piątek, 29 kwietnia 2016

Fair play

 

Pamiętacie finał Mistrzostw Świata w Niemczech w 2006? Francja gra z Włochami.
Nagle małe zamieszanie, Włoch na murawie zwija się z bólu (czysty teatr), a zawodnik francuski dostaje czerwoną kartkę.
Niby normalka na murawie, tylko to, że usuniętym z boiska jest najwybitniejszy piłkarz wszech-czasów Zinedine Zidane.
A było tak: Marko Materazzi przytrzymał za koszulkę Zidane'a, ten go się zapytał, czy zamierza tą koszulkę kupić, na co Włoch odparł: - "Nie, wolę kurwę, jaką jest twoja siostra".
Zinadine Zidane bez namysłu walnął z byka Włocha w pierś.
Czerwona kartka za obronę czci swojej rodziny...
Co na to mówi słynne "Fair Play"?


Piszę o tym właśnie dlatego, że zjednoczona prawica będąca u władzy w wyniku woli narodu, wykazanej w uczciwych i powszechnych wyborach, jest nieustannie faulowana przez przeciwników, mimo tego zachowując stoicki spokój, promieniuje kulturą i jest odporna na prowokację.
 
Sprowokowany Zidane zadziałał instynktownie, zgodnie z wartościami w jakich został wychowany. Za to został ukarany i usunięty z boiska. A chamski i bezczelny Włoch Marco Materrazi, zadowolony ze swojego sprytu i chamstwa, śmiał się radośnie. Dodam jeszcze tylko, że wówczas Francja przegrała rzutami karnymi...
 
Czy wrogowie Polski, bo za takich mam ludzi tak zwanej opozycji totalnej – całe te bandy od Schetyny i Petru, wraz z ich opiekunami z Unii Europejskiej, będą faulować, pluć nam w twarz, obrażać rodzinę i nasze wartości, jak Materazzi, licząc na to, że w impulsie gniewu, oburzenia, lub nawet wściekłości, sfaulujemy tak, że trzeba będzie nas zdjąć z boiska?

Czy tak właśnie nie jest panowie Petru, Schetyna, Schultz i  Verhofstad?
Liczyć na to, że rozwścieczycie Kaczyńskiego tak, że w końcu walnie z byka?!

A... takiego wała!

Co wcale nie oznacza, że mamy być świętsi od papieża i cały czas grać fair play, gdy te moralne karły cały czas kopią po kostkach i targają za koszulki. Mamy grać swoją grę i to tak, aby wygrać. A Materazzim nie dać się sprowokować.

W nagłówku swojego bloga umieściłem zdanie Kena Folleta, pisarza, którego bardzo szanuję: " ... w gruncie rzeczy życie nie polega na dokonywaniu wyborów między dobrem a złem, lecz na tym, czy się wygrywa, czy przegrywa". Jeżeli ktoś powie, że tak nie jest, to ja powiem, że kreuje się na świętego Szymona Słupnika. Zawsze w życiu chodzi o to, by w końcu wygrać.

Sztywne trzymanie się zasad fair play, może często prowadzić do katastrofalnych skutków. Tak się nie da. Dobry Bóg założył, że jesteśmy istotami grzesznymi z pewną pulą i prawem do pomyłek.
A już ta zasada w polityce, to najszybsza droga do klęski.

Działanie władzy, zakładając jej dobrą wolę, musi być elastyczne i dostosowane do zmiennych warunków otoczenia. Inne jest, gdy wokół jest pokój, wzajemne zrozumienie i życzliwość. I diametralnie inne, gdy działa w otoczeniu wrogim. Tak, jak obecna władza, mająca opozycję, która nie jest w żadnym stopniu konstruktywna, nie akceptuje wyników wyborów, wszelkimi, nawet bardzo brudnymi sposobami usiłuje legalną władzę unieważnić, a co gorsza, będąc praktycznie słabym i głupim zgromadzeniem, pomocy szuka u odwiecznych wrogów Polski, oraz wariatów marzących o nowym porządku świata.
Tak zdefiniowane działanie władzy nazywa się inteligencją. A mnie się wydaje, że chyba poraz pierwszy po wojnie mamy właśnie inteligentną władzę.

Nie mam zielonego pojęcia, jakie są strategiczne plany prezesa Kaczyńskiego. Może ma ukryty cel w trwaniu w obecnym konflikcie, bez wykonywania gwałtownych ruchów?
W tym czasie opozycja ulega naturalnej erozji, a władza ma czas na czyszczenie stajni Augiasza, którą zostawili poprzednicy. I nie oburzajmy się na wymianę kadr i obsadzanie stanowisk ludźmi przychylnymi, bo tak było i jest zawsze w dziejach wszystkich państw, gdy dochodzi do zmiany władzy.

No dobrze... ale co z tą erozją opozycji?
Stan na dzisiaj jest taki, że Konrad Morawiecki jest w stanie wyciągnąć z ugrupowania Kukiz15 około dziesięciu posłów. Tak samo jak były kandydat na prezydenta, Adam Jarubas może wyciągnąć z PSLu również dziesięciu posłów.
A najlepiej poinformowani donoszą, że Platformę Obywatelską, na dzisiaj, gotowych jest opuścić czterdziestu posłów.
Policzmy więc sobie teoretyczne szable: 235 (PIS) + 10 (Kukiz15) + 10 (PSL) + 40 (PO) = 295 posłów.
To już pozwala na sporo; nawet na odwołanie tego fatalnego, lewackiego Rzecznika Praw Obywatelskich.
Lecz wiadomo, że PISowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu i nam wszystkim chcącym dobrej zmiany, chodzi o zmianę tragicznej Konstytucji. Do tego potrzeba głosów 2/3 Sejmu, czyli 307 głosów.
Paweł Kukiz szedł ze swoim ugrupowaniem do Sejmu również z deklaracją konieczności zmiany Konstytucji. Zakładająć, że PIS zdobył już tych 295 posłów, ugrupowaniu Kukiz15 nadal pozostaje 32 członków i gdyby w głosowaniu o zmianę Konstytucji przyłączyli się do PIS, to w sumie mielibyśmy 327 głosów.
Możemy wówczas Konstytucję zmienić i pełną parą reformować kraj.
Tylko, zastanawiam się, czy ewentualna koalicja z Kukizem nie byłaby taka, jak z Lepperem i tym śmiesznym, podskakującym Giertychem?
Czy nie lepiej, by PIS sam zgromadził 307 posłów? Może to właśnie realizuje prezes?

No dobrze, jedźmy dalej. Załóżmy, że będziemy jeszcze mniej święci i na czas walki przyjmiemy metody podobne do tych, jakimi gra przeciwnik. Odejdziemy od defensywy i sami rozpoczniemy taniec.
A może by tak zastosować, tak wychwalany przez establishment sposób sędziego Rzeplińskiego?
Przypominam, że w stosunku do ustawy naprawczej TK, pan Rzepliński i jego gromada dyspozycyjnych sędziów, uznali, że pies drapał konstytucję i ustawy, które twierdzą, że Ustawa Sejmu ma domniemanie zgodności z Konstytucją tak długo, aż orzeczenie TK tego nie obali. W tym przypadku, ewidentnie łamiąc zapisy Konstytucji, Rzepliński przyjął już na wstępie, przed rozprawą TK, że ustawa naprawcza jest niekonstytucyjna, więc on będzie pracował na podstawie ustawy czerwcowej, którą nota bene, sam napisał! Taki spryciul i cwaniaczek!

Ale dobrze, zagrajmy taką samą piłkę. Umówmy się z Kukizem i zwołajmy nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, a na nim, mówiąc brzydko, olejmy Konstytucję Kwaśniewskiego z 1996 roku, twierdząc, że to relikt komunistyczny, więc władza opierać się będzie na Konstytucji Kwietniowej, która mówi:
      "Zmiana konstytucji mogła być dokonywana z inicjatywy:
  • Prezydenta – wymagana wówczas większość zwykła w obu izbach parlamentu,
  • Rządu lub 1/4 ustawowej liczby posłów – wymagana wówczas większość ustawowej liczby posłów i senatorów."

Prezydent oczywiście wystąpi o zmianę, a Sejm i Senat zatwierdzą decyzję.
I zabieramy się za nową konstytucję panowie i panie!

Mając specyficzne i nieco wisielcze poczucie humoru dużo bym dał, żeby zobaczyć, co się wtedy będzie działo w Sejmie!
Niesiołowski – apopleksja. Pomaska zwariowała i lata, jak dron ze swoją komórką, poseł Jerzy Borowczak, odciągnięty przez straż marszałkowską, jak niemalże nie udusił prezesa Kaczyńskiego, Borys Budka stanął w postawie Mojżesza i zaczyna ogłaszać X Przykazań.. A Petru i Schetyna wiszą na telefonach, błagając swych mocodawców o instrukcję – co robić.
To byłby na prawdę piękny widok...
Niestety. Wydaje mi się, że taki scenariusz mógłby się źle skończyć, bo już następnego dnia mielibyśmy w Warszawie Bundeswehrę, Luftwaffe i Armię Czerwoną. I koniec marzeń o lepszej zmianie.

Więc grać, czy nie grać fair play?
Pozwolić by KOD pluł na patriotów i nie obrzucić ich, choć raz zgniłymi pomidorami i jajkami.
Nie ostrzyc na łysą pałę zdrajców Polski z europarlamentu.
Nie odpowiadać niegrzecznie na niegrzeczne i chamskie zaczepki Schultza, Tuska, Joglanda et consortes.

Obawiam się, że wówczas naród, patrioci, mogą się nieco wnerwić i wziąć sprawy w swoje ręce. A wtedy Petru, Schetyna i ich bady mogą być nie dość szybkie w spierniczaniu za przyjazne granice.

.

Brak komentarzy: