Hollywood. Luksusowy Beachwalk Elite Hotel.
Młoda, piękna aktorka ma szansę na świetną karierę. Tak wieszczą media i znawcy po jej pierwszym filmie, który przedarł się na szczyty na całym świecie. Jest tutaj umówiona z wielkim producentem filmowym, milionerem i celebrytą i wie, że od tego spotkania może zależeć jej cała przyszłość w branży filmowej.
Hej! - Zwraca się do recepcjonistki. - Mam tutaj umówione spotkanie z...
Wiem, wiem. - Przerywa jej elegancka kobieta za komputerem. - Proszona jest pani udać się do niego do penthouse'u. Proszę wybrać windę PH. Zawiezie ona panią prosto na górę. Nigdzie się nie zatrzymuje. Przeprasza za tę niedogodność, ale czuje się nie za dobrze.
Aktorka zmieszała się, a nawet rozzłościła. To ma być spotkanie biznesowe. Klasycznie przy stoliku w barze, albo w hotelowym lobby. Słyszała wprawdzie, że wielu biznesmenów w podróżach wynajmuje apartamenty i tam, w salonie, załatwiają swoje interesy.
No cóż... Pojechała windą PH prosto na górę.
Otworzył jej drzwi w białym szlafroku, uśmiechnął się przepraszająco i powiedział, że strasznie boli go kark. Odpowiedziała, że zaraz poprosi masażystkę.
Nie, nie! Nie trzeba. - Złapał ją za dłoń i pociągnął za nią do swego penisa w pełnym wzwodzie...
Ten obleśny zboczeniec, to jeden z najważniejszych hollywoodzkich producentów filmowych – Harwey Weinstein, m.in szef Miramaxu.
Paskudny obleśny typ. Całe Hollywood i LA wiedziało o jego skłonnościach. Z nutą pewnego lekkiego podziwu mówiono o nim – seksualny drapieżnik.
Opisany incydent miał miejsce bardzo dawno. Dopiero po 20 latach The New Yorker i The New York Times odważyły się upublicznić cały ciąg gwałtów i napaści na kobiety, co w politycznej poprawności nazywa się molestowanie.
W maju 2018 wreszcie aresztowano go w Nowym Jorku i oskarżono o gwałty i inne przestępstwa.
A w marcu zeszłego roku (2020), skazano go na 23 lata więzienia.
Od aresztowania do osądzenia Weinstein przesiedział w areszcie. Ponad 2 lata czekał na rozprawę...
A jak w Polsce potoczyła się sprawa redaktora naczelnego "Wiadomości" TVN?
Czy można tu snuć pewne analogie i starać się porównywać z Aferą Weinsteina?
Durczok w TVN był postacią z samego szczytu. Do tego warszawskim celebrytą, który nie stronił od alkoholu i od tego, co akurat było modne. Ostro imprezował a wtedy już cały gmach TVNu przy ulicy Augustówka 3 aż huczał od jego seksualnych wyczynów. Te panie, które już miały dosyć tego, mówiły oczywiście językiem poprawności politycznej, ze były molestowane przez niego, oraz stosował on mobbing. Jak by w Polsce nie było właściwych słów na takie czyny; czy to potocznych, czy poprawnych prawnie. Po prawdzie, o rozróbach Kamila Durczoka wiedziała cała Warszawa. Taa.... mobbing i molestowanie... też mi coś!
Przypomnę, że po takim "molestowaniu" Weinberga, w Stanach rozpoczął się ogólnokrajowy ruch – Me too.
Trudno znaleźć w doniesieniach prasowych informację, czy Durczok był sądzony, czy nie, za te seksualne wybryki. Ewidentnie wycisza się ten skandal.
Dopiero na blogu Sylwestra Latkowskiego [ http://latkowski.com/blog/kami... ], którego zresztą Durczok pozwał za obrazę w 2015 (I wygrał !!!) można sobie przeczytać:
Sąd Apelacyjny zmienił orzeczenie sądu pierwszej instancji na korzyć Kamila Durczoka. Ten wyrok jest przykładem patologii, jaka panuje w sądach. Po tekstach we „Wprost” TVN powołał wewnętrzną komisję, która potwierdziła, że w redakcji „Faktów” dochodziło do przypadków molestowania i mobbingu. Sąd plunął w twarz ofiarom Durczoka.
Pikanterii dodaje fakt, że Sąd Apelacyjny miał wątpliwości, kto nie miał majtek na sobie – Durczok, czy jego ofiara.
Dopiero 23 marca 2021, mogłem w prasie przeczytać: - "Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro wniósł do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną od wyroku skazującego czterech dziennikarzy tygodnika „Wprost” za pomówienie byłego redaktora naczelnego „Faktów” TVN Kamila Durczoka ".
Czyli, jak zwykle – końca nie widać. Sprawa molestowania, a potem sprawa dziennikarzy, których skazano za to, że poinformowali o ewidentnym przestępstwie, trwa już prawie 10 lat.
Ale nie zboczeńcami chciałem tu się zająć.
Toczy się właśnie śledztwo "złotego dziecka" Platformy, przyjaciela premiera Tuska i zwykłego żigolo i wirażki z Gdańska. Wykształcenie najśmieszniejsze ze wszystkich – politolog; na dodatek dyplom zdobyty na niesławnym Uniwersytecie Gdańskim, gdzie rektor habilitował się na plagiacie, a po godzinach urzędowania zabawiał się w dewelopera na terenach należących do Uniwersytetu.
Tenże gość, Nowak Sławomir, do końca rządów Tuska pełniący wiele kluczowych stanowisk we władzach państwa, dzisiaj okazał się przywódcą mafii i koordynatorem wielkich grabieży, oszustw i korupcji.
Osobiście nie wierzę, że to właśnie Nowak był capo di tutti capo. Jak ktoś zna struktury mafijne, pełnił on rolę człowieka od załatwiania spraw i całej tej brudnej roboty. To był lieutnant – w wojsku porucznik, lecz w mafii nie byle co.
Jeszcze jedno prywatne domniemanie – przekonany jestem, że gdyby Nowak działał tylko w Polsce, a nie wysłano go na Ukrainę, gdzie szybko się połapali, że mają do czynienia z mafijnym kombinatorem, to jego przestępstwa i organizacja nigdy by nie ujrzała u nas światła dziennego.
A to jest bardzo przykre.
Od strony zachodniej kraju Nowakowi raczej nic nie groziło, ba, nawet można podejrzewać, że paru ludzi w Brukseli mogło być zaangażowanych w działalność organizacji Nowaka, a niemiecka "krysza", gdzie jego współpraca z Joschką Fischerem, w młodości bojownikiem lewackiej grupy typu Antifa, dopiero wychodzi na jaw.
Często w felietonach określam, że współczesna Rosja Putina, to kraj cywilizacji turańskiej, spadkobiercy cywilizacji i kultury Mongołów, barbarzyńcy, najeźdźcy i chamy.
Powinniśmy na takim tle, mając z prawa bolszewików, a z lewej bizancjum spadkobierców nazistów, biorąc pod uwagę wartości I Rzeczpospolitej być aniołami i kulturalnymi mędrcami.
Niestety... "Hitler i Stalin zrobili co swoje" jak śpiewało T. Love.
Ci najstarsi – co urodzili się dzień po zakończeniu wojny – 10 maja 1945 roku, dzisiaj mają już 76 lat. Nigdy aż do roku 2015 nie zetknęli się z demokracją i wolnością. A także z prawdziwą uczciwością i przyzwoitością. Nawet, gdy byli najwspanialsi, to byli jak samotna róża na łące zżeranej przez chwasty.
Natomiast ci, którzy się urodzili po 2015, który to rok uważam za początek budowy prawdziwej republiki, czyli po naszemu – Rzeczpospolitej, mają dopiero lat sześć.
Wniosek – 99% procent Polaków, w taki czy inny sposób, a także w różnym stopniu, została skażona bolszewizmem, ze wszystkim degradującymi cechami.
Formowano każdego od okresu wychowania i nauczania, a potem na uniwersytetach, jeżeli się dalej kształcili, a w zakładach pracy szybko przyswajali, jak być człowiekiem podłym i marnym.
Rezultat – nie dorośliśmy jeszcze do demokracji i do wartości republikańskiej. Wszyscy – zarówno z lewej, jak i prawej strony.
76-cio letnia dziura w kontakcie z wolną demokracją nie tylko zdegenerowała obywateli, lecz także pozbawiła całej wiedzy, czym i jaka jest ta demokracja. Jak to działa. Co się dzieje.
W działaniach grup widzimy czysty bolszewizm, anarchizm, neo-liberalizm i kulawy, bezbronny konserwatyzm. Ludzie nawet z tego nie zdają sobie sprawy, lecz głośno wrzeszczą w imię swoich wydumanych standardów, które z powodu braków intelektualnych, moralnych i tradycyjnej wiedzy, po prostu nie daje wiedzy, co myśleć i jak być powinno.
A na dodatek, agenci wrogów Polski, których u nas niestety od stuleci jest zawsze sporo, karmią ich jadem kłamstwa, emocji i głupoty.
Konstytucja Stanów Zjednoczonych nieprzerwanie trwa już 234 lata. I od tego momentu Amerykanie żyją nieustannie w demokracji, z pełnymi swobodami i wolnością (prawda, nie wszystkie rasy miały aż tak długo tyle praw).
I oto, drodzy czytelnicy, w USA, kraju o takich tradycjach, żeby wreszcie skazać seryjnego gwałciciela, którego pozycja, majątek i status społeczny był silną tarczą obrończą, potrzeba było 20 lat, by postawić jemu zarzuty. A potem prokuratura przez 2 lata i 2 miesiące przygotowywała akt oskarżenia tak dobry, by sąd bez zastrzeżeń mógł go sprawiedliwie skazać. I wszyscy w Stanach uważali to za normalne i oprócz wysoko opłacanych adwokatów i tych zwyczajowo biorących łapówki, wszyscy byli zadowolenie ze śledztwa, rozprawy i wyroku.
W Polsce, gdzie minęło tylko 6 lat, w raczkującej demokracji i dążenia do przyzwoitości, po 76 latach zniewolenia nie tylko durna opozycja, zawodowi wyjce, lecz nawet w miarę uczciwi patrioci, niestety również jeszcze niedorośli do praw i wartości demokracji, wrzeszczą w sprawie mafioso Nowaka:
dlaczego posadzono zaledwie podejrzanego na 9 miesięcy do aresztu?!
Dlaczego prokuratura się tak grzebie ze śledztwem?!
I wreszcie słynny idiotyzm prawnych przedszkolaków – "istnieje domniemanie niewinności dopóki sąd nie orzeknie winy". Nawet gdy morderca został przyłapany w światłach kamer, jak podrzyna gardło ofierze.
Wrzeszcząc tak głupio w sprawie rozwlekłości śledztwa Nowaka, nasi umysłowi geniusze, nie wyłączając dziennikarzy i tzw. "ekspertów", darując sobie polityków, nie mają najmniejszego pojęcia w tematach zasady legalizmu i zasady praworządności. A zasady prawa w znaczeniu dyrektywalnym najprawdopodobniej odebrało by im mowę na długi okres.
Jako dilettanti znam się powierzchownie na prawie, ale mniej więcej rozpoznaję co jest źle i jak być powinno. Dodam, że jestem wyznawcą nadrzędności sprawiedliwości nad prawem. Lecz legalizm szanuję.
W tej chwili, mniej więcej po roku, Sławomir Nowak ma 17 zarzutów. Nie przyznaje się do winy i nie współpracuje z wymiarem sprawiedliwości. To klasyczna mafijna postawa – sypiąc, jest się czego poważnie obawiać. Tak zwana omerta.
Tak, jak opinia publiczna, nie wątpię, że również śledczy prokuratury czują, że zaledwie dotykają czubka góry lodowej.
W okresie rządów Tuska, mafia watowska ukradła Polsce, lub jak się mówi oględnie – RP straciła 250 mld zł. Te odnalezione brudne pieniądze u Nowaka, to dosłownie grosze na przysłowiowe waciki.
Nowak czuł się bezkarny. Bo za jego plecami stały potężne siły, takie od miliardów, a nie od milionów.
Sprawa wybuchła teraz, bo Nowak arogancko zlekceważył Ukraińców. A myślał, że będzie tak sielsko i anielsko jak w Polsce, gdzie latami mógł pracować w mafinym procederze.
Jest dużo spraw nawet sprzed 10 lat, gdzie wyczuwa się zapaszek wyperfumowanego Nowaka, a które jakby zostały porzucone i zapomniane.
Czy ktoś jeszcze pamięta aferę "Projekt Chopin" rujnującą wówczas nie-polski bank Pekao SA. Wprawdzie tam za głównego machera uważano byłego premiera – "Pierwszy milion trzeba ukraść" – Jana Krzysztofa Bieleckiego. Serdecznego przyjaciela Tuska, a nawet jego mentora. Nie było tam Nowaka? Był.
A słynna i kiedyś głośna "klapa" ministra Nowaka – zakup pociągów Pendolino nie był również mafijną aferą metodą "na wydrę? Zakup tandety, 20 składów w sumie za 400 milionów euro, od Alstromu – firmy, która w kilku krajach skazana była za afery korupcyjne. Nie wierzę, żeby Nowak nie skorzystał z takiej gratki.
To wszystko, jak już powiedziałem, zostało zamiecione dawno pod dywan, ale nagle w tym śledztwie nadarza się okazja, by te brudy rozwikłać i wyciągnąć na światło dzienne.
I się zapytam – co jest jeszcze? O czym nie wiemy?
Tymczasem ludzie gardłują, popędzają prokuraturę i służby – szybciej, szybciej! Macie dosyć. Skazać drania.
Ale chyba jest istotne, czy za bzdety na trzy lata, czy za zorganizowaną grupę przestępczą okradającą państwo i Polaków, na lat dwadzieścia.
Polacy chcą być nowocześni. I to szybko. Polacy pozują na mądrych. Choć do mądrości jeszcze długa droga. Na ważnych stanowiskach siedzą uzurpatorzy. Ci, co rzucali kamieniami w dinozaury.
Ale wydzierać się przy byle okazji bardzo lubią. Poganiać prokuratorów i policję też. A także pouczać władzę, klasycznym argumentem – ja bym to zrobił lepiej.
Proszę pozwolić w sprawie Nowaka & Co śledczym działać w swoim tempie. Bo jak twierdzę, jest jeszcze wiele wątków, którym trzeba się przyjrzeć.
Także mafiosów jest znacznie więcej wokół Nowaka. Mamy tak, jak przy Amber Gold wsadzić do więzienia prostego słupa z małżonką? Wolałbym, by posypały się na prawdę tęgie głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz