środa, 30 marca 2016

Najwyższa pora na ideologię


 
Może prezes Jarosław Kaczyński i jego bliskie otoczenie projekt ideologii mają, lecz jak dotychczas nie jest ona jasno i dobitnie wyartykułowana. To niedobrze.

Minione osiem lat chyba przekonało wszystkich rozsądnych ludzi, że poważnym, demokratycznym krajem nie da się rządzić bez ideologii.
Gdy brak tego spoiwa, to się tylko egzystuje; nie rządzi lecz zarządza, a obywatele tracą zainteresowanie państwem, nie mając wyraźnego celu, do którego podąża się poprzez rozwój.
Część, najzdrowsza, pragnąca tego osobistego rozwoju, wyjechała za granicę, by tam poszukiwać swojego szczęścia.
A część najgorsza, na szczęście nieliczna, ta, o której Kaczyński powiedział, że śpiewają – "Ojczyznę dojną racz nam dać Panie", pozostała, bo gdzie znajdzie lepsze bagno.

Lata rządu Tuska, niestety, aż osiem, lata bezideologicznego sprawowania władzy, durnych haseł, jak "róbmy mosty, a nie politykę", albo – "wolę politykę, która gwarantuje ciepłą wodę w kranie [...] niż narzucać wielkie cele", potwornie zdeprawowały naród. Polacy, w swojej masie raczej biedni, mieli się według ekipy Tuska, cieszyć drobnymi przyjemnościami, tymi przysłowiowymi koralikami i perkalem.
Czy tak można zbudować silne, solidne państwo? Nigdy! Lecz komu jest potrzebne państwo suwerenne, mocne i stanowcze? Na pewno nie tuskowej ferajnie, bo ich mocodawcy, do wyboru, do koloru: Berlin, Moskwa, Bruksela, czy Tel-Aviv, chcieli właśnie Polski takiej – rozmytej, rozmemłanej, gnuśnej, biernej i dziadowskiej. Sami rządzący to określili: - "państwo teoretyczne".

Kto wie, ile jeszcze lat byłoby potrzeba, by ekipa: Tusk, Komorowski, Kopacz, Schetyna, ze wspomaganiem lokai z PSLu, kompletnie rozwali Polskę, czyniąc ją li tylko dostarczycielem taniej siły roboczej i równie tanich surowców.
Może ktoś dzisiaj zaprzeczy, że to nieprawda, że PO i PSL wcale nie chcieli ruiny kraju. Taki ktoś musi być ślepy i głuchy, albo, po prostu bezdennie głupi.

Na szczęście ci ludzie w końcu utracili władzę. Naród, dotychczas śpiący niedźwiedź, zaledwie zamruczał przez sen, co wystarczyło by obalić tą pseudo-władzę od dojnej ojczyzny. I to podwójnie: w wyborach prezydenckich  obalono pośmiewisko świata Komorowskiego, a potem zmieciono platformę i ludowców.

Teraz przed Prawem i Sprawiedliwością stoi najważniejsze zadanie – musi ten oszołamiany przez długie lata naród wybudzić do końca, tak by wszyscy odzyskali wigor i aktywność i z radością (tak, tak – radością) i nadzieją wzięli się za Poskę.

A do tego właśnie potrzebna jest atrakcyjna ideologia.

Ideologia, to wbrew pozorom, nie nauka o ideach. Współcześnie ideologia to wspólnota światopoglądów i wspólne dążenie do określonego interesu, w naszym przypadku – narodowego.
Musimy wszyscy, dokładnie, jak najwięcej Polaków, mieć wyraźny obraz i w miarę uporządkowane poglądy – jak podaje Wikipedia – "Mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata. Społeczną funkcją ideologii jest artykulacja celów aktywności i dopuszczalnych sposobów ich osiągania oraz motywacja ich zasadności względami uznawanymi za wyższe niż jednostkowy interes (wizja rzeczywistości + system wartości + dyrektywy praktycznego działania)."

PIS musi wszystkim taką ideologię głośno i wyraźnie zaprezentować.
I musi to być ideologia, jakiej naród oczekuje i zaakceptuje.
Wiem, że Prawo i Sprawiedliwość taką ideologię posiada i kieruje się nią w działaniu. Lecz istnieje tu stary grzech tego ugrupowania – niedostatki komunikacji. Pora już najwyższa, żeby mówić już nie tylko o ustawie 500+, lekach dla emerytów, planie Morawieckiego i reaktywacji polskich stoczni, lecz także, a może przede wszystkim, o kompleksowej wizji naszego państwa i o miejscu obywateli w nim.
Wiem także, że ta ideologia będzie zaakceptowana przez przeważającą większość.
Nie jestem partyjnym, a do pisowskich przywódców nie mam dostępu. I nie wiem, co im w głowach siedzi. Wnioskować tylko mogę na podstawie tego, czego dokonali i dokonują.
Natomiast, załóżmy, gdybym to ja był, gdzieś tam blisko Kaczyńskiego, to przekonywałbym go, że niezbędnym, jeżeli chce się zbudować nową, solidną Polskę, jest rzucenie hasła i ciągle jego powtarzanie:

Celem nadrzędnym Polskich władz na każdym poziomie jest budowanie realnego dobrobytu i bezpieczeństwa obywateli.

To jest właśnie ta ideologia – punkt docelowy wszystkich działań.
Z kolei działania i praca władz musi być spójna i jasna dla każdego, tak, by bez zastrzeżeń było widoczne, że władza robi coś dla wszystkich, a nie dla siebie.
Przywołajmy raz jeszcze Wikipedię.
Cechy ideologii to m.in.:
  • uporządkowany obraz świata istniejącego i pożądanego w przyszłości;
  • duży stopień ogólności celów i sposobów działania;
  • składa się z sądów prawdziwych;
  • w mniejszym lub większym stopniu upiększa zakładany cel;
  • najczęściej uzasadnia całokształt działań politycznych i określa cele, które mają zakończyć pewien etap działań, np. zdobycie władzy, i dalej je rozwijać;
  • występują w niej ogólne sądy wartościujące które określają wartości przyjmowane w ramach danej ideologii za punkt wyjścia oceny zjawisk społecznych.

Jak podałem, celem nadrzędnym potrzebnej ideologii ma być dobrobyt i bezpieczeństwo obywateli. I to w stopniu maksymalnym i uczciwym.
Żadne tam ersatze i namiastki, typu grill i piwo dla każdego, ciepła woda w kranie, stukany Golf z niemieckiego szrotu, nie mogą być nawet celem etapu.
Obywatel musi mieć w dochodzeniu do swojego, subiektywnie pojętego dobrobytu, zapewnioną szansę realizowania swoich ambicji poprzez uczciwy wysiłek, pracę, czy inne działanie, wiedząc, że w państwie nie ma wroga tylko sprzymierzeńca i nie będą mu stawiane różne sztuczne bariery, czy szklane sufity.

"Państwo jest bogate bogactwem swoichobywateli." powiedział trzysta lat temu szkocki myśliciel i filzof, autor, między innmi "Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów". (1776), Adam Smith.
To zdanie było ważne wtedy, jest ważne dzisiaj i będzie ważne na wieki.
Komunizm przez pięćdziesiąt lat dosyć skutecznie obrzydzał Polakom pojęcie bogactwa. Od czasu kułaków po wojnie, po badylarzy i firmy polonijne w latach osiemdziesiątych. I takie działania niestety doprowadziły do tego, że jesteśmy społeczeństwem biednym. Przeciętny Grek, obywatel kraju stojącego nad przepaścią, jest pięć razy bardziej bogaty niż przeciętny Polak. A Szwajcar jest aż dwanaście razy bogatszy.

Każdy Polak w swoim dążeniu do dobrobytu musi zacząć się bogacić.
Bieda i nędza powinny być usunięte z Polski.

Trzeba przywrócić prawdziwe rozumienie bogactwa – ma być synonimem wysiłku, pracowitości i mądrości, a nie przekrętu, kombinowania, układów i złodziejstwa.
Ci, co do bogactwa bedą dążyć nieuczciwą i ogólnie nieakceptowaną drogą powinni być wykluczani ze wspólnoty.

Bogaty, na miarę swojego pojmowania dobrobytu i wolności, oraz w oparciu o swój wysiłek i zdolności, powinien być obywatel, każdy obywatel, a nie banki, instytucje, ZUSy i towarzystwa ubezpieczeniowe. Należy też ukrócić rolę wszelakiego rodzaju pośredników, często ustawowych, którzy nic nie wnoszą do dochodu narodowego, tylko żerują na obywatelach i państwie. Jak dzisiaj modne i intratne są różnego rodzaju agencje i fundacje...

Jak już napomknąłem, dobrobyt będzie nic nie warty, jeżeli państwo nie zagwaranuje wszystkim obywatelom należytej wolności.
Całego szeregu różnorakich wolności, tak niezbędnych w prawdziwej demokracji, którą na razie znamy tylko teoretycznie.
Taką wolnością jest też twierdzenie, że wszyscy są równi wobec prawa panie Rzepliński.

A jak jest z bezpieczeństwem obywateli?
Wiadomo – to bezpieczeństwo osobiste i bezpieczne państwo, w którym się żyje.
Żadana, bezwzględnie żadna instytucja państwa nie może stanowić zagrożenia dla uczciwego i prawego obywatela. Ani policja, wymiar sprawiedliwości, kontrole skarbowe, czy różnoracy inspektorzy lub inspektorki, na przykład z pomocy społecznej (słynne odbieranie dzieci.
Nowa ideologia musi zdecydowanie oświadczyć, że państwo przestaje być państwem opresyjnym.
Dobrostan to także dobre samopoczucie i przekonanie, że żaden urzędnik, czy urząd nie jest wrogiem obywatela. Państwo, banki, towarzystwa ubezpieczające i inne instytucje NIGDY nie będą obywatela usiłowały okraść i oszukać obywatela.
Bezpieczeństwo to również służba zdrowia. To, co mamy dzisiaj, a główny cel tego stanu wyłożyła słynna posłanka Sawicka, to parodia systemu opieki zdrowotnej. Tylko chore umysły speców od dojenia państwa wymyśliły, że szpitale, kliniki, ośrodki zdrowia mają być instytucjami dochodowymi, dającymi zyski. To chamskie złodziejstwo, łamanie konstytucji i bezczelna kradzież zusowskiej składki zdrowotnej.
To dzisiaj jest chore i to trzeba jak najszybciej naprawić.
I wreszcie bezpieczeństwo jako zdolność obrony państwa przed zagrożeniem zewnętrznym. Wiemy, niestety, że taką zdolność mamy tylko teoretycznie. Wojsko przeżarte jest korupcją i praktycznie w stanie rozkładu.
Nie musimy mieć bomby atomowej, by czuć się bezpiecznie. A sojuszom, co wykazały smutne momenty naszej historii, zbytnio bym nie ufał.
Musimy mieć własną, nowoczesną i świetnie uzbrojoną armię i niezawodne siły bezpieczeństwa, oraz młodych obywateli kształconych należycie w wojennym rzemiośle, by ewentualnym agresorom dać należyty odpór.

Kto chciałby na nas napadać? Nie ma obawy w tym temacie. Państw zbójeckich, jawnych i ukrytych jest bezliku.
Tutaj dochodzimy do polityki zagranicznej, co również ideologia powinna wyraźnie artkułować. Zresztą było to już wielokrotnie wypowiedziane przez Dudę, Szydło, Kaczyńskiego, czy Waszczykowskiego.
Państwo polskie stara się utrzymywać przyjazne stosunki z innymi państwami na zasadzie partnerstwa i wzajemnego poszanowania.

Tego przez ostatnie osiem lat nie było. Czy to w sprawie Tragedii Smoleńskiej, czy wystąpienie byłego ministra MSZ Sikorskiego w Berlinie, wskazywały na stosunki podległe wobec Berlina i Moskwy, a nie równorzędne, partnerskie.
Tymczasem zawsze w relacjach międzynarodowych na pierwszym miejscu powinien być interes Polski.

Takie postawienie priorytetów prowadzi do smutnego wniosku – Unia Europejska w obecnej formie nie może dalej istnieć. Przedkładanie interesów UE ponad interesy narodowe, w ramach jakoś durnie pojmowanej solidarności, jest nie do przyjęcia.
Mówiąc trywialnie – UE powinna sie odczepić od suwerennej polityki pojedynczego państwa. Niech zajmuje się wyłącznie wzajemnymi relacjami pomiedzy członkami unii, ułatwieniami w poruszaniu się ludności (Schengen), unią celną, relacjami ekonomicznymi i międzynarodowym arbitrażem.
Zajmowanie się kształtem wewnętrznych spraw państw członkowskich, nawet do takich absurdów, jak zwalczanie kornika w Puszczy Białowieskiej, co sobie Bruksela uzurpuje jest nie do przyjęcia. To nie może mieć miejsca i nowa Polska nie może się na to zgodzić. Granice suwerenności powinny być zdecydowanie określone przez państwo członkowskie, a nie biurokratyczną, brukselską czapę.

Na koniec, chciałbym jeszcze raz podkreślić, że w chwili obecnej najważniejsza jest głośna i powszechna artykulacja ideologii. Niech PIS zatrudni najlepsze na świecie agencje PR, a te niech przeprowadzą należytą kampanię reklamową promującą właściwą ideologię PISu.
Spójną, uczciwą i przemawiającą do wyobraźni. To nie mogą być tylko poszczególne fragmenty i doraźne cele etapu.
Ideologia musi umocnić każdego Polaka i jasno określić jego miejsce w strukturze państwa. Czy to rodzina, lub emeryt, albo student. Każdy musi wiedzieć, co do niego należy, czego może się spodziewać i jakie na nim spoczywają obowiązki.
Wielu przywódców mających dalekosiężny plan, przywódców tworzących jakąś ideologię, pisało książki, czy inne publikacje, opisujące i wyjaśniające, cele, drogę do nich i zamierzenia.
Panie prezesie Kaczyński! Czekamy na pański Manifest!

Postscriptum

W chwili obecnej to nasi przeciwnicy, przeciwnicy legalnej władzy, przeciwnicy dobrych zmian i przeciwnicy PISu mają przewagę medialną.
Przy pomocy czystych kłamstw (jak niedoszłe spotkanie Duda – Obama), półprawd i wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, atakują bezwzględnie, manipulując opinią publiczną w kraju i za granicą. Użyją wszystkiego, co im się przyda. Czyli każdego świństwa, potwarzy i oszustwa.
Prezydent i nowy rząd przez cały okres swego działania nie zrobili nic dobrego. Wszystko jest źle. Dalsza działalność rządów PISu doprowadzi Polskę do przepaści.
Taka na dzisiaj jest ideologia opozycji. Ideologia, która mocno wybrzmiewa, po przewaga medialna jest ciągle po ich stronie.
Czy zjednoczona prawica, jak mówią młodzi, może dalej olewać ten propagandowy atak? Nie może. Musi przejść do ofensywy na tym froncie walki o umysły.

.

wtorek, 22 marca 2016

Amber Gold – zagraj w gdańską ruletkę


 

Znawcy tematu dzisiaj, a profesjonalni historycy dziejów najnowszych w przyszłości, pewnie przyznają mi rację, że szeroko pojęty Gdańsk, czyli Trójmiasto z przystawkami od Tczewa do Wejherowa i po Kartuzy, to nasze polskie, domorosłe Chicago lat dwudziestych ub. wieku.
O wyleganiu się pierwszej, polskiej mafii, gdańskim tyglu, gdzie miejscowa, cinkciarska gangsterka sterowana ściśle przez ubeckie i wojskowe służby, powiązana z nowymi politykierami z których urosła niesławna KLD a potem PO i młodymi wilkami biznesu, jak również starymi wyjadaczami palestry, skorumpowanymi do cna, bratały się i podziwiały wzajemnie, świadcząc sobie grzeczności i usługi.. Nawet nasz kościół z biskupami mieszał się w tym tyglu...

Pisałem, gwoli przypomnienia, między innymi tutaj [http://niepoprawni.pl/blog/7787/przemytnicy-i-cinkciarze ] tutaj [http://niepoprawni.pl/blog/7787/mafia-powstala-w-trojmiescie-tak-jak-obecny-rzad ], gdzie opisałem śmierć pierwszego mafijnego bossa, ojca założyciela polskiej camorry, Nikodema Skotarczaka, powszechnie znanego jako Nikoś. Ten uśmiechnięty, elegancki i kulturalny, mimo braku wykształcenia, gangster zatracił się i zapomniał, że ponad cała polską przestępczością stoją, jak zawsze, ruskie, łyse niedźwiedzie. Z KGB i GRU na czele. I nie robił na nich wrażenia honorowy medal Gdańska przyznany przez władze. Po prostu strzelili mu w łeb, gdy wszedł im w paradę.
Dokładnie, jak teraz, w aferze Amber Gold, której proces rozpoczął się w pierwszy dzień wiosny, 21 marca 2016 (po czterech latach śledztwa, gdzie sam akt oskarżenia liczy 9000 kart). A wszyscy dziwnie milczą i zbaczają z tematu. Czyżby ruscy zabójcy Nikosia nadal byli aktywni?

To nie historyczny, a obecnie siermiężny i raczej robotniczy Gdańsk był stolicą mafii i brudnych interesów, a nowoczesna, marynarska Gdynia.
A ja, od lat sześćdziesiątych, praktycznie od kiedy przestałem być naiwnym chłopakiem, ocierałem się, wówczas nieświadomie, o tą zorganizowaną, rodzącą się gangsterkę. Znajomość takich facetów, jak Migdał, Anioł, Kajtek, czy Śruba pozwalała spokojniej żyć i dawała pewne poczucie bezpieczeństwa.
Dodam jeszcze, że moim orłowskim sąsiadem była Mariusz (obecnie Marius) Olech, onegdaj taki sobie pętak, a obecnie milioner od podejrzanych interesów, o którym dalej też będzie mowa [ http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/Wydarzenia/czlowiek-z-trojmiasta,30... ].
A jak już zostałem marynarzem, to życie i egzystencja były by niemożliwe bez pomocy cinkciarzy, którzy wymieniali nasze skromne złotówki na walutę: marki, franki, czy dolary i odwrotnie. I nie wiedział człowiek wówczas, że te chłopaki spod Pewexu, kina Warszawa i Baltony, były ścisle nadzorowani przez specjalny wydział służby bezpieczeństwa.
No i piękny Hamburg... Ulubiony port "na zachodzie" polskich marynarzy. Tu robiło się zakupy do domu, ale także kupowało się jeansy, czy cyfrowe zegarki, by dorobić do opłakanie skromnej, marynarskiej pensji.
A kupowało się ten marynarski chłam u tak zwanych "żydów", co jak się później okaże, było zagraniczną centralą polskich służb i co wyszło na jaw przy akcji "Żelazo", kariery Nikosia, czy powiązań Mariusza Olecha i organizacji amberowskich linii lotniczych OLT.

Teraz, po kilkudziesięciu latach, mogę sobie wreszcie to wszystko poukładać, powiązać koniec z końcem i spojrzeć nieco inaczej na ludzi o których się otarłem: dzisiaj już świętej pamięci Szwarcenegera i Nikosia, czy rodziny Olechów. Oraz na tych, których jeszcze dzisiaj nie wymienię, bo ciągle mają się świetnie. I ciągle są groźni.

Jako mała migawka z przeszłości, wspomnę, że pogrzeb zastrzelonego gangstera "Nikosia", Nikodema Skotarczaka koncelebrował gdański arcybiskup Gocłowski.

Dlaczego tutaj, przy aferze Amber Gold wspominam tamte czasy?
Bo pragnę uświadomić, że występuje tu proces ciągły. Działalność ubecji i cinkciarze już w latach sześćdziesiątych; tworzenie mafii w latach osiemdziesiątych; transformacja obfitująca wysypem szemranych "przedsiębiorców"; gdański desant polityczny z niesławną KLD na czele i obecnie warowny bunkier Platformy Obywatelskiej, stanowią spójny, historyczny proces, który do dzisiaj nie daje się złamać.

Gdy patrzymy na początki gangsterskiej kariery Nikosia i innych, to przewija się postać tajemniczego szefa, który na wszystkim trzyma łapę, o wszystkim decyduje i w półświatku (i nie tylko), cieszy się powszechnym szacunkiem. Wiadomo na pewno, że jest to prawnik. Raz nazywany mecenasem, czy adwokatem, ale też słyszało się: - pan sędzia.
Ta postać do dzisiaj nie została ujawniona. Jest wyraźnie kryta. Powiedzmy sobie - taki lokalny delegat, znacznie wyżej postawionych ważnych ludzi.

To tak, a propos, ciekawostka naszych czasów: - istnieje Antoni Macierewicz, Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński, a ze sfer pozarządowych – Cezary Gmyz, Witold Gadowski, czy Anita Gargas, ludzie, których cenię, a nawet podziwiam, a mimo tego bardzo wielu informacji nie ujawnia się publicznie.
Przy aferze Amber Gold, tej części, która była klasyczną piramidą finansową, nie ujawnia się tożsamości, powiedzmy, pierwszych pięćdziesięciu klientów będących na szczycie tej piramidy i wiemy, że jak zawsze, to oni są beneficjentami tej oszukańczej struktury. No i gdzie jest te pozyskane od 18 tysięcy klientów 850 milionów złotych?

Zaraz mi tutaj lokalni patrioci wyskoczą z uwagą, że oni też u siebie mieli mafijne układy. To prawda. Był (i jest?) układ warszawski z nietykalną zdobywczynią nieswoich kamienic HGW. Układ ślaski, albo węglowy, albo paliwowy, przez który zginęła spanikowana działaczka SLD Barbara Blida, za co idiotycznie oskarżono ministra Ziobro. Jest też układ wrocławski, ze ścierającymi się Schetyną, Protasiukiem i Dutkiewiczem.
No i szereg (chyba nie jeden...) układów krakowskich, gdzie właśnie  teraz zdurniała z nienawiści do prezydenta Dudy kobiecina, niejaka Katarzyna Kukieła, niewątpliwa osoba z mafijnego układu, lecz i także aktywistka KODu, chlapnęła jadowitym jęzorem na twitterze, a teraz boi się okropnie mafijnych towarzyszy, że za bełkotanie zostanie ukarana.
To prawda, takich lokalnych układów jest dużo. Ale zapewniam, tak bezczelnych i szkodliwych, jak mafia trójmiejska, ze swoją polityczną czapą (kryżą z ukraińska) chyba nie ma.

Powróćmy więc do Amber Gold...

Poważni ludzie, w Polsce, Rosji i na Ukrainie, uzyskali informację, ze kroi się poważny interes, bo platfusie, teoretyczne Państwo Polskie tak kombinowało, że za przyzwoite grosze będzie można przejąć narodowego przewoźnika lotniczego PLL LOT.
Tego fragmentu operacji pilnuje ukraiński magnat,  gangster i Żyd, Ihor Wałerijowicz Kołomojski, który już przejął część cywilnego lotnictwa na Ukrainie, a z pomocą orłowsko – hamburskiego biznesmena Mariusa Olecha, chciał przy pomocy dumpingowych linii OLT (nota bene, miejsca zatrudnienia młodego Michała Tuska) doprowadzić do przejęcia LOTu.

Jest też drugi, niezmiernie ważny powód, dla którego warto zainwestować i stworzyć piramidę finansową Amber Gold. To dosłownie tony trefnych ruskich kruszców – złota i platyny, czego poważni zachodni finansiści nie chcą dotykać, chocby w rękawiczkach. No, ale jakby to się dało wyprać w Amber Gold...
Czy tutaj sprawy pilnował może obywatel Izraela Rabinowicz? Acha... Kołomojski też jest obywatelem Izraela, jako, że posiada trzy paszporty.

Mimowolnie nasuwa się na myśl inny wielki przekręt, który miał miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, gdzie też Polska i Polacy byli ofiarą i gdzie występowało analogiczne trio: Rosja – Ukraina – Izrael.
To słynny oscylator Bagsika – afera Art-B. A panowie Bagsik i Gąsiorowski, to również żydowsko-ukraińsko-ruskie towarzystwo. No... może jeszcze niemiecko – szwajcarskie.

Czyżby zawsze w wypadku wielkich afer bylibyśmy rozgrywani, jak dzieci przez połączone siły KGB, GRU i Mossadu?
Oczywiście z zatrudnieniem miejscowych służb i politycznych ludzi do wynajęcia.

A więc reasumując: - głównym celem tego, co nam się objawiło, jako wierzchołek góry lodowej pod nazwą "afera Amber Gold", było przejęcie cywilnego ruchu lotniczego w Polsce i wypranie wielkiej ilości ruskiego złota i platyny.
A, że przy okazji narżnięto 18 tysięcy Polaków i zarobieno 300 milionów dolarów... Cóż... obywatele polscy sami sobie są winni, bo są chciwi i głupi. Proszę wybaczyć, ale w takich interesach nie ma sentymentów.

Wyszukano więc i wybrano parę rzezimieszków po wyrokach – "złotego chłopca", Marcina P. I jego kreatywną małżonkę. Żeby nie było żadnych wątpliwości – to autentyczne słupy, które za sowitą zapłatą miały dać twarz całej operacji. Powiedzmy – "trzy lata posiedzicie, a potem cały świat dla was za np. trzy miliony dolarów. Tylko nie zapominajcie – ani mru, mru, bo nikt na cmentarz przychodzić nie będzie".
Małżeństwu P. otwarto specjalny szlak, wykorzystując zaprzyjaźnione ważne osobistości z polityki, urzędów i służb. Gdzie zwykły obywatel załatwiałby coś przez rok, a może nawet i dwa, Marcin P. załatwiał w jeden dzień. Pilnowano, żeby nie było zbędnych pytań (P. był karany, co go na wstępie dyskwalifikowało),  nie żadano zbytecznych papierów, a prawni asystenci dbali o płynny przebieg operacji.
Jednocześnie rozpoczęto iście amerykańską operację marketingowo – reklamową. Lokalizacja firmy w Warszawie tuż przy Ministerstwie Finansów; tysiące wielkogabarytowych plakatów i banerów z udziałem zaprzyjaźnionych polityków. Prasa i telewizja, na czele z Gazetą Wyborczą, TVN i Polsatem zasypane reklamami, a ich dziennikarze piejący z zachwytu.
Jakże nie miał się dać złapać na haczyk zwykły Polak, jak widział ciągnącego za linę odrzutowca OLT, przez prezydenta Gdańska Adamowicza? I jak wiedział, że w tymże OLT premier Tusk zatrudnił swojego syna?
Przecież to pewne 16% zysku, a przy stolikach szeptano nawet o trzydziestu, czterdziestu procentach...

Ta właśnie Gazeta Wyborcza, jak się już sprawa wywaliła, rozpoczęła własne śledztwo. Nie dało się ukryć i zaprzeczyć, że małżeństwo P. to słupy i drobnica. Ogłosili wówczas dmąc w fanfary, że Amber Gold to dziecko słynnego w Trójmieście gangstera Tygrysa, znanego bursztyniarza; pana C., króla trójmiejskich hipermarketów oraz wspomnianego hamburskiego, szemranego biznesmena Mariusa Olecha.
A to klasyczna ściema, jak przy innych aferach. Pokaże się paru nadzianych kolesi, którzy wprawdzie nie są planktonem, jak małżeństwo P., ale też nie są rekinami, lecz co najwyżej leszczami. Taka taktyka informacyjna, stosowana w Polsce wielokrotnie, miała dawać opinii publicznej satysfakcję rozwikłania sprawy, jednocześnie chroniąc prawdziwych złoczyńców i ich wysoko-postawionych pomagierów.
Czy w aferze podsłuchowej takim właśnie leszczem nie jest biznesmen Falenta? A tu mieli być właśnie Tygrys, biznesmen C. i Olech.

Czy usłyszymy cokolwiek, w ramach toczącego się procesu sądowego o prawdziwych założeniach i celach projektu pod nazwą Amber Gold i linie OLT? Czy znowu politycy, tym razem PISu pozwolą przyschnąć sprawie, a brudy wyrzucić do spalarki. A sądy, nasze kochane posłuszne sądy zrobią to co zawsze trzeba?
Dziwię się tylko naszym niezależnym dziennikarzom. I Gmyz i Gadowski, oraz spora grupa innych, na sto procent wiedzą, jak było na prawdę.
Czy im też, jak małżeństwu P., ktoś naprawdę silny i niebezpeczny kazał się zamknąć i siedzieć cicho?
Bo...

.

czwartek, 17 marca 2016

Szok poznawczy i mentalne bariery



Niniejszym oświadczam, w szczególności tym, którzy jeszcze nie załapali i co postaram się wytłumaczyć poniżej, że dzisiaj, teraz w Polsce dzieje się coś    p o   r a z   p i e r w s z y.

A jak wiadomo, częstokroć zetknięcie się z czymś absolutnie nowym i nie mającym śladów doświadczeń w umysłach, powoduje głęboką frustrację, dyskomfort, a nierzadko poważne stany nerwicowe.


Naród przez długie dziesięciolecia był poddawany silnej indoktrynacji, prasowaniu mózgów i fałszowaniu podstawowych wartości cywilizacyjnych.
Niestety, najsłabsi padli, poddali się wychowawcom i nauczycielom i jak to zdefiniował Michaił Heller, a w Polsce upowszechnił ks. Józef Tischner, przeistoczyli się w poprawnego radzieckiego, ale też i polskiego – homo sovieticusa.
Czy ktoś się łudził, że natychmiast po upadku komuny i transformacji 1989 roku, ta liczna rzesza tych biednych ludzi zmieniła się i ponownie powróciła do pełnego, rozumnego człowieczeństwa?
Otóż, niestety nie. To ich głównie widzimy na zgromadzeniach KODu, to oni nie mogą oderwać się od GieWu i TVNu.

Warto tutaj przypomnieć Leszka Kołakowskiego, który w tym temacie pisał:
"Cechy wykształcone przez wieloletnie powtarzanie kolejnych wersji „Krótkiego kursu” doprowadziły do wykształcenia „nowego człowieka sowieckiego: ideologicznego schizofrenika, szczerego kłamcy, człowieka gotowego do nieustannych i dobrowolnych samookaleczeń umysłowych.” [Leszek Kołakowski: Główne nurty marksizmu. T. III]

Jak to wyszczególnił Piotr Wdowiak w "Homo postsovieticus lub Homo sovieticus po latach" najważniejsze cechy takiego człowieka to:

·  człowiek podporządkowany kolektywowi,
·  dla jego postawy charakterystyczna jest ucieczka od wolności i odpowiedzialności,
·  koniunkturalizm, oportunizm,
·  agresja wobec słabszych, uniżoność wobec silniejszych,
·  brak samodzielnego myślenia oraz działania,
·  oczekiwanie że „ktoś coś załatwi”,
·  zniewolony intelektualnie,
·  pozbawiony osobowości i godności,
·  całkowicie podporządkowany władzy,
·  izolacja od światowej kultury i ścisła cenzura informacji w mediach (a także wszechobecność propagandy),
·  brak respektowania wspólnej własności i skłonność do drobnych kradzieży w miejscu pracy, zarówno dla użytku osobistego jak i dla zysku, zgodnie ze słowami popularnej piosenki „Wszystko należy do kołchozu, wszystko należy do mnie” („Все вокруг колхозное, все вокруг мое”[6]) czy „jeden worek do ciężarówki, jeden worek sobie.


Czy patrząc na minione osiem lat rządów PO i PSL (a w głębszej perspektywie do roku 1945) nie widzimy wszechobecnych działań, ludzi od dołu do góry, od sołtysa do prezydenta, pokrywających się z tą tischnerowską definicją?

Ile ludzi o ugruntowanej mentalności homo sovieticus może jeszcze w Polsce być? Milion? Dwa miliony? A może już znacznie mniej, tylko aparat antyrządowej propagandy wyolbrzymia tą garstkę biednych ludzi. Trudno powiedzieć...
Ale są między nami. Niewątpliwie są. Każdy chyba z nas ma osobisty kontakt choćby nawet z jednym takim egzemplarzem. Ja, w każdym bądź razie, mam.

Jeszcze dokładnie rok temu, w lutym, marcu ci nieszczęśnicy mogli spać spokojnie. Nic nie zwiastowało klęski, tragedii i szoku. Dobry wujaszek Komorowski, kochany przez 80 procent narodu, jak niegdyś Józef Dobry Wujek Stalin czuwał nad nimi i nad Polską, dbając o ich charakterystyczne cechy radzieckiego człowieka wymienione powyżej. Spokój, ład i porządek. Czekoladowy orzeł i radość ze wspaniałych osiągnięć.
I nagle trrrrach! Wszystko się zawaliło. Czarny motłoch, tak zazwyczaj pogardzany przez homo sovieticusa (pogarda dlatego, że nie umie, albo nie chce kombinować) odważył się w głosowaniu wybrać kogoś innego! Andrzeja Dudę – tego Maliniaka z "Czterdziestolatka"! Szmacianą kukiełkę Kaczyńskiego!
Czy to nie straszne?!
A weźmy sobie samego Kaczyńskiego. Czy to nie kurdupel godny najgłębszej pogardy w świecie post sowieckim? Jak mi tłumaczy mój domorosły HS (homo sovieticus czyli leming), zaślepiony, bo piana wściekłości oblepia mu oczy, czy można poważać człowieka, który nie ma prawa jazdy? Więcej – nie ma kart kredytowych! Nie zna się na komputerach i smartfonach.
Dla HS to straszny obciach i dowód na psychiczne zaburzenia.
Nie może zaślepiony biedak pojąć, że może to właśnie atrybuty człowieka uczciwego, idealisty, dla którego dobra doczesne to sprawy nieistotne.
Mówi mi więc taki: - wszyscy kradną (patrz opis HS) i będą kraść. A kto tego nie robi jest albo chory, albo podejrzany.

Tak więc oto, w czerwcu ubiegłego roku, polski człowiek sowiecki, karmiony Michnikiem i Morozowskim, doznał traumatycznego szoku. Świat się wali, koniec błogostanu.
Ale to jeszcze nie koniec. Mimo gwałtownego przebierania całej tej menażerii post-sowieckiej nóżkami, mobilizacji europejskich lewaków i żydowskiego miliardera, październikowe wybory wygrał PIS !!!

Jeżeli dla normalnego człowieka, naukowo udowodnione, największą traumą jest śmierć bliskiej osoby, potem rozwód, dalej przeprowadzka, itd, to dla współczesnego, polskiego homo sovieticusa nie może być nic gorszego niż wygrana i władza PISu. To coś nie do pojęcia, coś, co trzeba zwalczać wszelkimi, mozliwymi siłami, jak AIDS, ebolę, czy nowego wirusa zika.


Mimo, że jestem cholerykiem, który nierzadko nie umie opanować języka i sypnąć grubym słowem, co często zarzucają mi ludzie przyjaźnie nastawieni, to jestem także pogodnym optymistą. I czym się szczycę najbardziej – mam bogatą wyobraźnię i lubię czasami fantazjować.
Uważam, że świat z gruntu rzeczy jest dobry, mimo tego całego zła, które nam się codziennie objawia. Uważam, żee zło powstaje z głupoty. Dlatego też jestem specjalnie uczulony na głupotę i ona rzeczywiście może wprowadzić mnie w nieopanowany szał. A szczególnie głupota i powiązany z nią cynizm.
Dlatego potrafię sobie wyobrazić i samego siebie przekonać, choć pewien margines pomyłki zawsze istnieje, że wreszcie mamy w Polsce władzę, która autentycznie chce dobrej zmiany i po raz pierwszy w powojennej historii będzie traktować obywateli podmiotowo. Traktować, jak należy, dążąc do powszechnego dobrobytu i starać się zwiększyć poczucie szczęścia (jesteśmy na 57 miejscu w tej klasyfikacji, bodajże tuż za Azerbejdżanem).
Mamy do czynienia z absolutnym novum, przewrotem niemalże kopernikańskim. Władza, prezydent, rząd i sejm, którzy chcą (i zrobią wszystko w tym celu) suwerennego państwa dobrobytu. Czegoś, czego od ponad stu lat nie mieliśmy i co wydawało się nie możliwe.

I tu dochodzimy właśnie do tych mentalnych barier, które mają zamocowane na stałe, ludzie z dzisiejszej opozycji, protestujący KODomici, niewolnicy wielkich korporacji i zidiocieli miłośnicy "Szkła kontaktowego". Czyli ci, co nigdy nie powiedzą – Bolek, lecz swobodnie będą wołać – Maliniak.
Po traumatycznym szoku poznawczym, kiedy najpierw w czerwcu, a potem w październiku 2015, świat, taki swojski, cieplutki i, jak sami mówią, ujutny, rozsypał się na kawałki, pozostawiając ich z przerażeniem i ogromnym poczuciem krzywdy.
A na dodatek pewien jestem, że każdy współczesny, polski człowiek sowiecki, ma silną blokadę mentalną, że dobre to już było, najpierw za komuny, a potem za Tuska i Komorowskiego i jakakolwiek zmiana może być tylko na gorsze.
A już zupełnie w najbardziej czarnym scenariuszu – zmiana przeprowadzana przez PIS, przez Kaczyńskiego, Dudę Macierewicza, Ziobrę i Kamińskiego.
Nie po to przez długie lata sowiecki i niemiecki aparat propagandy szczuł codziennie, sączył jad i nienawiść do środowisk narodowych i konserwatywno – katolickich, by sklejony super-glue szlaban umysłowy dopuścił do rewizji poglądów i do uwierzenia, że może być inaczej, a nawet lepiej.
Wszyscy przecież kradli i kombinowali, kradną i będą kraść. I nigdy nie będzie inaczej.
A sam Kaczyński ma tylko jednego pierdolca – władza! Im więcej, tym lepiej. I nic go poza tym nie obchodzi. Naród, obywatele? Wolne żarty.



Taki oto proszę państwa nienawistny monolog pada z ust mojego, domorosłego i klasycznego leminga, który nawet chyba nie zdaje sobie sprawy, że jest typowym homo sovieticus, tak, jak to widział ksiądz Tischner.
Przeżył on szok (homo, nie ksiądz) w ubiegłym roku, a mentalna blokada nie pozwala mu znaleźć racjonalnej drogi wyjścia.
Im bedzie lepiej dla Polski i Polaków, on będzie bardziej rozgoryczony, bo oznaczać to będzie, że cały jego dotychczasowy świat był fałszem. Że te pięćdziesiąt, czy sześćdziesiąt lat życia i wiara, chronologicznie, w Jaruzelskiego, Michnika, Mazowieckiego i Kuronia, oczywiście w Bolka, a potem w Tuska i Komorowskiego to lata przegrane i nie ma nic do chluby.

Czy ci ludzie, którzy są ludźmi sowieckimi dopuszczą do siebie myśl, że swoje życie przegrali, albo rozmienili na drobne? Nigdy!
O laskach, na wózkach, z twarzami pomarszczonymi wiekiem i wykrzywionymi nienawiścią, stawią się na zawołanie płatnego szalbierza na alei Szucha, w poczuciu, że jednak nie są osamotnieni. I jeszcze stawią się po to, bo zawsze należeli do jakiejś grupy, najczęściej do POP (kto pamięta?).

Nowe lemingi, co nam rosną, taki Sierakowski, Budka, czy nasza wzorowa kujonka Kamila Gasiuk-Pihowicz, nie są już tak skażone wirusem homo sovieticus. One wpadły w szpony, kto wie, czy jeszcze nie gorszego demona – międzynarodowej finansjery, europejskiego lewactwa i wielkich korporacji.
Im się buduje już inne blokady mentalne. Choć pełnymi garściami czerpie się z dobrej i zasłużonej sowieckiej szkoły obróbki pospoltego człowieka.

A co z tymi biedakami z marszów KODu, zniszczonych przez komunizm i propagandę?
Cóż... pozostaje tylko czekać, aż naturalnie, po kolei wymrą, jak zapoczątkowali to ich idole – Jaruzelski i Kiszczak.


.

sobota, 12 marca 2016

Rozpirzyć śmierdzące szambo




Tak, tak – śmierdzące szambo. Oto co zostawili po sobie szubrawcy, którzy dorwali się do władzy i przez osiem lat niszczyli nasz piękny kraj, pragnąc go unicestwić, zgodnie ze scenariuszem napisanym w obcych metropoliach.
I gdy widzę te fałszywe, wykrzywione gęby, gdzie każdy spostrzegawczy człowiek widzi kłamstwo i obłudę, jak nadal przed kamerami snują swą, zatrutą, pajęczą nić, to szlag mnie trafia.
Podobnie, jak widzę ich zdegenerowaną latorośl, rozpaskudzoną przez lata bezkarności tatuśków i mamusiek, takich Sthurów, Kijowskich, czy kawiorową komunistkę Nowacką, to rzygać mi się chce.




Nierzadko budzi się we mnie jastrząb. Chciałbym sprawy załatwiać szybciej i skuteczniej. Nie obchodzi mnie przy tym, co inni na to powiedzą.
Ropiejące wrzody należy przecinać szybko i zdecydowanie inaczej może dojść do zainfekowania całego organizmu.
Nawet tu, na prawicy, wyleniałe córy rewolucji i wieczni tchórze defetyści, wrzeszczeli na mnie, gdy dawałem głos mojemu radykalizmowi, że znowu chcę utoczyć polską krew. Krew młodych Polaków, która może przecież być lepiej spożytkowana na zmywakach w Londynie, berlińskich domach opieki nad niedołężnymi, czy w wielkich światowych korporacjach, tych ciągle nienażartych lewiatanach.

Każdy ma pragnienie spokoju i bezpieczeństwa. Myślałem sobie – tylko wygrać te jedne i drugie wybory, a będzie pięknie i zaczniemy wreszcie się prawidłowo rozwijać. Któż przecież tego by nie chciał?
Lecz nie. Jak widać przez te sto dni nowych rządów, upiory przeszłości i ich nowe sługi nie dają za wygraną.
Czy nie powtarza się sytuacja z początku lat dziewięćdziesiątych, gdzie zastosowano "grubą kreskę", by uniemożliwić niezbędne dla prawidłowego rozwoju dekomunizację i lustrację? Czy znowu przez długie lata będziemy toczyć potyczki z tymi szubrawcami, agentami niepolskiej sprawy, demonami komuny i lewactwa?

Dlaczego nie można się rozliczyć raz, a dobrze?

Wyleniałe osły w czarnych togach, a także w sutannach, profesorkowie od pierdzenia w stołek, czy zakłamana i zdeprawowana banda funkcyjnych propagandzistów pieją z zachwytu i wspólnie gęgają, jak to pięknie "okrągły stół" rozwiązał rewolucję. Nie było bałkanizacji; nie było trupów (tych paru zamordowanych przez służby księży się nie liczy).
Polski model rewolucji. Przykład dla całego świata...

A w rzeczywistości największe oszustwo po drugiej wojnie.

Wiele lat było potrzeba, dokładnie ćwierć wieku po oszukańczej transformacji, aby naród wreszcie dostatecznie zrozumiał, że żyje we wielkim oszustwie. I zagłosował za prawdą i uczciwością, a wystraszony aparat wyborczy nie był w stanie dostatecznie wyborów sfałszować.
I co z tego?
Natychmiast poszedł przekaz, że takie wybory są gówno warte, bo PIS został wybrany 17% głosów społeczeństwa. Łyso wam, nie? Nie macie co podskakiwać, bo tak na prawdę większość Polaków jest przeciwko wam.
To nieważne, że oni nie poszli głosować na PO, PSL i Nowoczesną, ale nie głosowali też na PIS.
Tak proszę państwa gra się na nowoczesnych instrumentach. Jak nie kłamstwo, to chociaż kłamstewko. Durny naród to kupi...

Ledwo doktor Andrzej Duda, człowiek światły, kulturalny i nowoczesny, dosłowny negatyw Komorowskiego, został prezydentem, a przemysł pogardy ochrzcił go filmową ksywką Maliniak. Że niby tak się łasi do prezesa. Pewnie wymyśliła to ta kopalnia humoru i celnych powiedzeń, młody Sthur, ten jakże błyskotliwy aparatczyk ancien regimu.
To był znak, że plucie, pogarda i nienawiść, mimo fatalnej przegranej, będą kontynuowane. Zanim jeszcze Szetyna ogłosił wojnę totalną.
Polskojęzyczne media niemieckie i te chazarskie tefałeny ucieszyły się, że nie będą musiały zmieniać profilu. A nawet im się polepszyło, bo już nie będzie plucia na opozycję, tylko na władzę.


No więc po 25 października 2015 miałem nadzieję, że gołębia część mojej natury będzie mogła się pławić w radosnym niepokoju nowego budowania, prostowania krętych ścieżek i zwycięstwa prawdy nad zakłamanym światem.

Niestety...

Sto dni minęło, a starzy szubrawcy mają się dobrze. Przestępcy sobie swobodnie gwizdają. A młode lewaki, kupione za wdowi grosz, ochoczo zarabiają na kolejny kolczyk w uchu, nosie, czy w miejscach intymnych.
I to budzi mój gniew i powolutku zaczynam się gotować.

Ja wiem, że polityka to delikatna sprawa i trzeba być ostrożnym i umiarkowanym. Niby nie ma miejsca na ruchy gwałtowne. To nic, że naprzeciwko mamy padalców, krętaczy i złodziei. Trzeba z nimi delikatnie... Dlaczego???

Wytaczają przeciwko nam armaty. Najgrubsza z nich, prawdziwa Gruba Berta nazywa się "państwo prawa".
To ulubiony chwyt europejskich lewaków wypasionych na stołkach i przy korycie niemieckiego Bizancjum.
Państwo prawa. Nie państwo sprawiedliwe; nie państwo dobre dla obywateli, tylko właśnie państwo prawa.
Nawet taki zapiekły wróg PISu, jak profesor Ewa Łętowska, która doktoryzowała się w słynnym roku 1968, stwierdziła na wykładzie, że państwo prawa istnieje tak długo, jak wszystkie strony sceny politycznej taki status akceptuje. A jak praktycznie nikt nie akceptuje, odbywa się istna żonglerka paragrafami, ba... konstytucją, to o jakim państwie prawa mowa?

Usłyszałem taki wspaniały wywód, który przeprowadziła któraś z tych mądrali od Petru: to co robi teraz PIS jest wstrętne i paskudne. Nie ma do tego prawa. ALE gdyby miał większość konstytucyjną, to wszystko byłoby w porządku. Ale do tego czasu wara od wodza Rzeplińskiego. A potem, to można by go powiesić choćby za jaja i wszystko by było OK.

No więc cała ta cyniczna, zakłamana ferajna, bezczelnie nas rozkradająca przez osiem lat i podbudowana kryptokomunistycznymi, neoliberalnymi i nierzadko homo, kolesiami z Europy, niby stoi teraz na straży prawa, jak garstka Greków w wąwozie Termopile.
To doprawdy tragikomiczne: - złodzieje, oszuści, gangsterzy i banksterzy, kombinatorzy i szubrawcy stają w obronie prawa i będzie to wojna totalna.

A gdzie są armaty Zjednoczonej Prawicy?
Na razie widzę tylko marne pukawki. Nawet taki kiedyś drapieżnik, jak Kurski, przeistoczył się w kotka przytulankę, wypieprzając z TV młodego, prawicowego rewolucjonistę Rachonia. Ciii... nie trzeba tak ostro. Czyżby dlatego, że z wieloma draniami jesteśmy po imieniu?

A nie można unieść dywanu i powyciągać ukryte smrody?! Kulturka wg Sthura nie pozwala?

Panie Grzegorzu Schetyno, jak to tam naprawdę było z Aferą Hazardową?
Panie Sławomirze Neumann, kto w Ministerstwie Zdrowia, gdzie pan był wiceministrem doprowadził do tego, że polscy pacjenci nie mogą kupić ratujących życie leków, bo zezwolił pan na eksport (legalny???) do spasionych niemieckich brzuchów.
A urocza pani Hanno Gronkiewicz – Waltz, jak pani rodzina weszła w posiadanie dochodowej kamienicy w Warszawie?

To tylko walczące o państwo prawa prezydium Platformy Obywatelskiej. Ile tam jeszcze przekrętasów, to możecie sobie tylko wyobrazić. Ja tu w Trójmieście muszę oddychać tym samym powietrzem, co szemrany handlarz mieszkaniami (ostatnio siedem) Adamowicz, czy niedoszły skazany Karnowski.

PSLu, ostrzegam, nie należy dotykać i omijać z daleka. Tak się można upaskudzić. Podobno chcieli pozwać do sądu Pawła Kukiza, że nazwał ich gangsterami. Ale im przeszło, jak się zapytali sąsiadów i krewnych ulokowanych tu i tam.

No, a nasza gwiazda rocka, właściwie to nawet psychodelic transu. Ryszard Petru, który wpuścił w maliny milion frankowiczów. Czy on i co takiego przyrzekał swojemu bosowi Sorosowi?
Bo za kumaty to on nie jest, jeżeli na trybuna ludowego namaścił faceta, nijakiego Kijowskiego, z trzema kolczykami w uchu i tzw. kitką idioty, który swobodnie, a jakże, zalega z 80 tysiącami niepłaconych alimentów. Może w ramach państwa prawa uznał, że dziecko nie jest jego, bo nie ma kitki?

A może posprawdzać skąd forsę miały Polsaty, TVNy, czy GieWu... Może ukradziono ją obywatelom?

Panowie wojownicy z PISu, sami widzicie jakich macie przeciwników. To nie armia, tylko ciury wlokące się za taborami. Same łachmyctwo. Mocniej tupnąć, a pochowają się po dziurach i pod kamieniami.

Tak, jak głosowałem na Andrzeja Dudę, a później na PIS, to marzyła mi się totalna rewolucja państwa. A co mam? Jak dumnie Szetyna powtarza – totalną opozycję.
100 dni to niby nie za dużo... Ale paru ewidentnym przestępcom, można by już wytoczyć procesy. Tak dla przykładu. Żeby się zastanowili, zanim zaczną kłapać jęzorem, w Brukseli, Berlinie, czy Waszyngtonie. Żeby wiedzieli, że sprawiedliwość, która ich dopadnie, jest ważniejsza od prawa, które ich ochrania.

Panie prezesie Jarosławie Kaczyński! Jesteśmy rówieśnikami i jako gówniarze zdarzało nam się tłuc z wrogami. Czyżby Panu już ta chęć przeszła? Czy wystarczy Panu od czasu do czasu wykrzyczeć prawdę i oznajmić niesprawiedliwości?
Czy trzeba mieć większość konstytucyjną by faktycznie zmienić Polskę?
Jak długo jeszcze będzie się ciągnął po kraju ten "opozycyjny" smród po gaciach?

Platforma u władzy potrafiła grać perfidnie. Nawet bardzo perfidnie. Czy takiej perfidii nam brak, by forsować nasze rozwiązania?

Dajmy sobie spokój z sondażami. Niech one nie usypiają. Faktycznie PIS zdecydowanie prowadzi. Ale ... mu nie wzrasta. Oczywiście można poprawy się spodziewać, gdy zaczną w życie wchodzić ustawy społeczne.
Lecz dla mnie to wszystko dzieje się za wolno.
Nie widzę skutecznych ataków i kontrataków w stosunku do autentycznych wrogów Polski.
Chyba nikt nie spoczywa na laurach?

Kto jeszcze oprócz tych podejrzanych politykierów bruździ Polsce i zmianom na lepsze? Kto się lepiej czuje w smrodliwym bagnie niż na twardym gruncie?

Oczywiście polskojęzyczne, ale nie polskie media. Tuby nowego porządku świata i lewackiej kryptokomuny (kto daje pieniądze Krytyce Politycznej?).

To marcowi docenci i magiczny krąg uniwersyteckich "akademików"; tych pożal się Boże uczonych, których nikt nie czyta, nikt nie respektuje, a oni się kiszą we własnym sosie, tak, jak pan ex-minister i były rektor, który odsunął na moich oczach kieliszek, bo wolał pić wódkę prosto ze szklanki.

To także prawnicy stanu wojennego. Magicy od żonglowania, gotowi każde prawo ustawić zgodnie z potrzebą chwili, albo ukrytych w cieniu mocodawców (sędzia Milewski). Kasta, która lata całe nietykalna, uznała, że jest ponad wszystko i tylko sam Bóg mógłby im zagrozić.
Czy pana Rzeplińskiego nie można zmusić do zapłaty?

Ekolodzy, formacja, która wielokrotnie udowodniła, że składa się z cynicznych hipokrytów, nie chce dopuścić do wycinania chorych drzew w otulinie Puszczy Białowieskiej, dopuszczając w ten sposób by pasożyty zniszczyły ten cud przyrody.
Czy nie należy podobnie usuwać takich ludzkich pasożytów? Przecież oni nieustannie infekują obywateli.
Ktoś ma jakieś wątpliwości powodowane chrześcijańskim miłosierdziem?
Oni cały czas żerują na naszej dobroci i miękkości.
Raz trzeba być twardym, by potem wieść życie spokojne i dostatnie...

,

niedziela, 6 marca 2016

Totalna a hybrydowa




Chyba już niewielu z pośród nas ma wątpliwości, że Polskę toczy wojna. Niewypowiedziana jednoznacznie, bez frontów i starć wojennych. Jednakże wojna prawdziwa: jaka ta Polska ma być i najważniejsze - czyja.

Prezydent, po latach kolonializmu, wreszcie nasz, wreszcie mądry i uczciwy, niemalże ginie w tajemniczym wypadku samochodowym.
Z prezydentów: Wałęsy się naśmiewano, Kwaśniewski żenował pijaństwem, a Komorowski bezgraniczną głupotą. Jednakże nigdy nie zdarzyły im się przypadki, w których ich życie byłoby zagrożone.
Lecz gdy tylko głową państwa zostawał prawdziwy patriota, prowadzący kraj do autentycznej suwerenności, to strzelano do niego (Lech Kaczyński w Gruzji), by w końcu go zabić w katastrofie samolotowej. Albo, jak przedwczoraj spróbować go zniszczyć w wypadku samochodowym.
A przypominam, że fachowcy od mokrych robót, mają już na koncie parę tragicznych wypadków samochodowych, gdzie ginęli ludzie niewygodni, jak choćby śp. Walerian Pańko, prezes NIKu, który wraz z Michałem Falzmanem, za bardzo się zbliżył do skarbca służb specjalnych, jakim był FOZZ.

Myślę sobie, że rozwalenie takiej opony w samochodzie prezydenta nawet nie jest tak bardzo skomplikowane.
Podczas gdy wielu zastanawiających się nad przyczyną wypadku rozważa strzał snajpera, ja wymyśliłem sobie o wiele prostszą metodę – pancerną oponę zamiast powietrzem, napełniamy mieszaniną gazów wybuchowych, o temperaturze zapłonu w okolicach czterdziestu, pięćdziesięciu stopni.
Opony samochodu w czasie jazdy rozgrzewają się; tym bardziej im szybciej samochód jedzie. Gdy w końcu przekroczy się temperaturę krytyczną, gaz, który wypełnia oponę wybucha, powodując destrukcję całego koła, niezależnie, czy będzie to bezpieczna opona PAX, czy flat-run. No i czy po takim zamachu można jeszcze znaleźć jakiekolwiek ślady?

Prezydent Andrzej Duda wykazał dobitnie przez pół roku swojego urzędowania, że jest człowiekiem prawym i niezłomnym. Czyli dla wrogów i przeciwników jednoznacznym celem do odstrzału.
Warto tu też przypomnieć, że na Jarosława Kaczyńskiego też dokonano zamachu, gdy niepoczytalny Cyba zastrzelił posła PISu w miejsce prezesa, po którego przyszedł.
A prezydenta Komorowskiego co najwyżej młody człowiek obrzucił jajkiem...


Przekonany jestem, że polska wojna, której jesteśmy świadkami, nie jest naszą wewnętrzną, narodową inspiracją.
Polska w obecnym kształcie, z nowymi, patriotycznymi władzami nie pasuje do nowego porządku świata. Nie takie miejsce i rolę wyznaczyli jej samozwańczy mędrcy, którzy pragną urządzić świat po swojemu.
Miał nasz kraj być właśnie taki, jaki był przez osiem lat rządów PO i PSL: - spolegliwy, niesamodzielny, skorumpowany i podporządkowany obcym metropoliom. Kraj, dostarczyciel taniej siły roboczej, tanich surowców i rynek zbytu towarów drugiej kategorii. Kraj, który samodzielnie nic nie ma do powiedzenia. Na który prezydent Francji Sarkozy mógł warknąć, by Polacy zamknęli dziób, a panowie Sikorski, czy Wałęsa wprost błagali Berlin, by otulił nas swoimi skrzydłami.


Zamachy, zabójstwa polityczne i eliminowanie fizyczne przeciwników, to czytelna sygnatura Rosji. Tak tam od dawna rozwiązuje się problemy walki politycznej.
Lecz kto powiedział, że Rosja, a w szczególności Putin nie biorą aktywnego udziału w ustanawianiu nowego porządku świata. Przekonany jestem, że biorą udział, jak najbardziej. Czymżesz było zajęcie Krymu, czy Donbasu? To fizyczne ustanawianie nowego porządku, w którym nie ma miejsca dla Ukrainy w obecnym kształcie. I co? Reszta świata, te europejskie potęgi i Ameryka mają coś przeciwko temu? Tylko i wyłącznie grę pozorów.

Przypatrzmy się dzisiejszej Europie, przed którą niestety musimy się bronić. To wszystko przefarbowani komuniści, od Merkel i Schultza po Belga Guya Verhofstada, Luksemburczyka, alkoholika Jean-Claude Junkera, czy norweskiego lewaka Thorbjorna Jaglanda.
Komunista, za wyjątkiem zidiociałej i rozkapryszonej młodzieży źle się kojarzy na salonach. Więc te lewaki teraz nazywają siebie neoliberałami, zielonymi, lub po prostu ludźmi postępu. By nie było wątpliwości – postępu, jak to rozumiał Lenin, Mao, czy Pol – Pot.
Nie zapominajmy, że pierwszą, która rzuciła hasło unii europejskiej była zatwardziała, żydowska komunistka Róża Luksemburg, notabene twórczyni niemieckiej SPD i członek Międzynarodówki.
Czyli dzisiejsza Unia Europejska, jest bez żadnych wątpliwości spełnieniem marzeń komunistów i socjalistów. A pamiętając hasło – "proletariusze wszystkich krajów łączcie się" – czy jest w takiej Europie miejsce na suwerenne i niepodległe państwo? Czy cały ten, nieduży przecież kontynent, ma się zlać w jedną homogeniczną miazgę pod światłym przywództwem Berlina i Paryża, a pośrednio również Moskwy?

Jaki jest cel tej bzdurnej i niepotrzebnej wojny, która wyraźnie nas wyniszcza? Prosty i jedyny: - przywrócenie status quo ante. Polski z Tuskiem, Komorowskim, Kopaczową, Sikorskim, Sawickim i resztą bandy, Polski we władaniu Gazety Wyborczej, proniemieckich czasopism i TVNu, czyli powrót państwa teoretycznego;  bez obywateli, ale z masą ludzką. Państwa, którego centrale dyspozycyjne są poza granicami kraju – w Berlinie, Moskwie i Brukseli.


Wojna hybrydowa, jak zastanawia się profesor Zybertowicz, czy wojna totalna, jak oświadczył śliski piskorz opozycji, Grzegorz Schetyna?
Według mnie jedno nie wyklucza drugiego i wprost przeciwnie – wspaniale się uzupełnia.
To zostało dosyć dokładnie określone przez przegranych, przeciwników obecnej władzy. Mają to być narastające protesty uliczne, które w etapie zasadniczym mają doprowadzić do zamieszek i niepokoju społecznego.
To nieustanne zatruwanie umysłów kłamstwami i wątpliwościami. Sianie niepokoju i zwątpienia. Podrywanie autorytetu władzy nawet kosztem wyniszczania państwa.
Z drugiej strony, budowanie na zewnątrz obrazu Polski, jako państwa awanturniczego, niedemokratycznego, autorytarnego i totalitarnego. Państwa, dla którego nie ma miejsca w wielkiej rodzinie kochających demokrację i jednomyślność. Państwa, które należy poskromić, zanim poczyni nieodwracalne szkody w niewolniczej mentalności Europejczyków. Tego europejskie stolice obawiają się najbardziej – tego, że polska zaraza może rozlać się po kontynencie i nagle obudzeni, wk...ni obywatele pognają brukselską i sztrasburską hałastrę na cztery wiatry. Kilkadziesiąt tysięcy darmozjadów, ba pasożytów, lewackich cwaniaków, którzy brutalniej od Hitlera pragną urządzić Europę.

Musimy być bardzo mocni i wytrwali, jeżeli chcemy wreszcie mieć ojczyznę niepodległą, tak, jak śpiewaliśmy przez dziesięciolecia, prosząc Boga o to.

Hybrydowa walka, którą toczymy jest taże wyścigiem o czas. Wrogowie dobrze wiedzą, że wprowadzenie i ugruntowanie projektu 500+ to poważny cios dla nich. Podjęcie działań przez ministra, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro spowodowało, że skorumpowanych poprzedniej ekipy oblał zimny pot. A cała masa innych projektów, w tym plan Morawieckiego, zobaczymy, może nawet powtórzenie planu Kwiatkowskiego z II RP, wybitnie stawia na wygraną postępowej prawicy w kontrze do polskiego i europejskiego lewactwa. W Moskwie też taki scenariusz musi budzić grozę.

W najbliższych dniach możemy spodziewać się skomasowanego ataku.
Komisja Wenecka opublikuje swoje zalecenia, które oczywiście będą niemożliwe do spełnienia przez suwerenne władze. To będzie tekst napisany pod dyktando neoliberalnych lewaków z bizantyjskich urzędów Berlina i Brukseli. Machniemy na to oczywiście ręką, bo tyle warte są pseudo-prawnicze, a faktycznie polityczne bazgroły.
Jednakże natychmiast podchwyci to Rada Europy i Komisja Europejska, a także jak właśnie usłyszałem, krypto-komuniści amerykańscy, z rządu Baraka Obamy.
I będą nas nękać, łajać i pouczać. Czy posuną się do sankcji ekonomicznych?
Mając już na karku kłopot z Wielką Brytanią, nieco mniejszy z Węgrami, muszą  być bardzo ostrożni z Polską.
Przywileje, które mamy z początków istnienia Unii Europejskiej: strefa Schengen, unia celna, czy strefa wolnego handlu swoboda zatrudniania są oczywiście bardzo cenne i pozytywne. Jednakże nastroje w Polsce nie są już tak pro-europejskie jak w momencie wchodzenia do Unii. Ludzie widzą wreszcie, że ta przynależność również dużo kosztuje. I z każdego danego nam euro, osiemdziesiąt centów natychmiast wraca do Berlina.
Czy UE mogłoby sobie pozwolić na wyjście Polski z Unii? Nie sądzę. To mogłaby być ta kostka domina, która rozwaliłaby cały układ.


Mamy więc tą naszą totalną wojnę hybrydową, gdzie stary aparat postkomunistyczny jest wyprowadzany na ulice, gdzie generałowie po woroszyłowce i innych uczelniach GRU składają dymisje, GW drukuje plakaty na demonstrację, a TVN bez końca prezentuje ekspertów Cimoszewicza i Giertycha.
Ktoś to finansuje z zewnątrz, bo nie są to ani spontaniczne akcje, ani ruchy oddolne. Znawcy twierdzą, że komunista – miliarder George Soros przeznaczył 150 milionów na rozruchy w Polsce, w tym na Nowoczesną, Petru i KOD. Może jeszcze Bruksela coś dorzuciła. I Moskwa oczywiście.

Prezydent Andrzej Duda żyje i ma się dobrze. Fachowcy twierdzą, że było bardzo blisko tragedii...
Cóż, takie są metody wojny totalnej. Szczególnie takiej prowadzonej przez barbarzyńców.
Przeciwko suwerennej Polsce. Ale nie tylko... W większym obrazie, przeciwko cywilizacji łacińskiej, chrześcijaństwu i moralnym zasadom starożytnej Grecji i Rzymu. Przeciwko naszej kolebce.


.