niedziela, 26 lipca 2015

Sławomir Neumann – wiceminister, czy szara eminencja?

 

W polskich aptekach, o czym pisałem wielokrotnie, brakuje leków. W tym tych ratujących życie. Nic się nie zmienia, póki u władzy jest partia kombinatorów.
To właśnie za skandal z lekami, a nie za podsłuchy poleciał kompletny nieudacznik, Bartosz Arłukowicz. Był to jednak ruch pozorny, bo nic się nie zmieniło. Jego następca, zasłużony kardiochirurg, nie ma zielonego pojęcia, co się w ministerstwie dzieje, jakie przekręty się tam organizuje i najpewniej nie będzie miał czasu i ochoty, by się tego dowiedzieć i nauczyć.

Dlaczego?

Bo, jak donoszą z ministerstwa zdrowia, całym tym państwowym, medycznym syfem rządzi szara eminencja – wiceminister Sławomir Neumann. Dla mnie postać lepka i podejrzana.

Pierwszy raz poznałem tego nieciekawego gostka widząc go w sejmowej komisji nadzwyczajnej do spraw afery hazardowej. Sprawiał, jak najgorsze wrażenie, stanowiąc tandem z debilowatym przewodniczącym komisji, który się wsławił żądaniem, by puste krzesła głosowały nad raportem.
Nie miałem wówczas pojęcia, kto zacz, a już najmniej się spodziewałem, że jego poziom inteligencji pozwoli mu na bezczelne kręcenie lodów na państwowym wikcie.
Okazuje, że myliłem się. Zresztą podobnie, jak w stosunku do jego imiennika, Sławomira Nowaka, czy "pistoleta" Grabarczyka. Na pierwszy rzut oka, to niesprawne tumany mające kłopoty z twórczym myśleniem, a w rzeczywistości to cwaniacy i spryciarze, świetnie potrafiący dbać o swój dobrobyt.

Przypomnę, dlaczego w kraju brakuje szeregu najważniejszych leków i to takich, do których państwo, czyli my wszyscy obywatele, dopłacamy ogromne pieniądze.
Hurtownie farmaceutyczne, które mają monopol na sprzedaż leków aptekom, a których jest ponad sześćset, mają ustawowo określoną marżę, w wysokości 5 procent. Ale! Według interpretacji ministerialnych cwaniaków pana Neumanna, gdy te leki eksportują za granicę, to marżę mają nieograniczoną!
Więc po co sprzedawać leki w kraju, za głupie pięć procent zysku, jak te najbardziej pożądane można wyeksportować z kilkuset procentowym przebiciem. A na dodatek, szczęśliwie dla szalbierczego procederu, leki w Polsce są kilkakrotnie tańsze niż na zachodzie.
Złota żyła! Czy nadzoruje ją pan Neumann?
Szacuje się z grubsza, że wywieziono z kraju leki za 3 miliardy złotych. Leki, które miały służyć polskim pacjentom, a którzy z szaleństwem w oczach, biegają od apteki, do apteki, by je zdobyć, bo są to leki bardzo poważne, ratujące życie, niezbędne po operacjach, czy stosowane w kuracjach onkologicznych.
W ubiegłym tygodniu wprowadzono usprawnienie (a na prawdę utrudnienie) – aptekarze codziennie zamawiający leki mają raportować braki w hurtowniach. Bij, zabij, jeżeli rozumiem, jak to ma poprawić dostępność leków na rynku?
Dopóki hurtownie mają otwartą przez ministerstwo bezkarną ścieżkę do eksportu leków, to będą eksportować. Któż chciałby zarobić 5 zł zamiast 200?

Rozwiązanie jest tak proste, że aż płakać się chce. Wystarczy tylko rozporządzeniem, czy jakim tam trzeba pismem ministerstwa zdrowia, określić również 5% marżę na eksport leków. I koniec kłopotów polskich aptek i polskich pacjentów. Przynajmniej w tym jednym, wąskim temacie, bo istnieje jeszcze mnóstwo innych problemów, tak,jakby ten cały system był specjalnie stworzony do przekrętów i machlojek.
Rozwiązanie proste i łatwe, lecz widocznie nie dla ludzi pana Neumanna, którzy, jak wiemy, obiecali lobbystom nie ruszanie tych kryminogennych przepisów, choćby się waliło i paliło.

A co na to pan minister, profesor Marian Zembala? Cóż... Całkiem nowiutki minister, praktycznie tymczasowy figurant, nie będzie się kopał z koniem. Zadzierać z ministerstwem?! A jak w październiku odejdzie, to mu pokażą, gdzie raki zimują?
Zresztą już sam się haniebnie wsławił odrzucając jakże potrzebny w naszym ubogim kraju projekt, by emeryci dostawali leki za darmo. To żadna wyjątkowa łaska, bo choćby w takich Niemczech, zarówno dzieci, jak i właśnie emeryci mają leki praktycznie za darmo od dawien dawna. Lecz u nas bardzo się dba o to, by przypadkiem ktoś z biedy nie wyszedł. Wiadomo – darmozjady (emeryci) na śmietnik!

Mam autentyczną nadzieję, że w najbliższym czasie dowiemy się dużo więcej o faktycznej roli, jak donoszą, szarej eminencji ministerstwa zdrowia, Sławomirze Neumannie i o jego lobbystycznych powiązaniach.
A jak się dopuścił przestępstwa – to za kraty!

A już od października nowy rząd i sejm muszą intensywnie popracować, by pozmieniać ustawy zdrowotne i farmaceutyczne, które tragiczny triumwirat – Kopacz, Arłukowicz i Neumann wysmażyli narodowi. A ku chwale kombinatorów, złodziei i oszustów.


Ps. Pan wiceminister jest ze sławetnej stajni Platformy Obywatelskie z Pomorza. Jak Tusk, Nowak, Adamowicz, Karnowski. Cokolwiek by to nie znaczyło...


.

Wybieram lewaka i gardzę autorytetem

 

Adam Bodnar, lat 38, zaprzysiężony lewak i miłośnik swobody obyczajowej, został głosami platfusów, kułaków i komuchów, wybrany Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Można sobie powiedzieć, ot, niedorobiony gówniarz, uhonorowany nagrodą niesławnej organizacji LGBT ( przypominam: lesbijki-geje-biseksy-transwestyci) Lambda; obrońca Wałęsy, gdy Sławomir Cenckiewicz opisał w książce powiązania Bolka z bezpieką, został wybrany głosami platformerskich błaznów.

Czy to o nich proroczo napisał poeta ponad pół wieku temu?

"Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. [...]"

Czesław Miłosz  Washington D.C. 1950

Kogo pan Adam Bodnar miał za konkurenta do tego ważnego i zaszczytnego stanowiska?
Panią Zofię Romaszewską, rocznik 1940. Chodzącą legendę znaną z prawości, niezłomności i skuteczności.


Zofia Romaszewska, wraz ze świętej pamięci mężem Zbigniewem ma już bardzo solidne miejsce w najnowszej historii Polski. Dobrze zapisała się już w pamięci robotników Radomia i Ursusa w roku 1976. Wraz z mężem kierowała Biurem Interwencyjnym KOR. Była już wtedy niemianowanym rzecznikiem praw obywatelskich. Już czterdzieści lat temu. Po transformacji w 1989 kontynuowała swoją działalność, nawet w sposób formalny, będąc dyrektorem Biura Interwencji Kancelarii Senatu.
Chyba nie ma jednego człowieka (może za wyjątkiem idioty z SLD), który by o Pani Zofii powiedział choć jedno złe słowo. Cieszy się Ona nie kwestionowanym autorytetem i powszechną sympatią.

W parlamencie, gdzie rządzi prawość i uczciwość, kwestia wyboru Rzecznika spośród tych dwóch kandydatów, była by przyjęta przez aklamację. I to na stojąco.
Tymczasem polski Sejm, gromadą błaznów, która od ośmiu lat panoszy się w Polsce i o których wspomniał Poeta, wybiera postać, natychmiast, od startu, nie akceptowaną przez 80% polskiego społeczeństwa. Za to ulubieńca salonów (kiedyś napisałem, że to nie są salony tylko stajnie hodowlane) warszawki i pupilka zaczadzonych platfusów i komuchów.
Jaka więź łączy tych (p)osłów z narodem, który ich wybrał?
Czyżby byli tacy małostkowi, żeby tylko wybrać na przekór PiSowi, który wysunął kandydaturę pani Zofii Romaszewskiej? Jakim to trzeba być zapiekłym w nienawiści niesiołem, by bohaterkę naszych czasów pomniejszyć wobec podejrzanego (dla mnie absolutnie) osobnika? Człowieka, który w swoim pierwszym wywiadzie po wyborze zaprezentował się ostentacyjnie w towarzystwie agresywnego pederasty.

Niszczenie symboli, nawet na krok przed upadkiem tej haniebnej władzy trwa na całego. Jak Miłosz napisał: "Na pomieszanie dobrego i złego...".
Z honorami chowa się na Powązkach bandytę i zdrajcę narodu Jaruzelskiego, a pomnikowej postaci Pani Romaszewskiej przeciwstawia się miłośnika multi – kulti, przyjaciela i opiekuna pederastów i lesbijek, niemalże tej całej ohydy symbolizującej cywilizacyjny upadek Europy.

Daj nam Boże siły, abyśmy, jak najszybciej pognali tą zdegenerowaną hałastrę tam, gdzie nie będą mieli wpływu na nasze dzieci. I na Polskę.
A pana Bodnara niech sobie wezmą ze sobą.


"Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając..."

[...]
"Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta."

.
.