piątek, 28 maja 2021

Będziemy teraz gotowi?

 

Gdy w USA za trzy lata nie wygrają republikanie, a najlepiej – Donald Trump, to sytuacja Rzeczpospolita może być krytyczna.

Skąd my to znamy?

"29 września 1938 roku podpisano układ monachijski zezwalający III Rzeszy na aneksję części Czechosłowacji. Był on jedną z zapowiedzi największego konfliktu zbrojnego w historii świata - II wojny światowej."[1]
Dzisiaj wszystkich szokuje całkowita bierność, głupota i wygodnictwo europejskich potęg, które były wówczas w stanie powstrzymać Hitlera i nie dopuścić do światowej tragedii. Zarówno premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain, jak i premier Francji Édouard Daladier, to pierwowzory obecnych neo-marksitowskich, bezjajecznych fanatyków z Unii Europejskiej.
Wprawdzie pakt Ribbentrop – Mołotow, wraz z tym antypolskim tajnym protokołem dodatkowym zawarty został prawie rok później, ale już od dawna Stalin i Hitler ściśle współpracowali.

Czy Europa zachodnia i jej przywódcy nie przypominają durni sprzed 83 lat?
Czy współpraca i przyjaźń Rosyjsko – Niemiecka jest dziś słabsza niż przed II WŚ? A może też jest jakiś tajny pakt Merkel – Putin, o którym się dowiemy za lat 50 albo 100?

Na koniec II Wojny Światowej, trzech najsilniejszych aliantów – Winston Churchill (Wielka Brytania), Franklin D. Roosevelt (USA) i Józef Stalin (ZSRR) zorganizowali trzy konferencje, tzw. BIG THREE – w Teheranie (listopad 1943), najważniejsza w Jałcie (luty 1945) i w Poczdamie w lipcu 1945.
Trzej panowie dzielili łup, przepraszam, świat, na tak zwane strefy wpływu. Praktycznie na dwie strefy – świat zachodu i strefa sowiecka. Nikt się wykrwawionych narodów i państw nie pytał o zdanie. Był dyktat mocarstw i już.

Co ciekawe, przyszłość Polski była jednym z głównych tematów konferencji jałtańskiej. Premier Churchill, trzeba mu to oddać, starał się walczyć o suwerenność Rzeczypospolitej i wolne wybory, mimo rządu przywiezionego z Moskwy przez Armię Czerwoną. Lecz nie miał szans. Był jeden przeciwko dwóm? Jakże to? – zapyta młody czytelnik – Stany Zjednoczone z Ruskimi przeciwko Polsce. Ano właśnie.

Satyryczno – tragiczne są motywy, jakie wówczas używał Józef Stalin, by przekonać kolegów, dlaczego Polska musi być jego.
Mam tylko angielską transkrypcję pod ręką, jak ten zbrodniarz czarował zachodnich naiwnych prostaczków.
"For the Soviet government, the question of Poland was one of honor"
Dla sowieckiego rządu kwestia Polski to sprawa honorowa.
"because the Russians had greatly sinned against Poland",
A to dlatego, że Rosjanie strasznie zgrzeszyli wobec Polski.
"the Soviet government was trying to atone for those sins".
Radziecka władza postara się odpokutować za te grzechy.
"Poland must be strong and the Soviet Union is interested in the creation of a mighty, free and independent Poland".
Polska musi być silna a Związek Radziecki zabezpieczy powstanie potężnej, wolnej i niepodległej Polski.
Lecz jednocześnie nie ma mowy o żadnym rządzie na uchodźctwie, a terytoria RP, zajęte przez ZSRR 17 września 1939 pozostaną częścią Republiki Rad.
Mimo okupacji Polski przez Armię Czerwoną i polską władzę przywiezioną z Moskwy, Stalin wspaniałomyślnie oferuje wolne wybory. [3] [4]

Prezydent USA, Franklin Delano Roosevelt, nominalnie demokrata, był opleciony siatką sowieckich agentów i mieli oni wielki wpływ na jego politykę i decyzje. Dzisiaj bez cienia wątpliwości zidentyfikowano siedmiu z jego najbliższego otoczenia.
Najważniejszym z nich był Harry Hopkins, nieoficjalnie 2-ga osoba w państwie, serdeczny przyjaciel prezydenta i najważniejszy doradca w kwestiach polityki międzynarodowej. Dla Moskwy jednak ważniejszy był Alger Hiss z Departamentu Stanu – bezpośredni łacznik z Kremlem i Kominternem. Słynne i jakże symboliczne zdjęcie Roosevelta w Jałcie pokazuje Roosevelta siedzącego po środku i mającego po prawej Stalina, a po lewej właśnie Hissa. Cała trójka radośnie spoglądająca w kamerę.
Z tej szpiegowskiej siódemki w Białym Domu, warto też wspomnieć o Harrym Dexter White, szarej eminencji Departamentu Skarbu. Czyli Ruskie też trzymali swą zakrwawioną łapę na amerykańskich finansach. [2]

Prawdopodobnie jak wielu obserwatorów sceny politycznej, obserwując walkę wyborczą prezydenta Donalda Trumpa i Joe Bidena, gdzie republikanin Trump przegrał w sposób wysoce wątpliwy i patrząc na obecne posunięcia nowego prezydenta Bidena, odnoszę wrażenie, że dokładnie powtarza się scenariusz z czasów rządu Franklina D. Roosevelta. Dzisiaj historycy, głównie amerykańscy nie mają wątpliwości, że FDR był socjalistą.

Kim był były, czarny prezydent Barak Obama, gdzie u niego Joe Biden był wiceprezydentem? Czy mylą się ci, którzy zdecydowanie twierdzą, że "robiący reset" z Putinem Obama jest neo-marksistą, lub bardziej prosto – lewakiem.
Więc kim ideowo jest obecny prezydent USA, który pobierał nauki u swego lewackiego, ba... powiem nawet neo-marksitowskiego mentora Baraka Obamy?
Biden, który w odpowiedzi do polskiego reportera mówi, że znosi sankcje nałożone na budowę gazociągu Nordstream 2, bo musi poprawić stosunki z Europą. Jaką Europą chory starcze?! Poprawiasz stosunki wyłącznie z Niemcami i Rosją. A reszta Europy, zdecydowana większość, przez taką politykę będzie tylko cierpieć, gdy już niedługo ruskie i szkopy otworzą kramik z gazem i będziemy tam musieli kupować, a wasze pieniążki pójdą na broń nuklearną następnej generacji, albo na rozbudowę pałacu nad Morzem Czarnym.
Czy schorowany starzec niestety zdurniał z wiekiem już do tego stopnia, że tego nie pojmuje?

Mam tylko jedną wątpliwość – czy to wypączkowane na nowo w Stanach Zjednoczonych lewactwo, ten cały deep state, Big Data, Big Farm, Hollywood, koncerny bogatsze niż niejedno państwo, to oryginalna, amerykańska kreacja, czy może jednak wszystko to jest pod wpływem i naciskiem moskiewskiej i europejskich ideologów również powiązanych z Kremlem.

Chyba każdy amerykański kongresmen zna już dzisiaj z imienia i nazwiska rosyjskich agentów FSB, czy GRU mających stałe przepustki do Białego Domu.
Franklin D. Roosevelt był pilnowany i kontrolowany co najmniej przez 7 czekistów. Ilu prowadzi na smyczy prezydenta Bidena?

Bush w oczach Putina widział głębokie myśli. Bill i Hilary Clinton, jakby mocno poskrobać, to odkryłaby się kryminalna przeszłość jeszcze z czasów senatorowania. A Biden pozwalał korumpować synalka, czy to w Kijowie, czy w Moskwie.

Ruska agentura i wszelakie służby specjalne, jeszcze od czasów carów stosują proste metody: - kupić człowieka, zebrać haki by szantażem skompromitowania uczynić posłusznym. A najdurniejszych i najbardziej podatnych zindoktrynować i uczynić nastajaszczym czeławiekiem – bolszewikiem do szpiku kości.

Cztery lata kadencji Donalda Trumpa pozwoliły Polsce złapać oddech. Zespół analityków i doradców wokół niego i on sam rozumieli że stabilna równowaga w Europie wymaga zbudowania silnego bloku Trójmorza, nowych, pokrzywdzonych i frontowych wobec Imperium Zła – Rosji. państw. A jedynym słusznym rozwiązaniem takiej strategii jest uczynienie z Rzeczypospolitej lidera, przy silnym wspomaganiu na południu przez Rumunię.
A gdy już koalicja okrzepnie i się wzmocni; udowodni, że jest warta należytego prestiżu, to i Grecja, Cypr, Ukraina, czy Finlandia pomyślą o przystąpieniu do paktu.

Lecz od początku kraje takie, jak Niemcy, Francja, Holandia, czy Dania tego nie chcą. Gdyż wtedy ich znaczenie się zmniejszy, a za tym osiągane profity zmaleją.
Oni zawsze woleli wyzyskiwać, jak w epoce kolonialnej, czy nie daj Boże, z kimś się dzielić.

I tak oto piękne marzenia renesansu Rzeczpospolitej, oraz pozostałych państw regionu, trwały do końca roku 2020, a potem boleśnie się urwały. System nieprawości, oszustw i oszczerstw, żyjący w mrocznej strefie Ameryki wygrał wybory w USA. Przy wsparciu praktycznie już wcześniej przejętych przez lewacką żydokomunę, mediów papierowych i elektronicznych, po opanowaniu zideologizowanych uniwersytetów, neo-marksizm wraz z wszelkimi ideowymi kretynizmami, jak gender, czy otwarte wrota dla wszelkich imigrantów z całego świata, lub też poprawa klimatu Ziemi (sic!) widać jak bolszewizm swoją długą macką pokrył Amerykę.

Czy jesteśmy gotowi do obrony, praktycznie ponownie znajdując się w sytuacji w dużej mierze podobnej do tej tragicznej z 1939 roku?
Nie unikniemy wojny. Pociecha jest taka, że ta wojna nie będzie jak wtedy ludobójcza i pancerna. Ich plan, cel wrogów Polski to zniszczenie kraju. Skrajne osłabienie, by nigdy nie został konkurencją dla tłustych kotów. To ma być kraj małych, niewykształconych i skłóconych ludzi; kraj bez aspiracji, we wszystkich aspektach życia i rozwoju, kontrolowany z zewnątrz. Może zostaną jakieś pozory – fasadowy Sejm, jakiś prezydent, śmieszna Giełda.

Czy wojna ta już się zaczęła? Może już nawet trwa od dawna, lecz ponieważ jest to coś nowego – wojna pełzająca, na wyniszczenie, to jak w tej historii o powolnym gotowaniu żaby, nic nie czujemy i nie zdajemy sobie sprawy.

Pierwszy wystrzał, taki ostrzegawczy, usłyszeliśmy w roku 2015, gdy, jak dzisiaj już nie mamy wątpliwości, utworzona przez komunistyczne służby bezpieczeństwa i finansowana przez niemieckie partie polityczne Platforma Obywatelska, z całą swoją pychą i arogancją, gdy nawet ich kandydatowi na prezydenta, Bronisławowi Komorowskiemu nie chciało się prowadzić kampanii, bo tak był pewien wygranej, (Adam Michnik, główny ideolog III RP – "Komorowski [przegra-jk] gdy po pijanemu, na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży.[5] jednak sromotnie przegrała wybory – zarówno prezydenckie, jak i parlamentarne. Wtedy ówczesny przywódca tej rządzącej przez osiem lat partii Grzegorz Schetyna oznajmił, że stają się totalną opozycją, a ich polem walki będzie "ulica i zagranica".
Co to oznaczało, zobaczyliśmy przez ostatnie 6 lat, gdy PO przegrywało kolejne wybory, jedne po drugich, sprzeciwiając się demokratycznej władzy na każdym kroku, nawet torpedując wysiłki rządu w walce z pandemią, usiłując dokonywać pozaparlamentarnych metod odzyskania władzy, jak próby puczów, nieustanne veta, czy wywoływanie strajków. Faktycznie dotkliwy, choć raczej bardziej denerwujący, był element hasła – zagranica – gdzie zdominowana całkowicie przez Niemcy Unia Europejska, nieustannie atakowała rząd Polski za cokolwiek – za wycinanie lasu, za podejmowanie wysiłków reformy sądownictwa, za walkę o kościół i tradycję, czy o normy dotyczące nakrętek do śrubek M5.

Musimy w pełni zdawać sobie sprawę, że zmutowany, odradzający się dzisiaj bolszewizm, zawsze miał tylko jeden cel – zdobycie władzy nad CAŁYM ŚWIATEM. Tu nie chodzi tylko o Polskę. My jesteśmy tylko denerwującą drzazgą pod paznokciem. Wyrwać nas trzeba pincetą.
Jak zbolszewiony świat wygląda (teraz już nawet może to być również Mars i Księżyc) profetycznie przedstawił George Orwell, który w czasie Wojny Hiszpańskiej napatrzył się co to jest, jeszcze przed moim urodzeniem w jego nieustannie cytowanych książkach "Folwark zwierzęcy" i "Rok 1984".

Polityczna śmierć (lub tylko uśpienie) prezydenta Trumpa, pozwoliła światowemu lewactwu przejść do następnego etapu podboju świata.

Chory starzec na fotelu prezydenta USA usprawiedliwia swoje działania, po wykonaniu wolty o 180 stopni walką ekonomiczną (na razie) z Chinami i w związku z tym, koniecznością sojuszu i dobrych stosunków z Rosją i Niemcami.
Gdyby tylko zechciał posłuchać mądrych ludzi, a nie agentów i wariatów co szepcą mu do ucha, zobaczyłby, jaki jest bezsens takiej strategii.
Rosja – naród mongolski w swym rdzeniu, zawsze będzie bliżej Chin, niż Ameryki.

Gdy już w końcu neo-marksiści zdobyli kontrolę nad Stanami Zjednoczonymi, po uprzednim opanowaniu Unii Europejskiej za pomocą towarzyszy z Niemiec, Holandii, czy Francji, można spokojnie zająć się czyszczeniem takich brudów, jak na przykład krnąbrna Polska ze swoją upierdliwą władzą w szlacheckich kontuszach i z krzyżem w dłoni (Las Katyński, 1940 – Nu, polskie pany! Wysiadać!). Nie udało się zamordować polskiego papieża, to teraz wszystkie kościoły będą płonąć.

Tak więc w roku obecnym, 2021, przystąpiono do zmasowanego ataku niszczenia gospodarki kraju, jak nie udało się w maju 2020 przy pomocy lokalnych sprzedawczyków i agentury rozwalić przy wyborach prezydenckich pisowskiej władzy.
Atak został skierowany na filary szybko rozwijającej się gospodarki, której jakoś koronawirus nie zniszczył, na co zapewne też liczono.
Zaatakowano największy w Polsce dynamicznie wzrastający kombinat rafineryjno – petrochemiczny Orlen, już wkrótce mogący zagrozić takim potęgom jak Łukoil, Rosnieft, Gazprom, czy niemiecki Aral AG.
Niemcy zaczęły również akcję blokowania budowy w Polsce elektrowni atomowych. Jak to mają w zwyczaju – władza w Berlinie milczy, a akcję propagandową rozpoczęły media na usługach rządu, nawołując do obłożenia wysokimi podatkami energii z reaktorów w ramach idiotyzmu Zielonego Ładu UE. Mimo, że jak dotychczas to jedyne efektywne źródło energii zero-emisyjne.

A potem zaczęły się dziwne wydarzenia w polskiej sieci energetycznej. Najpierw system jakoś sam z siebie wyłączył 10 z 13 bloków energetycznych w największej elektrowni polskiej w Bełchatowie (5354 MW, paliwo – węgiel brunatny, 20% całej produkcji prądu, najtańszy prąd pochodzi stąd). Tylko dzięki awaryjnemu transgranicznemu transferowi prądu z Czech, Słowacji i Niemiec uniknęliśmy zanikowi prądu w całym kraju (blackout), co mogłoby doprowadzić do niepowetowanych strat w całym kraju. Co było przyczyną awarii? Do tej chwili nie wiemy.
Zaledwie po paru dniach w tymże Bełchatowie zapalił się główny transporter dostarczający węgiel z kopalni do kotłów elektrowni. Tutaj też prokuratura, policja i eksperci nadal badają sprawę.

Nie zdążyliśmy jeszcze ochłonąć po, na szczęście, niedoszłej katastrofie, a zaatakowano trzecią z kolei, największą naszą elektrownię w Turowie (2106 MW, 7% energii kraju, paliwo – węgiel brunatny). Tu nie nastąpił atak fizyczny na instalację, tylko wykorzystano skargę Czechów – mających nawet pięć większych, konkurencyjnych elektrowni w tym samym zagłębiu co Turów, po której, nienawidząca Polski sędzina w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazała natychmiastowe unieruchomienie kopalni, czyli także elektrowni.
Wykonanie takiego idiotycznego polecenia, również doprowadziłoby do ogólnokrajowej katastrofy.

W tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że rozproszeni po Europie dywersanci – agenci ruskiego GRU – wywiadu wojskowego, specjalizujący się dotychczas w zabójstwach wrogów Putina, dokonywali ataków terrorystycznych w Czechach – wysadzając w powietrze magazyny amunicji, czy też w Bułgarii, likwidując niewygodnych przemysłowców. Pewne poboczne nitki mogą wskazywać na pewne polskie ślady, prowadzące nawet do Zamachu Smoleńskiego w 2010 roku.
Czesi zdecydowali się nawet na wydalenie z państwa 80 dyplomatów, w rzeczywistości agentów, z rosyjskiej ambasady w Pradze.

Można przypuszczać, że rosyjska agentura w dużej ilosci ulokowana w całej Europie, dostała polecenie wzniecania niepokojów, a nawet dokonywania aktów terrorystycznych i dywersyjnych. Podejrzewa się, że w Polsce działa silna grupa agentury Putina, oraz wielu zwerbowanych polskich zdrajców. Nasilenie działania takiej agentury jej wpływu w zakresie wojny psychologicznej, jest wyraźnie obserwowane w internecie, mediach elektronicznych i na portalach społecznościowych. Współgrają z tą akcją wielkie koncerny, które też brały udział w przegranych wyborach Trumpa, jak Google, Facebook, czy Tweeter.

W sierpniu 1939 byliśmy tragicznie nieprzygotowani do agresji militarnej na młodziutką Rzeczpospolitą.
Wojskiem i Ministerstwem Spraw Wojskowych w dużym stopniu kierowali dyletanci, lub zaślepieni ambicjami durnie. Tacy, jak lotnik, generał Ludomił Rayski, odpowiedzialny za słabość polskiego lotnictwa.
Nie byliśmy w sensie taktycznym przygotowani na niemiecki Blitzkrieg i zdradziecką napaść ze wschodu przez ZSRR.

Polska w rezultacie tej słabości i osamotnienia, bo mamy tylko podstępnych i nienawidzących wrogów ze wschodu i zachodu, a resztę świata nie obchodzi europejskie państewko, z którym nie trzeba się liczyć, a na dodatek światowe żydostwo oskarża o wszelkie możliwe tragedie, musi ciężko pracować, by zyskać należne miejsce w światowej układance.

Czy teraz, nie tak, jak w 39 jesteśmy zdolni się obronić i więcej – spowodować, by świat zaczął się z nami liczyć?

Co nam pozostało po upadku Trumpa? Liczyć może na Chińczyków i nasz Jedwabny Szlak, jak sugerują niektórzy nasi geostratedzy? Przecież to absurd.
Oni są przecież jak pijawki – wypiją do ostatniej kropli krwi, a potem wyplują.

Dyplomacja rozjeżdża się po świecie. Prezydent Duda testuje przymierze z Turcją, przypomina się Gruzji. Lecz to nie potęgi. Nie najlepsi kandydaci do bliskich sojuszy. W lewackiej Unii Europejskiej mamy przerąbane. To kraina Donalda Tuska i Róży Thun.
Może, gdybyśmy nagle zaczęli krzyczeć, że jesteśmy Europejczykami przecież, a Polakami tylko przez głupi przypadek, to może by spojrzeli przychylnym okiem. Pieprzyć tę całą suwerenność. Tylko przez nią kłopoty. Co ona daje?

Wyobraża sobie jakikolwiek patriota pozbycie się narodowej dumy i honoru? Prawda, że to niemożliwe.
Musimy się bronić ze wszystkich sił. I ostatecznie zwyciężyć.

.

[1] https://www.polskieradio.pl/39/246/Artykul/942540,Uklad-monachijski-rozbior-Czechoslowacji(link is external)
[2] https://jozefdarski.pl/5621-8-nasze-lektury-agenci-wplywu-i-13-grudnia-jacek-kwiecinski(link is external)
[3] https://en.wikipedia.org/wiki/Yalta_Conference(link is external)
[4] Berthon, Simon; Potts, Joanna (2007), Warlords: An Extraordinary Re-creation of World War II Through the Eyes and Minds of Hitler, Churchill, Roosevelt, and Stalin
[5] https://youtu.be/VgQQKbqF56M(link is external)
 

Nowości i kryptoreklama internetu

 

PAMIĘTAJ! Zawsze to możesz tylko liczyć na siebie. Chyba, że nawet tego nie możesz.

Stali stalkerzy i hejterzy obrzucają mnie zazwyczaj błotem za moją rzekomą pro-amerykańskość. Nie będę się bez przerwy tłumaczył, że opieram się na pragmatyzmie, a nie na ideowych miazmatach.
Jestem za Ameryką, jeżeli to jest dobre dla Polski i dla mnie. W przeciwnym wypadku mam Amerykę głęboko.

Gdy międzynarodowe lewactwo poprzez deep state miliarderów zmajstrowało prezydenckie wybory, tak że Biden został kolejnym prezydentem na cztery lata, to wiedziałem, że nie tylko dla Polski, ale całej wschodniej Europy nadeszły ciężkie czasy. Ciężkie, jak ciężkie, oni tam za oceanem również są pragmatyczni i nie mogą dopuścić, by frontowe państwa na przeciw rosyjskiego agresora popadły w ruinę. Więc będzie tu od czasu do czasu dosypywał ziarna do karmnika. Lecz nie będzie to już ważny punkt geo-strategii, jak to było za administracji Trumpa.

Sam prezydent Biden wyłącznie wzbudza moje współczucie. To stary, schorowany człowiek, który już za bardzo nie ogarnia, co się wokół dzieje. Praktycznie marionetka, czy po prostu wzbudzająca zaufanie części Amerykanów twarz starszego pana, a za tą maską przebiegły zespół lewaków, dla mnie bez wątpliwości neo-marksistów z miliardami, którzy będą realizować swoje plany dla nowego porządku świata.

Tak, jak się podskórnie i widać słusznie obawiałem, USA wykręciło się od dalszego torpedowania inwestycji rosyjsko – niemieckiej Nordstream 2. Jak napisałem w pierwszych słowach – możemy liczyć wyłącznie na siebie.

Władza USA pokręciła śrubkami i przestawiła swoją życzliwą lunetę z Warszawy na Berlin. Dlaczego? Bo Berlin rządzi całą Unią Europejską, a Stany Zjednoczone chcą z nią mieć dobre stosunki. Pies drapał fakt, że USA za frico ochrania i broni Niemcy militarnie, tak że mogą one rozwijać swoje Volkswageny i wiatraki na eksport ( info sprzed sekundy – Niemcy będą z kolei blokować elektrownie jądrowe. Niemieckie wiatraki to jest to!).
Ale to nie tylko dlatego rozpoczęto umizgi do Berlina. Amerykanie nie mają najmniejszych wątpliwości, że jak to jest od stuleci, Niemcy i Rosja to serdeczni przyjaciele. A Ameryka potrzebuje Rosji, nawet za cenę Ukrainy, aby ta pomogła nie dopuścić do hegemonii Chin. Szczególnie jak ci pokazali środkowy palec, czyli tak zwanego fucka przemądrzałym jankesom, umieszczając swoją sondę i swój łazik na Marsie. Tak, że kochani Stars & Strips, jak tam będzie złoto, diamenty, czy inny tantal, to juz nie będzie tylko wasz – amierykański.

No i tyle. Coś jeszcze ważnego? Jak widzicie – szuj nigdy nie lubiłem. Nawet jeśli to Ameryka. Lubiłem Donalda Trumpa, choć to zgrywus.

Acha! Jeszcze jedno z codziennej sieczki. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (jak to będzie po fhancuski albo jidysz, bo on podobno poliglota?) po raz kolejny udowodnił, że jest on tchórzem i mimowolnym klaunem z manią wielkości. - To ja! Ja, ja, ja! - deklarował pełen dumy przed kamerami – Ja napuściłem i napuszczam Komisję Europejską, by pilnowała forsy przed złodziejami z PISu. Ja jestem godny zaufania i Ja wiem co z forsą zrobić. Tak, jak osobiście pokonałem pandemię. Głupek tak zaślepiony swoją unikatową wielkością nie pojmuje, że w Brukseli są nie tylko durnie i mają tam swój wywiad i dobrze wiedzą ile taki Trzaskowski jest wart.
Po prawdzie to ja chłopakowi współczuję. Trauma z dzieciństwa może mieć poważne skutki na całe życie. Wiem co w szkole, a nawet na studiach, wyprawia się z tchórzami i lizusami. Ile razy moczono mu głowę w sedesie... a jak te dziewuchy się z niego naigrywały! Okropne!
Lecz jakby dar z nieba nastała epoka LGBT.... Q..... Z i chłystki w trampkach na gołe stopy i obciągnięte rurkami chudziutkie nóżki, zostały idolami. A nawet prezydentem stolicy ze wsparciem wiceprezydenta homoseksualisty. Takie czasy...

.............

Na samym początku, jeszcze w latach 90-tych ub. wieku podchodziłem do internetu jak pies do jeża. Teraz wiem, że po prostu nie rozumiałem tego i nie wierzyłem w zdolność osieciowania całego świata i dostępu do sieci nawet w kieszonkowych telefonach.
Może gdybym pracował i żył na lądzie to szybciej bym się w internet wciągnął i zaczął go eksploatować. A tak zaczęło się to u mnie od poczty. Chyba było to na początku wp.pl. Przyswoiłem pojęcie email. Dalej były przeróżne fora – naukowe i filozoficzne. Jakie eleganckie były. Jaka kurtuazja i styl. Jednak chyba miało to za mało paliwa w sobie i powoli, sukcesywnie zaczęły one zdychać, może za wyjątkiem pewnych niszowych obszarów, jak gra w cymbergaja. Albo piłkę nożną.
Nagle wybuchła Nasza Klasa. Pomysł niezły. Każdy chciał się dowiedzieć, co się dzieje z towarzystwem z podstawówki i ogólniaka niemalże po pół wieku. Zwykła społeczna ciekawość. Lecz gdy już się wszystkiego dowiedzieliśmy, to już nam za bardzo nie chciało się tam zaglądać. Bo i po co? Inne czasy, inni ludzie...
I wreszcie nadszedł czas na rozkwit mediów społecznościowych. Nie tylko polska sieć zaroiła się od przeróżnych portali. Najcwansi czując zarobek, na zapas zaczęli wykupywać domeny. Za taką jak polska.pl można było zbić majątek.
No i tak to się rozwijało, pączkowało i gigantycznie tyło. Potrzebne stały się wyszukiwarki. Swoje strony w internecie zaczęły zakładać gazety i inne media.
Wreszcie powstały media społecznościowe. Oczywiście chyba jak większość z nas przeszedłem przez Salon24,pl. A potem to już poszło.

Patrząc teraz wstecz na internet z perspektywy wielu lat, to widzę, że w tym wszystkim, bądź co bądź, wspaniałym medium, komunikatorom i źródłom informacji, właściwie chodziło tylko o jedno – o zysk. Nachapać się i to szybko. Co w zamian dla internauty? Złudzenie wolności i swobody. Oczywiście lipa na resorach. Nawet internet posłużył ciemnym interesom. Oprócz oczywistego prania mózgów. Niedawno w USA zabroniono działalności aptek internetowych. Ciekawe dlaczego?

I oto moja wnuczka właśnie niedawno pokazała mi coś, co spowodowało przywrócenie wiary w zmyślność człowieka i wykorzystania internetu w nowatorski i jakże ludzki sposób.

Nie uprawiam kryptoreklamy, więc nazwę ten usługowy portal, albo jak to jest w mowie młodszych, apkę tylko X.
Tu możesz tanio kupić i tanio sprzedać, często nawet fantastyczne okazje, nie wychodząc z domu. Już jest cała rzesza rodaków, czyszczących swoje szafy i swoje strychy lub garaże z rzeczy, które dla nas stały się bezwzględnie niepotrzebne.
Zaraz klasyczny internetowy złośliwiec powie – też mi coś! Przecież lumpeksy i lombardy istnieją od dawien dawna. Oczywiście, tylko tam nie możesz i kupować i sprzedawać. Poza tym, w tych lumpeksach to nigdy nie wiesz skąd jest towar. Źródło pochodzenia jest nieznane. Mogą to nawet być buty zdjęte z nieboszczyka; poza tym jakieś odrzuty wadliwych towarów od producenta; co lepsze rzeczy, wyciągnięte z Caritasu, czy Czerwonego Krzyża. No i generalnie lumpeksy są dla ludzi na prawdę ubogich, którzy marki i blichtru nie potrzebują.

Poprzez X możesz zdobyć kompletnie nowy, nietrafiony prezent; coś co się po prostu znudziło. Albo po prostu przytyliśmy 10 kilo i co teraz z tymi pięknymi ciuchami zrobić. Lub też co zrobić z cyfrowym aparatem fotograficznym z wszystkimi bajerami, zoomem 10x, panoramą, zdjęciami nocnymi i migawką szybką jak światło. Dziesięć lat temu był to najlepszy model na świecie, za wiele tysięcy. A tu nagle potęgi optyczne zaczęły montować kamerki w każdym telefonie, a jakość jest całkiem niezła, jeżeli nie jest się wyrafinowanym fotografem zawodowym.
Więc co ja z tym aparatem mam zrobić? Nawet gdybym chciał się w fotoamatorstwo bawić, to dzisiejsze aparaty są już o niebo lepsze.
Więc tylko go wystawić na sprzedaż za rozsądne kilkaset złotych i może amator się znajdzie.
Gdy już wykonałem w te i wewte parę transakcji bez problemów, to nagle zacząłem rozmyślać ile różnych rzeczy nagromadziłem i nawet zapomniałem, że je mam i oto teraz – mogę je swobodnie sprzedać. Mogę też sobie poszukać i może znajdę coś, o czym marzyłem, bo na przykład cena była zaporowa.

Nie wiem, jak moi czytelnicy, bo ja uważam, że to naprawdę dobry pomysł. Lepszy od FB, TT, Instagramu i co tam jeszcze jest w tym targowisku próżności.

 

YouTube: 

wtorek, 18 maja 2021

Przypadek Mariana Banasia

 

Pan prezes Najwyższej Izby Kontroli, Marian Banaś, właśnie przedstawił społeczeństwu, jak niedojrzałość emocjonalna i poddawanie się takim paskudnym cechom, jak nienawiść, chęć zemsty i zajadłość, powinna wykluczać człowieka z zajmowania ważnych dla całego państwa, ale nie tylko, także dla każdych decyzyjnych stanowisk.

Pan Banaś pokazał także, że prezes i wicepremier Jarosław Kaczyński (taki sam był jego śp. Brat) czasami nie ma szczęścia w wyborze ludzi na ważne stanowiska. Lub mówiąc bardziej okrutnie – nie potrafi szybko i prawidłowo ocenić człowieka.

Pan Banaś, spoglądając na jego życiorys, musi być człowiekiem porządnie wykształconym, i to na wielu uniwersytetach i w różnorodnych dziedzinach.
Po dużej aktywności antykomunistycznej w czasach PRLu, dodam chlubnej aktywności, po transformacji, czy to za rządu premiera Olszewskiego, potem pierwszej władzy PISu i po roku 2015, pan prezes skoncentrował swoją aktywność w dziedzinie kontroli finansowej i służby celnej. Wiemy, że to niewdzięczna praca, bo kto lubi skarbówkę, albo celników. Szczególnie, my, marynarze nienawidziliśmy obu tych instytucji.

W świetle wczorajszej publicznej napaści na rząd Mateusza Morawieckiego, bardzo zaskoczyła mnie informacja, że Marian Banaś jest karateką. Coś tu się kupy nie trzyma.
Wprawdzie jestem (stare czasy, ale tego się nie zapomina) judoką; mam ciągle swoje jūdōgi, bo nie pozwoliłem żonie tego wyrzucić (a oficerski mundur galowy wyrzuciła), a i swoje obi też mam; ale przecież karate to pokrewna wschodnia sztuka walki i filozofie nie różnią się bardzo.
O co mi chodzi, może wyjaśni ten cytat z jednej ze szkół karate :

Masutatsu Oyama jako jeden z najwybitniejszych karateka minionego stulecia definiuje: "Karate jest sztuką i filozofią walki".
Tą sztukę walki można śmiało kojarzyć z perfekcją, i pełnym zaangażowaniem się.

[...]
Dlatego karate nie powinno być traktowane jako jedynie umiejętności pokonania przeciwnika, ale też jako droga do samorozwoju - tak w sensie fizycznym, jak i duchowym.

No właśnie... Czy prezes NIKu, jako karateka dokonał prawidłowego rozwoju w sensie duchowym? Uczono nas na treningach, jak ważna jest pokora, szacunek dla przeciwnika i niepoddawanie się złym emocjom.
Gdy ktoś z nas w czasie walki, czy tylko treningu demonstrował gniew, czy okrucieństwo, natychmiast był usuwany z tatami.

Nie użyję też tutaj słowa honor, bo jest ono tak wykorzystywane przez pseudo-patriotów twardogłowych, że powoli traci swoje honorowe znaczenie.

Pan prezes NIKu, Marian Banaś, działając tak, jak to widzieliśmy, działa destrukcyjnie wobec państwa, zdradza swoją, jeszcze niedawno, drużynę i przechodzi na pozycję wroga – totalnej opozycji. To też w kodeksie sztuk walki jest nie do pomyślenia i po czymś takim pozostaje tylko, jak to uczeni nazywają, akt definitywny, czyli po naszemu harakiri. Albo się inhumować.

Pan prezes NIKu, Marian Banaś, bo nie wątpię w jego wysoką inteligencję, świadomie oszukuje, przemilczając kontekst zaplanowanych na 10 maja ub. roku wyborów. Gdyby zechciał uczciwie i przyzwoicie spojrzeć i ocenić ówczesną sytuację, to musiałby stwierdzić, że odrzucając poufne polecenia z wiadomej Centrali, personalnie winny za bałagan wyborczy jest marszałek Senatu, pan Grodzki. To on wałkował i przetrzymywał ustawę o głosowaniu korespondencyjnym przez maksymalny, dopuszczalny okres, tylko po to by spowodować chaos w wyborach prezydenckich.

Jaka więc była wina rządu, a konkretnie premiera Morawieckiego i jego kancelarii, że dzisiaj rozhisteryzowane wrzaskuny z bolszewickiej opozycji drą japy, żeby natychmiast odwołać rząd i pogonić na Ziemię Ognistą? Żadna. Władza działała w sytuacji przymusu i stanu nieznanej kompletnie epidemii. Uczą w szkołach zarządzania kryzysowego, że należy działać natychmiast, nawet nie licząc się ze stratami, aby tylko ocalić całość. Fakt, brakuje takich paragrafów w polskiej konstytucji.

Wyobraźmy sobie, per analogiam, że to nie wredny wirus nas zaatakował nagle, tylko typowo ci z pod znaku Gott mit uns. Wtedy Sejm natychmiast by uchwali stan wojny dla kraju, ale... marszałek Grodzki ze swoją karykaturą Senatu, oczywiście po zastanowieniu i konsultacjach z tajemniczymi ekspertami, zdecydował zastanowić się ponownie i dokonać dalszych konsultacji, a ostateczną decyzję podejmie w przewidzianym okresie 30 dni.
Tymczasem najeźdźcy w operacji Drang nach Osten zatrzymali się na Bugu, bo nie mieli paszportów do dalszych państw, a uzbrojone i bojowe Wojsko Polskie, jak to się mówi, stało z bronią u nogi, czekając na ostateczny podpis prezydenta, pod aktem – Jest wojna!

Co jest z tymi niektórymi politykami naszymi, że w momencie pukającej do drzwi starości, oni nadal nie dorośli i ciągle są jak przedszkolaki? Sikorski, Budka, Biedroń, Jachira, Tuleya, no a teraz jeszcze postać na stanowisku, które wymaga wyjątkowej prawości i przyzwoitości. Jesteśmy nadal dosyć biednym narodem, więc raczej nie mozna powiedzieć, że jako dzieciaki zostali rozpuszczeni, jak jakieś Chihuahua. Choć raczej prezes Banaś bardziej przypomina ukochanego buldożka.

Jak znam życie, to już jutro Banaś zniknie medialnie. Źle wybrał, bo jutro PIS będzie popisówę odpalał. Będzie się działo. Łzy popłyną. A opozycyjne paznokcie zostaną ogryzione do łokci.
Więc prezes nic z naszym niehonorowym karatekom nic nie będzie musiał robić. Wystarczy, że nasze wspaniałe służby będą dzwonić do NIKu, że prezesowi firmy dom się pali. A to potrafi każdego rozwścieczyć. Nawet karatekę z zen i buddyzmem.
I już.
 

środa, 12 maja 2021

Wielkie oszustwa, wielkie zyski III

 

Jak tysiąc naukowców, w tym światowej sławy autorytety, w imię kolejnej kretyńskiej idei, urodzonej w mózgach gwałtownie wzbogaconych miliarderowych szaleńców, może łgać, manipulować i straszyć zwykłych ludzi nadciągającą katastrofą?

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że musimy dbać o przyrodę. Musimy uporządkować własne działania w taki sposób, aby nie szkodzić planecie i wszystkiemu, co na niej jest.
Jeden krótki film umierającego, zaplątanego w plastikowe śmieci pływające w oceanach, delfina wystarczy, by bez wahania zgodzić się, że musimy koniecznie coś z tym śmieceniem i niszczeniem zrobić. I tak - potrzebujemy pomocy całej nauki i całej współczesnej technologii, by tego dokonać.
Jednak gołym okiem widać, że projekt pod nazwą Zielony Ład, to nie krok we właściwym kierunku, tylko kolejna paskudna polityczna i biznesowa operacja.
Jednym dać dużo, a wielu innym zabrać.

Nie dziwię się, że naukowcy kłamią. Takie mamy czasy. Na światowej scenie jest obecnie więcej kłamstwa niż jednoznacznej prawdy.
Kłamią sędziowie, praktycznie cały wymiar sprawiedliwości, dążąc do wyimaginowanej władzy, którą nazwano sądokracją. Oszukują i mataczą. Fałszują wybory; nie karzą sprawiedliwe ewidentnych przestępców. Działają na zamówienie.
Kłamią notorycznie media. Potworek pod nazwą fakenews, czyli spolszczony fejk, urodził się niedawno i zajął zaszczytne miejsce w komunikacji społecznej. Kłamało prestiżowe CNN wymyślając ciężką chorobę kandydata na ponowny wybór na prezydenta, Donalda Trumpa. Nawet będący nie tak dawno wzorem dziennikarskiej rzetelności - brytyjskie BBC obecnie łże jak pies. W Polsce to właśnie lewackie i neobolszewickie media panują nad antyrządową polityką. A politycy tak zwanej opozycji są sługusami tych zakłamanych mediów.
Oszukują też przeróżne koncerny. Kiedyś prestiżowe marki dziś sprzedają ludziom kit, przymuszając nachalną i fałszywą reklamą. Największa u nas sieć handlu detalicznego Biedronka, na hiszpańskich pomidorach i marokańskich ziemniakach nakleja dumny znak – Produkt Polski.
Oszukują urzędy, oszukują banki; przeróżne instytucje i służby, ironicznie kiedyś nazwane – zaufania publicznego.
Kłamią "dla naszego zdrowia" lekarze będący na pasku listy płac wytwórców i sprzedawców leków. Nawet kościoły kłamią, jak to się mówi – dla świętego spokoju.

A tak miało być dobrze i porządnie. Sędziów kształciliśmy i wybieraliśmy tylko w jednym celu – by realizowali sprawiedliwość. A naukowców, ludzi najbardziej predysponowanych do tego, tworzyliśmy tylko dlatego, by w labiryncie naszego świata poszukiwali prawdy. Nic innego.
A co mamy dzisiaj? Czy to już jest kompletny upadek?

Nurtuje mnie pytanie, dlaczego do naprawiania przyrody, usiłując przekonać wszystkich kolejnym oszustwem, że to współczesne działania stechnologizowanego człowieka odpowiadają za ocieplenie klimatu, na pierwszy ogień wzięto wyeliminowanie paliw kopalnych i zastąpienie ich takimi kiepskimi z inżynierskiego punktu widzenia rozwiązaniami, jak turbiny wiatrowe i ogniwa fotowoltaiczne.

Niech skalę przedsięwzięcia da taki przykład, iż aby wyprodukować z pomocą wiatru energię elektryczną o mocy 1,5 kilowata (kW), aby uruchomić twoją suszarkę do włosów, potrzebny jest wiatrak o 3 metrowej średnicy łopatek. Kurcze... aby zapewnić elektryczność dla swojej chałupy, to musisz postawić co najmniej 10 takich wiatraków. No i musisz postawić chałupę, na jakimś wygwizdowiu, gdzie ciągle dmucha. A jak się jednak zdecydujesz, to dzisiejsze ceny na turbinę o mocy 10 kW to 28 000 USD.
Ale nie martw się – główki pracują. Jak mieszkasz nad morzem, to możesz sobie postawić turbinę Vestas V164, a ona dostarczy ci aż 8 megawatów (8 MW), czym zasilisz nie tylko swój dom, lecz jeszcze około 5 000 sąsiadów. Piękna sztuka – 220 metrów wysokości, a wiatrak ma średnicę 164 metry. To prawie półtora długości boiska do piłki nożnej (105 m). Fakt, sporo kosztuje, ale jak sąsiedzi będą zazdrościć.

Kolejne źródło prądu, które dzisiaj na gwałt się lansuje, to panele fotowoltaiczne. Mówiąc po ludzku, gdy świeci na nie słońce, to wytwarzają one prąd elektryczny. Niewielki – pojedyncza cela produkuje napięcie 0,5 – 0,6 volta. Dlatego zestawia się łącząc te cele w panele i takie się sprzedaje. Obecnie typowe rozmiary, to 100 cm szerokości i 165 – 170 cm wysokości. To to grube jest na 4 centymetry i jak ładnie świeci słońce to produkuje nawet 280 W. Więc aby uzyskać dosyć prądu dla niedużego gospodarstwa domowego, to potrzeba co najmniej 35 takich paneli. Czyli dobre 5 metrów na 12 metrów. Powiedzmy – dach dużej stodoły.

Jednakże, rozpoczynając niemalże lawinową produkcję wiatraków i paneli, głośno się nie mówi, że z technicznego, a także ekonomicznego punktu widzenia, są to raczej kiepskie źródła prądu elektrycznego.
Gdy cokolwiek projektujemy, a potem budujemy, to bardzo istotnym parametrem jest efektywność. Czyli ile czegoś trzeba włożyć, aby coś innego otrzymać.
Turbiny wiatrowe mają efektywność w granicach 30 -35%, a panele fotowoltaiczne jeszcze mniej – około 20%. Normalnie, bez oszustwa, taka wydajność czegoś jest nie warta zachodu. Tylko... jak potężną kasę można szybko zbić na seryjnej produkcji wielkiej ilości takich stosunkowo prostych urządzeń i sprzedawać to całym narodom. A mając polityków w kieszeni przy rozporku, po prostu zmusić jak najwięcej państw do kupowania i instalacji tego badziewia, pod szczytnym hasłem Zielonego Ładu i ratowania planety.
Przecież to pomysł kretyna, albo bardzo sprytnego złodzieja.

Jeszcze jedna, chyba ważna uwaga tutaj. Turbiny wiatrowe produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje watr. A panele fotowoltaiczne nic nie produkują w nocy, lub gdy pada deszcz, czy śnieg i bardzo mało, gdy zachmurzenie jest duże.

Tak ma wyglądać ratunek dla świata?! To jakieś kpiny dużego kalibru.

*****

Dalej, w kolejnym odcinku, postaram się zadać parę pytań panom naukowcom i panom decydentom, którzy przecież, no nie daj Boże, nie siedzą w kieszeni opętanych żądzą bogactwa i swoją boskością chciwych bogaczy.

 

  • Dlaczego nie pracuje się intensywnie nad filtrami i pułapkami zdolnymi eliminować CO2 z wprowadzanych do atmosfery gazów odpadowych.
  • Dlaczego nauka nie przykłada się do taniej produkcji i magazynowania wodoru.
  • Dlaczego zaprzestano prace nad podziemnym zgazyfikowaniem złóż węgla kamiennego w taki sposób, by nie produkować na zewnątrz dwutlenku węgla.
  • Dlaczego korzystanie z wód geotermalnych jest tematem pomijanym w kwestii przyjaznych źródeł energii.
  • Dlaczego prace w dziedzinie elektrochemii są spowalniane i obłożone jakąś tajemnicą.
  • I chyba najważniejsze dla całej planety – dlaczego niemalże od 20 lat, kiedy podobno było już tak blisko, zastopowano badania i prace nad zimną fuzją. A to chyba właśnie jest przyszłością ludzkości w kwestii pozyskiwania energii.

Kto wie, ile jeszcze tajemnic skrywa się przed ludzkością? Jakie tajemnice mają naukowcy, a jeśli oni, to również ci, co im te badania, eksperymenty i laboratoria finansują.
Wszystko, co wymyślono przez ostanie pół wieku, a wymyślono bardzo dużo, miało w zasadzie cel merkantylny. Wszystko tylko by osiągnąć korzyści materialne, dając plebsowi kolejne igrzyska, a jako zysk dodatkowy – ogłupiając pospólstwo coraz bardziej, czyniąc je bezwolnym i spolegliwym.

Jeżeli ktoś, kto ma niby prawo tak mówić, deklaruje, że robi wszystko dla dobra ogółu, to niespecjalnie mu wierzę. Mamy przecież epokę kłamstwa.

.

niedziela, 9 maja 2021

Mentalność gołodupców

 

Najszczęśliwszy jest ten człowiek, który nic nie posiada. Tak mnie przekonywał brat mego kumpla Kurta, od lat żyjący, mimo ciągle posiadanego paszportu norweskiego (Aha – czyli jednak coś posiada), w słynnej kopenhaskiej dzielnicy Christiani, przeuroczym, historycznym zakątku duńskiej stolicy, kiedyś wspaniałomyślnie oddanej przez władze municypalne hippisowskim gminom. Mimo upływu 50 lat charakter tej enklawy wolności, młodości i narkotyków, pozostał i pewnie będzie trwał jeszcze długo.
Więc siedzimy sobie na progu starej kamienicy, przy Pusher Street, mając przed sobą Flea Market, gdzie za darmo można się ubrać, Christian brzdąka na gitarze, a ponieważ ma niewątpliwie charyzmę, potrafi codziennie użebrać na nocleg i pożywienie.
I się cwaniak cieszy, że jest mu dobrze, bo nie ma nic.

Trzeba bez przerwy przypominać, że ciągle jeszcze jesteśmy oseskiem w prawach i kulturze kapitalizmu. A co gorsza całkiem niedawno, w 93,6335 procentach, byliśmy biedni jak mysz kościelna. W miastach nawet mieszkania nie były nasze. Najczęściej należały do jakichś mitycznych "spółdzielni", albo były komunalne, a w jeszcze gorszym przypadku, socjalne. Co to znaczy komunalne, gorzko poczuli na własnej skórze mieszkańcy kamienic w metropoliach, gdy złodzieje w białych kołnierzykach zwęszyli szybki i tłusty biznes w przejmowaniu budynków metodą na 150 letniego dziadka.
Właściwie Polacy, jak to się mówi, żyli od pierwszego do pierwszego. Ważniejsze wydarzenia, jak ślub, pogrzeb, komunia, czy chrzciny, wymagały zastosowania staropolskiej reguły postaw się a zastaw się, czyli konieczność zdobycia pożyczki.

Była więc bieda, a niestety też nędza.

Wojna, a potem sowiecka okupacja, gdzie nachalnie nam wmawiano, że wszystko jest =nasze=, więc po co mieć =swoje=; bankowość praktycznie była czymś obcym dla obywateli, Polacy jak tylko mogli unikali pożyczania i nie daj Boże, kredytów.
Opowieści o przedwojennych lichwiarzach i żydach, którzy z całą bezwzględnością doprowadzali do ruiny nieszczęsne rodziny, były trwałym elementem naszych już tradycyjnych zabobonów. Autentycznie nie potrafiliśmy dobrze gospodarować pieniędzmi i tym, co posiadaliśmy, bo praktycznie mieliśmy wszystkiego tak mało.
Chyba nie przesadzę, jeżeli powiem, że panicznie baliśmy się długów i zadłużenia.

Taki mentalny stereotyp pozostał nam do dzisiaj. Przynajmniej u nieco starszych ludzi. Powiedzmy od pięćdziesiątki wzwyż.

Podczas gdy typowy Polak był w sferze finansów właśnie taki, to nasze wyższe sfery (tak, tak! Zawsze mieliśmy parę procent wyższych sfer) na potęgę pożyczają i zaciągają kredyty. Dlaczego tak robią? Ano po to, by nie naruszać swojego kapitału. Kapitał ma pracować i przynosić zyski. Głównie przez inwestowanie. Kiedyś głównie lokowało się go w ziemi, a były okresy, że sporo w złocie. Teraz obszarów do inwestycji jest mnóstwo. Oczywiście najbardziej jednoznacznym terenem jest giełda. Lecz jest wiele przedsiębiorców co stale poszukują inwestorów. I jak się prawidłowo trafi, to można osiągnąć naprawdę wysokie zyski. Obecnie wyższa klasa średnia, nie tylko polityczni bonzowie, lokują kasę w mieszkaniach. Zarówno nowo budowanych, jak i w starych, w atrakcyjnych lokalizacjach. Cały czas także, uważając to za lokatę długoterminową inwestuje się w dziełach sztuki i w biżuterii. Z ciekawostek dodam, że można też lokować swoje pieniądze w najwartościowszych winach, jak i w whisky i koniakach. Wcale ich nawet nie oglądając.

Jak daje się zauważyć na portalach społecznościowych, dużo jest zdenerwowanych głosów krytykujących polską władzę za decyzję wzięcia pożyczki od Unii Europejskiej. Wbudowany w mentalność strach przed długami biednych przodków, lub nawet swoich skromnych dochodów, powoduje, że tę jakże ważną dla Polski pożyczkę uważają za coś bardzo niewłaściwego.
Przywołują długi Gierka, zapominając przy tym, jak ten komunistyczny przywódca zbudował wiele potrzebnych w kraju inwestycji. Wielu chyba jeździło taką niby autostradą na Śląsk, którą naród nazwał Gierkówką. A ja niedaleko dostałem nowoczesny Port Północny, a pod samym nosem, pierwszą w Polsce Bazę Kontenerową.
Fakt, że później bolszewiccy złodzieje rozkradli sprytnie pieniądze w aferze FOZZ, nie przenosi się w żaden sposób na winę Gierka.

Zawsze najłatwiej jest oszukać i nawet okraść słabego i naiwnego. Nie sądzę, żeby dzisiaj Państwo Polskie było dalej słabe, czy naiwne. Nie ma także u władzy emisariuszy obcych mocastw, co pozwalali, by swobodnie z każdego należnego Polsce euro, 80 centów wracało do Niemiec. Albo by Rosja sprzedawała Polsce, prawda panowie Tusk i Pawlak, gaz po najwyższej cenie w całej Europie.

Więc drodzy internauci – nie panikujcie. Jak się do czegoś zobowiązaliśmy, to nie znaczy, że musimy to natychmiast wykonać. W roku 2004, jak wstępowaliśmy do Unii, to zobowiązaliśmy się, że zmienimy naszą złotówkę na euro. Minęło już 17 lat i nawet nam ochota nie wzrosła by tę głupotę wykonać.

Ps. Tak się kiedyś robiło interesy: