poniedziałek, 10 marca 2014

Otylia Jędrzejczak złowiona na listę PO do europarlamentu

To, że słowa PDT nie są warte funta kłaków , wiadomo od dawna. Na listach PO do Parlamentu Europejskiego nie będzie festiwalu celebrytów- zapewniał miesiąc temu Donald Tusk.
Słowa słowami  a życie życiem. Sportowcy mają nosa gdzie są konfitury. Nie tak dawno ogłoszono, że Bogdan Wenta będzie kandydatem PO do europarlamentu z regionu świętokrzyskiego natomiast kilka dni temu , że Otylia Jędrzejczak z   regionu kujawsko – pomorskiego.

Platforma potrafi kusić i robi to skutecznie, w Sejmie jest dziesięciu posłów byłych sportowców, dziewięciu z PO i jeden z PiS. Poniżej lista najbogatszych sportowców w Sejmie.
1. Cezary Kucharski (40 l., PO) - 16,12 mln zł (piłkarz)
2. Roman Kosecki (46 l., PO) - 12,77 mln zł (piłkarz)
3. Jagna Marczułajtis (34 l., PO) - 4,75 mln zł (snowboardzistka)
4. Małgorzata Niemczyk (43 l., PO) - 2,3 mln zł (siatkarka)
5. Paweł Papke (35 l., PO) - 2 mln zł (siatkarz)
6. Jan Tomaszewski (64 l., PiS) - 950 tys. zł (piłkarz)
7. Robert Wardzała (37 l., PO) - 450 tys. zł (żużlowiec)
8. Leszek Blanik (35 l., PO) - 300 tys. zł (gimnastyk)
9. Iwona Guzowska (38 l., PO) - 280 tys. zł (kick bokserka)
10. Maciej Zieliński (41 l., PO) - 255 tys. zł (koszykarz)

Lista kandydatów do europarlamentu z różnych partii przypomina menażerię, kogóż tam nie ma: od TW na listach PO, przez tancerkę Go-Go z SLD, byłych działaczy PZPR zarówno w SLD jak i PO, poprzez feministki, genderystów i autonomistę z Twojego  Ruchu.

Słabnące notowania PO mogą doprowadzić do tego , że na ich listach może pojawić się jeszcze więcej celebrytów. Proponuję Dodę z Majdanem (Radkiem), kilku aktorów tych zawsze z partią np. Marek Kondrat, a może udałoby się zwabić na listy jakąś Monikę, a czemu nie.

Swoją drogą jest to żałosne, że sportowcy kiedyś znani i szanowani rozmienili swoją sławę na drobne.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/76186-a-premier-obiecywal-ze-celebrytow-n...


autor: Andy51

Patriotyzm celebrytów: dy..ć Orła Białego i sorry Polsko

Po siedmiu latach działań PO w dziedzinie edukacji, w której nauczano młodzież że jak kochać  to  osobę tej samej płci lub zwolenników ideologii gender, natomiast swoją Ojczyznę tak sobie, co swoją postawą unaocznili min. nijaki Tymon Tymański śpiewając „ dymać   Orła Białego”. W sukurs poszła mu szansonistka  Maria Peszek śpiewając  "Sorry Polsko, nie oddałabym ci ani jednej kropli krwi" .
Do chóru prześmiewców  patriotyzmu dołącza pięćdziesięciolatek udający młodzieżowca,  nijaki Kubuś Wojewódzki wtykając polską flagę w psie kupy, a inny przedstawiciel świata filmu Machulski na wieść o kręceniu filmu  „Smoleńsk” mówi: „ można by zrobić komedię o nabzdyczonym prezydencie, który uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku". 

Niewątpliwą gwiazdą patriotyzmu jest prezydent wszystkich Polaków z PO  Bronisław, który patriotyzm z okazji 3 maja proponuje obchodzić w różowych okularach  z czekoladowym orzełem.
Jeżeli do tego dodamy że grafomanka z tytułem doktora Elżbieta Janicka , próbuje udowodnić, że bohaterowie kultowej książki „ Kamienie na szaniec” byli pedałami i książkę innego grafomana Zychowicza „ Obłęd 44” to mamy obraz, jak próbuje się pokazać i zdeprecjonować heroiczną walkę Polaków w czasie II wojny światowej.

Jeżeli do tego dodamy zakup za publiczne pieniądze przez TVP niemieckiego filmu „ Nasze matki, nasi ojcowie”, który przedstawia żołnierzy AK jako antysemitów, to dopełnia się obraz jakiego zniszczenia w umysłach Polaków dokonała polityka historyczno - patriotyczna PO.

 Ile kosztował podatników ten film rozstrzygnie dopiero NSA, gdyż jest to pilnie strzeżona tajemnica przez władze TVP.

Reżyser filmu „Smoleńsk zwrócił się o dofinansowanie tego filmu do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Niestety film ten nie uzyskał aprobaty komisji.  Stosunkiem głosów 5:1 komisja  odrzuciła wniosek o dofinansowanie produkcji filmu "Smoleńsk" w reżyserii Antoniego Krauze. Za odrzuceniem wniosku opowiedzieli się Anna Kazejak-Dawid, Sławomir Fabicki, Jerzy Skolimowski, Jerzy Stuhr oraz Grzegorz Łoszewski (reprezentujący Roberta Glińskiego). Za dofinansowaniem produkcji filmu "Smoleńsk" opowiedział się Sylwester Chęciński.

Warto zwrócić uwagę na słowa Jerzego Sthura o filmie „Smoleńsk” "Zawsze miałem zasadę i utrzymuję tę zasadę, że nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i nihilistycznym, czy to będzie film, czy przedstawienie teatralne. Tej zasady udało mi się pilnować przez całe życie" Czy aby na pewno panie Stuhr ?  a o „ Uprowadzeniu Agaty ”  pan zapomniał ?


autor: Andy51

Król, Królik, Królikowski

Miałam tysiąc i jeden powodów żeby nigdy nie pisać o Marcinie Królu. Jednym z nich jest fakt, że był on mężem ( kolejno) dwóch moich szkolnych koleżanek Maryli i Małgorzaty. Maryla to prawdziwa piękność, uosobienie wdzięku, taktu i kultury. Dzięki swoim zaletom była przez wiele lat członkiem korpusu dyplomatycznego. Małgorzacie też nic nie brakuje w kwestii urody, elegancji i wykształcenia. Obydwie mogłyby być dla każdej kobiety niedościgłym wzorem.

Sam Marcin też zawsze był przystojny, bywały w świecie i inteligentny. Jak napisał Bronisław Wildstein „zawsze dobrze się zapowiadał i to mu zostało”. ( to nie ja- to Wildstein).

Zdradzę jeszcze coś. Wiele lat temu psycholog pani Dobrowolska (matka mojej innej koleżanki) , prowadziła badania nad populacją naszych rówieśników. Powiedziała ( wiem to tylko od koleżanki ale ona nigdy nie kłamie) , że Marcin to najwybitniejsza jednostka z całej badanej przez nią populacji i czeka go wielka przyszłość. Po takim dictum można chyba zaniemówić z wrażenia.

Król bardzo się przyjaźnił z Leszkiem Kołakowskim i tej przyjaźni poświęcił podobno sporo miejsca w swoich książkach. Nie wiem czy to prawda-ogromna płodność Marcina uniemożliwiła mi śledzenie na bieżąco wszystkich jego dzieł. Jego żona Małgorzata też się z Kołakowskim bardzo przyjaźniła, ale nawet nie wiem czy ta przyjaźń kiedykolwiek znalazła swój wyraz w druku. Marcin Król wraz ze swoim klasowym kolegą , a moim innym dobrym znajomym Wojciechem Karpińskim zadebiutowali przed laty książką „ Sylwetki polityczne XIX wieku”. To doskonała książka, kilka razy ją czytałam.

Wszystkie moje zastrzeżenia wobec wypowiadania się na temat znajomych można sprowadzić do góralskiej zasady : „ nie gwizdaj kole domu bo nagwizdasz do rzyci komu” . Wyjaśnienia wymaga chyba tylko słowo „ komu”. Gdy pytałam na przykład naszą gospodynię: „ co dostała na urodziny?” odpowiedziała: „ a nawieźli mi bele cego”. Oznacza to, że dostała dużo prezentów, my powiedzielibyśmy, że goście nawieźli jej różności. Nie ma w tym nic lekceważącego. Podobnie „ komu” w tym kontekście oznacza tylko tyle , że zbędnym gadulstwem można zrobić szkodę sobie lub bliskiej osobie.




Mój podziw wobec znakomitych znajomych tłumaczy chyba jednak mój szok czy raczej dysonans poznawczy gdy z artykułu Semki w „Do Rzeczy” ( Nr 4/052 str 37) dowiedziałam się, że Marcin Król na łamach „ Super Expresu” napisał: „gdybym był na miejscu premiera, pana Królikowskiego zwolniłbym w 15 minut...Tak samo nie akceptowałbym gdyby jakaś urzędniczka po godzinach pracy zajmowała się tańcem go-go” .

„Super Expresu” dotąd nie czytałam , gdyż nie wiedziałam, że „Studia Filozoficzne” znalazły wreszcie godne następstwo . Najlepszy dowód, jak dalece nie jestem en vogue.

Przede wszystkim nie mogłam jednak pojąć dlaczego wielki Marcin Król poluje i to z nagonką na jakiegoś nikomu nie znanego pana Królikowskiego.




Podobne dysonanse poznawcze zdarzały mi się w przeszłości, ale zawsze ktoś bywały wszystko mi wytłumaczył.

Wyraziłam kiedyś zdziwienie, że pewien dobry prawicowy publicysta okresowo pluje na Ojca Rydzyka. Osoba dobrze poinformowana powiedziała: „ daj mu spokój, buduje dom, ma kredyty”. Nie wiem czy jest to dobre wyjaśnienie, ale w każdym razie jakieś wyjaśnienie.

W innym przypadku gdy dziwiłam się, że pewien doskonały fizyk zaoferował swoje własne mieszkanie na ubecką melinę, gdzie ubecy mieli spotykać się z donosicielami, usłyszałam :  "marnuje mu się stypendium we Francji, jego żona już tam jest, nie dają mu paszportu, co chłopina ma zrobić?”.




Po przeczytaniu artykułu Semki doszłam jednak do wniosku, że w przypadku Marcina Króla jest chyba jeszcze gorzej, że to -jak mawia Stanisław Michalkiewicz- „z obfitości serca usta mówią” (do Mt 12, 33-37) czyli, że Król napisał to co napisał z najgłębszym przekonaniem.

Jedynym przewinieniem wiceministra Michała Królikowskiego jest fakt, że jest on jak twierdzi Semka „ ultrakatolicką piątą kolumną w rządzie Tuska”, czyli jest głęboko religijny.

Czegoś tak odkrywczego , że jest to porównywalne z tańcem go- go nikt dotąd nie wymyślił. Z całą pewnością jest to oryginalny wkład profesora Króla do historii idei.




Co tu ma do rzeczy Królik użyty w tytule jako przerywnik? Królik to ksywka czyli pseudonim Jarka Zajączkowskiego z Trójmiasta, założyciela zespołu „ Krewni i znajomi Królika”. Miłe chłopaki, śpiewają szanty, szczerze polecam, bez trudu można znaleźć w internecie.

Ta znajomość, choć równie jak poprzednie powierzchowna, chyba mi nigdy ujmy nie przyniesie.


autor: Iza