piątek, 28 lutego 2014

Platforma najwyższych standardów, przykładem Protasiewicz

Wielokrotnie słyszeliśmy, że PO, jest partią najwyższych standardów. Jak to się ma do rzeczywistości widać gołym okiem.  Całkiem niedawno  poseł PO Jarosław Charłampowicz, będący pod wpływem, około 1200 w nocy wyrzucił swoją partnerkę z domu z trzymiesięcznym dzieckiem, dalej  poseł Raś udziela bełkotliwego wywiadu dla mediów.

Z innej beczki ,  poseł PO  Roman Kaczor donosi na nauczycielkę historii z LO, że ta krytykuje politykę jaśnie oświeconego PDT. Inny poseł PO, Kabaciński tak był zbulwersowany przyznaniem przez SDP  nagrody za zdjęcie płonącej tęczy na Placu Zbawiciela z osobą z polską flagą na pierwszym planie, że doniósł do Prokuratora Generalnego.

Przypomina się również casus posła PO Gawłowskiego , który oskarżony o plagiat pracy doktorskiej, trzyma się dzielnie.

Na tle szeregowych posłów PO , europoseł Protasiewicz zabłysnął niczym gwiazda, mówi o nim cała Europa. Wszak to  wiceszef PE, który zachował się jak drobny pijaczek. Jego słowa piłem ale nie byłem pijany brzmią  podobnie jak słowa Clinton , paliłem ale się nie zaciągałem.

Jeżeli chodzi o fakty , to niezaprzeczalnym faktem jest , że Protasiewicz był pijany. Jeżeli chodzi o wypowiedziane słowa to nie ma na to świadków, kto co mówił. Chociaż przypuszczam , ze będzie oficjalny dokument odpowiedzialnych służb z lotniska  we Frankfurcie i  będzie się można z niego wiele się dowiedzieć.

Można powiedzieć tak, Jacek Protasiewicz, człowiek , który na polecenie Tuska zmarginalizował  Schetynę, sam się wykończył i żadne tłumaczenia nie pomogą.
Jeżeli do najwyższych standardów PO dodamy słowa Tuska o wypalaniu korupcji gorącym żelazem a porównamy z rzeczywistością  to obraz  PO się domyka.
 

autor: Andy51

Pycha i buta, gdy słoma z butów...


Pan euro-poseł, prawa ręka Tuska, Jacek Protasiewicz, podobno nawet jakaś szycha w europejskim parlamencie, nie wiem dokładnie, bo nie śledzę karier tych farbowanych lisów, dał plamę. Dużą – na miarę całej Europy. I ten biedaczek, nie zdaje sobie z tego kompletnie sprawy. Albo rżnie, co gorsza, głupa. A nas ma za idiotów.
 
Bardzo dużo podróżuję i chyba już zaliczyłem większość lotnisk w Europie. Jak wszędzie – raz jest lepiej, a raz gorzej. W Niemczech bywam często na lotniskach we Frankfurcie, w Monachium i w Hamburgu. Frankfurt to moloch, ale dobrze zorganizowany i profesjonalny. Nie odczuwa się tam takiego chaosu jak w Paryżu na CDG, czy na Heathrow w Londynie. Nie jest to łatwe, gdy codziennie przez obszar lotniska przewala się kilkadziesiąt tysięcy ludzi w podróżniczym amoku.
A między nimi jednostki dysfunkcyjne i podejrzane, jak właśnie nasz wybitny przedstawiciel ludowy euro-poseł Protasiewicz.

Protasiewicz ma jeden kłopot, który go trapi. Otóż nie jest celebrytą i nie jest powszechnie rozpoznawalny. A już szczególnie boli go to bardzo po wypiciu dwóch małych butelek wina w samolocie, w sumie 350 ml, 13% alkoholu. Przyznam, że ja po takiej konsumpcji w czasie lotu, bądź co bądź, w nietypowych warunkach, jestem lekko zawiany.
Musiał być też zawiany Protasiewicz, bo nagle pycha i buta wylała się mu uszami, a kompleksy z powodu nie bycia rozpoznawalnym celebrytą, zasnuły mu mgłą oczy, a na język podały słowa z wojennych filmów o okupacji – Hande hoch!, Hitler! Heil Hitler, Auschwitz! Wykrzykiwane zresztą gromkim głosem.

Czterdzieści lat latam po całej Europie i przyznam, nie miałem żadnego incydentu ze służbami na lotniskach. Może japo prostu jestem pokorny, słucham, co do mnie mówią i nie mam należycie wysokiego poziomu testosteronu, który, jak wiemy, oprócz agresji, wyzwala także u prymitywnych osobników, pychę i butę (patrz – postawa pawia).

Cóż, lekko podpity zaufany Tuska Protasiewicz, do tej pory głównie znany, jako wyborczy manipulant, zaczął się na lotnisku, w hali odbioru bagażu zachowywać podejrzanie, wzbudzając zainteresowanie personelu.
Zabrał innemu pasażerowi jego bagaż, a na koniec wdał się w niepotrzebną dyskusję z młodym funkcjonariuszem celnym. Po słowach sfrustrowanego, z powodu powszechnego nierozpoznania, euro-posła, celnik obrzucony nagle hitleryzmem, nazizmem i Oświęcimiem poczuł się urażony i wezwał na pomoc, zgodnie z procedurami, policję.

A dalej już było, jak zawsze, gdy ma się do czynienia z potencjalnym przestępcą, choćby tylko lekko podpitym, sprawiającym kłopoty pasażerem.

Cóż może być gorszego dla człowieka tak napompowanego pychą i butą?
Potraktowano go, jak zwykłego, sprawiającego kłopoty pasażera! I to kto? Niemcy!!! Jego – Polaka!!! Przecież – nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!
Tego totumfacki Tuska, przypominam, jakaś szycha w euro- parlamencie, nie jest w stanie znieść, a jego podniecenie i nerwowość w czasie konferencji prasowej wskazują, ze najprawdopodobniej nabawił się syndromu stresu pourazowego i długo, nawet z pomocą medycyny, nie będzie mógł dojść do siebie.

Nagłe przekłucie, na obcym lotnisku, przez młodego celnika, dopiero co napompowanego balonu pychy i buty, u osobnika, który jeszcze nie całkiem dokładnie pozbył się gnoju z butów, jest traumatycznym przeżyciem.

Interesujące jest to, że to właśnie Platforma Obywatelska tak pompuje ego swoich członków, sugerując, że są jakąś super-elitą, iż w zetknięciu z rzeczywistością świata, robią z siebie błazna. To już drugi przypadek, po Janie Maria Rokicie, wojny Peowsko – Niemieckiej, ku wielkiej zgryzocie wielkich przyjaciół Niemiec, Donalda Tuska i Radka Sikorskiego.
Rokita za to poleciał. Teraz Protasiewicz poleci?

autor: jazgdyni

Czopek gigant

Proponuję zapoznać się ze zdjęciami pewnego obiektu sztuki, które można znaleźć pod wskazanym adresem. Styl i ortografia notki oryginalne.

http://www.sfora.pl/Prezydent-Gdanska-nagrodzil-tampon-z-bursztynu-s64916

*****Praca Niny Kupniewskiej i Dario Dalessandro

Szukano świeżego spojrzenia na bursztyn jako środek wyrazu. Z pośród 143 prac nadesłanych przez 111 osób z całego świata, ta została uznana za najlepszą.

Wisiorek z bursztynu w kształcie tamponu wygrał konkurs i zgarnął nagrodę ufundowaną przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jury doceniło tę pracę za sugestywność, odwagę i dowcipność - informuje tvn24.pl.

Bo "prowokuje do dyskusji o naszej postawie wobec miesiączko­wa­nia" a wydobywany z ziemi bursztyn również kojarzy się z "tajemniczością procesów natury".

Konkurs rozpisano z okazji 21. Międzynarodowych Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich.****


Był to rok 1985. Mieszkałam u znajomych w Dortmundzie. W ich domu telewizor traktowany był jak kominek. Świecił „ na okrągło”- niezależnie od tego czy ktoś oglądał program czy nie. Miało to pewną rolę w oswajaniu się z obcym językiem, więc nie protestowałam. Zauważyłam, że większość reklam dotyczy problemów układu trawiennego i rozrodczego. Jakby ludzkość nie miała innych problemów i zainteresowań. Maści, pasty, globulki, pigułki na wzdęcia.

Co dziwniejsze prawie wszystkie dowcipy w licznych programach satyrycznych różnych stacji również dotyczyły kopulacji i wypróżniania. Pamiętam mój szok gdy w takim satyrycznym programie przez pół godziny owijano faceta papierem toaletowym, żeby potem skopać go po tyłku.

„ I to jest naród, który wydał Bacha i Beethovena?”- powiedziałam zgorszona. „U nas w Polsce nie byłoby to możliwe.”

„ Bo nie jesteście wolni” - odpowiedział znajomy.

Wraz z wolnością doczekaliśmy się reklam na temat podpasek, środków na przeczyszczenie, biegunkę i wzdęcia. Doczekaliśmy się również inwazji obscenów. I to nie w spelunie czy sex szopie lecz w świątyniach sztuki.

Może jestem naiwna i słabo wykształcona, ale przyznam, że do dziś nie bardzo rozumiem dlaczego podstawowym rodzajem wolności ma być wolność kopulowania i wypróżniania, choć pewien bywalec peerelowskich więzień ( polityczny) tłumaczył mi, że ograniczanie tych wolności jest w wiezieniach i obozach jedną z najcięższych form represji. Nie rozumiem również dlaczego młodzi ludzie, którzy nigdy nie zaznali tych represji wybierają sobie igranie obscenami w sztuce jako jedyną formę buntu przeciwko jej klasycznemu skostnieniu.


Jestem osobą praktyczną, więc martwi mnie bardzo, że dzieło nagrodzone przez prezydenta Adamowicza będzie się marnować w jakimś magazynie. Naprawdę nie wierzę, że jego repliki będą wyrywać sobie eleganckie damy i nosić na szyi.
Mam świetną propozycję. Należy nazwać inkryminowany przedmiot „ czopkiem gigantem” i utworzyć „nagrodę czopka giganta” dla dyspozycyjnych dziennikarzy. Myślę, że nie będzie kłopotu z utworzeniem kapituły tej nagrody.
Jakby co – zgłaszam się.


autor: Iza