wtorek, 26 stycznia 2016

Likwidacja wybijającego szamba



 
Gdy zaczęliśmy odzyskiwać Polskę, gdy upadł mur berliński, a w tymże pamiętnych, pełnych entuzjazmu latach 1989 i 1990, odeszli z polityki ostatni z wielkich ludzi, Ronald Reagan i Margaret Hilda Thatcher, nie zastanawialiśmy się wtedy, co będzie po nich; kto pokieruje światem i przypilnuje, by nie narobiono głupot.

My w Polsce, zachłyśnięci nagłą swobodą, nie zwracaliśmy uwagi i nie pilnowaliśmy, by krajem zaczęli kierować ludzie mądrzy i uczciwi. To wówczas nie miało znaczenia, bo każdy z nas był zaabsorbowany tym, jak żyć w kompletnie nowej rzeczywistości. Pamiętacie te tysiące składanych łóżek rozłożonych na ulicach i alejach, gdzie naród, w pierwszym porywie własnej przedsiębiorczości zaczął handlować czym tylko się dało? To się wówczas liczyło – własny los, a nie panie, jakaś tam polityka. Byle tylko dali człowiekowi spokój.
Nawet dzisiaj trudno się dziwić takiej postawie narodu, zniewolonego 45 lat przez sowietów i sowieckich pachołków.

Tymczasem w Polsce, a jak się dzisiaj okazuje – w całym naszym świecie, do władzy doszli głupcy i skrajnie nieuczciwi cwaniacy.
Doszli do władzy, albo ich wystawili ci, co właśnie chcieli po cichu, spoza kurtyny, rządzić w nowym porządku świata.

Nastała era półgłówków u władzy. Rozum, mądrość i uczciwość straciły mocno na giełdzie wartości potrzebnych do rządzenia.
W Polsce rozbuchały się działania różnych bagsików, gawroników i kulczyków, którym przyklaskiwali z kolei Wałęsa, Gieremek, Balcerowicz, Michnik, czy Kwaśniewski.
Sami widzicie, jaka menażeria na długie dwadzieścia pięć lat zawładnęła krajem.
Dwukrotne próby przełamania tego bezhołowia, raz przez rząd Jana Olszewskiego i w 2005 przez rząd Kaczyńskiego, nie powiodły się, bo byliśmy za słabi, a naród jeszcze dostatecznie nie dojrzał, by pogonić złodziei i szubrawców.



Gdy już prawie rok temu, w sobotę 7 lutego 2015, obejrzałem w całości pierwszą konwencję wyborczą przyszłego prezydenta Andrzeja Dudy, byłem bardzo podniecony i pozytywnie zaskoczony, a coś, w głębi duszy mi mówiło, że właśnie kończy się ta ruska smuta i nadchodzi czas zwycięstwa.
I sprawdziło się...

Arogancja, pycha i wiara w swoje talenty dotychczasowego establishmentu, który upodlał przez całe osiem lat naród, mamiąc go i oszukując zieloną wyspą i ciepłą wodą w kranie, a niektórych kupując masowo tworzonymi synekurami, jak przysłowiowa Elektrownia Jądrowa 1 w budowie, gdzie nic nie robiący prezes, były minister skarbu, Aleksander Grad, odbierał miesięcznie 120 tysięcy zł pensji, zezwoliły nareszcie na nasze pełne zwycięstwo.
My przewidywaliśmy to i mieliśmy głęboką nadzieję. Natomiast ONI, czyli dotychczasowy obóz władzy byli kompletnie zaskoczeni. W najczarniejszych koszmarach nie spodziewali się klęski Komorowskiego, który nawet specjalnie się nie wysilał, tak pewny swojej wygranej. A już potem, w wyborach parlamentarnych, mieli nadzieję, że nawet jeśli nie wygrają, to wystarczy na pewno taki wynik, by zmontować szeroką, antypisowską koalicję i nie dać Kaczyńskiemu rządzić.
Jednakże, jak to głupcom się nieraz przydarza – przeliczyli się.
PIS i Kaczyński zwyciężyli wszystko, co w wyborach dało się osiągnąć: fotel prezydenta, oraz sejm i senat.

Stary, przerażony establishment, któremu nagle śmierć zajrzała do oczu, na gwałt zaczął konstruować ewentualności, które pozwoliłyby obalić ludzi Kaczyńskiego i odsunąć PIS od władzy.

Tych, co dotychczas rozpierała pycha i arogancja władców Polski, a ograniczała własna głupota, tych, co uważali, że już będą sprawować dożywotnio władzę, jak ten Donald Tusk, który po powrocie z unijnej synekury, dającej mu potrzebne miliony do pokrycia przyszłego stylu życia, miał zostać, chyba już wiecznym prezydentem RP, miała uratować najwierniejsza z wiernych, nigdy nie tknięta brudnym paluchem ludu, władza sądownicza.

Teoretycznie rozważano dwa rozwiązania:
- Sąd Najwyższy z powodu skargi wyborczej, nie uzna wyborów parlamentarnych, co spowoduje natychmiastowe rozwiązanie sejmu, dymisję rządy Beaty Szydło i powrót do status quo ante, czyli władzy z rządem Ewy Kopacz,
- PO i PSL obsadzi w całości Trybunał Konstytucyjny swoimi ludźmi, a ten poprzez nieuznawanie uchwał w zgodności z konstytucją, zablokuje działania sejmu i jego pisowskiej większości, doprowadzając do upadku nowej władzy.

Jak już dzisiaj wyraźnie widać, ani jeden ani drugi plan się nie powiódł. PIS prze jak taran do przodu, skutecznie buduje fundamenty nowego porządku, a stary system ma coraz mniej czasu, bo wkrótce zapowiadane reformy społeczne wejdą w życie i Polacy masowo staną po stronie Jarosława Kaczyńskiego.
A wtedy wszelkie działania tej agresywnej, ale głupiej opozycji, to będzie musztarda po obiedzie.

Widząc, że porażka goni porażkę, autentycznie kabaretowi, co wyraźnie potwierdza internet, liderzy opozycji – Grzegorz Schetyna, usiłujący posklejać resztki pikującej korkociągiem ku zagładzie Platformy Obywatelskiej, oraz Tajemniczy Ryszard Petru, wysłannik władców dolara, franka i euro, usiłują przejść do następnego etapu rozwalania nowego sejmu i rządu.
A ponieważ rozumu nie starcza, a panika barwi im gacie na brązowo, robią to idiotycznie, bez najmniejszych szans na powodzenie.

O ile nie wyszło pierwotne zamierzenie z rolą Trybunału Konstytucyjnego w obaleniu nowych władz, to szum i hałas, jaki przy tej operacji powstał, ciągle jeszcze usłużne media, agitprop i zespół funkcjonariuszy propagandowych, rozdmuchały do niebywałego poziomu wrzask pod hasłem łamania demokracji i łamania konstytucji.

Jak to wiemy z przecieków, czy z nagranych rozmów, waleczni towarzysze, Schetyna i Petru postanowili podzielić się zadaniami:
- Rycho Petru, bo podobno ma charyzmę, której Schetynie brak, chociaż cały internet naśmiewa się z Rycha, gdzie funkcjonuje jako Swetru, Petruscu (to przez rumuńskie korzenie), czy ostatnio Dubna (tam spędził swoje miodowe lata), ma za zadanie wyprowadzić lud polski na ulice (miliony autobusami, jak wiemy, podeśle mu Schetyna);
- a  Mistrz Schetyna, chodząca reklama protetyki stomatologicznej, fachowiec międzynarodowy, było nie było, były minister spraw zagranicznych, chociaż bez znajomości języków obcych, w tym samym czasie, gdy już ludzie Petruscu będą watahami śmigać po ulicach polskich miast, podpuści władze światowe, w tym gównie Unię, lecz również Baraka Obamę, by dali nowym władzom RP popalić, by poczuli bicz pański i wrócili truchtem na należne miejsce w szeregu.

I tak właśnie ma się skończyć to bezczelne zawłaszczenie władzy przez PIS i te jakieś fantasmagorie o naprawie Rzeczpospolitej. Jedna już przecież sanacja była i co? Zaraz potem wybuchła II Wojna Światowa.

Rycho na razie niespecjalnie daje sobie radę z tym narodem na ulicach. Generalnie – naród ma to w dupie. Mimo tego, że egzekutywa ustaliła, że marsze i protesty będą miały miejsce w wolne soboty o godzinie dwunastej, by spokojnie można było zjeść śniadanko, wypić kawę, a panie nałożyć makijaż, to niestety przychodzi tylko urzędnicza i ubecka starszyzna, plus biedni pracownicy korporacyjni zmuszeni do wypełniania poleceń przełożonych. Nikt też im nie podpowiedział, że mają się raczej ubierać zgrzebnie, bo futra z norek i szynszyli nieco rażą na demonstracjach. No, ale co tu mówić, jak sam lider tych towarzyskich spotkań szczyci się modną, hiszpańską bródką, fikuśnym kucykiem i trzema kolczykami w uchu lewym.
Tak więc, jak dotychczas te "spontaniczne" demonstracje, na które poważni mocodawcy wydali już grubą forsę niespecjalnie się sprawdzają.
Chociaż mędrzec Wałęsa prorokuje, że wkrótce nieprzebrane tłumy, zablokują posłów w sejmie, ministrów w urzędach i Kaczyński będzie musiał się poddać. A jak to się w przeciągu sześciu miesięcy nie stanie, to on sam, trybun ludowy, Bolek Wałęsa, jeszcze raz stanie na czele i historyczne 10 milionów pójdzie za nim.

Schetyna też ma niespodziewany problem. Mimo, że agitprop rozpuścił przygotowawcze wici. Różne Lisy, Appelbaumy, Sikorskie i Michniki poinformowały nieświadomy niczego świat, że w Polsce złamano demokrację, panuje terror i zamordyzm, a Jarosław Kaczyński to bez wątpienia kolejna reinkarnacja Adolfa Hitlera, Stalina, Kim Ir Sena i Pol Pota w jednym, to niespecjalnie świat chce się tą klęską polskiej demokracji przejmować.

A przecież mówiono im - nie wierzycie? To tylko popatrzcie co zrobili z Trybunałem Konstytucyjnym. Jak po chamsku zabrali telewizję naszą, stawiając na jej czele bulteriera. I jak tysiącami wywalają na bruk uczciwych dziennikarzy, dyrektorów, naczelników, kierowników, a nawet prezesów. Przecież to była sól tej ziemi. Fundament państwa zielonej wyspy i ciepłej wody.
Bezskutecznie. Ta pyskata baba – Beata Szydło pojechała do Strasburga i naskoczyła na przyzwoitych i kulturalnych obywateli Europy, jak przekupa jakaś.
A do tego, jakiś cwaniak z piekła rodem, podsunął Kaczyńskiemu pomysł, by wysłać do oceny działania swoich władz do tej przeklętej Komisji Weneckiej.
Wiadomo, Kaczyński niegłupi. Jak by nie był pewny wygranej, to by tam nic nie wysyłał. Lecz on, cham jeden wysłał i teraz jego ludzie puszą się jak indory,obserwując, jak schetynowców i petrusowców szlag trafia.
To są proszę państwa świńskie zagrywki i jak dotychczas, tylko my, cała platfusia sfora byliśmy do tego upoważnieni.

Reasumując, widać wyraźnie, że w końcu nastąpiło zderzenie rozumu z głupotą. Dotychczasowy spryt i cwaniactwo minionego establishmentu to za mało by zmierzyć się z prawdziwą mądrością i prawością.
Wreszcie Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się wokół siebie zbudować obóz rozumu. Wreszcie nauczyli się walczyć, zapominając na chwilę o kindersztubie i inteligenckich konwenansach. I wreszcie mówią po ludzku, na dodatek są to słowa prawdziwe, a nie tuskowo – kopaczowa propaganda.

Oczywiście, wszystko to, co powyżej nie byłoby możliwe, gdyby wreszcie czara się nie przelała, a naród w końcu otworzył oczy, przetarł je kułakiem i zobaczył, że w kraju panują złodzieje, kłamcy, kombinatorzy i szubrawcy. Że zwykły człowiek, który faktycznie przez osiem lat nie dostał ani grosza podwyżki, podczas gdy ceny wzrosły dwukrotnie, był tylko dojony, pogardzany i nie miał nic do powiedzenia. Polska to nie było dobre państwo dla Polaków. Tylko dla wąskiej grupy beneficjentów, kolesi i menadżerów międzynarodowych korporacji. Dla tych, co umieli doić polską krowę.

Petru, Schetyna ich obóz, oraz zagraniczni mocodawcy spieszą się. Wiedzą dobrze, że te przyspieszone sesje parlamentu, te głosowania po nocach, mają na celu zabezpieczenie fundamentów ojczyzny. Opanowanie ważnych ośrodków decyzyjnych.
A gdy jeszcze wejdą w życie nowe, prospołeczne ustawy i każdy we własnej kieszeni odczuje poprawę, to będzie, jak to mówią, po ptokach.

Komuniści nie weszli do sejmu. Czarzasty, jeśli chce stworzyć nowoczesną partię socjalistyczną musi się pozbyć komuszego balastu.
Czy Platforma Obywatelska i PSL też znikną z politycznej areny? Tak, wiele na to wskazuje, że jeżeli powiedzie się dzisiaj PISowi, to III RP odejdzie w niesławie i będziemy mogli zbudować obywatelską republikę.

Tak Nam Dopomóż Bóg.


.

czwartek, 21 stycznia 2016

Schetyna – wyjątkowy krętacz i niestety – głupek.



Obserwuję tego człowieka od pewnego czasu, w szczególności, gdy wysforował się on na lidera platformy.
Wczoraj u Olejnik miałem możliwość uważnie mu się przysłuchać i go poobserwować.
Nawet nie będę się silił o obiektywizm i wyważenie wypowiedzi, bo pan Schetyna należy do kategorii ludzi, którzy napawają mnie obrzydzeniem, do kategorii małych zakłamanych krętaczy. Jego wypowiedzi, jak żywo, często przywodzą na myśl drugiego mistrza absurdu i pokrętności, Bolka Wałęsę.

Abstrahując od ogólnego poziomu ludzi z pierwszych szeregów Platformy Obywatelskiej, napompowanych po uszy fałszem i hipokryzją, co dzięki Bogu widzą już nawet całkiem przeciętni obywatele, pan Schetyna jawi się między nimi, jako wyjątkowy mafioso.
Nie wiem, czy to dentysta spieprzył mu sztuczne uzębienie, czy może psychiczny stan ciągłego zakłamania i knucia w którym żyje, powodują, że krzywy uśmieszek przylepiony na stałe do twarzy, odbierają resztki wiarygodności jego słowom. Tak, z ciekawości chciałbym zobaczyć Schetynę, jak składa kondolencje zbolałej wdowie z tym uśmieszkiem...

No więc tenże Schetyna, dzięki czarowi osobistemu i niebywałej charyzmie, zniszczył oponentów i pozostał jedynym kandydatem na przywódcę PO. Wielu całkiem słusznie powie – jaka partia, taki przywódca. I będą mieli rację.
Bo chyba wreszcie nikt już nie ma wątpliwości, że platforma była wyłącznie partią władzy, a przede wszystkim związanych z tym łupów. Dlatego też odrywanie od koryta idzie tak ciężko.
Jest też drugi powód, dla którego platformersi z pierwszych stron gazet nie mogą rozstać się z władzą: - oni niczego innego nie potrafią. Gdyby uczciwie odpowiedzieli jaki jest ich zawód, to odpowiedź powinna być tylko jedna – działacz. W głowach im się nie mieści, że można normalnie pracować. Zresztą za co, jak to powiedziała jedna z ich liderek, Bieńkowska, za marne sześć tysięcy?

Posłuchałem więc sobie uważnie tego Schetyny u Olejnik. I teraz, gdy wreszcie poza niszowymi TV Trwam i Republika, można usłyszeć i zobaczyć przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, gołym okiem widać, jaka przepaść mentalna, intelektualna i kulturowa istnieje pomiędzy ludźmi PISu i PO ( pomijam Nowoczesną, bo to twór sztuczny, zbudowany przez banksterów w celu niedopuszczenia do radykalnych przeobrażeń).
Więc tenże Schetyna ma duże problemy intelektualne z logiką, prawdą i jasnością wypowiedzi. Jest maksymalnie pokrętny i w żywe oczy będzie wmawiał, że pies, którego wszyscy widzą, to kot. Uśmiechając się przy tym oczywiście.
W swojej partii znany jest przede wszystkim z tego, że stale coś knuje i kombinuje. Jest w tym na prawdę sprawny. Lecz nie są to cechy predysponujące człowieka do bycia liderem partii i poważnym politykiem.
Fakt faktem, że ostatnimi czasy, scena polityczna zaroiła się od polityków, których z czystym sumieniem nie można traktować poważnie. Takim był choćby Berlusconi, a obecnie w Unii jest Niemiec Schultz, czy Luksemburczyk Jean-Claude Junker. To błazny i miernoty, a już porównanie ich do takich ludzi, jak Konrad Adenauer, Charles de Gaulle lub Margaret Thatcher ukazuje całą smieszność i małość tych osobników.
Tutaj niestety Schetyna ładnie wpisuje się do takiego grona.
Nie ma więc co się dziwić, że Władimir Putin rozgrywa tą europejską hałastrę, jak dzieciaków.

Pojawienie się nowych ludzi Prawa i Sprawiedliwości, inteligentnych i kulturalnych, którzy szybko zaczną tworzyć nową elitę, przywracając Polakom należytą godność i dumę, jak to miało miejsce z wystąpieniem premier Szydło w Europarlamencie, unaoczni wszystkim dysonans i przepaść jaka istnieje pomiędzy działaczami PO a PISu. Wszyscy już chyba mają dosyć tego haratania w gałę, kolekcjonowania zegarków i spożywania ośmiorniczek, zamiast poważnego traktowania narodu, służenia obywatelom i dbania o ich dobrobyt.

Nigdy, przenigdy nie spodziewam się, że taki Schetyna, Budka, czy Trzaskowski zadba o mój dobrobyt. To ludzie nastawieni wyłącznie na swój własny dobrobyt.
No, może jeszcze na rodzinę i przyjaciół.


.

środa, 13 stycznia 2016

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz



Krnąbrnym Polakiem byłem praktycznie od maleńkości.
W liceum uczyłem się języka niemieckiego. Szło mi całkiem nieźle, z jednym wyjątkiem: nienawidziliśmy się wzajemnie z nauczycielką języka, która na moje nieszczęście była moją wychowawczynią.
Jak teraz z perspektywy czasu spoglądam na tamte relacje, to oczywiście dużo winy było po mojej stronie. Lecz nie byłem złym gówniarzem, bo inni nauczyciele darzyli mnie szczerą sympatią.
Nauczycielka niemieckiego była klasyczną gdańską Niemką, suchą, kostyczną i pryncypialną.
Już w drugiej klasie kompletnie się do niej zraziłem, gdy jej syn, który właśnie przyszedł do szkoły, zdradził nam w tajemnicy, że mama zaprasza na "herbatki" niektórych uczniów, aby wyciągać od nich informacje, co się dzieje w klasie i szkole. Wkrótce stworzyła zamknięte kółko donosicieli, lecz na szczęście, ostrzeżeni przez syna, nauczyliśmy się ich unikać, przy okazji okładając ich szkolnym ostracyzmem.

Czy to Frau B. spowodowała moją głęboką niechęć do Niemiec, Niemców i niemieckiej way of life?
Nie tylko... Moja mama w czasie II Wojny Światowej, zanim jeszcze trafiła do przymusowej pracy u szkopskiego bauera, mieszkając blisko Oświęcimia, pełniła swoją rolę w Armii Krajowej. Podówczas, jako, że gdy wojna się zaczęła miała tylko szesnaście lat, pracowała w aptece w Bielsku i organizowała leki, które następnie były przemycane na teren obozu Auschwitz.
Była śliczna i mówiła perfekt po niemiecku, więc wielokrotnie udało jej się ujść z życiem.
I to ona pierwsza zaszczepiła we mnie głęboki gniew i pogardę do Niemiec, jednocześnie pokazując piękno twórczości Schillera, Goethego i Bacha. W jej przekazie Niemcy były dziwnym i niebezpiecznym narodem, przed którym trzeba się zawsze mieć na baczności.
A Frau B. doprowadziła do tego, że jako pierwszy w historii szkoły zażądałem egzaminu komisyjnego, gdy chciała mnie skrzywdzić niesprawiedliwą oceną.

W późniejszym życiu starałem się do kontaktów z Niemcami podchodzić ostrożnie z dużą dozą nieufności.
Jednakże najlepiej Niemców poznałem, gdy w latach 1985 – 1988 pracowałem dla nich jednocześnie na dwóch stanowiskach oficerskich. Poczucie wyższości wobec Polaka nigdy ich nie opuszczało.
Ukrywałem moją znajomość języka niemieckiego, bo to zmuszało ich do wysiłku poszukiwania angielskich słów, a ja często mogłem podsłuchać, co mówili po niemiecku. Miałem więc nad nimi taką swoją mała przewagę.

Parę lat temu, podróżując po Włoszech, w małym miasteczku w Toskanii, zatrzymałem się na środku pustego w czasie sjesty ryneczku, aby bez wyłączania silnika zerknąć na plan miasta. Gdy tak szukałem konkretnej drogi, podeszła do mnie starsza para i suchy gość w szortach, sandałach i skarpetkach zaczął mnie pouczać, że nie wolno parkować na środku, od tego są parkingi i tak właśnie należy się zachowywać w cywilizowanym świecie. Cała ta przemowa była w języku niemieckim, jakby starszy człowiek z góry zakładał, że muszę ten język znać, jako, że po rejestracji samochodu wiedział, że jestem z Polski – kraju nie cywilizowanego. Nie przejmowałbym się staruszkiem, ale on wprost kipiał złością. Więc mu nagadałem tak, aż się zamknął.

Niemcy pouczanie Polaków mają we krwi. I nie jest to pouczanie młodszego brata przez starszego, czy syna przez ojca, tylko nachalne pouczanie przez Pana wiejskiego głupka, albo psa. Czyli z gruntu rzeczy istoty bezmyślnej.

Jeszcze jeden incydent miałem całkiem niedawno, gdy zatrzymałem się w hoteliku niedaleko Szczytna na Mazurach. Po śniadaniu spacerowaliśmy z żoną po pobliskim lesie otaczającym hotel. Gdy zauważyłem rosnące obficie grzyby, bo zazwyczaj to przyciąga mój wzrok w lesie, nagle wyrósł przed nami starszy pan, który oświadczył, żebym się przypadkiem nie odważył zrywać tych grzybów, bo to jego prywatny teren i on sobie nie życzy. Jako, że akurat nie byłem na grzybobraniu, nie miałem niezbędnych w takim wypadku akcesoriów, uznałem te słowa za obelżywe. Tutaj, w Polsce, na Mazurach spaceruję sobie spokojnie, a jakiś niemiecki leśny dziadek poucza mnie o prawach własności. Zaznaczam, że teren nawet nie był ogrodzony i nigdzie nie było tablic informujących o prywatności obszaru.

.....................

Po dwudziestopięcioletniej kolonizacji Polski między innymi przez Niemcy, nagle Polacy zrobili się krnąbrni i bezczelni i żądają własnego zdania! To niesłychane! Polak jest dobry tylko, jak jest posłuszny i wyznaje niemieckie standardy.
Wtedy można mu kapnąć z pańskiego stołu czekoladę, która jest nieco gorsza niż w Reichu, proszek do prania, który gorzej pierze, czy kawę ze zmiotek. A popatrzcie sobie państwo na oferty niemieckich biur podróży, Neckermann, czy TUI, jaki produkt oferują oni Polakom, a jaki Niemcom. Bardzo się państwo zdziwicie.

I to w momencie, gdy słynne niemieckie standardy upadają i lecą na łeb i szyję. Już tylko jedzie się na snobizmie, tradycyjnej opinii i przyzwyczajeniu.
Bo proszę mi powiedzieć, które niemieckie wyroby nadal są najlepsze na świecie?
Przecież nie komputery; nie niemieckie telefony. A może telewizory i sprzęt audio?
Dla mnie, inżyniera, znacznie lepsze są podzespoły i urządzenia szwedzkiego ABB, czy francuskiego Merlin Gerin, niż słynny kiedyś Siemens.
I tak dalej i tak dalej. Powolny i nieunikniony upadek niemieckiej jakości i solidności. To widzi cały świat.
A ostatnią kroplą, która przelała niekwestionowane zaufanie do Niemców, jest ogólnoświatowa afera Volkswagena, gdzie świadomie i z premedytacją stosowano oszustwa wobec klientów, autoryzowanych serwisów i instytucji kontrolnych.
To już całkowity upadek moralny, stawiający jednocześnie przed nami pytanie: - jeżeli sztandarowy produkt Niemiec, jakim jest VW, oparty jest na oszustwie, to ile jeszcze innych niemieckich wytworów również ma swoje tajemnice?
Banki? Towarzystwa ubezpieczeniowe? Farmacja?

............................

I oto w Polsce zmienia się rząd. Władza wybrana demokratycznie, bo Polacy mają w końcu dość tej podrzędności i kolonialnych stosunków z tak zwaną Europą.
Polacy chcą sami decydować o sobie i po raz pierwszy po transformacji, władza również reprezentuje stanowisko większości narodu.
Oj bardzo się to nie podoba Niemcom, oraz Unii Europejskiej, która jest niczym innym, jak fasadą niemieckiej polityki.
Dążenie Polski do niezależności zagraża licznym interesom niemieckim.
Mieli już Polskę niemalże całkowicie skolonizowaną. Wyhodowano również liczną grupę "volksdeutschów", a nawet możną powiedzieć Volksdeutscher Selbstschutz, nadzorców dbających tylko o niemieckie interesy w Polsce, bez oglądania się na polską rację stanu, czy polski interes narodowy. Są za to odpowiednio nagradzani, jak Donald Tusk.
Z pełnym przekonaniem mogę ich nazwać zdrajcami. Wielu z nich wyjechało do Reichu w latach dziewięćdziesiątych, gdy Jaruzelski w ten sposób płacił siłą  roboczą Niemcom, zezwalając na wyjazd tym, którzy będąc Polakami, czuli się Niemcami. Taki narodowy gender. Lecz widocznie sporo jeszcze takich zostało.
Na przykład pan poseł Paweł Zalewski, który publicznie, na antenie Polsatu stwierdza, że on Niemców w ostatnich działaniach wobec Polski rozumie i zgadza się z nimi. To już jego szef Schetyna bardziej się pilnuje.

Niemcy też mają dużo wspólnego z psami, które sami wyhodowali, takimi jak owczarek alzacki, czy doberman. Otóż bardzo łatwo ich poszczuć. A w Polsce bardzo silna jest szczujnia, która gdy czuje się zagrożona, sprytnie wykorzystuje czujne owczarki, aby te rzuciły się do gardeł.
Nawet wspomniany Schetyna, bądź, co bądź, lider opozycji a nie pajac Petru, w taśmach, które ostatnio dziwnie wyciekły, dziwnie, bo najprawdopodobniej sam Schetyna to zaaranżował, stwierdził, że jak będzie trzeba to poszczuje się Europę na władze polskie. Czyli tą cechę charakteru Niemców polscy szczwacze mają dobrze opanowaną.

..........................

Po fatalnych decyzjach władz niemieckich, które utożsamia Angela Merkel, czyli Wilkommenkultur w stosunku do cywilizacyjnie nieprzystosowalnych tzw. uchodźców, którzy w wyobraźni Niemców mieli wypełnić lukę demograficzną oraz zapewnić siłę roboczą, a w szczególności po drastycznych wydarzeniach Nowego Roku, Niemcy nagle znalazły się w głębokim kryzysie.
W takich momentach, starą i sprawdzoną metodą Goebbelsa, jak i radzieckich politruków, jest wskazanie, często wyimaginowanego, wroga zewnętrznego. W tym konkretnym przypadku Polski. Ma to przekierować emocje i odsunąć uwagę od wewnętrznych kłopotów.
Przekonany jestem, że samopoczucie przeciętnych mieszkańców Niemiec jest dosyć podłe po nagromadzeniu się tylu faktów godzących w ich godność i dumę. Więc trzeba im Polskę podsunąć, jako ekwiwalent do rozładowania negatywnych emocji.

Może Niemcy są czasami podli, ale nie są głupi. A Polska mimo wszystko jest ważnym elementem niemieckiej gospodarki. Więc w tym całym szczuciu i pohukiwaniu przyszła w końcu refleksja. Ambasador Niemiec, Rolf Nikel właśnie stwierdził: - "Stosunki polsko-niemieckie są skarbem, którego należy strzec,..."

Niemcy już chyba pojęli, że trzeba się zmierzyć z nową sytuacją. Z Polską, która będzie mówić własnym głosem i nie będzie się zgadzać bezkrytycznie na wszystko co zachód wymyśli.

Bardzo mi się mocno wydaje, że hegemonistyczna postawa Berlina ulega nieubłaganej erozji. Przemijają lata Deutschland uber alles.
Na wschodzie odradza się Polska, która jak kiedyś, przestała składać hołdy cesarstwu niemieckiemu.

A może w przyszłości czeka nas kolejny Hołd Pruski?
Dlaczego nie...

<<<<<<<<<<<<<   >>>>>>>>>>>>>

[...]
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,
ni dzieci nam germanił.
Orężny stanie hufiec nasz,
duch będzie nam hetmanił.

Pójdziem, gdy zabrzmi złot róg!
Tak nam dopomóż Bóg!

Nie damy miana Polski zgnieść,
nie pójdziem żywo w trumnę.
W Ojczyzny imię, na Jej cześć,
podnosim czoła dumne.

Odzyska ziemi dziadów wnuk.
Tak nam dopomóż Bóg!


........................

.

środa, 6 stycznia 2016

Kiedy dymisja rządu PISu i nowe wybory?


 


Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Bogusław Chrobota, domaga się od prezesa Kaczyńskiego, by ten przedstawił swoją wizję przyszłej Polski.

Ta wizja jest raczej powszechnie znana, ale ja rozumiem, że redaktor chciałby ją usłyszeć z ust własnych prezesa. Miałoby to symbol pieczęci postawionej na dokumencie.

Wizję tą można zawrzeć w jednym zdaniu: -  całkowicie suwerenne państwo republikańskie, z mocną, propaństwową władzą. To także państwo dążące do dobrobytu wszystkich obywateli i walczące z patologiami ustroju i metodami sprawowania władzy.

Tylko tyle i aż tyle...

 

Mnie jednakże w tej chwili interesuje droga dochodzenia do tej, jakże szczytnej, wizji przyszłości. Droga, która już się zaczęła i której pierwsze metry już pokonaliśmy.

 

.......................

Wydaje mi się, że jak dotychczas, wszystko idzie zgodnie z planem. Z Wielkim Planem.
Ci, co drą gęby, w tym większość popleczników Platformy i Nowoczesnej, niewiele rozumieją. Są do tego zbyt ograniczeni, a na dodatek sądzą wszystkich swoją miarą. Czyli doraźnych interesów.
Dotychczasowe partie i ugrupowania nie były państwowo-twórcze. Za wyjątkiem PISu oczywiście, choć właściwie głównie Jarosława Kaczyńskiego, bo bez niego nie jestem pewien, jak by to było.
To były bezideowe partie trwania, skoncentrowane wyłącznie na korzyściach, które niesie władza. A już absolutną patologią były/są Platforma Obywatelska i PSL.
Minął właśnie pierwszy okres czyszczenia chlewu, jaki poprzedni władcy Polski pozostawili po sobie i wytyczania planów fundamentów budowli, jaką stanie się nowa Polska.
Kwik odrywanych od koryta jest przeogromny. Można jednakże było się tego spodziewać. Lecz cóż panowie beneficjenci – łatwo przyszło, łatwo poszło i smutek jest wielki. Szybkie pieniądze nigdy nie dawały szczęścia.
Jeszcze tylko trochę zabiegów przy Trybunale Konstytucyjnym, w tej postaci organie szkodliwym i nieuczciwym, a pora przejść do etapu drugiego.

......................

Przekonany jestem, że drugim etapem władzy Prawicy będzie cały obecny rok 2016. To będzie etap budowania.
Trzeba dać narodowi dowody dobrych zamiarów, uczciwości i rzetelności.

Idioci, których niestety ciągle pełno, oraz manipulatorzy, którzy im te kretyństwa zazwyczaj sączą, twierdzą, że Prawica nie ma prawa tak się zachowywać, bo wybrało ich tylko 18 procent społeczeństwa (sic!). To odpłacając tą samą monetą, oni tym bardziej nie mają prawa podskakiwać,  bo ich wybrało tylko 12 procent społeczeństwa.
Dobrze przecież wiedzieli, teraz rżnąc głupa, że stawając do wyborów, te 18% w takiej konfiguracji da 235 głosów poselskich, czyli autonomiczną większość sejmową, pozwalającą na uczciwe i demokratyczne sprawowanie władzy.

Lecz wskazywanie palcem na osiemnaście procent, było nie było, sześć milionów głosów, to także marny i głupi rachunek.
Wiadomo, że praktycznie od transformacji, każdorazowo głosuje około 50 procent uprawnionych Polaków. A dzieje się głównie dlatego, że ci ludzie mają głęboką niewiarę, że im kiedykolwiek uda się cokolwiek zmienić.
Więc są to obywatele, którzy podobnie jak PIS i cała Prawica chcą zmian, tylko myślą, że ich głos wyborczy do tej zmiany nie doprowadzi.
Mamy więc cały rok 2016 by w końcu tych ludzi przekonać, że można dokonać zmian i że powinni się przyłączyć, by w zmianach tych aktywnie partycypować.

Wielkie jest tutaj zadanie reform prospołecznych, oraz reform związanych ze stosowaniem prawa.
Ludzie muszą zobaczyć i odczuć, że nie są już obywatelami drugiej kategorii, a to, co obiecuje władza jest realizowane, a efekty tego nastawione są na zwiększanie dobrobytu.
Wszyscy muszą w końcu poczuć, że mają więcej pieniędzy, więcej zarabiają, a płace rosną i będą rosły.
Mali i mikro przedsiębiorcy muszą w końcu przekonać się,z e w gospodarce jest dla nich miejsce i obce koncerny przestaną ich niszczyć.
Emeryci też powinni poczuć dobre zmiany. W szczególności ze strony służby zdrowia.
A gdy na dodatek media zaczną nas obiektywnie informować, to pod koniec roku powinien powstać klimat do dobrych, prawdziwie dużych zmian.

Z jednej strony nie będzie łatwo. Lider PO, którym wreszcie po latach został Schetyna, właśnie ogłosił, że będzie walczył ostro w obronie starego systemu. Obiecał zwieść na protesty autobusami milion niezadowolonych. A z Uni Europejskiej dostarczyć ciężkie pociski wymierzone w rząd i prezydenta. No, zobaczymy do czego ich ta walka doprowadzi...

..............

Od faktycznych osiągnięć władzy, w które nie wątpię, bardziej będzie istotny klimat, nastrój, który w kraju zapanuje.
Mam dosyć mocną nadzieję, że już odpowiedni będzie pod koniec roku.

A wtedy będzie czas na następny etap.
Pragnę jednak zaznaczyć, ze to moje osobiste myśli. Co się stanie na prawdę – zobaczymy.

Tak to przewiduję: pod koniec roku pani premier poda obecny rząd do dymisji, a prezydent ogłosi nowe wybory.

Manewr oczywiście jest ryzykowny i PIS już raz się na tym przejechał. Czy to zostawiło głęboką traumę w umyśle Jarosława Kaczyńskiego? Nie sądzę. Sytuacja dzisiaj jest inna, a prezes pokazał, że teraz potrafi świetnie kalkulować. Na dodatek ma obecnie wokół siebie zespół naprawdę znakomitych fachowców, którzy go wspomagają, a nie jak poprzednio rzucają kłody pod nogi.

Ponowne wybory mają tylko jeden cel – uzyskanie większości konstytucyjnej. Jak wiadomo – potrzeba 307 głosów by zorganizować konstytuantę.
Czy sam PIS będzie w stanie zgarnąć tyle mandatów? Bardzo ciężko. Tutaj potrzebna byłaby wygrana powyżej 60 procent głosów. Lecz przy założeniu, że partia Kukiza również jest bardzo chętna zmienić konstytucję, już wygrana PISu w okolicach 46 – 50% daje wymaganą liczbę posłów.
Można by wówczas, bez oglądania się na establishment IIIRP, czyli PO, Nowoczesną i PSL, opracować nową konstytucję i poprawić ustrój państwa.

Niezbyt rozgarnięty obywatel, albo wyjątkowo upierdliwa jednostka może zapytać: - Po jaką cholerę potrzebna nam nowa konstytucja?! Ta jest całkiem dobra!
Otóż nie. Obecna konstytucja zmajstrowana przez ludzi Kwaśniewskiego i Unii Demokratycznej jest bardzo marna. Bez nowej konstytucji, kompletnie nowej, a nie starej z poprawkami, nie da się stworzyć z Polski nowoczesnego państwa.
Czyż przy okazji przeczących zdrowemu rozsądkowi postępowań Trybunału Konstytucyjnego nie widać marności konstytucji?
A wielomilionowe referenda obywatelskie wyrzucane do kosza?
Ustawiczne walki miedzy prezydentem i rządem w przypadku kohabitacji.
Obecna konstytucja jest tak nieprecyzyjna i w wielu miejscach niejednoznaczna i rozmyta, że dobry cwaniak może robić, co zechce. Vide pan sędzia Rzepliński.

Musimy mieć nową konstytucję, aby zbudować nowy trójpodział władzy. Osobiście najbardziej mi się podoba silny system prezydencki, jako, że właśnie prezydent ma najwyższy mandat suwerena.
Musimy określić nowy system referendalny pozwalający odwoływać polityków, którzy sprzeniewierzli się swoim wyborcom.
Musimy napisać nowe prawo własności, z podkreśleniem nietykalności własności obywatela. Jeszcze parę tygodni temu obecna konstytucja dopuszczała tzw. bankowy nakaz egzekucyjny, gdzie banki mogły zrobić z majątkiem obywatela, co tylko chciały.
A czy nasz system wyborczy jest dobry? Oczywiście – marny. To też trzeba zmienić.

Listę usterek obecnej konstytucji można ciągnąć długo. Lecz nie o to chodzi. Nowa Polska, ta z wizji, wymaga radykalnego zerwania z komunistycznym i post-komunistycznym systemem.
I najważniejsze – usytuowania obywatela w państwie na zupełnie innym miejscu. Nie tylko symbolicznie i hasłowo, ale rzeczywiście. To w konstytucji i nowym prawie musi być wyraźnie określone, ze pojedynczy obywatel ma istotny wpływ na krajową rzeczywistość.
Czy przez minione osiem lat, koalicja PO – PSL pytała się obywateli nawet o najistotniejsze sprawy? Gdzież tam!
O nic obywateli nie pytano. A i obywatel o niewiele mógł się zapytać.

A reindustrializacja? Lewaccy idioci stwierdzili, ze nadeszły czasy post-industrialne, więc fabryki, kopalnie, stocznie są niepotrzebne. Z pełną paskudną świadomością niszczono polski przemysł, ku uciesze zacierających ręce tłustych cwaniaków z sąsiednich krajów. Teraz widać, że trzeba będzie to wszystko zrekonstruować. Naprawdę liczy się państwo, które samo wytwarza swoje innowacyjne produkty. W oparciu o stare prawo, zabieg ponownego uprzemysłowienia kraju będzie żmudny i długi.

......................

Przekonany jestem, że rok 2016, jak i następny, będą przełomowe we współczesnej historii Polski. Wreszcie odzyskana suwerenność zewnętrzna i nowe porządki na wzór New Deal Franklina Roosevelta.

Czy będą historycy mówić o Nowym Ładzie Jarosława Kaczyńskiego?

.