poniedziałek, 30 września 2013

Wielka Warszawska

13 października odbędzie się prawdziwa Wielka Warszawska. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony użyciem w tej sprawie słów na W



START


PATRONUS NA CELOWNIKU


Wczoraj na torze wyścigowym Służewiec odbyła się po raz setny w Warszawie, gonitwa Wielka Warszawska. Wygrał ogier Patronus dosiadany przez Szczepana Mazura, trenowany przez Andrzeja Walickiego. Po dekoracji publiczność inspirowana przez komentatora odśpiewała wyścigom 100 lat. Powinni raczej puścić marsza żałobnego.
Patronowała tej gonitwie  prezydent Warszawy. Pikanterii dodaje fakt, że szanowna pani prezydent robiła swego czasu wszystko co mogła, żeby zlikwidować tor wyścigowy, a inne podpisane na zaproszeniu osoby nie chcą czy nie potrafią się temu skutecznie przeciwstawić.
Pani prezydent chciała na miejscu toru wyścigowego zbudować stadion narodowy. Na szczęście do tego nie doszło z wielu przyczyn. Argument żeby wyścigi przenieść „ gdzieś za Piaseczno” został odparty przez architekta Borowskiego argumentem, że w takim razie Łazienki też można przenieść „gdzieś za Piaseczno albo za Skierniewice”. 
Pani prezydent w ogóle nie lubi zabytków. Z wyjątkiem cudzych kamienic , które można bezkarnie przejąć i sprzedać. Za jej kadencji doszło do rozebrania starej parowozowni na Pradze, koszarów przy 29 listopada, willi przy Zajęczej 4., domków fińskich na Jazdowie. Każda z tych spraw jest skandalem ale ich opis zająłby dziesiątki stron.
Z wielkim zapałem pani prezydent broni natomiast pomnika „ czterech smutnych” , który honoruje inwazję sowiecką w Polsce. Widać jakie tradycje są pani prezydent bliskie, a jakie nie tylko obce lecz nienawistne.
Warszawa była nazywana miastem niepokonanym. Bo choć Niemcy chcieli zetrzeć ją z mapy świata podniosła się z gruzów. Góruje jednak nad nią Pałac Kultury w stylu nazywanym przez Kisiela „ruską Grecją”, który przypomina jak było łatwo ujarzmić na dziesięciolecia to niepokonane miasto. Teraz resztki pamiątek warszawskich są z wściekłą zaciekłością likwidowane przez współczesnych hunwejbinów, których wspiera pani prezydent.

Pani prezydent podobno boi się i brzydzi koni. Ma prawo. Najlepiej zrobiłaby gdyby przestała się zajmować sprawami, które przerastają jej mentalność i  kompetencje.  
Miejmy nadzieję, że 13 października Warszawiacy pomogą jej w podjęciu  tej decyzji.
13 października  odbędzie się prawdziwa Wielka Warszawska.
P.S. Chyba nikt nie poczuje się urażony użyciem w tej sprawie  słów na W

autor: Iza

Nie lubię ludzi


Z czego NIE wynika, że kocham np. państwo! Kocham zwierzęta. A mimo to uważam, że NIKT nie powinien mieć prawa wtranżalać się pomiędzy właściciela a jego zwierzę (tak samo jak pomiędzy rodzica a jego dziecko...).
O tym, jak bardzo nie lubię ludzi, przypomniała mi zakończona wczoraj powtórna lektura Rafała Ziemkiewicza zbioru opowiadań "Władca Szczurów", a zwłaszcza - znakomitej "Szosy na Zaleszczyki". Z tym, co jeden z bohaterów tej (w sumie raczej) mikropowieści opowiada o Polakach - identyfikuję się w 100%.
Ludzie (nie tylko Polacy!) to najgorszy rodzaj bydła, jaki kiedykolwiek deptał tę Umęczoną Planetę. I jest to porównanie zdecydowanie krzywdzące dla bydła!


Najstarszym wspomnieniem jakie przechowuje moja nadwątlona domowej roboty gruszkówką mózgownica jest zdziwienie. Jak to możliwe..? Jak to możliwe, że taki wielki, taki piękny i tak złożony świat postrzegany jest przez kogoś tak małego jak ja..? Czyż nie zasługuje na lepszego obserwatora..? Czyż dla mnie nie bardziej odpowiednia byłaby jakaś "piwnica filozofów", gdzie tylko cienie na ścianach zakłócają mrok i ciszę...
Jeśli w ogóle w jakimkolwiek stopniu można polegać na ludziach - to wyłącznie biorąc pod uwagę ich najgorsze cechy. Ludzie ZAWSZE będą chciwi, leniwi, złośliwi, skłonni do życia na cudzy koszt i nieuzasadnionego wywyższania się. To znaczy: tak domniemuję, albowiem NIGDY w dziejach nie było inaczej! Nie widzę też żadnej empirycznej przesłanki, która mogłaby wskazywać na możliwość jakiejkolwiek zmiany w tym zakresie...
O tym, jak bardzo nie lubię ludzi, przypomniało mi także dwóch grzybiarzy, którzy przed południem wpieprzyli się nam prawie że do chałupy - a gdy do ich eksmisji nie wystarczyło "dobre słowo", musiałem dokonać interwencji fizycznej, przeganiając ich przy pomocy uwiązu, który przypadkiem akurat trzymałem w ręku, wracając z pastwiska. Średnio raz do roku taki niekumaty się trafia...


Tymczasem znowu mamy przymrozek. Ktoś z Państwa reflektuje na dynię..? Bo nie damy rady wszystkich przechować (największe nawet nie wejdą przez drzwiczki na strych!). A tego już chyba nie przeżyją... Trzeba się tylko do Boskiej Woli jak najprędzej pofatygować..!
Zwykle jest tak (w podręcznikach "historii doktryn politycznych"), że kto nie ufa w przyrodzoną dobroć człowieka, ten szuka wybawienia w silnym państwie. I stąd przypisuje się konserwatystom na ten przykład - odwieczne dążenie do dyktatury.
Niewątpliwie: "ultrasem demokracji" (jak to zwykł pisywać pan Stanisław Michalkiewicz) nie jestem. W szczególności współczesna inkarnacja tego ustroju, czyli tzw. "liberalna demokracja" budzi we mnie daleko idącą abominację - bo, jeśli brać pod uwagę li i jedynie skalę KONIECZNEJ dla trwania tego ustroju manipulacji świadomością poddanych, należy ona do dokładnie tej samej klasy ustrojów, co  faszyzm czy komunizm. Jest to ustrój totalitarny - i to go właśnie czyni wyjątkowym i odróżnia od takich sympatycznych, a nawet i poczciwych ustrojów, jak autorytaryzm, feudalizm, czy każdy inny "izm" z dawniejszych czasów!
NIE JEST PRZYPADKIEM, że "liberalna demokracja" wpieprza się między właściciela a jego zwierzę. Między rodzica a dziecko. Że nakazuje przymusowe tzw. "ubezpieczenia emerytalne", czy zapinanie pasów w samochodach. "Liberalna demokracja", która by tego NIE robiła - upadłaby błyskawicznie!

Mgła była taka, że koni rano prawie po omacku szukałem...

Zalążki obecnego stanu rzeczy pojawiły się już w czasie tzw. "rewolucji francuskiej", a niektórzy twierdzą, że i wcześniej (niewątpliwie Józef II, o którym ongiś pisałem - link - był tu jednym z prekursorów).
Na czym owa KONIECZNOŚĆ wtranżalania się rzekomo liberalnego i demokratycznego gosudarstwa w każdy, najintymniejszy nawet fragment życia poddanych polega..?
Całkiem przypadkowo częściową przynajmniej odpowiedź przynosi ciekawy esej pani Moniki Milewskiej "Bogowie u władzy", który otrzymałem w sobotę w prezencie od Miłych Gości i właśnie chciwie pochłaniam (na ile pozwalają mi na to inne zajęcia...).
Otóż - od XVIII wieku, odkąd zerwany został "sojusz ołtarza z tronem" (a w pewnym przynajmniej aspektach - o czym też ongiś pisałem - link - co najmniej od Reformacji), gosudarstwo staje się rodzajem religii. Liberalna demokracja to nie ustrój państwowy. To religia. Która domaga się od swoich poddanych/wyznawców aktywnego współuczestnictwa, spełniania określonych rytuałów (chociażby: udziału w wyborach!), mentalnego zaangażowania, ciągłego demonstrowania przynajmniej - gotowości do ponoszenia ofiar "na rzecz"...
Będąc rodzajem wyznania wiary jest liberalna demokracja tak samo jak każdy inny ustrój totalitarny - skazana na konflikt z dotychczasowymi, tradycyjnymi religiami (o tym też już dawno pisałem - link).


Knedliczek inteligencją może nie poraża. Ale swoje obowiązki ojca rodziny wykonuje solennie i z zaangażowaniem. Skąd u Was - biedni głupcy - przekonanie, że jak nie będzie nad Wami stał z batem urzędnik (taki sam głupi, próżny i leniwy jak i Wy!) - poradzicie sobie gorzej od niego..?


Liberalna demokracja, który by choć na chwilę zaprzestała ciągłej indoktrynacji swoich poddanych - upadnie błyskawicznie. Albowiem rządy bezwstydnej "nowej klasy" biurokratycznych parweniuszy, które, jako ich ideologia, ukrywa i uzasadnia - po prostu nie mają dla siebie żadnego innego usprawiedliwienia. Jeśli liberalna demokracja zaprzestanie wtranżalania się w intymne życie swoich poddanych - ludzie zobaczą rzeczywistość bez fałszującej ją propagandy. A to, co zobaczą - w najmniejszym stopniu im się nie spodoba!
Nie, wcale nie dlatego, że tkwi w nich jakieś "pragnienie wolności" (to jest metafizyczna bzdura - "strach przed wolnością" można empirycznie zbadać, ale żeby jakiejś znaczącej części populacji chciało się większej wolności - tego jeszcze nikt nie udowodnił!). Ludzie zbuntują się nie ze względu na swoje zalety, lecz ze względu na swoje wady.
Ktoś, kto jest próżny i leniwy - czy poczuje się lepiej gdy odkryje, że lepsi od niego cwaniacy przez całe jego dotychczasowe życie robili go w wała, najbezczelniej okradając, okłamując i jeszcze w oczy śmiejąc się z jego głupoty..?


Niektórzy przynajmniej mają to wszystko gdzieś. Nie ma to jak beztroska szczęśliwego dzieciństwa! 


Aby do tego nie doszło, niemiłościwie nam panujące gosudarstwo MUSI nieustannie udowadniać, jak bardzo jest swoim poddanym niezbędne. Z każdego telewizora, z każdej strony internetowej, z każdej gazety, z każdej rozmowy w maglu i znad każdej flaszki akcyzowego trunku - MUSI nieustannie brzmieć wołanie: WIĘCEJ PAŃSTWA! MY CHCEMY WIĘCEJ PAŃSTWA!
Musicie być - Drodzy Państwo - szczerze i święcie przekonani, że bez pomocy "wiedzącego lepiej", "oświeconego" gosudarstwa - natychmiast pozabijacie się nawzajem, swoje zwierzęta zagłodzicie i zakatujecie, a swoje dzieci będziecie na przemian głodzić i gwałcić.
Jak to jest genialnie pomyślane..!
Libertarianie, z którymi wielokrotnie polemizowałem (aż mi się nie chce linków szukać...) skazani są na klęskę, bo usiłują przekonać Was, że możecie dać sobie radę, jeśli będziecie uczciwie i ciężko pracować.
Wielu z Was ma ochotę na uczciwą i ciężką pracę..?
Ja Wam mówię prawdę. Jesteście hołotą! Zasługujecie na swój los! Dobrze Wam tak i mało Was jeszcze grabią, poniżają, ustawiają w szeregu, tresują, indoktrynują. Nie robią tego, bo się boją Waszej odwagi czy zdolności do działania. Oni Was oszukują na Wasze własne życzenie - Wy tego właśnie chcecie..!
Czy mogę liczyć na to, że wielu z Was przeczyta powyższe i nie obrzuci mnie obelgami..?

Liberalna demokracja to najdoskonalsza i najtrudniejsza do obalenia forma totalitaryzmu. Nie da się jej przeciwstawić takiej ideologii, która miałaby jakieś realne szanse dotrzeć do tzw. "ludu". Gem - set - mecz. Przegrana sprawa.
Część wolnościowców uważa, że liberalna demokracja zniszczy się sama - system powszechnej korupcji i indoktrynacji, który utrzymuje ją przy życiu jest zbyt kosztowny i z czasem musi doprowadzić do zapaści.
Wcale nie jestem tego taki pewien! Człowiek nie świnia. Do wszystkiego się przyzwyczai. Do biedy, siermiężności, szarzyzny, wyzysku - o wiele szybciej i łatwiej niż do dobrobytu.
Właśnie dlatego nie lubię ludzi. Was nie lubię!


autor: Boska wola

Chorzy do więzień, gangsterzy niech korzystają z życia


Jednym z kanonów działania państwa jest stan jego sądownictwa i prokuratury. Jacy są sędziowie i prokuratorzy dowiadujemy się od czasu do czasu z prasy. Ale w Polsce w stanie obecnym są dwa kanony, sędziowie mają być rozgrzani, prokuratorzy dyspozycyjni.


Sąd jest groźny, sąd jest zły, chciałoby się powiedzieć. Nawiązując do tekstu sigmy i wypowiedzi prof. Mirosława Dakowskiego o zmianach jakie powinny nastąpić w Polsce , poświęcę parę słów sądownictwu. Najpierw trochę statystyki  http://forum-z.cba.pl/?page_id=1651. Jak widać z tabeli Polska po Niemczech ma największą ilość sędziów.

Liczba spraw przypadająca na jednego sędziego jest zdecydowanie największa we Włoszech i w Hiszpanii. Odpowiednio 712 i 597.  W Polsce ilość spraw na jednego sędziego jest czterokrotnie niższa od sędziego Włoskiego i trzykrotnie niższa od Hiszpańskiego i Francuskiego.

O jakości pracy naszych sędziów niech świadczą ich „osiągnięcia”, większość spraw toczy się latami. Obywatele polscy  skarżą Polskę  do Trybunału Sprawiedliwości w Strassburgu. Tam zapadają niekorzystne dla Polski orzeczenia, z reguły ze względu na długość postępowania. Ostatnio rodzice zamordowanego przez SB Grzegorza Przemyka wygrali sprawę przeciwko Polsce w Strassburgu. Papierkiem lakmusowym naszego sądownictwa są sprawy zbrodniarzy grudnia, kopalni wujek, twórców stanu wojennego, itd., które toczą się w ponoć wolnej Polsce, nie lata ale dziesiątki lat. Jacy są sędziowie? Przykłady sędziego Rysińskiego, Tuley, Japłońskiego czy pań sędzi Konopko i Matlak, świadczą o tym, że sędziowie maja być rozgrzani a nie wydawać sprawiedliwe wyroki.

Zwolnienie gangsterów z Pruszkowa jest skandalem, ale zapuszkowanie niesprawnego intelektualnie Agatowskiego czy skazanie schizofrenika za kradzież batonika ma świadczyć o tym, że sądy działają.

Prof. Adam Strzembosz wierzył w samooczyszczenie wymiaru sprawiedliwości, jak bardzo się mylił pokazuje teraźniejszość.

Do sędziów dostrajają się prokuratorzy, prezentując żenującą wiedzę i fachowość. Często działając pod zamówienie polityczne. Sprawa gen. Papały wystawia jak najgorsze świadectwo prokuraturze, gdzie zdawałoby się tak prestiżowa sprawa, jak zabójstwo komendanta policji, doprowadza do różnych wniosków dwóch niezależnych od siebie zespołów badających tę sprawę.

Jeszcze bardziej groteskowo działa  prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo smoleńskie, tak, że się ośmiesza. Moim zdaniem ta prokuratura powinna być zlikwidowana.

Wracając do gangsterów, wyczytałem, że policja włoska skonfiskowała jednemu z bossów mafii, majątek wartości 700 mln euro. Jestem ciekaw jak w tej  mierze dzieje się w Polsce, czy sędziowie i prokuratorzy skonfiskowali jakiś majątek polskim gangsterom?

autor: Andy51