piątek, 13 września 2013

Jaja bzdyklaczy cz.XIII czyli kura domowa a UB


Odkąd siedzę w blogosferze, poznałam sporo dramatis personae z tamtych czasów. A najsmutniejsze jest chyba to, że wciąż najbezpieczniej jest udawać głupią.
Mam marne zdolności aktorskie, już nie mówiąc o tremie, jaką odczuwam podczas ewentualnego występu. Na szczęście szkołę muzyczną zakończyłam na IV klasie podstawówki, bo bym chyba zawału w końcu dostała podczas tzw. popisów. Do końca życia nie zapomnę „Wesołego chłopka” Schumanna, w którym doszłam do połowy i dalej pustka, płacz i zgrzytanie zębów. Przy wypełnionej sali! Zaczęłam od początku i palce jakoś poszły same dalej, ale co przeżyłam, to moje.

Ale i tak najgorszy występ miałam bez żadnej publiczności w teatrze jednego, mało zyczliwego widza, jakim był przesłuchujący ubol.
Było to na jesieni 88. Działalności opozycyjnej zaniechaliśmy pod koniec 1985 - z chwilą, kiedy oczekiwałam dziecka, a i Tata nie czuł się już najlepiej. Dopiero wtedy też syn mógł sobie pozwolić na indywidualną działalność opozycyjną - bo póki w domu była nielegalna drukarnia i ukrywali się ludzie ścigani listami gończymi – miał zakazane jakiekolwiek ruchy tego rodzaju.
Dzięki temu między innymi, że milczał, udało nam się uniknąć wpadki,
W '88 miał już 16 lat i koniecznie chciał robić coś więcej, niż milczeć. No i przy jakiejś akcji ulotkowej został złapany. Na szczęście zdążył paczkę z ulotkami wrzucić w krzaki, więc nic przy nim nie znaleziono. Ponieważ podstawową lekturą w temacie było „Obywatel a służba bezpieczeństwa” - wiedział, ze ma iść w zaparte i nigdy do niczego się nie przyznawać.

Odkąd siedzę w blogosferze, poznałam sporo dramatis personae z tamtych czasów. A najsmutniejsze jest chyba to, że wciąż najbezpieczniej jest udawać głupią.
Mam marne zdolności aktorskie, już nie mówiąc o tremie, jaką odczuwam podczas ewentualnego występu. Na szczęście szkołę muzyczną zakończyłam na IV klasie podstawówki, bo bym chyba zawału w końcu dostała podczas tzw. popisów. Do końca życia nie zapomnę „Wesołego chłopka” Schumanna, w którym doszłam do połowy i dalej pustka, płacz i zgrzytanie zębów. Przy wypełnionej sali! Zaczęłam od początku i palce jakoś poszły same dalej, ale co przeżyłam, to moje.

Ale i tak najgorszy występ miałam bez żadnej publiczności w teatrze jednego, mało zyczliwego widza, jakim był przesłuchujący ubol.
Było to na jesieni 88. Działalności opozycyjnej zaniechaliśmy pod koniec 1985 - z chwilą, kiedy oczekiwałam dziecka, a i Tata nie czuł się już najlepiej. Dopiero wtedy też syn mógł sobie pozwolić na indywidualną działalność opozycyjną - bo póki w domu była nielegalna drukarnia i ukrywali się ludzie ścigani listami gończymi – miał zakazane jakiekolwiek ruchy tego rodzaju.
Dzięki temu między innymi, że milczał, udało nam się uniknąć wpadki,
W '88 miał już 16 lat i koniecznie chciał robić coś więcej, niż milczeć. No i przy jakiejś akcji ulotkowej został złapany. Na szczęście zdążył paczkę z ulotkami wrzucić w krzaki, więc nic przy nim nie znaleziono. Ponieważ podstawową lekturą w temacie było „Obywatel a służba bezpieczeństwa” - wiedział, ze ma iść w zaparte i nigdy do niczego się nie przyznawać.

Była już prawie północ. Wypadłam z roli. W kompletnym milczeniu zabrałam syna, poszliśmy korytarzem do windy i wyszliśmy z komendy.

 Odkąd siedzę w blogosferze, poznałam sporo dramatis personae z tamtych czasów. A najsmutniejsze jest chyba to, że wciąż najbezpieczniej jest udawać głupią.

autor: sigma


  • @sigma 13:20:36
    //marne 868 komentów
    A ile ma być???
    872:
    Raz Zeb zwiedzając Henryków
    usiadł przy szybkim stoliku
    i pociągając nosem
    wyciągnął wniosek:
    spróbuję trochę limeryków.

    Ywzan Zeb 15.04.2013 20:00:51
    873:
    W starym mieście Wenecji
    turysta przebywał z Grecji
    i mimo kryzysu
    wszedł do komisu
    i kupił historię endecji.

    Ywzan Zeb 15.04.2013 20:01:46
    874:
    Na wyspie o nazwie Wolin
    przyjmował doktor Ojboli.
    Raz w czasie moru
    przyjął poród
    Nie czekając, aż ktoś mu pozwoli.

    Ywzan Zeb 15.04.2013 20:02:09
    875:
    Na dworcu Warszawa Wita
    Pan Henio gazetę czyta
    Wtem coś mu zaświta
    i jak nie zapyta:
    A nie chciałabyś zobaczyć mojego PIT-a?

    Ywzan Zeb 15.04.2013 20:06:11
    @Ywzan Zeb 20:06:11
    Oj wnerwił mnie dzisiaj taki jeden ważny. Bliski byłem wybuchu. I wtedy przypomniał mi się Janek Pietrzak i się uspokoiłem. I zanuciłem:


    Nie chcę z nauką popadać w sprzeczność
    Wobec docentów mięknę jak wosk
    Lecz mam receptę na długowieczność
    Na długie życie wolne od trosk

    Nie trzeba łykać tony witamin
    Ni pić litrami z buraków sok
    Nie trzeba jogi ćwiczyć jak bramin
    By odwlec chwilę sekcji zwłok

    Wystarczy rano
    Otworzyć oczy
    Świat jest wspaniały
    Świat jest uroczy
    Każdy dzień
    Budzi mnie do czynu
    Pobudką ulicznego gwaru
    Muszę przeżyć jeszcze paru skurwysynów
    Muszę przeżyć skurwysynów jeszcze paru

    To prosty sposób - lepszego nie ma
    Bez zbędnych kosztów, medycznych grand
    Dożyjesz wieku Matuzalema
    Nim śmierć uśmiechnie się z trupia frant

    Sił ci dodaje święta nienawiść
    Rozsądek radzi: ciepło się noś!
    Dosyć numery swoje obstawić
    Żeby cię czasem nie ubiegł ktoś

    Budząc się rano
    Cel masz wytknięty
    Kwitujesz rano
    Odcinek renty
    Każdy dzień
    Budzi cię do czynu
    Olśniewającą gamą przeżyć
    Muszę przeżyć jeszcze paru skurwysynów
    Jeszcze paru skurwysynów muszę przeżyć

    jazgdyni 15.04.2013 20:51:36
    @Ywzan Zeb 20:06:11
    Wymiatasz:)

    bez kropki 15.04.2013 20:52:11
    @bez kropki 20:52:11
    Mogę jeszcze????
    W znanym mieście Koszalinie
    trenował skoczek na linie
    różne takie salta
    w palcie i bez palta
    wtem lin jak nie odwinie.

    Ywzan Zeb 15.04.2013 20:55:13
    @Ywzan Zeb 20:55:13
    Cuuudooowneee!

    Że tylko przypomnę, że nasz Mme, będąc młodą bezjedynkówką, ciągała murenę na uwiązie. Zatroskani sąsiedzi wypytywali delikatnie: "Dlaczego rodzice nie kupią ci, dziecinko, jamniczka?"

    Jako dojrzała niewiasta nasza Mme wypisywała różne rzeczy o rybim seksie na świątobliwym portalu... Cóż, natura ciągnie Mme do mureny.... Lubo to: zawsze wraca się do pierwszej miłości, jak mawiają Francuzi.

    KOSSOBOR

  • Popsułaś mi szyli Autorze
    Wszystkie dotychczasowe wpisy były z jajem i miałem nawet zaproponować utworzenie z nich całości, a tu wyłom i taki poważne wprowadzenie do, miejmy nadzieję, że nie pechowej, XIII.

  • Ywzan Zeb
    Moje narzekania, że 88o komentarzy to mało były całkiem serio;) tylko popatrz, jak wyglądają najpopularniejsze notki na nE:

    ”Wczoraj staliśmy nad brzegiem przepaści! Dzisiaj zrobiliśmy duży krok naprzód!”, czyli jolka a mentalność żydowska.
    Średnia ocena: 5.0
    sigma06.02.2012 1856

    Jaja bzdyklaczy cz.VIII albo prawdziwa historia
    Średnia ocena: 4.7
    sigma11.10.2012 1516

    Jaja bzdyklaczy cz.VI
    Średnia ocena: 5.0
    sigma29.07.2012 1075

    APEL – do sympatyków i społeczności Nowego Ekranu!
    Średnia ocena: 3.6
    Ryszard Opara18.01.2013 1044

    Jaja bzdyklaczy cz.IV
    Średnia ocena: 5.0
    sigma12.05.2012 967

    Myślałam, żeby wreszcie ten irytujący post Opary, który wisial chyba tydzień na jedynce SG wreszcie wywalić z towarzystwa, a tu nici;(
    Nb. pierwszy wymieniony post to Jaja bzdyklaczy cz.I. Tylko wtedy jeszcze Iza nie wymyśliła tego tytułu;)

  • Ywzan Zeb
    Chyba ten to mój ulubiony:)))

    Na dworcu Warszawa Wita
    Pan Henio gazetę czyta
    Wtem coś mu zaświta
    i jak nie zapyta:
    A nie chciałabyś zobaczyć mojego PIT-a?

  • @sigma 06:34:30
    Qrfist był dzisiaj wyjątkowo głośny. :))

  • @tadman 06:41:26
    ???

  • @tadman 00:17:35
    Trzynastka musi być pechowa. ;)

  • @sigma 08:35:44
    No, że tak wcześnie u laptopa.

  • @tadman 12:15:45
    A no tak, ale o tej porze mam zazwyczaj pobudkę, bo psy, koty i ptactwo domaga się atencji. No i jak dłużej nie wraca z dworu, to sobie zajrzę do komputra;)

  • @ Ludziskaaaa!!!
    A dawajta tu kużden łan po 5*, bo już jednopały wredne przyczołgały się! Pałują nas gnojki na całego - często zupełnie absurdalnie. Musi płacą im za to, cy cós?

    Mme widziała /się przysięgała!/ jedną żabkę płynącą crowlem. Naprawdę. Ale o tym w następnych odcinkach. Aha. I były dwie maleńkie antylopki w Zooschwitz, a von Targow udzielał wywiadów na lewo i prawo. Więc nie było jak pogadać. Aha 2. Gepardowa chyba jest kotna. Aha3. Zebry autentycznie pozowały do zdjęć całym stadem:) Ale ogier nie. Jedna kucynka jest tuż przed rozwiązaniem. Muszę pędzić! Pa!

  • @sigma 06:31:28
    Toteż ja się tylko spytałem, jaki jest plan i nie czekając na odpowiedź zacząłem nabijać licznik ;)
    Teraz wiem, że optymalna liczba to 1045.

  • Piaskownica II
    Tadzinek siedział na piasku w piaskownicy i rozmyślał. Prowadził dyskurs wewnętrzny ws. zatonięcia Titanica z powodu zderzenia się z górą lodową. Były różne komisje, które zajmowały się ową górą. Jedni mówili, że była wyjątkowo duża, jak na górę, inni mówili, że mgła dodała jej nieokreśloności, a trzeci mówili, że statek ugodziła ogromna masa lodu i to w pokład na skutek oderwania się od macierzystej góry. Tadzinek był zadowolony, że nikt z bywalców piaskownicy nie zabrał głosu w tym temacie, nawet Januszek, który w przyszłości niejedną taką cholerę miał ujrzeć i to z bliska.
    Nagle Tadzinek podskoczył jak oparzony, bo z piasku wynurzył się peryskop podwodnej łodzi patrolujące tu i ówdzie. Tadzinek zajrzał w peryskop i był gotów przysiąc, że zobaczył tam dziwnie ogromne oko, które mrugnęło do niego 17 razy. Tadzinek wyskoczył z piaskownicy i pobiegł zawiadomić resztę towarzystwa, że w końcu przypłynęła wiosna i nikomu nie powinno chyba przeszkadzać, że radziecką łodzią podwodną.

  • @sigma
    Czy trybeus bywa na jajach? Kogutem w końcu jest. Jaj wprawdzie nie znosi (chociaż kto to dziś wie na pewno), ale pilnować przynajmniej może.

  • @tadman 23:17:27
    Tadzinek wisiał na Samym Głównym parkanie już trzeci dzień. Zgłodniał już trochę po prawdzie, a i zaczął padać pierwszy, wiosenny deszczyk. Już, już chciał zejść z parkanu i pobiec do babci na zasłużoną kolację, a dziadkowi przerwać drzemkę i pomachać mu dumnie laurem blogerskim, ale niespodziewanie pod parkan przypałętał się Grzegorz Dyndała i, jak to on, uparcie dyndał. Gdy tak dyndał i dyndał, Tadzinek mocno pożałował, że Ewcia i Hańcia wybrały się do Zooschwitzu.
    "Też sobie porę wybrały na obserwowanie żab!" - pomyślał i tylko fakt, że aktualnie Tadzinek był małym, słodkim blondaskiem, a nie znanym nam z tajnych laboratotiów TeddyBomberem /wiadomo - jasny trencz, postawiony kołnierz, w kieszeni garota, zapałki sztormowe, kozik i kołonotatnik, a we wtarom karmanie finskij noż/ sprawił, że Grzegorz chwilowo uszedł z życiem.
    Również w dobry nastrój wprawił Tadzinka żołtyj, padwodnyj, sawieckij parachod, który nadał do blondaska siemnadcat' mgnawienij wiesny.

    Nie ukrywajmy - wszyscy na to czekali!

  • @tadman 23:17:27
    Tadzinku, to nie była góra lodowa.


  • @KOSSOBOR 23:46:29
    Irbisica straciła dzisiaj wenę, ogon jej oklapł, ale oczy nadal ma dobre i wypatrzyła parachod.


  • @leoparda 00:30:51
    O w mohdę!!! Supeh fotka :)))

  • @tadman 23:17:27
    Irbissa zadumała się nad wewnętrznymi rozterkami Tadzinka. Co mu tam kolebie się w tej jego głowie, jemu jakieś rozterki z przeszłości chodzą wolno po głowie -- myślała. Teraz rozmarzyła się Irbissa. Oczami duszy zobaczyła siebie wspinającą się po kręconych schodach z lekkiego ażuru, wijących się niby wąż boa wewnątrz wielkiego komina. Przepastność i czeluść była olbrzymia, i ziała na Irbissę niczym wawelski smok. Jednak niczym nie zrażona Irbissa, choć z sercem na lewym ramieniu, trzepoczącym jak orzel w klatce doszła do celu. Och, jak to wspaniale -- zaczęła z emocji piać cienkim dyszkantem. Jaki piękny ocean, fale łomoczą, delfiny skaczą, a ja jestem, no gdzie jestem? Jestem w XXI wieku.
    Tak oto rozmyślania Tadzinka i Irbissy dzieliło ponad 100 lat.


  • @KOSSOBOR 23:46:29
    Agentka Wiesna zapowiedziała się wysokimi temperaturami. Tadzinkowi zrobiło się nieswojo i to bardzo, bo zapamiętał, że pewnego roku, wiosną przy ładnej i ciepłej pogodzie rąbnął jeden reaktor na rosyjskiej Ukrainie i podarował całej Europie odrobinę promieniotwórczego jodu. Tadzinek postanowił, że w tym celu będzie nasłuchiwał czy w pobliskim Żarnowcu coś nie dupnie, choćby stare fundamenty pod EA.

  • @KOSSOBOR 00:38:24
    Mnie też się podoba. Szkoda, że nasz Bałtyk przez cieśniny duńskie takiej rybki nie przepuści.

  • @KOSSOBOR 17:55:08
    Przecie też widziałaś tę żabę! Płynęła pod prąd, najpierw klasyczną żabką, ale kiedy prąd dalej ją znosil, przeszła na rozpaczliwego pieska. A pod koniec tylne nogi wykonywały ruch do kraula;)
    Szkoda, że już była blisko brzegu, bo może by i delfinem spróbowała;)

  • @Ywzan Zeb 20:05:08
    I to razy dwa powyżej 1045, żeby nam się opary nie snuły po pudle;)

  • @grazss 23:32:46
    Chyba bardzo rzadko, niestety;(
    Zajęty jest bywaniem gdzie indziej. Taki nasz, bzdyklaczowy los, ot co.

  • @tadman 12:15:45
    Tadzinek siedział i siedzial na parkanie SG, a inni mu zazdraszczali, a nawet konsyliacyjnie wyzywali od tchórzy! Imputowali biedakowi, że on tu sobie siedzi, a tymczasem Ojczyzna gorze! I że na jego miejscu oni by wroga otoczyli samojeden i wysiekli!
    Po czym popieprzywszy w tym duchu ów zadaniowany dysydent udał się na zasłużony odpoczynek i kawkę.

  • @leoparda 00:21:48
    A jednak! Mamy dowody w ręku! Zawsze, zawsze podejrzewałam, że to był potwór z Loch Ness, a nie jakaś trywialna góra lodowa.

  • @leoparda 00:30:51
    Tak sądząc po tych ludkach na plaży to chyba siedemnadcie mgnień lieta?

  • @leoparda 01:45:50
    Ewcia też rozmyślała. Jej myśli od rzeczywistości dzieliło marne kilka tysięcy lat. Mianowicie rozmyślała, jakie to były piękne czasy, kiedy mały jaskiniowczyk, lub jego siostrzyczka jaskiniowczyczka, ująwszy krzepką rączką niedużą dziecięcą maczugę w try miga załatwiali sporne kwestie z blogerami wrogich, wsiowych opcji.

  • @sigma 11:18:58
    Średnia 4,0 na 12 glosów oznacza, że przesladują nas już trzy jednopały;)))
    Bez wątpienia jest to miarą bzdyklaczowej popularności;)

  • @sigma 11:13:39
    Ha, droga Sigmo, niestety muszę Cię zmartwić. To nie tylko to, jest inne wytłumaczenie, podwodne UFO. Czytałam o tym w Internecie, jest nawet jakaś na ten temat wypasiona stonka, ups... miało być stronka. Ale stonka może być, to agresywne stworzenie było pakowane do samolotów (jak im było dobrze) i zawożone do Polski na zgubę narodu, co lubi ziemniaki.


  • @sigma 11:14:24
    Sztirlic siedzi w kącie i biada. Co to się narobiło z tym klimatem. Rety, rety, rety!

  • @sigma 14:47:49
    Jednopałowiec pospolity to rodzaj zazdrosnego jamochłona.

  • @leoparda 17:58:59
    Tadzinek od iluś dni wisial na płocie bez jedzenia i picia.
    Tymczasem Januszek bezlitośnie marudził, ze poszukuje kogoś na gwałt na SG - Tadzinek z samego przerażenia spadł na wszelki wypadek po drugiej stronie i się pośpiesznie oddalił. Jakoś nie reflektował.

  • @sigma 21:30:31
    Natomiast Iza nie miała czasu na głupstwa, bo ciągnęła osła w niewłaściwą stronę celem uzyskania efektu odwrotnego. Niestety, osioł nie czytał tej samej książki, a z natury był potulny. Tak więc w chwili, kiedy to piszę, nikną własnie za horyzontem.

  • @sigma 21:35:33
    Gloria i Mme Silvanne dzień wczorajszy wykorzystały na wstępne rozpoznanie bojem stanu zoo. Jakiś czas wpatrywały się w pięć wąsatych fok smażących się na słonku, potem z rozczuleniem obejrzały rodzinę tapirów (tapirzyca Kleopatra pokazała im język), wreszcie po kobiecemu pochyliły się nad gepardzicą, która być może jest kotna, a być może, nie jest kotna. Następnie z daleka poobserwowały von Targova udzielającego wywiadu, po czym z bezpiecznej odległości ominęły sosny, na których gniazdują czaple.
    Wstępne rozpoznanie wypadło pozytywnie.

  • @sigma 21:42:20
    Cały dzionek dzisiejszy ewakuuję jeża, który z uporem godnym lepszej sprawy, wyłazi z ogrodu i na podwórzu doprowadza Bebe do histerii. Słysząc psi jazgot przerywam robotę, odpędzam psicę i jeża z powrotem odnoszę do ogrodu.
    Niewykluczone zresztą, że jest to rodzeństwo jeży, bo wydaje mi się niemożliwe, zeby jeden wykonywał ten maraton przez cały dzień.

  • @sigma 21:30:31
    Taaaaak. Januszek będzie gwałcił na SG. Strrrrrraszne ;)
    Uciekaj kto może.

  • @Ywzan Zeb 21:55:59
    A może SG ma być ofiarą, a Januszek szuka wspólnika, Hę ?
    Strrrrrraszne ;) Uciekaj kto może.

  • @leoparda 17:57:52
    Szanowne Grono, jako ze jest rodzaju nijakiego, nic nie miało do tych damsko męskich dywagacji. I jak to toto nijakie myślało tylko o żarciu.

  • @Ywzan Zeb 21:58:35
    Januszek tymczasem kolebał się słynnym krokiem Dżeka Sparoła, bo kołysało niemiłosiernie po minięciu Pentlandu.
    Mruczał sobie - oby do soboty, oby do soboty...

  • @sigma 21:47:12
    A bo może Izie chodziło o jeża, nie o osła?? To by wyjaśniało wszystko.

  • @Ywzan Zeb 21:55:59
    Januszek będzie gwałcił?
    Na SG?
    Nie wierzę.
    A w ogóle, to bałagan tu jest straszny.
    Iza negocjuje z osłem, sigma z jeżem, Gloria i Mme Silvanne pętają się po zoo, Tadzinek na płocie, a Januszkowi w głowie gwałty, żarcie i kolebanie.
    Halo, halo!
    Czy jest tu ktoś normalny?

  • @bez kropki 22:31:19
    Iza resocjalizuje.
    Nauczycielki tak mają - wiem, bo sama kiedyś byłam.

  • @grazss 22:43:02
    Normalnego Ci się zachciało, łeh, łeh;)))

  • @bez kropki 22:31:19
    Myślisz, że Iza ciągnie jeża na sznurku? Oj, niedobrze, niedobrze;(

  • @grazss 22:43:02
    Rozum, jak na zdroworozsądkowca przystało, kładzie się spać o 22-giej.
    Szkoda, ze to środa.
    Lepszy byłby piątek, powrotu początek.

  • @grazss 22:43:02
    Nie bałagan ino jaja. Jaja jak berety. Bzdyklaczy. Nie mylić z resocjalizacją;). Wszystko gra i koliduje jak mawia jedna z Pań.

  • @sigma 22:54:17
    Na sznurku to inna Pani murenę. A może morenę? A może jamniczka? Niedowidząca sąsiadka miała z tym, jak pamiętamy, pewien problem.

  • @sigma 22:53:20
    Nooo, już śpiący Tadzinek jest o wiorsty od normalności. A po upadku z płotu ma stany lękowe i panicznie boi się papieru kancelaryjnego - szczególnie w ryzach - a wprost trzęsie się na widok zaślinionego kopiowego ołówka. Natomiast nie robi na nim wrażenia kalka ołówkowa, a nawet naciera się nią nieprzytomnie. Januszek twierdzi, że robi to w celu wtarcia barwnika głęboko, aż do krwi myśląc, że wtedy będzie go mogła adoptować Gloria.

  • @
    Czygracja numma dhaj przyjrzała się zgromadzonemu towarzystwu, pogłaskała kręcącego się bez sensu jeża, podniosła z podłogi turlające się tu i ówdzie jaja i położyła je do stojącego w rogu koszyczka wielkanocnego.
    Ech ta wiosna - pomyślała.
    Następnie dyskretnie udała się na spoczynek.
    Nocny.

  • @jazgdyni 22:14:17
    Irbisica przeglądnęła swoją skalną jamę i tam w czeluściach to wygrzebała, tę prehistoryczną opowieść. W ostatnich dniach żyje w oparach jakiegoś strasznego absurdu. Ten absurd objawił się jej w tarasie widokowym w kominie i jeszcze w innych poważniejszych sprawach. Jakoś oklapł jej ogon i posmutniała.

  • @grazss 22:43:02
    "Halo, halo!
    Czy jest tu ktoś normalny?"

    Nie licz na nic. Porzuć wszelką nadzieję...

  • @sigma 22:54:17
    Po pięknym, zielonym pagórku
    Iza ciągnie jeża na sznurku.
    A jeż, gdy mijał osła
    powiedział z wyniosła:
    Dokąd idziesz Czerwony Kapturku?

  • @KOSSOBOR 01:44:54
    Przez dworzec Kraków Centralny
    Jamniczek uciekał przed halnym.
    Wtem słyszy, że balon
    woła: Halo, halo!
    Czy jest tu ktoś normalny?

  • @Ywzan Zeb 16:26:01
    Waść Poeta:)))

  • @sigma 16:28:11
    cóż za epiteta ;)))
    ot, trochę się bawię,
    szukam rymów w trawie.
    przyszło mi to wszystko
    przez to towarzystwo. ;)))

  • @Ywzan Zeb 16:35:08
    Raz pewien Cygan z Trójmiasta
    Dał się powiesić i basta,
    Ywzan Zeb więc tłumaczy:
    Dla towarzystwa bzdyklaczy
    Dawnemu życiu rzekł; hasta*

    *la vista;)))

  • @sigma 18:02:07 & @Ywzan Zeb
    Doprawdy podziwiam was limerykowców. Bueno....

  • @jazgdyni 18:08:47
    Pewien marynarz z Arktyki
    Pragnął pisać limeryki
    Jednak poetycka muza
    Nabiła mu tylko guza,
    Czym pomieszała mu szyki;)

  • @sigma 18:02:07
    W Trójmieście z samego rana
    Sigma wieszała Cygana
    A Cygan miły był przecie
    dał się powiesić kobiecie
    Innego więc szuka kompana.

  • @Ywzan Zeb 19:49:43
    Starozakonni Moskwianie,
    Frasowali się niesłychanie,
    Bo Cygan bez towarzyszy,
    Udawał, że nic nie słyszy,
    I trzymał rękę w karmanie.

  • @sigma 11:07:17
    ..jako wytrawny Kogut czasem doglądąm jaja be ... ale, że Kurników mam dużo do obejścia...już o Kurkach nie wspomnę ...w rozlicznych obowiązkach Kogucich nie zdążam na czas i czasem zauważam, że w Kurniku Jaja be już wszystek Drób chrapie ..no to cichutko na pazurkach oddalam się z miejsca zdarzenia ...alee wtrynie swój dziób czasami częściej ...może jakieś Kłizy będą ...:)))

  • @tadman 22:11:29 wersja Mk ii
    Raz starozakonni Moskwianie,
    Frasowali się wprost niesłychanie,
    Bo Cygan bez swych towarzyszy,
    Nie zeznawał i udawał, że nie słyszy,
    I trzymał prokuratorów w tym stanie.
  • @Ywzan Zeb 19:49:43



    a, u Cygana wielka bania

  • @KOSSOBOR 01:44:54
    Słoneczko przygrzewało, śniegi odpłynęły w odwietrznym cyklu jako para. Zrobiło się ciepło i przyjemnie. Bzdyklaczowa dziatwa zaludniła piaskownicę. Przyszła nawet mała Izunia i razem z Hańcią i Ewcią bawiły się lalkami, oczywiście, w dom.
    I gdy tak było tylko słychać to radosne szczebiotanie, wszystkie te: tju, tju, tju, moje gzieczne małe, o siusiu zrobiło, zza bzów, które szykowały się do wiosennego ataku, wylazła paskudna wiedźma.
    Z obłędem w oku, skrzekliwym tonem zaczęła straszyć dzieci.

    - Polska potrzebuje metanoi...Potrzebujemy wąskiej grupy ludzi niezłomnych i obeznanych z prawdą, twardych dla siebie samych przede wszystkim.. Nabór do niej nie jest przymusowy... znajdzie się kilku starców, którzy odwalą robotę misyjną i zbiorą wokół siebie małą grupkę zdeterminowaną rozwijać swoją świadomość, gotowością oddania życia za prawdę. Musimy więc zdobyć się na formację, poznać w ogniu prawdy. Zaryzykować wszystko... na pustyni zacznie się palenie ognisk wokół których będą gromadzić się nieliczni zdrowi, a dzikie zwierzęta będą w mroku świecić oczami i nie podejdą, dopóki głód i własna nędza ich nie oczyszczą.
    I przyjdzie Król, jak przepowiedziano... teraz rządzi światem Antychryst i czyni wielkie złudzenia... [*]

    Dzieciaki porzuciwszy zabawki rozpierzchły się z okrzykami grozy, goniąc w te pędy do domów, do mam i tat.

    ------------------
    [*]
    Wiedźma tym już od dawna dręczyła małą Izunię
  • @jazgdyni 07:07:52
    Woyciechowa gotowa była przysiąc na obraz Przenajświętszej Panienki, że kiedy o szarzaniu wracała z porannej mszy, to coś czarnego poderwało się z łopotem z wyciętych krzaków leszczyny. Woyciechowa 3 razy się przeżegnała i przepowiedziała 3 Zdrowaśki, bo straszne to było a twarzoczęść miało wykrzywioną w okrutny grymas.
    - Oj biedne te ludzie w tej Szwecyje, teraz będzie im dzieci toto straszyć, a krowom w dójkach mleko warzyć - pomyślała.
    - A tfu, co mię się do tej głowy uczepiło - powiedziała na głos - i dorzuciła następne trzy Zdrowaści.
    Kiedy się obróciła i dokonała szybkich obliczeń na podręcznym suwaku logarytmicznym - co go to od zaczęcia kursu "Kuchnia molekularna" w MDK-u - zawsze przy sobie nosiła, wyszło jej, że Zdrowaśki dotrą za 35 sekund. Przystanęła i obserwowała toto, aż zaczęło się z totym takie dziwowiska wyrabiać, że po czasie dotarł do jej uszu okropny wizg. Z satysfakcją dorzuciła jeszcze 3 Zdrowaśki.
    - A co, nie bede paskudzie żałowałać - pomyślała i szybciutko udała się do zameczku.
  • @Ywzan Zeb 19:49:43 i tadman 22:11:29
    Sekcja poetycka na jajach be kwitnie:)
  • @trybeus 22:22:47
    Wpadaj, wpadaj - nie można mieć samych obowiązków - jakieś przyjemności też trzeba mieć;)))
  • @jazgdyni 07:07:52
    Na szczęście osioł Izy, który spokojnie dał się dowlec do piaskownicy - nie pierzchł na widok wiedźmy, bowiem był flegmatycznej natury. Jednak jazgot wyżej wzmiankowanej, a także gwałtowne oddalenie podopiecznej zdenerwowały go do tego stopnia, że zaczął tęsknie ryczeć, co stworzyło sporą konkurencję jazgotowi . Wiedźma jeszcze przez chwilę próbowała go przekrzyczeć, ale była bez szans. Ostatkiem sił przydzwoniła osłu charyzmatem między uszy i poszła sobie.
  • @sigma
    Rzekła pani do pana w Tuluzie
    Coś się kiepsko starasz łobuzie
    Odpowiedział jej pan
    Mam szacunek do dam
    Lecz nie potrafię nic zdziałać w Tuluzie

    (To nie mój lecz goprowców, były jeszcze inne, ale się nie nadają do druku)
  • @tadman 07:36:31
    Woyciechowa szła na wieczorne nabożeństwo dość dziarsko, bo czego to i się bać, jak krzewy leszczyny wycięto tuż przy ziemi, że było się w nich trudno ukryć nawet mistrzowi kamuflażu, znaczy się Sztirlicowi.
    Kiedy do owych krzaków zbliżyła się Woyciechowa to zauważyła, że rezyduje w nich ta z twarzoczęścią wykrzywioną w okrutny grymas.
    - Pewnie cholerę z granicy szwedzkiej zawrócili - pomyślała Woyciechowa. I kontynuując myśl dodała - poczekaj, poczekaj poczęstuję cię koronką. Nie będziesz nam tu dzieci bałamucić i porządnych ludzi straszyć. Przyśpieszyła kroku i wkrótce zniknęła w kościelnej kruchcie.
  • @jazgdyni 07:07:52
    - O w mohdę! - jęknęła Hrabina niezbyt uprzejmie, ale i też była więcej, niż skonfudowana. Niby wiosna i słoneczko, człowieka już ciągnie do nowych wyzwań, jak na ten przykład naprawa płotu wokół zameczku i posianie nasturcji, a tu okazuje się, że charyzmat przypieprza i zapewne niedługo rodzina charyzmata cóś będzie musiała postanowić, bo robi się groźnie.
  • @tadman
    Po porannych galopach Mme i Gloria, odprowadziwszy Irene na padok, spoczęły zasłużenie pod wiszącym daszkiem, celem odbycia pikniku. Szybko jednak pożałowały, że nie mają na ten przykład zarośniętych sierścią uszu, albo i w ogóle - zarośniętego całokształtu. Wiosna bowiem trwała jeden dzień i na tym koniec. Zimny wiatr sprawił, że po krótkiej chwili uznały niniejszym sezon za rozpoczęty, wsiadły w automobile i - włączając ogrzewanie - szybkim zrywem podążyły w kierunku twierdzy i zameczku.

    Widząc dziwne zamieszanie w powietrzu i Woyciechową z koronką - Gloria rozejrzała się uważnie po wyciętych krzakach leszczyny: niczego nie zauważyła, jednak wierna sługa przysięgała, że właśnie widziała pjura straszącego dzieci i wymachującego czymś na "ch".
    - Chahyzmatem? - upewniła się Hrabina, bowiem nie znosiła dwuznacznych sytuacji.
  • @tadman 22:11:29 wersja Mk III
    Psychiatrzy Moskwianie,
    Frasowali się niesłychanie,
    Że Cygan im nie towarzyszy,
    I udaje, że nic nie słyszy,
    A trzymali go w kaftanie.
  • @jazgdyni 07:07:52
    Krucabomba! Fakticznie! Poszłam i na oczy moje rodzone zobaczyłam.
    Ale tak na prawdę, to odkąd pijur mi się objawił, miałam skojarzenia, że już raz w mieście Krakowie jedną panią musieli zamknąć w klasztorze jako wariatkę. Z tym, że to nie była artystka, tylko żona pewnego sławnego w Kraku artysty. Cóż, w Kraku tak bywa;).
    Zdrowaśki Woyciechowej są tu najlepszą metodą.
    A psychicznie - limeryki "zeba". Ja też gościa podziwiam!
  • @KOSSOBOR 21:09:14
    Charyzmata nudziła się z lekka, ponieważ nie miała kogo walić po łbie. Wymyśliła sobie, że zrobi coś na drutach. Dźmała i dźmała, to oczka nabierała, to je spuszczała, aż wyszedł jej całkiem udany pokrowiec na charyzmatę pierwszej klasy. Bo trzeba Wam wiedzieć Drodzy Czytelnicy, że taka charyzmata, istna creme de la creme jest bardzo wrażliwa na przeciągi i wiosenne skoki temperatury. Charyzmata wskoczyła do pokrowca, a że zrobiła to na środku ulicy Świętojańskiej to przejechał ją trollejbus do Tadzinkowa. Tadzinek wyskoczył z trollejbusa, odwinął z tylnego koła, nie bez sporych trudności, pokrowiec z charyzmatą, wykręcił go, a otrzymaną w ten sposób pokaźną ilością kremu udał się do Zooschwitzu nakarmić lwy.
    Wtem rozległ się rozdzierający, a może wibrujący dźwięk. Tadzinek otworzył oczy, a to dzwonił budzik, bo dziadek szedł na ferę. Odetchnął z ulgą, że to tylko takie zakremione sny miał. Przyrzekł sobie , że idąc do piaskownicy będzie omijał wycięte krzaki leszczyny i nie będzie w tamtą stronę patrzy, choćby nie wiem co.
  • @KOSSOBOR 21:09:14
    Coś na "ch" mnie rozbawiło. Ale zanim rozbawiło, zaintrygowało pytaniem "czy to na 'ch' było gumowe???" Nie, nie porównuję niebezpiecznych przedmiotów. Przedmiotem porównania jest ąturaż, zangażowanie i parę temu podobnych spraw ze sfery psychologicznej.
    Tak więc dzieciarnia w piaskowniczce pierzchała na boki i dookoła a przypadek tylko czekał na stosowną skórkę od bana(na) do podłożenia. Pjurowi.
  • @bez kropki 22:08:07
    Wyzazdrościłem Zebu i dałem awansem psychi(atry)cznego Mk III.
    Wiem, wiem, że Zebu w fikuśnym zestawianiu rymów Tadzinek nie dorówna, choćby nie wiem co. Ten o wieszaniu przez Mme Cygana jest przewrotny, że aż strach.
  • @tadman 22:17:07
    - Widzisz, dziecinko - rzekła Gloria głaszcząc małego blondaska po główce. - Dla naszej Mme powiesić takiego Cygana, to kaszka z mleczkiem i mlekomalty.
    Tu Tadzinek przełknął ślinkę, bo uwielbiał te mleczne dropsy.
    - Gdybyś ty, dziecko, wiedział, co Mme zabiehała latoś do Thansylwanii, gdy jechała odwiedzić naszego cheh cousina Vladeczka! No, ale o tym ci opowiem, jak dohośniesz...
    Tu natomiast Tadzinek zatarł łapięta, bowiem wiedział doskonale, kim będzie jak dorośnie. Ustalili to swojego czasu z Januszkiem. Który wybrał drogę legendarnego ooO i fotki na odwrocie lusterek, natomiast Tadzinek chciał w dyskrecji prowadzić tajne laboratorium do produkcji wiadomo czego. Przeto gdy dorósł zwykł był podnosić kołnierz jasnego trencza, by nie rzucać się w oczy. Poza wiadomą działalnością produkował pokątnie limeryki o Moskwianach starozakonnych i Cyganach.
    Ach, te dzieci.........
  • @bez kropki 22:12:22
    Przypadek wprawdzie czekał, ale przecież doskonale wiedział, że nic nie dzieje się z przypadku. Przypadek zazwyczaj udawał przypadek i cieszył się tą samą dwuznacznością, co "ch" i charyzmat.

    ;)
  • @bez kropki 22:08:07 @ Zebu
    Zebu przedstawił nam się onego czasu jako wiejski głupek. ale to za mało, by znaleźć na niego punkt zaczepienia - jak na ten przykład na naszego nieocenionego OZa.

    Zebu! Nie tajniacz się tak! Dobrze, że tu u nas ludziska zdolne i idą w sukurs Twoim limerykom. Powiem więcej - wenę w ludziskach naszych budzisz! Jak nam się Tadzinek rozwija! Chałwa Ci i tapir.
  • @KOSSOBOR 23:01:21
    Tadzinek terminował kiedyś, ale się zbiesił i tylko to pozostało.

    Na zaćmienie Księżyca

    Ma być zaćmiony,
    bo samotność nieba,
    doskwiera mu mocno,
    więc na czas trąbienia,
    niewidoczny dla nas,
    a po czwartej ćwiartce,
    wypełznie rozchwiany,
    spod stołu sąsiada.
  • @tadman 00:08:24
    No, no......
  • @tadman
    Z Moskwy na wyspę Sumatra
    Starozakonny Cygan psychiatra
    dostał się w chwilkę,
    bo płynął motylkiem.
    A był to motylkowy pediatra.

    PS
    Z rymami to trochę oszukuję.
    Zobacz tu: http://www.rymdo.pl/
  • @Ywzan Zeb 11:39:19
    Moim ulubionym jest rym z Barańczaka: "Kawa się nadawa, ale gorzała lepiej działa."
  • @KOSSOBOR 14:23:06
    A propos gorzała.
    Bez aluzji:
  • @Ywzan Zeb 18:19:40
    To chyba tekst Waligórskiego?
  • @KOSSOBOR 20:19:15
    Tak, mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że mój ;)
  • @@KOSSOBOR 09:21:41 & Ywzan Zeb 11:39:19
    A to jeszcze nic, bo kiedy napisałem to ta sigma, co ją znasz, napisała mi, że to sześciozgłoskowiec. Było mi głupio, bo poczułem się prawie jak pan Żurdę, kiedy brał w mordę.

    Pomoc, pomocą, ale to co wsadziłeś między rymy o wieszaniu Cygana o 19:49:43 jest poruszające i Twoje. Nie można lepiej oddać perfidności Mme. :)
  • @
    Ozu w końcu przestał szlajać się po Europie. Wyjechał z zielonego irlandzkiego Corku. Wczoraj odwiedził słoneczny Manchester, potem deszczowe Monachium, by końcu wylądować w zimnym Gdańsku.

    W domku jest zawsze najlepiej...
  • @jazgdyni 07:55:45
    Powrót do tradycji - najpierw kawa i papierosek. Prawdziwy nie elektryczny. W Irlandii kupiłem paczkę Playersów za 10 euro, czyli 42 zł. Tak ich powaliło (i mnie też).
    Słoneczko świeci, spacerek po świeże bułeczki, a potem następny papierosek z kaczorami. Co tam, jak leci i tym podobne, jak mówią angole small tolki. Wypaliliśmy, oni głowy pod wodę, by napchać brzuchy, a ja do analizy robót do wykonania w ogródku.
  • @jazgdyni 07:55:45
    I dlatego ja się z domeczku nie ruszam w zasadzie. No i te playersy a 10 ojro! Chromolę!
    Wkrótce jednak wybieram się do klasztoru, co w moim wieku przystoi. Klasztor jest pięknym barokiem w szczerym polu - co lubię, bo to Wielka Rzeczpospolita i po Niej pamiątka. Naturalnie - prywatna fundacja. Eh, byli Polacy... Stanowczo jednak zażądałam, by czcigodni ojcowie przygotowali dla mnie popielniczkę :)
  • URRAAAAAAAA ! DAWAJ CZASY !
    Wy tu sobie gadu gadu a tymczasem powstanie w Siewierzu zostało krwawo stłumione.
    Teraz możecie iść tylko przez zboża bo we wsi Moskal stoi.

  • @Ptasznik z Trotylu 21:03:00
    No widzisz, Ptachu, znowu dostaliśmy w dupę :(

    A który to Ty? Miałeś Ruska udawać?
  • @KOSSOBOR 22:20:01
    Ja jestem oczywiście tym najprzystojniejszym Moskalem w pierwszym szeregu strzelców.
    Jak się przyjrzysz i stwierdzisz który tam jest najładniejszy i zachowuje najbardziej wojskową postawę , to właśnie będę ja. ;-)
  • @Ptasznik z Trotylu 00:04:26
    ;)

    Oj chłopaki, chłopaki...
  • @Irbissa & All
    Zobaczta ludziska, co żem znalazła niechcący:



    - O w mohdę! - jękła Gloria.
  • @KOSSOBOR 19:59:54
    Dziecko, to jest fotomontaż. Dysproporcje są za duże.
  • @KOSSOBOR 19:59:54
    Wujek Leon -- wrzasnęła Irbissa -- tak dawno go nie widziałam. Oklapnięty ogon podniósł się i ożył. Dziękuję. A tutaj filmik z wujaszkiem.

  • @jazgdyni 20:57:03
    Kotku, no chyba Irbissa wie, jak wygląda jej wujek Leon!
  • @KOSSOBOR 21:34:24
    Tak, tylko, że jej się krewni krzyżują w sposób, jak by to powiedzieć, wulgarny, dając w rezultacie potwora z sennych koszmarów.

    A jak my od dawna usiłujemy skrzyżować lornetę z meduzą to nic nie wychodzi oprócz czkawki.
  • @jazgdyni 07:28:49
    To może napuśćmy Wacka Poznańskiego na Brunhildę? Byłby hip z peryskopem.

    PT Czytelnicy: Vaclav Poznański to żyraf. Brunhilda to małżonka tego głupka, Józia, co to uznał Bubę /pielucha wodoszczelna i dźwiękochłonna/ za swojego bachorka, z czego cieszył się dyskretnie tapir, ta świnia. Hipopotamica, znaczy. Ta Brunhilda. Całe Zooschwitz o tym wie!
  • @jazgdyni 07:28:49
    To 2 w 1 zapładnia wyobraźnię.
  • @KOSSOBOR 13:20:01
    Hipopersyskop, to cosik takiego?

  • @leoparda 17:01:06
    A nie jest to kadr z Kili Man Dżaro, nowego filmu Q. Tarantuli?
  • @tadman 17:27:55
    Nie, to Kili Man Dżaro z hipożyrem.
  • @leoparda 18:44:43
    Teraz próbuję sobie wyobrazić, jak wygląda żyrokompas, może ktoś poratuje rysunkiem :))
  • @Ywzan Zeb 19:39:44
    Przeciętny żyrokompas (Girocompas vulgatus) nalezy do zwierząt roślinożernych zamieszkujących nadrzeczne zarosla, gdzie wije tez gniazdo, w przystępie desperacji nierzadko z byle czego. Umaszczenie najczęsciej bure w drobny rzucik. Samiec jest wyposazony w ozdobny fryz oraz bogato rozrzeźbioną attykę. W okresie godowym przemieszcza się głośno tupiąc wzdłuż cieków wodnych nawołując donośnym skrzypieniem i trzaskaniem drzwiczek. W razie spotkania innego samca trzaskanie intensyfikuje się, a czasami dochodzi nawet do ciskania w przeciwnika fragmentami zastawy. Kiedy napotyka samicę, otwiera szeroko drzwiczki, a samica dokonuje przeglądu zawartości. W razie aprobaty wyjmuje rozentala i zaparza herbatkę, co jest sygnałem do rozpoczęcia godów. Po okresie bliżej nieokreslonym składa 6-134 jaj, z których wykluwa się do 217 piskląt. Pisklęta błyskawicznie dorastają i rozbiegają się po świecie w poszukiwaniu odpowiedniej zastawy.
  • @C
    Hen daleko w mieście Krośnie,
    wieszali Cygana na sośnie,
    a lecąca sroka
    widząc to z wysoka
    rzekła: widać idzie już ku wiośnie.
  • @leoparda 17:01:06
    TAAAAAAAAK!
  • @tadman 17:27:55
    Tadziu, Kill Man Dżaro! A nie Killi! No i to "Q" przed Tarantulą wygląda więcej, niż dwuznacznie...
  • @sigma 20:44:36
    Co przeczytawszy, Zebu wpadł w czarną rozpacz i napisał kolejny, krośnieński pitawal.
  • @KOSSOBOR 21:28:58
    Na przedmieściach miasta La Paz
    żył bardzo pospolity żyrokompas
    ale w czasie godów
    dał był z gniazda chodu
    i tuła się wzdłuż cieków samopas.
  • @KOSSOBOR 21:28:58
    Młody, dziarski żyrokompas dyrdał energicznie wzdłuż cieku wodnego zwanego rzeczką Kaczą, aż mu zastawa dzwoniła w zanadrzu trzaskając co i raz drzwiczkami, bo wiosna była na całego! Niestety, nijakich samic, ani choćby i samca, z którym dałoby się rózne kwestie sporne przedyskutować, nie było ani na lekarstwo.
    Skoro tak, zniechęcony udał się w stronę piaskownicy, gdzie razem z tapirem rozegrali ze trzy partyjki garibaldki wypijając przy tym hektolitry herbaty.
  • @Ywzan Zeb 19:39:44
    Jest żyrokompas pospolity w okrywie zimowej.

  • GERIAFIX
    PRZECZYSZCZA NIE PRZERYWAJĄC SNU !
  • @sigma 22:15:07
    W owej to chwili znienacka z krzaków leszczyny wyłoniła się jakby nigdy nic młoda, ponętna żyrokompasica. Lśniąc świeżą politurą i strosząc piórka w ogonie przedefilowała przed osłupiałymi samcami; bo i tapir na jej widok osłupiał z wrażenia. Był to klasyczny przypadek dubleta coup de foudre!
    Nasz żyrokompas zerwał się na równe kopytka i niczym nie klapiąc zdecydowanym ruchem otworzył na oścież wszystkie drzwiczki prezentując nienaganne serwisy miśnieńskie, a nawet jeden talerz z Baranówki!
    Tapir zaś spojrzał żyrokompasicy głęboko w oczy i półtrąbkiem zamyczał: O, pani, zechciej przyjąć wyrazy mej admiracji!
    Żyrokompasica jednak zachowała się niezgodnie z odwiecznymi prawami przyrody. Miast pdokonac przeglądu zawartości wnętrza jednego lub też oddalić się z tapirem w krzaki - nagle rozkaszlała się okrutnie, zaklęła szpetnie "Job twoju mat!" i głosem Sztyrlica (bo on to był) oświadczyła schrypniętym basem: Nu, maładcy, bez wodki nie razbierjosz!
  • ABRAM SPRĘŻYNER
    KRAWIEC DAMSKI, WOJSKOWY I MĘŻCZYŹNIANY
    taniej bo w podwórzu
  • TU SIĘ SZTYWNI MĘSKIE PRZODKI
    (usługi krochmalenia gorsów do meskich strojów wieczorowych
    autentyczny szyld w Poznaniu 1934r.)
  • W podziemiach nie było Vladeczka
  • @tadman
    Po udanych, porannych galopach Mme i Gloria spoczęły pod wiadomym wiszącym daszkiem, by odbyć wiadomy piknik i w ogóle. Irene, jak zwykle, udała się radośnie na padok, gdzie trawa zielona i pitulą ptaszki, a jeszcze nie ma gzów. Piękny dzień, łagodne powietrze i lekka mżawka, a więc pogoda na konie idealna! Nawet pan Roman był jakiś świeższy i mniej fioletowy, niż zazwyczaj. Chociaż przecież nie można powiedzieć, że zupełnie nie był fioletowy. Ale uprzejmie przyniósł Hrabinie krzesełko, by mogła dosiąść jednego Rudego. Drugiego Rudego nie szło dosiąść, bowiem był kotem i to młodocianym. Trzecią Rudą dosiadła Mme. To tę, która potrafi z jednej stajni do drugiej, przez kilkadziesiąt metrów przenieść w pysku całkiem sporo wody i wypluć ją na jeźdźca. Urocza damulka.
    No dobra.
    A więc piknik i nasza Mme deprawowała znowu fryza z warkoczykami. Fryz był zachwycony, zwłaszcza pysznymi jabłkami. A co na fryzie zobaczyła Mme - zapewne sama Wam opowie. Bo to było zdumiewające. I będzie to opowiadanie specjalnie dla Tadzinka, coby sobie nie myślał, że tylko Jego dziadek tak miał!
  • @tadman 21:38:13
    Hej!
    ZNOWU PORZUCIŁEŚ BARDZO INTERESUJĄCY GŁOS !
  • @jazgdyni 19:31:05
    Wrzucę innego wykonawcę, dość nostalgicznego. Chłopak studiuje grę na gitarze klasycznej, gra na fortepianie, komponuje i śpiewa. Produkcja taka jakaś brytyjska, a on przecież z Poznania.
  • @tadman 21:09:27
    Świetne, aczkolwiek nostalgiczne.
    Dobry mastering i aranżacja. Profesjonalnie nagrane, choć w końcówce podciągnąłbym perkusję a wioliny nieco utemperował.
  • @jazgdyni 21:26:57
    Czy tapir zdaje sobie sprawę, że krokusy masowo kwitną na halach?
    Czy nie czuje zewu?
  • @jazgdyni 21:28:49
    Pilnujmy tapira jak oka w głowie, bo według Cejrowskiego ma bardzo smaczne mięso.
  • @tadman 21:43:38
    W ostatnim odcinku będzie rosół z qrfirsta i steki z tapira.
    Co sobie będziemy żałować...
  • @jazgdyni 22:02:01
    - OZu, ja Cię bahdzo phoszę.....
    Qhfihst jest sthaszony hosołem, bo to cholehnie nieznośne bydlę, ten Fhycek. Ale tapih??? Zwierz dziwaczny, a nawet absuhdalny. No świnia, fakt. Ale żeby zahaz steki?!
    Co powiedziawszy, Gloria pożegnała się z Państwem na 10 dni.
  • Tadzinek odpala ENIACa
    Tadzinek śmiało wytoczył ENIACa z wyciętych krzaków leszczyny, trochę maśląc Sztirlica, zamaskowanego jako maślaka.
    Za drugim razem udało mu się zarzucić kable zasilające na druty biegnące do zameczku Glorii. Światła nawet nie przygasły, bo w zameczku było ciemno z powodu jakiegoś tajemniczego wypadu hrabiny "au plein air".
    Tadzinek nawet nie chował się za opancerzonego ENIACa, bo również nie miał kto wypalić z dwururki.
    Po zgłoszeniu się sytemu i zalogowaniu się w necie, Tadzinek rozejrzał się i okazało się, że ostatnie dwudzieste stopnie zasilania połączone z wyłączaniem serwera nie poczyniło nijakich spustoszeń na jajach.be, ani w jego prywatnej poczcie. Tadzinek małpując Ewcię wrzasnął - Juhuuuu!
    Zmaślony Stirlic wziął się w garść i dzielnie dzierżąc gros żelazek udał się do najbliższego szpitala, gdzie rodziła jego luba Luba

    To tyle na rozruch. :P.
  • @tadman 01:02:59
    Januszek sobie na początek zapalił mentolowego.
    - Taaaa... - pomyslał - znowu ruskie kradną zegarki. A teraz nawet chciały jaja ukraść. Ot swołocz.

    To też tylko na rozruch ;X
  • @jazgdyni 06:21:18
    Kaczor Stefan przyprowadził żonę do ogródka. I dobrze, ciągle zimno i nie chciało mi się maszerować nad stawek. Poczęstowałem drożdżówką, ale tylko skubnęli, bo brzuchy już pełne. Zapaliliśmy i pogadaliśmy. Rozglądają się za apartamentem, bo jak zwykle, rodzina się powiększy. Pozostałe młode już wyfrunęły na różne tam uniwersytety i biznesy.
    Normalne, kacze życie.
  • @tadman 01:02:59
    Sztyrlic postanowił iść z postępem i zaczął kolekcjonować do celów szyfrowania laptopy. Szczególnie że zawszeć siedemnaście laptopów wazy mniej niż tyleż żelazek, czy doniczek z pelargoniami. No i jaki prestiż! W drodze kompromisu powyjmowal z żelazek dusze, żeby się tak nie uchetać.
    Spróbował na dobry początek zaiwanić Tadzinkowi laptopa, ale nie z Tadzinkiem takie numery!
    Wrzasnąwszy stereotypowe - Nie ze mną te numery, Sztyrlic, ty świnio! - Tadzinek przyłożył mu po łbie odłożoną duszą żelazka, po którym to akcie Sztyrlica chwilowo opuściła jego własna dusza. I to mimo, że jej nigdzie nie odkładał.
  • @KOSSOBOR 18:59:01
    Taak, jak bym tego nie widziała na własne oczy, w życiu bym nie uwierzyła!
    Karmię ja akurat tego ogiera fryzyjskiego ogryzkiem, kiedy co widzą moje oczy? Wąsiki! Prawdziwe, nawet lekko podkręcone! Na górnej wardze fryza! I naprawdę tego nie wymyśliłam. Następną razą wezmę aparat i udokumentuję ten fakt.
    Fryz ma bardzo obfita grzywę i ogon. I grzywę ma zaplecioną w dziesiątki warkoczyków. I grzywkę nad oczami też! Ale wąsiki widzę po raz pierwszy! Czy ktoś może potwierdzić, że to normalne?
  • @jazgdyni 07:40:24
    Kaczorowa konfidencjonalnie opowiedziała Ozu historię z życia.
    Mianowicie, jej córka, ta, która wyszła za kaczora mandaryna z zoo, zaczęła się uczyć mandaryńskiego! I mówi, że znajomośc tego języka jest bardzo ceniona wśród pracodawców.
  • @sigma 11:47:16
    U mojego Dziadka tak.
  • Uzurpacja czy export
    Na L. znalazłem post Jacka Kobusa "Więcej dumy!" oznaczony kategoria: Klub dyletanta, znaczy się jednego. Przeczytajcie i to koniecznie, a OZu niech zadecyduje co z delikwentem zrobić.
    http://www.ekspedyt.org/jacek-kobus/2013/05/01/11956_wiecej-dumy.html#comment-21204
  • @sigma 11:47:16
    Przecież ty, przynajmniej, jak idziesz na konie, nie pijesz i nie palisz ziela. Może lekarz przypisał jakieś nowe tabletki. Takie czerwone z trupią główką?

    Mówisz, podkręcony wąsik? Hmmm....
  • @sigma 11:50:28
    To wszystko przez te importowane z Chin kalosze. Wszyscy przez to chcą się uczyć mandaryńskiego.
  • @tadman 11:55:43
    Oj Tadziu, Tadziu...
    Przecież to nasz Boska Wola, który jest wtyczką Klubu wśród tych tatarskich koni, pociotków bzdyklaczy.
  • @jazgdyni 14:04:55
    Kalosze kaloszami, ale doprawdy ten zastój na jajach jest skandaliczny! Udzielam wszystkim nagany z wpisaniem do akt! Nb. sobie też, bo jak sprawiedliwość, to sprawiedliwość - nie może tak być, żeby była tylko w słowniku pod literą S.
  • @jazgdyni 14:06:43
    Tapir akurat opalał sobie piegi w wiosennym słonku, kiedy dorwały go ostre wyrzuty sumienia. Jako zwierzę gruboskórne niezbyt sie tym przejął, ale w końcu - jak mu solidnie dojadły - obruszył się, skrzywił ryj, otworzył ślepia i burknął nieżyczliwie: - No, czego?
    Wyrzuty sumienia nawet nie wysiliły się na odpowiedź, jeno dalej robiły swoje, jak to one. Wiadomo było, że jak się raz uczepiły, nie popuszczą, o nie!
  • @sigma 11:07:23
    Tapir bardzo ostrożnie obrócił się na drugi bok, aby nie spowodować perturbacji w Układzie Słonecznym i podrapawszy się solidnie w plecy szykował się do snu. Sen zmorzył go wkrótce, tak iż biedak nie mógł zauważyć, że w kolejce za wyrzutami sumienia ustawiły się skrofuły, które nieprzystojnie oblizywały się na samą myśl o tapirowych węzłach chłonnych.
  • Cdn błąkał się po opłotkach,
    targał sobie odzienie o krzaki dzikich róż, głogów i tarniny. Snuł się bez celu, bo nie miał biedak do kogo się przyczepić.
    W końcu natrafił na Qrfista, który w wyciętych krzakach leszczyny szukał pędraków, więc postanowił nie odpuścić.
    Z gracją wskoczył na grzbiet koguta i przytrzymał się mocno jego szyi.
    Qrfist najpierw zesztywniał, by po chwili zapiać, trzepocząc przy tym skrzydłami, a nogami grzebiąc w zeschłych liściach leszczyny.
    Taką szprycą ziemi wraz z liśćmi dostał po oczach przyczajony w krzakach Sztirlic, a ponieważ zapomniał swoich ciemnych szpiegowskich okularów, to dostało mu się to i owo do oczu. Klnąc na przemian z rosyjska i niemiecka oddalił się nieśpiesznie w poszukiwaniu lepszego punktu obserwacyjnego.
    Qrfist zwiesił głowę i patrząc spode łba zaczął wyraźnie czegoś szukać na podwórzu. Wzrok jego padł w kierunku drewutni i też tam podążył. Ronił łzy, a kiedy dotarł do drewutni, to złożył głowę na pieńku do rąbania drewna i zaczął cierpliwie na coś czekać. Siekiera wyraźnie go olewała, a piła spokojnie rdzewiała w kącie. Od tej niewygodnej pozy zesztywniał Qrfistowi kark.
    Wtem napatoczył się ululany dzik i ucieszywszy się z napotkania jakiejś żywej duszy, chciał Qrfista uraczyć swoją historią, ale kogut był szybszy i zaczął swoją.
    Użalał się nad swym losem, że z powodu wyjazdu Pani nie bierze już udziału w sesjach malarskich, ani w żurfiksach, a Woyciechowa zupełnie go olewa, więc postanowił skończyć z tak podłym życiem i stąd to jego dziwne miejsce złożenia głowy.
    Dzik zaczął chlipać i wystartował ze swoją opowieścią.
    Nagle zerwał się mocny wiatr, a chmury zaciągnęły niebo. Miało się na świniobicie połączone z kurobiciem. Zaczęły walić pioruny.
    W powietrzu unosił się coraz wyraźniejszy zapach pieczystego i rosołu. Pogoda tej wiosny była jakaś nietypowa, więc najstarsze zwierzęta prorokowały straszne rzeczy, które miały nadejść tego roku
  • @tadman 15:33:14
    a kiedy jeszcze zgadali się z najstarszymi góralami oraz ogarami, które poszły w las, rok zrobił się taki dziwny, że dziwniejszego wyobrazić sobie nie sposób. No ale był to rok 2013 od narodzenia Pańskiego, więc i nie dziwota, że musiało się wtedy sporo dziać nadzwyczajności, jakich ani oko ludzkie nie widziało, ani ucho nie słyszało.
    Słuchając tych nadzwyczajności i dzik i qrfirst, już nie mówiąc o tapirze, zadumali się głęboko nad nikczemnością ludzką i nad marnością ludzkiego, tapirzego, qrfirściego i dziczego losu.
  • @sigma 18:44:52
    Na leeewo most, na prawooo moost!
    HeEp!
    Maniuśka, moja Maniuśka, dej giwere i lej Ruśka!
    Dusze, rosyjskie dusze z żelazek lecące jak dusz (po rosyjsku "dusz" to prysznic), grad dusz (tu "dusza" występuje jako słowo polskie), zwaliły się na łeb Gryzeldzie. W reakcji na to, mózg reakcjonistki Gryzeldy wygenerował w/w pieśni ludowe. Z głębi trzewi. HeEP.

    Pogoda była ładna. Klucz (oraz śrubokręt) żurawi (oraz dźwigów budowlanych) leciał ku zachodowi. Dzieci szły drogą z uniwersytetu. A! Nie! Ostatnie zdanie to z Mrożka! Mrożony Mrożek jednak nie był szczytem dziwności. Dziwność to kwarki. A o kwarkach nauczają ostatnio dzieci. Na uniwersytetach. (Jak ktoś ma okazję albo szczęście).

    Zdradzone kobiety pod przykrywką pisały dziwne teksty. Coś jak gadanie do lustra. Ruskie strony z patentami dawały wyniki typu "panie szukają panów" a patentów nie szło ściągnąć za nic (ze zdziwienia nie zrobiłam zrzutu ekranu i nie mam teraz dowodu, żeby go okazać niedowiarkom).

    Nie, nic nie piłam. Poza wodą. Ale nie przyjeżdżajcie do mnie napić się wody z kranu. Dziwność i inne stany kwarkowe zarejestrował obiektywny wykrywacz dziwności. Po przeczytaniu różnych rzeczy w necie mu się tak zarejestrowało.

    Wiosna szła, po zimie nie było wspomnienia. Rozmrożeni i zdehibernowani działkowicze ruszyli ławą na wyciętą leszczynę. Sztyrlic trwał w stuporze. Goście czekali na żurfiks.
  • @bez kropki 22:26:25
    Właśnie, właśnie. Wie ktoś, kiedy będzie pierwszy, iście wiosenny żurfix z grillem w ogrodzie? To ostatnie było żartem.
  • @bez kropki 22:26:25
    Tapir z qrfirstem omawiali akurat półgębkiem syndrom zdradzonej i porzuconej tapirzycy (ewentualnie kury), kiedy Januszek, który akurat przypałętał się do piaskownicy rzucił z wyższością, że to na pewno jest zwykły Avoidant Personality Disorder AvPD, a może nawet syndrom społecznego odrzucenia (Social Rejection Syndrome)- co rzekłszy sobie poszedł poświstując pod nosem "O sole mio".
    Dyskutantom opadły szczęki, co chytrze wykorzystał dzik i znowu opowiedział historię swego życia.
    Niestety, rok 2013 był to dziwny i okropny rok pełen znaków, które znaczyły i przepowiedni, które przepowiadały.
  • @tadman 22:43:54
    Rok ten też odznaczał się niesłychaną ilością żurfiksów z grillami.
    Te ostatnie szły czwórkami na wschód tupiąc. Widząc tę masową migrację ludziska zatrzaskiwali okna i schodzili do piwnic z zapasami jedzenia i picia, po czym nosy wystawiali dopiero, kiedy hordy grillów niknęły hen, na horyzoncie. Górą zaś leciały klucze i flakcążki dusz od żelazek klekocąc wręcz okropnie. Oj, niedobrze się działo, niedobrze, danaż moja dana, eheu!
  • @sigma 23:48:07
    - No i wykrakały! WYKRAKAŁY!!! Anemony jednie! - pienił się nasz ulubiony agent 0:o.
    - I szczeżuje - dodał po chwili wściekły jak sto diabli i zdegustowany jak Gustlik.
    - Lecę do Angoli!!! Angoli!!!!!!!!!! Nie do tej od pudingu, tylko tej ze stolicą w Luandzie.
    Po co to mi ludzie, Po co. I w końcu zmusili do zaszczepienia na żółtą febrę, choć to grozi śmiercią i jeszcze straszniejszymi powikłaniami. Będę tam rozróżniał Murzynów czarnych od Murzynów brązowych i Murzynów szarych. I lot z Paryża to 7 godzin!!! Nie cierpię!

    Ozu zamknął na zameczek szkatułkę z wykrzyknikami.
    Wystarczy na tę chwilęęęęęęę.
  • @jazgdyni 05:45:29
    - Łomatko! - rozryczały się bezjedynkówki na tę straszną wieśc. Pamiętały bowiem aż za dobrze niecne knowania armanich i ich sqwaw, kiedy to OZu w ostatniej chwili umknął z gara, gdzie mial odegrać pożyteczną rolę wkładu do rosołu.
  • @sigma 23:43:33
    "Niestety, rok 2013 był to dziwny i okropny rok pełen znaków, które znaczyły i przepowiedni, które przepowiadały." - No bo "Zagłoba! Będzie wojna z takim synem królem szwedzkim i calamites wielkie nastąpią." W Szwecji są króle i zwykłe c*le. Ponoć chcą tam zdelegalizować sikanie (przez facetów) na stojąco. Dobrze jeszcze, że w ramach partetuf-parapetów nie zmuszają kobiet do tegoż sikania na stojąco! - Coś w sam raz dla porzuconej/porzuconego.
  • @sigma 13:28:49
    - Ewuśśś... - zasyczała Hancia. - Czy Januszek chce nas obrazić? Co to za anemony? Jakieś świństwa, pewnie! Jak ameby i nibynóżki! A gdyby tak mu przyłożyć dla porządku? A?
    Ewci wyraźnie zaśmiały się błękitne oczęta, a łapięta same zacisnęły się na łopatce.
    Chociaż, z drugiej strony, bardzo żałowała Januszka, któremu wszczepiono żółtą febrę, dżumę i cholerę, a także syndrom doktora Strossmeiera, co pamiętamy z czeskiego serialu pt.: "Szpital na peryferiach", czyli "Bolnica u karaju mesta" czy jakoś tak. Bo po czesku znam tylko "netoperek" i "no ne", oraz "a jo" /to z "Krecika"/.
  • @bez kropki 18:24:59
    Tubylecze kokoszanelki jazgotały do rana nie mogąc uzgodnić menu. Jedna latała jak z pieprzem wokół wrzeszcząc, że bez listka bobkowego nic z zupy nie będzie! A listek wyszedł! Druga z trzecią darły sobie kudły ze łba o to, czy menu pisze się meni czy jakoś inaczej? Tymczasem kawałek brystolu, który mial posłużyć temu celowi zdybały niewinne i porzucone samopas dzieciatka kokoszanelek w ilości czterdziestu i i narysowały na nim czołg i żyrafę oraz bliżej niezidentyfikowane obiekty. Czwarta sugerowała pełnym głosem, żeby dla ułatwienia sobie życia zrobić eintopf. Piąta, feministka z natury, żądała, aby natychmiast, w szyku zwartym, opuścić wioskę i hańbiące zajęcia podkuchennej zostawić tym męskim szowinistom, armanim, którzy od rana wysztafirowani, w wytwornych garniturach od jw. właśnie się szykowali do wyjazdu na lotnisko po agenta Oo.
    Szósta, lekko pieprznięta, oświadczyła, że nie wie, jak inne, ale ona idzie na grzyby.
    Siódma czytała książkę i była akurat w najciekawszym miejscu, więc się starała nie rzucać w oczy.
    Ósma, która cierpiała na różniste natręctwa, pucowała kociołek który i tak błyszczał jaśniej od słońca.
    Dziewiąta, czterdziestoletnia staruszka wioskowa, opowiadała historię swego zycia.
    Mimo ewidentnego braku deszczu, znudzone dziateczki podpaliły chatkę z kraja.
  • @sigma 09:43:02
    Jako że pogoda sprzyjała, foki były zwartym zespołem, wraz z agentem, na łasze u ujścia Wisły Śmiałej . Trenowały kaskaderkę. Często występowały w filmach jako obiekty pływające, symulując nawet całkiem pokaźne pancerniki z II wojny. Jak to było np. w tym filmie o Westerplatte, gdzie grały Schleswiga - Holsteina. To była łatwa robota, bo jak wiadomo z ostatnich badań, obrońcy byli bandą rozhisteryzowanych neurotyków, dodatkowo obficie raczących się alkoholem. Mała fraszka dla fok.
    Dzisiaj miały ćwiczyć podejście motorówką do stoczni i skok przez płot. Podczas gdy foki skakały wspaniale, to agent za każdym razem rozpłaszczał się z plaskiem na murze i powoli spływał na ziemię. Miał przyklejony czarny wąs i nie chciał, ale musiał.
    W kolejce również czekał foki następny film batalistyczny, ze scenami przemocy - "Ukwiał - gatunek zagrożony".
  • @jazgdyni 02:52:18
    O tym skoku pszez płot motorówkom, to mnie z ust wyjąłeś.

    A Gryzelda masochistycznie uprawia zen. Bo nic innego nie daje się uprawiać w parczku pchlewskim ukraszonym (nie poprawiać rusycyzmu!) nowoczesnymi ruinami antycznymi. Posadzona ongiś winnica bluszczu kipnęła. Resztę zarastają chwasty przemieszane z korą, kamyczkiem rzecznym i pracownikami zieleni miejskiej. Ci ostatni głównie pałują drzewa. Tj. przycinają je "na pałę". Najwyraźniej cień jest w Pchlewie persona non grata. Idzie lato i upały. Cienia MA NIE BYĆ. Nigdzie. Nikuda. Woobszczie. A już zwł. na podwórkach przedszkola i żłobka. UV jak wiadomo uszkadza dziecięcą skórę i dlatego dzieci absolutnie nie mogą się bawić w cieniu. Muszą w ostrym żarzącym słońcu. A jak im będzie za gorąco, to zostaną wewnątrz przedszkola. Bo świeże powietrze też szkodzi. Tubylcom.

    Wybaczcie tę żółć, ale chyba bym pękła.
  • @@@
    Po południu w Ciechocinku
    wieszali Cygana na rynku
    zapowiadali cuda,
    ale wieczór się nie udał
    bo brakło dla wszystkich wyszynku.
  • @Ywzan Zeb 21:08:10
    Na piłkarskim stadionie w Gierłoży
    Widzieli Cygana, co siedział w loży
    i czekał długo na eventa,
    lecz walkower konkurenta
    do dużej desperacji go pchnął, co trwoży.
  • @tadman 23:33:26
    Nasz Tadzinek rozwinął się niebywale, pisząc wspaniale oraz wytrwale. A niekiedy wcale. Bo mu się nie chce i go nie rusza. Chyba że rusza. Wtedy hulaj dusza i wszystko się rymusza.

    Tylko jak znaleźć rym do ukwiału w pierwszym przypadku liczby pojedynczej? Niestety, łatwiej do "ukwiała", bez mała.
    Tiaaaa, ten dysydent jest zaraźliwy, musi.
  • @KOSSOBOR 23:50:13 z pomocą
    W mieście Daar es Saalam mocny wiatr wiał
    Ale w głębokim poważaniu to ukwiał miał
    Bo skryty w błękitnej toni
    Za ócz chabrami Ewy goni
    Choć ślepy przecież na pustelniku stał.
  • @@
    Razu pewnego w Gdyni
    Pewien człowiek mieszkał w skrzyni.
    Lecz choć zgrywał Diogenesa
    Skusiła go pełna kiesa
    I skrzynię omija dziś cyni*


    *cznie
  • @KOSSOBOR 23:50:13
    Imieniem Esmeralda ukwial
    Spokojnie se i gnuśnie butwiał
    Lecz przyszedł szkwał
    Ukwiała zwiał
    I rak pustelnik go za łup miał.
  • @sigma 21:30:58 - po dwakroć oszukany
    Stary ukwiał z miasta Limerockoo
    Od smarka był zwany Gayrockou
    z tego powodu miał kwasów masę
    choć sprzedawał w sklepie melasę
    Którą podbierał dla ostrzenia wzroku.
  • @tadman 10:24:07
    Kto i dlaczego po dwakroć oszukany? Ukwiał?
  • @sigma 10:31:43
    oszukane rymy, u Ciebie raz, a u mnie 2 razy
  • @tadman 10:58:08
    Pewien rym gdzieś z okolic Grabówka
    Konkurował raz z sówką na słówka.
    Rzekł:- Cóż ona może,
    Takie śmieszne niebożę?
    Po czym spadła mu na łeb dachówka.
  • @sigma 20:05:46
    Pewien Cygan przybywszy do Krymu
    poszukiwał słówek do rymu
    nie wytrwał ni chwili
    bo go powiesili
    i powiedz mądrego coś Ty mu.
  • @Ywzan Zeb 20:46:49
    Fajne to "Ty mu". Dla mnie zaskoczenie.
  • @tadman 21:40:16
    Wogle mnie Wasza limerykowa muza poraża:). No jaja, panie, jaja:).
  • @bez kropki 21:53:02
    Pewne kury gdzieś z okolic Sopotu
    Wskutek szkwału weszły w fazę łopotu
    Jeno jaja na gnieździe zostały
    I cichutko tam sobie płakały
    Bo nie chciały sprawiać kłopotu.
  • @bez kropki 21:53:02
    Pewien Cygan z okolic Zbaraża
    myślał że już mu nic nie zagraża
    lecz się mylił wielce,
    już wisi na belce
    a muza stoi i go poraża.
  • @bez kropki 21:53:02
    Jaja jak berety
    utworzyły kwarterty.
    Kameralne.
    Niestety - niejadalne.

    /To na cześć Kulki./
  • @Ywzan Zeb 22:03:32
    Pewien wiejski głupek
    nadział Cygana na słupek.
    Pytany: czemu tym się zajmuje?
    Odparł: wieszanie już mnie nie rajcuje.
    Powiesić cygana to fraszka,
    ale na słupek nadziać - to męska igraszka.

    Łomatko, chiiiba przesadziłam.
  • @KOSSOBOR 22:35:11
    Nie, bo mnie już oczytało się wieszanie Cygana. (Mimo wszystko dam :)))
  • @sigma 22:02:23 +Ywzan Zeb + Kossobor (chronologicznie)
    Wymiatacie:)
  • @bez kropki 23:34:23
    Jako stuprocentowy prozaik życiowy (wiadomo - inżynier) jestem zadziwiony rymowaniem i że tak powiem, poezją. Choć po prawdzie, jak mi matematyczne równanie ładnie wychodzi, to to także poezja.
  • Glossa do Cygana
    W Warszawie od rana wielkie poruszenie
    Bo Tusk ma wydać w Sejmie oświadczenie
    Czy na KD Cygana wieszanie to jakaś wielka beka
    Czy rzeczywiście smutny los z ich ręki go czeka
    A tu od wczoraj kołek znalazł zatrudnienie, więc będzie spore zaskoczenie.
  • LIUBOW' BURŻUJSKAJA
    Iwan otworzył jedno oko. Po chwili drugie.
    Szarpała nim czkawka a z uszu buchał dym.
    Ostrożnie usiadł na posadzce i dostał ataku gwałtownego kaszlu. Po dłuższej chwili, z trudem, słaniając się , stanął na nogi.
    Zatoczył wokoło wytrzeszczonymi oczami.
    Walter leżał na posadzce z martwymi oczami i wyszczerzonymi zębami. Nie oddychał. Obok leżała pusta już puszka po cyklonie.
    Sorokin sięgnął po maniorkę i chciwie pociągnął kilka głębokich łyków „Stolicznoj”.
    Zaraz też poczuł się lepiej.
    Popatrzył jeszcze raz na martwego Waltera i splunął z pogardą
    Isz ty. Giermańcy narod miagkij.
    Wzruszył ramionami i zapakował do riukzaka trochę SS-owskich konserw i sucharów, dwa pojemniki z inkubami, zarzucił szelki riukzaka na plecy, przewiesił przez szyję pepeszę i zaczął się wspinać po drabince kanału wentylacyjnego.
    Po kilkunastu minutach wspinaczki otworzył górny luk , odwalił spróchniały pniak maskujący kanał wentylacyjny i schylony pobiegł w ciemność boru.

    Pierwszego inkuba wypuścił po kilku kilometrach. Wydobył go z pojemnika, zawiesił mu na szyi tekturkę z wykaligrafowanym napisem Buda Ruska i pożegnał solidnym kopniakiem.
    BULbulbulbul zabulgotał inkub i potruchtał na południowy wschód.

    Drugiego inkuba wypuścił w Zopott , zgodnie z planem. Inkub zarerał, wytrzeszczył wyłupiaste gały i nie chciał się oddalić, więc Sorokin puścił w niebo krótką serię z pepeszki i wrzasnął : Paszoł won, skatina !!!
    Inkub rerając i puszczając bąki oddalił się śpiesznie.

    Nu, wsio po płanu - uśmiechnął się Sorokin i wziął kurs na poligon Kolbudy, gdzie w ukryciu miał oczekiwać tajnego lądowania kukuruźnika NKWD.
    Przeszedł nocą kilka kilometrów, minął wieś , za nią kościółek z niedużą plebanią i przed sobą , na niewysokim wzgórzu ujrzał majaczącą czarną sylwetę niedużego zameczku, otoczonego rozległym ogrodem.
    Wańka przetoczył się przez żywopłot tygrysim skokiem wyuczonym na kursach diesantczikow i zaległ w słonecznikach. Okręcił się płaszcz-pałatką, wypił łyk „Stolicznoj” z maniorki i natychmiast zachrapał snem sprawiedliwego czekisty.

    Obudziły go głosy w ogrodzie. Słońce stało już dość wysoko. Starannie maskując się słonecznikami nasłuchiwał zbliżających się głosów i wytężał wzrok.
    Zza krzewów malin wyszły dwie kobiety. Spojrzał na pierwszą i wprawnym okiem ocenił – proletariuszka, riaboczyj kłass. Spojrzał na drugą i oniemiał z wrażenia i aż mu się niebieska czapka uniosła na głowie – wot krasawica, prosto angieł Bożyj, grafini.

    Wojciechowa – ona to bowiem przyjmowała w ogrodzie poranne dyspozycje od Glorii – wytężyła wzrok i wbiła go w kępę słoneczników.
    Nagle wrzasnęła wniebogłosy:
    BOLSZEEEWIK !!!! Psze Jaśnie Pani , BOOLSZEEEEWIIIIK !!!!! W NOGI !!!
    I obie z piskiem uciekły do Zameczku, tratując grządki po drodze.

    Kapitan 96-toj Krasnowo Znamienia Motostriełkowoj Diwizji NKWD Iwan J. Sorokin siedział w słonecznikach bez ruchu jak ogłuszony. Amor to bowiem, Kupido we własnej golutkiej postaci, oceniwszy że na grubą skórę sowietskowo czeławieka za lekkie jego strzałki i łuk , huknął biednego Iwana w sam łeb, najcięższą z cegieł jakie miał pod ręką.

    Od tej chwili wiekopomnej minęły dwie doby. Iwan nie mógł spać , nie mógł jeść i nie nęciła go nawet „Stoliczna”. Zapomniał zupełnie o swojej misji, o kukuruźniku NKWD , o Centrali i o Bożym świecie.
    Wychudł i sczerniał t wypatrywał całymi godzinami w kierunku Zameczku.
    Nie wiedział biedak co się z nim dzieje. Dumał i dumał co by to miało być i nagle przypomniał sobie kościółek i plebanię nieopodal wioski.

    URRAAAA!!!
    Swiaszczennik obrazowannyj czeławiek, on dołżen znat' szto so mnoj proizchodit !!!!

    Iwan biegiem ruszył w kierunku plebanii i po kilku już minutach łomotał w drzwi plebanii pięścią i kolbą pepeszy.

    Ks. dziekan Kazimierz Dowgiałło, miejscowy pleban, wyrzucony w 39tym ze swej własnej parafii w Boćkunach na Wileńszczyźnie i deportowany do łagru BU-326 w Wielikoj Głuszy na środkowej Syberii, gdzie przez całą wojnę rąbiąc las pod konwojem „stroił kommunizm”, kiedy usłyszał łomotanie do drzwi i dźwięczny okrzyk ATKRYWAAAJ !!! , struchlał a kiedy w drzwiach zobaczył złowrogą niebieską czapkę z czerwoną gwiazdką, serce w nim zamarło.
    Tym większe było jego zdziwienie kiedy enkawudzista upadł przed nim na kolana i błagalnie składając dłonie wydukał
    Tawariszcz Swiaszczennik, pomogi mnie biednomu.
    A kakoj ja tiebie tawariszcz ? -odzyskał rezon Ks. Dowgiałło
    Proszu proszczennija, Grażdanin Batiuszka – wyjąkał Sorokin.
    Ksiądz kazał mu wejść do kościoła i zdjąć czapkę a potem długo słuchał opowiadania Sorokina, zadając mu pytania i potrząsając z niedowierzaniem siwą głową.
    Po dobrych dwóch godzinach, kiedy Sorokin skończył swe wyznanie, ksiądz zamyślił się i po dłuższej chwili powiedział
    Słysz Wania, ja uże znaju szto s toboju – tu prosto wliublion.
    Eta istinno liubow' ?– zapytał Sorokin.
    Ksiądz z powagą skinął głową.
    Isz ty , ….. wot liubow' burżujskaja – jęknął Sorokin.


    W dwie godziny później pod Zameczkiem rozległy się dźwięki garmoszki i baryton Sorokina:

    „Miłaja, Ty usłysz mienia,
    pad aknom stoju ja z gitaroju...”

    Wańka , muzykalny jak każdy Ruski, dawał z siebie wszystko.

    Gloria pokonując migrenę na szezlongu, zapytała
    A cóż tam moja Wojciechowo, kto tak hałasuje ?
    A to proszę Jaśnie Pani ten bolszewik, cośmy się go w ogrodzie przestraszyły.

    -Wojciechowo, niech no Wojciechowa wyleje na niego pomyje - rzuciła okrutna Gloria.

    c.d.n.
  • ;-))
  • @Ptasznik z Trotylu 22:55:44
    Oj, Ptachu... Uwielbiam "Smuglyankę Moldavankę"! Natomiast w kontekście "zdjęcia wprowadzającego" jest to istna operacja na żywym mózgu..........

    To sobie posłuchaj :)

  • @KOSSOBOR 00:22:41
    Ha ! Sama Rosja jest jednym wielkim paradoksem.
    Tylko tam sztuka może współistnieć ze stosami trupów i z drutem kolczastym.

    Foxtrott śpiewany po rosyjsku to jest dopiero pradoks.
    Prawie taki jak enkawudzista Sorokin pod oknami Zameczku.
  • @Ptasznik z Trotylu 07:15:46
    To chyba okazja do jakiegoś potężniejszego pica!
    Ptachu się pojawił. Syn marnotrawny. Pewnie go legioniści na śmierć zanudzili i zdzierżyć już nie mógł. Do starej kompani zboczeńców mu się tęskno zrobiło. I Sorokina przypomniał i te, tam inkubunały paskudne.

    Viwat Polonia!
  • @Ptasznik z Trotylu 22:36:15
    Ptaszniku, litości! Ja ne mogę tak długo ze wstrzymanym oddechem czekać na ciąg dalszy wypadków;)))
  • @KOSSOBOR 00:22:41
    Piękne. Znam, jeno jakoś tytuł do mnie nie dotarł. Ili jest to miesto, ili jewo niet. To by była kwintesenscja. Kiedyś oglądałam to z sołdatem idącym przez pola z koniem. Aż mrówki chodziły po plecach.
  • @Ptasznik z Trotylu 07:15:46
    Wiesz, słuchałam tej pieśni o koniu wiele razy. Tak tylko Rosjanie potrafią. Mają coś takiego w sztuce, czego inni nie mogą w podobny sposób wyrazić. Nie wiem, skąd to się bierze. Może mądrzejsi ode mnie powiedzą...
    Czy jest to niezależne od stosów trupów? Czy właśnie stosy trupów i knut to warunkują? Nie wiem. Nie wiem też, jak to "coś" nazwać, określić.
  • @jazgdyni 08:13:48
    Inkunabuły, OZu ;)
  • @sigma 20:42:30
    Już się trzęsę z przehażenia!
  • @sigma 20:45:04
    Piękne i PRZEDZIWNE. Tak, ciary po plecach.

    Tylko żeby po naszym polu nie.........................
  • @KOSSOBOR 23:37:53
    Inkuby, inkubonały, inkunabuły, buły, insekty komunały, kuby stanowią worek z drobiazgami z którego świadomie wyciągam z zamkniętymi oczami, abyście mieli chwilę radości, kiedy możecie mnie poprawiać (robię to świadomie, bo nie mam ADHD) , ha, ha, ha ;)))
  • @jazgdyni 06:18:08
    Taż wiem i współgram :)
  • @KOSSOBOR 23:39:52
    To znaczy, niby tak, ale nie całkiem. Jak bym miała pole, to koń może sobie po nim łazić; natomiast sołdat won!
  • @jazgdyni 06:18:08
    Lomatko! Myślicie, że z tego inkanabuła wzięła się inka?
  • @jazgdyni 08:13:48
    //Pewnie go legioniści na śmierć zanudzili i zdzierżyć już nie mógł. //

    "Ciężkie życie legionera
    mortus gniecie jak cholera"
  • CHHHLAAAP !!!
    Sorokin ledwie zdążył uskoczyć kiedy mętna ciecz chlapnęła szeroką strugą z okna Zameczku.
    Ze zdumienia wytrzeszczył oczy i trwało kilka minut zanim dotarło do niego że albo nie jest tu mile widziany albo też mieszkańcy Zameczku zupełnie nie mają nie mają zrozumienia dla sztuki.
    Złożył garmoszkę, nacisnął czapkę głęboko na oczy, wcisnął głowę głęboko między szerokie pagony i smutny, powłócząc nogami odszedł w kierunku lasu.

    Pod figurą na skraju lasu dostrzegł Ks. Dowgiałłę modlącego się na brewiarzu.
    Ksiądz też go zauważył i łagrowym slangiem zawołał - Ej Krasnopior, dawaj siuda !
    Wańka zrezygnowany przysiadł na ławeczce obok księdza.
    Nu i szto, Liubownik ? - spytał ksiądz
    Eeeech – Sorokin westchnął cięko.
    Wied' skazał ja tiebie – ksiądz zamknął brewiarz – eto grafini, iz dworian.
    Gdzież by się ona na takiego czubaryka spojrzała.
    Jaż komsomolec – Sorokin wykrzesał z siebie resztki dumy.
    Ej ty komsomolec – zaśmiał się Ks. Dowgiałło – a to nie ponimajesz ,szto takije komsomolcy ot niej wsiu ziemlju otniali ?
    Kułakam i pomieszczikam otnimajem – próbował się usprawiedliwiać Sorokin.
    Ksiądz spojrzał na niego surowo a kiedy Wańka spuścił wzrok, tłumaczył jak krowie na miedzy -
    Wpierwyje , ty bolszewik a wo wtaryje , ty enkawudesznik a eta prosto kak diawoł.

    Sorokin zamilkł i wbił wzrok w las.

    Nu , dumaj , nie dumaj, carom nie budiesz. Bieri garmoszku i spiej szto nibud' – ksiądz klepnął go po plecach.
    Wańka rozjaśnił się , rozciągnął miech garmoszki i zaczął
    „Cziubczik, cziubczik , cziubczik kuczieriawyj, wiejsia cziubczik , wiejsia pa wietru ...”

    c.d.n.
  • Cziubczik
  • @Ptasznik z Trotylu 21:10:56
    Irene, siedząc jak zwykle - półzadkiem na otomanie i trzymając sznupę w ciup, gdy doszły do niej dźwięki "Madame Irene" Wertyńskiego - doprawdy nie wiedziała, co o tym myśleć.
  • @KOSSOBOR 22:26:23
    Ptachu, a tu po polsku "Madame Irene", śpiewa Święcicki:
  • @KOSSOBOR 22:28:32
    Proszę o oryginały, bo rosyjski jest predestynowany do duszoszczypatielnych klimatów, a rosyjska dusza napełnia zadumą, tęsknotą i nikt tego nie jest w stanie podrobić. Rosyjski w pieśniach i wierszach jest strawny i to bardzo.
  • @KOSSOBOR 22:26:23
    Zapomniałaś dodać, że kopytka złożyła na podołku w małdrzyk, a na jej licach płonął rumieniec niczym dzięcielina.
  • @tadman 22:37:39
    Ech, rosyjska dusza! Jakaż ona romantyczna i wzniosła, zanim nie siądzie ci na klatce i nie zacznie rezać gardziołka. Ale w tym nie ma nic osobistego! Ot, takaja jej natura.
  • @KOSSOBOR 13:07:10
    No chyba ;)
  • @sigma 19:08:00
    Taaak! To jest myśl!

    Pewnie! Pamiętacie, ten mały, śmierdzący, co został w kącie? To ona! Cała ona.
  • @sigma 08:43:27
    A nasz wspaniały agent 0:o został miotaczem. Tylko dlatego, że potężne siły miotały go tędy i owędy. Gdy natywni angole rozpalali już ogień pod kotłem, ukraszając wodę lokalnymi odpowiednikami marchewki, pietruszki i selera, wspomniane siły zdecydowały rzucić agenta na Wyspy Kanaryjskie, więc ten ubrany całkowicie na żółto, ćwiczył przed lustrem kanarkowe trele. I siły w swoim niezdecydowaniu twierdziły, że to będzie szybko, już we wtorek, by nagle zmienić zdanie, że nie, jednak to będzie w następny wtorek.
    Agent był kompletnie zdezorientowany. Nie mył się już od tygodnia i nie używał dezodorantów i innych pachnideł, bo jak wiadomo, nadają one niezbyt dobry aromat potrawom z kotła. A teraz jeszcze, powiedzmy, lekko waniający paradował w kanarkowym stroju z takimż berecikiem na głowie, pogwizdując przez zęby.
    Ciężkie jest życie agentów międzynarodowych...
  • @jazgdyni 10:32:08
    Aj tam, pomaluj se czarne paseczki i masz dwie opcje: albo będziesz zapylał georginie jako pszczoła/pszczół, albo porobisz trochę za tygrysa. Zawsze to jakieś zajęcie.
  • @sigma 08:41:36
    Żem się spieszyła z tą Irene, ale thx za uzupełnienia :)
  • @tadman 22:37:39
    Tadziu, oryginał masz powyżej przeca - sam Wertyński.
  • @KOSSOBOR 21:26:08
    Poziomo, czy pionowo?
    Zakładając, że stoję. Bo jak się położę, to będzie odwrotnie.
  • @jazgdyni 21:38:57
    No, co jest? Ty się nie kładź, tylko zapylaj!
  • @sigma 07:36:43
    Jak to? Tak od rana?
  • @jazgdyni 08:56:25
    Od jakiego rana? Pszczólki pracują od świtu! Bierz przykład!
  • Qrfist
    mocował się z dżdżownicą, która nie miała zamiaru dać się z ziemi wyciągnąć, ani też przerwać. Nie zauważył, że ktoś stanął za jego kuprem i zagrzechotał żwirem leżącym na ziemi, no bo gdzieżby indziej. Qrfist nie popuszczał, bo widział już wyglądającą z oczu dżdżownicy śmierć. Zapart się mocniej i wyrwał z ziemi tę zarazę, znaczy się dżdżownicę, padając jednocześnie na kuper. Skonsumowawszy swoją zdobycz zwrócił baczniejszą uwagę na otoczenie.
    - Czego - powiedział zaczepnie do tego czegoś, co uprzednio chrzęściło żwirem, a stało opodal w zgrzebnej sukience w kwiatki z wiankiem na głowie i tamburynem w ręku.
    - Jam ci wiosna - powiedziała - uderzając tamburynem po udzie.
    - Patrzcie ją, jak potrzebowałem jej, bo harem był jakiś leniwy do karesów, to cholery nie było. Przez ciebie to nie wiadomo czy moje panie zdążą odchować kurczaki przed zimą i odwrócił się kuprem, a zagrzebawszy odnóżami poczęstował wiosnę szprycą ziemi, żwiru i wszystkiego innego co na podwórzu leżało.
    Wiosna nie wiedziała co zrobić. Zostać, czy nie. Deliberowała dość długo i doszedłszy do wniosku, że jednak tak, udała się na sąsiednie podwórko.
    Dlatego wiosna w Niemczech była wcześniej niż u nas.
  • @tadman 09:56:06
    Gryzelda myła okna. Nie na powitanie wiosny. Ani tym bardziej nie w celu lepszego oglądania świata na zewnątrz. Pchlew nie był czymś co by się chciało oglądać. Spora warstwa zimowego kurzu uszlachetnionego warstwą niewiadomoczego z komina spalarni oraz odlewni (metalu, nie czego innego!), scementowana pyłem tubylczym i piaskiem z Sahary, uszlachetniała widoki za oknem.
    Gryzelda myła okna z przyzwyczajenia. Potem poczytała o świeckich tradycjach, czekuladowym orłu i... zrozumiała. Kiwnęła łebkiem i poszła się nachlać. Sera z zieloną cebulą. Taką ze słoika. Zieleń na zewnątrz trzymała się siłą rozpędu. Na klombach i trawnikach w Pchlewie sadzono kamienie.
    Gryzelda rozważała utrwalenie ochronnej warstwy naszybnej np. lakierem do paznokci. - Ileż wody, czasu i detergentów by się zaoszczędziło nie mając musu mycia okien!!!! No ekologia jak pysk dał i Gryzia zaczęła przemyśliwać, czy aby nie opatentować tego rozwiązania...
  • @jazgdyni 21:38:57
    Skarbie, nie mam wyobraźni przestrzennej i już mi się potentegowało z tymi paskami.
  • @bez kropki 21:10:15
    Dotknęłaś bardzo ważnego problemu - mycie okien. Kiedyś już ten temat przerabialiśmy i towarzystwo płakało z powodu zniknięcia Trybuny Ludu, albowiem była ona specjalnie wydawana do mycia okien.
    Mycie okien u Ozowskich odbywać się będzie dzisiaj, bo okrutne słońce wydobyło na światło dzienne wszystkie smugi, tłuste łapy i zakurzenia. Będę się więc przyglądał się, jak pani Ozowska, biedaczka, męczy się z tym problemem. I nie myślcie sobie, że jestem niehonorowym leniem, bo wyżej wzmiankowana, za żadne skarby, nie dopuściłaby mnie do tak odpowiedzialnego zadania.
  • @jazgdyni 06:29:12
    Malowany w paski Januszek z obłędem w oczach mył okna u Gryzeldy. Postanowił bowiem spróbować tego nieznanego mu bliżej sportu. Gryzelda była zachwycona pomocnikiem. Jakie by bowiem paski i smugi nie powstały/były pozostawione na oknach, i tak było o niebo lepiej niż przedtem. Dodatkowo Gryzelda doceniała szybkość zaaferowanego Januszka.
    Prace domowe (nie że lekcje zadane w szkole, tylko zajęcia, jakich domaga się dom) Gryzelda odrabiała też szybko. Serdecznie bowiem nienawidziła tego zajęcia/tych zajęć. Skutek był przerażający. Otóż znajome Gryzi częstokroć stwierdzały "Jejku, jak ty od niechcenia masz tak ładnie posprzątane!". Nie mogły biedaczki pojąć, że sekretem była właśnie nienawiść wobec tych prac. Nie miłość - jak w ich przypadku, tylko właśnie odwrotnie.
    Niestety ostatnimi czasy, Gryzelda coraz częściej czuła jak jej nienawiść do odkurzania, prania, s*ania maleje. Skutki dały się zauważyć gołym okiem. A po ciemku także dużym palcem u nogi.
    Gryzeis czasem się zastanawiała jak daje sobie radę taka Woyciechowa (Józkowa??) z całym, było nie było, ZAMKIEM. No, zameczkiem. To jakiś specjalny poziom wkurwu, niedostępny przeciętnej jednostce? Czy może jednak wielozadaniowy perpedyk Józka? A może to zasługa portek różnych takich importowanych ze wschodu pokłonników, którzy regularnie szli na kolanach (zgarniając czasy i kurz oraz froterując posadzki) złożyć czołobitność hrabinie??
  • @tadman 09:56:06
    W przebraniu Wiosny Sztyrlic czuł się jednak zdecydowanie niezręcznie, bo jednak Wiosna nie powinna być barczysta, mieć grubego karku, spluwać co i raz, a już szczególnie nie powinna drapać się w kroku, ani mówić z przekonaniem "Job twoju mat!" itp. Poza tym cholerny motylek za cholerę nie chciał nad nim polatać, bo padl od razu, jak wionął na niego alkoholicznie. A zielony badylek zgubił, kiedy chowal Stoliczną za pazuchę.
    Skoro zaś w dodatku byle kogut zrezygnowal z jego (jej?) usług, to jaki niby miałby mieć z tego przebrania profit? Już czuł, że od tego przewiewnego giezła dostaje heksenszusa, isziasu i lumbago, zas wianek nieudolnie uwity na zardzewiałym drucie wpijal mu się nieznośnie w ciemię.
    Wot żizń komsomolca - pomyślal z goryczą sięgając za pazuchę i łypiąc z nieugasła nadzieją w okna Zameczku.
  • @bez kropki 12:05:19
    Chociaż zdarzyło się to drobne 30 llat temu, do końca życia nie zapomnę wizyty znajomych z niedużym dzieciątkiem w fazie raczkowania. Dzieciątko spuszczone z szelek przepruło pod i za wszystkimi meblami zgarniając wszystkie kurze, pajęczyny, wpadnięte ksiązki, kocie piłeczki itp. Kiedy się wyłoniło na świat boży, ciężko było je poznać. Wstyd jak jasna cholera! A znajomi, oczywiście, nigdy więcej się nie pojawili i ja się im nie dziwię;(.
    Ale bez wątpienia, jest to jedna z metod sprzątania;)
  • @jazgdyni 06:29:12
    Qrfirst po skonsumowaniu dżdżownicy czuł wciąż niedosyt. W końcu jedna dżdżownica wiosny nie czyni! Toteż rozglądal się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś solidniejszego żarełka, a kiedy wzrok jego zawisł na żóltym prążkowanym odwłoku Januszka, aż zapial z wrażenia! No, to było coś, co mogło zaspokoić apetyt najwybredniejszego koguta. Zdecydowanym krokiem udał się w stronę obiektu mrocznego pożądania , mijając w krzakach z niesmakiem b.wiosnę, która urżnięta chrapała jak wieprz. Im bardziej jednak zbliżal się do mostrualnej pszczoły, tym bardziej coś mu przestawało pasować. Po pierwsze, pszczoła nie nosi obuwia w rozmiarze 45! Góóóra 36. Po drugie, pszczoła powinna zapylać, a nie myć okna. Po trzecie, po wyjściu na zbliżenie, pszczoła okazała się Januszkiem, qrczę pieczone w pysk! Qrfirst zaczął się zastanawiać, czy już wszyscy poza nim udają kogoś innego? Jakaś epidemia? Bal maskowy? Coś przeoczył?
  • @bez kropki 12:05:19
    Ja też dużo prac wykonuję szybko i solidnie tylko z czystej nienawiści do nich. To rodzaj zemsty.
    Do okien niestety nie jestem dopuszczany. Teraz już umyte, co w rezultacie spowodowało wieczorem potworną burzę z piorunami i ulewą.
    Ja to już zauważyłem, jak umyję samochód (w myjni oczywiście, nie własnoręcznie). Zaraz potem, tego samego dnia jest deszcz.
    Dziwne i niesamowite.
  • @sigma 22:49:31
    - Czego? - burknął zmachany Januszek na widok Qrfirsta.
    - No... tego, tam... - mamrotał kogut ciągle mając przed oczami tłustą i smakowitą zakąskę.
    Złośliwy Januszek kontynuował: - Wiesz, jak myję okna, to jestem strasznie wściekły. A potem pewnie każą mi wytrzeć kurze. A do kurzy najlepiej nadaje się taka okrągła skurzawka zrobiona z kogucich piór. Co ty na to?

    Qrfirst widząc obecnie oczami wyobraźni swój oskubany kuper zamiast tłustego owada, bezgłośnie przełknął ślinę i udał się w drugą stronę w sprawach niecierpiących zwłoki.
  • @jazgdyni 09:30:44
    Kiedy tak sobie pośpiesznie szedł w inną stronę w sprawie niecierpiącej zwłoki, nie patrzył pod nogi, w związku z czym potknął się najpierw o garmoszkę, potem o jedno z siedemnastu żelazek ułożonych w tajną informację, a na końcu o pustą butelkę po Stolicznej, wskutek czego znienacka wylądował z siłą wodospadu na okazałej piersi b.Wiosny. Obudzona gwałtownie Wiosna, której śniło się randez vous z prawdziwą Grafinią , przytuliła Qrfirsta do piersi i zaczęła okrywać pocałunkami.
  • @sigma 11:42:22
    - Ra, ra-tunkuuu !!!! - zapiał spanikowany Qrfirst, czując, że jeszcze parę pocałunków, a będzie zalany w pestkę.
    - Szto, sobaka? - ocknął się nagle Sztyrlic i łypnął przekrwionym okiem na Qurfirsta, którego ściskał w objęciach. - Tfuj, a gdzie grafinia, nędzny kuraku?
    Mając już dosłownie nóż na gardle (Sztyrlicowi nagle zamarzył się cziken basturma), Qrfist zamachał skrzydłami drażniąc nochal sowieckiego agenta, co spowodowało napad kichania, jak seria z pepeszy. Uwolniony w ten sposób kurak, wzbił się na czubek rozłożystej jabłoni (niech no tylko zakwitną jabłonie, przeleciało mu przez mózg) i tam drżąc leczył swą urażoną dumę, podskubując mszyce, które właśnie szwadronem zaatakowały bezbronne drzewo. Jabłoń aż westchnęła z rozkoszy czując pieszczoty niespodziewanego pomocnika.
  • @bez kropki 12:05:19
    Wielkie sprzątanie zaczęło się w sobotę i - już tylko z rozpędu - trwało nadal, choć poranek był przecież niedzielny. Woyciechowa stała u szczytu wielkich schodów, prowadzących z sieni na górę, a w westybulu tkwił Józek z perpedykiem. Dzwonek ręczny, zamontowany na kierownicy perpedyka dawał znak pokłonnikom w obszernych galotach na modłę wschodnią, by na kolanach posuwali się ku górze, natomiast Woyciechowa, dzierżąc w jednej ręce nahajkę, a w drugiej mop baczyła, by pokłonnicy posuwając się - jednocześnie kluczyli tak, by ogarnąć galotami wszystkie kąty, listwy przypodłogowe framugi etc.. Zwyczajowe sprzątanie zameczku trwało normalnie kilka godzin, jednak radość ze wspólnej pracy Woyciechowej i Józka, biorąc pod uwagę nieobecność Hrabiny, sprawiła, że porządki przeciągnęły się na następną dobę.

    Ale Wiosna o tym nie wiedziała, dłubiąc w nosie celem pozbycia się kawałka pióra qrfirsta, który to kawałek powodował nieustającą kichaczkę.
    Czego już nie mogła wytrzymać Woyciechowa:
    - Masz tu, Józek, mopa i idź mu przywal! - powiedziała, definitywnie kończąc sprzątanie i wywalając pokłonników do szopki, gdzie będą oczekiwali kolejnej audiencji w następną sobotę.
    - No wiesz, obcych kobit nie leję! - obruszył się Józek.
    - Noż ty durny jakiś czy coś!?! Jaka ona kobita ta niby wiosna! Stirlitz ci ona jest normalny i tyle!
    - Aaaa... - zgodził się Józek, choć kompletnie nie rozumiał, o co chodzi. Wziął jednak mop i poszedł w odbijające już ponownie krzaki leszczyny. Qrfirst zacierał wredne nóżki na ten widok, a Januszek nareszcie odetchnął z ulgą i przestał trzymać łapięta na żółtym odwłoku i spoglądać trwożliwie za siebie. Bowiem żadna pszczoła nie lubi, gdy ją..., no dobra, zostawmy to.
  • @KOSSOBOR 13:06:36
    Podobnie odkrywczą metodę sprzątania, co opisany berbeć stosuje Tuśka i co pewien czas pojawia się z pajęczynami zwisającymi na uszach;)
    Metody te są o tyle humanitarne, że nie wymagają nahajki, zaś wszystkie zainteresowane strony są bardzo zadowolone z życia;)
  • @KOSSOBOR 13:06:36
    Pieprznięta mopem bez łeb wiesna urwała kanonadę wpół kichnięcia i przekrwionym wzrokiem zlustrowała pobieżnie Józka pod kątem ewentualnej, ale przyznajmy to - mało prawdopodobnej - możliwości, że jest to grafini w przebraniu. Wykluczywszy tę możliwośc ponad wszelkie wątpliwości, Wiosna mocarną pięścią dała wyraz swemu niezadowoleniu, a żeby wyrazić je jeszcze dosadniej, nasadziła Józkowi zdarty z własnego, łysawego łba, wianeczek z mocno przywiędniętych kwiatuszków. Odnalezionym cudownie w fałdach giezła zielonym badylkiem przyłożyła dodatkowo Józkowi po giczołach, po czym zmęczona tą niezwykłą aktywnością Wiosna padła jak wafel w okoliczne chwasty i natychmiast zasnęła.
  • @sigma 15:35:13
    I tu dopadły chrapiącego Sztyrlica w przebraniu uczniowie VIc z Podstawówki przy Migalskiego. Poprzez te wybryki pogody właśnie teraz wybrali się nad rzekę Kaczą by hucznie i wesoło utopić Marzannę, jak już się w końcu upewnili na sicher, że zima nie ma już zamiaru powrócić znienacka.
    Kłopot - nie mieli Marzanny do topienia, a tu patrz, leży taka piękna wywłoka w krzakach i chrapie. Dobra nasza, jest co podtopić. Klasowi mocarze zarzucili fałszywą wiosnę, chwytem strażackim na ramiona i udali się na mostek przy ulicy Lotników.
    Tam obciążyli liczne kieszenie Marzanny, które na szczęście posiadała, kamieniami i śrubami z pobliskich torów kolejowych. Po czym, po odtańczeniu szeregu rytualnych tańców wiosenno - młodzieżowych, plum wrzucili Marzannę w toń.
    Sztyrlic się ocknął, gdy leżał na dnie, a wścibski jazgarz, na siłę usiłował mu się zagnieździć w lewym nozdrzu. Agent pewien, że to ciągle Qrfirst łachocze go piórami, wrzasnął: - Jacie, quu.... i tu się zachłysnął.
  • @jazgdyni 19:01:29
    Sztirlic filozoficznie stwierdził, że człowieczy los nie jedno ma imię, więc zaczął realizować wariant zapasowy.

    Wiosna może by i dłużej spała, bo okoliczności przyrody były wysoce sprzyjające i alkohol swoje zrobił, ale nadciągnęły czarne chmury, zerwał się wiatr, zaczęły łomotać grzmoty pospołu z błyskawicami. Na tak świetnie zapowiadający się żurfix doszlusowała Ulewa z wujkiem Gradem.
    Wkrótce w miejscowej Straży Pożarnej rozdzwoniły się telefony, bo skuli udanego żurfixa ludziom pozalewało piwnice.
    Nasza Wiesna-Sztirlic nie miała piwnicy, ale za to walonki były ustawicznie napełniane deszczem i opróżniane przez dwie imperialistyczne dziury zadekowane w podeszwach.
    Ulewa ustała nad ranem. Sztirlic zrewidował swój wygląd w lusterku z ЛПO (Любовь Петровна Орлова).
    - No - pomyślał – nie jestem okurą i spojrzał na swój mokry podkoszulek, który uwydatniał jego nie za bardzo wiosenne przymioty. Zaniepokoiło go nadmierne owłosienie torsu, łydek i przedramion, które mogło go szybko zdemaskować. Wymagam resuscytacji, połączonej z remediacją i restytucją, a ogólnie mówiąc makeupu – pomyślał.
    Udał się w poszukiwaniu odpowiedniego przybytku, gdzie owe procedery się uprawia. SPA odpada, bo przy depilacji puściłbym więcej niż 17 jobów. Przechodził koło Rosmanna, ale zgodnie z podręcznikiem wywiadowcy należy zdecydowanie unikać miejsc, gdzie można spotkać zbyt wielu świadków.
    Sztirlic nie rozumiał tych pisarczyków z centrali, co to instrukcje dla wywiadu pisywali; mięczaki jedne, co to nawet jednego trupa nie mieli na sumieniu. Jakby nie poszło coś po jego myśli, to pociągnął by po klientach i obsłudze Rosmanna z pepeszy i tyle. A te durnie coś mu bajdurzyli, że mimo iż mają środki masowego przekazu w swoich rękach, to muszą uważać na jakiś niezależnych dziennikarzy. Dobre sobie, n i e z a l e ż n y c h – wycedził przez zęby. Kto by się bał bandy pismaków-amatorów. Przecież jak znam sprawy, to połowa jest tam naszych.
    Z zamyślenia wyrwał Sztirlica widok małej budy, przyklejonej do sporej kamienicy, z dumnym szyldem „Perfumeria Tosca”. To przecież nasz punkt kontaktowy. Otworzył zamaszyście drzwi i wszedł do środka.
  • @tadman 23:10:26
    W środku pierwszego pomieszczenia siedziała Kasia T. i oferowała błyskawiczne tipsy w 5 minut. "Ale tylko na prawej nodze" - tak miał brzmieć odzew według instruktażu Centrali, ponieważ najlepsze kanarki już dawno odleciały z Placu Pigalle i nie było sensu do tego wracać. Tym bardziej, że miejscowa ludność teksty tej świni, Klossa, słyszała już wielokrotnie na skutek powtórek w telewizorze.
    "Że też teraz każdy były agent musi, job twaju mat', robić za celebrytę?" - westchnął w myślach Stirlitz. "Ciężkie czasy..." - pomyślał jeszcze i poprawił barometr powieszony na piersiach, świśnięty z berlińskiego domu jakiegoś adwokata.
    - W czym mogę pomóc? - kontynuowała Kasia T., grzebiąc dla niepoznaki w wecku z tipsami.
  • @tadman 23:10:26, OZu
    Wariant zapasowy mógł zostać zrealizowany dopiero po odchłyśnięciu się. Jak wiemy - instruktaż Centrali w takich wypadkach zalecał gwałtowne i mocne przywalenie w plecy, celem wychluśnięcia jazgarza i wody z rzeczki Kaczej.
    Wiosna więc złapał się za głowę, odwrócił na pięcie i co sił w walonkach pobiegł za Józkiem, u którego liczył na pomoc. Nie pomylił się, o nie! Ale dla przyspieszenia efektu wychluśnięcia, głośno zawołał, co myśli o matce Józka i generalnie - o Józkowych przodkach i ich domniemanym pochodzeniu. Cytować nie będziemy /z powodu dzieci PT Czytelników/, ale zaiste efekt pomocy Józka był oszołamiający! Poza jazgarzem, wodą z rzeczki Kaczej spod mostku na Lotników, piórem qrfirsta, Wiosna wypluł kalosz, dziurawe wiadro, część dziecięcej spacerówki z jednym kołem, dwie butelki po winie /w tym jedną bez szyjki/ i - nolens volens - górną szczękę.

    Kasia T. była wstrząśnięta! W jej kręgach porcelanowe uzębienie było warunkiem bezwzględnie wymaganym!

  • @KOSSOBOR 00:21:43
    Ah te artysty, to cóś zawsze wymyślą. Ich myśl lotna urynała do galerii zapoda, nadzieje puszki tym i owym lub zanurzy coś w szczynach.
    Ale proszę się nie wzbudzać, bo piszę 'artysty', a nie artyści.

    Tych ostatnich myśl chadza tędy i owędy, więc szczególnie z owędy coś niespodziewanego może wyniknąć. Te wszystkie rzeczy wydobyte ze Sztirlica staropolskim karczychem doprowadziły mnie do rechotu zdrowego a niespodziewanego. Brawo! Niech żyje duch bzdyklaczo-jajeczny!
  • @tadman 00:54:18
    Ale Tadziu, to wszystko najprawdziwsza prawda! Potok Oliwski płynie sobie m. in. wzdłuż ulicy Pomorskiej, gdzie ustawiono te straszliwe bloki - szafy. To z jednej strony rzeczki. A z drugiej były łąki i tam chodziłam z dogami na spacery. Więc doskonale wiem, co zalegało w Potoku. Gdyby to było po Bożym Narodzeniu - jeszcze dodałabym Wiośnie do wychluśnięcia kilkanaście suchych choinek z resztkami lamety i waty. No i plastikowe skrzynki sklepowe. Ale wtedy Wiosna wyplułby obie szczęki - to na sicher. Lulo kiedyś przytargał z Potoku pluszowego konia na kółkach, ale bez kółek już, za to całkowicie nasiąkniętego wodą. Lulo był potwornie silnym psem - ja tego konika nie mogłam unieść. A piesio go w pysku przyniosło znad Potoku do domu. No ale Lulo był ogromnym, wysportowanym dogiem.
  • @jazgdyni 05:56:18
    Szczerze mówiac ja tez umyłam te okna gł. w celu zaklinania deszczu. B oczekam, zeby spadł i nawodnił mi działke oraz umył szyby w aucie, a nie sa to wymagania przesadzone.
    Szyby w aucie jakbym umyła sama, to padałoby gwarantowanie, ale pare razy wywołałam w ten sposób powódz, wiec wole nie.
    Skutkiem tego wszystkiego me szyby (w aucie) to obecnie preparat laboratoryjny - rozmaz łajen pterodaktyli, grzywaczy i innych maszkaronów. Cud, ze Słuzba Ruchu sie nie czepiala. Ale moze poprostu nie widzialam (zza załajnionych szyb) ich (rozpaczliwego) machania.
  • @sigma 22:36:19
    A ja się im właśnie dziwię. No bo tak:
    - przez kontakt z kurzem i kocimi piłeczkami dziecię ćwiczy swój układ immunologiczny,
    - albo też nie należy go spuszczać ze smyczy. Czy tam z szelek;
    - A w ogóle, kto normalny trzyma dziecko na szelkach??! - Ja bym się obraziła na takich niekonsekwentnych i nieludzkich znajomych. Tak, to JA bym się obraziła;).
  • @tadman 00:54:18
    Kiedyś artysty to była ciężka obelga. Jak ścichapęki i bzdryngole.
    Ale sami sobie winni. Po co na przykład noszą te kolorowe apaszki?
    Wiem, żeby się rozpoznać. Jak Sztyrlica po pasiastym podkoszulku, a hrabinię po krótko obciętych paznokciach i włosach.
    A jak jest - krótko obcięte paznokiety, takoż włosy i jeszcze apaszka, to kto to, kotki, kto?
  • @jazgdyni 12:53:39
    Kto? Artystyczna Hrabinia??
  • Prezent od Woyciechowej
  • @KOSSOBOR 01:44:54
    "Porzućcie wszelką nadzieję, Wy, którzy tu wchodzicie"...
    ;)
  • @Maria Wesołowska 17:47:16
    Marysiu, nie mogę znaleźć do czego pijesz. I dlaczego pijesz, Dziecko? ;)
  • @KOSSOBOR 19:25:40
    Widzę, że jednocześnie się głowimy nad tym problemem;)))
  • @bez kropki 12:49:44
    Czuję się po czasie dowartościowana:)))
    Lepiej późno, niż wcale.
  • @KOSSOBOR 11:03:16
    A do czego Ci był potrzebny mokry pluszowy konik bez kółek???
  • @sigma 19:30:24
    Mnie - nie, ale Lulowi - tak. On uwielbiał zabawki. Oraz podnoszenie ciężarów. Takoż noszenie ciężarów. Oraz jeży. Nic im nie robił, ale nosił zawzięcie.
    Konwalie pięknie pachną :)
    Już o tym kiedyś pisałam, że Lulo rozprowadzał w Lasach Oliwskich sągi i targał bale do domu. Wpuszczał mnie w koszty, bo musiałam najmować człowieka do cięcia drewna :)
  • @sigma 19:27:01
    No tak! Jakieś piekło Dantego opisywalim? Cy cóś?
  • @KOSSOBOR 19:55:39
  • @Ywzan Zeb 19:58:42
    Aaaa! A sądziłam, że chodzi o jakiś opis żurfixsu na zameczku, u tej wariatki, Glorii ;)
  • @KOSSOBOR 22:03:18
    Zaraz wariatki, a ona tylko artystka.
  • @KOSSOBOR 19:25:40
    Primo, to nie ja piję, tylko Nienacek.
    Secundo, przeglądając dawniejsze dzieje, Nienacek miał skojarzenie z literaturą.
    (:
  • @KOSSOBOR 19:54:20
    Ulubiony pies grafinii, pinczer imieniem Lulo, wlókł właśnie do zameczku znalezionego przypadkiem automobila. Automobil nieco się opierał, ale wielkich szans nie miał, bo Lulo był psem, który jak już podjął decyzję, to się jej trzymał. A zdybaną ofiarę też trzymał nie dając jej szans ucieczki. Szofer w liberii zdążył umknąć, ale na nim Lulowi nie zależało. Dowlókł zdobycz na podwórzec i zoczywszy w oknie Glorię radosnym szczekaniem dal jej o tym znać. Gloria bez zachwytu zeszła na podwórzec. Wiadomo było, że pies wymaga , aby okazała zachwyt dla jego mądrości i przedsiębiorczości, choćby to, co przywlókł smierdziało jak sto diabłów i nadawało się wyłącznie do pośpiesznego zakopania w kącie ogrodu. I nie odpuści, póki ona nie wypełni swoich obowiązków. Nie patrząc więc nawet już od progu mówiła z przekonaniem: Dobry pies, mądry pies... no coś ty tam takiego znalazł? Dopiero kiedy się potknęła o zdobycz, przyjrzała się jej baczniej. Był to rolls royce phantom.
  • @sigma 19:29:29
    Zadowolony z pochwal Lulo nie próznował. W ciągu najbliższych dni przywlókł do zameczku haubicę, magiel na kółkach, wóz drabiniasty oraz kasę PSS Społem razem z dziennym utargiem.
  • @Maria Wesołowska 16:57:52
    Marysiu, jeżeli Nienacek pije, to nie zadawaj się z nim, Dziecko!
  • @sigma 19:29:29
    Rolsrojs fantom z ulgom stwierdził, że już się nie znajduje w psiej paszczęce. Jego (Rolsa) nie cierpiące zwłoki (walające się po dziedzińcu) zostały z Nienacka przyuważone przez Sztyrlica (Woyciechowej akurat nie było - sprzątała po procesji pokłonników). Opary absurdu (a może absyntu) przymgławiały wzrok obu im zarówno. Bynajmniej nie obchodziło to Gryzeldy. Oprócz okien musiała jeszcze umyć próbną niklową Matkę-Polkę (moneta taka z PRLu). Tu już pośpiech nie był wskazany. Tu nienawiść kierowała się na osobę, która otwarła nieotwieralny kapsel i wymućkała monetę paluchamy. Nie cierpiące zwłoki owej osoby mają zostać oskakane, gdy już uda się ją z Nienacka zamienić w fantom.
  • @sigma 19:33:15
    Dzienny utarg był całkiem niczego sobie, bowiem dzisiaj do sklepu PSS Społem przywieziono tak oczekiwany arschpapier, cytryny i konserwy tyrolskie, oraz batony krymskie.

    Lulo zażywał zasłużonego wytchnienia na otomanie, bowiem Irene przeczekiwała kolejną burzę i nawałnicę w stajni, nie chcąc zmoczyć całkiem nowego, lila - róż czapraczka i tipsów w stokrotki, założonych w pięć minut przez Kasię T. i kowala. Z przewagą kowala.

    Nawiasem mówiąc, ten cały kowal w prefumerii "Toscana" całkowicie zdezorientował Wiosnę, skutkiem czego rzeczony Wiosna ponownie zaległ w odrastających krzakach leszczyny i oddał się obserwacji zameczku; zainteresowała go zwłaszcza stojąca na podworcu hałubica i żeliwny, ozdobny, poniemiecki hydrant. Magiel na kółkach mu nie robił.
    "Job twaju mat'! Coś knują te Polaczki!" - pomyślał, pociągając okowitę z flaszki. Po czym zasnął.

    - Sylwka? - mówiła szybko Hrabina do słuchawki, jednocześnie obserwując krzaki. - Mam coś dla ciebie! Przyjeżdżaj zahaz!
    - Ale co? - Madame Silvanne nie chciało się, po prawdzie, ruszać w taką pogodę z twierdzy.
    - Nie mogę głośno mówić, bo to tajemnica!
    - To powiedz cicho!
    - No..., wiesz... - Hrabina zniżyła głos.
    Po czym ciszej dodała:
    - Mamy ha-łu-bi-cę...
    - Rewelacja! - wrzasnęła Mme, podskoczywszy do góry i zderzywszy się z siedzącą na szafie Tuśką. - Zaraz u ciebie będę!
    Zapakowała kilka łopatek, napełniła gazem do zapalniczek podręczny miotacz ognia, nasadziła na głowę berecik z antenką i dla niepoznaki oraz głębszej konspiracji zmieniając auto z zielonego kryjącego na ogniście czerwone - pognała co koni w silniku ku zameczkowi.
    "Ale będą jatki" - cieszyła się w myślach.
  • @sigma 19:29:29
  • @bez kropki 19:57:13
    PS. Sztyrlic i ten drugi zakochany półchłopek pozwolili ostatecznie grafini zatrzymać Rolsrojsa. Ale zarekwirowali srebrne wstawki. Ze szczególnym uwzględnieniem ducha ekstazy - rzucili się Rolsu na maskę i wydarli ducha ekstazy z jego nie cierpiących zwłok.
    Gryzelda przemyśliwała tymczasem nad praniem firanek: proszek E, czy napalm? Co też pozwoli się raz z a dobrze pozbyć upiora (tj. kurzołapa, tj. firanek)? Ale z drugiej strony, to takie fajne firanki. Specjalne. Ciulowe (jak wymawiał to sprzedawca). Oto bowiem w miasteczku kochającym wzorki, Gryzelda (niekochająca wzorków) nie znalazła firanek bezwzorkowych. Musiała więc odbyć podróż do wytwórcy. Tamże (za pół ceny i okazyjnie) nabyła firanki bez wzorków ze zwykłego tiulu (dlatego ciulowe - echhh, te wady wymowy!). Okazyjnie nabyła koronkowy żakiecik. I kieckę dla koleżanki. Też koronkową.
    Podsumowując: tak nabytych firanek szkoda jednak było na pocięcie na moskitierę. Firanki ciulowe pójdą chyba do szafy i będą tam z szacunkiem oraz naftaliną przechowywane. A na moskitiery poszły urocze i prześliczne firanki tubylcze. W kwiatki. Bez ciulu, czucia, wyczucia i czułości.
  • @sigma 19:33:15
    Oto, co Wiosna zobaczył na podworcu zameczku:

  • @KOSSOBOR 20:09:19
    "Coś knują te Polaczki" - W sumie to nic nowego. Któryś z miłujących pokój i socjalizm oraz Polskę Rosjan zauważył, iż "Polak konspiruje do 24 godzin po zgonie".
    Tak więc powyższa konstatacja nie wnosiła niczego nowego do sprawy.
    Agentom pozostawało odgadnąć przewidywane przez grafinię zastosowanie hałubicy i hydrantu.
    - Haubica, haubica... - piorąca (firanki) Gryzelda nie mogła się opędzić od natrętnej myśli - h a u b i c a. Hydrant. Firanki finito.
  • @KOSSOBOR 20:13:40
    A to w sumie takie miki do ugarnirowania kapelusza Mme. Wiesna nie powinien się doszukiwać ukrytych zamysłów.
  • @bez kropki 20:11:31
    PS. Rzucali się na Rolsa z tradycyjnym okrzykiem bojowym "Ura, dawaj czasy!", oczywiście.
  • @bez kropki 20:11:31
    Podczas gdy ciulowe firanki wydymały się ekstatycznie, niczego nie podejrzewając, agenci specjalni z konsulatu Angoli, który mieścił się we Wrzeszczu, przeszukiwali kieszenie śpiącego Wiosny i znalazłszy wszystkie srebrne elementy rzeczonego rolsrojsa - szybko i wprawnie uzupełnili ubytki na masce i drzwiach. Byli bowiem doskonale przeszkoleni na kraje socjalistyczne, a marka RR - jak wiemy - nigdy się nie psuje. Bo czyż perła w koronie angolskiej mogła się popsuć? Never!!!
  • @bez kropki 20:18:04
    A w tym czasie Mme myślała:
    "Haubica... Haubica... Stirlitz kaput. Wszyscy kaput!"
    Teraz należało już tylko utworzyć listę "wszystkich", ale tę przyjemność Mme zostawiła sobie na potem.

    Poza tym - będzie musiała przeszkolić Glorię, bo ona zupełnie nie zna się na broni palnej!
  • @KOSSOBOR 20:35:45
    Mme w pocie czoła tworzyła listę celów i ustalała wspólrzędne, podrzędne i nadrzędne. Z prawdziwym uczuciem odkurzyła piramidkę ładunków miotających, po czym spróbowała zaprząść haubicę do Irene. Irene jednak stanowczo odmówiła współpracy pod pozorem, że jej się tipsy zamoczą i odkleją w błocie. Próba zaprzęgnięcia haubucy do rolsrojsa też się nie powiodła, bo po pierwsze primo nie miał haka, a po drugie primo, Gloria powiedziała, że to graniczy z obrazoburstwem, po czym ofiarnie zasłoniła automobil własnym ciałem.
  • @bez kropki 20:11:31
    Jak wiadomo haubica służy do prowadzenia ognia do celów ukrytych (znajdujących się w ukryciu) lub zakrytych (za przeszkodami). Ewentualnie do burzenia fortyfikacji. Toteż nic dziwnego, że ukrywająca się w stojącym na posesji Urzędu Skarbowego murowanym śmietniku Wiosna została wytypowana jako cel próbny spełniający wszelkie wymagania jak wyżej.
    Mme bowiem postanowiła nie zwlekać i skoro nie dało się przestawić haubicy na pozycje korzystniejsze, trzeba było zacząć ostrzał tego, co pod ręką. Sztyrlic nie zdążył nawet nadać tajnym szyfrem informacji do centrali, kiedy wokół rozpętało się pandemonium. Siedemnaście zelazek rozdrzyzło się promieniście i zasłało okolicę w promieniu kilometra wraz z kawałkami cegieł, blachami pojemników oraz zwałami śmieci. Pośrodku tego krajobrazu tkwiła osłupiała Wiosna omotana kilometrem bieżącym zżółkniętej firanki w kwiatki, którą dopiero co Gryzelda wyrzuciła do śmieci.
  • @sigma 21:16:08
    Tego było już za wiele dla Sztyrlica. W mgnieniu Wiosny, znaczy się oka nadał awaryjnym, nieszyfrowanym kanałem raport z zaistniałej sytuacji i wezwanie o pomoc.
    Centrala wezwanie odebrała i zrozumiała, że położenie Sztyrlica jest nie do pozazdroszczenia, więc dla obrony przysłała swojemu najlepszemu wywiadowcy moździerz:
  • @Ywzan Zeb 21:46:09
    ...oraz dwa arbuzy (w założeniu miały być arkebuzy, ale w tajnej depeszy wcięło im "ke"). Wiosna na zgliszczach posępnie posiliła się arbuzem, czknęla, pociągnęła zdrowo z cudem ocalonej butelczyny Stolicznej i przeczołgawszy sie regulaminowo w ramach wycofu na z góry ustalone pozycje w krzakach - padła i zachrapała.
    Tymczasem Mme z piesnią na ustach ostrzeliwała Sopot w okolicach Komendy MO, gdzie zgodnie z ustaleniami przebywal rudy inkub. Ustalenia okazały się zgodne ze stanem faktycznym i inkubowi ze strachu gały wyszły na wierzch i tak zostały.
    Chociaż to wątek uboczny, Mme śpiewała kontrsopranem: Hej, dziewczyno, hej, niebogo, jakieś wojsko pędzi drogą etc
    Wszystkie trzy zwrotki.
  • @Ywzan Zeb 21:46:09
    O. I słusznie. Centrala, postępując, jak zawsze słusznie, wysłała rzeczonemu Wiośnie moździerz. Nas też na PO (nie mylić z partią polityczną!) uczono o haubicach i moździerzach równocześnie. One jakieś kompatybilne są? Mam wprawdzie wrażenie, że ten moździerz z PO (nie mylić z partią polityczną) wyglądał jakoś inaczej niż ten na w/w obrazku, ale to panie, inna technika wtedy była. Zresztą tłuczkiem od tego w/w moździerza, łeb komuś można rozdyźdać jak arbuz.

    Gryzelda zza węgła oglądała (delektując się) osiągnięte w końcu zastosowanie kolurowej firanki w kfiatki. Wiosna omotany wzgardzoną kwiecistą firaną czynił istotnie wiośnianie wrażenie. Nawet klata, bary, zarost i majka w moriackie paski dawała się zamaskować tym oto prostym sposobem.
    Ta reakcyjna świnia (morska, czyli Gryzia) miała ubaw z tego, że dopiero kapitalistyczne fanaberie (tu: firanki) mogły dopomóc agentowi wiadomego wpływu. (Mogły, bo wcale nie czyniły tego należycie, ale to już inna historia). Uznała, że to wręcz filozoficzne.
    Z uznaniem oglądała żółtawy ślad goniony przez kolejne wybuchy haubicy. Tak. Pochód wiosny następował szybko w tym roku.
  • @sigma 22:24:07
    Co do Komendy MO, to mnie się przypomniał stary (z czasów komunist.) dowcip o sikaniu na komendę;). Echh te burżujskie offtopy i wiosenne roztopy!
  • - Babciu, babciu! - zawołał zdumiony Tadzinek wyłączając ENIACa
    - Co, mój drogi wnusiu?
    - Jak długo może spać maleństwo po napojeniu wywarem z makowin?
    - Myślisz o Maleństwie?
    - Nie, myślę o zwykłym ludzkim maleństwie, o osesku. - powiedział Tadzinek.
    - A to jeszcze zależy od narodowości oseska, bo taki ruski to i ze dwie butle może wydoić zanim zaśnie na całą noc.
    - A polskie?
    - Na Ziemiach Odzyskanych wystarczy ćwiartka, a w dorzeczu Bugu już cała jest potrzebna. - powiedziała babcia.
    - A wolno to dawać dzieciom?
    - Kiedyś tak, a teraz nie; czekają ludziska na legalizację w cyrku na Wiejskiej.
    Tadzinek zerwał się jak oparzony i rzucając coś niezrozumiale zbiegł ze schodów czyniąc spory hałas, bo brał je po dwa; na końcu trzasnął drzwiami wejściowymi i tyle go było. Biegł cały czas i myślał o tym, że uprosi dziadka o bilety do tego cyrku na niedzielę, bo jeszcze tam nie był. Zziajany wbiegł na komendę MO, aby złożyć swój cotygodniowy donosik, tym razem o narkotyzowaniu niemowląt i kropka.
  • @tadman 00:07:53
    Niestety, na komendzie był tylko oficer dyżurny, ale nie było tego, który potrafił czytać, ani tego, który potrafił pisać.

    Hańcia wie, ze opowiadanie kawałów z brodą nie jest comme il faut, ale nie mogła się powstrzymać. Zwłaszcza, że jedna sąsiadka opowiedziała jej wczoraj swoją przygodę na komendzie dzielnicowej - toczka w toczkę...
  • @bez kropki 22:34:54
    Tego poranka, gdzieś koło 12-ej, Wiesna obudziła się z silnym kacem i pękającym łbem. Pomacała się po zanadrzu, wydobyła butelczynę i ze zgryzotą stwierdziła, że jest pusta. Po głębokim namyśle przeszła z pozycji horyzontalnej na pionową, choć chwiejną. Pociągnęła nosem, bo coś jej nie bardzo cuchnęło w najbliższej okolicy. Niestety, z przygnębieniem stwierdziła, że to ona, Wiosna, jest źródłem tej woni.
    Giezło oraz kilometry firanki nie były w najlepszym stanie, o nie!
    Ruchem pełnym zadumy zaczęła dłubać w firance wydobywając z niej najdziwniejsze rzeczy. A to obierki od ziemniaków, a to puszkę po skumbriach w tomacie, a to - horrendum! skórkę od prawdziwego banana! Z pewnym zaciekawieniem potraktowała przyklejony do biustu fragment instrukcji konserwacji pepegów, a z dużą nadzieją nieco zdezelowany długopis czterokolorowy! Kolor zielony jeszcze działał! Na odwrocie instrucji konserwacji pepegów wiosna zaczęła cyrylicą cyzelować z lubością na zielono swój podpis, jednak przypomniawszy sobie w czas instrukcje - z pewnym niesmakiem zjadła papier. Agent nie ma prawa zostawiać żadnych śladów umożliwiających identyfikację!
  • Cholewa!
    My tu sobie gadu-gadu a obce ucinają łby innym Europejczykom. Na środku ulicy. W biały dzień. I nie miał kto ich zastrzelić, media kłamią jakby były na usługach dżihadu, politycy plują jeszcze gorszym łgarstwem i obelgą a ludzi to nic nie obchodzi.
    Wybaczcie. Smutne to wszystko. My tu jak zbiegowie w jakiejś insuli gdzieś z dala od padającego Rzymu. Fizycznie może przetrwamy. Ale cywilizacja, którą mamy w żyłach, nam ginie. To tak, jakbyśmy stracili krew.
    "Stary Rzym gaśnie, jak ginące Słońce
    A zaś sromota rozpościera
    Do lotu skrzydła swe
    Tryumfujące"
    (cytat z pamięci, więc pewnie niedokładny)
    Jesteśmy ostatnimi, którzy oglądają ostatnie blaski chwały Rzymu?
    Dobra, blaskami, blaskami, ale co mają zrobić ci z nas, którzy mają córki? Jak je chronić przed losem, jaki "wierni" przewidzieli dla "niewiernych" kobiet?
    Tfu.
  • @bez kropki 23:22:49
    W poczuciu zagrożenia ich osobistej cywilizacji łacińskiej, do której były bezgranicznie przywiązane - bezjedynkówki nie wahały się ani chwilę. Pobrawszy od nieświadomych tego faktu ojców brzytwy (wbrew pomówieniom - żadnemu Ockhamowi niczego nie zabrały) zaczęły metodycznie likwidować byty całkowicie niekonieczne. Na opustoszałych gmachach (sejm, ministerstwa, urzędy, redakcje, komendy etc - towarzysząca im Gryzelda rysowała kredą krzyżyk, aby zaznaczyć tereny już z owych zbytecznych bytów uprzątnięte. Przed nimi szła groza, za nimi ścieliły się ruiny i zgliszcza.
  • @bez kropki 23:22:49
  • Informacja dla Bez Kropki podszyta niepokojem
    Jeśli piszesz na KD, a Maleństwo nie przeszkadza, co w tym wieku jest niepodobnością, to podejrzewam, że ta świnia Gryzelda poi je wywarem z makowin w celu trankwilizacji czasowej, ale na szczęście nie terminalnej.
  • @tadman 12:33:51
    Po raz kolejny tej nocy Delfina spała snem sprawiedliwych. Sztyrlic sie zastanawiał. Znał usypiajace własnosci wódki i in. specyfików. Widac jednak nie wszystko było przerabiane na kursie krótkiej historii wkpb - nie było tam nic o mleku! A własnie ta metna ciecz powodowała czasowe resety u pomienionej. Echhh ta wiedza faktograficzna! Swołocz jedna!
    Gryzeld spała snem kradzionym. Kradzionym kurzom, firankom, zakupom, sprzataniu oraz innym równie upierniczliwym zajeciom.
  • @bez kropki 15:15:31
    Delfinna sobie smacznie spała, aż nagle głosik Gryzeldy wyrwał ją ze smacznej nirwany: - Ile szczytów mają Trzy Korony? Co jest cięższe: pól kilo pierza, czy pół kilo żelaza? Kto jest mądrzejszy: mądry starzec, czy inteligentny szczeniak?
    - Ożesz ty - pomyślała i ryknęła tak na 140 decybeli. Niech nie zadają głupich pytań.
  • @jazgdyni 19:53:46
    Sztyrlic jak zwykle dostał z centrali błędne dane. Nie "ryknęła", tylko "włączyła rykson" (jak już). A w ogóle, to niczego nie włączała. Międliła w palcach ręki wstęgę Moebiusa a palcami nogi morsowała na liczydle (wiszącym nad łóżeczkiem pomiędzy praniem). Zabawki "edókacyjne", "interaktywne" i inne polifoniczne trilili traktowała jak niebezpieczne przedmioty (saperskie podejście do tego niezbędne!) zaprogramowane na produkcję adhadowców albo innych dysmózgowi odpornych na wiedzę. Procesja słoni po staremu dźwigała parasolik. Delfinie wszak należy się. Procesja, liczydło do kopania i Moebius do gryzienia. Najlepiej taki z folii po czekoladzie. Bo szeleści. Choć funty szterlingi są pod tym względem o ileż bardziej dystyngowane. Tak brzmieniowo, jak kolorystycznie. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.
    Gryzelda spała na jedno ucho, jedno oko i jedną łapę. Sen starannie omijał zamobiusowaną okolicę. Morzył nie tych co trzeba i nie wtedy kiedy trzeba. Omijał Gryzeldę. Składał w krzaki (wyciętej leszczyny) tajnego agenta.
    Deszcz padał. Szyby w aucie wciąż opierały się wodzie. Grzywaczowe guano wykazywało się wodoodpornością godną farb okrętowych.
    Noc jak co dzień.
  • @bez kropki 22:15:35
    Piękne!!!
    Łomatko :(((
  • @bez kropki 22:15:35
    Czy Delfina już guga? A może mamali, tatali albo dadali? Czy mówi już stanowczo najistotniejsze słowo, pozwalające określić jej właściwą pozycję w najmniejszej komórce społecznej, a mianowicie - krótkie i zdecydowane NIE? A może już się kłóci?
  • @@@
    Korzystając z tego, że wszyscy spali Delfina pokrótce ustawiła sobie w rankingu priorytety. Na pierwszym miejscu, oczywiście, mleczko. Nie! Na pierwszym miejscu teatr jednego aktora - stereo i w kolorze! Włączony na pełen gaz rykson, wyraz twarzy wskazujący na męki piekielne oraz wyraziste i dopełniające powyższy obraz rozpaczliwe ruchy kończyn przednich i tylnych. Zgromadzona wokół stroskana rodzina, próby ustalenia przyczyn występu, może za zimno, może za ciepło, może duszno, może wieje, może pielucha, może głodne, może obżarte, może za ciemno, może za jasno, może kolka, może uleje, może herbatki z koperku, może mleka, może termoforek, może przewrócić na brzuszek, może ponosić - każdy obstawia inną opcję i zabawa trwa na całego. No bo co, qrczę pieczone w pysk! Ile można się nudzić o trzeciej nad ranem? W środku ożywionej dyskusji rodziny, Delfina usnęła, syta chwały. Bardzo udany występ, 100procentowa obecność rodziny i sąsiadów, pełna uwaga. Nie ma to, jak rozrywka intelektualna.
  • @sigma 09:49:20
    Miodzio i śledź w śmietanie!!!
    Czy Ty chcesz, żebym się trwale udławiła?! Bo nieopatrznie czytałam sobie jaja, w tym Twój w/w koment podczas śniadanka (prawie o 13stej).
    Taaaa... Człek, jako istota społeczna od początku ma nieodpartą potrzebę budowania relacji społecznych. A trzecia nad ranem jest równie dobrą porą, co każda inna. Nie można wszak dyskryminować nocy! To byłoby... Zaraz? Co by to było? Nocnictwo?

    A teraz kontynuacja Twego, jakże przenikliwego obrazu.
    O 8 nad ranem anielski wyraz twarzyczki, niewinny wzrok ("Ale o co wam chodzi?? Coście w nocy wyrabiali, że tacy śnięci jesteście?!") i po dwa palce każdej ręki w papie. - Tłiks-tłiks ,dwa paluszki. Ja bym się po czymś takim pożegnała ze śniadaniem... A Delfina jedynie i po prostu szuka miejsca na jabłko z dynią (nie, nie z całą - uff!)
  • @tadman 23:40:41
    To wszystko jeszcze przed nami:). A z tym "NIE", to nie ma tak łatwo;) Moje starsze dziecko torturowało nas formą "nienieNIE".:)
    Tak więc nie kłóci się. Za to żąda. Rząda? Rządzi? Nieee, no, bez przesady. Żąda. Żąda żarcia, ruszenia z miejsca, nie ważne, że akurat jest czerwone światło. Nowego papierka po czekoladzie, bo stary został zutylizowany. Funtów szterlingów. No jak tu żyć z takim terrorystą;)?
    Z komunikatów werbalnych nadała ostatnio "a ruła, ruła" - ja nie wiem, profesje sobie wybrała ("rura"), cz co?
  • @bez kropki 12:33:11
    -Ekhem, przephaszam...tfu!... przepraszam bardzo - ZNienacka odezwało się małe chłopię, w Pchlewie, na KD i okolicach zwane Nienackiem. - Żadne nocnictwo. To będzie antynocnizm.
  • @bez kropki 12:39:05
    Znienacka padł komentarz.
    - Jaką tam pho...profesję!
    - No to co, broń zaczepno-odporną?! - palnęła Gryzelda, przekonując Delfinę do spożycia jabłka z dynią, albo, jak kto woli, dyni z jabłkiem.
    - Nie no, co Wy... Ona mówi "A ruszać, ruszać". Stronę, w sensie że. No bo jak inaczej ona JajaBe poczyta?! No jak?
  • @sigma 09:49:20
    One, znaczy się dzieci, tak mają. Znajomych córeczka miała kłopoty ze spokojnym przespaniem całej nocy, więc łóżeczko z pokoju dziecinnego podjechało pod łóżko rodziców, celem szybszej interwencji w przypadku przypadku. I tu koło się zamknęło.
    Mała po krótkim czasie nabrała nowego zwyczaju, a mianowicie wybudzona brała się za budzenie mamy słowem i czynem. Mamusia na nogi i zgodnie z tym, co pisała sigma obstawiała którąś z ewentualności, a Marysia w tym czasie słodko zasypiała. Mamusia chodziła jak cień, bo często nie udawało się jej zasnąć przed następnym przebudzeniem małej. Po naradzie rodzinnej padła decyzja, że łóżeczko musi wywędrować do pokoju dziecinnego, a mamusia musi odczekać z 5, 10 minut zanim wybierze się do obudzonej małej. Przez najbliższy tydzień mama nadal słaniała się ze zmęczenia i dodatkowo była przygnieciona wyrzutami sumienia.
    Po jakimś czasie obudzona mała kwiliła coraz krócej, aż w końcu nauczyła się po wybudzance sama zaypiać.

    Terroryzm musi trafiać na zdecydowany odpór, egzekwowany z żelazną konsekwencją.
  • @tadman 13:42:05
    Jawohl!!!
  • @bez kropki 12:33:11
    Ależ Kropciu, Ewuś po prostu profetycznie opisuje swój najwłaśniejszy czas przyszły. I nie tak bardzo odległy :)
  • @tadman 13:42:05
    To, że nasz słodki blondasek, Tadzinek, zdecydowanie egzekwował żelazną konsekwencję w swoim tajnym laboratorium w piwnicy dziadków w Nowym Porcie - już chyba nie musimy tu dodawać?

    To mi, Tadziu, powiedz, co ja mam egzekwować i jak, gdy trzy kocurry natychmiast lokują się wokół mojej kolacji na stole? Konsekwentnie usiłuję usuwać z kanapek kociokłaki. Pod warunkiem wszakże, że je zauważę.
  • @KOSSOBOR 19:39:33
    Fuuuujj!!! Kocie włosy w gardle! To można zejść od tego w trybie przyspieszonym i żaden Heimlich nie pomoże.
  • @jazgdyni 21:08:04
    Pod palmami w Las Palmas odbyło się ściśle tajne spotkanie naszego sharatanego Oza z niespokojnym agentem 0:o. Sygnałem rozpoznawczym były słynne kanaryjskie trele-morele. Do omówienia były problemy rangi światowej. Ranga zazwyczaj dbała bardzo by być zawsze światowa. Otóż Ozu wybierał się do Kabindy!!! Tego najstraszniejszego miejsca na Ziemi, oczywiście, za wyjątkiem polskiego sejmu.
    Agent udzielał mu instrukcji, jak się zachowywać i co robić, aby natychmiast nie zostać poćwiartowanym, a potem, tfu, zgwałconym.
    Omówiono najnowsze trendy dotyczące paciorków i perkalu, ceny tantalu i uranu i konieczność zażywania codziennej dawki malaronu, na przemian z Bombay Ginem (od śniadania).
    Nie można powiedzieć, że biedny Ozu czuł się po naradzie lepiej niż przed nią. Raczej jeszcze bardziej osłabł i zszarzał.
    Starał się być jak najbardziej nieapetyczny.
  • @KOSSOBOR 19:34:25
    Ciiiii - To Gryzelda zakłada se zawór ciśnieniowy, żeby póki co zachować ciszę, wstrzymać radosne okrzyki plemienne:).
    U nas na działce dynie nie chcą rosnąć;). Rosną za to imponujące chwasty.
    Ciiii... wszystko dobrze, siedźmy cicho i trzymajmy kciuki.
    A jeśłi chodzi o terroryzm, to u nas większy był zanim się małe wykluło;). Potem norma, tj. sypianie po 4 godz. A teraz już cacy. Nie sypiam z powodów życiowych a nie ogólnodelfinich. Żarcie jest bezproblemowe (cyca nie sposób zapomnieć ze sobą zabrać, w przeciwieństwie do smoczka, zapasowych klamotów i prepitetów), mycie załatwiamy metodą "kotek łapką" (nie za często kąpiel w wannie), pranie odwala pralka (wynalazca automatu powinien dostać Nobla!!!) itd itp.
  • @jazgdyni 21:23:45
    Biedny Januszek schizofrenicznie dwoił się i troił. Jednoczesnie starał się, aby każde z wcieleń było równie nieapetyczne, w związku z czym nie mył się już trzeci dzień, więc w Las Palmas ogłosili mór i powietrze, alarm dla szpitali i alert dla służb.
  • @bez kropki 21:25:06
    Własnie! dlaczego pokojowego Nobla nie dostał wynalazca pralki, zmywarki, lodówki czy jakiegoś w porywach majkrołejwa - tylko jakieś Bolki i insze Arafaty czy Baraki Banany? Głowę daję, że gdybym miała ręcznie prać i zmywać, a w dodatku całe jedzenie by się psuło bez dania racji - chodziłabym od rana do nocy taka wściekła, że sama bym siebie unikała dla własnego dobra;)
  • @bez kropki 21:25:06
    Bóg zapłać:) Solidarność plemienna to jest to;) Szósty miesiąc siedzimy cichutko i to jest też to;) A bliźniaczki to jest też jak najbardziej to;)
  • @bez kropki 12:33:11
    Wczułam się w przewidywaniu bliskiej przyszłości;)
    śniadanko bladym świtem o 13-ej mi się podoba;)
    Dyskryminowanie nocy u nas w grę nie wchodzi - najstarsza psica musi wychodzić o najdziwniejszych porach.
  • @sigma 21:36:25
    Kolejnym kandydatem do pokojowego Nobla są twórcy internetu. Nie czas tu i nie miejsce, ale to w pełni podobne do alfredowego dynamitu - pasuje jak w pysk dał!
    Śpij, śpij, póki możesz!
  • @KOSSOBOR 19:39:33
    Koci terror należy zwalczać zdecydowanie i nieustannie.
    Nasza Fruźka wyuczyła się, że moje NIE! i pokazanie palcem wskazującym na podłogę wymaga zeskoczenia w dół. Inny radykalny sposób to delikatne dmuchnięcie w nos. Też działa, no chyba, że nie, a wtedy trzeba obiekt usunąć ręcznie. Ja mam dwie ręce i jednego kota, a u Ciebie proporcja jest wybitnie niekorzystna, ze wskazaniem na Ciebie.
  • @jazgdyni 21:23:45
    Łomatko! Dopiero teraz zajrzałam bezwstydnie do wiki, co to ta Kabinda. A tam taki passus z najnowszej historii jw.:
    "8 stycznia 2010 roku na terytorium Kabindy, przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga, kabindyjscy separatyści ostrzelali autokar wiozący reprezentację piłkarską Togo na Puchar Narodów Afryki. W ataku zginął II trener reprezentacji Togo, jej rzecznik prasowy oraz kierowca autokaru. Rannych zostało kilku zawodników, m.in. drugi bramkarz reprezentacji."
    Jak oni nie mieli litości nawet dla drugiego bramkarza reprezentacji Togo, to na co Ty liczysz, OZu? Spieprzaj stamtąd co prędzej!
  • @sigma 22:34:09
    Niestety... NIE DA SIĘ!!!

    Kabinda jest aż bezwstydnie zasobna w surowce, do tego doszczętnie zdemoralizowana i zdeprawowana.
    To tutaj Kubańczycy usiłowali poskromić czarnych braci. I dostali kopa z zakrętasem.
  • @tadman 22:18:24
    Wszystko, co napisałeś, Tadziu, przeczytałam tym cholerom. Kizia Luiza przesyła Ci pozdrowienia. Mimi i Gocia wyniosły się do mojej sypialni - obrażone, zdaje się.
  • @jazgdyni 22:44:45
    To już wolałam, jak ostrzeliwaliście Eskimosów i nawalałeś się z Małą Płetwą. To było bezpieczniejsze.
    No i napisz sobie na koszulce: "Nie jestem żadnym drugim bramkarzem żadnej, q., reprezentacji!" Może poskutkuje?
  • @KOSSOBOR 22:53:20
    Sam się boję....
    A napis to dobry pomysł. Wytatuuję go (piękne słowo - wytatuuję... mniam).
  • Czysta, czysta, czysta
    komentów na jajach! - Gryzelda znalazła sobie wygodny pretekst do wyrażenia radości wywołanej dobrymi wieściami.
  • @bez kropki 19:26:57
    Nieprawda - czysta jeden :))))))).

    Ozu cierpi co nieco. Tak ogólnie. Dzisiejsze eksperymenty to tak, jakby chcieć już nie wielbłąda a słonia przewlec przez ucho igielne. Słonia, czyli Oza.

    Na pocieszenie i z powodu niewidocznych efektów chudnięcia zjadłem podwójnego Marsa...
  • @jazgdyni 20:57:07
    Aaaaa! Też się powinnam poodchudzać. No, może za jakiś czas. Też wiem, że to syzyfowa praca. Mnie osobiście pomagało jedno: jedzenie małych porcyjek, nieco częściej, ale mniejszych. Mądre podzielenie dobowej ilości żarcia na owe porcyjki (nie mogą być za małe) daje dwa skutki: 1. zmniejszenie dobowej ilości żarcia, 2. "skurczenie se" żołądka. CO do pkt. 1 o jego fajności nie ma co gadać. CO do pkt 2. stwierdziłam osobiście - po paru tygodniach "porcyjek" nie jestem w stanie wepchnąć w siebie obiadu takiego, jak poprzednio, żołądek jest mniejszy i basta:) A to też fajne dla odchudzających się. Byle go tylko, gada (żołądek mam na myśli), ponownie nie rozepchać!
    A! I jeszcze trzeba celebrować te porcyjki. W żarciu chodzi wszak również o to, by było fajnie i przyjemnie. No więc ładna zastawa, srebrny widelczyk, świcki-wicki, kfiotki-s*otki, serwetki-rupietki i do tego te porcyjki - po takim seansie nastrój się nam poprawia a nie pochłonęliśmy nazbyt wiele. Mózg dostał swoją przyjemność a żołądek zanadto nie bryka.
    Do tego jemy powoli (te magiczne 20 minut czasu potrzebnego, by sygnał sytości ospale dotarł z żołądka/naczyń do mózgu).
    Do tego przyprawy na strawność, ale nie nazbyt wiele, by nie pobudzać zbytniego wydzielania soków żołądkowych.
    Do tego porcje, jakimi jesteśmy częstowani dzielimy NA PÓŁ. Skosztujemy, udelektujemy się, a nie przeżremy.
    No, ale to wymaga czasu:(. Tą metodą człek nie schudnie w na raz-dwa:(.
    A! Z mych doświadczeń wynika, że trzymanie się w cieple (gruba odzież) powoduje rozleniwienie organizmu - nie chomikuje tłuszczu jak głupi, nie molestuje nas głodem, trwa se we względnym błogostanie i nie stwarza dodatkowych utrudnień podczas odchudzania.
    Uważamy z basenem (woda pobudza apetyt!) i z ruchem (paradoksalnie! Bo złe zbilansowanie kwestii ruch/żarło powoduje wzrost apetytu!) Tj. z basenem ostrożnie. Ruch wskazany, ale nie nazbyt forsowny (jakie ma być tętno, niech doradzi lekarz, na pewno nie nazbyt podniesione). Aeroby ponad 20 minut. A najlepiej 40. I wtedy tłuszcz ZACZYNA się spalać. ZACZYNA, mówię...:(

    Z ostatniej chwili i linii frontu: bififormu dłużej nie wytwarzają:(. Kupiła ich zachodnia firma i finito:(.
  • @bez kropki 23:07:06
    Bifiform Drops został przez Anglików zrzucony ciemną nocą na spadochronie, który został przez niego szybciutko zwinięty i teraz należało go schować w krzakach leszczyny, ale nie dość, że były one wycięte, to zajmował je jakiś zapity gość w walonkach. Kiedy Bifiform pochylił się, by saperką zakopać spadochron w polskiej glebie, to został przez obudzonego Sztirlica obłapiony za szyję i przy wtórze "Ty moj gałubczik" zaatakowany został karpikiem. Drops zdzieliwszy łasego na amory Sztirlica saperką w ciemię uwolnił się od niepożądanego towarzystwa i udał się w stronę majaczących na horyzoncie świateł. Doczłapawszy do pierwszych zabudowań zastukał do drzwi, ponieważ mimo późnej pory w wieży paliło się światło. Drzwi otworzyła zaspana Woyciechowa z miotłą w dłoniach i rzuciła krótkie, a czepliwe - Czego?
    Ten zza progu nadał w langłydżu krótką mowę, co zmusiło miotłę do porachowania mu żeber i przeczesania czupryny.
    Zaniepokojona Gloria wraz ze świtą kocic już była ante portas w portaśnych portkach i pelerynie mocno poplamionymi akrylem i olejem.
    Ku nieukrywanemu niezadowoleniu Woyciechowej Gloria wdała się w rozmowę z nocnym intruzem prowadzoną nienaganną angielszczyzną (o tempora, o mores!).
    Z rozmowy wynikało, że szuka nie tylko noclegu, ale również kryjówki, bo jest poszukiwany przez żądną jego czci Bez Kropkę. Gloria wsadziła jabłko w pysk Angola i kazała zalec mu nieruchomo na paterze pośród przywiędłych gruszek i innych składników martwej natury. Qurfist obrażony na nieoczekiwaną konkurencję udał się do Nowego Qurnika.
    Gloria w kubłach zaczęła mieszać świński róż i świński blond, by właściwie oddać koloryt Bififorma Dropsa.
  • @tadman 01:18:56
    Świta kocic bardzo uważnie obwąchała BDropsa i zastygła z wyrazem sceptycyzmu na paszczach. Glorii to nie robiło, ponieważ już dawno nie używała różu w takich ilościach, takoż rudego, więc ochoczo zabrała się do pracy. Ale szybko się znudziła; rudy to jednak nudy. Na pudy. Wolała zielenie. Postanowiła więc poczekać na serwowany przez Woyciechową obiad - była bowiem przekonana, że Angol z pewnością zzielenieje. Jak nie ze zdziwienia i z zazdrości - to z istoty sprawy. Wątróbki bowiem były jeszcze z ubiegłego piątku.
  • @tadman 01:18:56
    Przed kim uciekał Bifiform Drops?? - z serii Wołoszański nadaje

    Delfina postanowiła zainwestować w zabajone. Pożarła żółtko. Jak już parę razy wcześniej to czyniła. Włączała rykson(*) przy każdej próbie zabrania jej jaja aż pożarła całe żółtko. Doprawiła mlekiem. Legła spać syta chwały, żarcia i hałasu.
    Po czym jej układ pokarmowy zdecydował, że nic z tego nie będzie, będzie zabajone. Żółtko wymieszane z mlekiem (bez spirtu czy makowin!) zalało łożeczko, Pchlew i okolice. Zanotowano dziecko w zabajone, Gryzeldę w zabajone a na Bugu we Włodawie przybyło 5. Jakiś anty-Kononowicz w zabajone. Co było robić? W panice polecielim do wracza. Trafiło się jak ślepiej kurze - ten lepszy wracz, do którego normalnie nie idzie się dopchać. Ręce, które leczą. Delfina, która normalnie na widok białej zwidy włącza rykson i cześć, teraz pozwoliła się zbadać, pogadała i nawet się pośmiali. Wracz przeraził się rodziców, którzy dali dziecku żółtko w dodatku całe. Dziecko na hasło "żółtko" przypomniało sobie, że przecież wymiotowało a więc jest głodne. Żreć!
    Wracz kazał żreć i mieć wszystko w tyle. Delfina potraktowała rzecz dosłownie. Dziś nad ranem niezwykle skrupulatnie wypełniła solenne lekarskie zalecenie - było putto na kanarkowo, Gryzleda na kanarkowo, wszystko w kanarkowe ciapki, anty-Kononowicz na kanarkowo jednym słowem. A do tego Januszek na Kanarach. Jakiś Dali to małe miki. Jakby tak jakiś surrealista to widział i namalował, to by zrobił furorę tak niezwykłym obrazem. Gryzelda się zastanawiała, czy to jeszcze przewijanie niemowlaka, czy już prace rolnicze - zasuwała jak własny wujek przy rozrzucaniu obornika.
    Na domiar złego, głodne i myte, myte, myte, pucowane putto przejawiało zły humor. Zrozpaczona Gryzelda zabawiała dziecinę piosnką. Tylko jej się (Gryzi, nie piosnce) potentegowało i wyszło
    "Hej, tam stoi biała chata,
    ma słomiany dach,
    przy niej wierzba rosochata
    a w konopiach CBŚ".
    Taaaak, Gryzeldzie zdecydowanie brakowało Zeba. O! Ten, by to umiał zrymować. Brakowało jej także Irbissy, BeKaWu, IMHO IBF oraz paru innych osób. A do tego Januszek na Kanarach! - Wobec ostatnich wydarzeń Gryzelda zaczynała się lękać o tego chuligana. Bo może on i chuligan, ale kto tam wie, jak go złapią brązowi armani i kokoszanelki, to cienko może być.

    Tadzinek pisał na ścianie komendy: "Gryzelda to śfinia", "chyży ruj", "uwolnić makowiny", "edókacja dla każdego". Zawistni, zbanowani, niedopici przyswajali kaprawymi oczkami otaczający krajobraz.

    W tej sytuacji Bifiform Drops wezwał posiłki (z wyłączeniem żółtka!). Kudy jemu tam było do tak krwawych postaci!

    (*) Dawno temu, gdy jeszcze nie było i-fonów, i-padów, i-innych i-gadżetów, istniały gażdety typu "e": e-mail, e-banking, e-ćmojeboje. Gryzelda miała wtedy cegłę firmy E-rykson. Cegła dzwoniła, pływała, kopała (piach, nie prądem). Zaszkodziła jej (cegle) dopiero tomografia komputerowa. No.
  • @bez kropki 11:44:34
    Pisał też (Tadzinek) "łajt powder". Ale ten wątek pomijamy, bo tego napisu Sztyrlic nijak nie umiał rozkminić. Burżujskie języki oraz inne nawyki nie były bowiem nauczane na kursie. Wszak po cóż one agentowi!
  • @bez kropki 11:44:34
    - Noż w mohdę! - jęknęła Hrabina i osunęła się na otomanę, nie zważając na okoliczności /Irene, półzadek, kopytka, erlgrey etc./. Irene, zachlapawszy sobie nowy, kanarkowy czapraczek herbatą, kwiknęła ostrzegawczo, co u kobyły stanowiło najwyższy stopień wq...., irytacji, znaczy, naturalnie. Ale Hrabinie to nie robiło, bowiem opowieść Gryzeldy dosłownie zwaliła ją z nóg i chwilowo pozbawiła świadomości.

    Tymczasem BDrops spokojnie zieleniał - już tam Woyciechowa ma swoje sposoby, a ryżych i różowych zdecydowanie nie lubi.

    Nasz legendarny Ooo starannie wypisywał na koszulce i burcie statku - czym i on nie jest, i czym nie jest statek. Statek na wszelki wypadek również nie był drugim bramkarzem reprezentacji. Cóż jednak z tego, skoro ani miejscowi Armani, ani ichnie Kokoszanelki nie znały pięknego języka Mickiewicza i Słowackiego?

    Woyciechowa, zadowolona z efektu zzielenienia ryżego Angola, postanowiła, że pomoże Gryzeldzie w usypianiu rozrzutnej Delfiny i podrzuciła jej piosenkę, śpiewaną ostatnio po wsiach i przysiółkach:
    "Jadu goście jadu
    koło mego sadu.
    Czy są z FSB,
    czy też są z Mossadu?"
  • Agenci
    Koło mego sadu agenci Mossadu,
    na jabłoniach w maju służby eFBIaju,
    a w kuchni ze zlewu wygląda AbeWu,
    przez spokojną wieś jedzie CeBeeŚ,
    w barze piją kawu żołnierze z eSKaWu,
    aż z ulicy Lea przyszło tu CeBeeA,
    tam, gdzie rośnie sosna Sztyrlic - agent wiosna
    świat się tajnie kręci, wszędzie som agenci.
  • @Ywzan Zeb 20:28:54
    :)))))))))))))))))))))))

    +++++++!!!!

    Tuwimie ty naszy !
  • @Ywzan Zeb 20:28:54
    Aaa, kotki dwa, są z Mossadu na 102,
    Aaaa, aaj waj, albo może z eFBIaj.
    Skombinowane rymy Zeba i Woyciechowej odbijały się echem od zakanarkowanych (po drodze do wracza) antycznych ruin starożytnych, czyli dumy miasta Pchlewa.

    Ale, ale, padając na twarz i poduchy, zasypiając w locie, Gryzelda zastanowiła się (nomen omen przelotnie) co też spowodowało brak na całym osiedlu mrożonej marchewki z groszkiem. Jakaś kolorystyczna dywersja?!

    Po wieczornym niebie latały jaskółki, jerzyki oraz agenci różnych wywiadów i satelity. Gryzelda tęskniła do E-ryksona. Cóż to było za wspaniałe narzędzie zbrodni wielokrotnego użytku! Raz Gryzia cisnęła nim w szefa. Szef się uchylił, telefon się odbił od ściany, pacnął na beton, po czym odebrał przychodzące połączenie. Nie to co teraz. Ukryty w wyciętych krzakach Sztyrlic już, już wyrywał się z potwierdzeniem. Ale przypomniał sobie, że się wszak maskuje. A do tego te jerzyki, s*ące grzywacze i latające satelity. I do tego BDrops i jego posiłki (z wyłączeniem żółtka)!
  • @Ywzan Zeb 20:28:54
    "Koło mego sadu agenci Mossadu,
    na jabłoniach w maju służby eFBIaju,
    a w kuchni ze zlewu wygląda AbeWu,
    przez spokojną wieś jedzie CeBeeŚ,
    w barze piją kawu żołnierze z eSKaWu,
    aż z ulicy Lea przyszło tu CeBeeA,
    tam, gdzie rośnie sosna
    Sztyrlic - agent Wiosna
    świat się tajnie kręci, wszędzie som agenci." - śpiewała Gryzelda, lulając małą Delfinę. Mimo lulania, Delfinie oczęta, w miarę kolejnych wersów kołysanki , robiły się coraz większe i Gryzelda usiłowała gwałtownie sobie przypomnieć, co też dzisiaj Delfina jadła. W każdym razie - koloru kanarkowego miała zdecydowanie powyżej uszu. Ale... czy ktoś, kiedykolwiek widział uszy u rozetki tricolor???
  • @bez kropki 20:52:38
    W kwestii e-ryksona - potwierdzam.Straszna cegła. Kolega małżonek posiadal swego czasu takowego. Można z nim było nurkować do 10 metrów i wbijać gwoździe w ścianę. No i poza tym telefonować. Był to efekt barteru: inwestor, który chwilowo utracił płynność finansową zapłacił częsciowo za projekt e-ryksonem dla vip-ów. Zastanawia mnie tylko, na cholerę z tym telefonem można było schodzić 10 m pod wodę? Przecie z głową pod wodą pogadać się nie da! A może należało po zejściu na dno napisać super tajnego esemesa?
  • @KOSSOBOR 21:05:51
  • @KOSSOBOR 21:05:51
    Delfina jadła mleko, jak to na diecie. Wyłącznie. Tę podejrzaną ciecz niezidentyfikowanej barwy (żadnych kanarków!)
    A uszka u rozetki są... uszkowate. Nie pokryte sierścią. Jak radary. Wystające znad poziomu Bugu we Włodawie, zabajone, kanarkowatości i zajęć rolnych (rozrzucanie obornika).
  • @KOSSOBOR 21:07:57
    Ta jest lepsza:
  • @KOSSOBOR 21:07:57
    Uszka Gryzieńki wystawały znad sierści. NIe była ona aż tak obfita. Może to jakaś kuzynka z Persji? (Nie poprawiać, wiem, że w Persji świnek morskich nie bywało, chodzi o futro takie "perskie".) Marginesowo i w przelocie Gryzelda pomyślała, że co to za szczęście, że ani statek, ani Januszek nie są porośnięci perskim futrem. Zawszeć to mniejsza pokusa dla armanich i kokoszanelek.
  • @KOSSOBOR 18:47:28
    Mme podśpiewując pod nosem ulubioną, odpowiednio zmodyfiikowaną piosneczkę z epoki:
    Hej, dziewczyno, hej, niebogo,
    jakiś ubol pędzi drogą,
    Skryj się za ścianę, skryj się za ścianę.
    Skryj się, skryj! Skryj się, skryj!

    zdążała szparko w stronę zameczku, a z ust jej płynął cd. ulubionej pieśni:

    Ja myślałam, że to glina, albo może że to CzeKa
    A to bezpieka, bezpieka, bezpieka!

    Pędzący za nią truchtem p.Władeczek zacierał rączki i ledwo zdązał zapisywać.
  • @jazgdyni 22:44:45
    Agent O;o w stanie głębokiej desperacji wezwał posiłki z centrali.
    Dostarczono je błyskawicznie: pęto kaszanki, kilo solonej słoniny, gar pielimieni, no i stoliczną!
  • @Ywzan Zeb 20:28:54
    Chapeau bas! Na jaką to melodię, bo mam sie ochotę nauczyć na pamieć?;)))
  • @sigma 21:06:47
    Wg mnie chodziło o to, żeby VIP nie musiał rozstawać się z telefonem (zostawiając go w pokoju hotelowym w sejfie), tylko, żeby mógł go mieć na plaży, ale żeby równocześnie nie musiał go (telefonu znaczy) zostawiać na plaży bez dozoru lub w cudzych łapach - szedł nurkować z e-ryksonem i cześć, nie było w/w kłopotów.
    No, chyba, że chodziło o broń przeciw rekinom. Aaaa, to wtedy rzecz staje się zrozumiała.
  • @sigma 21:18:03
    Mleko wyraźnie szkodziło postronnym. Należałoby spytać Tadzinka, czy aby nie maczał w tym palców albo nawet całej ręki. Delfina spała jak kamień, Gryzelda lewitowała ze zmęczenia, otoczenie postanowiło wynajmować się jako spacze zawodowi.
  • @tadman 01:18:56
    Na tę akurat chwilę do zameczku dotarła zdyszana Mme, biorąc schody po trzy wpadła na wieżę potykając się po drodze o dostojnie oddalającego się Qrfirsta i bez tchu zaległa na kanapie obok Irene. Nalała se erlgreja do fiżylanki i dopiero w owej chwili zdała sobie sprawę, że zasadniczo przerwała Glorii tête-à-tête z jakimś różowo rudym Angolem, który jednoczesnie jawił się nieapetycznie na zaczętym płótnie. Gloria nerwowo usiłowała dopasować do Angola elementy współgrające kolorystycznie, ale nic nie chciało zapasować! Ani ametysty, ani stare agaty, ani dyjamenty luzem, ani strusie jajo, ani kobaltowy wazoni, ani szabla po pradziadku, ani szmaragdowa flasza, ani nic! Gloria element po elemencie odstawiała na podorędzie, aż ohydny Angol został się sam jeden na tacy. Na końcu wyrwała mu z zębów jabłko, bo też nie pasowało. Zanosiło się na kryzys artystyczny!
  • @bez kropki 21:30:43
    Nibyż tak, ale przeca to była cegła! Do głuszenia rekinów idealna, ale jak takie cóś wetknąć za gumkę majtek kąpielowych?
  • @bez kropki 21:33:54
    Czy Tadzinek maczał w mleku palce? Alibo całą rękę? A może jak jaka współczesna Poppea maczał się cały celem zyskania na urodzie?
    Sztyrlic usiłowal podejrzeć, co tam nowego kombinuje nasz blondasek, ale zazdrostki w oknie były wyjątkowo kryjące.
  • @sigma 21:42:18
    A bo takie cóś, to się ciągnie za sobą na sznurku. Albo można mieć merdające na sznurku przywiązane do paska. Albo na szyi. Albo przegubie.
    A użyć można nie tylko jako cegły ("kup rekin cegłe"), ale i antenką atakować jak bagnetem (zależy od modelu, niektóre miały antenki).
  • @sigma 21:38:03
    Gryzelda po cichu doradzała wywalić Angola. Wtedy wszystkie elementy dadzą się skomponować. Oni tak mają ci Angole. Ew. można BDropsa ucharakteryzować na Oza i posłac go do tej pindy, nie, tej kabiny, no! Tej Kabindy, żeby udawał Oza, żeby Oza oszczędzić a BDropsa zutylizować (bądź w kotle armanich, bądź przez rozpuszczenie w BombajDżinie).
  • @bez kropki 21:53:13
    Ten mial antenkę! Idealną do wydłubania oka!
    No i popatrz, jakie zaniedbanie! Bogumił zamiast ciągnąć to cholerstwo za sobą na sznurku i zwracać się do niego słodko: Bobik, do nogi! - regularnie zapominał go w domu i to celowo, bo mu kieszeń obrywał;(
    Tyle okazji na nic!
  • @bez kropki 21:16:56
    Niestety, agent Ooo doskonale wiedział, że brak futra nie przeszkadza Armanim i Kokoszanelkom w konsumpcji... Przecież jego stosowne szkolenie kosztowało już 200 000 $! Miał więc i wiedzę, i doświadczenie. Usilnie starał się przeto nie zasypiać, bo gdy tylko zamykał oczy, natychmiast jawił mu się wielki kocioł z wstępnie wrzuconą włoszczyzną.
    Czyż musimy jeszcze dodawać, że qrfirst Frycek doskonale go rozumiał???!!!
  • @sigma 21:38:03 i bezkropki 21:56:44
    Zaraz kryzys twórczy...tegoten, artystyczny.
    Nienacek poczuł się zniesmaczony takim pesymizmem.
    Można takiego Angola ucharakteryzować następująco - do łapy czacha (wszystko jedno, czyja, ale najlepiej raczej nie jego), na tułów z przyległościami możliwie staro i dawnie wyglądający przyodziewek (najlepiej taki, jaki nosili przodkowie onego z pięć wieków temu).
  • @bez kropki 21:56:44
    No popatrz, zupełnie się nie umawiałysmy, a dzisiaj zupełnie przypadkowo kontemplowałam stare krematorium poniemieckie przy szpitalu, używane do utylizacji odpadów mięsnych po wojnie do 1981 przez Bakutil, nb zdązyło przez ten czas wytruć pół Żukowa. Nad samym jarem Raduni, żeby było ekologicznie. Pies z kulawą nogą nigdzie nie pisze, do czego Szwabom było to krematorium, bo do obsługi szpitala przecie nie musieli wznosić takiej kobyły? Same odstojniki pod ziemią zajmują ze 900 m2.
  • @Ywzan Zeb 20:28:54
    Moje gratulacje.

    Ale, ale... monitor oplułam. Ze śmiechu (:
  • @sigma 21:22:33
    To teraz rozumiem!!!

    Jak się przechadzam bulwarami, to Hiszpanie kanaryjscy uśmiechają się i pozdrawiają: - Kiełbasa ?! Kiełbasa?!

    Teraz wiem, że oni już wiedzą o tej dostawie z centrali.
  • @KOSSOBOR 22:00:04
    Koguty wszystkich rosołów łączcie się !!!
  • @Maria Wesołowska 22:06:38
    To była myśl genialna! Gloria wlazła prawie w całości do szafy, zanim wygrzebała czarne legginsy i czarną bonżurkę Hrabiego. Rozkazującym i nie znoszącym sprzeciwu ruchem wręczyła ów przyodziewek Angolowi, który nawet nie pisnąwszy zaczął pokornie wciągać go na siebie.

    Teraz należało znaleźć czaszkę, ale z tym był kłopot.
    Gloria po głębokim namyśle wręczyła więc BDropsowi salaterkę z mizerią.

    Nie, mizeria za blado odbijała. Zmieniła salaterkę na misę z sałatką grecką i to był strzal w dziesiątkę. Jeszcze nieco przeszkadzał prosięcy róz twarzy i rudość kłaków, ale Gloria w porywie geniuszu chwyciła porcelanową miednicę w kwiatki i nasadziła Angolowi na łeb. No, nareszcie! Teraz efekt był doprawdy niebanalny ,a przesłanie wysoce niepojęte, a nawet niepokojące implikacjami.
  • @sigma 22:08:10
    Czy to nie w tym rejonie grasował ten jakiś Szkop od wytwarzania mydła z ludzi? Ale może mnie myli pamięć i urban legend. Swoją szosą, są ludzie, którzy nie wierzą w stosowanie przez Szkopów termicznych metod utylizacji podludzi.
    Tfu! Ależ temat nam wylazł. No, ale ja rozumiem, że jak się takie coś, tak duże, poszkopskie obejrzało, to trzeba odreagować. Ozu, polej tego Bimbajdżinu, czy jak mu tam.
  • @sigma 21:59:15
    Miodne, miodne, prawdziwa szkoda.
    Ale. Ja swoje cegły nosiłam na pasku w takich specjalnych pokrowcach ze skóry. Kupiłam te pokrowce w padającym zakładzie (jak wszystko co porządne, państwowe i wytwarzające rzeczy eleganckie, dobre i użyteczne) Asco w Rymanowie (Mieście, nie Zdroju). Za jeden z pokrowców dałam chyba 4 złote (bo końcówka serii i poszedł na wyprzedaż). Wydawało mi się dużo... Były czasy!
    Żeby było śmieszniej, raz to ustrojstwo wzięto za broń w kaburze! Taaa... były czasy! (Swoją drogą, zważywszy bojowe walory ówczesnych telefonów, to ten zbłądzony człek nie był daleki od prawdy - hihi.)
  • @bez kropki 22:19:07
    Nie, nie, wytwórstwo mydła, abażurów etc to było w Dancig, w Akademii Medycznej - w prosektorium. Prawdę mówiąc po bliższym przyjrzeniu się przedstawicielom Europy Zachodniej - chyba ich nie lubię.
  • @sigma 22:16:47
    Jednak czegoś jej jeszcze nie dostawało w kompozycji... co by tutaj?
    Kątem oka ujrzała Gryzeldę obgryzającą z nudów strusie jajo. To było to! Rozetka tricolor usadzona na miednicy w pozycji wyluzowanej dodawała niepojętemu przesłaniu urok nonszalancji z jaką przebierała paluszkami bębniąc mistrzowskimi triolami z lekką irytacją po denku.
  • @sigma 22:36:22
    Spod którego to denka dobywało się chlipanie, skierowane do sałatki greckiej:
    - "Biedny Yorick!"

    - Zamknij się, uprzejmie, dobha? - syknęła Gloria, której chlipot Angola zaburzał wenę twórczą.
  • Tadzinek tańczył trojaka w przedszkolnym przedstawieniu i śpiewał przy tym bardzo fałszywie
    "Zasiali górale". Darł się tak głośno i nieprzystojnie, aż obudził Wincentego Pstrowskiego, co to na skwerku opodal od lat 50-tych wystawał, kiedy spetryfikowano go ku czci, że przerobiwszy się socjalistyczną pracą przewinął się niepostrzeżenie na drugą stronę, skąd nie ma powrotu.
    Do przedszkola wkroczył obudzony Wicuś, stawiając przy tym bardzo ciężko swe spiżowe kalosze.
    Kto tu tak wyje? - zapytał.
    Cały zastęp pod wezwaniem Pawki Morozowa wskazał wskazującymi palcami na Tadzinka, który próbował schować się za panią przedszkolankę, ale ta, będąc instruktorką czerwonego harcerstwa i klientką druha Borucha, wykonała szybki ruch w bok odsłaniając spietranego Tadzinka.
    Tadzinek zaczął gorąco przepraszać Wicka za swoje nieudane śpiewanie, ale ten mu przerwał i powiedział, że po przewinięciu się na drugą, równie socjalistyczną stronę, najął się do UB, bo ma przecież doskonały punkt obserwacyjny.
    Teraz prowadzi dochodzenie kto tu sieje ferment na KD i próbuje iść jego śladami. Rano było przecież czysta, a tera wykon wynosi 338, co stanowi wzrost ponad 10%. Tadzinek coś bąkał o śwince morskiej, o zmianie płci u rybek, o Delfinie i jakimś Angolu. Na tego ostatniego Wicuś się ożywił, wyciągnął kajecik i zaczął notować. Tadzinek uśmiechnął się, bo on też lubił poranne donosy, z tym, że preferował ich osobiste dostarczanie, bo dzielnicowy miał zawsze dla niego czerwonego lizaka z białym środkiem.
    Tadzinek już wiedział, że powodem nadaktywności na KD był zrzut Bififorta Dropsa, który z ramienia wywrotowych zachodnich reżimów kapitalistyczno-imperialistycznych sił przywiózł nowe wskazówki, jak wredzić naszej ukochanej władzy ludowej.
    Tadzinek aż wzdrygnął się, bo babcia kładąc swoją rękę na czole wybudziła go z tego sennego koszmaru. Tadzinek nie zdołał zaprotestować, kiedy babcia uraczyła go z szybkością karabinu maszynowego termometrem w zadek, termoforem, lewatywą, rycyną i gorącą herbatą z miodem i cytryną.
  • @tadman 23:44:18
    Kiełbasa Dyletanci?!
    Kinder bueno?

    Ja już po hiszpańsku mogę ablać jak tubylczy Kanar. Acha, wiecie, że tu w autobusach biletów nie sprawdzają? Bo tu każdy kanar :))))))))))))))))).

    Nieopatrznie wczoraj wieczorem rozpuściłem towarzystwo. Mieli skończyć to kładzenie kabli. Ale ubłagali, na moją cholerę zresztą: - Miszczu puść nas, rano wstaniemy i o szóstej zrobimy to wszystko.
    I co? Jakbym nie wiedział: zachlali pałę, poszczypali panienki i o siódmej rano ciągle głucha cisza. Zwlokłem zwłoki z łóżek, ale szybko musiałem się ewakuować, bo najprawdopodobniej całą noc zapijali Soberano, lub precyzyjniej Sobierano, w szerokich kręgach znanym jako Śmierć Marynarza. Charakteryzuje się tym, że następnego ranka wystarczy wypić tylko szklankę wody i ponownie jest się ululanym, jak dzik. I tak przez cały boży tydzień. No i cuch jest od tego straszny.

    Wywiesiliśmy na maszcie flagę kwarantanny. Inaczej chyba by nas zaaresztowali.
  • @jazgdyni 13:14:32
    No pysznie! A Polusów się czepiają, że piją.
  • Za mało ducha i duszy, więc...
  • @tadman 23:00:48
    Tadzinkowi skurczył sie w praniu perski, wrrróc! kaszmirowy sweterek. Ze sweterkiem - dusza a duch oklapł. Skutkiem uboczny tych procesów był objawiajacy sie Gryzeldzie faciu o nieeuropejskich rysach twarzy. Ale Gryzi to nie robiło (tak lapek, jak faciu). Nabyła bowiem ostatnia w Pchlewie kose. W celu jej nabycia trza było (oprócz slalomu jak na jakims crossie) przekonac sprzedawce, ze nie chcemy kosy zyłkowej. Tylko zwykla. Potrzebował demonstracji, bo nie kumał. Gryzia trzymajaca władze, wróóóóc! Delfine musiała ta DElfina wykonywac stosowne "kosiarskie" zamachy. Delfina sygnałem dzwiekowym naprowadzała Gryzie na własciwa trajektorie. Chłopy w sklepie stały i paczyły. Jak u Mrozka.
  • @bez kropki 13:02:59
    Gryzia kupiła 100 sztuk kos. W domu zamocowała je na sztorc.
    Tak oto rozpoczyna się, w przyszłości pamiętny, epizod Kosynierów Pchlewskich.
  • @bez kropki 13:02:59
    Chłopy u Mrożka chciały/nie chciały hodować świni, nawet futerkowej. W didaskaliach nic nie było o morskiej śwince - świnka to też świnia, tylko trochę mniejsza.

    A w komplecie do sweterka była czapeczka i ona skurczywszy się ścisnęła Tadzinkowi głowę, a za tym szarą i białą substancję i Tadzinek miał od tego czasu mózg ściśnięty. Złośliwe dzieciaki z gdyńskiej piaskownicy twierdziły, że z tego powodu Tadzinek ma predyspozycje do przedmiotów ścisłych. Robiły to tak długo i uporczywie, że biedaczek w końcu uwierzył i poszedł na chemię.
  • @jazgdyni 13:15:35
    Auć! Zabolało:(. Myślałby kto bowiem, że w Pchlewie da się zorganizować jakichś kosynierów. - Tubylcy z uporem maniaka narzekają na "wadze" a potem sami te same wadze wybierają na kolejną kadencję. Mrożkizm czysty i stosowany. No, ale jacy wyborcy, tacy wybrani.

    Poza tym w całym Pchelwie nie ma 100 kos! Paaaanie! Coś Pan! Ostatnią 70tkę świsnął mi spod nosa jeden mrożkoid. Zostały mi trzy 80tki. Podali mi tę najbardziej sfalbanioną.
    -Delfyna, ty koronky na kiecy już mosz? Nie? Wiency nom nie cza. Pani da te inne kosy. Może bedom prostsze. W użyciu i krzywiźnie.
    Były prostsze. Całe dwie sztuki... Wybrałam tę najmniej nieeuklidesową. Została jeszcze jedna 50tka. Po namyśle zaesemesowałam do mojej większej połówki, żeby se te kose objerzał sam (bo mnie ten mrożkizm przerabia mózg na watę a nie mam Tadzinkowej czapeczki ścisłej i się boję o tenże swój mózg). I dobrał do niej kamień. I babke (do kosy, nie że samicę homo sapiens!). Ale babek (tych do kosy) zdaje się nie mają w całym Pchlewie.
  • @bez kropki 14:38:18
    Grabie pewnie już masz?
  • @jazgdyni 17:21:56
    Zmęczonego (i zamęczonego) Oza opanowała Pustka. Null i void space.
    Napisać by coś? Nie da rady. Pójść by gdzieś? Nie chcem i nie muszem.
    Delikatny szum w uszach zaczął się rozlewać po całym ciele. To chyba grafomania? - pomyślał. Myślenie też mu nie wychodziło.

    Co robić, jak nic nie chce się robić?!
  • @jazgdyni 21:15:22
    Onegdaj /i to baaardzo onegdaj/, moja koleżanka na historii /do sześciu egzaminów na semestr/ zasłynęła z tego, iż przez całe studia komponowała trzytomową pracę pt.: "Co robić, żeby nic nie robić?" No i po studiach zajęła się na poważnie językiem hiszpańskim.
  • @jazgdyni 17:21:56
    Mam nawet "amerykański rydel", tj. widły z zębami o trójkątnym przekroju. Jeden ząb im się wyboczył a kupić tego narzędzia nie idzie.
    Ha!
  • @bez kropki 22:30:48
    Deszcz padał. PIaskowniczanie i żurfiksanie padali wraz z nim. Gryzelda ryła szczerbatymi widłami (zwanymi rydlem). Oraz przepychała inne ssaki przez aparat opresji (szkołę), jako wieprzki przez rurociąg. Ssakom w rurociągu deszcz nie robił. Gryzeldzie rosił czoło. I wąsy. A dokładniej wibrysy. oraz rozetkę. I także, wbrew pozorom, uszka. Te do słyszenia, nie do wigilijnego jedzenia.
    Deszcz mżył. Sztyrlic był kaput. A może kapuś. Kto go tam wie.
    Deszcz siąpił. Dzik już nie miał siły, by opowiadać swoją historię, co się zdarzyło pierwszy raz w historii.
    Bifiform Drops zmył się z horyzontu wraz z farbą plakatową, którą Tadzinek był swego czasu uzewnętrzniał swe mądrości ("gupie fany wanów").
    Powódź (i podróż na O'Pieńce) jednakowoż nie groziły. Padający deszcz jedynie wyrównywał istniejący deficyt wody. Zaskórnej, gruntowej, wgłębnej. Wodogłowia u władziów Pchlewa on (ten deszcz) nie wywola, nie ma obaw. Władzie są bowiem impregnowane. Wodoodporne. Poza tym nie mają łbów jeno atrapy.
    Strusie jaje tkwiło na paterze pod ryżandolem na parterze. Nie miał go kto malować. Jego pękata pękatość, krągłość eliptyczna marnowała się, można powiedzieć.
    Oscyloskop (ten zepsuty, czy tam inny perpedyk - jak on się zwał?) ustawiony na postumencie ku czci IMHO IBF oscylował między splinem a zwykłą nudą.
    Gryzeldę wciąż gnębiły roboty typu: wykosić trawę na balkonie, kupić kosę do trawy na działce (sąsiad terrorysta uważa, że nieobrobiona działka to obraza boska), wytrzeć kurze. Zewsząd... Także z masy prepitetów i perpedyków porzuconych w pędzie przez jednostki nauczane i uczące. Oraz multum innych rzeczy do zrobienia. Na końcu wszystkiego śfitała depresja. Bowiem prawa przyrody są nieubłagane - im więcej porządkujesz, tym bardziej naruszasz światową harmonię. - Ty zmniejszasz entropię, więc gdzieś ona musi wzrosnąć. Świadomość tego faktu (oraz maks przemęczenie), skutecznie odstręczała Gryzeldę od usunięcia kotów z zakamarków zakamarków zakamarków zamieszkiwanej norki...
    Deszcz dzwonił o szyby....
  • @KOSSOBOR 22:50:27
    B.Drops potraktowany brutalnie przez Glorię zmienił się nie do poznania. Najpierw z premedytacją zaniechal Szekspira i porzucil go bez dobrego słowa.
    Po czym po przemyśleniu sprawy zwrócił się konspiracyjnym szeptem do salaterki z grecką sałatką:
    - Idżcie przez zboże, we wsi Moskal stoi.
    Salaterka oniemiała, za to Gryzelda wzięła to do siebie i odparła lekceważąco:
    - Pon mi razy dwa nie powi,. bo jo orze grunt i basta.
    B.Drops zwiądł jak sałata i wycofał się z konkurencji.
  • Znienacka Nienacek
    w stanie Wyższego Fkórfu (w/f i u/ó - otrzymujemy efekt pożądany) urwał się z ogniska domowego. Zaś Gryzelda lewitując i zgrzytając z lekka zębami medytowała nad powstałym w ten sposób urwiskiem.
    Nienacek powstał w stan wyższego silnego niezadowolenia psychicznego z powodów następujących. Jego siły, zdrowie, etc. zostały nadwyrężone przez kilkugodzinną usilną walkę z czołgami, granatami, karabinami, pistoletami i inszymi kulomiotami. Prowadził działalność polegającą na zdobyciu i przetworzeniu na potrzeby tłumu informacji o stanie rodzimego uzbrojenia, stanie rodzimej armii, jej całokształcie w ogóle i w szczególe.
    Łyżeczką oliwy wylaną na wzburzoną wannę jego rozszalałej duszy była beza z kremem i truskawkami, spożyta w towarzystwie heh...tfu!...herbatki Earl-Grey. Poziom wstrętności i wkurzalności świata i okolic uległ nieznacznemu zmniejszeniu. Ale Fkórf (w/f i u/ó - otrzymujemy efekt pożądany) pozostał - był bowiem wyjątkowo silny.
  • @KOSSOBOR 14:30:17
    Jesteśmy na dalekim tyle, jesli chodzi o statystyczne litry na łeba. W zdecydowanej czołówce jest pół Europy z Ruskimi i Szwabami na czele. Ale opinię te parszywe, pijackie łajzy nam dalej wyrabiają.
  • @Maria Wesołowska 18:58:37
    PS. Earl-grey wszedł w kuchni Nienacka do stałego użytku jako środek łagodzący. Na wszystko, z Fkórfem włącznie.

    Zaś stan wyższego silnego niezadowolenia psychicznego został u Nienacka spowodowany nie ZNienacka. Pomału. Ale trwale. Wzmacniała go konieczność zapodania tłumowi tajnych informacji w formie elektronicznej. W Pałerpoińcie. Z lektorem, torcikiem, wisienką i kawusią. Koniecznie merdaną prawą nogą i rzęsa z nogą jaszczurki na uchu słonia przez lewe ucho wodza Mursi w miejscowości Bamba-bamba. Nie pomylić wszystkiego ze sobą nawzajem, bo będzie źle i stan relacji Nienacek - instytucja więzienna ulegnie pogorszeniu. Kto wie, jakiemu i jak się objawiającemu.
  • @Maria Wesołowska 19:05:03
    Zaś Gryzeldzie udzielał się stan Nienacka. Bowiem młody człowiek nie pozwalał jej kolorować drwala. No jak tak można!
  • @bez kropki 13:02:59
    Po ostatnich ulewnych i zasadniczych deszczach sfilcowały się nam koty. Żebyż tylko nam! i tylko koty! Glorii sfilcowały się Mulę Róż oraz Kizia Mizia, Bezkropce Gryzelda, Cyborgowi jeże, zaś Januszkowi nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności ciepłe wełniane majtki, którymi niania go wiecznie przesladowała. Ptasznikowi sfilcowały się dwa na trzy psy, zaś Tadzinkowi kaszmirowy cfeterek. Czy musimy dodawać, że Tadzinek nie znosił tego cfeterka?
  • @Maria Wesołowska 19:07:05
    Demoniczna ruda Obwodnica z tą drugą rudą, niejaką Tantalową rozmyślały nad kolejnym diabelstwem, jakie wywiną niewinnym użytkownikom tej pierwszej. Do pomocy - z braku Stefana F., cichego mordercy, zatrudniły Drwala- postać kolorową i niezwykłą, ale zdolną do wszytskiego, a może nawet do nie wiadomo czego! Wsadziły Drwala do vana i puściły przed się, gdzie oczy poniosą jako ślepe narzędzie losu.
  • @sigma 19:20:45
    Kolorowy Drwal zaczął sandwiczować co popadnie zmniejszając znacznie okoliczną populację tubylców. Obserwujący go z bezpiecznej odległości i na wszelki wypadek z wysoka - a mianowicie ze słupa trakcji elektrycznej - przewerbowany przez dr Tevelde kondor Jacuś co i raz leciał z donosikiem, gdzie trzeba. Drzemiące foki z rozmarzeniem spoglądały na bezustanne przeloty kondora nad foczostawem - skoro on wyrabiał 300% normy, czuły się zwolnione od jakichkolwiek obowiązków.
  • @sigma 19:25:41
    Nie sandwicz chcieli z Ewuni zrobić, tylko hot-doga.
  • @sigma 19:25:41
    Widzi mi się, że Kolorowy Drwal to lokalna odmiana dr Lectera, nieco zmotoryzowanego, pochodzącego ze starej zasiedziałej w Polsce szlachty holenderskiej van Zaandwicht*. Przybycie policji i straży miejskiej, wezwanych przez kapusia-kondora, Jackiem zwanego, uniemożliwiło van bydlakowi konsumpcję.

    * - (hol.) kanapka, sandwicz
  • @tadman 20:34:37
    Zasiedziałe narzędzie zmotoryzowanej opaczności szatkowało, sandwiczowało, rozdyźdywało - działało bez pudła dalej ku pełnej satysfakcji rudej Tantalowej i Obwodnicy. Obie panie, choć lekkiej konduity, czuły, że spoczywający na nich pod chwilową nieobecność cichego zabójcy, Stefana F. - obowiązek prowadzenia depopulacji - jest wypełniany co do joty. Stefan F. po powrocie z miejsca odosobnienia, gdzie siedział jak zwykle za niewinność - powinien być z nich zadowolony.
  • @jazgdyni 20:26:31
    Dlaczego hot doga?
  • @sigma 19:20:45
    Ioł, ioł, ioł - przy włączonym ryksonie (z uwagi na deszcz zwanym dziś buczkiem mgłowym) Gryzelda nadciągała z odsieczą. Świsnęła w tym celu czołg. Duży kwadratowy, kręty:
    http://www.wojsko-polskie.pl/multimedias/view/7519,forsowanie-w-ogniu.html#galeria
    Ugarnirowała go sałatką grecką tudzież zielenią okolicznościową i posłała w charakterze posiłków ofiarom Drwala i rudej Obwodnicy.
  • @tadman 20:34:37
    Jak wiadomo Madame jest malutka, aczkolwiek wulkaniczna. Szpital mięsny starał się jak mógł, lecz najmniejszy kołnierz był taki, że Mdme wystawały tylko ponad błękitne oczęta. Rodziło to specyficzne problemy żywieniowe i trzeba było stosować skomplikowany system rurek i zaworów (ale za to nie trzeba było zakładać śliniaczka). Sprytna rodzinka natychmiast zwęszyła okazję i na kołnierzu, który stanowił niezły rancik, ustawiała patelnię i robiła omlety wulkaniczne.
  • @bez kropki 21:00:03
    Blaszany Drwal z zawiścią przyjrzał się posiłkom ciągnionym przez ofiarne gąsienice. Dla niego gąsienice nie były skłonne do takich wysiłków. Niestety! Musiał przyznać, że dla niego gąsienice były skłonne wyłącznie do anty-wysiłków, takich jak zeżarcie całej grządki sałaty lub temu podobne ekscesy. Żadnej współpracy w atmosferze wzajemnego zrozumienia, żadnych dobrych chęci, którymi mógłby wybrukować podwórko, żeby nie grzęznąć w błocie.
  • @jazgdyni 21:02:23
    Szpital mięsny jest ubogi, w związku z czym założył mi kołnierz ortopedyczny samorobny (nb z kartonika owiniętego bandażem), który sprawił, że nie byłam w stanie przyjmować żadnych posiłków. Ówże kołnierz miał to bowiem do siebie, że gdybym miała szyję jak rura od piecyka, to byłby jak znalazł. Pierwszy wzięty kęs, lub łyk blokował się więc na górnej krawędzi owego kołnierza i ani kroku dalej!
    Na szczęście przypomniało nam sie, że psiapsiółka chyba posiada ów kołnierz na stanie i tylko to uratowało mnie od śmierci głodowej lub zadławienia.
  • @sigma 20:57:24
    Ja bym wolała nie pytać... Nie zmęczonego, nie marynarza, nie zmęczonego marynarza, nie marynarza w drodze do Kabindy, do czekoladowych Armanich i Kokoszanelek o nieeuropejskich rysach twarzy też.
  • @sigma 19:09:28
    Jak to nie znosił tego cfeterka? Już dawno go znosił!
  • A jeśli to był van
    Dacia Duster albo Dokker to by znaczyło tylko jedno, ze do Polski przyjechał incognito kuzyn Vladeczek. Będzie żurfix, oj będzie. Daniem głównym będzie kaszanka i kacza dupa, przepraszam czernina.
  • @tadman 01:35:19
    Bossski Arturo Rubinstein w Argentynie, po koncertach, pobierał dupę wołową - czerninę z wołowej krwi, znaczy.
  • @tadman 01:35:19
    Kuzyn Vladeczek nigdy, przenigdy byczegoś takiego się nie dopuścił wobec przyjaciół. Wobec wrogów zaś dopuściłby się czegoś znacznie bardziej spektakularnego i na większą skalę. On lubi depopulować hurtowo, a nie detalicznie.
    Zresztą Blaszany Drwal dysponował Renault Master, co oznacza, że moja zadawniona nieufność wobec żabojadów ma swoje uzasadnienie!
  • @KOSSOBOR 09:15:39
    Chaljery zaraz dostanę. Wczoraj wieczorową porą nagle pojawił mi się na ekranie komputera napis, że został ci on zablokowany przez policję - po czym wymienił cały szereg przestępstw z tytułu któryvh mogli mnie zablokować z dodaną informacją, ilu lat więzienia za te przestępstwa mogę się spodziewać, już nie mówiąc o karach pienięznych. Jakieś miliony i lata, nierzadko świeitlne.
    A poniżej była informacja, że jeżeli do 72 godzin wpłacę mandat 500 zeta i obok była rubryczka do procedury wpłacania, to mi komputer odblokują, a karę anulują.
    Noż, cholera! Oszuści robią się coraz cwańszy!
    Piszę teraz na komputerze Bogumiła, dostepu do poczty nie mam i szlag mnie trafia, bo oczywiście policja wąskospecjalistyczna w branży przestępstw komputerowych jest na plaży.
    Może macie pomysł, co mam z tym zrobić?
  • @sigma 09:29:56
    Wyjścia są dwa.
    1. Dla osób, które mają czas - zgłosić rzecz na poli i ścigać poli, żeby ścigała oszustów. Rozwiązanie bardzo potrzebne społecznie, ale nie każdy ma na to czas, energię i... zapasowy komputer (bo policmajstry muszą go na jakiś czas zatrzymać do badań).
    2. Olać sprawę i zrobić reinstalację systemu. W zależności od ważności danych, jakie były na zaatakowanym kompie albo robimy to sami, albo korzystając z usług spec.firmy (odzysk danych).
    Niezależnie od wybranego wariantu postępowania, w dalszej kolejności zabezpieczamy kompa oraz dane. Dane najlepiej mieć zapisane na zewnętrznym dysku. Owszem, jest to upierdliwe, ale w razie padu systemu, czy ataku, jedyne co tracimy to trochę czasu na reinstalację, po uprzednim sformatowaniu dysku (z płyty). Osobiście uwielbiam robić formatowanie z DOSa:) na pohybel włamywaczom:) (może dlatego, że robię je rzadko - heh). - Myśleli, że mi zrobią kuku a tymczasem jedyne, co spowodowali, to czyszczenie dysku, czyt. usprawnienie jego pracy. Chyba nie o to im chodziło;).
    Ponadto zawsze usuwamy "absoniezbędne" dodatki, pierdziatki, niezbędniki, przypipniki, programiki, wszelkie darmowe "ósprawniacze" kompa i życia. Ja to wywalam, ku żalowi rodziny. Hula u mnie możliwie mało, możliwie starych programów (uwaga: tylko zabezpieczenia są nowe). - To tak w skrócie, od baby bez siaty (bo z siatą jest Iza).
    Podsumowując: włamywacze to so chamy zbuntowane (określenie mego śfagra). Gorsze niż psy ogrodnika - sam nic nie zyska a drugiemu dowali roboty głupiego. Rady na to buractwo nie ma. Zabić nie pozwala prawo a cackać się z tym, to aż się człek wzdraga. Dlatego robimy z kompa coś takiego jak dom z podwórkiem - co ważne, jest zamknięte w domciu. Na podwórko, PUSTE podwórko może se wejść kto chce. Może się nawet na nim odlać - lepiej będzie trawa rosła.
    Pzdr, bo mnie wyciągają do prac rolnyc (Na działce).
  • @sigma 09:29:56
    Do zięcia. Miałem coś takiego i odpaliłem skanowanie wirusa Kasperskim (może być Avast lub inny darmowy antywirusowy program) zainstalowanym na CD-ku. Spróbować w trybie awaryjnym, a jak nie pójdzie to antywira trzeba mieć na bootowalnym CD-ku.

    http://www.benchmark.pl/testy_i_recenzje/darmowe-programy-antywirusowe.html

    Na przyszłość: trzeba mieć dwa konta admina i użytkownika i przy przeglądaniu internetu korzystać z konta użytkownika, a z konta admina przy pracach porządkowo-instalacyjnych systemu. Można też dodatkowo użyć HitmanPro do wycinania wormów, trojanów,rootkitów i innego szkodliwego oprogramowania.
  • @tadman 13:21:51
    Jest jeszcze taki program Hiren's BootCD, który zawiera na bootowalnym dysku zestaw narzędzi do naprawy, porządkowania dysku i systemu oraz programy antywirusowe. Jego stosowanie wymaga rozwagi.
    http://www.hirensbootcd.org/download/

    Nie klikać w duży klawisz DOWNLOAD, a w wyróżniony kolorem mały napis pod nim
    Hirens.BootCD.15.2.zip
    Rozpakować, wypalić płytę, oczywiści nie na swoim komputerze, bo ten jest przyblokowany. Włożyć nagrany CD do swojego komputera, z odpowiedniego miejsca wystartować system - z CD (ustawienia w BIOS - u mnie po naciśnięciu Del, a w innych komputerach jest możliwość zmiany miejsca bootowania przez wciśnięcie np klawisz Esc lub F2)... i pogonić wirusa.
  • @sigma 09:29:56
    Biedaczko Ty Jedna,

    jak nie trzask bicza (wiplash), to wirusy napadają.

    Skąd bierzesz internet? Nasza telefonia, czy jakaś sieć? Warto wówczas prowajdera opieprzyć, że nie zabezpiecza.
    I pomyśl, z kim ostatnio jakąś dziwną korespondencję prowadziłaś. Bo to najczęściej z mailami przychodzi.
  • @jazgdyni 21:17:33 i tadman
    Panowie słusznie prawicie. Nie to co ja - brutalny format:)
  • @bez kropki 08:21:30
    Kolejny dowód na zniewieścienie facetów. :)))
  • @tadman 11:52:43
    Ależ Tadziu, my tylko jesteśmy rycerscy.
  • @sigma 09:29:56
    W pierwszych słowach swojego listu napisz nam tu zaraz, JAK SIĘ CZUJESZ???
  • @KOSSOBOR 16:13:15
    No jak niby mam się czuć? Jak istota ludzka, którą Blaszany Drwal usiłowal przerobić na sandwicha;) ale tak w ogóle, znakomicie. Po czasie oczywiście, nie mogę odżałować, że nie powiedziałam kierowcy vana, co myślę o ludziach, którzy jeżdżą czymś takim załadowanym po wręby lewym pasem i nie używają hamulców. W końcu ja zdążyłam wyhamować do zera przed samochodem, który zahamował przede mną. A ten parszywiec skasował mnie i tego przede mną też. Pewnie gadał przez komórkę, albo czytał esemesa, albo cholera wie, co robił, ale przed siebie nie patrzył - to pewne.

    Mam już uzbierane siedem porad w kwestii tego parszywego wirusa, który mi zablokował komputer - jest szansa, że dziś wieczorową porą odzyskam go (znaczy komputer, nie wirusa)
  • @sigma 18:01:27
    A właśnie - mam zagwozdkę. Może mi ktoś powiedzieć, dlaczego strażacy i lekarz pogotowia kazali mi patrzyć sobie w oczy? I to głęboko;)
    Po powrocie doi domu, jak tylko dorwałam się do lustra, zajrzałam sobie głeboko w oczy, ale jako żywo, niczego nadzwyczajnego nie zobaczyłam;(
    To co oni zobaczyli? Bo najpierw pytali, czy chcę karetkę, ale jak już popatrzyli mi w te oczy, to sami wezwali.
    Tajemnica się piętrzy na tajemnicy.
  • @jazgdyni 21:17:33
    Byłam dziś u providera internetu, czyli Multimediów i facet powiedział mi, że też to miał z pół roku temu. I żeby ściągnąć program antywirusowy Combofix na pędraka i tym wirusa potraktować.
    Oczywiście, zarzekal się, że oni niewinni jak te lelije.
  • @sigma 18:06:05
    Oni rutynowo sprawdzali, czy twoje źrenice są równe i czy oczka nie mają tendencji do łażenia sobie samopas (np. jedno do góry, a drugie na dół). O twój nieprzeciętny mózg im chodziło. Czy wszystko z nim cacy. Widocznie tak.
  • @sigma 18:10:20
    Mam większe zaufanie do mojego UPC. Syn korzysta z Multimediów i dosyć niepochlebnie o nich mówi.
  • @sigma 18:10:20
    Słuchajcie! Cud! Zajrzałam do swego komputera, żeby spisać co zabawniejsze głupoty napisane rzekomą polszczyzną w tym blokującym tekście rzekomej policji - i nie ma blokady! Sama się zdjęła!
  • @jazgdyni 18:29:34
    A ten UPC to w całej Gdyni dają? Zapodaj szczegóły, proszę. Zaraz kończy nam sie umowa z Multimediami i może dobrze by było przesiąść się na coś lepszego. O ile jest lepsze.
  • @sigma 09:29:56
    Hej na krakowskim rynku złapali wirusa
    hej, podtuczyli trochę, wysłali do USA.
    Hej, już był na pokładzie tego drimlajnera
    hej, lecz go zawrócili, a niech to cholera.
    Hej, bo w tej Ameryce takie są przepisy
    hej, nawet zwykły wirus nie wjedzie bez wizy.
  • @sigma 18:43:56
    Wiesz, to musisz do UPC do Oliwy zadzwonić (nie mam tu niestety numeru, ale znajdziesz w sieci) i zapytać, czy obsługują twoją ulicę. Jeśli tak, to nie ma sprawy, założą ci za darmo, jak umowę podpiszesz, nawet router bezprzewodowy i oczywiście cyfrową telewizję kablową/
  • @jazgdyni 19:19:06
    U nas UPC daje telefun, TV cyfrowum i internyt za kirka 140 zeta. Można se jeszcze za extra rombnonć habeo. Na ich strunie internytowej jest spis ulic ze tymi usugamy.
    Tak bedziesz pisać po nabyciu rocznego abonamentu. :)
  • Banda czworga przewijała się na trzepaku,
    bo piaskownica była zalana wodą, a siedzenie na ziemi to pewna sprawa, że upoluje się wilka. Dzieciaki powątpiewały, że tego roku będzie wiosna, więc postanowiły udać się do lasu, aby sprawdzić czy spóźnienie tegorocznej wiosny nie jest spowodowane jej zagubieniem się w lesie.
    Byli tam jacyś emeryci obojga płci, często z psami, ale tak pomarszczonej wiosny to sobie nie mogli jakoś wyobrazić. Wtem zauważyli przed sobą parę idącą w ich kierunku. Wiosna była wzrostu postawnego, barczysta, w wydekoltowanej sukience w kwiatki, boso, a na głowie miała cokolwiek przywiędnięty wianek. Połączona była linką z jakimś konusem, co to na plecach dźwigał tornister, nietornister z kilkoma światełkami.
    Januszek oczytany w książkach stwierdził, że to zapewne Koszałek-Opałek, a to na plecach to jego sławna kronika.
    Wiosna zatrzymała się i najczystszą polszczyzną z lekkim kaszubskim akcentem zapytała, czy ta droga prowadzi do Katedry w Oliwie.
    Dzieciakom to powiązane kablem towarzystwo wydało się cokolwiek podejrzane, więc postanowiło udzielić odpowiedzi wymijającej.
    Pierwsza odezwała się Hania:
    - Eus deus - kładąc nacisk na ostatni człon zdania.
    Kronika na plecach Koszałka-Opałka zamrugała światełkami.
    Wiosna powtórzyła zapytanie, więc Ewcia dorzuciła:
    - Rapete, papete, knot - podnosząc nieco głos.
    Kronika na plecach Koszałka szarpnęła biedakiem tak mocno, że omal nie wpadł w błoto.
    Januszek, który lubił przeklinać dorzucił cedząc przez zęby:
    - Sroty, groty, pierdoloty - wymawiając er twardo i wibrująco.
    Wibracje udzieliły się kronice, co spowodowało, że Koszałek wpadł jednak w błoto. Posłał przy tym coś w powietrze, co określało jego stan ogromnego wzburzenia, ale takich słów nikt z bandy czworga niestety nie znał, bo były wymówione cyrylicą.
    Wiosna szturchnęła Koszałka, nie wiedzieć czemu, zdrowo pod żebro i słodziutkim głosikiem zapytała:
    - Czy ta droga na pewno prowadzi do Katedry w Oliwie?
    - Apel papel bite blau - odpowiedział Tadzinek.
    Kronika zaczęła błyskać światełkami, wpadła w wibracje, a potem dymiąc uniosła Koszałka-Opałka, który wraz z kroniką zniknął w chmurach. Niechybnie razem z nim odleciałaby i nasza wiosenka, ale wyciągnęła spod sukienczyny szwajcarski kozik, którym odcięła kabel.
    Wiosna już o nic nie pytała tyko stwierdziła sentencjonalnie:
    - Ну, наш электронный словарь пошел в ...
    - Ну, первый должен был вылететь в космос товарищ Гагарин.
    - Ну, что я скажу ведущим?
    - Я говорил вам, что они шпионы - rzucił od niechcenia Januszek, ale klepnięty przez Ewcię tytanową opatką przeprogramował się błyskawicznie na język polski.
  • @tadman 20:41:40
    A już po polsku, co raczej było niesłychane, Januszek zaśpiewał sznapsbarytonem:


    Hej, hej - Mars napada
    Dookoła ludzi gromada
    Hej, hej - Mars atakuje
    Żadnej litości nie czuje
    Hej, hej - Mars napada
    Owoce pracy naszej zjada
    Hej, hej - ludkowie biedni
    Kolejny zlew powszedni

    Nad Bałtykiem rozpostarli swoje skrzydła ludzie z Marsa
    Atakować w taki sposób to jest jedna wielka farsa
    Motłoch gapi się zdziwiony, nowej szuka podniety
    Cywilizacyja wroga z innej planety
    W Gdyni zbiera się pospiesznie sztab kryzysowy
    Albo anty, ryba psuje się od głowy
    A każdy z prawem tutaj jest na bakier
    John Malkovich jak grał Ruska to mówił "madier fakier"
    Inwazja planetarna do plaży się zbliża
    W tym czasie w sztabie w Gdyni jeden drugim ubliżał
    Co to był za film, co na nim wciąż się ruchali?
    Tu za heroinę, panie, ludzie wszystko by oddali
    Wszystkie deski obsikane, wszystkie kible osrane
    Jaki piękny jest nasz port, gdy się go widzi nad ranem
    Wszystko poukładane, dużo dobrej roboty
    Do portu się zbliżają z Marsa istoty

    Hej, hej - Mars napada
    Dookoła ludzi gromada
    Hej, hej - Mars atakuje
    Żadnej litości nie czuje
    Hej, hej - alarm dla Wybrzeża
    Zagrożenie się rozszerza
    Hej, hej - alarm dla Trójmiasta
    Ina different stylee, rubadub rasta

    W tym całym bałaganie jedno wiem na pewno
    Jesteś moją królewną

    Do Bydgoszczy zbliża flota się totalnie uzbrojona
    Popularny pięściarz, jego twarz jakaś znajoma
    Dwóch rywali pokonał na potańcówce w "Mózgu"
    I boi się mafii, chyba trafił na Rusków
    Dzięki słusznym decyzjom nie ma śladów paniki
    Stan wyjątkowy - zawsze smaczny i zdrowy
    Podobno jeszcze broni się Gdańsk Orunia
    Agresorzy mają rzut beretem już do Torunia
    Czy to że, grasz na gitarze uszczęśliwia innych ludzi?
    Czy ma sens, że się trudzisz? Weź, nie pierdol, to mnie nudzi!
    Radio Marii nadaje, chociaż pod bombardowaniem
    Toruń ma już status twierdzy na obrony zawołanie
    Z Marsa generałowie pokazują ważne cele
    Przerażony lud szuka nadziei w kościele
    Nie wiedzą biedacy, że nie pójdą już do pracy
    Wszyscy Polacy na jednej leżą tacy

    Hej, hej - Mars napada
    Przerażonej tłuszczy gromada
    Hej, hej - Mars atakuje
    Jak kochanie się czujesz?
    Hej, hej - Mars napada
    Lada traktor, traktor Lada
    Hej, hej - Mars atakuje
    Na prostych ludzi poluje

    A w tym całym burdelu jedno wiem na pewno
    Jesteś moją królewną zwiewną

    To Warszawa winna przyjąć stały ciężar ataku
    Bo jednostki doborowe i kompanie honorowe
    Prezydent nie uciekł do Rumunii jak kiedyś
    Postawmy tamę coraz to nowym obszarom biedy
    Ninja rocksteady, mówią, że jestem Żydem
    Ale wiary mało we mnie, nie jestem chasydem
    Stadion "Legii" wycelował jupitery w obce statki
    Tezkej Pokondr, wypuśćcie Krakena z klatki
    Uciekając z Sejmu posłowie pogubili notatki
    Teraz wszyscy się dowiedzą jakie miały być podatki
    A ile nakradliśta, lecz co począć z taką wiedzą
    Kiedy okupanci z Marsa już nam na plecach siedzą?
    Jeden koleś, co w Londynie od kilku lat żyje
    Twierdzi, że w akademykach najlepiej się pije
    Zachodnia flota - Śląsk, wschodnia - na Kraków
    Kraków - dawna stolica Polaków

    Hej, hej - Mars napada
    Dookoła ludzi gromada
    Hej, hej - Mars atakuje
    Żadnej litości nie czuje
    Hej, hej- napada Mars
    Płonie ziemia skąd Sawa i Wars
    Hej, hej - u wrót stoi głód
    Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!

    W tym całym bałaganie jedno wiem na pewno
    Ty jesteś moją królewną

    Moje włosy dęba stają, oczy nie dowierzają
    Oni mają pusto we łbach, za babami latają
    Powiedz proszę, jak poeta ukochał swą ojczyznę
    We Francji popracuję i języka liznę, liznę
    Najpierw dobrobyt a potem demokracja
    Akcja na wakacjach, kolejna męki stacja
    W Katowicach ruch oporu z najeźdźcą walczy
    Wojewoda Ziętek z nieba na wszystko patrzy
    Nad Krakowem, dla odmiany, małe grupki powstańców
    Proszę nie wypuszczać psów bez kagańców!
    Lokalnymi potyczkami związały siły wroga
    Wszędzie ruchawka, zniszczenia i pożoga
    Militarystyczne siły Marsa z pewnej oddali
    Przesuwają się na zachód, Wisła się pali!!!
    Gruszkę można walić takoż pod obraz i z pamięci
    Choć już płonął, to krzyczał: "A jednak się kręci!"
    A jednak się kręci Słońce dookoła Ziemi
    Zaświadczą o tym księża palcami swemi
    Hitler powtarzał też, że nie chce wojny wcale
    Czemu ciągle do mnie mówisz per "Ty, pedale"?
    Wojenna armada na Wrocław się kieruje
    Może Pan Bóg się nad nimi ulituje?
    Może nas uratuje? To już zamknięcie matni
    Wrocław od zawsze poddaje się ostatni!

    Temu, czy temu
    Zrób to samemu
    I ja też tu byłam
    Sama sobie zrobiłam

    Hej, hej - Mars nadada
    Przerażona ludzi gromada
    Hej, hej - Mars atakuje
    A teraz mi powiedz, jak się czujesz?
    Bo na tych gruzach powiem Tobie jedno
    Jesteś moją królewną
  • @jazgdyni 21:26:38 mam aproposa
    Daleko stąd w państwie Kabinda
    Mieszkała w Hiltonie lafirynda
    Która pasjami podróże lubiła
    Więc windę w tym celu trudziła
    Raz zerwała się lina i teraz sobie dynda.
  • @jazgdyni 21:26:38
    "Dwóch rywali pokonał". Przeczytałam "dwóch DRWALI pokonał"... Taaaa... ja wciąż męczę ową absoniezbędnom prezentacje w połerpońcie (w charakterze drwala). Miała być z lektorem. Nie dałam się zahukać. Napisałam (jako rodzic) panu posłanie, że u nas w domu komp jest po pradziadku Gutenbergu i nic dzwiękowego na nim nie bangla. Nie ma głośników (żeby odsłuchać tekst w sytnezatorze mowy), nie ma w domu dyktafonu (żeby nagrać i podłączyć), został jedno magnetofon szpulowy, bo co było nowsze, to wzięłam i przepiłam. Wrrrróć! O przepiciu nie pisałam. Na razie nie pisałam. Do czasu.

    A tak w ogóle, co to za tekst??

    A! Multimedia dawno temu wypowiedziałam z równym trudem, co przyjemnością. Zresztą oni należą do kogoś, kto mi się nie podoba. Zapomniałam już kto to jest personalnie, ale wtedy, jak się dowiedziałam, to mną prasło o ściane a potem poelciałam wypowiadać umowę. Przy okazji pozbyłam się telewizora i stacjonarnego telefonu - same zyski. A net mam tańszy i, uwaga, szybszy.
  • @sigma 18:06:05
    Mnie tego ongiś uczył superinstruktor. Nie wiem z jakim skutkiem, ale coś gadał, że tak się rozpoznaje szok. A do tego sprawy neurologiczne.
    I też by Cię zakuł w kołnierzyk z tektury (z tego, co akurat jest pod ręką, może być złożona gazeta). Co mi nie przeszkadza wozić fabrycnego kołnierzyka w apteczce samochodowej. Oprócz "złotej" folii, ustnika do sztucznego oddychania i czegoś tam jeszcze. A! Wszystko to jest w gustownej reklamówce. Reklamówka jest przewidziana dla piratów. Na łebek takiemu, żeby się nie zniszczył ten mało używany łebek i zawiązać ładnie szpagatem... Kuzyn Vladeczek miał satysfakcję, że nauka w las nie poszła.
  • Dla koniarzy
  • @Ywzan Zeb 19:04:31
    Zebu, jesteś na Jajach.be, więc spokojnie możesz użyć frazy bardziej podręcznej:
    "Hej, bo w tej Ameryce takie są przepiZy
    hej, nawet zwykły wirus nie wjedzie bez wizy."

    ;)
  • @bez kropki 23:54:50
    Lekramówkę zakładamy naturalnie po podpisaniu przez pirata wszelkich zobowiązań i testamentu, w którym te zobowiązania przerzuca na obdarowanych.
  • @bez kropki 23:42:36
    Kiedy nie mogę zlikwidować telewizora, bo po pierwsze primo - oglądamy tV Trwam , a po drugie primo - Bogumił lubi odreagować stres oglądając solidne, krwawe morderstwa, jeżeli możliwe - połączone z doszczętnym zniszczeniem sporej ilości pojazdów mechanicznych. No i strzelaniną jak sto pięćdziesiąt. Wszyscy wtedy uciekają na bezpieczną odelgłość, a on się odstresowuje. Groza.
  • @Ywzan Zeb 19:04:31
    Pikne! Ale ja bym była raczej za tym - odwrotnie niż Hania - żeby "przepisy" rymować" z "bez wisy"
    Nb. padalec najpierw sam zniknął, a teraz sam znowu wrócił. Znaczy wirus, oczywiście. Powoli tracę nadzieję, jak ten pacjent, który się skarżył lekarzowi, że nikt na niego nie zwraca uwagi.
  • @tadman 22:48:31
    No proszę, muza wionie, kędy chce;)
    Jeszcze z rymów nasuwa mi się: drynda, którą mogła zasuwać owa Linda (imię lafiryndy)
  • @sigma 20:55:59
    Chłopcy.... ;)
  • @tadman 22:48:31
    Dynda i dynda
    w Kabindzie jedna lafirynda
    ponieważ w Hiltonie zerwała się winda
    i dlatego ta lafirynda tak dynda.
    I dynda.
    A na to Linda: "Co ty, q., wiesz o dyndaniu?"
  • @sigma 21:03:42
    Uzupełniłam powyżej wiersz Tadzia, biorąc pod uwagę Twoje przesłanki.
  • @sigma 20:59:17
    Też mi się bardziej podoba wisy (Visy), takie bardziej dwuznaczne ;).

    Wątpię, żeby wirus sam zniknął. Może ma jakieś godziny urzędowania (manifestuje się co 2,4,8 godzin), dlatego czasem wydaje się zniknięty.
  • @Ywzan Zeb 21:56:33
    "Manifestuje się" - powiadasz? To prawie jak jaka ektoplazma.
    Chyba z rozpaczy zacznę pisać jakieś dzieło naukowe o życiu i obyczajach wirusów;(
  • @KOSSOBOR 21:36:39
    Dynda sobie lafirynda,,
    Przed Hiltonem stoi Linda,
    Woła głośno: do mnie, drynda,
    Bo zepsuta tamże winda
    Zresztą, taka już Kabinda,
    Bo sam tego chciałeś, Dynda*

    *ło Grzegorzu (pseudo agenta O;o)
  • @tadman 22:48:31
    Przerzucam tutaj komentarz z posta Hani o nowotworach, bo adekwatny:

    Cała banda zwyrodnialców: pestycydy, polichlorowane bifenyle, SCCP, MCCP, WWA, polibromowane etery difenylowe, ftalany etc skumulowały się w tłuszczu i jak to plastyfikatory - poczuły się w siodle. Nawet blaszany Drwal na tę wiadomość jakby przywiądł. Pomacał fałdę sadła na boku i poczuł, że jakaś jakby plastikowa ona! Zeżarł z nerwów w KFC drajw fru solidną porcję przetworzonego żarcia i dopiero kiedy polibromowany eter difynelowy zwany PEDziem stanął przed nim w całej mocarnej postaci i przydzwonił mu sztangę w nos, po czym ohydnie go wykorzystał - dopiero wówczas dotarł do niego cały tragizm sytuacji. Niestety, było za późno na ratunek.
  • @bez kropki 23:42:36
    Taki PEDzio (polibromowany eter difynelowy) mógł i dwóch drwali pokonać jak nic! Bo mocarny on i bezwzględny oraz bez zasad. Jak przyłożył pałerpointem z jednej strony, jak ohydnie nadużył z drugiej, jak skonsumowal związek z trzeciej - to drwalom blacha zardzewiała, van przed nazwiskiem się zepsuł i plastyfikator im z rąk wypadł.
  • @sigma 22:14:20
    Nie trzeba się doszukiwać sił nadprzyrodzonych, może być tak:
    Przy uruchomieniu komputera wirus sprawdza zegar systemowy, porównuje z datą swojej ostatniej aktywności i w zależności od wyniku blokuje komputer, albo się wyłącza do następnego restartu komputera.
  • @jazgdyni 21:26:38
    OZu - zaskoczyłeś mnie, mimo wszystko.
    Tadzio jest twoją królewną na tych gruzach????
    Łomatko! Pozagrobowy wpływ Gombrowicza!
  • @Ywzan Zeb 22:30:14
    Waść trywializujesz problem;)
    A może ten wirus pojawia się jak ten atletycznej budowy brenet metr pięćdziesiąt wieczorową porą śpiewając sznaps barytonem: "Umówiłem się z nią na dziewiątą", po czym zaczyna manifestować i wznosić okrzyki o treści nierzadko państwowotwórczej.
  • @sigma 22:20:50
    Moim ulubionym limerykiem jest ten o grze w słówka z sówką i pojawiającą się w finale dachówką. Kompletne zaskoczenie i niespotykane poczucie humoru.

    Proponowałem polbromowanege etera difenylowego podrzucić Gombrowi, co ostatnio u KOSSOBORa stacjonuje.

    Popytałem naszych informatyków i mówią, że wirusa należy bezwględnie wyciąć i polecali wspomnianego przez Ciebie Combofixa odpalonego z bootowalnego CD-ka. Inne wskazówki podawałem. Zięciuniu będzie wiedział.
  • @sigma 22:31:07
    No jeśli była łysa śpiewaczka, to i pewnie może być łysa królewna z brodą.

    A PEDziów, w zależności jak się świntuchy ze sobą połączą, to może być aż 209 kongenerów. Siła ci tego panie, siła.
  • @tadman 23:04:08
    Bogumił już potraktowal wirusa brutalnie bez łeb combofixem jak jakim azotoksem czy inszym dedete. Chyba go ubił, cholernika, bo ani drgnie.
  • @tadman 23:08:23
    209 kongenerów! Tadziu, nie powinieneś nam przed snem takich rzeczy mówić, bo oka nie zmrużę z przerażenia!
  • @tadman 23:04:08
    Nie pamiętam limeryka z sówką;(
    Zapodaj, proszę.
  • @KOSSOBOR 21:35:00
    W Kabindzie w hotelu Hilton była winda
    A w niej mieszkała Drynda Lafirynda
    Bo jeździć nią bardzo lubiła
    Aż raz w popiół się zamieniła
    Bo "Co ty q., wiesz o dyndaniu" rzekł jej Linda.
  • @sigma 23:41:31
    Pewien rym gdzieś z okolic Grabówka
    Konkurował raz z sówką na słówka.
    Rzekł:- Cóż ona może,
    Takie śmieszne niebożę?
    Po czym spadła mu na łeb dachówka.

    sigma 12.05.2013 20:05:46
  • @sigma 22:31:07
    To nie ja, to Kazik. A on jest wybitnie heteroseksualny.
  • @tadman 00:01:57
    W Kabindzie w hotelu Hilton była winda
    A w niej mieszkała Zofia Lafirynda
    Bo jeździć nią bardzo lubiła
    Aż raz wstydem lico spłoniła
    Bo "Co ty q., wiesz o dyndaniu" rzekł jej Linda.

    ITBBNT
  • @sigma 22:29:45
    - Oż w mohdę! - jęknęła zachwycona Gloria i kazała Woyciechowej przynieść z piwnic zameczku dawno już zapomnianego "Małego chemika".
  • @jazgdyni 06:09:27
    OZu, nie znam Kazika, nawet wybitnie heteroseksualnego. Bądź łaskaw nam go przedstawić.
  • @tadman 07:42:08
    Zofia Lafirynda
    już nie dynda.
    Nudna ta Kabinda,
    bo odjechał /dryndą/
    nawet Linda.

    ITN/aprawdę/BBNT
  • @KOSSOBOR 10:09:00
    Jak znam OZa to Staszewski.
  • @KOSSOBOR 10:09:00
    A z przodu bieży baramek... Pewnie znasz?

    Kazik Staszewski to ostatni prawdziwy bard polski. Tata jego był ostrym i dobrym poetą. Kazik śpiewał do jego tekstów. Teraz sam pisze.
    Bardzo go cenię.
  • @jazgdyni 19:17:12
  • @KOSSOBOR 19:59:51
    To mi nic nie mówi, bo moje łącze nie przepuszcza jutjuba.

    Nie odnaleziono serwera







    Firefox nie może odnaleźć serwera www.youtube.com.
  • @jazgdyni 20:47:30
    Nic nie szkodzi - Kult ma fatalne, głupie, beznadziejne klipy. W przeciwieństwie do muzy.
  • @KOSSOBOR 23:38:07
    Kabinda rozsiadł się wygodnie i zamyślił. Siedział na swojej najtłustszej żonie Czin-czin, która na czworakach cierpliwie i z zainteresowaniem czytała "W poszukiwaniu straconego czau". [1] Koniecznie chciała się dowiedzieć, czy on w końcu zjadł to ciasteczko, czy nie.
    Kabinta przygotowywał menu. Zaprzyjaźnione źródła z Cabo Verde dostarczyły mu listę załogi brygady Oza, wraz z dokładnym opisem, co do tak zwanej mięsności osobnika [2].
    Uczta połączona z rytualnymi tańcami, rozgrywkami na Playstation i obejrzeniem filmu "Piraci z Karaibów" musiała być dokładnie zaplanowana. Tacy na przykład Amerykanie (bo to tłuste kolosy) najlepiej wychodzą obłożeni batatami, yamem i zieleniną, zawinięci w liście bananowca i na cztery godziny pozostawieni w żarze i popiele ogniska. Z Europejczyków świetny był klasyczny gulasz, a Filipiny oczywiście na słodko-kwaśno, do podgryzania. Ozu miał stanowić clou wieczoru.

    _______________
    [1] Tak, tak moi mili - królowie Zulusów przyjmowali ważne delegacje siedząc na swoich nagich żonach.
    [2] Mięsność osobnika sprawdza się korzystając z pomocy prawa Archimedesa.
  • @jazgdyni 18:33:25
    Ale co? Goloneczki po bawarsku /w piwie/?

    OZu, pamiętaj! Oczy dookoła głowy i nie daj się żywcem!!! No co my tu bez Ciebie zrobimy?!
  • @KOSSOBOR 20:30:06
    Żeby tam goloneczki...
    Szykują bardziej wyrafinowane danie, z nadzieniem i takie tam...
    Mówię - zgroza!
  • @jazgdyni 08:25:33
    Chwila wspomnień.

    Pamiętacie?

    NARODZINY GUTANGA

    Dziewczynki były dzisiaj odświętnie wystrojone. Miały białe pończoszki,
    które już zdążyły się ułożyć w harmonijkę i oczywiście marynarskie kołnierzyki.Marzenka też nagle przypomniała sobie poprzednie wcielenie i wystroiła się naprawdę pięknie. Teraz wszystkie trzu podskakiwały na jednej nodze wrzeszcząc - gutang, gutang ! Gdzieś posłyszały, przekręciły po swojemu, bo były pewne, że wszyscy mówili - o rany - gutan! Więc teraz właśnie idą zobaczyć tego gutanga do Oliwy. Przed klatką zebrał się już niezły tłumek i padały już zachęcające okrzki
    rudy wyłaź! Pokaż się małpo! Chodź dam ci jabłko. Wielu znajomych można było zauważyć w tej grupie ludzi.

    o:0 poprawił rudy kostium, Właśnie był spożył delikatne śniadanko z mozzarelą, pomidorkami, rukolą, delikatną oliwką i przepysznym octem z Modeny. Miał to zagwarantowane w kontrakcie. Jadł tak lekko, bo wiedział, że trzeba będzie spożyć co nieco, co mu ta tłuszcza podrzuci. To tez było w kontrakcie. Cała ta maskarada miała olbrzymie znaczenie, bo w tych niepewnych czasach działo się tyle, że, jak druch Boruch, trzeba było ciągle trzymac rękę na pulsie.

    Wreszcie po wysiusianiu się w toalecie (tego stanowczo odmówił, by robić to w otwartej klatce) wyszedł na powietrze, przetrenowanym zręcznie chwiejnym kroczkiem i zarzucając ramionami. Wykonał obowiązkowe huśtanie się głową w dół na oponie, a potem poskakał z gałęzi na gałąź. Nagle wypatrzył znajomą , teraz już trójkę, bezjedynkówek. Nagłym sprintem przebiegł w ten róg klatki, gdzie stały i zagadnął - a wy co tu robicie i gdzie jest tapir?
    Zaskoczona trójka oniemiała. Mowy nie było, że gutang mówi i na dodatek jeszcze wie o tapirze. To było za dużo na ich małe główki, a że jeszcze nie dorosły do wieku, gdy się mdleje, podniosły wrzask nieludzki. Helga podeszła, bo zawsze fajnie jest co skarcić, a takie dziewczynki w białych pończoszkach... wprost - mniam.
    One jednakże uciekły tylko sobie znanym sposobem i schowały się w jeżynach.
    Pora przemyśleć to niesłychane zdarzenie.
  • @jazgdyni 16:36:24
    Czy nasze kochane tłumaczki potrafią ładnie przełożyć "leathery skin" ?
  • @jazgdyni 08:24:29
    może być masło maślane, spierzchnięta skóra albo derma; i oto w tak bezbolesny sposób Tadzinek zmienił płeć i wzorem "pewnej posła" chce w nagrodę do Sejmu. :D
  • @jazgdyni 08:24:29
    Skąd wziąłeś ten niezwykły termin?? Z opakowania kremu? Bo chyba tylko tam można spotkać farmazony typu "zwiększa blask cery".
    Pewno to krem przeciw oparzeniom słonecznym. Albo może frytura;))).

    Jak mowa o fryturze, to stary Kabinda nie wiedział jeszcze co go czeka. Że mianowicie uczta z plajstejszyn i załogą statku (ganc pomada na stole, czy za stołem) jest jedynie przykrywką.
    Nad morzem trwała burza. Po drugiej stronie burzy siedziała medytując Gryzelda. Czekała na tajny transport z Afryki.
    Stary Kabindla nie wiedział jeszcze, że niedługo jego jedyny syn (a dokładniej jedyny syn jego i jego stołka nr 145, znaczy sto czterdziestej piątej żony) zostanie porwany. Wypożyczony. Przetransferowany.
    Albowiem wieść gminna (czyli tamtamistyczna) niosła, że młody Kabinda jest najlepszym tamtamistą w Afryce i okolicach. Gryzelda potrzebowała zaś skutecznego środka łączności. Jak bowiem wysłać cokolwiek FAKSEM do urzędu, gdy Poczta nie świadczy już usług faksowych?!? Jest więc szansa, że tam-tamem dotrze. Może dotrze.
    Medytującą Gryzeldę dodatkowo koiła myśl, że jeśli młody Kabinda nie spełni pokładanych w nim nadziei telekomunikacyjnych, to zawsze jeszcze będzie można go sprzedać na rynku. Np. na rynku dubstepu. Gryzeldzie zawsze się myliło, czy chodzi o step, stepujące d* czy jeszcze coś innego w podobnym zakresie tematycznym. Ale to już całkiem inna historia.
  • O rzeczy strasznej a nieuniknionej
    Było tuż po pierwszej, w czasie kiedy Woyciechowa dla swojej pani przygotowywała śniadanie, gdy do drzwi zaczął ktoś bardzo mocno zaczął łomotać. Woyciechowa zastanawiając się co za licho w ten nieżurfixowy dzień niesie, wzięła w garść sprawdzoną na Sztirlicu szczotkę i otworzyła drzwi. Za nimi stała ciężko dysząca Mme, która od pewnego czasu - nie wiedzieć czemu - zażywała pieszych wędrówek.
    Chciała się natychmiast rozmówić z panią. Woyciechowa wpuściła Mme do kuchni, gdzie parzyła się kawa i czekały croissanty. Woyciechowa szybko dostawiła zestaw gościnny i poszła obudzić panią. Po chwili zjawiła się Gloria, która po standardowych uściskach i taksowaniach zasypała Mme gradem pytań.
    - Jestem tu w bardzo poufnej sprawie. Czy czytałaś ostatnie dwa posty OZa? - zaczęła Mme.
    -Tak - odpowiedziała Gloria obsadzając w wytwornej lufce papierosa wyjętego z opakowania z napisem 'sport'. I co z tego? - podkreśliła pytanie stawiając w powietrzu kółka z dymu.
    - Zaniepokoił mnie taki rozrachunkowy ton tych postów, bo najpierw bilansował pięćdziesiątkę znajomości z Frau, że tak się wyrażę, a teraz trochę dłuższą z Bogiem.
    - Czyżbyś sugerowała, że jednak sposobi się do kotła, jako danie główne? - powiedziała hrabina.
    - Nie wykluczone, że zagrożenie jednak jest całkiem realne; przeto musimy zmontować ekipę ratunkową, bo po potrawce z OZa życie nigdy nie będzie już takie same.
  • @tadman 13:18:17
    Trzterysta trzterdziesty koment!

    - Wiesz, też mnie uderzyły te hozhachunkowe wiadomości od Ooo - zasępiła się Gloria i łyknęła poranną kawę. Mme natomiast - poranną herbatę.

    I tak łykały o poranku, a tymczasem w Kabindzie........
  • @KOSSOBOR 14:01:18
    ... trwały przygotowania do uczty na open er i rozstawiano wielka plazmę, celem oglądania wiadomych piratów.

    Pozornie życie toczyło się utartym rytmem: Kabinda otworzył kolejnego MacDonalda i cztery kolejne "Biedronki". Znudził się tym bezprzykładnie: jedyną nowością były rozklejone na każdym słupie i każdej wolnej ścianie wielkie plakaty, na których Linda reklamował krem na podnoszenie zmarszczek i w ogóle - na podnoszenie różnych innych rzeczy - znaną frazą: "Co ty, K/abinda/, wiesz o podnoszeniu?!". Kabinda kontemplował Lindę z fotoszopu i chociaż niczego nie rozumiał, jednak był za.

    Tymczasem u wybrzeży Kabindy rozkosznie prężyła swe ramiona, czerwonym blaskiem otoczona - ta lafirynda, ruda tantalowa. Kabindzie to nie robiło, zważywszy na liczny zastęp tłustych żon, ale Merykuny nerwowo przeliczały po kieszeniach szklane paciorki, żółtego rolsrojsa w czarne cętki, kilka złotych pateków i torebki od Louis Vuittona. Jednak torebek było za mało i biedne Merykuny nie wiedziały zaiste, jaki będzie ich koniec. W Kabindzie.

    Ale nasz legendarny Ooo wiedział wszystko! Zrobił już przecież pobieżny rachunek z całego życia i - zrezygnowany - udał się do najbliższych delikatesów dla licznej rodziny Kabindy, celem nabycia pysznego octu z Modeny - bowiem bez pysznego octu z Modeny wprost nie wyobrażał sobie siebie. W jakiejkolwiek postaci.
  • @KOSSOBOR 14:43:48
    Teraz OZu, mimo 40 stopni w cieniu zabrał się za pisanie - pierwsze primo: testamentu; drugie primo: najlepszego przepisu, podług którego się widzial przygotowanym w razie czego.
    Na myśl bowiem, że zmarnowano by go na - dajmy na to - klopsiki w sosie własnym - ciemniało mu przed oczami.
  • @KOSSOBOR 14:01:18
    Mme siorbała z zacięciem poranną herbatę marszcząc czoło i zakrzywiając w przestrzeni i czasie swój profil światopoglądowy w stronę coraz bardziej moherowej katolickiej prawicy. Istot zaangażowanych w politykę , którym jeszcze jako tako ufała pozostawalo coraz mniej. Już dawno nie musiała ściągać pantofli, aby ich policzyć; a właściwie nawet rękawiczek jednopalcowych też nie musiała.
    Szczególnie że było lato.
    Chociaż właściwe wiosna.
  • @KOSSOBOR 14:43:48
    Ozu odezwie się jak ostygnie. W czeluściach maszynowni już jest 65 stopni. To zaprawa przed kotłem Kabindy.
  • @tadman 13:18:17
    - a zauważ jeszcze - oświadczyła Mme konspiracyjnym szeptem - że OZu tyle złożył deklaracji w uroczystym podsumowaniu półwiecznych relacji z Frau, że nawet jeśli umknie Kabindze spod noża, to wystarczy, że Frau powie "Sprawdzam" - a on lezy jak wafel i kwiczy. - Wygląda więc na to, że istotnie nie spodziewa się dożyć tej próby uczuć. Oj, niedobrze, niedobrze... Oj, doloż ty moja... Łojdiridi - dokończyła myśl z lekka zachłysnąwszy się herbatą.
  • @bez kropki 10:55:06
    Toteż w przewidywaniu najgorszego Gryzelda spokojnie gryzmoliła anons na syna Kabindy nr 143. Postanowiła umieścić go na allegro w "Okazje" w dziale "Kultura i rozrywka" w pododziale "Instrumenty". Męczyła się jednak okropnie, bowiem nie mogła się zdecydować, czy dać cenę "Kup teraz", czy lepiej zacząć aukcję od złotówki. A może w ogóle dać aukcje w dziale "RTV i AGD" pod "Sprzęt estradowy, studyjny i DJ-ski"?
  • @jazgdyni 08:24:29
    OZu, dbaj o skórę, bo jak będziesz poparzony czy spierzchnięty, żaden szanujący się Kabinda nie weźmie Cie na widelec.
  • @tadman 00:01:57
    Dzięki, Tadziu:) Popatrz, jakie ma się plusy ze sklerozy - ileś razy można mieć przyjemną niespodziankę;)))
  • @jazgdyni 16:17:12
    Gryzelda (ta świnia (morska)) zastanawiała się właśnie nad dwoma kwestiami.
    1. Czy podawała w ub. roku przepis na Gryzia mess (małmazja, przy której Itonmess to wersja szkolna podstawowa);
    2. Czy wracający z kontrabandą, czyli Kabindą Młodszym Ozu zdoła jeszcze zdążyć/załapać się na truskawki.

    I w zasadzie tylko te dwie sprawy. Bo predylekcja Delfiny do teczek (zabawki leżą a ona grzebie wśród lśniących teczek) to już w zasadzie małe miki. Folklor lokalny można powiedzieć.
  • @jazgdyni 16:17:12
    Wiesz, w 65 stopniach to właściwie już jesteś ugotowany. Po co biedny Kabinda ma robić coś niepotrzebnie dwa razy? Dorzuć trochę włoszczyżny i posyp się pietruszką. Nakryj wytwornie do stołu i wskocz do wazy;)))
  • @bez kropki 18:05:09
    Gryzelda nie podawała ani przepisu na Gryzia mess, ani na Itonmess. Tego bym nie zapomniała;)
    Podrzuć Definie do zabawy Małego Chemika, albo Malego Drukarza, albo ksiązkę kucharską i wolny dostep do kuchni. To jest ten wiek, kiedy objawia się Geniusz przez duże G;)
  • @sigma 18:53:32
    I słusznie, towarzyszko. Zwł. powtórne marnowanie energii, na powtórne ogrzewanie, to strata. Sprzeczna w dodatku z dyrektywami unijnymi. Nieekologiczne.

    A jak jeszcze w wazie będzie chłodna woda, to Ozu, nie cekaj, tylko wskakuj i czniaj pietruszkę wraz z kminkiem.
  • @sigma 19:01:15
    Gryzia mess:
    Kupujemy u cukiernika odpadowe bezy (tańsze i już wstępnie pokruszone), kupujemy śmietanę kremówkę i truskawki - tyle, ile kto lubi i potrzebuje.
    Bezy w domu dołamujemy na drobniejsze (ale nie na proszek). Z częścią bez ubijamy śmietanę (zamiast cukru). Ubijamy krótko, bo nie o konsystencję tu chodzi a o to, by słodka tłustość była bardziej smarowna niż sztywnostojąca. Poza tym chodzi o to, by w śmietanie bezy wydały swój smak a nie straciły konsystencji.
    W misce/wazie/wannie truskawki dziabdziamy łyżką/widelcem/bagrem. Niedbale zasypujemy resztą bezowego kruszywa (też lepsze w kawałkach niż w proszku). Niedbale zalewamy bezową śmietaną. Niedbale i niestarannie mieszamy (dwa kolory w szklanym pucharku wyglądają dosyć dekoracyjnie). Jak ktoś ma charakter, to może to schłodzić. Jak ktoś nie lubi by się żarcie marnowało;) (zwł. że Gryzia mess lepiej smakuje tuż po zrobieniu, tj. dopóki bezy się nie rozciapciają) to używa do tego celu śmietany schłodzonej i truskawek z lodówki.
    Deser można nałożyć do pucharków/wazy/beczek a można wyżerać łychą/palcami/bagrem wprost z michy, w której to było robione. My wyjadamy (osobnymi) łyżkami z jednej michy. Tak samo Eton mess jadali Prasłowiańscy przodkowie, czyli z jednej miski. Nie strzymalibyśmy nerwowo przekładania do pucharków. Poza tym kto by w takie upały potem sterczał w kuchni (ciemnej) i mył graty?!
    Deser robimy pomiędzy obiadem a kawą. Goście pokornie czekają. Albo zamiast drugiego dania (zależy od ilości truskawek i śmietany). Goście pokornie czekają i patrzą na nas oczami spaniela.
    Kto jest na diecie, może użyć śmietany jogurtowej a bezy tylko do posypki, ale to wersja light, czyli marne przybliżenie właściwego delikatesu.

    Eton mess robi się podobnie, ale śmietanę się ubija na cukrze (bezy są tylko i wyłącznie trzecim składnikiem tego całego bałaganu), ubija się ją do konsystencji bitej (bo chodzi o wygląd a nie o doznania smakowe). W sumie to słabsza wersja Gryzia mess. No, ale czego się spodziewać po Angolach??
  • @bez kropki 19:39:15
    Wy mnie tutaj do gara nie wkładajcie! Ja sobie może lepszą przyszłość wymarzyłem. Tylko nie rożen - to takie pospolite.
    Jest 1000 i jeden przepisów w Kuchni Polskiej i większość ja znam.
  • @jazgdyni 20:04:20
    Ewa Rębikowska już 3 kawałek o dzielnych psiakach na KD postawiła, a żadna psiara, kociara, koniara, chomikara nawet tam okiem nie łypnęła.
    Fuj.
  • @jazgdyni 20:13:34
    Łypałam za każdym razem! No i sama Ewę zaprosiłam do KD! Oj, OZu, będziesz z nadzieniem! No dobra, jako dodatki Twoja ulubiona rukola i - naturalnie - pyszny ocet z Modeny.
  • @bez kropki 10:55:06
    Z literatury wziąłem pszepani. W książce tak stało, że miała skórzaną skórę.
  • @sigma 16:20:38
    "Oj, niedobrze, niedobrze... Oj, doloż ty moja... Łojdiridi - dokończyła myśl z lekka zachłysnąwszy się herbatą."

    Gloria w ostatniej chwili zatrzymała rękę, gdyż już miała strzelić z liścia Mme w plechy /najlepszy sposób na zachłyśnięcie/, ale sobie przypomniała, że Mme do delikatny środek sandwicha, cudem zaiste ocalony.
    - Wiesz, Sylvka, ty tu sobie poleż spokojnie, a ja polecę do stajni, bo Ihene od wczohaj wydzwania i jest wściekła. Nikt, za cholehę nikt! nie chce wybhać się z nią na galopy, bo ta idiotka upieha się przy czaphaczku w kolorze thuskawkowym w bezy! No co ja mam zhobić? Muszę z nią pogalopować, chociaż to obciach, jasny gwint!
    - Fakt, obciach - kiwnęła głową Mme i spokojnie zasnęła, będąc pewną, że bieżący obciach Gloria bierze na klatę. Ona, Mme, bowiem, jako delikatny środek sandwicha, niczego już na klatę nie życzyła sobie brać.

    Obudził Mme szczęk łańcuchów, niemiecka dosłowność i prześlicznie zawodząca Gloria wraz z mocno podejrzanym towarzystwem /najwyraźniej ściągniętym ze stajni/ : "Mih ist so wundehbah":



    W końcu tę sielankę przerwała Woyciechowa:
    - Co tu tak capi stajnią? Pani Hrabina pójdzie się wykąpać! I ci państwo też!
    - Właśnie, właśnie! - dodała Mme, gdyż już poczuła głód i wiedziała, że nici z kolacyjki, jak Woyciechowa się zaprze. Tymczasem sama oddała się barwnym myślom o kolejnych wcieleniach /chłe, chłe! tiaaaa.... wcieleniach..../ OZa w majonezie. A nawet z przybraniem.

    W dalekiej Kabindzie OZu poczuł mrowienie w stopach, natomiast sam Kabinga, siedząc na 127 żonie /ta akurat preferowała szwedzkie kryminały dla ochłody/ dał znak tamtamistom, by rozpoczęli ten ichni żurfix, czy jak tam się nazywa to żarcie z jednego kotła.

    Dosłownie w ostatniej chwili spanikowane Merykuny wykupiły w strefie bezcłowej chińskie podróby torebek Louisa Vuittona w adekwatnych ilościach. Zaiste - mieli szczęście...
  • @sigma 16:33:30
    :D
  • @sigma 18:53:32
    Czy na spierzchniętą skórę nie byłoby dobre masło czosnkowe? Dodatkowo urozmaiciłoby smak zupy (białasy ponoć są mdłe).
  • @bez kropki 19:55:07
    Obstaję za wanną i beczkami; jak już jeść to jeść.
  • W Kabindzie szykuje się przewrót
    Podstępność agenta Ooo była powszechnie znana, ale nie w Kabindzie, bo tam nie dociera TV Republika. Żona nr 143 zaleciła gotować zawartość z wsadem na wolnym ogniu przez 24 godziny razem z ulubionymi dodatkami ustalonymi z samym wkładem. Na noc przy kotle pozostawiono straże w osobie Fridaymana razem z Kalim. Rano królowa była już tak głodna, że bez abrazji skóry pumeksem (w celu pozbycia się skórzastej skóry) udała się wprost do kotła. Zdumiona zobaczyła, że Kali i Fridayman smacznie śpią, więc zajrzała do kotła i z rozdzierającym krzykiem padła na wysuszoną afrykańską glebę. Krzykiem zbudziła straże. Kali rzucił się do kotła i zaczął się trząść jak galareta z zimnych nóżek tuż po wyciągnięciu z podręcznej lodówki (wkładem chłodzącym były 2 pingwiny ciotki Adeli). Aby Kalemu nie było przykro to w trzęsionkę wpadł również Fridayman. Okazało się, że ktoś spaskudził królewską potrawę, bo zamiast Ooo'a był w kotle najnormalniejszy w świecie gutang, na dodatek niegolony. Później zaczęły się w Kabindzie dziać rzeczy straszne i wybuchła regularna wojna miedzy miejscowymi plemionami, zwana później w podręcznikach historii eufemistycznie "Wojną o Ooo". Brzmi to zdecydowanie lepiej niż wojna o gutanga. Do tej pory w pobliżu kotła leży żona nr 143, którą wzgardził nawet najgorszy żołdak, ponieważ nie poddawana codziennemu zabiegowi abrazji pokryła się na dwie morgi leathery skinem.
  • @tadman 22:25:25
    "Wojną o Ooo" brzmi zdecydowanie lepiej niż "Wojna o OO";)))
  • @bez kropki 19:55:07
    Tak sobie rozmyślam, czy by nie ulepszyć tej receptury odrobinką cointreau - przyuważyłam ostatnio, że w ksiązce kucharskiej deserowej absolutnie wszystkie desery mają dodatek w postaci skórki z pomarańczy. Chociaż, na co jeszcze ta skórka, Króliku, ja się pytam? Chodzi przeca jeno o ten gorzkawy smak skórki pomarańczy.
    Bardzo nam się deser spodobał. Zaraz w poniedziałek lecimy szukać pokruszonych bezów. Tylko co na to Jolka?
  • @jazgdyni 21:20:17
    leathery = tough, hard, rough, hardened, rugged, wrinkled, durable.
  • @sigma 22:35:14
    No właśnie... Miałam pisać, że niektórzy piją do Gryzia mess kawe, inni majaczą o szampanie, mnie się zdaje, że kłantro by pasowało. Ale... ALE wg mnie najlepiej popijac to wodą mineralną a cointreau zostawić do innych zastosowań. W tym deserze sedno sprawy tkwi w połączeniu kremowej tłustości śmietanki, ze słodko-bezowym smakiem (bezów) i kwaskowatością oraz aromatem TRUSKAWEK. Cointreau możemy się raczyć cały rok a truskawkami nie.

    Panią Jolantą proszę mi łba nie zawracać. Zrobiłam 4 słoje soku z truskawek (prezent, czyt. niezaplanowana robota kuchenna, czyt. trza było rzucić WSZYSTKO i truskowakować). Teraz już wiadomo, że mam Sz.Panią Jolantę tam gdzie d* ma step albo odwrotnie (bo nigdy nie kminiłam o co biega z tym dubstepem).
  • @jazgdyni 20:13:34
    Oj, przeczytałam każdą psią historię, a coś Ty myślał?
    Jeno znowu przez chyba dwa dni byłam wyłączona z życia towarzyskiego, bo przyjechał przyjaciel z Lublina na pogrzeb, no a następnego dnia byl sam pogrzeb. Nie jest to rozrywka szczególnie rozweselająca, to się nie wyrywałam z komentowaniem.
  • @jazgdyni 20:13:34
    Ty se popacz na moje tłumaczenie o truskawkowej klęsce urodzaju. Przyjaciółka mnie tak urządziła! Łubianki mnie podarowała. Z truskawkamy znaczy. Ja podstępnie zaczełam rodzinę przyliszać na Gryzia mess, wrąbali tego, nie powiem, w skali, jaka podoba się Tadzinkowi, ale i tak dużo zostało. No to zaczęłam robić soki. Dysponując kawałkiem stołu o pow. 40 x 40 cm jednym palnikiem, połową zlewu i trzema garnkami... A że kuchnia ciemna, to warunki mam tylko trochę lepsze niż w tej Waszej maszynowni.
    TFU!!!!
    No dobra. Żeby się nie denerwować na noc, powiem Ci, że ja w ostatnich dniach wpadałam tylko na jaja, tylko na czas potrzebny do tego, by mnie przestały boleć wystane żylaki. W tymże samym celu smarowałam na jajach kawałki, jakie gdzie indziej by nie uszły. A do tego ten brak czasu!!!! AUUUUU! (Tu Gryzelda wyje głośno manierą wilczą.)
  • @tadman 22:00:50
    Taak, my ostatnio własnie tę metodę jedzenia stosujemy - truskawki na śniadanie, obiad i kolację oraz, oczywiście, na deser;)
  • @bez kropki 22:44:23
    Masz rację, Aśćka. Nie ma co poprawiać. Lepsze jest wrogiem dobrego. A kłętro można se zupełnie ubocznie i bez związku popijac.

    Łomatko. Dopiero teraz przyjechał Sanipor i bierze rzeczy z wystawki - łomot, ryki i w dodatku rzucają mięsem. Oraz kanapą, którą wystawiliśmy.
  • @sigma 22:55:53
    Że niby brzydko mówią? ale chyba nie używają potworków typu "ministra", "psycholożka"? Ani "prezydent", "Tusk", "mechanik samochodowy", "lodówka" itp? Nie? To wcale jeszcze nie wyrażają się brzydko.
    A że huki? A u nas odwrotnie - wmiarę cicho. TYlko po całodziennym upale nie idzie mieszkania przewietrzyć, bo co 10 minut kolejny palacz se przypomina o wieczornym dymku na balkonie. Najchętniej bym podusiła całe to bydlactwo! Tfu! Mme pożyczy mi wulkanu??
  • @KOSSOBOR 21:29:55
    Co oni w tej stajni wyrabiali, żeby śpiewać takie rzeczy? I znowu wpleciony został wątek genderowy - jakby nie było pieśn ta opiewa miłość niejakiej Marceliny do Fidelia, czyli przebranej za chłopa Leonory. Oj, niedobrze - że też nawet Bethoven też takie rzeczy pisał;(
  • @bez kropki 23:07:29
    A z dużą przyjemnością pożyczę;)
    Może - jak oni wychodzą na balkon popalić - wpadnij akurat na pomysł, zeby podlać kwiatki? Najlepiej z sikawki.
  • @sigma 23:10:34
    To cała ONA - cała Mme!
  • @sigma 23:08:52
    Bo te wszystkie opry to sodomia i gomoria, kazirodztwo, morderstwa, zdrady, no - więcej, niż siedem grzechów głównych. Ale jak ślicznie śpiewają! Co tam dżendery ich mać - kwartecik z "Fidelia" jest bossski.
  • @bez kropki 23:07:29
    Oj tak! Nie ma większego świństwa niż lodówka i krytyczka sztuki/literatury. Fuj i jeszcze raz fuj!
    Co powiedziawszy - zapaliłam papieroska, naprawdę ;)
  • @bez kropki 22:49:49
    Z truskawkamy ostrożnie, bo cholery nadwyrężają nasz system. Zjesz jedną wannę - nic, zjesz drugą - nic, ale po czwartej obsypuje człowieka od stóp do głów, a świąd temu towarzyszy okrutny. Dziadek twierdził, że psiekrwie u każdego mają inną wielkość sprawczą, ale od czegóż dusza badacza u każdego z członków KD. Ogłaszam otwarcie sezonu badawczego i konsument największej ilości wanien dostanie w prezencie łubianeczkę hiszpańskich truskawek, utrwalanych promieniami dr. Roentgena. Tak potraktowane truskawki potrafią bez lodówki wytrzymać w dobrej kondycji z miesiąc.
    SMACZNEGO!
  • @tadman 00:22:20
    - A może tak zaserwować Oza w truskawkowym musie? - rozmyślał coągle niezdecydowany Kabinda.
    Tu wtrącę trzy grosze. Oni tu też mają truskawki. Ale jakie! Dzikie! to, co u nas jest ledwie poziomeczką, to w Afryce osiąga pełne wymiary odmiany Sanga-Sangina. A smak? Boski!!! Nektar i ambrozja razem wzięte.

    - Taaa... , to by było niezłe. I jeszcze nadziewany bezami i polany śmietanką...
  • @KOSSOBOR 23:58:48
    Poszłabym sobie posłuchać jakiej opery na żywo - co Ty na to?
  • @KOSSOBOR 00:01:27
    Krytyczkosztuczka - uważam, ze to odkrywcze. Nie można tamować rozwoju mowy polskiej!
  • @tadman 00:22:20
    My w ogóle sezon truskawkowy traktujemy jako święto narodowe, a teraz szczególnie, bo jak się okazało - właśnie na truskawki Isiasta ma największy apetyt! No to, jak tak, to tak! Nasza skłonność do poświęceń nie zna granic;)
  • @jazgdyni 07:00:13
    Dobrze, nie będziemy się upierać z rosołem, skoro chcesz być deserem. Grunt to męska decyzja! Zapisuję recepis w kajeciku;)
  • Wczoraj
    Grasowałem po tej waszej Gdyni (ślub koleżanki).
    Bardzo ładne miasto a te górki z tym chabuziem na nich , robią wrażenie.
  • @Ptasznik z Trotylu 10:19:56
    No wiesz, Ptaszniku! I nie mogłeś tak zdekonspirować się wcześniej i wpaść do nas?
  • @sigma 10:22:49
    Zaraz, zaraz! A może jeszcze jesteś tutaj? To koniecznie wpadaj/cie z koleżanką małzonką;))) Zaraz zapodam na priv. telefon.
  • @sigma 10:25:08
    Nie, już nie jestem.
    7 godzin nocnej jazdy i już jestem z powrotem u siebie na wschodzie.
    Ale Gdynia jest kuul.
  • @sigma 09:44:44
    :)
    A ja swego czasu (przy młodym, nie przy małym) musiałam, po prostu musiałam rano na czczo zjeść 0,5 - 1 kg czereśni. Takich specjalnych. Z robakami. Sprzedawca na kramie zorientował się o co chodzi i zachował jedno drzewo specjalnie dla mnie. W sprzedaży już tego nie miał a dla mnie co rano zrywał, od razu mył (bo widział, że ja to pożeram jak głodny rozbitek chleb i wodę, no rzucam się normalnie i ładuję do pyska od razu całą garść a w oczach mam głód i chciwość bezdenną) i trzymał pod ladą dla mnie. Inni łypali oczamy, bo nie mogli (już nie mogli, bo było w zasadzie po sezonie) dostać czereśni. A ja dostawałam (z zapewnieniem, że umyte) i od razu je ŻARŁAM.
    Te robaczywe miały specjalny walor - otóż pszepańswa, robaczki zawierają więcej białka (i jest ono lepiej przyswajalne) niż wołowina czy cóś.
    :)))
  • @Ptasznik z Trotylu 10:35:55
    Gdynia jest kul i to jest aksjomat:).
  • @sigma 23:10:34 i Kossobor
    Też o tym myślałam. ALE. Ale widzę następujące przeszkody:
    - sikawka nie poleje na balkon pode mną i kolejny, i kolejny pode mną,
    - po upalnym dniu, óne by może potraktowały sikawkę jak miłą zabawę, czy cóś, no to wolę im nie robić tej przyjemności
    - sieć nie da mi wystarczającego ciśnienia
    - a z hydrantu wolę nie zaczynać, bo to by się nie skończyło fajnie.
    Tak więc tylko ogniem. Ewentualnie także mieczem. Ale wiesz jak to jest - pluskwę nauczysz rozumu (drogą okrężną) a odpowiesz jak za człowieka - nie opłaca się. Najlepiej by było wynająć ninja i żeby zalepił im okna. Smołą. Albo superglutem. Na sztywno i na ament. I niech se kopcą, psiekrwie. Ale u siebie. Choć to też nie wiem czy będzie dobre, bo te cholery potrafią napalić w windzie. Na korytarzu. Idąc se schodamy z 10 na parter. W ten sposób CAŁY korytarz, cały pion, cały blok po prostu jest zakopcony tak, że ofiary astmy nie są w stanie wyjść z mieszkania. Że też to nie ma kary boskiej na takich! Palących debili mam na myśli.
    Mój dziadek se popalał do peica - piec wyciągał dymek. Moja kuzynka kiepuje do popielniczki z wodą - to w bardzo dużym stopniu ogranicza ilość duszącego smrodu. Tak więc jak się chce, to można. Ale te dranie jak się naoglądają gwiazd na lodzie i w smrodzie, to już im brakuje mocy obliczeniowych na pomyślenie o czym innym. - Produkty współczesnego szkolnictwa, jak nic. zestandaryzowane do bulu.

    @Kossobor: Ale znając Ciebie, raczej nie palisz pod nosem niepalącym? Zwł. dzieciom i chorym? Taka widzisz drobna różnica...
  • @sigma 10:22:49
    Obiecuję że przy następnym wyjeździe do 3-Miasta zapowiem się z wyprzedzeniem.
    Słowo byłego harcerza. ;-)
  • @Ptasznik z Trotylu 10:35:55 i bezkropka
    Gdynia jest kuul. I tak trzymać! Wasze słowa to mniut na mój lokalny patriotyzm;)
  • @bez kropki 10:47:39
    Lecz czym by ona była bez nas ?!
    Że się tak nieskromnie zachowam.
  • @bez kropki 10:47:09
    No popatrz tylko! A aborygeni wiedzieli to od tysiącleci - to znaczy nic ne wiedzieli o czereśniach z robakami, ale same robaki przyswajali i zyli!
    Natomiast jesli chodzi o czereśnie, odkąd dowiedziałam się, że z Cerasus (obecnej Turcji, a wówczas północnej Anatolii, a konkretnie Pontu ) sprowadził je sam Lucius Licinius Lucullus w 72 roku przed narodzeniem Chrystusa - jestem podbudowana. Znał sie chłop na rzeczy. Chociaż tych języków flamingów mu nie daruję!
  • @bez kropki 10:56:29
    Qrczę, współczuję z całego serca. Nic potworniejszego niż otworzyć sobie okno na noc i mieć w pokoju papierosowy smród. Czasami akurat jakiś palacz zawiesi się u nas na płocie, więc znam ten ból;(
    Może posyp ich z góry azotoksem?
  • @Ptasznik z Trotylu 11:00:16
    Trzymie za słowo;)))
  • @jazgdyni 07:00:13
    Hmm ... tymi truskawkami z Kabindy w postaci dzikich poziomek - mutantów - to mnie zastrzeliłeś! A nie są to przypadkiem importy z Hiszpanii??
  • @sigma 11:18:20
    Eeee, języki to chyba były słowicze, czego faktycznie darować nie można. A z flamingów to piórka, żeby teeeego, no, żeby nie przytyć za bardzo po uczcie.
    Ale osobiście to nie pamiętam tak dokładnie;).
    Ale może to było tak, że te pasztety z języków to był taki pijar dla snobów. A swoi goście, czyli sama elita albo jak kto woli śmietanka, jedli żarcie elitarne czyli te czereśnie, brzoskwinie na winie, morele z lodu, pesto, oliwę z oliwek, ciepły wiejski chleb, swojską szynkę i jajka?? A do tego truskawki z bezową śmietaną i kruszywem?:)
  • @sigma 11:22:06
    "czasami" No wiedzisz - czasami. A u nas co 10 minut regularnie se każdy po kolei przypomina, że sie jeszcze nie zrelaksował (jakby podduszanie bliźnich mogło być relaksem! No chyba, że dla Kabindy i sąsiadów). I tak do 12stej w nocy!!!
    Azotoksem mówisz? Ale tego Unia zabrania. Mogłabym co najwyżej proszkiem do prania, by się gady zaczęły pienić. Ale takim bez fosforanów, spulchniaczy, spieniaczy itepe. Bo chemia może być tylko w żarciu, ale w pestycydach juz nie. O nie! Ekologia iber ales, dlatego ma być GMO i ekologiczne środki ochrony roślin.
    Z w/w powodów jedzmy te czereśnie z wkładką, truskawki z bezami i bez bez, z octem z Modeny i majerankiem oraz dzikim oregano (każdemu polecam wysiać ten chwast na działce!), póki to jeszcze nie jest zabronione, ament.
  • @sigma 11:26:45
    Hiszpańskie mutanty oświecone rentgenem, impregnowane środkami ochrony roślin i super-duper GMO, to mogą kabindzkim dzikusom (truskawki mam na myśli!) co najwyżej skoczyć. A potomek Lukulusa, czyli Ozu i Klub mogą je (te truskawkokształtne mutanty) rytualnie oskakać. Albo na żółto łukiem stromogotyckim potraktowawszy je;).
    Chałwa!
    Tapir na prezydenta!
  • @sigma 09:41:58
    Hmmm, jakby tu powiedzieć.... ze strojami będzie krucho :(
  • @sigma 09:44:44
    To ja też będę poświęcać się dla Isiastej z tymi truskawkami - obocznie, naturalnie ;)
  • @Ptasznik z Trotylu 10:35:55
    No Ptachu! Jak mogłeś!!! :[[[ Ty wiesz, jakie my truskawki przyrządzamy?!
  • @bez kropki 11:57:07
    Chałwa!
    Tapir na prezydenta!
    I truskawki na stół!!!
  • @sigma 11:26:45
    Słowo daję, że to prawda.
  • @KOSSOBOR 12:25:20
    Jakie?
    Rozdziamdziane!
  • @jazgdyni 12:56:38
    OZu, spokojnie. Zamknij drzwi /wiesz, ten Kabinga.../. Usiądź. Oddychaj spokojnie. Łapki na kolana, luz pod pachami. I powoli powtarzaj: "ROZ - DYŹ - DA - NE" !!!

    Hozdyźdane, do q. nędzy!!!!!!!! :[[[
  • @KOSSOBOR 14:18:20
    No i, ponieważ nie ma Mme pod wiszącym daszkiem /Mme jest delikatnym środkiem sandwicha i doktory zabroniły jej dosiadów czasowo/, przeto ni ma niczego rozdyźdanego - jeno woda, kostki cukru i papieroski. A Dynamit - trawa. Co on w tej trawie widzi? Będę musiała skosztować.
  • @KOSSOBOR 14:21:48
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    !!$$$#@! ^%%!?? _(*)&&^%!! ###! ###@!
    Kabinda miotał się po całym pastwisku. Rozumiecie - grą temperamą.
    Kopał po pupach usłużne żony które chciały mu krzesełkować.
    - Tak blisko, tak blisko! I taka impreza, a teraz muszę wszystko odwołać. Jak ja wyglądam? Jak ruski buc! Albo jeszcze gorzej - jak ten z Izraela!
    I ten deser truskawkowy z rozdziamdzianych truskiew (w Afryce nazywają się truskwy). Nie-prze-żyję!!!

    Właśnie otrzymał wiadomość, że Oz zamiast do niego postanowił skierować się do Pointe Noire ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Pointe-Noire ) miłego kącika z kankanem. Paryż Afryki! Tak, tak. Żitany i goluazy na ulicy. Pernod w południe, a Qurwazje wieczorem.

    Ech życie.
    A Kabinda po raz pierwszy od 20 lat zapłakał.
  • @jazgdyni 12:56:38 i Kossobor
    RozdziaBBBBBdziane. Roz-dzia-BY-dziane. Rozdziabdziane. Są truskawki w Gryzia mess. W innych potrawach mogą być rozdyźdane, rozdziamdziane a nawet zgoła zbagrowane (zależy od skali przedsięwzięcia).
    Ament.
  • @bez kropki 18:04:19
    Te wasze eufemizmy regionalne.
    Dlaczego nie zmiażdżone? Dlaczego nie starte na miazgę?

    Hę?

    Ps. A pesteczki z truskawek wybieracie ? :)))))))
  • @jazgdyni 18:37:24
    Pesteczki goli osobiście Woyciechowa.
  • @jazgdyni 16:25:26
    Noż ja cie kręce...: "W 1986 roku urodził się w nim /tym Pointe Noire, znaczy/ Guy Tchingoma, kongijski, a później gaboński piłkarz."
    Joj, OZu, jak ty to weźmiesz na klatę?!

    No i jak te kankany i qrwazjery mają się do Twoich wyznań w 50tą rocznicę pożycia? A?

    Żitany oraz gulłazy paliłam w ogólniaku /taki artystowski sznyt, gdy chodziłam na lekcje rysunku i malarstwa/. Już mnie nie kręcą.
  • @KOSSOBOR 18:52:59
    To co już mi nic nie wolno ???
    Ach Paris!!!
    Będę tam dokładnie za tydzień o 19-tej.

    A co dalej z Kabindą? Licho wie...
  • @jazgdyni 19:39:11
    Wiesz, OZu, ja bym się tak nie cieszyła z tego Pointe-Noire; oni tam mają bardzo rozbudowaną tradycję handlu niewolnikami. Z tego punktu do tzw.Nowego Świata wystartowało swego czasu ponad 2 mln niewolników; ilu dotarło? Bóg to raczy wiedzieć. Na Twoim miejscu bym uważała. Czym skorupka za młodu nasiąknie.... od tego czasu Pointe-Noire zbiedniało, ale na pewno pamięta, na czym się dorobiło;)))
  • @bez kropki 11:44:59
    Taak, to byłby dobry temat pracy naukowej: "Bulimia za czasów cesarstwa rzymskiego - porównanie z czasami współczesnymi."
    Ja też myśle, że ten fast-food to oni podrzucali pijarowo, a sami cichcem na tyłach zajadali się zdrowym, swojskim żarciem.
  • @jazgdyni 19:39:11
    Qruazjery i Paris Afryki, powiadasz, Ozu.... Oj, chyba nakablujemy Frau;)))
  • @sigma 19:51:16
    Myślisz, że mogliby mnie sprzedać w niewolę? Jako co? Do czego bym się jeszcze nadawał?
    No wymyślcie coś.
  • @jazgdyni 20:01:37
    No przecie nie sugeruję, że będą Tobą orali pole, OZu - najzwyczajniej sprzedadzą Cię jako wąskospecjalistycznego Marine Engineer d/s poszukiwań różnych przydennych skarbów Matki Ziemi;))) Możesz uzyskać niezłą cenę, bo mała podaż, a duży popyt;)
  • @bez kropki 10:47:09
    Sprzedawca zawsze wygrywa

    Pod dworcem pani sprzedawała czereśnie. W domu bardzo lubią (zdrowe na serce, bo zawierają cukier gronowy), więc chciałem kupić, ale wziąłem sprzedawczynię na przetrzymanie i trzeciego dnia zakupiłem 2 kg czereśni z tezą, że jakby były w środku robale to zwinęłaby stragan i sprzedawałaby w innym miejscu.Padło z mojej strony sakramentalne pytanie i odpowiedź była, że jej czereśnie nie zawierają niepożądanego nadzienia. Przywiozłem do domu, umyłem i zapas czereśni zmniejszył się o połowę. Zona umyła porcję i każdy owoc otwierała przed spożyciem.
    Okazało się, że w każdej był malutki mieszkaniec, więc nie ruszyła ani jednej czereśni. Resztę zjadłem ja, ale świadomość spowodowała, że smakowały o wiele mniej.
    Następnego dnia pani również sprzedawała czereśnie.
  • @jazgdyni 20:01:37
    Taki OZu równy jest masą dziesięciu Murzyniątkom, więc dobrze, że nie znała go Agatha Christie, bo nie mielibyśmy książki, która z mety weszła do kanonu powieści kryminalnej. Aaaa, nadziany OZu to może obskoczyć i tuzin.
  • @tadman 20:36:48
    Oj Tadziu, Tadziu, chyba dziesięciu Pigmejom. Te murzyny to byki ogoniaste, dłonie jak bochny, numer buta 49 i więcej. Co ja ci tu będę anatomię robił. Wiesz, jak jest
  • @jazgdyni 21:10:04
    To ani chybi one nadal są kanibale.
  • @jazgdyni 18:37:24
    Bo nie są zmiażdżone! Tylko trochę pokawałkowane (na kęsy). Czyli podziabane na kawałki. Czyli rozdziabdziane. Na miazgę być nie mogą, bo to ma być deser smaczny ( w tym celu musi mieć strukturę i konsystencję) a nie puding albo dżem! Nie denerwuj mnie podobnym marnotrawstwem, w dodatku TY!
  • @jazgdyni 20:01:37
    Jako tester, koneser, kiper robiący rozróżnienia miedzy rozdziabdzianym, zmiażdżonym, rozdyźdanym, rozbzdryngolonym, roztartym itp
  • @tadman 20:30:28
    Człeki!!!! Jak robal mógł to jeść, to Wy też! Takie marnotrawstwo!
  • @sigma 20:29:38
    Ewuś, no tak skromnie? Przecież OZu jest: "Navigational Officer, Marine Engineer, Trained Lifeguard, Electrical Engineer, Radio Officer, Medical Advisor, Firefighter, A Lifesaver, A Leader..A MARINER. The Workplace rated among the Top 3 Most Hazardous Places to Work. No Fixed working hours, No Hol". Będzie czym orać, oj będzie!
  • @tadman 20:30:28
    U nas, na rynku w Oliwie, furorę robi stragan, na którym jest tektura z napisem: "ŚLIWKI BEZ ROBALI". Sama tam kupuję :)
  • @bez kropki 22:06:18
    Pieprz można mielić na proch, albo na kawałki, no nie?
    Miazga może być gruboziarnista (w swoją miazgę, drwal wbił drzazgę, tak się darł, ze aż zmarł).
    Osobiście preferuję pasztet gruboziarnisty, anie jakieś fue gras. I z dużą ilością grubo startej gałki muszkatołowej.

    Więc są miazgi i miazgi, a nie od razu marmelada.
  • @bez kropki 22:10:09
    Kobito!!! Jobaje są obrzydliwe!
    No i jeszcze, qrna, stać nas na marnotrawstwo! Howgh! A co se tam będziem....
  • @bez kropki 22:10:09
    Kiedyś miałem ładną śliwkę, aż ślinka ciekła. I ona miała robala, który ją atakował z drugiej strony. Musi wyczuł mnie drań i przyspieszył. Ja z jednej strony, a on z drugiej. A na koniec, żeby nie pomyślał sobie, że jest taki mądry, też go zjadłem.
  • @KOSSOBOR 22:27:08
    Woyciechowa medytowała nad tem, jakie to delikatne ludzie to jej państwo. Robaczek im wadzi! A wszak tym mięso przesiąka co zwierzyna jada. Więc jak robić pasztety, to nie ze świni karmionej obierkami (albo co gorsza mączką mięso-kostną, czyt. padliną lub syntetykami), tylko z robaczków pasionych na ekologicznych, organicznych, achałtekińskich (a co se żałować!) czereśniach. O. Tego Lukullus nie wymyślił a to by przeca było to! Szczyt (luksusu) i hit (uczt, snobizmu i wypasu). Zwł. dla jednostek lubiących se podjadać "owoce" morza i inne wąsate, brodate czupiradła, które nawet nie wiadomo, gdzie mają tył a gdzie przód (i kudy im tam do delikatnych robasiów!).
    Gryzelda medytowała nad czasami, w których kupując bilet na pociąg dostaje się info, że kurs odbędzie się... autobusem.
    Medytowała też nad nieskoszoną łąką, kleszczami (pajęczaki a nie narzędzia) oraz nad rozmaitością świata tego. (Paryż w Afryce, truskawki w Afryce, Afryka z Azją w Paryżu i tak dalej).
  • @jazgdyni 22:25:54
    NIE, nie i NIEEEE. Miażdżone być nie mogą. Nie w Gryzia mess - od tego zatraca się smak. I nie ma czego roztrząsać. (No, chyba żeby to był obornik na przyszły rok, to wtedy można go roztrząsać, ale to nie ten niewolnik do tej roboty i w ogóle to inny temat. Do rozrzucania obornika z antylop pod dzikie, ale nie robaczywe truskawki, pani Kabindowa nr 87 szukała odpowiedniego pracownika. Obsługa statku geolo nie bardzo jej się widziała. Przeszła zatem do kolejnego stoiska).
  • @bez kropki 22:41:11
    A powyższe medytacje te prowadziła przy goleniu truskawek, naturalnie.

    A teraz anegdota prawdziwa /chyba już kiedyś ja przytaczałam, ale że jest ładna, to co se i Wam bede żałować/:

    onego czasu nastała u nas pani Felicja, gosposia, znaczy. Odcukała nam naszą wielką, zapuszczoną chałupę, w tym odkurzyła po kolei półki z książkami, którymi to półkami zabudowane były wszystkie wolne miejsca, poza szafami bibliotecznymi. Dorwała się również do składu mnóstwa obrusów, serwet i serweteczek z XIX wieku, zdobnych monogramami i herbami. Odprała i wybieliła wszystko pięknie, nakrochmaliła i odprasowała. Postanowiłam więc, że będziemy te zabytki używać na co dzień. Pani Felicja zapytała, jakie ma rozłożyć serwety i serwetki: "Czy te z herbamy?" "Dobrze, pani Felicjo, niech będą te z herbami" - odpowiedziałam. I pani Felicja machnęła na stół adamaszki mojej teściowej, z siedmiopałkowym, dwustronnie haftowanym Ślepowronem. "A co dzisiaj podajemy na obiad?" - pyta Felicja. "Jak to co?!" - odpowiadam. "Ziemniaczki w mundurkach i gzik!"
    Trzeba było widzieć minę Feluni - była całkowicie ZAŁAMANA! Tu jej praca, herby, pióra i w ogóle, a tu państwo te kartofelki. W mundurkach na dodatek ;)

    Fakt, te całe państwo to popieprzone som.
  • @KOSSOBOR 00:42:34
    Piękne:).
    Aczkolwiek p. Felicja odkurzająca wszystkei półki z książkami to coś, co się wymyka mej wyobraźni - u nas, w naszym zadymionym powietrzu, jakbym tak zaczęła (wiem, bo to robię) odkurzać, to zanim bym skończyła, to już by trzeba było zaczynać od nowa. - Praca w kółko. Nie da się osiągnąć stanu "książki są odkurzone":((.
    A co do bielizny stołowej, to miło czasem wyjąć i użyć czegoś rodzinnego, po przodkach.
    Aczkolwiek ja osobiście, mściwie wyrzucałam i knigi, i łobrusy, których moja babcia zgromadziła ilość podwójnie absurdalną. Tj. część rozdarowałam, część wywaliłam (oj, miałam powody...) a część... przystosowałam. I tak np. Delfina sypia na lnianym obrusie, jako na prześcieradle. Obrus ma ohydny deseń królików i pisanek (bo to był komunistyczny wyrób przeznaczony na "święta wiosenne"). Ale małe nie daje objawów nocnych zmór, więc myślę, że jest spoko. I tak fajnie surrealistycznie wygląda;).
  • @bez kropki 08:59:15
    Odkurzone książki to i dla nas był szok niebywały, nie myśl sobie ;) Mój mąż, gdy brał jakąś książkę z półki - miał zwyczaj... dmuchania w grzbiet... Noż ja cię kręcę... Czyli była to samo nakręcająca się kurzawa.

    A te dłuuugaśnie obrusy /na kilkadziesiąt osób/ pocięła mi pani Felicja na małe, albo wręcz na ręczniki. Ubolewałam, ale cóż było robić? Nie przewidywałam bowiem już takich przyjęć, niestety.

    Proszę Cię, Kropciu, nie deprawuj estetycznie Delfiny! ;) Skąd wiesz, co tam się małej odłoży w główce?
  • @KOSSOBOR 11:42:27
    "Skąd wiesz, co tam się małej odłoży w główce?" Moja podświadomość marzy, że jej się odłoży skojarzenie " kicz 'świętowiosenny' = cel dla (ekhem) przerobionej biomasy";)). Bo na razie Delfina bokami pampersów przypieczętowuje g*niany los i przeznaczenie kiczu;)). Mnie się podoba (tak sobie to tłumaczę, żeby nie zgrzytać zębami na widok okropnych kolorów i wzorów). Ale może jestem patologiczną matką:)?
  • @bez kropki 12:14:20
    Nie jesteś sama - gdy bachorek miał chyba z cztery miesiące, albo i mniej - ubieraliśmy go w czarny dresik i takąż - czarną - czapeczkę. Wdzianka przyleciały z Hameryki, od mamy chrzestnej. Mówię Ci - całkowita patologia ;) i do tego na spacerach :)))
  • @KOSSOBOR 15:28:38
    Świetne:) a do tego pocieszające (dla mnie i mego przychówka).
    W nieco podobnym tonie: a nam nie wierzą, że to Delfiny futro od Armaniego, że firmowe ciuszki (używane, podarowane przez znajomych), to... z biedy!;))
    Jeszcze o patologii: moje małe bawi się teczkami;). Czarnymi;). Bezbłędnie trafiło do teczki z najważniejszymi dokumentami;). Starszy przychówek (zwane "młodym") maniakalnie słucha muzyki klasycznej. Katuje mnie Szostakowiczem. Małe aprobuje (Szostakowicza, nie terroryzowanie matki) - widać do klocków i grzechotek to pasuje;).
  • @bez kropki 16:50:33
    Powinnaś być wdzięczna, że nie upodobał sobie Pendereckiego.
    To chyba by ciebie załatwiło
  • @bez kropki 16:50:33
    Spokojnie, ja też w wieku Młodej zaczynałam od Czajkowskiego, z przeproszeniem. Jak wejdzie w jazz - kontroluj źrenice;) Pod sześćdziesiątkę skończy na Bachu i będzie git. Wiem, co mówię.
  • @bez kropki 16:50:33
    My też mieliśmy te wszystkie cuda ubrankowo - firmowe z bidy, psze Pani :)
  • @KOSSOBOR 20:06:31 i jazgdyni
    Pender! TFUUU!!! Młode siedzi obok i zgłasza protest "Ja nie mam aż tak zwyrodniałego gustu!" (Na szczęście dla mnie - słusznie zauważa 'jazgdyni').
    Z dżezu, uczone podstępem słuchania, trawi tylko "Manhattan man" Urbaniaka (ja chyba też?). Małe - nie chce słuchać nawet tego;). Za to Bach na klawikordzie, korbowodzie, errrr, na tym! no! klawesynie ooo, to jest fajna przedszkolno-żłobkowa muzyka;) (I nawet miałam prosić jajcarzy o sugestie - jaki barokowy, drobny utwór na klawesyn by mi poradzili jako niańkę i tłumik ryków).
  • @KOSSOBOR 20:07:48
    Dużo ludzi tak miało za komuny;). Im lepsza rodzina, tym większa bida przeważnie bywała. Ale też im lepsza rodzina, tym jakoś lepsza, godniejsza, elegantsza była ta bida... Matrioszki kacyków nijak tego nie pojmowały (hehe). I tak im zresztą zostało, ale to już inna historia.
  • @bez kropki 20:16:06
    Aj tam, idź na całość, zastosuj "Wariacje goldbergowskie" = kąpiel, karmienie i zasypianie.
  • @bez kropki 20:16:06
    Lepsze są koncerty obojowe - jakoś mnie obój bardziej wycisza niż klawiszowe. Albinoni czy Vivaldi też lubili ten instrument.
  • @KOSSOBOR 20:07:48
    Isiasta nosiła częściowo zgrzebne ciuchy z PSS Społem, a częściowo oszałamiające kreacje ze zrzutów - nijak nie chciały się spasować;)
    Za to bidny Karol naszał tylko i wyłącznie peerelowskie odzienie. Jak sobie przypomnę śpioszki z owej epoki, to się zastanawiam, czy projektant widział kiedykowlek niemowlę. Nogawki były tak długie, jak by to było na bociana. Zresztą to samo z kaftanikami - rękawy jak dla gorylątka, a reszta za krótka.
  • @KOSSOBOR 11:42:27
    Zaraz dostanę nerwicy! Przestań mnie stresować jakimś odkurzaniem książek!
  • @sigma 22:33:26
    Oj tam z gorylątkiem! Ja żałuję, że sobie (no, nei sobie, tylko przychówkom) nie zostawiłąm ciuchów z poprzedniej epoki. Bo w obecnych czasach to tak:
    - są ciuszki mejdinczajna; Na krótkiego, grubego, pękatego Chińczyka; za krótkie na białasa;
    - polskie jak są to też jakieś takie w stylu powyższych,
    - prawie zupełnie nie ma kaftaników, czyli koszulek z delikatnej bawełny WIĄZANYCH pod szyjką i na boczku; zastąpili to jakimiś body; a te body nijak nie chcą na dzieciaka wejść; i jeszcze gryzą w pupę - masakra;
    - długie rękawki ja osobiście sobie cenię - jak dziecię nie daje se obciąć pazurków, czyli szponek (przeważnie nie daje), to się z tych gorylich rękawków robi dzieciątku mongolskie rękawice i jest git, jak mawia pewna szanowna dama;
    - z kolei długie nogawki to chyba profilaktyka przecierania się dziurek na paluchu:); jest bowiem zagadką przyrody taki fenomen - maleństwo nie chodzi a w śpioszkach zawsze pojawia się dziurka na paluchu:)

    Obój? Co kto lubi. Delfinie pasuje klawesyn i co ja mam jej puszczać??
  • @sigma 22:36:22
    A! U nas nie było dmuchania na grzbiet. U nas były szyby i gąbka te szyby uszczelniająca. W efekcie książki się nie kurzyły. Ale u nas była tylko skromna biblioteczka tych książek. U babci stały kobyły ciężarne księgami. Jak mój tata coś stamtąd wyciągał, to nigdy bez myjaka (takiej ścierki kuchennej) - myjakiem porządnie oczyszczał wyciągane tomiszcze. Inaczej wszyscy dostalibyśmy parchów na rękach i przyległych częściach ciała. Babcia się złościła sądząc, że to demonstracja a to była zwykła alergia. Na kurz, nie na babcię oczywiście.
    Ten sposób oczyszczania książki przed użyciem nie czynił z kurzu na książkach zaklętego kręgu klątwy kurzołapów i roztoczy;).
  • @sigma 22:29:07
    Ten cały Albinioni to nie podpucha? Bo to podobno coś późniejsze?? Nie wiem, nie pamiętam, jakieś takie słuchy mnie doszły.
  • @KOSSOBOR 21:14:35
    Wariacje goldbergowskie wypełniały zameczek. Hrabina malowała. Malowała słodkie bobo wywinięte w kółko;), zawinięte w obrusik w króliczki i pisaneczki (peerel). W tle majaczyły klawesyniki, bociany w śpioszkach, gorylątka i pranie na Costa Mediteranea.
  • A w międzyczasie
    Nemezis szachrowała na naszą korzyść dzięki temu i Ruskie i Niemce stawały się coraz potulniejsze.

    Ruskie , bo było ich coraz mniej i ceny gazu spadały,
    Niemce, bo przybywało im turbanów.
  • @bez kropki 22:49:16
    No nie, XVII wiek jak byk;)
  • @Ptasznik z Trotylu 23:02:24
    Chyba wrzucę ponownie posty w temacie - to takie podnoszące na duchu, jak się człowiek dowiaduje w jakim tempie ubywa mu odwiecznych wrogów po lewej i prawej;)))
  • Tadzinek chce złożyc meldunek, a nie może
    W Młodzieżowym Domu Kultury w Nowym Porcie jest sala widowiskowa na czysta osób, ale jakaś grupa ludzi postanowiła pobić rekord Guinnessa i upchnąć tam 1000 luda. Każdy z uczestników bicia rekorda miał dostać, oczywiście po wyjściu z sali, jedną parówę, bułkę i jedno piwo.
    Oj, nie było to łatwe, więc zatrudnili agencję ochrony "Nowa Przyszłość" do upchnięcia bractwa. Każdy z ochroniarzy dostał podręczną książeczkę ze zdjęciami facjat, których właścicieli nie wolno było upychać kolanem, ani walić sójki w bok. Pod facjatami były bardzo dziwne podpisy: Kulpatuski, Osęka, Morgiewicz, Odwisza, Mariankiewicz, czy Tytanowicz.
    Kiedy ostatni z uczestników został upchnięty kolanem, a dzwi zostały zawarte to na mównicę, pod wiszącym w górze zdjęciem Romana Wór - Pieprzniętego, wdrapał się z niejakim trudem Tytanowicz i zagaił do tłumu.
    Wytłumaczył, że owszem biją tu rekorda świata, ale tak przy okazji tę energię spożytkują dla lepszego jutra Gdańska, a szczególnie jego dzielnicy Nowy Port. Na mównicę przepychali się kolejni gadacze, co niektórzy porwali masy, bo mówili dobrze a krótko, jakieś 8 minut.
    Tytanowicz powiedział, że skoro tu się zeszło tyle naroda to oni się nazwą narodowcami, czy jakoś tak, ale tu Tadzinek nie dosłyszał, bo w pobliżu przechodził kondukt na pobliski cmentarz z asystą orkiestry Marynarki Wojennej w pełni akcji.
    Niektórzy malkontenci po wyjściu narzekali na bóle krzyża, i żeber, ale Morgiewicz powiedział, że polactwo tak ma, że ich czeba docisnąć, choćby kolanem, żeby do czegoś się wzięli.
    Ogłoszono koniec spędu i pracownicy "Nowej Przyszłości" wyciągali uczestników spędu ciągnąc za wystające części ciała tudzież garderoby. Porachowanie wykazało, że jest ich aż tysiąc, no ale początki zawsze są trudne. Z paki samochodów ciężarowych wręczano każdemu uczestnikowi tackę papierową z parówką, łyżką musztardy, a w łapę bułkę. Ostatni z sali wychodzili o własnych siłach, ale dla nich już nie starczyło poczęstunku, że o piwie już nie wspomnimy, bo ci z facjatami z książeczek ustawiali się pod samochodami po 4, 5 razy.
    Kolega narodowiec Odwisza stwierdził, że ludziom trudno dogodzić i zawsze są zadowoleni i niezadowoleni, po czym oblizał z wąsów resztki musztardy i zapił kolejnym piwem.

    Tadzinek przejęty okrutnie wbiegł na komendę i wpadł do gabinetu posterunkowego, który właśnie drzemał na służbie i zaczął składać meldunek, że w MDKu jacyś wywrotowcy narodowcy sprzysięgają się przeciw prawowitemu rządowi, i że jest ich siła.
    Posterunkowy poderwał się na równe nogi, sen z niego wyparował w try miga, a Tadzinek zarobił w łeb.
    - Za co? - zachlipał. Przecież posterunkowy mówili żeby donosić, a za to dostanę czerwonego lizaka z białym kółkiem.
    - Masz donosić, ale ciężar zebranej informacji oceniam ja.
    Tadzinek zaczął baraniec, co widząc posterunkowy uśmiechnął się dobrotliwie i jeszcze raz palnął Tadzinka w łeb.
    - Mają tam siedzieć i knuć przeciwko władzy i wszystko jest OK.
    Tadzinek osiągnął najwyższy stan zbaranienia, więc udał się do domu i schodząc do swojej ulubionej piwniczki myślał o wyprodukowaniu trucizny 3 X bez, czyli bezwonnej, bezsmakowej i bezbarwnej.
  • @sigma 23:09:56
    Optymiści... Ruskich i tak jest mnogo a Szkopy zaślepione nienawiścią do Polaków (sorry, sprawdzone) będą robić nam na złość, na zasadzie "na złość mamie odmrożę sobie uszy" - Co im z tego, żeśmy biali, chrześcijanie i nawykli płacić podatki a jak palić to papierosy a nie auta (cudzie auta). Oni już pod butem muezzina, wciąż będą usiłowali dusić nas a nie turbany. Wychodzi więc na to, że znowu będziemy przedmurzem. A bodaj to wciórności! Ja bym wolała, żeby za to przedmurze raz porobiła jakaś inna część świata i/lub Europy. Taka np. Francja. Budzi się już nie z ręką, ale ze wszystkimi nogamy w szambie. Niech oni (zresztą maniakalni rusofile) sami raz coś zrobią. Wszystko musimy my?! NIechby tak jeszcze wezwali se pomoc radziecką. I niechby ta pomoc tam została...
    ;)
  • @tadman 23:15:12
    bez, bez, bez... Bez bez? BEZY! I można je nafaszerować różnymi rzeczami.
  • @sigma 22:36:22
    Ale to już było i nie wróci więcej.
  • @Ptasznik z Trotylu 23:02:24
    Hej! Dawaj tu tę Nemezis - stawiamy zimna wódkę i zagrychę!!!
  • @bez kropki 22:44:54
    Moja wnuczka, tak, jak ja szaleje za Kazikiem. Ale ona ma już 7 lat. Może popróbujesz?
  • @jazgdyni 06:39:19 i sigma
    Próbować oczywiście mi wolno;). Ale w danym momencie życiowym vox populi domaga się KLA-WE-SY-NU. Nie czego innego.
    A! Wyjaśniam małe nieporozumienie sigmo. Otóż szukana muzyka (aktualnie klawesynowa) służy zabawie. Do usypiania i kojenia służy nieodmiennie kilka wybranych przez małe kawałków Mozarta. Najbiedniejszy jest w tym ojciec maleństwa, bo podziela pogląd bodajże Kossobor, że te opery to szmiry;).
    Wracam do meritum: obój zostanie wypróbowany oczywiście, ale też tylko w ramach eksperymentu, bo nie o kojenie tu chodzi a o coś, co zabawi dziecko, o lek przeciw nudzie i weltszmercowi;)
  • @tadman 23:15:12
    Babcia wołała Tadzinka na kolację, ale ten nie wychodził z piwnicy, więc babcia zeszła na dół i zastała Tadzinka w rozsypce mentalnej. Natychmiast kazała mu iść do łązienki umyć ręce i przyjść do kuchni na kolację.
    Kiedy Tadzinek zawitał do kuchni to babcia z dziadkiem właśnie byli w trakcie kolacji i dzielili się niepokojem o wnusia.
    Dziadek wziął małego na spytki, do tego dołączyła babcia i poszło regularne przesłuchanie. Gówniarz pękł i wysypał, że chodzi z donosami na komendę. Babcia załamała ręce, a dziadek sięgnął po pas.
    Do rękoczynów nie doszło, bo gówniarz przezornie się rozpłakał, ale dziadek chciał dokładnie wiedzieć co dzisiaj robił i jaki meldunek złożył na komisariacie. Oczywiście zapodał, że szpiegował dzisiaj w MDKu narodowców i złożył o tym meldunek, ale komendant powiedział:
    "- Mają tam siedzieć i knuć przeciwko władzy i wszystko jest OK."
    - Ooo - powiedziała babcia.
    - A to juha - powiedział dziadek - już to przerabialiśmy w pięćdziesiątych latach. Czy mówili coś o Dmowskim, albo były jakieś wystąpienia o wywózce na Madagaskar?
    - Nno nie - odpowiedział niepewnie Tadzinek.
    - Też mi narodowcy, beż Madagaskaru, antysemityzmu i Dmowskiego to jakieś przebierańce - stwierdził dziadek.
    - Nińciu, dodał, te przebierańce jak lubią się w cudze fatałaszki przebierać to cholera z nimi, ale co z wnusiem. Jak tu przerwać to donosicielstwo.
    - Mam dobry pomysł. Tadzinku chodź tu do babci.
    Gówniarz podszedł niepewnie chroniąc tyły.
    - Jeśli jeszcze raz każą ci donosić to powiedz, że babcia ci zakazała i powiedziała, że jak będziesz zmuszany do donoszenia to babcia przestanie szyć dla komendantowej.
    - I to ma pomóc?
    - Komendant boi się żony, a ona z kolei twierdzi, że w moich sukienkach wygląda ładnie i że taka krawcowa to skarb.
    - Czyżby ten namiot, co szyłaś w zeszłym tygodniu to był dla niej?
    - Zaraz namiot, to była letnia zwiewna sukienka na tzw. wyjście.
    Tadzinek zachichotał, bo raz wpadł do komisariatu, gdy u komendanta był jakiś hipopotam płci damskiej, a komendant z idiotycznym wyrazem twarzy przytakiwał mu powtarzając do znudzenia "ta, tak kochanie".
  • @bez kropki 12:45:51
    Dobra, to spróbujmy od Arii z "Wariacji goldbergowskich":


    Jak przejdzie, to tu masz całość na żądanym przez Delfinę instrumencie:


    Ja Cie proszę, wybij Delfinie ten cholerny weltszmerc z pieluch, bo to grozi alkoholizmem w późniejszym wieku, zwłaszcza o ile Delfina wybierze studia humanistyczne... ;)
  • @KOSSOBOR 18:46:55
    Dzięki za linki - jak się zbudzi, to nas zje... Errr, znaczy, jak się zbudzi, to będzie miała zapodane powyższe leki na duszę;).
    "Studia humanistyczne"?! Paaaani! W naszy rodzinie to by było jak jakaś zdrada, wyrodek, czy cóś. - Same mniej lub bardziej techniczne i kumate inżyniery różnych specjalności. Te tam humanistyczne zawijasy (muzyka, inne sztuki), to z całym szacunkiem, ale jakoś poświęcanie im CAŁEGO życia, jakoś nam nie leży. Cóż, ktoś musi być przyziemny, by docenić wysokie loty innych:).
    Co nie zmienia faktu, że jedną z ulubionych zabawek Delfiny jest karykatura keybordu (uszy mi więdną, ale ona jest zachwycona). Na szczęście na zmianę z klawiaturą komputerową. Dostała jedną (nie podłączoną) na własność i se z nią walczy dzielnie.

    No chyba, żeby się trafił wyrodek. Jakoś to przebolejemy;))).

    Ale jak jej to wybić z pieluch?? - Coś się jej nie spodoba i włącza rykson. Identycznie jak w opisie sigmy trochę wyżej. I ie wiadomo czemu go włączyła. No to wtedy się włącza muzykę (stosowną) i rykson się wyłącza. Jakoś tak to działa;).
    Dooobra, przetrzepię jutro śpiochy i kocyki;) dziecko będzie uchchachane, bo międolenie szmat jest jedną z rozrywek:). Nie tak dobrą jak muzyka, ale zawsze coś;).
  • @KOSSOBOR 18:46:55
    Do kontemplującej w piaskownicy rzeczywistość czwórki podeszło jakieś pokraczne indywiduum w białych rajtuzach, surduciku i z naleśnikiem na głowie. Dodatkowo na stopach miało płetwy, na oczach gogle a w ustach wygiętą do góry fajkę.
    - A kto ty jesteś? - spytała Hania, najodważniejsza,
    - Jestem podwodny Napoleon.
  • @jazgdyni 20:24:16
    Jakbyś Ty był podwodny, to by miał rajtuzki mokre a nie białe - pisnęła podświadomość Gryzledy. Po czym czmychnęła do innych zajęć.
  • @bez kropki 20:38:26
    Proszę wybaczyć matko nieletnich, ale mokre rajtuzki z czymś innym się kojarzą.
  • @bez kropki 20:18:21
    Ależ to ja właśnie jestem wyrodkiem w rodzinie /doktory, inżyniery, mecenasy, archeologowie/:) To trochę głupio i rodzina na rodzinnych spędach przygląda się badawczo, ale co tam, idzie się przyzwyczaić. Znaczy - szło. Bo teraz to ja jestem seniorką rodu i niech no mi któreś podskoczy! ;)
  • @jazgdyni 21:20:30
    A bo to trochę tak jak z tą świnką (za)morską - Jest ci ona zamorska i pochodzi z Ameryki. Co nie przeszkadzało Angolom nazwać ją Guinea pig.
    Tak więc: mnie się mokre rajstopki kojarzą np. ze spacerem po burzy (i tylko tyle - bo jest obecnie epoka kosmiczna i pampersowa) a Gryzi może się kojarzyć z podwodnym szpionem;).
  • Ciągle pada
    Senior zacnego rodu z Łodzi
    wiedzieć chciał, jak się w rodzie powodzi
    a tu każdy gada,
    że pada,
    no i kiedyś będziemy piękni i młodzi.
  • @Ywzan Zeb 21:43:03
    No i bogaci,
    dodał siódmy kuzyn piątej żony męża naszej dawno zmarłej cioci Waci.
  • @tadman 23:15:12
    Trucizna 3x bez jest ok. Tadzinku, do dzieła!
  • @bez kropki 23:17:41
    Kiedy nieuzbrojonym okiem stwierdzam, że my mamy w tym roku mnóstwo nowych obywateli! W kościele co niedziela chrzciny, a przecież jesteśmy niezbyt dużą i dość starą parafią (w sensie przeciętnego wieku parafian). A słyszę, że w całej Polsce tak jest!

    Natomiast zarówno Ruskie jak i Niemcy rokrocznie zmniejszają ilość urodzin. Próbują ratować sie 40 000 dzieci ukradzionych rokrocznie przez Judendant, czy statystykami, w których nie ujawniają, że większość narodzin to zasługa muzułmanów, ale faktó to nie zmienia.
    Ruskie - licząc bardzo oględnie - zmniejszają się o milion rocznie.
    Niemcy niby się nie wyludniają, bo łatają niedoróbki cudzymi zasługami. No ale jeszcze nie słyszałam o tym, żeby Turcy, Grecy czy Kurdowie byli odwiecznymi naszymi wrogami!
  • @KOSSOBOR 23:54:26
    i bardzo dobrze. Nie znoszę odkurzania. To już Syzyf był w lepszej sytuacji, bo chociaż pracowal na świezym powietrzu.
  • @KOSSOBOR 23:59:44
    Nemezis wkroczyła do jaj dziarskim krokiem i natychmiast przystąpiła do dzieła;)
  • @bez kropki 12:45:51
    Wiem, że korzystanie z wiki dowodzi nizin intelektualnych, ale akurat tak mi się trafiło po wbiciu w gugla "utwory na klawesyn";)

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Utwory_klawesynowe
  • @tadman 18:22:01
    Nemezis przyodziała się w namiot o barwach narodowych i ogłosiła wszem i wobec, że jej podstawowym poglądem jest antysemityzm, dmowskizm oraz kult Madagaskaru.
  • @jazgdyni 20:24:16
    A teraz lecę na zakupy i jeśli po powrocie dalej będziesz dręczył napoleona, to dostaniesz łopatką;)
  • @sigma 09:39:07
    "by Turcy, Grecy czy Kurdowie byli odwiecznymi naszymi wrogami" Grecy to moze nie, acz oni chyba tradycyjnie lubią Rosję?? Ale za Turków i Kurdów, to bym głowy nie dała. Jak w grę wchodzi islam, to on nie mają litosci dla żadnych niewiernych...

    Co do reszty: zamiast;) na zakupy, idź na priv:).

    W sprawie wiki - to mnie głupio, że nie wpadłam na najprostsze rozwiazanie. TO z zalatania, "z prędkości";). Spojrzę i może Delfina wreszcie będzie ukontentowana.

    A z Januszkiem trzeba podstępem: nie że dostanie łopatką, jak zbroi, tylko dostanie łopatkę jak będzie grzeczny. (Swoją drogą to perfidne - teraz Januszek siedzi na brzegu piaskownicy, w tym rogu po zimnej fuzji, i tkwi w rozterce "broić, czy nie broić", łoić, czy dać się złoić - ha!)
  • @KOSSOBOR 18:46:55
    Aria spełniła pokładane w niej nadzieje!
    Została wysoko oceniona w skali "zabawiacz dzieci".

    Wielkie dzięki!
    Jutro polecę do reszty i do linku od sigmy. - Najprostsze rady bywają najlepsze. Aż mi głupio, że tak podstawowe sprawy wyleciały mi z głowy. Tym większe dzięki za uczłowieczenie;).
  • @bez kropki 19:12:15
    Dzięki za instrukcje obsługi niemowlęcia;))) Jesteś wielka!

    Ku pokrzepieniu serc wrzuciłam posta o wyludniającej się Rosji. Nie ma to jak wróg się sam unicestwia. W wolnej chwili wrzucę zbliżone dane o
    Szkopach.
  • @bez kropki 19:17:05
    Kropciu, po prostu jesteś normalną mamą maleństwa - ergo: samą biologią. To jeszcze trochę potrwa, więc zupełnie się nie przejmuj - wręcz ciesz się tym stanem i unikaj napięć na linii biologia - człowieczeństwo. Z czasem wszystko wróci do normy. Pewnie szybciej niż później, skoro Delfina ma predylekcje do klawesynu i Bacha :)))
  • @bez kropki 19:17:05
    Bądź uczciwa wobec dzidziusia. Nie wywieraj, wpływu i nie indoktrynuj klawesynem i obojami. To TWOJE preferencje, nie dzidziusia.
    Dlatego też wzywam ciebie do zaprezentowania dzidziusiowi całej orkiestry symfonicznej an mass oraz z indywidualnymi instrumentami.
    Skąd wiesz, że nie zachwyci się perkusją, najlepiej dużą perkusją ze wszystkimi blachami. I do tego kotły oczywiście. A waltornia, no i tuba.
    Jak ja byłem malutkim dzidziusiem, to tuba robiła na mnie niesamowite wrażenie.
    Są jeszcze bardzo ciekawe dźwięki muzyki elektronicznej. Taki syntezator mooga, organy hammonda, czy dobra yamaha mają dużo do oferowania dziecku.
    Bądź dobrą matką i nie ograniczaj dzidziusia.
  • @jazgdyni 06:06:25
    Patrz, zapomniałem o cymbałach. A przecież cymbały obok instrumentów perkusyjnych zajmują wiodącą rolę w rozwoju dziecka. Kogo mama będzie nazywać - ale cymbał!
  • @jazgdyni 07:00:28
    Przyjaciele mieli zwyczaj gościom, którzy przynosili prezenty dziecku - te prezenty konfiskowac i sprawdzać pod kątem wydawanych dźwięków. Wszystkie wydajace dźwięki były zwracane;)
  • @jazgdyni 06:06:25
    Jak nie jej, jak jej (ten wybór)!? Puszczają maleństwu jazz - reakcją jest podkówa, puszczają Straussa - eeee, takie sobie, puszczą menueta G-dur (bodajże) Bacha - dziecko tańczy na leżąco, objawia ogólny zaciesz i entuzjazm wobec życia. Zatem na obecnym etapie wyrobienia (hihi) klawesyn rządzi i nic na to nie poradzimy. Menuet, jako forma krótsza i lżejsza cieszy się większym entuzjazmem niż "Wariacje", acz one też są akceptowalne. W przeciwieństwie do orkiestry symfonicznej dającej fortissimo;). - Sprawdzone doświadczalnie i szlus;).
  • @sigma 09:01:52
    A ja bym te grzmiące prezenty odpakowała z entuzjazmem i dzieckiem a następniei z jeszcze większym entuzjazmem bym to wręczyła dziecku do pobawienia się. Tak, przy gościach;). Następnym razem dostosowaliby poziom głośności zabawki do własnego progu wytrzymałości;)).
  • @jazgdyni 07:00:28
    PS. Chłopie!! Jakbym miała na dobra Yamahe albo dostep do Hammonda, to mozesz byc pewien, ze dalabym to dziecku do zabawy! Z marszu.
    TEraz szukam programu, ktory umozliwia granie za pomoca klawiatury qwerty. na pewno sa takie.
  • @bez kropki 10:12:18
    Kiedyś grałem na grzebieniu. Dzieciaki to strasznie rajcuje.
    Ale mamusia pewnie się szczotką czesze...
  • @jazgdyni 21:10:28
    A tu dla Delfinci na późnowieczorne wyciszenie i zmrużenie oczek.
  • @tadman 00:32:21
    Co? Jeszcze nie śpi, no to Ólafur Arnalds pogra jeszcze odrobinę.
  • @tadman 00:42:04
    Ładne, ale smutne. Co temu panu zrobił świat, że tak smutno muzykuje?
  • @jazgdyni 21:10:28
    Szczotka, szczotką, ale nigdy nie umiałam grać na grzebieniu:(. Teraz dokucza mi to tym bardziej, że jak mówisz dzieci to lubią. A w ten ostatni fakt wierzę bez zastrzeżeń, bo dzieci w ogóel lubią najprostsze zabawki np. opakowanie po czekoladzie, puste pudełko, butelkę po mineralce itp.
  • @KOSSOBOR 23:42:11
    Dzięki za dobre słowo.

    A co do Bacha, to w czasach rozkwitu komórek, ale na samym początku tego procesu, gdzieś tak w latach 90tych (chyba), gdy pojawiały się komórki wypasione w różne dzwonki (jeszcze nie polifoniczne a te takie najstarsze pipkadełka), to dresy się licytowali ile kto ma melodyjek w komórce. I na tym tle powstał dowcip. Całego nie pamiętam, ale chodziło o coś takiego, że dwóch dresów (od tych w/w komórek) rozmawia i jeden pyta drugiego "czy wiesz kto to ten Bach". Odpowiedź "To ten, co ułożył te fajne dzwonki do komórek"...
    Rzecz w tym, że wtedy faktycznie było w komórkach dużo (stosunkowo dużo) motywów bachowskich. Bo to i prawa autorskie chyba wygasły, i... I muzyka Bacha, jako komponowana na klawesyn (czyli takie lepsze pipkadełko) świetnie się na komciach sprawdzała. Na tamtej prymitywnej technice Bach dawał rady jakoś brzmieć...
  • @bez kropki 22:06:28
    Równik przeszedł jak najbardziej zauważony. Ten skórzany pas spinający ziemię do kupy jest trochę podniszczony, ale pańskie oko (konia tuczy) zauważyło, że ma się dobrze.
    Teraz wszystkie siły rzucone na odcinek wspierania firm farmaceutycznych i regularnego zażywania pastylek przeciw zimnicy, popularnie i pieszczotliwie nazywanej brzydkim powietrzem, czyli malarią. Komary już ostrzą brzytwy, ale my się nie damy. Tylko te desperados, co to za dnia dengę sprzedają, trzeba mieć na oku.
    Ozu ma koszulkę z długimi rękawami, że tylko paznokcie wystają, czapeczkę kominiarkę i oczywiście pończoszki. Gady nie będą miały łatwo. Niestety, jakaś oferma zapomniała o repelentach, ale na to Ozu wysmarował się czosnkiem i francuską musztardą Dijon.
    Do boju chłopaki!
  • @jazgdyni 07:28:16
    Przeciw komarom 100% skuteczny jest waniliowy olejek aromatyczny do ciast. Sprawdzone.
    Musiałbyś tylko opędzać się od murzynek ;-)) bo wanilia podobno działa na kobiety jak afrodyzjak.
  • @bez kropki 22:01:08
    On z Islandii, a tam słońca mało, więc mają kłopoty z melatoniną.
  • @tadman 09:29:45
    Tadzinku,
    z melatoniną to oni kłopotów nie mają, bo śpią jak mopsy.
  • @bez kropki 22:06:28


    Uwielbiam tę sztukę :)
  • @KOSSOBOR 11:55:51


    ten link jest lepszy.
  • @KOSSOBOR 16:12:43
    To skandal! Ledwo przekroczyłem równik a dyscyplina poszła się walić.
    Towarzystwo porozłaziło się po kątach i truskawki wtranżala.
    Literatura cierpi, kultura upada, a oni nawet na klawesynach nie chcą sobie pograć.
    Trzeba będzie przypomnieć Helgę i jej bykowiec.
  • @jazgdyni 21:31:41
    Dyscyplina waliła się bez opamiętania, natomiast Delfina uparcie ćwiczyła gamy na klawesynie, szczebelkach łóżeczka i ryksonie. Ooo majestatycznie przekraczał równik i wyglądał z utęsknieniem sawanny, by pozbyć się nadmiaru krępującej w tych warunkach sierści. Widząc to - stary Darwin z aprobatą kiwał głową: to już ostatni, który w to naprawdę wierzy! Ale dla tego starego Angola nawet jeden wyznawca był wart mszy. Słysząc jego, Darwina, myśli, Pan Nasz strzelił go w ucho i kazał siedzieć w dalszym ciągu na drzewie, gdzie porastał smolistą sierścią mimo upału. Cóż - piekło ma różne zakątki...

    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/Editorial_cartoon_depicting_Charles_Darwin_as_an_ape_(1871).jpg/170px-Editorial_cartoon_depicting_Charles_Darwin_as_an_ape_(1871).jpg
  • @jazgdyni 21:31:41
  • @KOSSOBOR 22:32:59
    Zapewne wielu ludzi nie pochodzi od małpy. Ale niektórzy niewątpliwie tak. Wystarczy choćby spojrzeć na takiego Urbana. Co? Jaki to gatunek?

    Dobry Pan, w swojej bezgranicznej mądrości przeprowadził eksperyment - czy człekokształtne osiągną kiedyś poziom potomków Adama?
    Jak widać, nie wszystkim to się udało.
  • @jazgdyni 07:10:53
    Aj tam, urbany to efekt hodowli wsobnej, gettowej /wiele ułomności psychicznych i fizycznych + fioł "narodu wybranego"/. Pierwszym i ostatnim człowiekiem, który pochodził od małpy był Darwin.
    Pa! Letem na końskie święto; dzisiaj Grand Prix na CSIO. Przyjemnie patrzeć, jak inni się męczą :)
  • @KOSSOBOR 16:12:43
    A ja z zamierzchłej przeszłości pamiętam spektakl Teatru TV "Miłość i gniew" Johna Osborna w reżyserii Zygmunta Hübnera z Wilhelmim, Pszoniakiem, Okuniewicz i Raksą. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem, że Pola Raksa jest aktorką. Nie mogę nic znaleźć poza tym króciutkim fragmentem, a szkoda bo był to koncert na cztery pary rąk.
    http://www.zygmunthubner.pl/23_John_Osborne_-_Milosc_i_gniew_1973
  • @tadman 12:09:04
    Obejrzałam ten fragment - :(((((((((((((((((((((( Już nie jestem w stanie oglądać takich bebechów. Wyrosłam z tego, na szczęście. I na szczęście - to nie były nigdy moje problemy :)

    A "Kolacja na 4 ręce" jest świetną /prawdziwą!/ satyrą /poniekąd/ na artystów :) Bardzo to prawdziwe...
  • @KOSSOBOR 21:35:51
    Wciąż nie mam czasu obejrzeć tego DO KOŃCA;). Ale może niedługo sie uda;). Jak już wszyscy pójda spać (z truskawkami na czele).
    A! W zw. z postem "jazgdyni" nt. ewolucji na suwnicy;), to Gryzia podśpiewuje "A motorki cała naprzód a motorki rżną" drobiąc w kołowrotku i przeskakując do drugi szczebelek (z pośpiechu). Pamiętamy wszak, że w zameczku elektryczność normalnowoltową zapewnia zapierniczająca w kołowrotku Gryzelda.
  • @bez kropki 20:29:12
    Zaciekawiłaś mnie tą elektrycznością normalnowoltową. Czy to taka, która jeszcze nie kopie? Bo, ja się przyznam, strasznie się boję prądu. I noszę przy sobie czarodziejską różdżkę (z efektem Halla), która mnie zawsze ostrzega, że jest napięcie oj niedobre, niedobre.
    Gdyby tu nie było małych dzieci, to bym pokazał filmik, jak sześć tysięcy voltów rozprawia się z nieostrożnym elektrykiem. Mówię wam, kupka popiołu została (z elektryka oczywiście).

    Ps. Dobrze, że się odezwałaś, bo już myślałem, że tu martwica zapanowała.
  • @bez kropki 20:29:12
    Wykorzystując wiadomą energię normalnowatową, Hrabina zakupiła ubijaczkę do bitej śmietany, natomiast Woyciechowej poleciła nabycie truskawek kaszubskich, które właśnie wysypały. Ponieważ w pobliskiej piekarni nie było stosownego kruszywa bezowego, przeto Gloria przyniosła do zameczku pięknie ukręcone i wypieczone bezy. Gdy już Woyciechowa umyła, obrała i pokroiła truskawki, oraz ubiła słodką śmietanę, Gloria szybkim ruchem pokruszyła bezy, zasypując nimi owoce. Woyciechowa dostała od tego palpitacji, apopleksji i papilotów, bowiem za cholerę nie mogła patrzeć na niszczenie tak pięknych, białych rozetek i zakrętasków. Hrabina jednak była nieubłagana i na koniec kazała wiernej słudze pokryć wszystko bitą śmietaną. Gdy już Woyciechowa, jojcząc i utyskując, wykonała wszystko tak, jak sobie tego zażyczyła Gloria, deser został zaniesiony do salonu, na wiadomy żurfix.
    Szczęśliwie nikt dzisiaj nie przyszedł, więc Hrabina poleciła wiernej słudze zasiąść do stołu z przeciwnej strony, dla bezpieczeństwa schowała widelczyki, a zostawiła łyżeczki i w tym właśnie momencie Gryzia udała się na spoczynek, i ciemności czerwcowe zaległy zameczek.
    Czyż musimy tu dodawać, w jakim tempie łyżeczki zadzwoniły o dno miśnieńskiej porcelany?!
    Woyciechowa nawet wybaczyła Hrabinie te poniszczone bezy...
  • @jazgdyni 21:28:56
    Ani się waż !!! :[[[ Zostaw te 6 tysięcy voltów na inna okazję!
  • @KOSSOBOR 22:02:58
    Widzę, że wszyscy ten deser podług bezkropkowej receptury wykonali ku radości obżartuchów;)))
    Na tę okoliczność dorwałam cukiernię na rynku słynącą z najlepszych bezów na świecie. I kobiałkę kaszubskich truskawek! No i oczywiście śmietanę 36%!
    Teraz jesteśmy tak obżarci, że zaraz padniemy.
  • @sigma 23:19:23
    Metodę z 36% śmietanką znam dobrze, bo nagminnie stosują ją nasi filipińscy kucharze. Oczywiście jest to ersatz, bo czy to hiszpańskie, czy izraelskie truskawki nijak się mają do kaszubskich.
    Pozwólcie, że podam moją osobistą preferencję.
    Otóż truskawki posypujemy cukrem (krystalicznym - ważne) a następnie obkładamy gęstą, kwaśną, 18% śmietaną. To dla mnie tworzy pełną harmonię, gdy nasze kaszubskie są dojrzałe i słodkie. Kwaśna śmietana silnie wyciąga ich aromat.
    Mniaaaaaam. Już za tydzień...
  • @KOSSOBOR 22:02:58
    Dorodna truskawka, tzw. double size, korzystając z zapadłych ciemności wygramoliła się z miśni. Z obrzydzeniem odrzuciła resztki rozdyźdanych bez, namokniętych 36 % śmietaną i sokiem pomordowanych nożem sióstr.
    Z telefonu w hallu połączyła się z Greenpeace, który przełączył rozmowę do swojego bardziej lewackiego oddziału Redpeace, a tam double size drżącym głosem oskarżyła Polskę o powszechne mordowanie ostrymi narzędziami truskawek i wykańczanie ich duszeniem w 36 % śmietanie.
    Redpeace przyrzekł wysłanie swych szturmowych oddziałów z żelaznym zapasem łańcuchów, sznurów i kuchni polowych.
  • @sigma 23:19:23
    Ja stosuję śmietanę 30%.

    Kropko! Chałwa Ci i tapir!!!
  • @jazgdyni 06:31:40
    No tak jadamy klasycznie, starając się jednakowoż stosować kwaśną, 12% śmietanę. Ale ten przepis Kropki to SZAŁ!!!
  • @tadman 10:11:22
    Redpis naturalnie zatelefonował natychmiast do wiadomego organu i wiadomej stacji: bez telewizorów bowiem nie miał najmniejszego zamiaru włazić na jakiekolwiek drzewa, a także przytwierdzać się łańcuchami do truskawki.

    W dalekiej Kabindzie OZu zacierał łapki: a jednak ten Darwin miał rację z tymi drzewami?! Ciekawe, czy Redpisy już porastają sierścią?
  • @KOSSOBOR 11:11:04
    Ozu już dwie godziny siedział na drzewie i zaczął się już trochę trząść, bo to była osika. Wlazł na drzewo zgodnie z zaleceniami Glorii, bo zaczynały mu włosy wypadać a chciał odzyskać trochę sierści, poprzez tak zwany wsteczny darwinizm.
  • @KOSSOBOR 11:05:43 i jazgdyni
    Bóg zapłać za dobre słowo!
    Co do przepisu, to każdy wprowadza własne modyfikacje. Ja nalegam, by Gryziamess u nas był robiony w ten sposób, że bezowy pył i drobniejsze części idzie do śmietany (żeby miała nie banalny smak słodkiej i bitej, tylko BEZOWY) a grubsze bezowe kruszywo - do truskawek. Śmietana może być różnego typu. U mnie biorą nawet jogurt o 9-10% zaw. tłuszczu. Co tam komu pasuje.

    Ozu, cukier kryształ zgrzyta mi w zębach a truskawki są w porównaniu z nim - kwaśne. Użycie bez zamiast cukru łagodzi te dolegliwości. Ale jak się rzekło - każdy robi jak lubi. (Dziś zamiast truskawek był u nas melon. W dodatku importowany. Z rozpaczy. Z rozpaczy był melon a nie import oczywiście. Ale to już inna historia.)
  • @jazgdyni 21:28:56
    Elektryczność normalnowoltową wymyślił i przypisał Gryzeldzie Cyborg. Jemu Gryzia nie śmie w te techniczne klocki podskoczyć, więc jeśli orzeczono, że to co ona, Gryzia wytwarza to elektryczność normalnowoltowa, to ona z tym nie dysktuje i przyjmuje rzecz na wiarę (ganc pomada, czy produkuje prąd, czy Gryziamess - hiehie).

    Z tym spalonym biedakiem, to napięcie napięciem, Ty mi lepiej powiedz jakie tam było natężenie prądu?

    Martwica?
    W równoległym czasie i alternatywnej przestrzeni Gryzelda przyszła na żurfiks we wtorek. A może nawet we czwartek. Bez bez, bzu, bezów i truskawek. Zbladła i padła. W zapadłej ciemności pożarła Gryziamess, którym wzgardzili nieobecni żurfiksowi goście. Poprawiła czereśniami, melonem i czym się dało. Danie na winie to było (czyt. co się nawinie). Przeważnie wychodzi pyszne. Zawsze niepowtarzalne.
  • @tadman 10:11:22
    Te cholery czytają jaja.be, ale aby to ukryć strawberry case wleźli na stumetrowy komin w Turoszowie i wieszczą, że węgiel szkodzi. I tu z tymi PiSowcami się zgodzę, zwłaszcza gdy podany jest w śmietanie, że o jogurcie beztłuszczowym nie wspomnę.
  • @bez kropki 22:30:49
    To praktycznie był prąd zwarciowy. Ale nie to mu dało się popalić (dosłownie). Powstał łuk elektryczny, a toto ma około 24000 stopni i wchłania wszystko dookoła (elektryka też).

    A chrupiący cukier w truskawkach to efekt specjalny. Nie słodzi od razu i pozwala na wyczuwanie różnych smaków plus efekty gryziowate.
  • @tadman 10:11:22
    Drzewo truskawkowe rosło na środku pola. Oczywiście było to truskawkowe pole (strawbery fields for ever), bo jakże by inaczej. Przykuci do drzewa truskawkowego aktywiści Redpisu posilali się tym,co mieli pod ręką, czyli truskawkami wyskubując je spomiędzy łańcuchów z dużą gorliwością. Ilość prześladowanych zmniejszała się z każą chwilą. I o to przecież chodziło!
  • @KOSSOBOR 11:11:04
    Na pola truskawkowe nadciągały ekipy telewizyjne obciążone sprzętem, ciągnące kable i koszyki piknikowe. Zająwszy upatrzone pozycje, rozłożyli kocyki i wyjąwszy z koszyków śmietanę kwaśną o raz słodką oraz miseczki i sztućce rozpoczęli rzeź niewiniątek. Ilość prześladowanych zaczęła się mieścić w granicach błędu statystycznego.
  • @bez kropki 22:30:49
    Na truskowkowe pola nadciągał również Tadzinek. Przed nim bieżył tapir, nad nim leciała sroka, a w ręku trzymał torbę z półkilogramem bezów oraz kankę ze śmietaną (w drugiej ręce). W ariergardzie lazły leniwie przeżarte truskawkami bezjedynkówki oraz Januszek z torbą cukru krystalicznego. Ten ostatni (Januszek a nie cukier) był tylko lekko nadgryziony przez tubylców z Kabindy.
  • @jazgdyni 05:49:28
    Tapir lazł i co chwila się potykał, bo nie mógł oderwać roziskrzonego zachwytem oka od sroki, która polatywała górą lśniąc metalicznie piórami zielono i granatowo, a w dziobie trzymała pierścionek z fałszywym brylantem.
    Tapir ku własnemu zaskoczeniu odkrył w sobie znienacka skłonność do kultu jednostki - co za wdzięk, co za uroda, co za charme i szyk! A niech sobie będzie czym chce, byleby tylko mógł być gdzieś nieopodal- marzył z cicha oczyma duszy widząc już ciche szczęście domowego kominka jego i sroki.
    Obserwujący go z wysokości drzewa truskawkowego kondor Jacus wprost nie wierzył własnym oczom.
    Przebrany za kamerę TVN Sztyrlic też nie wierzył.
    Natomiast pan Władeczek nie bacząc na trudności jakie sprawiało mu nieprzeniknione przebranie za ściółkę leśna, prcowicie ściubolił donosik.
  • @sigma 17:39:49
    -Czekajcie niecnoty!!! - rozpaczliwie rozdarł się Oz. - Jak wrócę za tydzień, to najem się tyle truskawek, że aż pęknę!
    - Na nic wasze dręczenie...
  • @jazgdyni 20:54:55
    Nnno nie wiem. Ludziska wiosłują je bez bez, z bezami, ze śmietaną i bez, a inni wprost z krzaczka bez mycia. Jedni traktują je mikserem, nożem a większość zębami. Truskawkowy trup ściele się gęsto, a pogoda spowoduje, że wysyp będzie obfity a krótki, więc spiesz się OZu, śpiesz. W odwodzie pozostanie Ci truskawkowy ersatz aus Spanien traktowany promieniami X.
  • @tadman 21:11:43
    Et tu Brutto kontra me ! Neeeeeeeee!
  • @jazgdyni 22:16:25
    Cóżesz Ty! Nie ja, tylko pogoda.
  • @jazgdyni 22:16:25
    I Brutto i Netto contra Te;)))
    Już nie mówiąc o Tarze.
  • @sigma 23:31:28
    Brutto zawsze był tym grubszym i sprytniejszym. Netto był chudy i kostyczny. Nigdy nic więcej z niego nie dało się wyciągnąć. Koleżanka Tara raz była tłusta, raz chudzina taka.
    Tadeuszek, jako Brutto, podstępnie mnie zaatakował znienacka, znęcając się nad wędrowcem spragnionym truskawek, którymi wszyscy w koło się obżerają bezwstydnie. Wbił mi szpilę, jak ten nożyk Cezarowi. To jest znęcanie się. Cierpieć będę jeszcze dokładnie 120 godzin, zanim łyżkę zanurzę w truskawkowej magii.
  • Kolacja na cztery ręce.
    Dwóch kompozytorów (nie stać ich na więcej?)
    urządziło kolację, aż na cztery ręce.
    Przy butelce wina, ostrygach i ciachu
    Bach zazdrości Händlowi, no a Händel Bachu.
    Jakież to sprawiły sił tajemnych sprawki,
    że gościom nie podano ni jednej truskawki.

    P.S.
    Netto, brutto nie przyszli, przyszła za to tara.
    Terminy mnie gonią, no to lecę, nara.
  • @Ywzan Zeb 18:26:02
    Pińset gwiazdek bez Kozery!!!
  • @KOSSOBOR 20:01:51
    Bez Kozyry.
  • Ach te dawne imprezy ;-))
  • @tadman 20:28:15
    Tera bez Kozyry. Ale za "Teya" - bez Kozery. Słynny dziennikarz Andrzej Kozera. Eskimoski przystojniaczek, łgał jak pies i jakiś tam skandal był z facetem związany w latach 70tych.
  • @tadman 20:28:15
  • @KOSSOBOR 23:53:56
    Nno nie, Kozyra to artystka co była Grodzką po przejściach, ale zachowała sobie na pamiątkę owo z wcześniejszego wydania, i to bynajmniej nie z dtv i z tym pojechała do Budapesztu do parlamentu, czy innego obiektu użytku publicznego. Czy Kozyra, A. Kozera i kozera to z jednej matki? tylko dlaczego nie odziedziczyli po matce skośnych oczu?
  • @tadman 00:25:45
    HALLO!!! JEST TU KTO!!!
    HOP, HOP!!!

    Poooszli...
  • @jazgdyni 16:48:26
    -Jee...eee...eest.
    To ZNienacka jęknął Nienacek. Jęknął, bo poprzedniego wieczoru rozjechały mu się wszystkie cztery kończyny, padł i zbladł, niezdolny do żadnego ruchu.
    -Zmęczenie materiału... Albo starość... A najprędzej jedno i drugie...
  • @Maria Wesołowska 14:59:32
    Wóz bojowy piechoty (uzbrojony w fyrtaczek, czyli wiatraczek ze "złotka") pokonywał błoto i chodniki pchlewskiego parku. W parku rżnęła bowiem raźno orkiestra dęta. Zdanie wyrobionej snobki (nie masz Mozarta innego niż wykonywany pod dyrekcją Karajana i basta) było takie, że orkiestra dęta jest git. Pod warunkiem, że ma na zapleczu specjalnego perkusistę.
    Przepis na specjalnego perkusistę:
    Bierzemy dr Frankensztajna (np. z poprzednich odcinków "jaj"). Dr Frankie bierze szwajcarski zegarek, prestidigitatora i cyrkowego żonglera. Z tych podzespołów montuje perkusistę sztuk jeden.

    Z innych przepisów: truskawki już nie budzą tej żądzy co jeszcze tydzien temu. Teraz zaczęły się borówki. Ze śmietaną różnych rodzajów. I biszkoptami. (Biszkopty obficie maczamy w śmietanie i pożeramy. Na przegryzkę, łyżką stołową ładujemy do paszczy borówki. Najprostsze a daje bogactwo smaków.)
  • @bez kropki 15:33:13
    Bosze! Pal licho truskawki i borówki (u nas, za Konopnicką, zwane jagodami). Ale cukier grubokrystaliczny, bezy, śmietana 36%, a teraz biszkopty w śmietanie (beztłuszczowa, czy znowu 36%?).
    Tosz to kuracja dla anorektyczek; takie starsze siostry Gryzeldy, tylko nagowłose, by futerka w norce ziemią nie upaprać.
  • @tadman 15:56:05
    Ozu, jako, ze już wraca do domu, ma loty itepe (leci przez Brazzaville, wyobrażacie sobie - Brazzaville!) zamówił sobie do zbierania selekcjonera truskawek. Nie tam zwykłego nieuważnego zbieracza, tylko dyplomowanego selekcjonera. Ma on tak zwane oko kolorymetryczne, ze szczególnym uczuleniem na głębię czerwieni, język organoleptyczny pierwszej klasy i powonienie psa tropiącego. Ekspert. Dostarczy na czwartek kobiałkę dwukilową produktu truskawkowego najwyższej klasy. Pani Ozina truskawki oskubie (nożyk surowo zabroniony) i przedstawi pięć śmietanek do wyboru mężowi. Bez słowa, bo przy tym obowiązuje cisza, Ozu skinie głową i wyselekcjonowane kaszubskie okazy zostaną polane wybraną śmietanką. Posypywanie cukrem grubokrystalicznym zwieńczy preparację.
    I na tym Wersal się skończy.
    Łychą do ust ile tylko się zmieści, sok cieknie po brodzie, szczęki pracują nieustannie, przełyk przełyka, a żołądek gromadzi.
    Ach! Nie ma co dodawać...
  • @bez kropki 15:33:13
    Przypomniało mi się, jak kilka lat temu gdzieś w najbliższej okolicy ćwiczył perkusista. Po kilku godzinach nie strzymałam, bo łomot był potworny. Akurat coś rabałam w ogrodzie, więc z siekierką wyszłam na ulicę i usiłowałam zlokalizowac kierunek, z którego łomot dochodził.
    Akurat w owej chwili z furtki wyszła sąsiadka, więc niewiele myśląc spytałam ją, czy nie wie, kto produkuje ten hałas. A ona na to mozno spłoszona, że to jej brat ćwiczy. A cały czas spoglądała nerwowo na siekierkę;)
    No i już potem przeniósł się gdzieś indziej z ćwiczeniami.
    A ja tę siekierkę naprawdę wzięłam odruchowo i bez złych zamiarów;)
  • @tadman 15:56:05
    Spasłe bezjedynkówki toczyły się z truskawkowych pól pomlaskując ostatnimi truskawkami kaszubskimi unurzanymi w smietanie 36%-owej i bezach 100%-owych. Niestety, wszystko się kiedyś kończy, więc i truskawki czekał ten los, niestety.
    Ale za to lada chwila zaczną się maliny;)
    A jak minie lato, łatwiej je (bezjedynkówki znaczy) będzie przeskoczyć niż obejść.
  • @Ywzan Zeb 18:26:02
    Jestem pod wrażeniem.
    Nb. zawsze bardzo mi się podobała złota myśl Tuwima: "Mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem, jakie uczynił na kobiecie" ;)))
  • @jazgdyni 19:19:51
    Jakiś wybrakowany ten selekcjoner. powinien te truskawki za Ciebie przeżuć.
  • @sigma 19:28:03
    Będą czekać na OZa
  • @sigma 19:28:03
    - Janusek, a kto tobie gryzie, jak bułka jest twarda? - spytała Ewcia.
    - Nikt mi nie gryzie, sam gryzę. Byłem nawet u dentysty i powiedział, ze mam prawidłowy zgryz.
    - Bo mi niania gryzie. Wyjmuje stucną scenkę i tak długo memła bułkę, aż zmięknie.



    (To za przeżuwanie truskawek)
  • @Maria Wesołowska 14:59:32
    "-Zmęczenie materiału... Albo starość... A najprędzej jedno i drugie..."

    Marysiu, znowu piłaś, Drogie Dziecko?

    ;)
  • @bez kropki 15:33:13
    "Biszkopty obficie maczamy w śmietanie i pożeramy."

    Jezusie! A co na to KONIE? Dynek /Dynamit/ jakoś to może i wytrzyma, bo wielgachny, ale Saja /Sayonara/??? Gryziu, litości dla koni!!! /Bo, naturalnie, zwalę na Ciebie przy dosiadaniu :]/
  • @sigma 19:24:01
    No popatrz, a tu jeszcze Gryzia podrzuca nam zdradziecko biszkopty obficie maczane w śmietanie..........
  • @sigma 19:26:13
    Piękne! I jakże prawdziwe ;)
  • >sigma
    Nnno nie! Licznik wyświetla 250.071 odsłon, a sezon truskawkowy się właśnie kończy.
  • @KOSSOBOR 23:56:57 i tadman
    A bo z tymi biszkoptami i bezami, to NIE jest materializm dialektyczny, co to ilość w jakość, czy jakosi tak. Biszkopcika z 36tką bierzemy kilka małych sztuk. Gryziamesu też nakładamy w siebie tylko trochę, tak "na smaka". resztę pojemności żołądka zapychamy owocami "saute" ew. z jogurtem czy śmietaną jogurtową (hiehie) i BEZ cukru. Na pełny wypas Gryziamesem czy biszkoptamy mogą sobie pozwolić osoby b. młode lub ciężko pracujące fizycznie, które nie będą miały problemów ze zmetabolizowaniem całego ładunku tłuszczów i węglowodanów zawartych w w/w delicjach.
  • @KOSSOBOR 23:56:57
    PS. a po w/w deserku poprawiamy duszonym chudym mięskiem (tera jak ino moge, to jem owoce jako danie główne a obiad na deser), bobem i wodą z sokiem a potem idziemy w miasto (czyt. błoto, krawężniki i taki tam pchlewski offroad, citikros) z wozem bojowym piechoty uzbrojonym w rykson i fyrtaczek. Kto nie padnie, ten zostaje bohaterem i dostanie resztki w/w delicji. Onże bohater wraca wygłodzony i słaby jak po ciężkich bojach. Przytycie mu raczej nie grozi. (Mam nadzieję!)
  • @bez kropki 19:21:50
    Materializm metaboliczny, psze Pani Kropki. Łagodzę go 30% śmietaną. Śmietanie 36% - nasze zdecydowane NIE! Ewuś zapewne doda: nasze kolejarskie NIE!
    Co nie zmienia sytuacji Dynka i Sajki. Niestetyż. Cholerkaż...
  • @bez kropki 19:25:20
    Ażem się spociła, czytając o Waszych wyprawach na Pchlew! I to na chudym mięsku jedynie!

    U nas wysyp truskawek kaszubskich. Sama już nie wiem, czy cieszyć się, czy się pochlastać. Ale, Grysiu, kilkakrotnie częstowałam gości Twoim deserem - jęczeli ze szczęścia i rozkoszy! W lodówce stoi zawsze szkło z ubitą śmietaną /30%!/, a w koszu z chlebem - leży torebka z bezami. Absolutny hicior sezonu! Więc jeszcze raz: chałwa Ci i tapir!!!
  • @tadman 10:43:20
    Ćwierć miliona odslon! chyba zjem kolejną miseczkę truskawek ze szczęścia;)))
  • @bez kropki 19:21:50
    O to, to! Ja też jem truskawki na danie główne, czereśnie na drugie, a bardzo nieduży obiadek na deser;)
    A przecież już dochodzi bób i pierwsze poziomki! I na co komu jeszcze ten chlebek, Puchatku? Nie rób sobie kłopotu;)
  • @jazgdyni 22:35:09
    Oj, Janusek, Janusek... Już jak Ty coś powies...
  • Cała trójka, w tym dojechany z Nowego PortuTadzinek
    siedziała na obrzeżu piaskownicy i z niepokojem wpatrywała się w martwe okna Januszka mieszkania. Gwizdy i nawoływania nie pomagały, ba nawet niania nie wychyliła się z okna. Dzieciarnia zachodziła w głowę, co to może znaczyć. Ewcia ni stąd ni zowąd zaczęła spadać z obrzeża piaskownicy i widać było, że ją samą ta ustawicznie powtarzana czynność zaczyna niepokoić. Dopiero po dłuższej walce z obrzeżem wyartykuowała, że jakieś straszne przeczucia nią targają. Hanią też zaczęło targać, ale odreagowywała przez wyrzucanie z siebie słów ogólnie uważanych za nieparlamentarne. Tadzinek wszystko to znosił najlepiej, twierdząc iż Januszek pojawi się lada moment. Nie wiadomo czy un prorok jakiś, czy miał informację od Sztirlica zadekowanego w Corylusie manshurica, ale doktorostwo pojawili się karetką, za nimi z karetki wyszła niania prowadząc Januszka za rękę.
    Dzieciaki jęknęły z wrażenia, bo ich kolega głowę miał jak karkażur, obutą w pomadnormatywny mohairowy berecik. Niania powiedziała, że Januszek zaraz do nich zejdzie tylko doktorostwo muszą ostrzyknąć mu głowinkę jodyną i wodą utlenioną. Faktycznie Januszek pojawił się za kwadrans.
    Hania nie wytrzymała i w imieniu wszystkich zapytała o powód przyjazdu karetką do domu i jednocześnie dokonywała inspekcji głowinki Januszka, że tak powiemy optycznie.
    Januszek zdjął berecik, a pod nim okazało się, że na głowie siedzi kask. Januszek ostrożnie zdjął kask i wtedy pokazała się dość mocno spuchnięta głowa koloru brązowego.
    Januszek w końcu pękł i opowiedział mrożącą krew w żyłach historię. A mianowicie Januszek uwielbia pływać, wprost do szaleństwa, a w tych warunkach klimatycznych można to robić dopiero od św. Jana lub jak mówią poganie od nocy Kupały, a naukowcy, że od zrównania dnia z nocą.
    Januszek przed dwunastą obudził się i wziąwszy ręcznik, czepek, slipy i mydło spod poduszki, ubrał się i nie budząc nikogo udał się na pobliski basen miejski. Ubrał się, jak należy do pływania wszedł na trampolinę i wykonał skok do basenu na główkę. Niestety, jak to często bywało w socjalizmie nie dowieźli wody, wiec Januszek zaliczył suche wodowanie.
    Dzieci były przejęte i każde z nich z nabożna ostrożnością dotykało Januszkowej głowy. Jakiś czas później Cyganka na skwerze Kościuszki wróżyła Januszkowi z ręki i przepowiedziała mu, że w latach kończących się na 3 będzie miał niespodziewane odpały około św. Jana. I tak się stało.
  • @tadman 23:51:59
    664
  • @KOSSOBOR 00:43:35
    665
  • @tadman 23:51:59
    A potem dzieciaki, już wspólnie udały się na górki, gdzie od paru dni pieczołowicie było przygotowywane ognisko. Miały domowe zezwolenia, by tej świętojańskiej nocy trochę dłużej pozostać na dworze.
    Ogień buchnął pod niebo, lica dzieciaków się rozjarzyły i magia wieczoru spłynęła na wszystkich.
    Na to Januszek z plecaczka wyciągnął wielką torbę krówek i potężny zapas orężady w proszku, najlepszej, cytrynowej. Wtedy dziewczynki po kolei, a Tadzinek na końcu, złożyli Januszkowi jak najlepsze życzenia imieninowe, z zaleceniem, żeby tak twardo nie stąpał po ziemi, a szczególnie nie sprawdzał tej twardości swoją głową.
    Ale cóż, Januszek wie swoje. Uparty smarkacz.
  • @KOSSOBOR 20:46:36
    Gryzelda nieśmiało popiskuje, że do pełni kulinarnego szczęścia potrzeba, by śmietana była ubita na bezach a nie na cukrze! No, chyba, że robimy deser nagle (Zniecnacka?) dla niespodziewanych gości, to wtedy można mieszaninę truskawek i bezowego kruszywa ordynarnie polać śmietaną (tłustość dowolna) lub jogurtem.
    To mi przypomniało jak raz robiłam przyjątko dla nagłych gości. Wyjęłam z lodówki różne resztki: lody, śmietana, sezonowe owoce, bakalie i puszka brzoskwiń z kredensu. Podzieliłam to na pucharki (akurat były pod ręką). Zaserwowałam. Usłyszałam więcej pochwał niż gdybym zaplanowała i z przejęciem pitrasiła deser wg przepisu;). Tak więc niech żyją dania "na winie" (czyt. co się nawinie) i wszystkie resztki!:)
  • @bez kropki 07:59:44
    Dania na winie to specjalność zameczku, psze Pani! Nienacka pozdrawiamy!

    Chałupy zalało na naszej ulicy. W podziemiach zameczku może jeszcze nie szło krytą żabką, no ale robota była :((( I jeszcze będzie, naturalnie. Cholerka!

    Dobra, następną śmietanę po ubiciu pogmeram z bezowym kruszywem.
  • @KOSSOBOR 16:44:57
    "następną śmietanę po ubiciu pogmeram z bezowym kruszywem" Kiedy to właśnie śmietanę ubijamy NA bezowym kruszywie (tym drobniejszym). ZAMIAST cukru. Bo po kiego żreć cukier, gdy można jeść bezy??
    I faktycznie, najlepszy smak uzyskujemy nie ubijając śmietany "na twardo" a jedynie pogmerywując ją nieco. Gmerana lepsza niż bita;). Cokolwiek to dla kogo znaczy;)
    (Padam na twarz po pchlewskich rajdach, więc wybacz proszę w/w teksty - hihi)
  • @KOSSOBOR 23:55:15
    A ile Saja ma w kłębie? Tak +/- ?
  • @KOSSOBOR 23:51:10
    A i owszem :)
    Ale ja tylko wodę mineralną.
    No i czasem sok porzeczkowy trzy lata po dacie. Jak ten, co był bodajże w "Ani z Zielonego Wzgórza"...
  • Ura, dawaj czasy!
    Gryzelda postanowiła zrobić wyłom i rozpocząć rewindykację odszkodowań za straty wojenne. Zanim wystąpi o zwrot lenna Kurlandzkiego (Trynidad i Gambia), zaczęła skromnie. W szmateksie za 5 złotych nabyła czasy GUB. Nie chodzi o tryb rozkazujący od "gubić", tylko o dzygarek z firmy "szklana huta" (Glashutte). Dzygarmistsz nacudowawszy się nad zegarkowym poziomem Gryzeldy ("bo jak mechaniczny ten dzygarek, to go nie wyrzucałam") orzekł, że po umyciu i smarowaniu będzie chodził bez zarzutu (zegarek, nie zegarmistrz podlegać ma owym procedurom).
    Dzygarek takuteńki jak na o, tej aukcji:
    http://www.ebay.com/itm/Germany-Glashutte-GUB-Urofa-581-wrist-watch-cal62/390616321036?_trksid=p2045573.m2042&_trkparms=aid%3D111000%26algo%3DREC.CURRENT%26ao%3D1%26asc%3D27%26meid%3D8633564542182533810%26pid%3D100033%26prg%3D1011%26rk%3D2%26sd%3D370762586740%26
    jeno Gryzeldowy jest cały, nie uszkodzony i nawet cyka!
    Teraz Gryzia szuka Szkopa na słupa. Bo od szkopa, ze szkopskiego ebaja, Szkopy to kupią. Od Polaka szkopskie ksenofoby nie kupią lub dadzą niższą cenę. Zwrot mienia albowiem trza by zacząć. Choćby od tych kilku eurasów (a tak ze 100 za ten badziew dotychczas dawali??). - Byle zrobić początek.
  • @jazgdyni 05:31:04
    Tadzinek siedział w kącie piaskownicy, no w tym z którego wyniosła się zimna fuzja, bo pojechała w odwiedziny do swego wujcia Waldiego.
    Był naburmuszony i wściekły na solenizanta i bezjedynkówki, bo te wytrzasnęły skądeś pokłady opiekuńczości i samarytaństwa, i nadskakiwały Januszkowi tak, że ledwie dychał. Obrażony Tadzinek zniknął po nowoporciańsku, czyli wsiadł w kolejkę i pojechał do dziadostwa.
    Pól nocy nie spał i obmyśliwał jakby tu Januszka zakasować i zwrócić na siebie uwagę bezjedynkówek. W końcu zszedł do piwnicy i przy pomocy imadła, bormaszynki, obcęgów i palnika Bunsena zadał sobie szyku dzieciaka po przejściach. Nie wracał już na górę i pojechał pierwszą kolejką do Gdyni. Zasiadł w piaskownicy i czekał. Pierwszy zjawił się Januszek. Obejrzał Tadzinka i postawił diagnozę:
    - Fiu fiu fiu!
    Potem zjawiły się bezjedynkówki i po obejrzeniu Tadzinka zawyrokowały zgodnie:
    - Co ten idiota sobie zrobił!?, a następnie zajęły się Januszkiem.
    - A ja? - zachlipał Tadzinek.
    - Ty? Ty musisz zaczekać do swoich imienin - powiedziała Hania wręczając wczorajszemu solenizantowi extra paczuszkę orężady w proszku o smaku pomarańczowym.
    Nie ma sprawiedliwości na tym świecie - pomyślał Tadzinek - i skolapsował, puszczając przy tym jakieś organiczne gazy.
  • @bez kropki 22:34:55
    Gryzia albowiem wymyśliła, że trza Szkopom sprzedać orginalny szkopski dzygarek. A sso?! Kup pan cegłe!!!
  • @Maria Wesołowska 21:01:08
    Jutro, o ile nie będzie lało, zapytam Saję :) Dynamit jest duży - to naprawdę kawał koniska.
  • @Maria Wesołowska 21:19:50
    No, sok porzeczkowy trzy lata po dacie tłumaczy wszystko ;)
  • @bez kropki 22:41:05
    Gryziu, u mienia autentycznyj podpis Himmlera. Owszem, wszakże na zwolnieniu /za spore pieniądze/ mojego teścia z Dachau, ale zawszeć to... ;)
    Sprzedam za trzy nowe merce. Albo za pińć.

    :(((
  • @bez kropki 22:34:55
    Dziłalność rewindykacyjną bezjedynkówki zaczęły od stanowczego pisma do Reichstagu, aby w trybie natychmiastowym zwrócono Polsce wszystkie zagrabione ziemie aż do Berlina, do dzielnicy Kopenick. Dodatkowo wyliczone zostały karne odsetki za bezprawne użytkowanie tychże przez ostatnich 800 lat (pi razy drzwi ).
  • @tadman 22:39:08
    Potem do Wysokiej Rady Sojuza Chin wystosowały drugie pismo z propozycją ustalenia granicy na Uralu(jak już przyjdzie co do czego) oraz dodatkową notę dyplomatyczną zawierającą szkic traktatu o wiecznej przyjaźni narodu polskiego i chińskiego.
  • @KOSSOBOR 00:37:03
    Muza d/s polityki zagranicznej wciąż polatywała nad piaskownicą, więc - niewiele myśląc - w trzecim piśmie zapewniały Rassiję, że Polska w żadnym wypadku nie naruszy granic na Uralu, a zwrot zagrabionego przez Rosję mienia zostanie przeprowadzony własnymi siłami. Ludność miejscowa może liczyć na łagodne traktowanie, o ile nauczy się języka polskiego.
  • @sigma 14:24:04
    W czwartym oschle zawiadamiały Czechy, że po dziś dzień nie zwróciły zagrabionej w XIII wieku włóczni św.Maurycego i może by łaskawie ruszyły dupę i się przy tym zakrzątnęły. Z ogólnie dostępnych wiadomości każdy wie, że w tzw.międzyczasie włócznia wywędrowała do Ratyzbony, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Trzeba było włóczni nie ruszać.
  • @sigma 14:27:32
    W piątym wystosowanym do szwedzkiego króla przypominały, że kradzież jest grzechem i najwyższy czas, żeby zwrócili to, co nakradli u nas za tzw.potopu. Powinno im wystarczyć to, czego się dorobili na kolaboracji z Niemcami podczas II WŚ.
  • @sigma 14:29:43
    W szóstym adresowanym do Włoch przypominały, że Włochy wciąz jeszcze nie zwróciły nam neapolitańskich sum. Po tych kilku latach zwłoki karne odsetki sumę tę powiększyły o tyle, że sugerujemy, aby w ramach zwrotu odstąpiły nam Sycylię i będziemy sie tym kontentować, jako naród łagodny i spokojny i nie szukający swego.
  • @sigma 14:31:58
    W siódmym piśmie skierowanym do Republiki Francuskiej przypominały, że niejaki Napoleon w 1808 na mocy porozumienia w Bajonnie odstąpił Księstwu Warszawskiemu 43 mln franków wierzytelności pruskich za 24 mln płatne w ciągu 4 lat, na które rząd Księstwa musiał zaciągnąć pożyczki. Kwota okazała się nie do zapłacenia; wierzytelności nie do ściągnięcia z przyczyn od nas niezaleznych. Może by tak na to konto anulować nasze zadłużenie w UE, co???
  • @sigma 14:35:00
    Ukraina została oschle zawiadomiona, że od dziś może na nas nie liczyć. Ludobójcom ręki nie podajemy! Niech żyje ks.Jarema Wiśniowiecki! Niech żyje polski Lwów!
  • @sigma 14:35:00
    Co tak wybitna postać, jak ob. Bonaparte (aka Cysorz) zmalowała, to Francuzom trzeba i należy (marginesowo) przypominać.
    A ósma nota była do Słowacji. O zastaw spiski. Albo nam zwrócą tych ileś tam kóp groszy praskich, albo wraca do nas Spisz. Ja osobiście, jako osoba łagodna i lubiąca stare szpeja, wolałabym wypłatę w średniowiecznych numizmatach a granicy państwowej już dać spokój:).
    A! W tej zawierusze ze Spiszem palce maczał ponoć Zyga Luksemburski. Można więc uprzejmie napomknąć, że Słowacja nie ma tych groszy praskich zbierać sama, tylko z pomocą Luksemburga. A Luksemburgowi (oraz miłej Słowacji) możemy ostatecznie pójść na rękę i przeliczyć średniowieczny skarb na współczesne złoto. Fizyczne oczywiście. Chyba, żeby woleli pallad.
    :)
  • @sigma 14:39:05
    Do Wielkiej Brytanii wystosowały solidne pismo, w którym zwracały królowej uwagę, że doprawdy nie ma z czego być dumna będąc potomkinią Henryka VIII, bo wiadomo, co myśleć o tym starym syfilityku. Dodatkowo informowały, że na wypadek, gdyby tego nie zauważyła - od Disraelego, a może i wczesniej - rządzą nimi Żydzi i masoni. W związku z powyższym prosimy o zwrot naszych 130 ton złota i więcej nie chcemy miec z nimi do czynienia, dopóki się nie poprawią i nie rewokują ze swych spróśnych błędów, Niebu oibrzydłych.
  • @bez kropki 14:41:40
    Uni (Słowacja, znaczy) siedzi na złożach srebra i czego popadnie. Ja tam jestem za wypłatą w gotówce - z tym, żeby ta gotówka miała oparcie w złocie lub srebrze. Zresztą, nie będziemy tacy - niech nam ustąpią te kopalnie.
  • @sigma 14:51:23
    Kolejne pismo zostało wystosowane do bezcennego Izraela z załączonym rachunkiem za pobyt ichniego narodu na naszym terenie z wiktem i opierunkiem przez lat 650 (lekko licząc). Dodatkowy rachunek został wystawiony za koszta grabiezy Polski przez żydokomunę za ostatnich lat 70.
  • @sigma
    Hańcia, bardzo poruszona, obtelefonowała Januszka i Tadzia:
    - Zalaz psyjdźcie do piaskownicy!!! Splawa państwowa!

    Po czym pędem wróciła na podwórko, gdzie Ewuś, siedząc półtrąbkiem na deseczce, okalającej piaskownicę, smażyła kopiowym ołówkiem już trzydzieste drugie pismo, bo tylko tyle kartek zawierał zeszyt w kratkę do I b. Każde z pism kończyło się poważnym, osiemset szóstym, ostatecznym ostrzeżeniem. Spod baskijskiego bereciku intensywnie już dymiło, a w chwilach zadumy nad każdym następnym pismem, Ewcia metodycznie i jednoznacznie uderzała łopatką o łydkę. Żartów więc nie było, co natychmiast stwierdzili zdyszani chłopcy, którzy właśnie przybiegli na podwórko po telefonie Hańci.
    A ta, obciągnąwszy i wytrzepawszy z piachu fartuszek, oraz stanąwszy na przewróconej skrzynce z warzywniaka /co to ją, skrzynkę, chłopcy wcześniej skitrali - ale to zupełnie inna historia.../ i zrobiwszy minę uroczystą, rzekła mocnym basem:
    - Chłopaki! To wielka chwila! Ewcia na plezydenta! I zakończyła śpiewnie: Impelium gdy powstanie, to tylko, tylko z nasej klwi!

    Tadzinek i Januszek w mig podchwycili tę znaną frazę, natomiast Ewcia, zajęta oczywistymi rewindykacjami, zdawała się być nieobecną, wodząc wzrokiem po globusie /naturalnie również skitranym przez chłopców z gabinetu geograficznego/ i odhaczając kopiowym ołówkiem terytoria już opanowane. Właśnie zastanawiała się nad Antarktydą, ale skonstatowała, że nie ma już wolnych kartek. Wykorzystała więc niebieskie okładki, na których napisała do pingwinów osiemset siódme i osiemset ósme poważne ostrzeżenie: "Wóz albo psewóz, piepsone lybojady!"
  • @KOSSOBOR 21:54:20
    I doprawdy nie wiedziała, dlaczego wyszło jej to fonetycznie...
  • W kącie siedział
    straszny ciąg dalszy i deliberował, co by tu jeszcze sprokurować. Robił to na tyle głośno, że wybił ze snu naszego Januszka, którego z reguły nie ruszały nawet sztormy orłowskie. Januszek usiadł na łóżku. Dłuższą chwilę trwał w półsennym stanie, by w końcu pójść oddać pęcherzowi, co pęcherzowe. Wracając do swojego pokoju stwierdził, że wypełniony jest on dziwnie krwistą poświatą padającą zza okna. Podszedł doń i po chwili z jego ust wyrwał się lekko stłumiony okrzyk, bo coś czerwono płonącego tkwiło w wyciętych krzakach leszczyny. Nie wiedział, że było to zarzewie rewanżystowskiego ducha historii, który postanowił właśnie napisać ją na nowo. W drgającym świetle zauważył, że wokół ogniska siedziały trzy regularne misie raczące się jakimś płynem z butelki, która krążyła od pyska do pyska. Nie wiedział również, że misie czekały na czwartego aus Amerika, by zacząć nowego, mocno krwawego robra.
    W ten sposób zaczęła się pisać historia na nowo, ale nasz Januszek tego nie doczekał i usnął pod oknem na podłodze.
    Obudził go poranny chłodek dobierający się do jego dolnych partii ciała. Podniósł się, wyjrzał przez okno i nie wiedzieć czemu miał wrażenie, że to wszystko za oknem było jakieś inne, choć piaskownica i inne części składowe widoku zaokiennego były niby na swoim miejscu, gdy wtem zza winkla pojawiło się coś dziwnego, co podniosło włos Januszkowi na głowie, bo poznał, że to szło nowe.
  • @KOSSOBOR 21:54:20
    Tapir rozwalony za piaskownicą i półzwisający sennie na jej parapecie cały czas kontrolowal postep odzyskiwania kuli ziemskiej przy każdym nowym nabytku aprobująco kiwając półtrąbkiem. Polityka zagraniczna doprawdy uwzględniała poslką rację stanu, co do tego nie było najmniejszej wątpliwości!
    Tkwiąca na leszczynie sroka bystrym oczkiem objęła całość zagadnienia i ochrypłym skrzekiem zgłosiła jedno jedyne zastrzeżenie:
    - Jeżeli ma być zachowana elementarna sprawiedliwość, ona powinna wreszcie dostać ten diadem! Na Antarktydzie jej nie zalezy!
  • @tadman 02:12:23
    Nowe szło i to dziarskim krokiem.Pan Władeczek nie nadążał z notowaniem, szczególnie, że Ewcia dyktując sobie kolejne noty dyplomatyczne nie dość, że sepleniła, to jeszcze używała brzydkich wyrazów , Hańcia dośc głośno śpiewała, tapir chrząkał znacząco, sroka darła mordę, a ukryty pod nieprzeniknionym przebraniem foremki w kształcie msia Sztyrlic usiłowal nadać pilną wiadomośc do centrali.
    Jednoczesnie Tadzinek i Januszek rozumiejąc doskonale, że proces rewindykacji wymaga odpowiednich sił zbrojnych pośpiesznie znowu trzebili leszczynę produkując łuki i szczały na nową straszną wojnę.
  • @sigma 09:07:08
    Zaś w dół ulicy gnała babcia w salopie i dęły wichry historii. Sroce to nie robiło - jedno miała w głowie. Ot - ptasi móżdżek.
  • @sigma 08:50:45
    Antarktydę też bierzem. Mamy tam bazę, więc się nam należy. A tam wungiel jest.
    Co zaś do Ukrainy, to bandziory, bandziorami, ALE. Ale robimy dużo różnych rzeczy, które pozwolą nie wpaść Ukrainie na sowiecka orbitę. Ale to już inny temat.
  • @bez kropki 14:06:57
    W wyniku rozpisanego szybko referendum okazało się, że większość jest za anektowaniem Antarktydy. Część referendarzy nie bardzo kojarzyła, czy Antarktyda to ta na dole, czy na górze globusa, ale przecież nie będą się szczypać o jakieś marne szczegóły. Jak tak to tak. Zresztą Arktykę też weźmiemy, no bo co, qrczę?! Mamy bazę na Szpicbergenie, czy nie mamy?
  • @KOSSOBOR 11:44:02
    Babcia z kolei miała móżdżek nie od parady i przydał się, gdy zza winkla wicher historii rzucił o babcię idącym nowym. Babcia nie jedno już w swoim życiu widziała, więc wzięła się w sobie, wyciągnęła z mufki składaną parasolkę i wygrzmociła nią grzbiet idącemu nowemu, które pod huraganowym naporem razów zakręciło się wokół swej osi tak mocno, że doznało skrętu kiszek i padło u stóp babci skamląc z cicha. Babcia z odrazą trąciła toto czubkiem giemzowego trzewika i powiedziała do wichru:
    - Wielkie mi nowe, już przecież nie idzie jeno skamle. Nie lubię jak mi stary kit wciskają po raz wtóry i jako nowe reklamują.
    Po czym dziarsko wskoczyła na skręcony i obity grzbiet nowego i rytmicznie oskakując w rytm Marsza I Brygady wdeptała z gracją nowe w bruk. Przypomniał się jej jakiś wiersz z brukiem, ale skleroza była silniejsza i do skojarzeń nie doszło.
  • @sigma 15:40:01
    Arktyka bliżej, więc ją weźmy w pierwszej kolejności, a będzie gdzie lody truskawkowe i jagodowe bez uszczerbku dla ich jakości przetrzymywać.
    Trzeba tylko rozwiązać sprawę polarnych jenotów, bo one są pies na lody. Myślę, ze tapir za chałwę sprawę załatwi. Nie wiem tylko jak wytępić ruskie atomowe lodołamacze. Azotox je bierze?
  • @tadman 16:05:44 (18+, bo nie dało się kulturalnie nazwac paru rzeczy)
    Jak nie dedete, to władzie Pchlewa. Zgodnie z nową śfiecką tradycją, fundują nam kolejną impreze. Kulturalnom. Znaczy sie kolejne dwie nocki możem se wykreślić z życiorysu. I kij tam z dziećmi, chorymi, niemowlętami, babami w ciąży, czy zwykłymi czarnoroboczymi idącymi rano do pracy. Igżyska mószom być! I bedo. Już teraz nie da się wytrzymąc nie tylko na ulicy, ale także w domu. A to tylko próby akustyczne i ustawianie wszystkiego... Ten hałas ma natężenie groźne dla zdrowia (i wiem co mówię) a czeka nas jeszcze parenaście godzin tych tortur. I nie, nie ma na to mocnych. Władzie Pchlewa postanowiły udelektować paru debili (czyt. swoich przyszłych wypurców, errr, wyborców, zostawmy na boku ich pierdzenie). CHleba i tak nie będzie, za to bedo igrzyska. A komu się igrzyska nie podobajo, to i tak go słychać nie bedzie.
    Nie ma do kogo złożyć skargi. Serio. Nie wiadomo kogo oskarżać, bo to jakaś tajna info chyba jest. A szkoda. Ja bym parę kurew oraz innych ozdobników powiedziała tej glizdowatej atrapie chuja, która tak się nad nami znęca. Tak, chętne bym za to odpowiedziała przed sądem. Jeszcze bym dziennikarzy zwołała. I może nawet zostałabym celebrytką?
    I żeby to chociaż ładne było, te wrzaski! Ale nie. To jakieś nieartykułowane rzężenia, stanowiące obrazę dla słuchu. Znacznie większą niż w/w kolokwializmy.
    I nawet na burzę się nie zanosi! :((
    I najgorsze ze wszystkiego - nie wiem skąd są zasilani i jak im zniszczyć trafo albo co. Serio pytam...
    Wracając do tematu: mnie wychodzi, że władzie Pchlewa i stadionu (żeby ich piorun trafił, ale najpierw sraczka w postaci kawałków drutu kolczastego, amen) są w stanie wykończyć nawet takie kozaki, jak ruskie okręty atomowe. Ergo: władzie Pchlewa na Szpicbergen. Bez prądu, wody i odzieży!
  • @bez kropki 17:47:12
    Gryzeldo, a jakiego rybnego w Pchlewie nie ma? Ryba trzeciej świeżości starannie rozłożona w miejscach różnych to straszna broń rażenia;) Załóż rękawiczki, żeby nie zostawiać na rybach odcisków palców, a na palcach odcisków ryb, nabyj takowe (ryby, nie odciski), rozłóż, gdzie popadnie i oddal się pod wiatr, jak gdyby nigdy nic. Nb.większą część rozłóz tak, aby pp.wyjcom i ojcom Pchlewa usadzonym w pierwszym rzędzie pierwszym było dane docenić te ekstraordynaryjne duchi.
  • @sigma 19:05:26
    Szprotki wypadają b.tanio, a jednoczesnie w szalonym tempie przechodzą kolejne stopnie świeżości;)
  • @tadman 16:05:44
    Tadziu, czyżbyś planował, że będziemy lody kręcić?

    Ruskie się same wytępią; nie przeszkadzać.
  • @sigma 19:05:26 @ Kropka
    W jednym z akademików, w którym mieszkałam, na cztery pokoiki była jedna łazienka. A więc prawie prywatność. Jednakowoż - wspólność. I gdy ktoś zamoczył pranie w misce i tak sobie stało przez tydzień - nie szło żyć. Więc zemsta była następująca: kupowało się w aptece buteleczkę z wyciągiem z czosnku i wlewało do takiej miski. Żyć naturalnie dalej nie szło, a nawet jeszcze bardziej, jednakowoż właścicielowi gnijącego przez tydzień prania przyszło się już tylko obwieszać.

    To jest jakaś droga, Kropciu.
  • @sigma 19:10:13
    No ale i u nas jest przyrost ujemny :(
  • @ Marysia W.
    Saja ma tak 162 - 164 cm. w kłębie. Ale było dużo ściółki w boksie i te tam..., wiadomo, więc głowy nie daję i pomiar do własnej wysokości mógł być zaburzony.
  • @KOSSOBOR 21:33:35
    Coś mi tu nie klapuje z tymi hiobowymi wieściami, bo tylko popatrz:
    http://www.egospodarka.pl/90411,Rozwoj-demograficzny-Polski-2012,1,39,1.html
  • @KOSSOBOR 21:36:57
    Qrczę, stęskniłam się za końmi i posiedzonkami pod daszkiem. I te popołudniowe godziny są całkiem, całkiem. .
  • @KOSSOBOR 21:32:53
    Babcia zauważyła, że ostatnimi czasy panuje zadziwiająca i ścisła koincydencja, a mianowicie: im dłużej Tadzinek siedzi w piwnicy, tym bardziej z niej zaczyna cuchnąć. Nie wiedziała biedaczka, że będzie jeszcze gorzej, bo Tadzinek śpieszy na ratunek pewnej pchlewskiej rodzinie, która molestowana jest przez miejscowe władze przez zmysł słuchu.

    Tadzinek gdzieś wyczytał, że pula genów jest ograniczona i jeśli Bozia komuś da więcej czegoś tam, to genów z owej puli na pewno na cóś innego zabraknie. Skoro władze pchlewskie mają bardzo tolerancyjny słuch, to może jest u nich kiepsko z powonieniem. Dlatego Tadzinek chce wyprodukować takiego śmierdziucha, żeby tamtejsze władze pokonać i wtedy zapowiadane a głośne uroczystości się nie odbędą.

    Tadzinek myślał o podprowadzeniu skunksów von Targoffowi, ale ten niecnota po obstrzykaniu przez nie Helgi od stóp do głów, razem ze szpicrutą, pozbawił je druczołów śmierdziuchowych.
    Tadzinek pomyślał o wyprodukowaniu sztucznego zapachu skunksowego i w tym celu gotował siarkę, alkohol razem z jakimiś dodatkami, ale bezskutecznie. Któregoś dnia przysnął, a reakcja poszła sama sobie w cholerę i się zesmrodziła okrutnie. Tadzinek zapakował ją w fiolki po czym umieścił je w szklanej zakręcanej matrioszce, którą dostał w prezencie od Sztirlica, i wysłał na wiadomy adres w Pchlewie wraz z instrukcją stosowania.

    W trakcie rodzinnej debaty nad aplikowaniem tego smrodliwego daru nieoczekiwanie głos zabrała Gryzia, choć nie była to Wigilia. Stwierdziła, że wymaże się tym czymś i w charakterze skunksa będzie zakłócała rzeczone uroczystości.

    Tadzinek po zapakowaniu paczki śmierdział jak stado skunksów i chcąc nie chcąc musiał polubić pływanie. Po całodniowym moczeniu się w morzu zapach na tyle osłabł, że ludziska w kolejce ciągnęli wprawdzie nosami i podejrzliwie na siebie spoglądali, ale nie skojarzyli Tadzinka z tym czymś.
    W domu Tadzinek, nie popędzany tym razem przez babcię, sam zainstalował się w łazience. Napuścił do wanny gorącej wody i wlał wszystkie płyny do kąpieli, perfumy babci, 'przemysławkę' dziadka, zajzajer do czyszczenia ubikacji i płyn do udrażniania rur kanalizacyjnych.
    Skórę szorował szczotką ryżową, aż go zaczęła piec, ale już przynajmniej nie śmierdziała. Na koniec wysmarował całe pudełko babcinej 'nivei' i tak wyszykowany poszedł na kolację do kuchni.

    Dziadek pociągnął nosem i kiwnął na wnuka. Tadzinek z duszą na ramieniu podszedł do dziadka, a ten po obwąchaniu wnusia powiedział:
    - Czyżby jakaś bomba rozwaliła naszą łazienkę, Nińciu?
  • @tadman 22:32:51
    - Kaczki!!! Jak ja was kocham!!! - wrzasnął na powitanie rozanielony Ozu.
    Kaczory ze zrozumieniem pokiwały głowami i zaciągnęły się następnym sztachem.
    Ozu, który w czasie repatriacji ze strasznego Konga ledwo uszedł z życiem był jeszcze cały rozdygotany. Emocje wyłaziły z niego wszystkimi porami.
    Najpierw musi się uspokoić, nabrać dystansu do strasznych okropieństw, przez które dane mu było przechodzić i potem, już na spokojnie opowie o okropieństwach podróżowania poza cywilizacją.

    - Widzę, że w międzyczasie rodzinki się powiększyły - zauważył czujnie obserwując całe stadka szarych kulek, które grzecznie za mamusiami uczyły się utrzymywać w jednolitym szeregu.
    Żeby na przyszłość znać swoje miejsce.
  • @jazgdyni 08:27:42
    Nienacek: Tak, bycie pozbawionym kaszubskich truskawek zaiste jest okropieństwem. Jednakże mam wrażenie, że jakieś inne też się naszemu Ooo przytrafiły...Miejmy nadzieję...
    Delfina: Że co? Że co?!
    Nienacek: Że jeszcze coś powie, zanim go pokonają razem wzięte truskawki, borówki, śmietana, biszkopciki i bezy.

    No tak. W razie czego Delfina włączy rykson.
  • @Maria Wesołowska 08:42:46
    Do truskawek kaszubskich mam stosunek nabożny. Więc pozwalam im dobę przeschnąć i jeszcze dzisiaj trochę słoneczka złapać.
    Zaatakuję je jutro. Zacznę od dwóch kilogramów na surowo. No właściwie to nie tak całkiem na surowo, bo śmietana i kryształ gruboziarnisty musi być. Tylko, że jeszcze bez tych gryzeldowych fanaberii. Ale i na to przyjdzie czas. Tymczasem jutro z rana na słynnej gdyńskiej hali targowej dokonam rozeznania co do jagódek, malinek i ewentualnie innych wczesnych cymesów, które może bod nieobecność się ujawniły.
  • @jazgdyni 09:55:34
    Nienacek prosił, coby dodać, iż ujawnił się agent Agrest i agentki morele.
  • @jazgdyni 08:27:42
    To opisz nam te wszystkie, mrożące krwię w kielonku, przygody! Bardzo jesteśmy ciekawi wielkiego świata /z przeproszeniem/. To o tych, no, Afroafrykanach będzie? Dawniej znanych jako Murzyni?
  • @sigma 22:02:53
    No widzisz - co publikacja - to inne wiadomości.
  • Moje strony
  • ???
    Na dni kilka awaria odcięła mi sieci
    Wracam, i co widzę (jakże ten czas leci)
    znów ktoś na ekranie przestawia klamoty:
    prehistoryczne odejścia, drobiowe powroty.
    Afroafrykanie dotarli do Pchlewa,
    bębnią na tamtamach, a Delfina ziewa/zwiewa.

    Ach, byłbym zapomniał, Ozu do dom wrócił,
    spogląda na kaczki i wesoło nuci.
  • @Ywzan Zeb 22:15:53
    Kiedy własnie nikt niczego nie nuci, Zebu! Wszyscy się gdzieś rozpełgli, w tym i moje kocice. Jasssny gwint!

    Wczoraj, w moim mięsnym, poprosiłam o najbardziej wytworną kaszankę. Panie sprzedawczynie były zachwycone, a bachorek był wstrząśnięty. To mu powiedziałam, że w jego wieku też byłabym wstrząśnięta, ale po wieeelu latach w akademiku i na wikcie studenckiej stołówki - jeno do dzisiaj salceson nijak mi nie przejdzie przez widelec. Kaszankę kupuję tak raz na cztery lata, coby pamiętać, że bywało gorzej.
  • @KOSSOBOR 21:04:26
    Kaszanka raz na cztery lata to już niepotrzebny snobizm. Albo wcale się nie tyka, bo się nie cierpi, albo dostaje się chcicy na nią 3 - 4 razy do roku. Tak jak wasz uniżony sługa. Tym bardziej, że są teraz prywatne wytwory regionalne o rzeczywiście interesującym smaku. Pokazała się np. niedawno kiszka ziemniaczana, której kompletnie nie znałem. A jest to ciekawostka klasy co najmniej chlebka ze smalcem. Salcesony także są różnorodne i wcale nie należy ich z pańska wykluczać ze stołu. Jak wiecie, wiem co mówię.
  • @bez kropki
    Zdobyłem olejek arganowy!

    Nasza mądra Gryzia poradziła ten cudowny środek. Chciałem odszukać opis w komentarzach ale to za ciężkie. Napisz jeszcze raz Bezkropko o tym cudownym olejku.
  • @jazgdyni 14:33:29
    O, tu o tym gadalim:
    http://sigma.nowyekran.net/post/76567,jaja-bzdyklaczy-cz-viii-albo-prawdziwa-historia
    Nie czytaj wszystkiego na raz;), tylko sobie znajdź frazę "argan".
    A jak coś konkretniej potrzeba, to dawaj znać na priv.
  • @KOSSOBOR 21:04:26
    Ano jak kocice się rozleźlim.

    A o tym papiórze od Himmlera dumam... Owszem, ze czy albo i pińć merców bym sama za niego brała, ALE... ALE Z INNEGO TYTUŁU. A mianowicie jako zadośćuczynienie za niesłuszne siedzenie w ciężkim pierdlu. W krajach demo(kratycznych) za takie coś DAJĄ odszkodowania. No i Miemce albo so demokratyczne ( i kasą powinni się odpłacić), albo... Albo uznają herr Hitlera za wadze w pełni legalno (w sumie to fakt, sami se go wybrali, demo(n)kratycznie) a zatem niech nie uczą NAS o winach (w sensie zbrodni a nie zacnego napitku!)
    To sam pijar i propaganda. Ale jest nam ona niezbędna! A już szczególnie Szkopom, bo im się w d*ach przewraca.
  • @jazgdyni 13:49:16
    Toż właśnie poprosiłam o kaszankę wytworną - i była niezła, z cebulką na patelni i do młodej, kiszonej kapusty, do chlebka. No i duuużo musztardy sarepskiej. Jak szaleć - to szaleć!

    A kiszkę ziemniaczaną robili za komuny przyjaciele z Kresów /z Wileńszczyzny/. Takoż pierogi z ziemniakami /nie "ruskie", tylko z samymi ziemniakami, przyprawionymi/ - ale te to przyjaciele z tych bardziej południowych Kresów. Pycha! Uwielbiam proste żarcie.
  • @jazgdyni 13:49:16
    Jakoś mnie trzęsie na hasło: salceson. Zapewne histeria, ale nic na to już nie poradzę w moim wieku.
  • @bez kropki 19:42:32
    Ależ Szkopy się wyłgały! Zapłaciły PRLowi jakieś pieniądze zbiorcze i - o ile pamiętam -skitrał je tow. Jaroszewicz.

    Tak że teraz tylko mogę liczyć na pińć merców od wielbicieli tego kurduplowatego hodowcy drobiu, który był szefem SS.

    Naturalnie - to wszystko smętne jaja som.
  • @bez kropki 19:42:32
    No wiem, że im się w d..ch przewraca, a nawet już przewróciło i na dodatek znaleźli sobie /za ciężką forsę/ eskimoskiego sojusznika. Ogólnie - do d..y jest w te klocki :(
  • Tadzinek i wada wymowy
    Tadzinek siedział w domu i nie miał jakoś zamiaru wybrać się do piaskownicy. Babcia podejrzewała najgorsze. miała już z nim iść do dr. Jaromija, ale czoło nie było ciepłe, śniadanie spałaszował jak zwykle, więc wzięła babcia go na spytki.
    Tadzinek w końcu wydukał, że nie może "iść na pole" do piaskownicy, bo Hania obśmieje go za niepoprawną Afryyyke, Ameryyyke, matematyyyke i gramatyyyke no i tynisówki wysmarowane pastom do zembów "niweja".
    Dziadek spod "Wieczoru Wybrzeża" mruknął:
    - Powiedz Hańci, że twój język wymaga pewnego skondycjonowania, które zabierze ci jeszcze z rok lub dwa. Tadzinkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, więc dał drapaka z domu i pobiegł na kolejkę.
    Żeby nie zapomnieć tego trudnego słowa podśpiewywał, cokolwiek fałszywie:

    Panna Hania z dzielnicy Oliwy
    Miała zwyczaj dość upierdliwy
    Łowić byki językowe nieustannie
    I poddawać je musowej kwarantannie
    Aż skondycjonowane stracą byt zaraźliwy.

    Pochłonięty kolejną repetycją Tadzinek zawadził o nierówno położoną płytę chodnikową i wygruził się, ale rymów nie stracił.
  • @tadman 22:17:06
    PannaJadzia z mięsnego trwała w tragicznej zadumie wsparta łokciami o niegdyś białą ladę. Kolejka już stała za oknami i obserwowała jej wyraz twarzy z niepokojem usiłując wywnioskować, czy jest nadzieja w najbliższej dostawie na schabowy z kością, czy jedynie na kaszankę. Przeważała szkoła interpretacji mowy ciała, która twierdziła, że dobrze będzie, jak choć wołowinę z kością rzucą. O ile.
    A przecież tragiczny wyraz twarzy panny Jadzi był bez związku z dostawą! Panna Jadzia nucąc pieśń "Ni srebro, ni złoto , ni nic, chodzi o to, by młodym być, więcej nic!" - rozmyślała, że oto dnia następnego wypadają jej 25 urodziny! - Starość nie radośc, smierć nie wesele - kontynuowała w duchu tragiczny bilans życia siąkając nosem w fartuch i roniąc gorzkie łzy na wagę uchylną.
  • @KOSSOBOR 22:24:11
    Jak się nazywała ta sklepowa z mięsnego? Bo przecie nie Jadzia! Wot sklierjoza, psiakość.
  • @sigma 22:39:44
    Helenka! z tylnojęzykowym n
  • @sigma 22:38:56
    Szykuje sie jakiś zawót miłosny?
  • @sigma 22:39:44
    HONORATKA!!! Tapir blond i kaprony ze szwem, co to od pływających dostawała jako łapówki.
  • @tadman 22:17:06
    "Panna Hania z dzielnicy Oliwy
    Miała zwyczaj dość upierdliwy
    Łowić byki językowe nieustannie
    I poddawać je musowej kwarantannie
    Aż skondycjonowane stracą byt zaraźliwy."

    Tadziu, jesteś geeeniaaaalnyyy :)))

    Qrczę, chiba walnę sobie cóś, bo to już drugi artysta przez moją upierdliwość! Koleżankę Rydel też bowiem upierdliwie męczyłam: pisz i pisz! No i proszę: moja ostatnia notka pt.:"Rydel książki pisze."
  • @KOSSOBOR 23:44:03
    Tadzinek wrócił do domu zasmarkany i zaryczany. Dziadek nie mógł patrzeć na tę sromotę przyszłego stanu męskiego, więc odwracając się plecami do uczestników tego dramatu, nakrył głowę "Wieczorem Wybrzeża", następnie "Głosem Wybrzeża" i poprawił "Dziennikiem Bałtyckim" oraz "Panoramą Północy".
    Na takie dictum babcia wyprowadziła smarkacza do kuchni, a tam tuląc mocno usłyszała straszną wiadomość, że Hańcia powiedziała mu -
    "Tadziu, jesteś geeeniaaaalnyyy."
    Babcia pocieszała, że nie ma o co płakać, bo to żywa pochwała przecież.
    Zdumiony Tadzinek wyłuszczył babci problem, zadając retoryczne pytanie:
    - Jak mam w jednym słowie użyć aż trzech akcentów, kiedy z jednym mam kłopoty? No i jeszcze powiedziała do mnie "drugi artysta".
    Babcia powoli traciła cierpliwość.
  • @KOSSOBOR 23:44:03
  • @tadman 07:03:04
    Cher cousine Alphonse, z wrodzoną elegancją choć i z trudnym do ukrycia zapałem, grzebał w talerzu z wystygłą już, acz jednakowoż wytworną kaszanką na cebulce.
    Gloria, siedząc znudzona na otomanie w kłębach papierosowego dymu i dyndając nogą założoną na nogę, rzuciła w sufit:
    - Egehia...
    - Pardon? - zdziwił się cher cousine Alphonse znad resztek już smażonej cebulki, którą subtelnie gonił po talerzu kawałeczkiem chleba.
    - Od dzisiaj, Fąsiu, koniec z Glohią. Mówisz do mnie "Egehio"! - odpowiedziała Gloria, popatrując przez okno na dzieci, bawiące się w piaskownicy, ze szczególnym uwzględnieniem małego blondaska, Tadzinka.
    - Dobrze, Glorio - zgodził się skwapliwie cher cousine Alphonse, bo i czyż miał inne wyjście?

    Tymczasem Woyciechowa odetchnęła z ulgą, bowiem Hrabina zaordynowała koniec z kaszanką przez najbliższe trzy lata. Wszyscy bowiem wiedzieli w mięsnym, że Woyciechowa służy u Hrabiny i to kupowanie kaszanki Honoratka zawsze kwitowała wymownym wzruszeniem ramion i ostentacyjnym eksponowaniem złotych pierścieni na palcach obu dłoni. Niezbyt czystych dłoni, powiedzmy sobie szczerze. Po czymś takim Hrabina musiała w kuchni cucić zapłakaną wierną sługę, która poprzez łzy oklinała całe chamstwo świata tego:
    - No widzi pani Hrabina?! W dupach się takim sklepowym jednym z drugimi przewraca!
    - Ach, moja Woyciechowo, świat stoi na głowie... Ale my to olewamy, niephawdaż?
    - Prawdaż! - zgodziła się Woyciechowa, ponieważ i jej udzieliła się ekstrawagancja Glorii. A nawet, ta ekstrawagancja, zdała się jej coraz bardziej dorzeczna.
    Gdy po łzach z mięsnego zapaliły wspólnie papierosy - było oczywiste, że państwo skutecznie deprawują służbę. I to pomimo komunizmu.
  • Huhuha hu, hu, ha, nasza zima złaa
    A! To z gorąca...
    Gryzelda powiesiła na oknach białą szmatę. Nie jako znak, że się poddaje tylko z porady prof.D. a to w celu, aby się upałowi właśnie NIE poddać. Myślenie ustaje, zegarek stanął już całkiem.

    Delfina "mało nabiera" (na wadze, wg określenia lekarki).
    Poza tym Edziu Puła jest poszukiwany. Bo to było tak: rozpacz i płacze (jak w opisie sigmy - prorok, cy co?). Zatroskani bliscy pytają: czego ci dziecko potrzeba, co tobie potrzebne jest??
    Odpowiedź była krótka, natychmiastowa i zdecydowana. Brzmiała "edźiupuła".
    No więc Edziu Puła stał się poszukiwany w Pchlewie, świecie i okolicach, prawie jak ongiś Stefan F. czy ta Ruda (tantalowa). Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie...
  • @bez kropki 10:34:49
    Fajnie, że wpadłaś :)

    Edzia Pułę należałoby zapewne najsamwpierw poszukać w pielusze i okolicach, przewracając Delfinnę na brzuszek. Sprawdzić też, czy pod prześcieradełkiem nie ma jakiej zabaweczki aka ziarnka grochu , co się tam wcisnęło. Jak go /Edzia Puły/ tam ni ma - należy szukać wytrwale dalej.

    I KONIECZNIE SKŁADAĆ NAM TU RAPORTY DZIENNE!!!

    NA POHYBEL TEMU EDZIOWI!!!
  • @bez kropki 10:34:49
    Edziu P. zastanawial się, czy lepiej się nie ujawnić; czuł się doszczętnie zdekonspirowany przez Delfinę. W całej jego karierze nie zdarzyła mu się taka hańba. Zostać ujawnionym przez taką smarkatą!
    Poza tym męczyła go myśl, że Delfina ujawniła go celowo - ale jaki był to cel? Do czego on, Edzio P. może być Delfinie potrzebny?
  • @KOSSOBOR 16:59:25
    Cher cousin Alphonse w wytwornym tużurku z wpiętą w butonierkę gardenią stal w kolejce do mięsnego - oto do czego doprowadziła go kolaboracja z ludem pracującym miast i wsi, a konkretnie Woyciechową.
    Onaż to właśnie doprowadziła go do takiego moralnego upadku wizją zrazików w sosie własnym. Jednak zarówno Woyciechowa, jak i Józek oświadczyli jednoczesnie, że szansy na nabycie zrazówki nie ma i tyle.

    Cher cousin Alphonse uznał, że jego czar i szyk powinny podziałac na płeć piękną w postaci sklepowej w mięsnym, odzial się więc wytwornie i stanął na szarym końcu kolejki licząc zapewne na cud. Możliwe też, że pojęcia nie miał, jakimi prawami rządzą się kolejki, bo stanąć w tejże zdarzyło mu się po raz pierwszy.

    Po jakiejś chwili dołączył ktoś spóźniony i kuzyn Alphonse poczuł się lepiej. Osoba przedstojąca nieokreslonej płci i wielu dźgnęła go poufale pod żebro pytając: - Co? Wołowina z kości dla pieska?
  • @sigma 23:12:57
    - Nie mam żadnego pieska! - oburzył się cher cousin Alphonse, cofając się ostentacyjnie i z obrzydzeniem otrzepując tużurek w dźgniętym poufale miejscu.
    - A co niby ma? - zaciekawiła się osoba przedstojąca.
    - Ma Egerię i wierną jej sługę - odparł cher cousin Alphonse, wydymając wargi i poprawiając oklapłą już gardenię. Był bowiem prawdomówny.
    - Ca? - osoba przedstojąca rozdziawiła nieświeżą paszczę.
    I tak już została, bowiem cher cousin Alphonse nie strzymał i korzystając z okazji - czmychnął szparko, ponieważ właśnie przebiegał dawno niewidziany oddział piechoty wybranieckiej w beżowych rajtuzach, a zaraz za nim - podejrzanie blisko - nasz dobry znajomy, druh Boruch i jewo kamanda.

    Zrezygnowana Woyciechowa zabrała się za gotowanie ziemniaków na kopytka.
  • @KOSSOBOR 00:29:07
    Ozu po przejeździe przez zgliszcza biednego kraju siedzi sobie skromnie przd komputerem i spogląda na Turbacz, całe Gorce oraz oczywiście Ochotnicę.
    Powaliła go właśnie wiadomość, że w Pieninach nie ma jeszcze rydzy. Trzeba się będzie przemęczyć na oscypkach (suto podlewanych śliwowicją).
  • @jazgdyni 10:03:58
    Rydze w lipcu? OZu, co Tobie? W lipcu to moga być smardze, ewentualnie.
  • @KOSSOBOR 00:29:07
    Osoba zastojąca za kuzynem Alphonsem dziarsko przesunęła się do przodu o jedno oczko i dla dodania sobie ducha wyciągnęła z kieszeni butelczynę, z której zdrowo pociągnęła. Osoba przedstojąca zlustrowała ją pobieznie i bez zainteresowania, po czym przez lorgnon gwizdnięte Bóg wie komu, zaczęła obserwować przód kolejki niknący hen w oddali.
    Po chwili lorgnon skierowane zostało na również niknącą w oddali, choć w innym kierunku, sylwetkę kuzyna Alphonsa, po czym p.Władeczek (bo on ci to był) w kajeciku nagryzmolił: "Obiekt neguje, że ma pieska."
    Po czym p.Władeczek bez żalu porzucił kolejkę na rzecz pogoni za kuzynem Alphonsem. W końcu stał w niej tylko dla zdobycia informacji, a już p.Honorata na pewno zostawi mu pod ladą tę zrazówkę, co ją był wczoraj zamówił. Niech by tylko spróbowała nawalić!
  • @jazgdyni 10:03:58
    "siedzi sobie skromnie przd komputerem i spogląda na Turbacz" (!)
    Albo albo - albo patrzysz w komputer, albo przez okno. No chyba, że wyguglałeś sobie w komputerze Turbacz;))
    A ruszyć się z miejsca i pójść na spacerek nie łaska?
  • @jazgdyni 10:03:58
    Nie ma rydzów i nie ma także pana Mareczka na Knurowskiej, bowiem właściciel łąk zbyt wiele dużo żądał od Mareczka za dzierżawę.
  • @sigma 11:41:55
    Nie, noooo, Honoratka nigdy panu Władeczkowi nie nawaliła! No skąd!
  • @KOSSOBOR 13:00:05
    Sie wie, że komuna była komuną, ale na eksponowanych stanowiskach sadzała osoby świadome uwarunkowań i hierarchii; kużden z nich bał się przecież usłyszeć w telefonie z kumitetu charakterystyczne "wicie, rozumicie".
    Honoratka kształciła się na rozwiązywaniu jolek między dostawami, czyli miała dużo czasu na ten zbożny cel. Liczyła, że może wybiorą ją do kumitetu, choćby blokowego, no w ostateczności rodzicielskiego. Najgorszy scenariusz dopuszczał również trójke klasowom. Chciała się jeszcze zapisać do ORMO, ale tam jakieś antyfeministy się zrzeszały, bo kiedy poszła do nich to powiedzieli jej, że ORMO nie jest dla kobiet i kazali sie zapisać do Ligi Kobiet lub Koła Gospodyń Wiejskich, co niestety jej nie konweniowało.
    Pocieszała sie tym, że w niejednej rodzinie matka i ojciec myśleli, jak by tu córkę na ekspedientkę w MHD Mięso wędliny wykierować.
    Pokrzepiona tym powróciła do jolki, którą miała rozłożoną na kontuarze.
  • @tadman 22:57:07
    I, po chwili refleksji, na którą zdobyła się z niejakim trudem przypatrując się swoim upierścienionym paluszkom i trzem bezrobotnym w oczekiwaniu na dostawę muchom, stwierdziła, że właściwie nie jest źle: dystrybucja schabowych i wołowiny z kością to jedna z najważniejszych placówek państwowych w nowym ustroju. Kogoż Honoratka dzięki temu poznała! I miała stosunki z władzą, i wdzięczność okazywali jej doktorowie, i inżynierowie, a nawet pływający! Poprawiła tedy przekrzywione szwy w kapronach i usztywnioną koronkę w tapirze, wytarła nos i spokojnie obserwowała kłębiąca się za zamkniętymi drzwiami mięsnego kolejkę. Na drzwiach wisiała bowiem kartka: "Przyjęcie towaru", więc Honoratka miała jeszcze spokojne dwie godziny na jolkę.
  • @sigma 11:07:33
    Smardze to już w czerwcu były. Teraz są kurki, koźlarze i prawdziwki. Moi wspaniali gospodarze twierdzą, że rydze już powinny być i sami się dziwią, że się spóźniają.
    Kompa mam na tarasie, a na nosie okulary progresywne. Myk, oczko na dół i jest komp, myk, wzrok do góry i są Gorce. Taki wynalazek.
    A spacerki były wczoraj sążniste. Stare kąty w Nidzicy i jak zwykle pod koronami w Sromowcach Niżnych.
    Acha, kozie oscypki się pojawiły!
  • @tadman 22:57:07
    Ale przedtem udała się na zaplecze, po czym wyciągnąwszy z kieszeni fartucha karteczkę z zamówieniami, zaczęła odkładac słuszne porcje schabowego, zrazówki, szynki i polędwicy w schludne paczuszki opakowane w "Głos wybrzeża". Na każdej stała karteczka z ceną i oczywiście danymi odbiorcy: dr K. stało na jednej, p.sekretarz partii na drugiej, p.Dziunia na trzeciej, a p.W. na czwartej, tej ze zrazówką. Krwawe plamy przebijały się już przez artykuły wstępne i kopiowy ołówek, ale i tak było wiadomo, co dla kogo; nie ma strachu.
  • @sigma 22:46:35
    Przed mięsnym trwała kolejka, w mięsnym tkwiła medytująca Honoratka z Jolką. Ten stan równowagi i ciszy pzed szturmem (na sklep) miał swój odpowiednik w zameczku i okolicach. Zwykli goście rozpierzchli się do Czor(sztyna) albo w poszukiwaniu Edzia Puły. Albowiem bezbrzeżny smutek wyzierający z błekitnych ślipków oraz cisza nastała po wyrazeniu żądania "Edzia Pułe dostarczyć mi tu ciupasem" były dojmujące.
    Gryzelda zatrzymała się w biegu. W zakresie przemieszczania się psuło się bowiem wszystko co mogło: wóz, wózek, buty. Zatrzymanie kółka do biegania spowodowało, co oczywiste, awarię prądu w połowie miasta (autentyk!). W tym stanie rzeczy Gryzelda zaserwowała kolację przy świecach, elegancko podaną na ceracie i do przewijaka Delfiny. Sama kolacja też była elegancka: gryziames z turbodoładowaniem (czyli z dosypką borówek), bób i młode ziemniaki jedzone z jednej miski (oczywiście każde danie osobno). Truskawki wylewały się jedzącym z nosa i uszu, do wpęku i obrzydzenia.
    Do obsługi tej eleganckiej kolacji pioruńsko brakowało jej Dyda. - Tylko bowiem ODPOWIEDNIO elegancki kamerdyner mógł był uratować powagę sytuacji.
    Zapadły ciemności, było pusto. Zabrakło innych horroropodobnych elementów (dujący wiatr, grzmoty, pajęczyny, wycie), zapewne z gorąca (wspomniane zjawiska miały dość wszystkiego z gorąca właśnie).
  • @bez kropki 08:17:09
    Horrorelementy właśnie nastały. Wczoraj Tatry zwieńczyły cumulonimbusy ze wspaniale rozwijającym się kowadłem na szczytach, a dzisiaj chmury spłynęły w doliny rozsypując burze, deszcze i powszechną szarość horrorystyczną. Skrył się w tej szarości Lubań, którego pomyłkowo nazwałem Turbaczem, na co nie zaprotestowały te ofermy z Ochotnicy. W gościńcu pociemniało. Żarówki chyba 5 watowe tylko podkreślają mrok. Pioruny tłuką, a ja zagryzam oscypkiem.
    W Krościenku i Szczawnicy truskawek już nie ma. Ale za to są świetne węgierskie węgierki, które cudownie regulują przewód doktorski i pokarmowy. Wiem, bo wczoraj spożyłem prawie kilogram, zagryzając dla urozmaicenia wiśniami szklankami.
    Zaczęło siąpić zamiast lać...
  • @jazgdyni 11:18:28
    Frau położyła swoją delikatną rączkę na zapasach szklanek i węgierek ku nieśmiałym protestom OZa, ale wystarczyło jedno spojrzenie spod długich rzęs, by nasz OZ zrozumiał, że nie lzia i nie nada. Ostatkiem sił zadał pytanie - pacziemu? A patamu - odpowiedziała Frau - że chcę mieć ładną pogodę do końca pobytu w Czorsztynie. Tak toczno - powiedział OZ - i zasiadł do pisania kolejnej notki, bo KD przecież do czegoś zobowiązuje, nno nie?
    Kiedy uspokojona widokiem piszącego OZa Frau złożyła swe szlachetne członki na szezlongu, co stał w kącie, OZ zasejwował co trzeba i wymknął się na jagody, przez okolicznych nie wiedzieć czemu zwane borówkami.
  • @tadman 14:00:50
    Najbliższe dni dowiodą, czy nadmierne spożywanie przez OZa jagodoborówek, na dodatek wprost z krzaka, ma jakiś wpływ na ilość opadu atmosferycznego w okolicach Czorsztyna.
  • @tadman 14:37:55
    OZu nie obawiał się bąblowicy, która zbierała srogie żniwo wśród amatorów niemytych borówkojagód, bo z powodu ostatnich odwiedzin u Kokoszanelek i Armanich został zaszczepiony przeciwko wszystkiemu, nawet przeciwko zanokcicy, więc taki mikry tasiemiec mógł OZowi skoczyć na pukiel i nie zejść do najbliższych świąt.
  • @tadman 14:49:49
    Nie bojąc się również boreliozy, która była w pakiecie szczepień, wziął jednak OZu ze sobą tęgą pałę, celem pałowania kleszczy, bo pajęczaków nienawidził jak żydokomuny i żarówek pięciowatowych. Nie był w tym osamotniony, naturalnie.

    Proszę podtrzymywać ogień, a mamusia spada na Kaszuby. Chwilowo. Potem spada do zameczku i na wyścigi, bowiem przyjeżdża Iza z dzieckiem i konikami. Mamusia nie będzie obstawiać tą razą, bowiem nie będzie miała wolnych środków. Które przewali na Kaszubach w wybornym towarzystwie profesorów i artystów.
    Pa!
  • Wody, lodu, spirtu!
    Niemal nie padłam na zawał po spotkaniu bliskiego stopnia z kretynką (leming typowy, że aż boli, no, okaz laboratoryjny). Otózw świecie lemingów "grzeje kąt, nie szyba". Dla debilki nie istnieje efekt cieplarniany ("jest, ale na niebie"), czy szklarniowy ("ale to w szklarni, nie przez okno"), nie ma czegoś takeigo jak akumulacja np. ciepła, nie ma promieniowania podczerwonego ("przeciez świeci słońce") no i na koniec ze sposobów obrony przed upałem nie ma rozpraszania czy odbicia.
    Teksty w nawiasach to prawdziwe wypowiedzi kretynki, jakimi uważała, że zbija moje argumenty. (Mnie chodziło o odpowiednie ustawienie żaluzji i okna, żeby nie paść z gorąca.)
    Tak, to coś skończyło studia. Techniczne. Stąd taki a nie inny temat mego komenta.
    Czy to jeszcze są jaja, czy już znęcanie się nad ludźmi? I tylko nie wiem, czy znęcaniem było zmuszanie mnie do nauczania kretynki, czy zmuszanie kretynki do przyswojenia tego, co w szkole na fizyce przespała, czy oczekiwanie, że będę cierpieć z upału (a to dno nie da se wytłumaczyć jak to jest z tym grzaniem czynionym przez kąt pokoju)...
    WOOOODY. Albo Voodo. Odpowiednio: woda dla mnie (ZIMNA!) a voodo dla kretynki.
  • @bez kropki 10:16:40
    Gryzia, będąc w wielkiej konfuzji, zaczęła coraz mocniej przebierać łapkami, zbliżając się do pierwszej prędkości kosmicznej, a to z kolei powodowało taki wzrost napięcia w sieci, że pierwsza nie wytrzymała lampka Delfiny w różowe słonie i wyzionęła ducha.
    Delfina wiedziała co się świeci/święci, ale nie miała jeszcze wyuczonej zdolności w werbalizowaniu swoich odczuć, więc awaryjnie włączyła niezawodnego, jak zawsze, ryksona.
    Oczywiście, natychmiast u wezgłowia Delfiny zameldowała się cała Rodzina, jak jeden mąż i zawisła na usteczkach Delfiny.
    Delfiną odchrząknąwszy, zapadła w długie i wymowne milczenie, kiedy nagle rozbłysła jak supernova lampa u sufitu i bezgłośnie wyzionęła ducha.
    Dwa lampowe zejścia to było zbyt dużo dla Gryzi, więc przestała biegać w kołowrotku, natychmiast napięcie w sieci spadło i w domu zapanował przyjemny półmrok, zachęcający do drzemki, z czego nie omieszkała skorzystać Delfina, mimo iż owo wiszenie u jej usteczek trochę skręcało główkę w niepożądaną stronę.
    Z racji zapadających ciemności, a za tym również sporych kłopotów z identyfikacją mówiącego, Gryzia odważyła się pouczyć Panią, że nie należy kłaść lagi i wciąż próbować nawracać i nawracać nawet najgorszego leminga. Wspomniała coś jeszcze o tzw. porażce pedagogicznej.
    Pani nie była w ciemię bita i doskonale wiedziała któż jest owym właścicielem wyjątkowo napastliwego głosu i rzuciła w przestrzeń:
    - Wiesz mały, że w tym cholernym Pchlewie to wszyscy chyba postradali zmysły, bo sklepikarze w ramach protestu nie będą, aż do odwołania, sprowadzać marchewki, sałaty i jabłek, a w ramach poparcia protestu mlecze maja się pochować w ziemię na kilka tygodni - powiedziała Pani.
    Gryzia zrozumiała ową perorę i zapadła się w sobie, nie wydając już tego dnia ani jednego słowa. Wiedziała swoje, że wprawdzie pchlewscy kupcy to kupcy, ale z Panią to nie przelewki. Przelizała tricolorek i walnąwszy się na boczek zapadła w czujną drzemką.
  • @jazgdyni
    Agent O;o w stanie głębokiego zaszczucia spoglądał ze zgrozą na zbiorowsko budek, szopek i ogólny smietnik panujący na gdyńkim Meksyku. Niestety! Armani i kokoszanelki najwyraźniej go wyprzedzili i już się okopali na pozycji celem dalszego knucia. Nie było od nich ucieczki!
    Agent O;o załamal się, załkał, zapsioczył i zasiadłszy z rezygnacją w pozycji "Myśliciela" Rodina na wysokim krawężniku zzuł obuwie, wydłubał kamyczek, na powrót je nałozył, po czym oddalił się z stego strasznego miejsca z szybkością światła.
  • @bez kropki 10:16:40
    Tego dnia nie podejrzewająca niczego złego Gryzia plimplała sobie beztrosko po klawiaturze, kiedy znienacka do drzwi zapukał listonosz. Dwa razy! Nie spodziewając się niczego złego Gryzia otworzyła drzwi, odebrała korespondencję i z dużą wprawą ze sterty druków reklamowych (które cisnęła do kubła) wyłuskała tę jedną jedyną kopertę, która sprawiała wrażenie ważnej. Stała na niej pieczątka tuszem lila z napisem "Opłata została pobrana, co dodawało sytuacji posmaku grozy. Gryzia jednak nieustraszenie rozcięla kopertę i wyłuskała z niej pismo. Urzędowe! Błyskawicznie przyswoiła treść i krople potu operliły jej grzywkę tricolor, a oko przybladło. Stało tam jak byk, że produkuje energię elektryczną bez licencji , co obłożone jest karą 2 567 000 zł kary z zamianą na 47 lat bezwzględnego więzienia.
  • @KOSSOBOR 15:54:19
    Po trzech dniach spędzonych na rozrywkach typowych dla wyższych sfer bezjedynkówki czuły się znienacka wyrwane z kontekstu.
    No bo jakżeż to? To dzisiaj już nie idą na wyścigi? Nie będzie wizyt w stajni, czyszczenia koni przed gonitwą, siodłania, ani rozstępowywania po gonitwie?
    Nie będzie można oglądać z rozradowaniem przedziwnego tłumu zgromadzonego na Torach?
    Nie będzie wieczornych wizytek u Hańci przeciągających się do nocy dnia następnego?
    Ani pogadywania o tym i owym z przewagą tego ostatniego?

    Nie było sprawiedliwości.
    Poza słownikiem pod literą S.
  • @tadman 14:49:49
    Agent O;o wstawiał do kufra kolejne opasłe tomy zawierające niezbędne badania, szczepienia, prześwietlenia, zaświadczenia i insze certyfikaty. wszystko to było niezbędne do rozmów z pracodawcą jako załącznik do CV. Z tego też względu rozpatrzenie podania w/sprawie przyjęcia/ lu b nie do prcy trwało mniej więcej 9 miesięcy. Albo dłużej.
  • W domu Gryzi ZNienacka podano
    "uszy Urbana". Kształtem udawały pierogi, ciekł z nich czerwony płyn udający sok wiśniowy (choć Sztirlic, przebrany za pokrywkę od garczka, twierdził, że nigdy nic nie wiadomo).
  • @sigma 13:33:34
    Zgadza się. Gryzia ma dużą wprawę w segregowaniu makulatury. Podobnież jak w odgryzaniu się różnym czynnikom podszywającym się pod oficjałki. Jak pieczontka jest lila a nie czerwona, to Gryzię to prowokuje do potraktowania nadawcy łukiem stromogotyckim (żółtym). Gryzelda zauważyła bowiem, podobnie jak pół Pchlewa, że właśnie NIE produkuje energii. Także elekstrycznej. Świadczy o tym zapadła właśnie ciemnota, eeee, tego, CIEMNOŚĆ.
    Nadto przeliczając owe 47 lat pierdla na wiek życia przeciętnej świnki morskiej, wyszło jej (Gryzi), że dzięki temu wyrokowi zdoła poddać leczeniu (jako siedzący w pierdlu uprawniony do leczenia, darmowej opieki, odpoczynku, wiktu i opierunku) wuja, stryka, cwoka i psa sąsiada.
    Uwzględniając do tego zakładany wiek emerytalny, miłościwie nam podarowany przez umiłowanego Przy-Wódce, Gryzi wyszło, że to całkiem dobry deal ta propozycja pierdla. Tak dobry, że kto wie, czy aby nie jest to propozycja korupcyjna!
  • @sigma 13:56:49
    "trwało mniej więcej 9 miesięcy. Albo dłużej" Czyli prawie jak ciąża. Jednym słowem nie ma to jak równouprawnienie! Urrra, ura, ura, wymachuj, głośno krzycz: niech żyje Wołodia Ilicz. A! Pardą, to nie te czasy, Bruner.
  • @sigma 13:56:49
    Januszek smętniał w zastraszającym tempie. Nawet przyspieszone zaciąganie się mentolowym nie było w stanie rozładować atmosfery ponurości i beznadziei.
    - Ja chyba dam sobie spokój - rozmyślał - i całkowicie pominę okres dorosłości. Od razu przejdę na emeryturę!

    Tapir, stary emeryt od urodzenia, pokiwał głową ze zrozumieniem.

    Wciskając się między wódkę i zakąskę, ululany dzik zaczął: - opowiem wam swoją historię.

    - Miałam sen - przerwała mu Gryzia.
  • @jazgdyni 08:55:29
    ...zeskakując zgrabnie z kołowrotka. Pchlewski stopień zasilania podskoczył do osiemnastu, a potem doczołgał się do dwudziestu. Dalej już nie mógł i padł.
  • @jazgdyni 08:55:29
    - Miałam sen - powtórzyła Gryzia drżącym głosikiem i nerwowo wylizała sobie gorsik.
    Pozostali czekali wstrząśnięci tym niezwykłym stanem zniezrównoważenia duchowego u istoty o tak żelazo-betonowych nerwach.
    Nawet zasmarkane bezjedynkówki, które akurat smętnie tkwiły w piaskownicy nieutulone w żalu po wyjeździe Izy, nastawiły uszu.
    - Otóż, w tym snie najpierw mi wytatuowali numer na 26 cyfr. I mojemu dziecku też. A potem powiedzieli, że trzecia liczba od końca mojego numeru i druga od początku dziecka stanowią kod wejściowy do szopki, gdzie mamy mieszkać. Zaś czternasta, siedemnasta z mojego i dziewiąta dziecka - są hasłem do szafki z żarciem. Natomiast dwudziesta druga moja i trzecia dziecka - otwierają drzwi do klopa. Trzynasta i piętnasta moja oraz czwarta dziecka są pozwalają skontaktować się z nadzorcą. A potem zemdlałam - dokończyła i zamilkła.
  • @sigma 11:18:55
    Sen, skurczybyk, wcale nie był zadowolony, że mu klientka zemdlała. Dopiero się rozkręcał i miał na podorędziu wizje tak porażające, ze ululany dzik dostał spazmatycznej czkawki, a Januszek zastrzygł uszami, co wprawiło go w osłupienie, gdyż nigdy jeszcze tego nie robił.
    Cóż, zawsze jest coś pierwszy raz w życiu - pomyślał.
  • @jazgdyni 12:10:16
    ACHTUNG, WNIMANIE, WPIERIOD!

    Nadeszła nowa konkurencja:

    http://siukumbalala.nowyekran.net/post/95799,humanitarny-uboj-prezydenta

    Albo ubić gada, albo zaprosić.

    Ps. Wzywam do czujności
  • @jazgdyni 18:42:21
    Noż OZu, do klubu zawsze musi być no... ten, no wprowadzający, a jeśli go brak to musi przejść kwarantannę, by jakiejś boreliozy lub bąblowicy nie przywlókł, że o innych egzotycznych choróbskach nie wspomnę. No, a jak on szary, to możemy go oddać Glorii pod kuratelę to mu kolorków doprawi trochę.

    Bo wiesz OZu, jednego roku na Kaszubach wiosną zaczęło w okresie kartkowym coś z ziemi wychodzić. Niejeden to i się ucieszył, bo była to sztuka mięs niemała i poza reglamentacją. Wszystko było OK, dopóki ta ohyzda, bo tak ją ludziska nazwali, nie zaczęła szwargotać po niemiecku i w miejscowe księgi wieczyste zaglądać.

    Tak se myślę, że ta szara twarz skądeś mi znajoma; tak myślę i myślę, aż mnie natchło i do Tevelde zajrzałem, a on tam ma kwaterę i to dobrze wyrychtowaną.
  • @tadman 19:43:01
    Nie... no, oczywiście, bez kwarantanny mowy niema. Teraz to tylko długim kijaszkiem przez szybkę.
    Ja terazjestem uczulony na wszystkie podejrzane infekcje. Zaraz po tym test ciążowy robię, bo dowiedziałem się, że on tak ogólnie też wykazuje czy jest OK, lub czy nie jest OK.
  • @tadman 19:43:01
    No coś, Ty, Tadziu! Gloria w ogóle nie zadaje się z szarymi ludźmi! Preferuje zieleń ułańską.
    I w ogóle - wymiękłam po kilku linijkach.
    Gloria jest pruskiego chowu i ma być: kurc und bindiś! Nicht wahr?
  • @sigma 13:44:04
    Sprawiedliwość poszła się gonić. Sama. I to mimo tego, że w 1936 roku na torze w Zoppot goniły się strusie zaprzężone do sulek. Naprawdę. Ewa już wie, ale może inni PT Dyletanci nie wiedzą?

    Tu kuzyn Chełkowski, o którym Ci opowiadałam: pierwszy galop na arabie, drugi kłus na kłusaku francuskim.

    A tu gonitwa w Sopocie:

  • @sigma 11:18:55
    5*!!!
  • @KOSSOBOR 01:42:14
    Siedemset siedemdziesiąty siódmy koment!!!
  • @KOSSOBOR 01:41:24


    Bo zapomniałam wkleić film.
  • @KOSSOBOR 01:26:20
    Zaprzecz, że nie byłaś to Ty tamtej wiosny.
  • @tadman 07:19:40
    Ależ oczywiście, że nie ja! Mam krótsze włosy i bardziej dbam o brodę.
  • @jazgdyni 12:10:16
    Cóż, zawsze jest coś pierwszy raz w życiu - pomyślał Januszek i spojrzał na ululanego dzika tak dziwnym wzrokiem, że ten się z lekka zaniepokoił.
    Po chwili dzik zaniepokoił się znacznie bardziej, bo Januszek jak gdyby nigdy nic uszczypnął go w szynkę i pokiwał z uznaniem głową.
    Kiedy jednak Januszek popadłszy w zadumę, oblizał się dwukrotnie skosiwszy na niego oczy - dzik wycofał się z towarzystwa i po angielsku dostojnie je opuścił.
    Zaś za winklem puścił się kurcgalaopkiem - byle dalej od tych zdrajców, tych kanibali, tych bandytów!
  • @KOSSOBOR 01:41:24
    Odkąd Ptasznik zapodał ten staropolski wierszyk o brodaczu, który przytrzasnął sobie brodę przy zapinaniu popręgu i leciał za koniem - cały czas się zastanawiam, czy to możliwe. zapytaj kuzyna, proszę;))
  • @tadman 07:19:40
    Hańcia podebrała Boskiej Woli nieco kabaczków, sprawiła je, dodała, czego trza i z garem pysznie pachnącej potrawy zdążała właśnie w stronę piaskownicy, kiedy minął ją w pędzie dzik nie powiedziawszy nawet "Jak się masz", albo czegoś w tym rodzaju.
    Na szczęscie woń potrawy była tak oszałamiająca, że dziczy galop jakby zelżał, przeszedł w ulgowy kenterek, potem w niewymuszony kłusik, aby wreszcie dzik zatoczywszy półkole nie poszedł za górnym wiatrem w stronę garnka.
    Po chwili dzik nawet zaproponował, że pomoże Hańci nieść garnek, ale Hańcia nie była w ciemię bita.
  • @KOSSOBOR 01:41:24
    Idę jutro na te strusie kłusaki. Znaczy, na charty. Ciekawe, co oni jeszcze wymyślą? Ponieważ nie znam się za Chiny, może nawet obstawię jakiś porządek;)
  • @sigma 17:37:27
    Zainstalowali zajączka dla chartów na Hipodromie? No, no...

    Ps. Będziesz musiała sobie sprawić nowy kapelusz. Ten z derby już de mode.
  • @sigma 17:37:27
    A ja na końskie dupy do Oli :)
  • @jazgdyni 19:08:25
    Mme Silvanne z czego popadnie tworzyła arcydzieło modniarskiej sztuki na jutrzejsze wyścigi chartów. Czegoż tam nie było! Podstawę stanowił wiklinowy koszyczek na kwiaty dając interesujące, stabilne tło. Do koszyczka przyszwajsowała kilka dorodnych bakłażanów ze względu na piękny połysk indygo przechodzącego w głębokie fiolety biskupie. Nie mogła się opanowac, żeby nie wetknąć kilku pęczków czereśni - częściowo ze względu na kolor, a częściowo ze względu na smak. Pomiędzy bakłażany ostrożnie poutykała kilka jajek na twardo oraz wytworną srebrną solniczkę dodającą całemu dziełu szyku i szarmu. Jeszcze kilka pomidorków, ze dwie kanapki - i arcydzieło było gotowe! Mogła w każdej chwili ruszać na hipodrom nie obawiając się ani że będzie wyglądać niestosownie, ani że umrze z głodu.
  • @Maria Wesołowska 16:08:12
    Gryzia po konsumpcji zaległa w hamaczku, nasunęła na uszy słuchawki i włączyła muzykę oddając się kontemplacji. Była zdziwiona, że tak wiele można wycisnąć z dwóch gitar.
  • Pytanie do koniarzy.
    Kto wygrał Reiterfest (zawody jeździeckie) w Berlinie, 15 marca 1908 roku? Zawody były w "Preisspringen" (skoki przez przeszkody?) i był to drugi dzień zawodów.

    Chodzi mi głównie o osobę. Jeśli to możliwe, to także o konia, na którym ta osoba jechała.

    Dane są napisami ze srebrnego pucharka. Pucharek poniemiecki, znaleziony w mieszkaniu w przedwojennej kamienicy. Kamienica opuszczona przez mieszkających tam w czasie wojny niemców, po wojnie przydzielano tam mieszkania.
  • @Maria Wesołowska 15:40:48
    Ujmująca to wiara młodego pokolenia w stare pokolenie, ale niestety, niestety, nieuzasadniona;)))
    Dla ułatwienia dodaję, że nie mam też pojęcia, jaką wyporność miała arka, bo Noe nie chciał nam nic powiedzieć. Powiedział jeno, że jak zacznie lać, to się przyda.
  • @tadman 08:01:32
    Przedwczoraj z namaszczeniem wysłuchałam specjalnej kompozycji do próbnego kłusa kłusaków, więc wprawiona jestem do kontemplacji spraw wyższych;)
  • @jazgdyni 19:08:25
    No i sobie wyobraź, że każda charcia rasa ścigała się osobno. Greyhounda mieli tylko jednego, więc ścigał się sam ze sobą, ale za to bardzo szybko.
    Natomiast saluki były tak cwane, że dorwały zająca (mimo kagańca) i nie chciały go puścić. A ponieważ z megafonu już proszono, żeby uprzątnięto tor z chartów do następnej końskiej gonitwy, więc właściciel charta wyciągniętym kłusem gnał do swojego pupila, zeby mu zabrać zabaweczkę. Oj, niewybiegany ci on był. Zero kondycji.
  • @KOSSOBOR 19:31:02
    Po chwili dzik nawet zaproponował, że pomoże Hańci nieść garnek, ale Hańcia nie była w ciemię bita i z oferty nie skorzystała. Pozwoliła tylko dzikowi ponieść stertę miseczek oraz sztućce. Dzik potulnie położył uszka, wziął koszyk i dyrdał za Hańcią w maksymalnej bliskości garnka upajając się wonią. Poza tym wiadomo było, że jak bywalcy z piaskownicy podjedzą sobie owego kabaczkowego leczo, to stracą ochotę na dziczyznę. Przynajmniej chwilowo.
  • @sigma 15:20:16
    Dali by sobie spokój z tymi pieskami. Nie ma tradycji i nie ma hodowli.
    Bardziej interesujące są te kłusaki. Norwegowie szaleją. I chyba araby specjalnie się do tego nadają (?).
  • @jazgdyni 11:07:47
    Osobiście kłusakami jakoś nie potrafię się zainteresować.

    O używaniu arabów jako kłusaków jak zyję nie słyszałam;)

    Koń normański został skrzyżowany z angielskim roadsterem z Norfolk. Później, już w XIX wieku, wprowadzono do rasy krew angielską hackneya i rosyjskiego kłusaka Orłowa, tworząc kombinacje najlepszych kłusaków na świecie. Pod koniec wieku wprowadzono również krew amerykańskiego konia standardbred. W 1902 roku założono księgę stadną francuskich kłusaków. Natomiast sama rasa francuskiego kłusaka została oficjalnie uznana dopiero w 1922 roku. Żeby koń został wpisany do księgi stadnej, musi przebiec kłusem kilometr w czasie nie dłuższym niż minuta i 42 sekundy. Od 1941 roku księga została zamknięta przed końmi, które pochodzą od rodziców nie wpisanych do rejestru. Jednakże w ostatnich latach dla utrzymania jakości rasy i poprawienia szybkości francuskich kłusaków, skorzystano znowu z ogierów standardbred.
  • @jazgdyni 11:07:47
    Ja tam uważam, że niech się ściga to, co się lubi ścigać.
    Konie i charty na pewno lubią;)
  • @jazgdyni 11:07:47
    "Nie ma tradycji i nie ma hodowli." Pudło znowu.

    Pierwsze wzmianki o istnieniu chartów w Polsce pochodzą z czasów Galla Anonima. Za początki istnienia rasy przyjmuje się XIIlub XIII wiek. Pierwotnie psy te służyły do polowań na dropie. Chart polski był ulubionym psem szlachty polskiej. Wywodzi się prawdopodobnie od chartów azjatyckich, takich jak np. chart perski i chart środkowoazjatycki (tazy).

    Po II wojnie światowej zakazano polowań z chartami, a psy w typie charta likwidowano. Ich trzymanie i hodowla została obłożona specjalnym pozwoleniem, przepis ten obowiązuje nadal. Od lat 70. XX wieku przystąpiono do odtwarzania rasy. Współczesną hodowlę chartów polskich zapoczątkował Stanisław Czerniakowski, który zakupił w okolicach Rostowa nad Donem dwie suki – Tajgę i Striełkę oraz jednego psa – Elbrusa. Ze skojarzenia Tajgi i Elbrusa urodził się pierwszy zanotowany miot chartów polskich.

    W 1989 rasa została wpisana do rejestru Międzynarodowej Federacji Kynologicznej (FCI).
  • @sigma 17:36:37
    W lubelskim chłopi trzymali charty w komórkach i wypuszczali je nocami na polowania. To uzupełniało spiżarnię o dziczyznę, do której monopol urządzili sobie komuniści. Prosty lud miał żreć kaszanę. I lebiodę.
  • @sigma 17:36:37
    Cudownie o chartach pisze Strzemię - Janowski w "Karmazynach i żulikach". Pisze o borzojach - nigdy nie czytałam opisu psów przepełnionego TAKĄ MIŁOŚCIĄ!!!
  • @KOSSOBOR 22:10:30
    Czy borzoj to ten co schowa się za szafę?
  • @sigma 17:36:37
    Sigmo, charty, w tym charty polskie ZAWSZE były u nas. Ale jako PSY ŁOWCZE. Tu nie ma wątpliwości.
    Ja piszę o wyscigach chartów. Słyszałaś coś o tym? Ktoś w Polsce organizował?


    pzdr

    Ps. Dziękuję za kłusaki. Mimo tego upieram się, że próbowano araby w tym sporcie. Może Iza lub Jacek coś wiedzą.
  • Gloria ma dwudniówkę
    Nie, nie moi drodzy, nie jest to zjawisko spotykane po spożyciu, a są to dwa żurfixy ustawione pod rząd. Żurfixy zostały przez gospodynię (nie myślę o Woyciechowej) poświęcone malarstwu i jego funkcji w czasach obecnych. Zebrało się różnorodne towarzystwo i prawiło sobie różne rzeczy. Prawienie o sztuce powoduje jakieś dziwne zawirowania w osobowościach uczestników, bo taki np. DeIfInn by dotrzymać kroku w dyskusji opychał się bananami, a Gutang szprotkami. Menu Glorii i Mme zostało objęte tajemnicą państwową. Nawet Sztyrlic nic nie potrafił wskórać.
    Od naszego informatora wiemy, ze była to Biała Pavlova.
    Bliższych informacji udzieliła nam Gryzia.
  • @tadman 14:46:48
    Pies Pawłowa i Biała Pavlova było to małżeństwo z rozsądku, choć zgodne.
    Żyli w schludnej chatce z dzwonkiem, a żywili się tylko wtedy kiedy listonosz zadzwonił dwa razy.
    Nad łożem małżeńskim mieli wyhaftowane krzyżykami:
    Jeżeli słyszysz dzwonek, nie pytaj, komu on dzwoni; dzwoni on tobie.
  • @KOSSOBOR 22:09:03
    Chart był hodowany wszędzie - i nawet widać po rubryce "wymarłe rasy chartów", gdzie za wszelką cenę zlikwidowano tę szansę na nielegalne dożywienie ludności:

    Wymarłe rasy chartów:
    chart krymski (krymka)
    chart czerkieski (gorka)
    chart wołoski

    Poza tym wymarły jest też chart staroegipski - tesem, ale tu akurat nie komuchy były siłą sprawczą.
  • @jazgdyni 07:27:34
    Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi z tym upieraniem sie, aby w Polsce nie było wyścigów chartów. Charty lubią się ścigać. Poza tym muszą codziennie się wybiegać. Nie można mieć nawet tego kretyńskiego zastrzeżenia, że ktoś je leje batem podczas gonitwy. No to, o co chodzi?
  • @sigma 15:50:57
    Więtak wkleił się przez Bezlinka, więc biegającym chartom stanowcze NIE!
    Mogą przecież jeździć na wrotkach; mogą skakać na spadochronie, nie, one mają dręczyć biednego zajączka. Nie dość, że już Wołk na niego dybie, to teraz jeszcze wściekłe psy napuszczać.

    Jeszcze raz - w imieniu Więtaka i Bezlinka stanowcze nie

    Ps.

    "...@Iza 14:18:10
    Znalazłam te uwagę u Dakowskiego bez linka, więtak wklejam, bo godna tego. Jeżeli ktoś zna autora, bardzo proszę o podanie...........:)))))))))))...

    sigma 25.07.2013 16:29:14 :))))))))))))))))"
  • @tadman 14:46:48
  • @tadman 00:05:36
    Woyciechowa mełła pod nosem przekleństwa, bo cholernie nie lubiła robić bezy, ani cierpliwie oczekiwać na jej upieczenie, a następnie wysuszenie; cóż było robić, kiedy Gloria już zmierzała z brzytwą do Tajemnego Ogrodu Mme. Poziomki wpadły w wyraźną febrę; trup słał się gęsto, beza się suszyła, Pavlova uparcie dzwoniła do drzwi, a Woyciechowa czekając na bezę oglądała jak Jolka ją łyżeczką.... Brrrr.
    - Zgroza! Do czego to doszło! Dół uczy bon tonu! - powiedziała na głos Woyciechowa, która znała kolej rzeczy i nigdy nie wybiegała przed orkiestrę.
  • @tadman 00:05:36
    No teraz to przegiąłeś! Gryzia i tracenie czasu GODZINAMI na coś, co daje ten sam efekt co gryziamess (robiony w czasie znacznie krótszym, w międzyczasie a nawet w przerwie między równoczesnym robieniem śniadania i kolacji)?! To by czeba być kimś w rodzaju Joli, zapewne?
    Gryzia, jako świadoma, pełnym pyszczkiem dyletantka, nie lata w kółku dla zapierniczania a dla produkcji prądu. Także samo po kuchni, Gryzieńka nie lata coby się nabożnie ulatać i w chwale matki-Polki paść z przepracowania, tylko po inżyniersku. Tj. "w NAJPROSTSZY sposób do celu".
    Gryzpa puściła mimo uszu postękiwania Woyciechowej. Poleciała po bób. Na zakąskę i kolację. Gotowany w jednej wodzie z młodymi ziemniaczkami;). Bo tak szybciej i nieco oszczędniej.
    Przerażona Pavlova mieniła się na licu gamą barw (biały,malinowy, czeladowy) a potem ze Strachem spłynęła ode drzwi zameczku. Woyciechowa sapnęła i podyrdała kisić ogórcy.
  • @bez kropki 08:25:56
    I złapali Kośczuszkiego! Gryziamess to przesławny Eton Mess w wykonaniu siekaczy Gryzi. :)
  • @tadman 10:31:21
    Pierwsze primo, nie złapali (bom sama otwarcie napisała, ze gryziamess jest "na bazie" Eton mess), po drugie primo, gryziamess, to NIE jest Eton mess! Ten ostatni (Eton) robią bijąc śmietanę na sztywno i na cukrze. Ten pierwszy (gryziames) robimy ubijając śmietanę nie na sztywno, na bezach. Jak mogłeś pomylić bezy z ordynarnym cukrem!

    Echo rypnęło się od ścian zameczku. Tudzież od żaluzji i okiennic spuszczonych przez niechętną światu i Pawlovej Woyciechową. Rykoszetem dosięgło piwnicy, w której Tadzinek oprócz zażywania chłodu, usiłował też opracować podróbkę deseru serwowanego na żurfiksie i poza nim. Zwabiona hałasami babcia skierowała się do piwnicy. Składowe harmoniczne ech, pogłosów i pogłosek koniecznie wymagały uładzenia!
  • @bez kropki 12:29:39
    Gryzia tylną lewą nóżką włączyła baterię filtrów Bessela połączonych w zgrabną kaskadę z filtrami Butterwortha, a noskiem trąciła szybką transformację fourierowską i wtedy nic już nie dobiegało z piwnicy do ucha babci. Tadzinek mógł spokojnie odpalić nawet ze dwie kt równoważnika naszega von Trottila i nie zakłóciłby tym ciszy nocnej. Filtry to jednak poważna siła, a to dzięki B&B Sp. z o.o.
  • @tadman 17:38:21
    Skąd wiesz, że wczoraj był u nas kolejny blackout?
  • @bez kropki 18:50:39
    Kropko, jak każde nieszczęścia chodzą one parami.
  • @jazgdyni 17:16:24
    Bez względu na Więtaka i Bezlinka, zając w dzisiajszych czasach to pęczek żółtych pasków na lince.
  • @bez kropki 12:29:39
    Mme zażywszy galopów ad libitum w temperatuirze 35 stopni w pełnym słońcu i bez sladu wietrzyku ledwo zyła. Nie mogła pojąć, jakim cudem kiedyś jej się nie podobały mrozy i listopadowe deszcze. Pożarła cichcem kilka bezików oglądając się nerwowo, czy Jolka nie patrzy, bo nie wzięła łyżki. Wypiła trzy szklanki erlgreja i padła przed komputerem.
  • @sigma 19:35:25
    "...pęczek żółtych pasków na lince." Ha, ha, ha!!!
    A jak się nazywa? Zając!
    A za czym charty gonią? Za zającem!!!

    Więc jest to zając, w najgorszym wypadku, przy klapach na oczach - symbol zająca.

    Więtak i Bezlinka nadal aktualni i jeszcze całkiem, całkiem...
  • @tadman 23:45:46
    Tak. I jeszcze się przy tym wdzięcznie wygina w pałąk. Jak ma miejsce.
  • @tadman 14:46:48
    Gloria rzeczywiście miała dwudniówkę i ponad dobowy brak dostępu do internetu. Tera siedzi i nadrabia zaległości, pogryza /nie: poGryzia/ raffaella i posypuje się oregano, którego wór przytargała na własnych plecach Mme. Raffaella też Mme przytargała, zwabiona podstępnie przez Hrabinę, celem omówienia spraw świata tego.
  • @sigma 15:38:35
    :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))!
  • @sigma 15:47:02
    Czyli wszędzie tam, gdzie żydokomuna wymordowała warstwę średnią - ziemian.
  • @tadman 00:19:58
    Zmierzając z brzytwą do Tajemniczego Ogrodu Mme, Gloria wpadła po drodze do redakcji "Do Rzeczy"... Brzytwa bardzo jej się przydała............
  • @tadman 17:38:21
    Tadziu! Co wy z Kropką za świństwa tu sobie opowiadacie? A?
  • @sigma 15:47:02
    "Chart był hodowany wszędzie" np. takiego borzoja hodowano za szafą, by nie był zbyt szeroki w klacie.

    Gloria nakazała zrobić Woyciechowej remament, więc wzięła ona notki z dwóch dni i przetrzepała je na trzepaku. Cóż tam z nich nie wyleciało na ziemię, a to: "Gloria już zmierzała z brzytwą do Tajemnego Ogrodu Mme", "B&B Sp. z o.o.", "listonosz zadzwonił dwa razy" i "Poleciała po bób. Na zakąskę i kolację. Gotowany w jednej wodzie z młodymi ziemniaczkami;). Bo tak szybciej i nieco oszczędniej.".
    - Hmmm. kupa tego - pomyślała Woyciechowa biorąc szuflę i brzozową miotłę. Tylko jak to posegregować? Nie wiem co nadaje się do żółtego, co do zielonego, co do niebieskiego, a co brązowego kubła.
    Zdenerwowana udała się do służbówki, gdzie trzymała ściągę, co to jej jakaś grinpiska wtryniła, gdy wychodziła z sumy.
    Po konsultacjach zgarnęła wszystko na szuflę i wrzuciła do czarnego pojemnika. W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zapaliła mentolowego, głęboko wciągając miły jej dym.
  • @sigma 15:38:35
    Gdy Pavlovowie usłyszeli za oknem dziwne dźwięki, wpadli w prawdziwy popłoch, a truskawki na głowie Pavlowowej zaczęły trząść się niebezpiecznie. Zbliżający się coraz bardziej głos zza okna chatki śpiewał:
    - Komu dzwonią, temu dzwonią - mnie nie dzwoni żaden dzwon. Bo takiemu pijakowi... etc.
    Z Białej Pavlovovej opadła pierwsza truskawka, bowiem do chatki zbliżał się Stirlitz, dla niepoznaki przebrany za białego niedźwiedzia, z gałązką campanulli za uchem. Wolał tę starą, dobrą, polską pieśń, zamiast frazy hemingwayowskiej od czasu, gdy ten stary pierdziel z Kuby okazał się być płaconym przez NKWD i nie był aktualnie en vogue. Stirlitz bowiem wiedział, że Pies Pawłowa zna prawdę. A białe niedźwiedzie w Polsce to normalka, uznawana przez Zachód, więc nikt się nie zorientuje, że Hunowie są w Grenadzie.
  • @KOSSOBOR 11:05:37
    Wobec takiego chytrego podejścia Pawłowowie osłupieli - bo to nie wiadomo, czy wzmianka o dzwonku w pieśni wystarcza, żeby dostać ślinotoku i zasiąść do obiadu, czy nie?
    - Że też ten cholerny biały niedźwiedź nie umie po prostu zadzwonić do drzwi, jak człowiek - mamrotal niepochlebnie stary pies Pawłowa.
    - To twój znajomy spod budki z piwem, co? - zajazgotała Pavlova jadowicie. - Kretyn jakiś! Taki upał, a on w futrze!
  • @tadman 09:26:11
    - Chyba se zalizinguję Demona Drugiego Rodzaju od Boskiej Woli - pomyślała posępnie Woyciechowa zaciągając się mentolowym aż po szklaną fifkę. - I niech ten cholernik sortuje ten cały informacyjny bardak, bo ja nie mam siły na stare lata zajmować się głupotami. Chłodnik na dziś, a ja jeszcze malosolnych nie kupiłam! Łolaboga! - labiedziła pokasłując, bo częśc mentolowego osadziła się w tchawicy.
  • @sigma 12:25:07
    - Pani Hrabina da już tę brzytew - powiedziała łagodnie, najłagodniej jak tylko mogła, Woyciechowa, widząc Glorię wracającą z redakcji "Do Rzeczy".

    Glorii z ócz strzelały pionury, w tym kilka kulistych, włosy miała postawione na sztorc, a z brzytwy kapała czerwona jucha. Woyciechowa przeto miała początkowo kłopot, czy to w istocie Hrabina, czy też Madame Silvanne. Szybko więc ustaliła telefonicznie, że Mme jest zajęta chłodnikiem, więc to jednak musiała być Hrabina. Zwłaszcza, że Qrfirst Frycek na widok brzytwy w rękach Glorii przytomnie rozpłaszczył się za szafą, udając charta i do tego niemowę.

    - Herbatki? - zapytała słodko Woyciechowa.
    Gloria skinęła głową, z której powoli opadał kurz bitewny. Machinalnie mieszała herbatę brzytwą, choć jej przecież nie słodziła. Pomieszawszy - odłożyła narzędzie na stole i zamyśliła się głęboko. Następnie popadła w stupor.
    To była znakomita okazja dla Woyciechowej do zabrania brzytwy i ocalenia ludzkości, oraz paru sztuk drobiu.
    Qrfirst Frycek natychmiast też radośnie zaszczekał, bowiem odzyskał już głos, ale nie drobiowe jestestwo. Gloria pogładziła Frycka po czubie, mówiąc czule:
    - Dobhy Kusy, dobhy...
    - Sokół jestem! - oburzył się Frycek.
    - Dobhy Sokół, dobhy... - zgodziła się Gloria i Woyciechowa już wiedziała, że z Hrabiną jest źle.

    - Co się stało, pani Hrabino? - odważyła się w końcu zapytać.
    - A wiesz, dziwne rzeczy się dzieją: Hunowie są w Ghenadzie... Ten legendahny ... to też Hun...
    - Aha. No tak. To robię obiad - odetchnęła wierna sługa i postanowiła pójść w ślad Mme - z tym chłodnikiem.
  • @KOSSOBOR 15:15:12
    Hrabinę również szlag trafił, gdyż chciała sobie przypudrować nosek w publicznej toalecie, jak zwykle nie zauważając kolejki przebierających nogami niewiast.
    Pisuardessa Jadzia jednak była czujna.
    - A co mi się tu pcha! - typowo zagaiła, - stanąć mi tu i czekać.
    - Dobha kobieto - tu Gloria błysnęła sygnetem, - nie zdajesz chyba sobie sphawy z kim masz do czynienia.
    - A co mi tu będzie!!! - teraz Jadzia się zezłościła, bo przypomniała sobie o przodkach, niderlandzkich baronach, - stać jak wszystkie! U mnie nawet królowa Bona będzie stojała jak trzeba!

    Zdruzgotana Gloria zrezygnowała z pudrowania noska, co jak wiecie, strasznie psuje krew.
  • @jazgdyni 16:54:19
    - Moja dobha kobieto, nie ma takiej możliwości, by jakaś pisuahdessa popsuła mi khew. Jak przodkowie mi jej nie popsuli, to i pisuahdessa nie popsuje - Gloria wzruszyła ramionami i uznała, że w kotłowaninie w redakcji "Do Rzeczy" ważniejsza jest brzytwa, niż upudrowany nos.
  • @jazgdyni 16:54:19
    I tak oto historia zatoczyła krąg, lecz jak uczy nas taki jeden, co mówił, że dwa razy nie da się wejść do tej samej wody to wylądowaliśmy trochę w innym anturażu, bo tam był sklep mięsny i liście kapuściane, a tutaj publiczny szalet i puder. Ciekawe gdzie zawędrujemy po następnym zatoczeniu koła, o ile będzie nam to dane...
  • @tadman 11:08:50
    Januszek wbił w rogach piaskownicy cztery słupki z wierzbowych patyków. Następnie przeciągnął miedzy nimi linki, które zwinął z podwórka, gdzie zwykle suszyło się pranie. Tak oto powstał lokalny, całkiem, całkiem ring do naparzania.
    Z zawodnikami nie powinno być kłopotu. A dla pań, wleje się do piaskownicy cztery wiadra wody, by spokojnie mogły się prać w błocie.
    Budżet niestety nie wystarczał na zakup takiej ilości kisielu.

    Nie było nawet chwili wątpliwości, że tapir będzie głównym sędzią.
  • Zimna fuzja leżała w kącie piaskownicy
    i hepała sobie z cichutka. Oj, mam lekką czkawkę, a już ludziska chcą Lugola trąbić i to w kieleckiem.
    - Panie, gdzie Rzym, gdzie Krym - stwierdziła - waląc łokciem pod żebro dzika. Ten zapowietrzywszy się nie był w stanie opowiedzieć swojej historii jednej pani z telewizji, co jej tokszoła dali po zmianie nazwiska na Drzazga, żeby gęby nie darła, że Polacy ją prześladują z powodu mleka z dodatkami wyssanego.

    - Dziwne te ludzie - pomyślała zimna fuzja - po co się spierać i jakieś gówniane swoje historie opowiadać, bo przecież jak mi się mocniej hepnie, to czy to będzie ten od historii, czy pani z telewizji, czy kto inny, to mu taki piekarnik zrobię... jakem zimna fuzja. Odkręciła deko pokrywkę, bo się jej duszno zrobiło i przytulając się do zapowietrzonego dzika zapadła w krótką, niespokojną drzemkę. Po pewnym czasie dzik się odpowietrzył ale za to zaczął świecić. Latarnia poczuła się obrażona, że byle fuzja i to z zasikanej piaskownicy chce jej pod bokiem konkurencję robić, a ona w tym porcie pierwsze światło jeszcze dla Kwiatkowskiego puszczała. Pocieszyła się stwierdzeniem, że ona przynajmniej ma piśmiennego latarnika, a nie jakiegoś ględzącego dzika na etacie.
  • @tadman 11:08:50
    Może i nie da się wejść do tej samej wody, ale do tej samej kałuży na pewno. Po solidnej burzy bezjedynkówki taplały się na bosaka w serii kałuż, które powstały w okolicy piaskownicy. Po wyczeprpaniu zawartości jednej kałuży przy użyciu wiaderka i foremki w kształcie misia uszatka i przelaniu jej zawartości na dzika, przechodziły z marszu do kolejnej. Tak w okolicach siódmej kałuży dzik jakby z lekka przestał świecić.
    Zatopiona zimna fuzja bulgotała na dnie piaskownicy nad niewdzięcznością rodzaju ludzkiego.
  • @sigma 17:22:35
    Wiadomo, że dzieci nudzą się w czasie deszczu, a także po. Nie wiedziały, że kolejką nadjeżdżała pomoc. Ale zacznijmy od początku.

    Po śniadaniu babcia postawiła na stole plecak pełen bananów. Tadzinkowi zaśmiały się oczy, ale szybko zgasły, bo po zajrzeniu do środka okazało się, że banany były upstrzone w czarne kropki, jak portret tow. Wiesława w miejscowym salonie fryzjerskim.

    Babcia powiedziała, że te mocno przejrzałe banany dziadek kupił na licytacji w WOCu w Porcie. Babcia strapionemu wnusiowi dała rybaka, żeby w kolejce nie piszczał niemęskim głosikiem i nie udawał trzylatka. A następnie jeszcze snopek na wejście do zoo.
    Tadzinek po wyjściu z kolejki wypatrywał znajomków i kiedy dostrzegł, że są w piaskownicy zaczął szaleńczo wywijać rękami i przyśpieszył kroku.
    Dziewczynki zaczęły od inspekcji plecaka i też wydłużyły się im mocno miny, gdy znalazły obesrane przez muchy banany. Cóż, jeść ich się nie dało, bo pomoc domowa mówiła Hani, że takie to mogą jeść tylko małpy, a ludzie od takich dostają małpiego rozumu.
    Postanowili udać się w tym celu do oliwskiego zoo, ale jak nie było Januszka to i nie było transportu. Zapadło niezręczne milczenie i to tak mocne, że złapało przechodzącą mimo Glorię za kieckę. Mme zaczęła strofować milczenie, ale Gloria domyśliła się wnet o co idzie sprawa i powiedziała:
    - Jedziemy powozem do Katedhy Oliwskiej na konceht Konstantego Kulki to możemy was podrzucić pod bhamę wejściową do zoo.
    Po wgramoleniu się dzieciarni do powozu, stangret zaklął szpetnie po niemiecku, strzelił z bata i koń ruszył. Dzieciaki poznały, że ten śmieszny gość w meloniku i pod wąsem to Woyciechowa, a konia odstawiał całkiem udatnie Cher Cousine Alphonse.
    Dzieciaki podziękowały za podrzucenie, kupiły bilety i pomaszerowały do klatek z małpami. Chciały dać po bananie każdej z małp, ale mandryl zajęty był malowaniem pasków na gębie, kapucynki rozrabiały, pawian pokazał im czerwony rewers, a tu w kącie klatki siedział bardzo smutny Gutang.
    Dzieci cały plecak ofiarowały Gutangowi, któremu po ostatnim bananie wyraźnie poprawił się humor. Kiedy dzieciaki już poszły, to brzuch Gutanga zaczął mieć ochotę na samodzielne życie, czemu dawał dowód wyczyniając przedziwne harce.
    Gutang ogólnie był zadowolony, ale brzuch przyprawiał go o ból.
    - Dlaczego dogadzanie nam Gutangom przez kobiety tak boli?
    Opodał dał się słyszeć znajomy suchy kaszel podobny krztuszącej się wuefemce idącej pod stromą górkę i przed klatką stanęła Helga w wielce znaczącym rozkroku.
    - Mała kobieta, mały ból - powiedziała dobitnie, podkreślając słowa uderzeniami szpicruty o cholewkę oficerek.
  • Wchodzę dziś do Klubu Dyletanta
    i od razu w progu potknąłem się o parcha.

    W tył zwrot i do domu.
  • @Ptasznik z Trotylu 00:13:15
    Nikt go do KD NIE ZAPRASZAŁ, Ptachu. Zgłosiłam nadużycie do adminów, z prośbą o wywalenie stąd tej notki Rangera.
  • @Ptasznik z Trotylu 00:13:15
    Trocie, tak niestety działa awtomat, co nas niezmiernie wq...a.
    Wystarczy, ze napiszesz notkę i dasz ja do Klubu, zamiast np. do polityki i ona sama awtomatycznie ląduje na zakładce. Miś Uszatek poinformował, że jak narazie nic się nie da zrobić.
    No i od czasu do czasu mamy kleksa.
  • @jazgdyni 07:06:47
    //No i od czasu do czasu mamy kleksa.//

    a propos kleksa :

    "Cóż to ?
    - żyd Panie, lecz w literę go przerobię
    - jak mi jeszcze kropla skapie
    to tak trzepnę cię po łapie
    aż proformę wspominisz sobie".

    "ZEMSTA" Aleksander hr. Fredro
  • @Ptasznik z Trotylu 10:13:27
    Tu pamiętam śp. Zapasiewicza.
  • @jazgdyni 10:46:08
    A ja Kazimierza Opalińskiego.
  • @tadman 11:00:26
    Oj tam, ta akurat scena w wykonaniu Olbrychskiego /z przeproszeniem/ i Gajosa była extra!
  • @KOSSOBOR , tadman KOSSOBOR,Ptasznik
    Oj tam, oj tam - Jan Świderski to był dopiero Czesnik Raptusiewicz! (Teatr TV 1972). A Papkinem był wtedy Pokora! Rewelacja;)
  • @tadman 23:35:21
    Po powrocie z koncertu cher cousin Alphonse najpierw wysadził przed gankiem zameczku Glorię i Mme, po czym dostojnym stępem udał się w stronę wozowni, gdzie odstawił bryczkę zręcznie odczepiwszy szleje z orczyków. Teraz zdjął ogłowie i paradną uprząż i starannie powiesił na kołkach. Parsknął parę razy raźno i pomasował miejsce, gdzie go otarł półszorek. Zamknął wozownię i kłusikiem udał się do zameczku na obiecaną kolację - Woyciechowa obiecała pierogi z jagodami!
    A za pierogi z jagodami cher cousin Alphonse skłonny był nie tylko występować w charakterze konia cugowego, ale nawet i pod siodłem odstawiać wiedeńską szkołę jazdy!
  • @KOSSOBOR 15:15:12
    Frycek, który przy okazji wyjazdu na koncert odgrywał rolę charta idącego pod powozem z lekką zadyszką dołączył na ganku do cher cousina Alphonsa i spytał z lekką pretensją w głosie:
    - No, co jest? Skoro my musimy udawać konia i charta, czy one by też nie mogły? Co to za niesprawiedliwość?
    - Oj, nic nie rozumiesz - wytłumaczył biedakowi cher cousin. - My to robimy, żeby im zrobić przyjemność. A one jadą na koncert, jak za dawnych czasów, żebyśmy my nie tracili nadziei.
  • @tadman 11:00:26
    Tadzinek siedział w skrzyni na ziemniaki i kombinował bombę z puszki po kakao oraz niewypału, który przehandlowal od kumpla za znaczek z psem Grabiańskiego. Do czego mu była puszka - nie dawało się zrozumiec, bo sam niewypał mógł bombę zastąpić zupełnie wystarczająco. Oczywiście, jesli kumpel go nie oszukał. W razie gdyby, Tadzinek zamierzał mu nogi z dupy powyrywać i obrazić się na wieki oraz nie dać mu ściągawki na następnej kartkówce z matmy.
  • @sigma 19:19:29
    Poczuwszy dochodzący z kuchni zapach gorących, właśnie polewanych masełkiem pierogów z jagodami, cher cousin Alphponse udatnie machnął lewadę, kurbetę oraz kapriolę. A co mu tam!
  • @KOSSOBOR 22:06:36
    Tadzinek nie omieszkał powtórzyć tych nieprzyzwoitych słów w domu. Za to Tadzinek nie dostał przez cały tydzień deseru.
  • @tadman 23:46:31
    ...deseru.
    Więc Woyciechowa kiwnęła na blondaska i już po chwili Tadzinek, siedząc przy stole i majtając nóżkami - bowiem nie dosięgał do podłogi - wtryniał kolejny talerz pierogów z jagodami. Babcia nie mogła doprawdy się nadziwić, że przez pierwsze dwa dni brak deseru wnusiowi nie robił. Mało tego - Tadzinek odmówił również posłodzenia herbaty, co szczerze zaniepokoiło dziadka. Ale przecież nie na tyle, by odłożyć "Dziennik Bałtycki" i nie popaść w małą drzemkę. Ot taką akurat, by przeczekać do kolacji.

Komentarze cześć pierwsza