piątek, 5 czerwca 2015

Żydokomuna wpada w szał – kwik i kociokwik

[
 
Fakty historyczne nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że już prawie od stu lat Rosją rządzi międzynarodowa żydokomuna (dla prokuratury – to powszechne sformułowanie nie obrażające narodu żydowskiego). Utworzona przez Lenina i kumpli Republika Rad błyskawicznie zgarnęła z całego świata rozrzucony w diasporze naród.
Nowi radzieccy Żydzi opanowali przede wszystkim służby bezpieczeństwa, tajne i jawne, oraz propagandę. Szczególnie z propagandy uczynili potężne narzędzie walki z przeciwnikami. Do perfekcji opanowali metody dezinformacji, zakłamywania rzeczywistości i nieustannego mącenia w głowach. Wszędzie tam gdzie mieli taki interes. Czyli praktycznie na całym świecie.

Po pijaku, dobrotliwym Jelcynie, służby, najpierw KGB, wkrótce dla zmylenia ludzi przemianowane na FSB, co oczywiście niczego nie zmieniło, postanowiły przejąć władzę w byłym Kraju Rad, a na czele państwa usadowić swojego najbardziej zaufanego człowieka, pułkownika Władymira Władymirowicza Putina. Automatycznie wraz z nim powróciły na arenę wewnętrzną i międzynarodową, wszystkie triki i metody, tak precyzyjnie wypracowaną przez sowiecką żydokomunę i jej CzeKa.

Mały wtręt, żeby nie było wątpliwości. W nowoczesnym systemie politycznym świata zdobycie władzy i rządzenie państwem ma wyłącznie jeden cel – zgromadzenie prywatnej fortuny przez rządzących.
Taką lukratywną synekurą zadowolił się polski premier Tusk. Wiemy, jakie zasoby zgromadził ex-prezydent Janukowycz, uciekinier z Ukrainy, ścigany listem gończym. Tak jest w Wenezueli, Meksyku, czy Brazylii.
Nie odtajnione jeszcze w stosunku do Polski kompromitujące dokumenty z banku HBSC, powoli zaczynają przeciekać, ujawniając wielomilionowe fortuny polskich rządzących polityków.

A jak mówią fachowcy, obecnie najbogatszym człowiekiem na świecie jest właśnie Władimir Władimirowicz Putin.

Nikt nie lubi, jak mu się majątek uszczupla. Choćby był kradziony. O tym zresztą bardzo szybko się zapomina (że jest kradziony, lub efektem przestępstwa, jak to było z Josephem Kennedy).
Trzeba więc nieustannie dbać, by ten majątek rósł, działać szeroko i perspektywicznie, zaskakiwać i atakować przeciwników.
Klika Putina postawiła na ekspansjonizm, mocarstwowość i rozbudowę ruskiego imperium nawet poza granice byłego ZSRS.

Jednym z pierwszych etapów, przypominającym klasyczny przygotowawczy ostrzał artyleryjski, żeby złamać morale przeciwnika, jest szeroko zakrojona praca propagandowa.

Polska dla Rosji jest celem frontowym. I ważnym obiektem ataku.
Jak dobrze wiemy, Polska jest bolącym pryszczem na dupie dla Rosji. Szczególnie teraz, gdy bardzo chcieliby ustalić wspólną granicę ze swoim odwiecznym przyjacielem, Niemcami właśnie na linii Wisły.

Wojnę propagandową, czyli pierwszy etap wojny właściwej, Rosjanie zaczęli już bardzo dawno, chyba, jak ostatni żołnierz radziecki opuszczał bazę na polskim terytorium w 1992 roku. Już wtedy zachowali sobie przyczółki i nie było im tak trudno, bo tysiące polskich towarzyszy nadal miało się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Szczególnie ci szkoleni w radzieckich ośrodkach GRU, w dużej mierze tajni agenci, ale też generałowie i wojskowa elita.

A potem, to już otwarcie ruscy szpiedzy grali sobie w tenisa z premierami i prezydentami Polski, jak to pięknie wyszło przy sprawie Olina.

Próby storpedowania prorosyjskiego, nachalnego kursu w Polsce zakończyły się tragicznie. Najpierw w wypadku samolotu CASA rozwalono wyszkoloną już w USA generalicję, a potem polskiego prezydenta i jego najbliższe otoczenie pod Smoleńskiem.

Od tego momentu, wróć...., wcześniej, bo od 2007, czyli przejęcia władzy przez ferajnę Tuska, w Polsce zapanowała otwarta i serdeczna miłość do Rosji i wielkiego człowieka Putina.
Tusk i jego ludzie na polecenie Moskwy błyskawicznie storpedowali militarny projekt, tzw. tarczy rakietowej. Zerwano też kontrakt na norweski gazociąg, co pozwoliłoby się uwolnić od rosyjskiego gazu.
Nastąpiła pełna przyjaźń, spacery po sopockim molo, Putin na Westerplatte, potem "żółwiki" w Smoleńsku, jako wyraz triumfu za pozbycie się wstrętnego kaczora, narady u rosyjskiego ambasadora, ruch bezwizowy z Kaliningradem itd.
Pełna harmonia i miłość.

Tymczasem, ruscy w Polsce, nie pytając się nikogo o zdanie, coraz bardziej zaczęli się okopywać na terytorium przyszłego wroga, jakim potencjalnie Polska mogła się stać.
Powstają między innymi centra propagandowe, jak na przykład portal Neon24. Państwowa Komisja Wyborcza przechodzi szkolenia w Moskwie, ucząc się ,jak zawsze uzyskiwać wyniki zgodne z zapotrzebowaniem Układu.
Na wspomnianym portalu Neon24, dobrze nam znany człowiek o dziwnych powiązaniach, kandydat na polskiego prezydenta z czarną teczką, o pięknym polskim imieniu Stan Tymiński pisze artykuł "Rusofobia" [ http://rzeczpospolita.neon24.pl/post/119517,rusofobia ]. To jeden z setek tekstów tej witryny, która otwarcie pragnie nadejścia Mesjasza – Putina, który w końcu uratuje Polskę przed zgniłym, zdeprawowanym i spedalonym Zachodem.
Jak by to było mało, właśnie teraz w Polsce powstała nawet prokremlowska partia!!! [ http://wyborcza.pl/1,75478,17468149,Powstala_prokremlowska_partia_Zmiana__Byly_posel_Samoobrony.html  ]     To już są działania dużego kalibru, gdy w tym samym czasie nieoficjalna tuba Kremla, Żyrinowski krzyczy, że Rosja Polskę i nie tylko, zmiecie z powierzchni ziemi.
Na czele tej putinowskiej partii, która nazwała się bardzo symbolicznie "Zmiana" stanął niejaki Mateusz Piskorski, były działacz Samoobrony, a dobrze wiemy przez kogo ta partia i sam śp. Lepper byli wykreowani.
Lepper stał się niepotrzebny, ale za dużo wiedział, to dopadł go seryjny samobójca, jak to ładnie w filmie pokazał reżyser Vega.
Na miejscu Piskorskiego też bym w przyszłości uważał, bo jak towarzysze uznają, że się nie sprawdził, albo co, to może jak Litwinienko być poczęstowany herbatką z polonem (podobno wyjątkowo smaczna).

Pożytecznych idiotów popierających Putina, ruska agentura wyhodowała sobie w Polsce dziesiątki tysięcy. Jedni idą w panslawizm, czyli słowiańskie braterstwo z Rosją, drudzy idą w kierunku współpracy ekonomicznej, jak premier Pawlak, który, gdyby nie sprzeciw UE, to by podpisał kontrakt z Moskwą na dostawę gazu na 1000 lat.
Symptomatyczny jest także rozsiewany przez moskiewskich agentów stosunek do walczącej Ukrainy. Separatyści to nie terroryści, bandyci i zakamuflowani ruscy żołnierze, tylko bojownicy o wolność i bohaterscy partyzanci. Poczytajcie to sobie na Neon24 i tym podobnych rusofilskich portalach. A Ukraińcy, to rezuny, banderowcy, tylko czyhający na okazję, żeby nam powtórzyć Wołyń.

Co by tu jeszcze nie przywoływać, potężny obszar polskiej opinii publicznej jest kształtowany przez kremlowskich fachowców, a realizowany przez tysiące agentów wpływu, bo na tyle szacuje się ruską agenturę w Polsce, no i te dziesiątki tysięcy pożytecznych idiotów (niektórych po prostu opłacanych, a innych kompletnie zindoktrynowanych, jak psy Pawłowa).

Nawet taki pożyteczny dla Polski fakt, jak zdobycie w niedzielę Oskara przez polsko-angielsko-duński film Ida, który pokazał potworność żydokomuny, czyli stalinowskich rządów Moskwy w Polsce, został przez pro-moskiewską propagandę tak zamieszany, że wielu przyzwoitych i rozsądnych Polaków uznało ten film za anty-polski.
Tak właśnie Rosja potrafi już decydować, co jest dla nas dobre, a co złe.

Już propagandziści zrobią wszystko, by obrzydzić to, co się nie podoba Moskwie i Putinowi.
A w samej Polsce takie filmy, które bardzo byśmy chcieli, jak o Żołnierzach Wyklętych, jak o niekwestionowanym bohaterze majorze Pileckim, lub tajemniczej zbrodni w Smoleńsku, nie powstaną, bo Moskwa sobie tego nie życzy.

Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy to, czym się zajmuje polska opinia publiczna i jakie wyciąga wnioski, jest preparowane na Kremlu (no może trochę również w Berlinie, ale to naczynia połączone)?

Żenujące jest jednak to, że wielu naprawdę mądrych i patriotycznych Polaków daje się nabierać na takie putinowskie zagrywki.
Powinniśmy być bardziej czujni i odporni na efekty wojny, która już się u nas toczy.

.