czwartek, 27 października 2016

Czy szykowany był (jest) w Polsce zamach stanu?


Opublikowano: 27.10.2016

Czy szykowany był (jest) w Polsce zamach stanu?


– To skandal! – pienią się zagraniczni mocodawcy. PiS-u już od dawna miało nie być.
Ten wrzód na dupie światowego porządku miał już zniknąć w roku 2010. Misternie przygotowany i przeprowadzony plan likwidacji prawicowej elity nie powiódł się do końca, bo, jak zwykle nieprzewidywalny , mózg i operator opozycji, nie wsiadł do samolotu do Smoleńska. Przez to zamach nie był pełnym sukcesem.
katastrofa smolenska - ciala ofiar
Jak pisze i o czym najprawdopodobniej wiedzą wszystkie poważne tajne służby świata, jako realizatora zamachu wybrano specjalną rosyjską jednostkę wojskową pod dowództwem generała Jurija Desinowa. Zleceniodawcą miałby być bardzo wysoko postawiony polski polityk T (?!). Nie sądzę, by on był zleceniodawcą. On tylko przekazał kontrakt swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi. [1]
Zleceniodawca, lub raczej zleceniodawcy stoją znacznie wyżej w hierarchii światowego porządku.
Myśląc strategicznie, co dzisiaj, po sześciu latach widzimy, mieli rację i zdecydowali, że trzeba skutecznie wyeliminować silną, polską partię konserwatywną, której polityka zagraża ustalonemu porządkowi w całej Europie.
Podczas gdy z węgierskim Fideszem, partią Orbana można sobie dać radę, to polski PiS, partia kraju znacznie większego i strategicznie ważniejszego, mogła poważnie narozrabiać. Dlatego właśnie zdecydowano się ją zniszczyć. I słusznie założono, że jak zabraknie braci Kaczyńskich, to Prawo i Sprawiedliwość umrze śmiercią naturalną. Niedobitki, jak np. Mariusza Kamińskiego, zamknie się w więzieniu (jak pamiętamy, otrzymał on już wyrok trzech lat bezwzględnego więzienia), a Antoniego Macierewicza będzie można, po silnej akcji medialnej, zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Tylko, jak wspomniałem, głupi przypadek – chora matka – i Jarosław nie leci samolotem. Projekt „Smoleńsk” nie powiódł się do końca. Nie udało się PiSu zlikwidować w roku 2010.
Wbrew licznym, popularnym opiniom o prawości i łagodności świata cywilizacji łacińskiej, załatwianie spraw przy pomocy mordu politycznego jest nie takie rzadkie. Śmierci generała Sikorskiego, premiera polskiego rządu, do dzisiaj nie wyjaśniono. Lecz wiemy na pewno, że był solą w oku polityki Churchilla i Stalina. też przeszkadzał wielu ośrodkom. Nawet własnemu FBI. Zastrzelono go w biały dzień i jak to się zazwyczaj tłumaczy, zrobił to szaleniec. Strzelano do prezydenta Francji  Charlesa de Gaulle’a, bo nienawidzili go generałowie z OAS.
A na dodatek Rosjanie mieli już plan katastrofy smoleńskiej przetestowany. W roku 1986 samolot TU134 z prezydentem Mozambiku Samora Machelem na pokładzie rozbił się w RPA. Oprócz tego, że wówczas 9 osób przeżyło. Analogii do Smoleńska jest aż zanadto… [3]

Komorowski wróci?

Podobno były prezydent Bronisław Komorowski, znany m.in. z tego, ze czasem chlapnie jęzorem, po przegranych wyborach, w czasie wyprowadzki powiedział: – Ja tu jeszcze wrócę. Znając jego profetyczne zdolności, które udowodnił grubo przed Zamachem Smoleńskim, gdy powiedział: – A może prezydent gdzieś poleci? – (to o śp. Lechu Kaczyńskim), trzeba te słowa buty i goryczy, mieć na uwadze.

PiS u władzy

Dokładnie rok temu PiS przejął władzę. Najpierw zdobył fotel prezydencki dla Andrzeja Dudy, o którym jeszcze pół roku wcześniej nikt nie słyszał. Następnie PiS ze sporym łutem szczęścia (SLD nie weszło do Sejmu) wygrał wybory w stopniu pozwalającym mu na samodzielne rządy. Praktycznie natychmiast rozpoczęła się wojna podjazdowa z władzą. Opozycja ogłosiła się opozycją totalną, co oznacza całkowity sprzeciw na wszystkie działania władzy. Czyli, cokolwiek PiS robi, jest złe. Niemalże natychmiast ogłoszono, że walka z władzą będzie się toczyć na ulicach i za granicą kraju, w instytucjach unijnych i międzynarodowych.
Ten jawnie ogłoszony scenariusz przemilczał, że najsilniejsza walka będzie się toczyć w zakresie informacji i propagandy. Chodzi w niej o to, by wśród obywateli wywołać odczucie tymczasowości obecnej władzy, jej nieudolności i najważniejsze – konieczności jej jak najszybciej zmiany.
W tę akcję zaangażowane silnie są tzw. „media głównego nurtu”, międzynarodowe instytucje w całości opanowane przez lewaków i neoliberałów ( – miliarder, kryptokomunista, sfiksowany na Nowym Porządku Świata jest głównym sponsorem Fundacji Helsińskiej), opanowane przez dzisiejszą opozycję samorządy terytorialne, oraz ciągle liczne niedobitki komunistów, ubeków i ich rodzin, uprawiający propagandę szeptaną. Silna armia, prawda?
A na przeciwko tylko legalnie wybrana władza i uczciwi, niezamieszani w korupcyjne układy obywatele.
Czy wszystko to jest przygotowaniem do zamachu stanu? Można by takie supozycje uznać za śmieszne brednie, gdyby… no właśnie. Oprócz przytoczonej uwagi ex-prezydenta, pewien pułkownik, Adam Mazguła, który twierdzi, że reprezentuje opinię żołnierzy tak to odpowiedział na pytanie dziennikarza antyrządowego portalu Tomasza Lisa:
wielu przeciwników obecnej władzy marzy, by to wojsko stanęło w obronie konstytucji, na straży której stać przysięgał każdy żołnierz. To realny w Polsce scenariusz?„.
Mazguła unikał odpowiedzi wprost, ale:
To się może kiedyś zdarzyć… Jednak na pewno nie w tej chwili. Musimy pamiętać, że tzw. „dobra zmiana” jest niestety wyborem podjętym demokratycznie. I to całkiem niedawno. W związku z tym, wojsko nie może występować przeciwko demokratycznie wybranym władzom. Na razie pozostaje więc czekać”.”  [2]
Czyli czekać, knuć, przygotowywać się, aż przyjdzie odpowiedni moment.

Usunąć prezydenta

Znamy już rozpracowywane na wypadek przejęcia władzy przez PiS scenariusze. Jeden z nich zakładał, przy aktywnym udziale Trybunału Konstytucyjnego, uznanie prezydenta za niezdolnego do działania i usunięcie go ze stanowiska. Następnie unieważnienie wyborów parlamentarnych i automatyczne przywrócenie poprzedniej władzy z Ewą Kopacz, jako premier.
Te działania były szczegółowo przygotowywane przez prawników i nie ma najmniejszych wątpliwości, że ,jako zgodne z Konstytucją, byłyby „zaklepane” (i to z oklaskami) przez instytucje Unii Europejskiej, wyjaśnione i zaaprobowane przez Komisję Wenecką, a po tym nawet przez ONZ. Prezydent Barack Obama lub Hillary Clinton przyglądaliby się temu z łagodnym pobłażaniem.
Jednakże, za przeciwników mamy niezbyt rozgarniętych nieudaczników, jak Petru, Schetyna, Kopacz, czy Dukaczewski, albo bufonów, jak Rzepliński i Wałęsa, więc więcej było krzyków, szeptania i kłótni, niż jakiegokolwiek efektu.

A wojsko?

Tutaj pewne zagrożenie niewątpliwie było. Praktycznie cała generalicja, w tym niewątpliwie ta, po moskiewskich akademiach, oraz lwia część służb specjalnych, to jawni i niejawni wrogowie Jarosława Kaczyńskiego, a przede wszystkim, Antoniego Macierewicza.
Zrozumiałe wówczas stają się działania ministra obrony narodowej w pierwszym roku rządów. To co wyglądało na chaos i miotanie się, dymisje i roszady personalne, były w rzeczywistości ciężką i bezwzględną walką na opanowanie armii, sztabu i niedopuszczenie do puczu. Należało się pozbyć natychmiast prawdopodobnych agentów obcych mocarstw. Zweryfikować lojalność młodych pułkowników i poobsadzać nimi newralgiczne stanowiska.
To był zapewne kawał ciężkiej roboty, o której może dowiemy się za jakiś czas, gdy będzie spokojniej i bezpieczniej. Dzisiaj tylko wiemy, że skala nieprawidłowości, nieudolności, korupcji i zwykłego złodziejstwa, w wojsku i jego otoczeniu (zakłady zbrojeniowe, akademie wojskowe, mienie wojskowe, itp) były ogromne. Może jeszcze nie wszystko oczyszczono, ale Macierewiczowi udało się zatrzymać dalszą destrukcję.
Jednocześnie również wiadomo, że różne nastroje po przejęciu władzy były w policji, która też dysponuje skuteczną siłą. Na tym polu działał ostro minister Błaszczak i chyba w końcu, po wielu kłopotach, zdołał opanować sytuację.

Scenariusz działań

Taki zamach stanu, gdyby PIS byłby nieostrożny i lekkomyślny, mógłby być szybką, jednodniową imprezą, bez jednego wystrzału. W dniu obrad Sejmu i rządu, przygotowane wojskowo – policyjne jednostki specjalne pod dowództwem oficerów z grupy antypisu, błyskawicznie opanowałyby budynki rządowe i sejmowe, internując posłów, ministrów i rząd. Pewne doświadczenie w internowaniu już mamy od stanu wojennego.
W tym samym czasie inny oddział opanowuje siedziby TVP i Polskiego Radia i albo po prostu przerywa nadawanie, albo, co bardziej prawdopodobne, wymienia redakcje na swoich ludzi takich, jak Lis, Kraśko, Żakowski et consortes. Pracujący naród może dopiero wieczorem zorientowałby się, że coś jest nie tak.
Tymczasem w terenie, samorządy, jak wiemy, w większości opanowane przez ludzi PO i PSL, wszyscy wojewodowie, prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie, sołtysi, w oparciu o lokalne, powiązane z nimi siły, czy to policyjne, czy straży miejskiej, a nawet agencji ochroniarskiej, przejmują władzę.
Trudne? Nie wydaje mi się.
Kto powie, że takie plany są absurdem i nie rodzą się w rozpalonych głowach tych, którzy wraz z przejęciem władzy przez „dobrą zmianę” utracili olbrzymie korzyści? Dlaczego dziennikarz Lisa rozmawia o tym z wybitnie antypisowskim pułkownikiem Wojska Polskiego? Dlaczego nagle przywódca totalnej opozycji jednoczy się z Lechem Wałęsą, który ma ciągle wielkie wpływy w tajnych służbach, nie tylko polskich, a dla patriotów jest symbolem hańby i zdrady?
Mądry człowiek gra tylko w te gry, w które wygrywa. Jarosław Kaczyński jest mądrym człowiekiem. W 2006 zablefował i przegrał. W rezultacie dostaliśmy dziesięć straconych lat. Wątpię, by ponownie popełnił duży błąd.
Odebranie władzy nie przyjdzie przeciwnikom już tak łatwo. Jeśli władza będzie natychmiast korygowała swoje błędy, dzisiaj głównie w komunikacji społecznej, to ma autentyczne szanse utrzymać się kilkanaście lat u władzy. Nawet jeśli nie sam PIS, to jego następcy kontynuujący „dobrą zmianę”.