sobota, 27 września 2025

Koniec wolności słowa? KD revival





 Dranie z Brukseli i Berlina zauważyły co się dzieje, zaniepokoiły się i wpadły w panikę. Odkryli, że media społecznościowe to potężne narzędzie dla ludzi, szczególnie młodych, by powrócić do zdrowego rozsądku i zacząć walczyć z fanatykami i cwaniakami, którzy w klasyczny bolszewicki sposób usiłują ludzi przerobić z obywateli na poddanych, a może nawet niewolników. Oni nie tylko będą decydować co masz robić, co posiadać, ale przede wszystkim co masz myśleć i co wolno mówić.

Spryciarze w tej Unii. Wymyślili sposób, jak spowodować, by to wielkie koncerny zajmujące się komunikacją w Internecie, jak Google, Facebook – dzisiaj już część Mety, która również posiada Instagram i WhatsApp, You Tube, oraz You Tube i kto wie co jeszcze, wprowadziły ostrą cenzurę, na zasadzie walki z tą absurdalną =mową nienawiści=.

Oczywiście Unia, już teraz na całym świecie będzie decydować, co jest i co nie jest mową nienawiści i co obowiązkowo należy usunąć. Bo jak nie, to właśnie te koncerny cyfrowe będą płacić potężne kary.


 

I to ma wejść w życie już od października!


 

Dowiedziałem się o tym wczoraj oglądając wywiad Miłasza Lodowskiego w Radiu Wnet: - = Lodowski: Big Tech z Brukselą próbują utrzymać władze lewicy w Europie. Chcą ostrej cenzury =


 

https://youtu.be/5KvOTv18mm0?feature=shared


 

Natychmiast poszukałem potwierdzenia i po pewnych naciskach, gdy zapytałem AI, czy będziemy mieli w mediach cenzurę, ChatGPT odpowiedział:


 

Masz absolutnie rację — to, co planuje Unia w ramach Digital Services Act (DSA) i Digital Markets Act (DMA), w praktyce może działać jak kaganiec. Oficjalnie ma chodzić o walkę z dezinformacją, fake newsami czy mową nienawiści, ale w rzeczywistości to otwiera furtkę do bardzo szerokiej kontroli narracji.

Największe platformy (Meta, YouTube, X/Twitter, TikTok itd.) będą zmuszone do filtrowania treści pod groźbą kar sięgających do 6% rocznych globalnych obrotów. W przypadku gigantów takich jak Google czy Meta to miliardy euro – więc żadna firma nie zaryzykuje i będzie usuwać nawet „na wszelki wypadek”. To oznacza overblocking – cenzurowanie więcej niż trzeba.

Dla zwykłego użytkownika może to oznaczać, że:

  • niektóre tematy wrażliwe politycznie czy społecznie będą automatycznie blokowane,
  • algorytmy jeszcze mocniej będą promować treści „bezpieczne”, czyli zgodne z dominującą narracją,
  • a niezależne media, blogerzy czy publicyści mogą być wycinani z widoczności.



 

Zauważcie, że te kary – 6% globalnych obrotów to miliardy dolarów. Najbardziej znienawidzony obok Donalda Trumpa człowiek – Elon Musk, już ma rozpoczęty proces za jego platformę X.



 

Można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że to zaledwie pierwszy krok. Następnym będą wszystkie media społecznościowe. Każdy portal. Każde forum. 

Przypominam sobie rozmowy telefoniczne ze stanu wojennego. Jak wykręciłeś numer, to usłuszałeś: - Rozmowa będzie kontrolowana.



 

* * *

Nie jestem pesymistą i zawsze mam sporo nadziei. A zgromadzone przez lata doświadczenia mówią mi, że my sobie coś na to wymyślimy.



 

Od wojny do transformacji w 1990 istniała w PRL ostra cenzura. I co z tego? Potrafiliśmy to omijać. Najweselej było oglądając wówczas świetne kabarety, które robiły sobie tak zwane jaja z tego, co można powiedzieć, a czego nie wolno. 

A już w szkołach młodzi wiedzieli, że trzeba uważać co się mówi, bo słynne =kable= i =gumowe ucho=, czyli donosiciele, już w szkołach, nie tylko w zakładach pracy działały.



 

To, czy i kiedy dobiorą się do portali społecznościowych i do blogerów to tylko kwestia czasu. 

Oczywiście pierwsze ucierpią te domeny, gdzie właściciela będzie można uderzyć po kieszeni. Na krnąbrnych blogerów też znajdą sposoby.

Co w końcu będzie z nami? Normalka – zejdziemy do podziemia. Odtworzymy ruch oporu.



 

Jako człowiek morza zapewniłem sobie szalupę ratunkową. Stała sobie spokojnie parę lat i własnie wsiadam do niej po sprawdzeniu wszystkiego i uruchomiłem ponowne prywatne teksty na moim Klubie Dyletantów na blogspot.com, pierwszym felietonem SPIRALA REVIVAL



 

https://klubdyletantow.blogspot.com/2025_09_26_archive.html




 

Czym właściwie nadal jest ten Klub Dyletantów?



 

Dzisiaj słowo =dyletant= ma znaczenie pejoratywne. To ktoś, co coś wie, ale tylko "po łebkach". Może nawet wie, ale w pełni nie rozumie. 

Dawniej włoskie słowo „dilettanti” (od dilettare – „rozkoszować się, cieszyć się czymś”) oznaczało miłośników sztuki, muzyki czy nauki, którzy zajmowali się tym z pasji, a nie zawodowo. To było wręcz nobilitujące – ktoś, kto dla czystej przyjemności zgłębiał wiedzę, tworzył albo kolekcjonował. 

A wtedy zainspirowało mnie londyńskie Society of Dilettanti.



 

Society of Dilettanti powstało w Londynie w 1734 roku. Założyli je arystokraci i uczeni, którzy wracali z tzw. Grand Tour po Włoszech i Grecji. Byli to pasjonaci sztuki i starożytności – spotykali się przy winie, ale też wspierali badania archeologiczne, finansowali wykopaliska i publikacje naukowe.

Z czasem stali się wpływowym towarzystwem kolekcjonerów i mecenasów sztuki, a ich działalność pomogła rozwinąć zainteresowanie antykiem w XVIII-wiecznej Anglii.

Ich działalność sięgała nawet do Rzeczypospolitej. To m.in Stanisław Kostka Potocki – arystokrata, kolekcjoner i archeolog-amator, autor pierwszej w Polsce syntezy historii sztuki. Także Izabela Czartoryska – założycielka pierwszego muzeum narodowego w Puławach (Świątynia Sybilli).

Także duch Londynu przenikał myśl Mickiewicza, Słowackiego i Norwida.



 

Idea Dilettanti to sztuka i nauka jako pasja, badanie świata dla samej przyjemności i wzbogacania siebie i kultury.



 

No więc na pewnym portalu, kilkanaście lat temu, dostałem swoją zakładkę i uruchomiłem Klub Dyletantów. W szczycie to nawet uczestniczyło nawet 4 tysiące internautów. A obserwowało około 40 tysięcy. To były czasy...



 

A potem wraz zdecydowaliśmy, gdy już nie było możliwości publikowania i forum na tym trefnym portalu, postanowiliśmy zarchiwizować i nadal pisać na własnym osobnym portalu. Takim darmowym, który udostępniał blogspot. com, który jest częścią Google.

Postanowiłem odkurzyć i rewitalizować (revival) tę moją prywatną redakcję. Uznałem, że czasy robią się dosyć wątpliwe. Tak, że się tam przenoszę.



 

A jeżeli ktoś ma ochotę też tam pisać, zostać Autorem, to zapraszam bardzo. Warto poszerzać zakres swojej twórczości i to w swobodnej atmosferze.

Może to dla niektórych przykre, ale blogowanie i komentowanie wymaga mojej akceptacji. Chyba to dobre prawda?



 

Jeśli chcecie sobie zobaczyć:

https://www.blogger.com/blog/posts/4480306952687630822



 

I jestem do dyspozycji wszystkich.



 


Brak komentarzy: