środa, 29 czerwca 2016

Zagrywki szachowe przy grze w bambuko.


https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcR0MkwuZss1h8WQUi9uZiO2CByRIHi9GC5XH6Zl73pW357VwHGf


No to się trochę popodniecaliśmy rano. Chociaż w stosunku do Niemców słowo podniecenie jest chyba nieadekwatne, bo jakoś nie widzę kandydatów, którzy by się na Niemców podniecali.
Wqu#wiali - tak. Osłupiali – tak. Lecz nie podniecali.



Pierwsze zagrożenie – bicie królowej, wykonało trio na monocyklach – Juncker, Tusk, Schultz. Już w lutym, w pertraktacjach z W. Brytanią dali Cameronowi warunki wprost zaporowe. Tęgie mózgi widocznie szkolone przez ruskich mistrzów szachowych, były już pewne, że zapędziły Anglię w kozi róg i ta niestety spuści ogon, przewróci się łapami do góry i poprosi o podrapanie brzucha.
Cyrkowa sztuczka nie całkiem się udała.
Cameron ze swojej strony nadal trzymał figury na strategicznych osiach i coraz mocniej szachował Brexitem.

Zewnętrzni obserwatorzy i kibice, popierający tych albo tamtych podejrzewali, że rozgrywka zakończy się patem.

Ale nie; przyszedł wreszcie oczekiwany czerwcowy czwartek i o zgrozo – obywatele Wielkiej Brytanii zdecydowali w referendum o opuszczeniu Unii Europejskiej.
Czyli szach.
Wspomniane trio cyrkowców zasępiło się na taki ruch, poprosiło o momęcik (nie poprawiać) i w sześcioosobowym gronie najbliższych kumpli – same tęgie mózgi europejskie, wykonało swoje posunięcie: - na szacha dali super – szacha!

Konkretnie zdecydowali przekształcić UE w superpaństwo, gdzie stalinowski zamordyzm byłby w porównaniu delikatną pieszczotą.
Współny prezydent, premier i ministrowie (a wiemy, że Sikorski cały czas lojalnie czeka). Wspólna waluta – i to od zaraz, po kursie dnia. Wspólne prawo i wspólna konstytucja (domyślacie się, kto ostrzy sobie zęby na prezesa ETK – Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego). Wspólny Kodeks Karny i pozostałe kodeksy, w tym drogowy, gdzie Angole wybitnie nie pasowali. Oczywiście, podatki też wspólne. A na dodatek europejska armia, która będzie miała czujne oko na NATO.

A komu się nie podoba – to won za Ural!

Hasło reklamowe – Chcesz doczekać do niedzieli? To się przytul do Makreli!

I teraz przez dwa, trzy miesiące obie strony sobie pohasają, by zbić jak najwięcej pionów, a nawet figur.
Stop z imigrantami na Wyspę, nowy własny socjal; i co tam jeszcze potrzebne. To UK.
Przymusowe rozmieszczenie imigrantów, którz sie Niemcom nie przydadzą. Przymuszanie do przyjmowania euro i jeden europejski bank centralny. Nadrzędność prawa unijnego nad prawami poszczególnych państw. I tak dalej, co jeszcze fantazja eurokratów zdoła wymyślić.
To strona, która w tej chwili atakuje.

Podrzędne figury, jak Hiszpania, Polska i cała reszta mają stać, patrzeć i trząść portkami.

Rany Boskie! Gdy sobie pomyślę, że w takim momencie nadal w Polsce u władzy byliby Komorowski, Kopacz, Kosiniak i Sikorski, to zimny pot mnie oblewa. Już teraz, no... może o dwudziestej, bylibyśmy w czarnej dziurze.
A ilu takich, jak Estonia, Litwa, Słowacja, czy Grecja mogą się autentycznie złamać...


A teraz słuchajcie – będzie najlepsze.
Tak gdzieś około września, może października, pstryk – Wielka Brytania, po intensywnych wewnętrznych walkach i naradach, stwierdzi, że referendum to referendum, winowajca Cameron już publicznie nie istnieje i dla dobra wszystkich, anuluje Brexit i nadal pozostaje w Unii.

A co obie strony do tego czasu zdobędą, to ich czysty zysk.
A 500 milionów idiotów, konkretnie, normalnych obywateli zrobionych w idiotów przez, jak zwykle, politycznych cwaniaków, oprócz zszarganych nerwów i strun głosowych, gówno z tego wszystkiego będzie miało.
Ewentualnie – raczej gorzej, niż lepiej.
Bo tak jest zawsze po wojnach i wojenkach. Tłuste bysie są jeszcze bardziej najedzone, a szaraki cierpią.

To oczywiście jest mój prywatny, jeden z kilkudziesięciu możliwych scenariuszy, ale wydaje mi się, że wielce prawdopodobny. Dlaczego? Bo nie ma tu nikogo z prawdziwymi jajami. Nie ma Churchilla, Margaret Thatcher, Charles'a de Gaulle'a, czy Adenaurea. To wszystko co jest dzisiaj, to mięczaki. Owoce morza, jak ślimaki.

A! Przepraszam!
Jest jeden, może dwóch panów, których cojones są bezdyskusyjne.
To Jarosław Kaczyński i Victor Orban.
Problem jest tylko taki, że przypominając podstawowe prawa fizyki, czy mają oni dosyć energii potencjalnej, by móc zamieszać w tej europejskiej grze w bambuko. Energii tu i teraz, kiedy Polska nie jest jeszcze dostatecznie silna.
Jednakże sztywne stanie Kaczyńskiego przy Cameronie daje dużo do myślenia. On wie swoje i może ma pełną rację.
W takiej konfiguracji możemy coś zyskać, a w przyszłości odgrywać już większą rolę.

Poczekamy, zobaczymy, jak mówią cierpliwi Chińczycy, nasi odlegli przyjaciele.
Jaki będzie następny ruch? Nie wiem. A poza tym nieważne.

Liczy się przede wszystkim, że w czwartem musimy złoić skórę Portugalczykom.
Choćby za Biedronkę im się należy...


.