środa, 9 września 2015

Zeszmacone imię

 

 

Prawdziwy Polak, człowiek z honorem i tradycjami wie i czuje, że utrata dobrego imienia to koniec. Albo sobie palnąć w łeb, albo po cichu wyjechać na Madagaskar.

Z zeszmaconym tytułem prasowym jest tak samo.


Dawno temu, w czasach głębokiej komuny, w czasach moich zagranicznych wojaży, zawsze usilnie starałem się zdobywać dla siebie i dla taty, wiodące wówczas na świecie, a nie osiągalne za żelazną kurtyną tygodniki – "Time" i "Newsweek". Były to wiarygodne, uczciwe i wydawane na wysokim poziomie merytorycznym i edytorskim periodyki, wówczas niedościgniony wzór dla siermiężnej, komunistycznej, pisanej propagandy Rakowskiego, Passenta i Urbana.

Gdy wreszcie, po transformacji zaczęła się ukazywać polska edycja rzeczonego "Newsweeka", to się ucieszyłem. Fajnie jest, tak myślałem, mieć taki światowy tytuł u siebie, w Polsce.

Ten działający praktycznie nieprzerwanie od 1933 roku magazyn był wzorem na całym świecie. Mianowanie redaktora naczelnego zawsze było w USA wydarzeniem politycznym najwyższej rangi. Wielu dziennikarzy i reporterów "Newsweeka" zginęło w różnych miejscach na całym świecie w trakcie pełnienia obowiązków służbowych. Tam się nie oszczędzano i panowało najwyższe morale.



W roku 2010 polska edycja i firma, Newsweek Polska, który to tytuł był na licencji amerykańskich właścicieli, została wykupiona i przejęta przez słynnego od lat polakożercę –Axel Springer połączonego ze szwajcarskim Ringerem, tworząc Ringier Axel Springer Polska. Koncern medialny (także m.in "Fakt", "Przegląd sportowy", "Forbes") ma specyficzny, żeby nie powiedzieć wprost, antypolski i antynarodowy wydźwięk.

Od tego momentu przestałem kupować ten tygodnik, bo zaczął autentycznie śmierdzieć. Młode pistolety ściekowej żurnalistyki, choć właściwie to propagandy, gotowe były już wtedy napisać wszystko, aby zadowolić antypolskie gusta swoich pracodawców.

Resztę znam już tylko ze słyszenia i doniesień medialnych, bo już nigdy nie wziąłem tej szmaty do ręki.
Od trzech lat, od stycznia 2012 funkcję redaktora naczelnego otrzymał człowiek – oślizły robak, którego nie znosiłem od pierwszego momentu, a który nawet w swojej pysze, próżności i głupocie, zamierzał kandydować na prezydenta RP (sic!!!), niejaki Tomasz Lis. Kompletny badziewiak z Zielonej Góry o urodzie powiatowego sutenera, który, jak donoszą z pochodzenia jest Białorusinem, a nie Polakiem, a jego tata zmienił nazwisko Lisenko, na bardziej polskie – Lis. Czy w USA zmieniłby nazwisko na Skunks, które bardzo by pasowało do synalka?
Otóż pod przewodnictwem tego osobnika do wynajęcia, "Newsweek" zmienił się w rolkę papieru toaletowego i to do wiejskiego wychodka za stodołą.
Natychmiast stał się prorządową tubą, bo pan Tomasz Lis/Lisenko bardzo dbał o tych, którzy mu płacili. M.in. rząd Platformy Obywatelskiej i podległy mu radiokomitet, zapewniał temu człowiekowi cotygodniowe audycje telewizyjne, płacąc mu za nie 82 tyś. złotych każdorazowo.
Realizował więc najbardziej wściekłe i podłe ataki na opozycję, przede wszystkim na PiS, a w szczególności na jego lidera, Jarosława Kaczyńskiego. Karykatury i ponure rysunki prezesa Kaczyńskiego zdobiły chyba z dziesięć okładek tego magazynu. Takie było nasilenie tej goebellsowskiej, żmudnej roboty Lisa/Lisenki.
Atakował też po kolei każdego, kto w jakikolwiek sposób był, choćby w najmniejszym stopniu powiązany z pisem, tworząc obraz ponurego, antyeuropejskiego ciemnogrodu, zagrażającego światłym mocodawcom tygodnika i jego naczelnego redaktora. Leciały ataki na Antoniego Macierewicza, ataki na ojca Rydzyka. Oraz te najnowsze, zakłamane, fałszywe i cuchnące, na obecnego prezydenta Andrzeja Dudę. Nawet jeszcze niżej i podlej, bo również, co jest wyjątkowo obrzydliwe, na jego rodzinę.

W dobrym demokratycznym państwie, którym mam nadzieję Polska stanie się po październikowych wyborach, szmata Lisa/Lisenki pod tytułem "Newsweek", a także sam rednacz, skończyli by wypadem na zbity pysk, skazani przez różne komisje etyki i uczciwe sądy. Na to musimy jeszcze trochę poczekać.

W tym tygodniu rzeczony szmatławiec, dobrał się do przewodniczącego "Solidarności" – Piotra Dudy. Hieny gwałtownie zaatakowały wysmażając absurdalny paszkwil i jak Duda udowodnił, kłamiąc czternastokrotnie w artykule.
Czyli typowy standard tej gadzinówki, jaką się stał "Newsweek" pod przewodnictwem dzielnego komsomolca Lisa. A wyłącznie dlatego, że Piotr Duda i "Solidarność" dokonały porozumień z prezydentem. To im wystarczy, by skierować swe jadoplujki na człowieka.

Zostawmy jednak ten cyrkowy zestaw służalczych ścierwojadów i skunksów redakcyjnych, z tą obrzydliwą super-hieną z rudą kitą na czele. Wiadomo przecież, że za linię czasopisma i większość treści odpowiada wydawca i właściciel. Czyli w tym konkretnym przypadku, niemieccy polakożercy i ich lokalne sługusy. Wiadomo, że szkopy mają alergię na PiS. Boją się, że ich polscy lokaje zostaną zastąpieni ludźmi, którzy podniosą głowy i zawołają: - Hola, hola! Dosyć tego! Że wypieprzą ich z tłustej i bogatej kolonii. Odbudują stocznie, nie oddadzą kopalni, przetrzepią szkopskie banki i sprawiedliwie opodatkują różne Lidle, Kauflandy, czy Obi. I zabiorą im te 80% polskiej prasy, gdzie mogą podżegać, skłócać i manipulować. To będzie ciężki cios dla pruskiej dumy, patrzącej zazwyczaj na tępych Polacken z wysoka.

Czego się Niemcy nie dotkną, w dłuższym okresie potrafią dokumentnie spieprzyć. Tego właśnie dokonali z, onegdaj światowym liderem, tygodnikiem "Newsweek". Obecnie magazynem, który śmiało może konkurować z urbanowskim "Nie", czy popularnym w pewnych zakładach zamkniętych "Fakty i mity".

Mam cichą nadzieję, że były komandos, Piotr Duda, wykończy Lisa/Lisenko w sądach, tak, że ten w biedzie i upokorzeniu będzie musiał wrócić na swoją Białoruś. Życzę mu tego z całego serca.


Ps. Podobno szkopski właściciel "Newsweeka" nieco się w końcu wystraszył i Lis/Lisenko skazany już został na pożarcie.

.