sobota, 16 maja 2015

Zniszczymy Andrzeja Dudę jak Lecha Kaczyńskiego!

 
Czy system już odpuścił Komorowskiego? Mimowolnie stał się balastem. Poza tym, to nie on decyduje gdzie stoją konfitury.
Warto poświęcić grupę cymbałów zgromadzonych wokół prezydenta, by uratować kwintesencję Układu i Systemu – Platformę Obywatelską.

Taki oto diaboliczny scenariusz usłyszałem wczoraj z ust Łukasza Warzechy, który zaznaczył, że informacje o takim rozwiązaniu krążą właśnie w zaufanych kręgach powiązanych z prawdziwą władzą

Andrzej Duda ma wygrać wybory. Wtedy otoczy się go kordonem sanitarnym. I zacznie się masakra – jego i PiSu. Pięć miesięcy do wyborów parlamentarnych nieustannego bombardowania i nocnych nalotów powinno wystarczyć by zniszczyć wizerunek nowego prezydenta, ośmieszyć go i ubezwłasnowolnić, jednocześnie zadając potężne ciosy Kaczyńskiemu i PiSowi.
W rezultacie uzyska się to, co najważniejsze – utrzymanie się Platformy u władzy i kontynuację faktycznego rządzenia Polską.

Tusk wkrótce przybywa z Brukseli. Lecz nie po to by wesprzeć praktycznie już leżącego na deskach, znokautowanego Komorowskiego, za którym nigdy nie przepadał, on wierny giermek Berlina, a nie Moskwy. On już dostał konkretne wytyczne ze swojej centrali i od szefowej, jak ustawić nową scenę polityczną, już bez Komorowskiego. W swojej arogancji i z berlińskim poparciem, ten pyszny i próżny człowiek przekonany jest, że jak sobie dobrze radził i w końcu poradził ze śp. Lechem Kaczyńskim, to również nie powinno być kłopotów z Andrzejem Dudą.
Przetasuje się nieco gabinet premiera. Może usunie się panią Kopacz, która już nie jest kobietą Tuska i której po awansie potężnie odbiło, tak, że bredzi niemalże, jak Komorowski. Może zawrze się pakt z Grzegorzem Schetyną, to przecież rozsądny gość i teraz, jak nie ma Grabarczyka, to pewnie złagodnieje. Da mu się premierostwo, jeśli przyrzeknie na kolanach, że będzie grał w berlińskiej drużynie. Zresztą ruskim już podpadł.
Wywali się też pod publikę dwóch najbardziej znienawidzonych ministrów, zresztą obie przechrzty, nie z wewnętrznego kręgu – Kluzik Rostkowską i Arłukowicza i motłoch będzie zadowolony.

A PiS w jesiennych wyborach dostanie tak w dupę, że nawet nie będzie w stanie cokolwiek zrobić, jak trzeba będzie pomajstrować przy konstytucji, czy prezydenckim wecie. Duda też będzie się mógł tylko ugryźć ze złości, bo zostanie mu tylko słynny żyrandol.

A Bronek Komorowski? Cóż... niech się cieszy tym, co lubi najbardziej – jajecznicą na tłustym boczku, od czego ma tą fatalną miażdżycę, od kurek, które czule podczas kampanii wspominał. Pójdzie sobie z Dukaczewskim i Nałęczem na polowanie. A czasem zaproszą go przyjaciele do Soczi, jak kiedyś towarzysza Jaruzelskiego.
Wykładów raczej nie będzie prowadził, bo nie znajdzie się na świecie taki uniwersytet, czy fundacja, która zaryzykowałaby jeden ze słynnych wykładów Bredzisława. No i niewątpliwie będzie miał permanentny zakaz wjazdu do Japonii. Małpich wybryków tam się nie toleruje i nie zapomina.

Tęgie głowy myślą. Rozważają setki możliwych scenariuszy. W ramach treningu przesuwają konie i wieże na szachownicy.
Czy zastosowana zostanie tak dzisiaj popularna obrona sycylijska – e