sobota, 14 września 2013

Jaja bzdyklaczy XIV, czyli skutki jednej głupiej ustawy

Dawno, dawno temu, wieki całe można powiedzieć, błyskotliwa Izabela Brodacka Falzmann, kompletnie mimochodem, wymyśliła Jaja Bzdyklaczy. Szybko w parę osób pojęliśmy, że można stworzyć nową wartość w blogosferze - nie kończący się komentarz, oparty na absurdzie, pure nonsensie i czarnym humorze. Wkrótce też Jaja uzyskały stałe miejsce na stronie Klubu Dyletantów. Wtedy trwał tam okres rozkwitu. Lecz, jak wszystko dobre i to się kończy. Konceptu starcza tyle, na ile można go stworzyć. A potem to już jest tak, jak z siódmą częścią Tańczących z Gwiazdami.


Od tej chwili las nawiedzają wyłącznie łysi z amstaffem (nie na smyczy), zboczeńcy, złodzieje, bandyci, rozjeżdżający las gówniarze na quadach, okoliczni alkoholicy orazi poszukiwacze skarbów.
Dawno, dawno temu dzień w dzień chodziłam z moją zbójecką trójką psów do lasu na spacer. Dwie goldenice i chart kaszubski grzecznie szły przy nodze na potrójnej smyczy, po czym u podnóża góry zwanej przez tutejszą ludność Diabelną siadały i smycze im odpinałam. Po załatwieniu spraw zasadniczych psy zaczynały obiegać mnie w promieniu mniej więcej 20 metrów i w trakcie godzinnej pętli w lesie doprowadzały do miejsc, gdzie coś ciekawego się zdarzyło. W ten sposób dowiadywałam się, że borsuki mają małe (Balunia leciała po mnie i doprowadzała mnie do nory w borsuczej górze i macierzyńsko popiskiwała nad wejściem), że ukradziono samochód i rozebrano go na sztuki, że poszukiwacze skarbów znaleźli pociski przeciwczołgowe (Bebe pokazywała mi takowy ze zdjętą łuską), że kłusownicy zabili sarnę (strasznie ciężko doszorować potem psa ), że mafia próbowała kogoś zastraszyć (psy doprowadziły mnie do urwanego i zwisającego z buku sznura), że idą na nas dziki (psy chowały się za drzewami i nerwowo skamlały, żebym do nich dołączyła), że w krzakach siedzi zboczeniec (Bajbus warczał i wskazując nosem pytał się, czy może faceta pogonić), że idzie znajomy, zaprzyjaźniony pies (od razu zaczynała się zabawa w ganianego), czy też kilku łysych z amstaffem (cała trójka szła przy nodze zjeżona i złowrogo warczała).
Z części tych rewelacji zwierzałam się policji i psia czujność zawsze spotykała się z ich uznaniem. Spotykaliśmy też regularnie leśniczego i nigdy nie miał pretensji, że psy nie są na smyczy; w końcu sam widział, jak się moje psy zachowują. Zresztą widział również, że zawsze przy okazji zbieram potłuczone szkło, czy jakieś plastiki w siatę. Przez te lata stanowiliśmy pożyteczny element lasu.  
Potem wprowadzono obowiązek prowadzenia psa na smyczy i w kagańcu.
Straż miejska na stałe ustanowiła sobie u podnóża Diabelnej miejsce łapanek.
Od tej chwili las nawiedzają wyłącznie łysi z amstaffem (nie na smyczy), zboczeńcy, złodzieje, bandyci, rozjeżdżający las gówniarze na quadach i poszukiwacze skarbów.
Z niepojętych przyczyn tego towarzystwa jakoś straż miejska nigdy nie zaczepia.
Stojąca na skraju lasu babcia z kundelkiem wielkości kota – oto jest ich ulubiona ofiara.

I tak właśnie wyglądają skutki jednej głupiej ustawy.
A jak pomyślę, że wciąż rosnąca banda urzędników wytwarza dzień w dzień kolejne setki kretyńskich ustaw – źle mi się robi.

A te śliczne maluchy są ofiarą innej kretyńskiej ustawy - zakazu rozmnażania i sprzedaży psów bez rodowodu.
I skoro tak,  zostaną (za zgodą Właściciela) - wprowadzone do Jaj Be jako kameralny nonet karelski na niedźwiedzie. Tapir padnie z zachwytu. Już nie mówiąc o bezjedynkówkach, które adoptują je na pewno.










Zresztą -  żeby nie było - my też jestesmy  ofiarami.   I to całego stosu ustaw. Tylko nas już nikt nie adoptuje.


autor: sigma

  • Tadzinek jest zdecydowanym wrogiem psów, a poszło to tak.
    Kiedy zbliżał się do glinianki, gdzie koledzy byli zajęci rzucaniem Rolfowi patyków do wody. Rolf to była czarna bestia niewiadomego pochodzenia, która latem kręciła się w pobliżu glinianek, bo to i z dzieciakami można było pobawić się w aportowanie, a nawet spałaszować kanapkę, co to zapobiegliwe matki wtryniały dzieciakom w kieszeń. Tyle patyków lądowało w wodzie na raz, że zdezorientowany Rolf postanowił znaleźć sobie inną zabawę. Właśnie do glinianki zbliżał się Tadzinek, więc Rolf radośnie szczekając rzucił się w kierunku chłopaka dużymi susami.
    Tadzinek oczami wyobraźni widział już, jak Rolf chce mu skoczyć do gardła i w jego ochronie wykonał w tył zwrot. Rolf skacząc z rozpędu na plecy Tadzinka obalił go w trawę. Tadzinek nie zdążył zmówić ani kawałka Zdrowaśki i tylko czekał na zatopienie kłów w szyi. Trwało to chwilę, aż Tadzinek poczuł na szyi coś mokrego, ciepłego i dość szorstkiego. To Rolf dobrał się do szyi Tadzinka.
    Od tamtego czasu Tadzinek ma objawy kliniczne psiosy nervosy, szczególnie wtedy, gdy pies jest większy od ratlerka.
  • @tadman 21:19:03
    Opanuj psiosę nervosę, bo trza nadać maleństwom imiona!
    Rzucam pierwszy pomysł! Jako nonet kameralny mogłyby się zwać: Skrzypka, Viola, Waltornia, Perkusja, Wiolonczela, Klarnet, Fagot, Puzon i Kontrabas.
  • @sigma 21:24:17

@sigma 21:24:17
Cudne maluchy!!! Nieee, no coś Ty! Karelski pies niedźwiedzi jako Perkusja, z przeproszeniem? Znałam jednego, zwał się Fin i to było imię adekwatne. One muszą mieć imiona trącające Północą.
  • @KOSSOBOR 21:36:04
    Skald , Thor, Odyn, Sigvald, Harald.
  • @KOSSOBOR 21:36:04
    No dobrze, niech będzie. Na terenie Karelii leżą dwa największe jeziora Europy – Onega i Ładoga. Poza nimi do największych jezior Karelii zalicza się Kieret, Kujto, Leksoziero, Niuk, Ondoziero, Piaoziero, Siegoziero, Suojarwi, Topoziero, Wodłoziero i Wygoziero oraz 66 tysięcy innych, drobniejszych jezior.
    No to kolejny komplet imion: Onega i Ładoga, Kieret, Kujto, Niuk, Leks i może kilka większych rzek: Kiem, Wodła i Suna.
  • @sigma
    Czy wiesz ile jest chłopców i ile dziewczynek? Rodzeństwo Simby i Simba miały robocze imiona w kolejności narodzin. Poniedziałek - Simba, Wtorek , Środa, Sobota- Diana i ostatni Czwartek pechowiec. Nie tylko urodził się w zamartwicy ale spadł ze sporej wysokości. To była upiorna banda. Pierwszej nocy ( naprawdę) opuściły pudło od tapczana przyznane im na legowisko i ku rozpaczy matki rozpełzły się po całym mieszkaniu. Biegała lamentując , a ja zbierałam maluchy po podłodze. Co noc tak łaziły. Gdy były starsze żyły z wyboru pod szafami , wybiegały tylko do miski warcząc i gryząc się. Dopadały nieszczęsną matkę i wisiały jej na cycku ssąc i gryząc gdy czasem nieśmiało usiłowała się oddalić. Oprócz tego ich najlepszą zabawą była nocna gonitwa po całym mieszkaniu. Śpiącym przebiegały na ogół po głowie. Wszyscy zatem spali na brzuchu. Wreszcie zostały szczęśliwie pooddawane i został Simba z matką. Bardzo szybko ją zdominował. Nie śmiała przy nim wejść do swego pokoju bez pozwolenia. Wszelkie zabiegi wychowawcze nie dawały rezultatu. Natomiast na łódce był wspaniały. Umiał nawet balastować.

    • @sigma 21:24:17
      Po kilku nerwowych telefonach pomiędzy twierdzą a zameczkiem, Mme i Hrabina długo grzebały w szafach, a następnie równie długo robiły mejkap w łazienkach.
      Gdy w końcu Gloria pojawiła się w hallu zameczku - Woyciechowa chwyciła za siekierę, co to ją miała dyskretnie schowaną za drzwiami i już chciała pędzić na milicję, gdy rozpoznała w końcu Hrabinę.
      - Że też państwa takie niewczesne żarty się trzymają! - pokręciła głową. - To ten jakiś Halołin, czy co?
      - Nie, dhoga Woyciechowo, to poważna sphawa. Muszę pilnie jechać do Mme Silvanne.

      Gdy Gloria zadzwoniła do twierdzy, Mme na jej widok wyciągnęła podręczny miotacz ognia, natomiast Hrabina na widok Mme wyciągnęła browning.
      Jednak, dzięki Bogu, szybko rozpoznały się po błękitnych oczętach.
      Poćwiczyły jeszcze stosowny, menelsko - bandycki krok a la prime minister, naciągnęły kaptury i zagwizdały na już odpowiednio przygotowane przez Mme Bebe i Bajbusa.
      Psy wyglądały straszliwie! Poza wampirzymi zębami /ze sklepu z Halołinem/, miały mordy utytłane w keczupie, co - swoją drogą - bardzo lubiły. Na ich szyjach lśniły ogromne kolczatki sado - maso, kolcami na zewnątrz, naturalnie.
      Gdy obie damy, wraz z wolno biegającymi psami wyszły na dzielnię - dzielnia zamarła... Jakiś dziadeczek kurcgalopem wpadł do klatki schodowej i zaryglował drzwi, usiłując opanować gwałtowne bicie serca.
      Obie damy, wraz z psami z wolna, acz nonszalancko skierowały się ku lasowi i Diabelskiej...
    • @Iza 21:53:11
      Tak na oko (jak wiadomo, na oko umarł jeden stolarz) jest pięć suczek i cztery pieski. Ale głowy nie dam. Może Karluum wpadnie i nas oświeci bardziej miarodajnie.

      Łomatko! Malamuty to są rasy prymitywne i piekielne - biedna mamusia labradorzyca. Nasza goldenica Balunia by zwariowała. Jej szczeniaki zachowwały się wzorowo i słodko - no i przynajmniej póki nie przejrzały - nigdzie się nie rozłaziły. Szczególnie że siedziały w kojcu zbudowanym na środku pokoju;) I co najważniejsze - w nocy spały!
    • @Ptasznik z Trotylu 21:47:31
      Bardzo dobrze, ale za mało. Musi być dziewięć.
    • @Ptasznik z Trotylu 21:47:31
      I Krystyna, córka Lavransa ;) oraz Król Grot.
      Ale te imiona rzeczywiście pasują.
    • @Iza 21:53:11
      Kochamy nasze zwierzaczki, kochamy...

      Kizia Luiza zwaliła zabytkową karafę, co to Niemców i bolszewików zdołała przetrwać...

      Kochamy nasze............... ;)))
    • Od tego polowania na niedźwiedzie
      upodobniły się do obiektu polowania. Mam nadzieję, że nie poszło im w masę, bo Tadzinek przygniecion zakończyłby żywot nad glinianką.

      Z pyska fajnie im patrzy.
    • @KOSSOBOR 21:59:33
      Jako pierwszy napatoczył im się wyjątkowo rozbestwiony gówniarz na quadzie. Toteż skotłowały go z pełną satysfakcją, przy okazji demolując pojazd. Psy zostawiły na wrednym typku sporo mejkapu, więc Mme wyciągnęła keczup i uzupełniła psi makijaż.
      Rozchybotanym, knajackim krokiem udały się dalej ćwicząc ohydny rechot. Nie bardzo im to wychodziło i zwabiony damskimi głosami z krzaków wynurzył się pełen nadziei ekshibicjonista. Jednak nie zdążył ujawnić swego zboczenia, bo psy runęły na niego warcząc, co zwróciło uwagę pań, które bez namysłu przystąpiły do akcji. Skopanie zwyrodnialca i puszczenie go w dalszą drogę bez płaszczyka sprawiło im sporo satysfakcji.
    • @KOSSOBOR 22:13:54
      Te chaljery chyba się dzisiaj umówiły. Własnie Szisza zwaliła mi z parapetu orchideę.
    • @sigma 22:03:05
      To dodaj tych kilka jezior o żeńskim brzmieniu. Ale nie za rosyjskim.
    • @sigma 22:16:41
      Kooochamy nasze zwierzaczki.................
    • @ All
      A gdzie, qrna, gwiazdki od Szanpaństwa? A?
    • @sigma 22:15:18
      Na widok majaczącej pod Diabelską Straży Miejskiej, obie damy wyciągnęły z dresów po flaszce wina Wino i dość ostentacyjnie, przyznajmy, zrobiły tulipany na najbliższym kamieniu.
    • @sigma
      Którego wybrałabyś? Ten drugi to będzie niezły bandzior, a ostatni cwaniak.
    • @tadman 22:14:49
      Tadziu, to są średniej wielkości psy. Dość pierwotna rasa.
    • @KOSSOBOR 22:27:01
      Smrodek sikacza zakonserwowanego siarką w ilości jeden do jeden rozpełzł się po lesie i prawie zadławił Glorię i Mme Silvanne, już nie mówiąc o psach, - ale czego się nie robi dla dobra ludzkości. Mimowolnie się zatoczyły, co na przedstawicielach prawa i porządku wywarło jak najgorsze wrażenie.
      Toteż Straż Miejska poczuła nieodparty przymus bezzwłocznego udania się w odwrotnym kierunku niż para ohydnych moczymordów.
    • @Iza 22:30:21
      Pierwszego. Jest cudny.
    • @sigma 22:35:27
      Albo przedostatniego. Taki bystrzak.
    • Moje propozycje imion
      Kiża, Aunus, Uchta, Lapen, Ranta, Borg, Suna, Wyg, Niuk, Kantel. Ostatnia nazwa to instrument karelski. Tak na szybko chciałam dać coś karelskiego. Niektóre z nich to część wyrazu, bo cały był za długi.

      Te psy są słodkie i dzielne. Poniżej filmik z tymi psiami z YouTube oraz link do oryginału w dobrej jakości.



      http://animal.discovery.com/tv-shows/dogs-101/videos/karelian-bear-dog.htm
    • @sigma
      A ja drugiego. Chyba mam skłonność do niedobrych chłopców.
    • @Leoparda
      Nasze maleństwa mają mniej białego niż te z filmu. Ciekawe czy zamiast szczekać będą wyły. Jak Simba i wszystkie prymitywne rasy lub ich mieszańce.
    • Koty Glorii i Mme
      były oburzone takim niespotykanym zauroczeniem jakimiś ustawicznie lejącymi wszędzie psiakami. Początkowo owo zauroczenie, by nie powiedzieć histerię, przyjmowały spokojnie, ale po pewnym czasie wkurzyły się i przypomniały o swojej obecności traktując stosownie tu orchideę a tam karafkę. Niech wiedzą kobity, że koty górą są i basta.
    • @Iza 22:49:32
      To wycie jest dla mnie niespodzianką. Nie znam się dobrze na psach, choć go mam.
    • @Autor
      Generalnie u nas w kraju produkcja głupich przepisów jest plagą.
      Szkoda, że nie potrafią posły-osły z równą łatwością pisać dobrych i bardzo dobrych ustaw.
      Na ale nic dziwnego, że tak się dzieje, bo do mądrego rządzenia trzeba wysilić mózgownicę, a to niestety sprawia większości niesamowitą trudność:))))

      Pozdrawiam.
    • @Iza 22:47:32
      Chciałabym zobaczyć jego portret, jak dorośnie - to dopiero będzie bandzior, skoro już teraz potrafi przybrać taki wyraz twarzy;)
    • @leoparda 22:38:37
      No, proszę. Tylko 300 karelskich psów niedźwiedzich w USA! W Polsce też to rzadkość. Te 5 stów, które winszuje sobie za szczeniaka właściciel jako zwrot kosztów własnych - to naprawdę super okazja.
    • @leoparda 23:16:49
      Te psy wymagają mocnej, stanowczej ręki.
      Znajomi kiedyś, kiedyś mieli tego Fina, którego wspominałam. Pan domu był polującym i usiłował przekabacić psa na niedźwiedzie na... kaczki i sarny. Nic z tego nie wyszło, mimo treningu i zwłok dzikiego kaczora wielokrotnego użytku, przetrzymywanych ku zgrozie małżonki w lodówce. Fin wolał żywe koty okoliczne i to dość skutecznie.

      Natomiast kiedyś, gdy znajomi byli na spacerze z Finem, jakaś entuzjastka wpadła w zachwyt: jaki śliczny!, jakie ma łatki!, jakie ma uszki !, jaki ma ogonek! /ogony mają zakręcone, na jednym boku/ - ze świecą takiego pięknego kundelka szukać!!! Kama i Marek byli naprawdę załamani!!! :)

      Fin nie znał pojęcia moresu. Do czasu, gdy wyjechał na wakacje wraz z Funiem, moim dogiem, pod namioty, nad jezioro. Efekt był taki, że Funio mieszkał w naszym namiocie, naturalnie /bał się żab/, a Fin musiał spać na zewnątrz. To również wpędziło moich znajomych w depresję.
      Zwierzaki.........................