czwartek, 29 lipca 2021

Podpucha

 

Timmermans: pojadę do Moskwy, by kontynuować dialog z polskim rządem...

Użyłem w tytule potocznego wyrażenia, lecz jeśli jakiś purysta -strażnik czystości języka ojczystego nie ma pojęcia o czym mowa to wyjaśniam, że oznacza to - podstęp lub prowokację w wyniku których ktoś ma znaleźć się w niekorzystnej albo niezręcznej dla siebie sytuacji .

Jeśli ktoś nigdy nie grał w pokera, to nie doświadczył, jak wielką moc posiada blef. Mamy tylko słabą parę, a licytujemy ostro, jak byśmy mieli przynajmniej karetę. Jednych oszukamy, drugich wystraszymy.

Wszystko fajnie, dopóki takiej ordynarnej podpuchy nie stosuje się w poważnej polityce międzynarodowej.

A tym właśnie jest opublikowany projekt paranoicznej obsesji lewaków z Brukseli, dotychczas znany jako Europejski Zielony Ład (European Green Deal)który sam był luźnym zbiorem inicjatyw, aby w roku 2050 osiągnąć tzw. neutralność dla klimatu (co jest skończonym kretyństwem dla głupków), a teraz sprecyzowany przez wielkiego przyjaciela Polski, Franka Timmermansa i spisanego na ponad 4 600 stronach "Fit for 55".
Kurcze, ilu biuralistów – darmozjadów od prostowania bananów musiało pracować, by taki szczeniacki blef wyprodukować na tak rozwlekłym dokumencie.
Gwoli wyjaśnienia: - to 55 oznacza dążenie, by o tyle procent zredukować emisję CO2 do roku 2030. Czyli za 9 lat. To taki sam żart, że kombinat energetyczny Turów trzeba natychmiast zamknąć.

Dotychczas mieliśmy wyobrażenie bolszewików, jako cwanych i przebiegłych, jednocześnie okrutnych i bezwzględnych, jednakże głupich, bo opętanych utopijną ideą. "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się..."
Jednakże wykluwająca się ciągle banda neo – bolszewików, rozkapryszona bogactwem i zboczoną rozpustą, wydaje się cierpieć na ostry atak choroby psychicznej, bliskiej schizofrenii paranoidalnej, bo kolejne poczynania wskazują na życie w świecie urojonym. Takim, w którym pacjenta trzeba zamknąć w pokoju bez klamek, gdzie ściany wyłożone są miękkimi poduchami, aby nawet sobie nie zrobił krzywdy.
Tak by było, gdyby dokument "Fit for 55" przyjąć literalnie, punkt po punkcie, słowo po słowie.
Zawarte tam tezy i projekty, nagromadzone w takiej ilości, że gdyby je realizować, to cofną dobrostan wszystkich obywateli Europy przynajmniej o stulecie.

Kiedyś, jakieś dwadzieścia lat temu, po kolejnym idiotycznym i bezczelnym podatku, całkiem możliwe, że po prowadzeniu VATu, ironicznie stwierdziłem: - Teraz tylko powietrze, którym oddychamy, nie jest opodatkowane.
No i sprawdziło się - jest opodatkowane. Bo tym właśnie jest potocznie tak nazywany, podatek od CO2.

To, co mamy dzisiaj i czym się już handluje, podobnie jak na giełdach zbożowych, czy kawy, to na razie podatek od przedsiębiorstw energetycznych. Lecz nienasyconej brukselskiej bestii, to za mało. W "Fit for 55" chcą tę daninę rozszerzyć na wszystko. Na komunikację – samoloty, statki i samochody; na wszystkie ogrzewane domostwa i mieszkania, na użytki rolne; i Bóg wie, na co jeszcze.
Momentalnie to powoduje, że ceny wszystkiego wzrosną, patrząc optymistycznie, przynajmniej o sto procent. A zgromadzony, często przez pokolenia, majątek osobisty, straci na wartości bardzo dużo. Nawet nie staram się skalkulować, jak wiele.
Wszyscy nagle staniemy się ponownie biedakami. A danina stanie się tak ciężka i dotkliwa, że z trudem zarobimy na chleb i spanie pod jakimś dachem.

Tak stało by się, gdybyśmy odczytali szaleńczy program dosłownie, a potem zgodnie zaczęli go realizować.

Jednakże całość urzędów Unii Europejskiej to nie jest już dom wariatów i to bardzo niebezpiecznych, oraz, niestety, bez specjalnego nadzoru.
Może Timmermansa i połowę parlamentu z tymi napalonymi wariatkami z wytrzeszczem oczu i zniewieściałymi i rozkapryszonymi pętakami, należałoby zakuć w kaftany bezpieczeństwa, a usta wypełnić kneblami. Może powinno ich się oddać do zakładu zamkniętego, gdzie zaserwowano by im kurację metodą siostry Ratchet z "Lotu nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana.
Tak, reszta jeszcze nie zwariowała całkowicie. Tylko nie są to w większości dobrzy ludzie. Przyzwoici i uczciwi. Wprost przeciwnie – to cyniczni kombinatorzy, na dodatek w dużej części skorumpowani przez światowych magnatów. Zrobią wszystko, z czego będą mieli osobistą korzyść. Na przykład kolejne dyrektorskie stanowisko w Gazpromie, czy Rosniefcie. Albo prezesurę w Huawei.
I podejrzewam, że to oni – manipulatorzy – możliwe, że sterowani przez fachowców z zewnątrz, poddali pomysł bezrozumnym fanatykom, by zaplanować zniszczenie Europy projektem "Fit for 55".
Tylko po to, żeby w państwach Unii i u obywateli tych państw wywołać szok.
Tylko po to, żeby prawdziwie się przerazili.

A to tylko blef, czyli podpucha. Zalicytowali tak wysoko, by przestraszyć.
I teraz, gdy wszystkie kraje zaczną żmudnie studiować te ponad 4 600 stron projektu w sprawie przyszłości Europy, dyskutować i się spierać, oni będą szli na małe, kolejne ustępstwa, by w końcu sięgnąć to, co faktycznie sobie postanowili.

A my, biedacy, naiwni i durnie, będziemy się radować, że tyle udało się nam wywalczyć i uratowaliśmy świat od katastrofy.

Taka jest właśnie dzisiaj Unia Europejska.

Jesteśmy bardzo słabi w te gierki. Taki poker oficjalnie długo w PRL i RP był zabroniony. Choć uczy on może nawet więcej niż wychwalane szachy. Tylko komunistyczna prawda, że jest to wstrętna, kapitalistyczna gra na pieniądze, więc należy gonić to, nie pozwoliła nam się nauczyć przewidywania, oceny przeciwnika i właśnie blefowania. Niestety, to jest bardzo potrzebne w tym niesprawiedliwym i zakłamanym świecie

Dlatego, jak ktoś serwuje nam podpuchę, np. dawniej typu – by bronić pokoju, to trzeba Pragę, lub Budapeszt najechać czołgami, albo gdy USA i Wlk. Brytania nakłoniła Ukrainę do oddania głowic nuklearnych, w zamian gwarantując im nienaruszalność granic, to właśnie mieliśmy podpuchę ze złamaniem przyrzeczenia.

Niestety, jakoś nie możemy sobie poradzić z kolejnymi świństwami, jakie nam serwują Bruksela i Berlin, a czasem także Paryż. Działamy wyłącznie reaktywnie. To znaczy, że wyłącznie się bronimy i ciągle odpowiadamy na ataki. Nie potrafimy sami zaatakować i to ich zmusić do obrony.
Tak więc to słynne powolne grillowanie Polski, tylko dlatego, ze obecna, demokratyczna władza nie jest liberalno – lewicowa (dokładniej – neo-bolszewicka), trwa nieustannie. A my mamy poważne kłopoty, by przejść do ofensywy.

Tylko się tłumaczymy, cofamy parę kroków i cienko popiskujemy. My – naród bohaterskich wojowników...

Jak podpucha, to my ich sposobem

Czy mamy szansę coś skutecznie zdziałać? Tak, by wytrącić im te topory z rąk.

Dlaczego nagle cichosza w sprawie elektrowni jądrowych? Czekamy, aż Niemcy pod byle pretekstem też wprowadzą je na czarną listę i również je opodatkują?

Podoba mi się koncepcja kilku małych, modułowych, rozproszonych elektrowni.
Potrzebujemy około 50 GW (gigawatów). Zakładając, że zdołamy ze źródeł energii odnawialnej zapewnić 20% dostawy, to i tak porzteba wytworzyć 40 GW (Amerykanie stosują nazwę Gwe, czy Mwe, by tak oznaczyć moc elektryczną dostarczoną do sieci, czyli uwzględniają sprawność elektrowni).
I gdyby te 40 GW zdobyć z małych, modularnych elektrowni jądrowej, to to się nie spina ekonomicznie.
Jeden SMR ( mały modularny reaktor) wytwarzający nieco ponad 1 GW, kosztuje od 25 do 30 miliardów złotych z cała instalacją. Aby zastąpić nasze elektrownie węglowe, potrzeba by niestety aż 40 takich klocków. Kto wyda bilion złotych na taki projekt? I kto ma takie pieniądze? A ile czasu będzie trwała budowa i uruchomienie?

Niestety, to są pytania nie dla polityków, czy prostych blogerów, tylko najlepszych speców od energetyki.
Tymczasowo, zanim nie nałożą wysokich podatków na gaz LNG, możemy w każdym Bełchatowie, czy Turowie przejść na turbiny gazowe. Tylko to rozwiązanie na parę lat. I też nie takie tanie.
Mamy pewną przewrotną nadzieję, że jak Niemcy uruchomią Nordstream 2, to nie będą się spieszyć, by gaz wysoko opodatkować

No dobrze... Co jeszcze możemy wymyślać?

Mamy węgla bardzo dużo. I mamy już ciągle działające kopalnie. Chyba głupotą byłoby odwrócić się do węgla plecami i o tym bogactwie zapomnieć.
Jeden z członków sejmowej komisji do spraw energetyki, nagle, ze sporym entuzjazmem chlapnął na antenie, że poważnie dyskutują o bezemisyjnej, podziemnej gazyfikacji złoża węglowego. Wymienił przy tym japoński koncern Kawasaki. Zacząłem więc przeszukiwać doniesienia naukowe i technologiczne, by zorientować się w temacie. Faktycznie, nie tylko Japończycy, ale cały świat nad tym pracuje, z Kanadą i USA na czele. Poszukuje się najtańsze i najbardziej efektywne rozwiązanie. I tak doszedłem do najnowszej generacji technologii gazyfikacji węgla, nazywanej IGCC [1].

Znajomy, z wykształcenia geolog, wyśmiał takie pomysły. Bo w Sudetach złoża węgla to istny labirynt, bo tąpnięcia, bo to, czy tamto. Ejże?! Po to drogi Janku jest się inżynierem, aby właśnie z takimi problemami dawać sobie radę. Są ludzie, którzy potrafią rozwiązywać najgorsze problemy.
Gdy w Kuwejcie płonęły podpalone złoża ropy naftowej i nikt nie dawał sobie z tym rady, to sprowadzono jedynego na świecie takiego inżyniera od spraw niemożliwych, znanego jako Red Adair, a on zrobił dziurki z boku, założył ładunki wybuchowe, i BUM! - zgasił ogień.

Tak Proszę Państwa – Pora teraz zawołać fachowca – jak śpiewali niezapomniani
Jonasz Kofta i Stefan Friedman [2]

Bardzo proszę wszystkich o dokładne wysłuchanie tego załączonego historycznego skeczu, bo zawiera on całą filozofię prawdziwej polskości.

[1] https://usea.org/sites/default/files/092011_Next generation coal gasification technology_ccc187.pdf(link is external)

[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Fachowcy(link is external)

Fachowcy – cykl kilkuminutowych skeczy(link is external) radiowych(link is external), których autorami, a zarazem głównymi bohaterami byli Jonasz Kofta(link is external) i Stefan Friedmann(link is external). Emitowany był na antenie Programu III Polskiego Radia(link is external) w audycjach Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy(link is external) oraz Ilustrowany Magazyn Autorów(link is external).
Czołówka:

  • (pukanie)
  • Kto tam?
  • (obaj chórem) Fachowcy!
  • (piosenka) Przez cały kraj, / idziemy dwaj, / czy słońce czy śnieżek czy słota! / Niezbędna jest, / czy chce ktoś, czy nie, / w pionie usług fachowa robota. / Czy to sens ma / kląć, że ten świat / z kiepskiego zrobiony surowca? / Bo dobry Bóg / już zrobił, co mógł, / teraz trzeba zawołać fachowca!

Główni bohaterowie:

  • Majster (Friedmann) – „fachowiec socjalistyczny”, prosty, niewykształcony robotnik o kierowniczych zapędach, z racji funkcji dowodzi ekipą. Uwielbia piwo. Jego styl bycia (stary wyjadacz) jest pozornie przywódczy – tak naprawdę jest tchórzem i krętaczem, tyle że bardzo sympatycznym. Ulubione powiedzenie: Nie teoretyzuj, Docent!
  • Docent (Kofta) – wykształcony humanista, inteligentny, pracownik Majstra (terminator). Ma tendencję do dywagacji i filozofowania. Podporządkowany szefowi (który wymusza na nim częstowanie go kanapkami – docent zawsze przynosi kanapki z serem i szynką, majster zabiera te z szynką, zostawiając docentowi ser).

Bardzo proszę wszystkich o dokładne wysłuchanie tego historycznego skeczu, bo zawiera on całą filozofię prawdziwej polskości.

 

YouTube: 

Brak komentarzy: