Donald Tusk przed kamerami rozlicznych telewizji stwierdził, a właściwie zapytał, jak można porównywać jego wiarygodność z tym draniem Piskorskim, jeżeli on, Donald, jest dziesięć, ba... sto razy biedniejszy od Piskorskiego. Znaczy się biedny = uczciwy, co jest zapożyczeniem znanej kalki pojęciowej, stosowanej w odniesieniu do Jarosława Kaczyńskiego.
Niestety, biedny, czyli podobno bez-majątkowy premier kompletnie mnie nie przekonał. Zresztą zapewne, jak każdego trzeźwo myślącego Polaka, szczególnie, jeżeli regularnie nie robi sobie wypadów na narty, w Dolomity, żony nie ubiera i pielęgnuje sztab stylistów i kosmetyczek, a dzieciaki nie mają fajnych zabawek i rozrywek, jak darmowe podróże do Chin, czy własne portale internetowe o duperelach, ale nomen omen, przynoszące niezłą kaskę.
Tusk, po prostu jako stary hippis, co to jarał, ale się nie zaciągał, ma w dupie gromadzenie majątku. On tylko chce sobie dobrze żyć, najwygodniej, najlżej i tak, jak lubi – bez wysiłku. A kolesi ma się po to, żeby mu to wszystko zapewnili.
A Tusk będzie sobie panował. Przecież jest historykiem i bardzo uważnie przestudiował dzieje poszczególnych, co bardziej rozrywkowych królów i władców.
Za Pawłem Grasiem, gościem wg. mnie z intelektualnym defektem, ale tacy właśnie strasznie kochają służby, takie tam wywiady, szpiegów, Bondów, a one wzajemnie kochają takich grasiów, ciągnie się nieustannie nie zanikający smrodek opiekowania się rezydencją szkopskiego geszefciarza, za co wdzięczny naród nadał mu przydomek "Cieć".
Jakoś tako, jak za dobrych dawnych feudalnych czasów (przypominam – Tusk to historyk!), gdy tylko na horyzoncie pojawiła się jakakolwiek postać, mogąca w najmniejszym stopniu zagrozić władcy, Jego Tuskowości, to ten knuł i kombinował tak długo, aż w końcu pozbywał się owego potencjalnego zagrożenia. Jako, że czasy już niestety inne, to nie pozbawiał gościa głowy, albo zamykał w lochu do końca jego dni, tylko skazywał na banicję. Całe stada tych platformerskich banitów krąży na obrzeżach polityki, jak powiedzmy ten biedny Piskorski, który (przypominam – 100 krotnie mniejszy biedak ode mnie, jak Tusek oświadczył). Chłopina jeszcze za mało wygrał w kasynach i ma jeszcze ochotę na 16 000 euro pensji na rękę i dobrą dożywotnią emeryturę, dlatego ponownie zaczął hasać.
Człowiekiem, który aktywnie i z zaciętością, psa gończego, takiego właśnie, powiedzmy, posokowca, ściga i rozpracowuje tychże przyszłych banitów, jest właśnie "Cieć", Paweł Graś. Totumfacki i zaufany Tuska. A może jeszcze coś więcej, jak to było w przypadku słynnego "kapciowego" Wałęsy, skromnego kierowcy Mieczysława Wachowskiego (Marian Zacharski, znany szpieg, dorobił się rangi generała. Ciekaw jestem, czy Wachowski też ma jakiś wysoki stopień?).
Ta dziwna miłość/zażyłość władcy kraju Tuska i było nie było, bądźmy szczerzy, niezbyt rozgarniętego "Ciecia" Grasia zawsze mnie zastanawiała i nawet fascynowała. Nie mogłem tego rozgryźć.
No i w końcu doczekałem się odpowiedzi. Wczoraj wieczorem w TV Republika pani Gargas przeprowadzała wywiad z Krzysztofem Wyszkowskim, który bardzo dużo wie, za co zresztą nienawidzi go Wałęsa, nie wspominając o michnikowskiej warszawce. No jest facet "nie swój" i podobno nie daje się go kupić. A takich trzeba tępić, bo mogą być niebezpieczni. Najlepiej zrobić z nich wariatów i głupków, co to bzdury opowiadają, jak właśnie Wyszkowski, Andrzej Gwiazda, a za swego życia śp. Lech Kaczyński.
Los i historia tak chciały, że Wyszkowski spędził parę lat u boku Tuska, będąc nawet swego czasu doradcą premierów – Bieleckiego i Olszowskiego. Był mianowicie również prominentną postacią tuskowego centrum mafijnego – Kongresu Liberalno Demokratycznego, popularnie zwanego przez kumaty naród Kongresem Aferałów.
I w pewnym momencie Wyszkowski zaczyna relacjonować nieco zszokowanej Anicie Gargas, moment, gdy duża forsa zaczyna się lać szerokim strumieniem w KLD, chłopaki zaczynają zmieniać meble na luksusowe w nowych biurach, zatrudniać w nadmiarze śliczne sekretarki i tak po prostu, jak na przykład chłopaki z Pruszkowa, szpanować i rozkoszować się życiem.
To właśnie wtedy sama górka, z Tuskiem i Bieleckim wynajęła apartamenty w warszawskim Marriotcie, zaczęła popalać cygara i popijać dobrą whiskey i jeszcze lepsze wina. Duuuży skok po sławetnych jabolach i skrętach z trawką.
Forsa płynęła nie tylko od szkopskich chadeków, z Helmutem Kohlem na czele, za co on zresztą poleciał ze stanowiska, a co ujawnił ten papla Piskorski, który dobrze wie, co mówi, bo był przecież kasjerem i w odróżnieniu od Drzewieckiego – "białego nosa", kasjera PO, miał każdy grosz skrupulatnie policzony.
Forsa płynęła również szerokim strumieniem od różnorakich "dobroczyńców" – cwaniaków i macherów, którzy szybko zwęszyli, że cudowne chłopaki z KLD, mogą zrealizować ich marzenie, jako o Polsce, jak Chicago z czasów Alego Kaponego.
I tutaj powoli dochodzimy do tych tajemnych więzi, jakie istnieją między Grasiem i Tuskiem.
Przypominam, że Graś "zarządzał", czyli zamieszkiwał i stróżował posiadłością jakiegoś szkopskiego geszefciarza.
W tym właśnie momencie pojawia się sopockie mieszkanie rodziny Tusków. Nieco to rozwinę, tak, jak to relacjonował Krzysztof Wyszkowski.
Ale najpierw należy dokonać przedstawienia. Otóż największym dobroczyńcą, ba..., wprost Ojcem Założycielem KLD był dziwny przedsiębiorca, bon vivant, odkrywca i sponsor Edzi Górniak, na stałe mieszkający w Szwecji, pan Wiktor Kubiak. Po ciężkiej chorobie zmarł on w ubiegłym roku.
A oto, co w październiku ub. roku pisała o nim niezależna.pl ( http://niezalezna.pl/47747-zmarl-wiktor-kubiak-tajemniczy-ojciec-chrzestny-donalda-tuska ) :
"[...]
Poseł Unii Polityki Realnej, nieżyjący już Lech Próchno-Wróblewski, który był członkiem tzw. „komisji Ciemniewskiego” (badającej procedury wprowadzenia w życie uchwały lustracyjnej), tak scharakteryzował KLD i Kubiaka:
1990 r. – na 18. piętrze Marriotta mieści się apartament wynajmowany przez Wiktora Kubiaka, służący mu jako biuro firmy Batax. O Wiktorze Kubiaku będzie wkrótce głośno, jako o sponsorze musicalu „Metro”, lansującym skutecznie Edytę Górniak (brzmi elegancko). Ale póki co apartament Kubiaka to miejsce spotkań liderów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Czy to oficjalne biuro, czy nieformalnie użyczany przez przyjaciela lokal, mało kto dziś już pamięta. W każdym razie Donald Tusk i Paweł Piskorski czują się tu jak u siebie w domu. Wiktor Kubiak jest w ich otoczeniu kimś szczególnym. Podczas programowej narady twórców KLD w Cetniewie ląduje helikopter z Kubiakiem, który w asyście liderów tej partii pozdrawia głowiących się nad programem liberałów i po odebraniu honorów odlatuje.(…)
Tajemniczość potęguje fakt, że Kubiak to obywatel szwedzki. Absolwent ekonomii i prawa wyjechał tam w 1965 r. „W Szwecji zajmowałem się biznesem. Nigdy nie pracowałem dla innych. Pośredniczyłem, organizowałem kolekcje mody, zajmowałem się transportem” – czytamy. Od 1986 r., mając szwedzki paszport, Kubiak robi interesy w PRL. Dalej dowiadujemy się, że Kubiak to przedstawiciel firmy Batax Ltd. z siedzibą na pięknych Bahamach, zajmującej się bankowością oraz właściciel przedsiębiorstwa zagranicznego Batax PZ. Gdy chodzi o politykę – honorowy członek Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którego nadania został pełnomocnikiem ministra ds. przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego w sprawie Thomson-Polkolor. Także „New York Times”, pisząc 12 kwietnia 1992 r. o sponsorze „Metra”, zauważa, że Kubiak finansował KLD.
[...]
Kubiaka opisywał także pochodzący z Gdańska Krzysztof Wyszkowski, jeden z założycieli Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i „Solidarności”:
Dzisiaj wydaje mi się, że Tusk bardzo wcześnie zorientował się w roli tajnych służb w „transformacji” PRL w III RP i, co odróżniałoby go od większości ludzi Solidarności, którzy za głównego animatora „transformacji” uważali SB, dostrzegł fundamentalną rolę WSW/WSI. Przypuszczenie to wyprowadzam m.in. z bardzo bliskich stosunków, nawet przyjaźni, jaką nawiązał wówczas z Wiktorem Kubiakiem, wybitnym agentem WSW.
Ten bliski współpracownik Grzegorza Żemka, znanego jako „mózg” afery FOZZ, w latach 80. zajmował się nielegalnym transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem eksportu do krajów komunistycznych. W tym czasie zwerbowano do biernej współpracy przy odbiorze oficjalnie prywatnych paczek z żywnością, w których ukrywano np. układy scalone, liczną grupę osób, które następnie znalazły się w elicie polityczno-kulturowej III RP. Część z tych ludzi przyczyniła się do sukcesu KLD.
W r. 1989 Kubiak objawił się, jako ktoś zupełnie inny – biznesmen zainteresowany wspieraniem środowisk politycznych. Ofiarowywał swą pomoc np. śp. Michałowi Falzmanowi, działaczowi Solidarności i członkowi redakcji pisma „CDN – Głos Wolnego Robotnika”. Falzman wyczuł, z kim ma do czynienia, i odrzucił propozycję. Tusk, który albo tego nie wyczuł, albo mu to nie przeszkadzało, przyjął pomoc. Za objaw zawarcia kontraktu można zapewne przyjąć moment, w którym „Przegląd Polityczny”, z wydawanego metodami podziemnymi brudzącego palce biuletynu, przeobraził się w eleganckie pismo drukowane na kredowym papierze, a KLD wprowadził się do nowych biur, do których wniesiono nowiutkie czarne meble.
Współpraca rozwijała się znakomicie – Tusk organizował spotkania KLD w zajmującym całe piętro biurze Kubiaka w Hotelu Mariott, a Kubiak w fotelu pełnomocnika ministra prywatyzacji. Firma „Batax”, której WSW używało do operacji na Zachodzie, cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska.
Szkopuł w tym, że WSW nie była służbą suwerenną, a tylko oddziałem GRU, czyli sowieckiego wywiadu wojskowego. Co wiedzieli agenci WSW/WSI, wiedzieli również Rosjanie. Trzymanie pieczy nad młodymi talentami politycznymi, którzy w rekordowo szybkim tempie znaleźli się w elicie władzy III RP, z pewnością było zadaniem, którego nie zlekceważyli.
Kim był Wiktor Kubiak? Jego nazwisko i przegląd najważniejszych z jego aktywności można znaleźć w raporcie z likwidacji WSI. Firma „Batax”, której Kubiak był właścicielem, odgrywała istotną rolę w działalności komunistycznego wywiadu wojskowego (Zarząd II Sztabu Generalnego). To właśnie przy użyciu tej firmy wywiad przeprowadzał operacje finansowe, znane jako „Akredytywa” i „Portfolio”. Środki finansowe pochodziły z Central Handlu Zagranicznego. Znamy kulisy kilku takich transakcji, a to dzięki materiałom ze sprawy Żemka (Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego). Z akt wynika, że na mocy decyzji Żemka, działającego jako pełnomocnik oddziału Banku Handlowego w Luksemburgu, firma „Batax” uzyskała kredyt w wysokości 32 mln dol. Grzegorz Żemek pełnił w tej filii banku stanowisko Dyrektora Wydziału Kredytowego. "
.................................................
Tyle gwoli przypomnienia o tym ojcu chrzestnym Tuska.
No dobrze, zastanawiacie się, co to ma wspólnego z powiązaniem Tuska z Grasiem i tym cieciowaniem.
Powiem wam. Wiadomo wszystkim, że Tusk to był cienias. Jeździł jakimś starym francuskim gruchotem, cienko prządł, a jak tylko mu się trafiła jakaś kasa, to ją szybko przepuszczał.
A mieszkanie w Sopocie to nie byle co. Jak nie wiecie, to się popytajcie, tych co dobrze wiedzą. Choćby prezydenta miasta Karnowskiego, który bardzo się starał, by za friko zdobyć takie mieszkanie dla mamusi.
Nawet w dzisiejszych trudnych, kryzysowych czasach, mieszkanie w dobrym miejscu w Sopocie, to lekko licząc 15 000 złotych za metr kwadratowy, albo 5 000 dolarów (mniej więcej, jak na Manhattanie). Czyli porządne, dla równego rachunku, stu-metrowe mieszkanie to około pół miliona dolarów, albo półtora miliona złotych polskich.
Skąd taki gołodupiec Tusk, obciążony rodziną zdołał zdobyć takie mieszkanie w Sopocie? No właśnie.... Pieniądze pożyczył mu (ha, ha, ha!) ojciec chrzestny KLD pan biznesmen Wiktor Kubiak.
I tu kończy się nasza historia i wyjaśnia się tajemnica "cieciostwa" Grasia i Tuska. Jeden u Szkopa, a drugi u zmarłego Szweda, jest po prostu zarządcą nieruchomości.
Jak zaleca Krzysztof Wyszkowski, bogobojna rodzina Tusków powinna codziennie składać świeże kwiaty na grobie swojego dobroczyńcy śp. Wiktora Kubiaka.
Jest za co!
Ps. W tym wszystkim miłość Grasia do służb, działalność śp. Kubiaka w WSW/WSI i służbowe mieszkanko Tuska w najbardziej ekskluzywnym kurorcie tej części Europy, są zupełnie przypadkowe.
foto - biznes.newsweek,pl
[ jazgdyni ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz