wtorek, 15 października 2013

Hycel i rzeźnia


Jeżeli drogi czytelniku zobaczysz kogoś karcącego psa czy konia proszę cię, nie wzywaj policji. Zastanów się czy dla zwierzęcia jedyną alternatywą nie jest przypadkiem hycel lub rzeźnia.

Wiele lat temu moi znajomi podróżujący po Anglii z ukochanym springer spanielem wypuścili go na parkingu na siusiu. Pies zniknął w lesie i wrócił wytarzany w padlinie. Gdy usiłowali go  wymyć w pobliskim rowie, zatrzymało się kilka samochodów, żeby zwrócić im uwagę , że krzywdzą zwierzę . Za chwile pojawiła się wezwana przez miłośników zwierząt policja. Znajomi stanęli przed sądem i zapłacili ogromną jak na ich możliwości grzywnę za znęcanie się nad psem. Sądu nie przekonał argument, że springer spaniel to pies użytkowy i w czasie polowań na kaczki wielokrotnie skacze po łup do zimnej wody. Co więcej – że kąpiele w zimnej wodzie są jego pasją i trudno go odwieść od nurkowania w parkowych stawach w Warszawie nawet w zimie.  Sąd był zdania, że psa należy -niezależnie od okoliczności- kąpać w ciepłej wodzie i suszyć po kąpieli suszarką, żeby się nie przeziębił. Zarządził kwarantannę w klinice weterynaryjnej, którą to kwarantannę znajomi musieli opłacić i przeczekać w hotelu w pobliskiej miejscowości. Grożono im  również odebraniem psa. Znajomi mieli przewrotną chęć, żeby zostawić tego psa jakiejś organizacji ochrony zwierząt. Zostali przez ten incydent zrujnowani finansowo.  Nie zdecydowali się jednak na to ze względu na dobro pupila . Rozumieli jakim szokiem byłoby dla niego oddanie obcym ludziom i zamkniecie w klatce w schronisku. Powiedzieli jednak sądowi, że następny raz, gdy pies się uperfumuje padliną,  zastanowią się czy nie porzucić go w lesie.
 Sąd ( blondynka w todze) zupełnie nie zrozumiał ich intencji  i odniósł się do ich wypowiedzi bardzo wrogo. A przecież chcieli tylko pokazać, jak kryminogenna jest instytucjonalna troska o zwierzęta. Może skłonić przyzwoitych, dobrych ludzi do tak ohydnego czynu jakim jest porzucenie ukochanego zwierzęcia.
To szaleństwo jakim jest instytucjonalna opieka nad naszymi zwierzętami i histeryczny do nich stosunek było wówczas w Polsce zupełnie nieznane Podobnie nikomu nie przyszłoby do głowy, że można umieścić dziecko w domu dziecka, aby uchronić je przed klapsem ze strony rodziców oraz , że można odebrać dziecko rodzicom tylko za to, że jest zbyt grube, zbyt chude, zbyt wysokie albo zbyt niskie.
Lewica zawsze szuka sobie proletariuszy, aby mieć korzyści z pozorowania nad nimi opieki. Takim proletariuszami czasów współczesnych są dzieci oraz zwierzęta. Instytucjonalna opieka nad dziećmi i zwierzętami to doskonały interes. Skąd czerpaliby pieniądze niezliczeni pracownicy MOPR, kuratorzy, asystenci rodziny, koordynatorzy pieczy zastępczej gdyby ich proceder ukrócić. Kto zatrudniłby inspektorów ochrony zwierząt? I czy istnieje lepszy interes niż pobieranie od gmin pieniędzy za rzekomą opiekę nad zwierzętami, które potem można bezkarnie zagłodzić.?
To szaleństwo weszło do Polski szeroko otwartymi drzwiami.  
Simba to zwierzę ziemno wodne

Simba i jego rodzeństwo

Pierwsza ucieczka

Mój mieszkający obecnie na wyścigach mieszaniec malamuta-  Simba nie jest bynajmniej dobrym pieskiem. Nie trzymamy go jednak  jak dotąd na łańcuchu. Antycypujemy w ten sposób szlachetne ( czytaj – idiotyczne)  założenia nowej ustawy o zwierzętach. Simba wsławił się zagryzieniem wyścigowego ratlerka. Ponieważ wina była po obydwu stronach, bo obydwa psy były bez smyczy, a ratlerek warcząc wkroczył na teren kontrolowany przez Simbę, obie strony pokryły solidarnie koszty operacji- po 500 złotych. Niestety ratlerkowi to nie pomogło, choć Simba ugryzł go tylko raz . Nie udało się go wyleczyć.  Właściciele nie zgłaszali jednak  dalszych pretensji. Powiedzieli, że psy się gryzą bo taka jest ich natura. Na wyścigach są jeszcze- jak widać - normalni ludzie. W innym, tak zwanym cywilizowanym kraju, na przykład w Niemczech lub Danii  Simba zostałby uśpiony,  gdyż prawo wymusza  na obywatelach tych krajów  eliminowanie z hodowli wszelkich osobników agresywnych wobec ludzi i innych zwierząt. Psy są kastrowane już w szczenięctwie. Ideałem ustawodawcy  jest dobroduszny eunuch, który łasi się do każdego. Hodowcy owiec w Anglii mają kłopoty z zachowaniem rasy obronnych psów pasterskich. Idealny pies pasterski zdaniem ustawodawców to miniaturowy collie który, choć sprawnie zagania owce, nie jest przecież w stanie pokonać wilka czy zdziczałego psa . W rezultacie owce są bezkarnie zagryzane, a skarb państwa płaci (ewentualnie) odszkodowania. Nad losem rozpruwanych przez wilki kotnych owieczek ( kotne wolniej biegają) jakoś nikt się nie lituje. Los hodowcy jest również twórcom ustawy zupełnie obojętny.

Kilka dni temu Simba kolejny raz uciekł ze stajni.  Wykapał się w błotnistej rzeczce przepływającej przez wyścigi, od niepamiętnych czasów zwanej smródką, przekroczył sześciopasmową drogę szybkiego ruchu ( Puławska)  i zameldował się cały ubłocony w dziale mięsnym dużego sklepu. Wezwana przez personel córka odebrała recydywistę ze sklepu i nie wysiadając z samochodu pędziła go do stajni długim  batem ujeżdżeniowym, a Simba biegł kolo samochodu pyskując. Przechodnie patrzyli na to ze zgorszeniem.
Simba nie może być uwiązany gdyż ma kłopoty z defekacją i musi mieć - nazwijmy to-  swobodę wypróżniania. Po prostu cierpi na zanik mięśni odbytu. To wada genetyczna częsta u malamutów i ich mieszańców.  
Wczoraj uciekiniera odwiozła na wyścigi straż miejska grożąc mandatem za brak opieki nad zwierzęciem. Simba jest psem starym,  schorowanym i jak widać kłopotliwym. Niejeden udręczony właściciel,  w tej sytuacji uśpiłby go- jak to mówią - dla jego własnego dobra.
I na tym właśnie polega efekt odwrócenia. W intencji poprawienia losu zwierząt ustawodawca czyni im krzywdę prowokując właścicieli do rozwiązań ostatecznych, których oni wcale nie chcą i które trudno przecież  uznać za dobro zwierzęcia. .

Kilka lat temu właściciel pięknego młodego huculskiego wałacha błagał mnie żeby znaleźć mu miejsce. Chciał oddać konia w dobre ręce  za darmo. Ten hucuł jako dwuletni ogierek został zakupiony dla kilkunastoletniej córeczki znajomego. Dziewczynka bardzo kochała konika, ale  nie dawała sobie z nim rady i rozpuściła go na cygański bicz. Jako czteroletni ogier hucuł zrzucił i poturbował znajomego, który- trochę za późno-  usiłował nad nim zapanować. Dodam, że znajomy jest orędownikiem całkowitego zakazu bicia konia batem.
W wieku sześciu lat koń został wykastrowany, ale nie pozbył się już narowów. Nikt go nie chciał,  nawet za darmo. Kto zresztą chciałby ryzykować, że znarowiony koń zabije jakieś dziecko? Trafił do rzeźni.
Takie są rezultaty przesadnej miłości do zwierząt, idiotycznych przepisów i idiotycznych przesądów społecznych zabraniających ich  karania.

Jeżeli zatem drogi czytelniku zobaczysz kogoś karcącego psa czy konia proszę cię, nie wzywaj policji. Zastanów się czy dla zwierzęcia jedyną alternatywą nie jest przypadkiem  hycel lub  rzeźnia.
Jeżeli zobaczysz rodziców karcących dziecko, na przykład za kradzież w sklepie – też nie wzywaj policji. Zastanów się czy obronione przed rodzicami dziecko nie skończy dzięki tobie w domu poprawczym lub w więzieniu.
autor: Iza