sobota, 20 czerwca 2015

STOP dojeniu Polaków!

 

"PAŃSTWO JEST BOGATE BOGACTWEM SWOICH OBYWATELI"
[ Adam Smith "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" ( An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations) 1776]
Powtarzam to chyba po raz setny. Aż do wymiotnego znudzenia. Prawda, którą wygłosił wybitny twórca ekonomii, nie może przebić się do tępych łbów tak zwanych ekonomistów współczesnych (nie wszystkich na szczęście, lecz niestety do tych, którzy mają wpływ na państwowe decyzje, daj Boże, tylko do października) i ukrywanie tej prawdy powoduje, że jesteśmy państwem powszechnej biedy, gdzie z trudem wiąże się koniec z końcem. Mimo peanów zachwytu wyrażanych przez całkowicie ogłupiałych i oderwanych od rzeczywistości polityków, jak Komorowski, Tusk i Kopacz, oraz ich obozu tłustych misi, którzy nie bacząc na państwo, które im powierzono, uwili sobie ciepłe i bogate gniazdko. A resztę narodu mając w głębokim poważaniu.
I co jest na dodatek najwredniejsze i wprost chamskie, to właśnie ci biedni Polacy, którzy rzadko przekraczają pułap 3 tysięcy miesięcznych zarobków na rękę, dostarczają państwu ponad 90% podatków !!!
Najbogatsi Polacy nie płacą podatków wcale, w ramach tzw. "optymalizacji struktury podatkowej".
To jest narodowa hańba i dziejowe świństwo.

Dopiero co napisałem tekst dotyczący wizjonerstwa, jakie będzie koniecznie potrzebne, po odsunięciu wreszcie od władzy największych i najbardziej cynicznych destruktorów w powojennej Polsce [ http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/wizjonerzy-kukiz-vs-duda  , http://naszeblogi.pl/55471-wizjonerzy-kukiz-vs-duda ].
Wspomniałem tam tylko jednym słowem, że wizja Nowej Polski musi również zawierać gruntowną przebudowę systemu podatkowego. Szczególnie tego fragmentu, który dotyczy obywateli.

Pora radykalnie i raz na zawsze zerwać z nieludzkimi teoriami i praktykami ulubieńca lewaków, powalonego neoliberała od "terapii szokowej" i ideowego twórcy "planu Balcerowicza", Jeffreya Sachsa, bogatego, amerykańskiego pieszczocha, który sobie eksperymentuje na biedzie całych narodów w Afryce, czy Ameryce Łacińskiej i któremu durnie warszawskie skupione na początku lat dziewięćdziesiątych wokół Solidarności z Geremkiem i Balcerowiczem na czele, oddali naród polski do eksperymentów, czego skutki odczuwamy boleśnie po dwudziestu pięciu latach.
Co najgorsze, te typy, Petru, Balcerowicz i ich akolici, mają czelność ponownie pchać się do naprawy państwa! Niech znikną z państwa wraz z banksterami i gangsterami, których reprezentują. Pojawił się również ponownie na horyzoncie najbardziej bezwzględny i cyniczny międzynarodowy gracz, miliarder George Soros, również współautor planu Balcerowicza i polskiej terapii szokowej.

Tą grupę ekonomistów i ludzi z nimi powiązanych, jawnie i niejawnie reprezentujących międzynarodową finansjerę, kosztem polskiego obywatela, powinniśmy raz na zawsze, pogonić na zbity pysk.
I zapomnieć o nich. Raz daliśmy się oszukać i wystarczy.

Przepraszam za przydługi wstęp, ale zawsze na wspomnienie przestępczej, ba... morderczej dla naszego narodu triady – Balcerowicz, Sachs, Soros, nóż w kieszeni mi się otwiera.


Wracajmy więc do polskiego systemu podatkowego, który jest idiotyczny, krwiożerczy i bezwzględnie musi być zmieniony.
To, drodzy czytelnicy nie jest wymysł sfrustrowanego jazgdyni – Janusza Kamińskiego, dyletanta i obserwatora.
Wybitni i sensowni ekonomiści, oraz specjaliści od prawa podatkowego, widzą bezwzględną konieczność radykalnych zmian w polskim systemie podatkowym.
Co więcej, zdecydowanie twierdzą, że bez tego w Polsce nie będzie prawdziwego postępu i rozwoju.
Z wielką uwagą (i nie mniejszym zaskoczeniem) obejrzałem wczoraj w Polsacie (!!!) publiczne podsumowanie debaty o podatkach z udziałem czterech profesorów, z których niestety, rozpoznałem i zapamiętałem prof. Witolda Modzelewskiego, twórcę Instytutu Studiów Podatkowych oraz prof. Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha. Dwaj pozostali niestety umknęli mej pamięci, mimo, ze ich rozważania były również mądre i wpisujące się w generalną potrzebę przebudowy systemu podatkowego.

Tok rozumowania i ostateczną diagnozę można przedstawić tak: "...reformowanie istniejącego systemu podatkowego nie ma sensu – jego zdaniem ten system trzeba zbudować od początku. „Trzeba zacząć od nowej ustawy. Tych podatków się już nie naprawi” - mówił prof. Modzelewski i apelował o zawarcie przez polityków ponadpartyjnego przymierza ws. podatków." [1]


Osobiście uważam, że debata o podatkach w Polsce jest znacznie ważniejsza dla obywateli niż dyskusja o JOWach, którą uważam za zastępczą i świadomie maskującą najważniejsze priorytety dla nowej władzy. Takie kukułcze jajo złośliwie i desperacko podrzucone w ostatniej chwili przez upadłego Komorowskiego.

Dlaczego my, Polacy jesteśmy tacy biedni?
Prawie tak, jak ruskie raby, a cztery razy biedniejsi od Greków i szesnaście razy biedniejsi od Szwajcarów.
Ja twierdzę, że w dużej mierze właśnie z powodu podatków, a konkretnie, co dla mnie jest bezwstydną i hańbiącą sprawą – opodatkowaniem pracy. I to jak!

Proszę popatrzyć na taki codzienny, prozaiczny przykład:
- podejmujemy pracę za 4 tysiące brutto;
- na rękę dostaniemy 3 240 zł, bo musimy zapłacić 19% PITu;
- nasz pracodawca do tych czterech tysięcy musi jeszcze dopłacić podatek i ZUS, tak, że w sumie będziemy go z tą naszą czterotysięczną pensją kosztować około 6 400 złotych;
- zaokrąglając – od 4 tysięcznej pensji pracownik ma na rękę 3 200, a państwo zabiera (zaokrąglając) : 2 400 zł (pracodawca) + 800 zł (pracownik) = 3 200 zł
Czyli na pensję 4 000 zł państwo nakłada 3 200 zł haraczu, czyli 80% kosztów pracy jednego zatrudnionego ze średnią krajową!
Ktoś mi powie, że to nie jest rozbój?

A pytanie jest jeszcze głębsze – po cholerę państwo to robi, jeżeli w budżecie głównie złożonym z pobranych podatków, PIT – podatek od obywateli, czyli podatek od pracy, stanowi tylko 14%? Dlaczego państwo nie może sobie tego odpuścić, darować ludziom to opodatkowanie pracy; oni się będą bogacić, a w końcu i tak państwu przyniosą więcej podatków, bo bedą więcej kupować i wydawać, co zaowocuje zwiększonym VATem i akcyzą.
Nic mi innego do głowy nie przychodzi, jak polityka świadomej i celowej pauperyzacji obywateli. Widocznie trzymanie ogółu w biedzie ma wybić narodowi głupie myśli o jakichś przemianach, rewolucjach, czy protestach przeciwko władzy.

A żeby było jeszcze głupiej, straszniej i śmieszniej (śmiech przez łzy), to ta bidota, zarabiająca te 3 tysiące, czyli połowę tego, co wicepremier Bieńkowska uznała za absolutne minimum dla idiotów i złodziei, dostarcza państwu ponad 90% tych podatków! Bogaci nie płacą wcale podatków. Po co? Mają na to swoje, fajne sposoby, które nazywają się " optymalizacją struktur podatkowych".

Dlaczego tak się dzieje, biedni płacą, państwo łupi, a bogatych nikt nie rusza?
Bo tak jest najłatwiej. Biedni obywatele są bezbronni. Nikt w ich obronie nie stanie. Co innego bogacze i korporacje z tabunami prawników i ekonomistów. Często pracownicy urzędów skarbowych są po prostu za głupi wobec nich. Często się ich boją. A również częstą są korupcyjnie powiązani.

Ja nie chcę zabawiać się w Janosika, zabierać bogatym i dawać biednym. Niech wszyscy mają to, co zdobyli ciężką pracą. I tak w końcu wydają te pieniądze w zależności od swojego bogactwa, zasilając budżet państwa. Nie o to chodzi by jedni byli krzywdzeni kosztem innych.

W nowym systemie podatkowym, którego nieuchronność prognozują i prof. Modzelewski i prof. Gwiazdowski trzeba po prostu utworzyć nowe strumienie podatkowe tak, by w końcu przestać, po najmniejszej linii oporu zdzierać pieniądze z obywateli. Zgodnie z fundamentalną zasadą Adama Smitha, że państwo będzie bogate, jak obywatele będą bogaci. A co zanegowała 25 lat temu zbójecka zgraja z Balcerowiczem, Sachsem i Sorosem.

Moja filozofia i poczucie sprawiedliwości wraz z dziejową logiką, wskazują na to, że podatki, jako obywatele powinniśmy płacić od konsumpcji i zysku. A nigdy od naszej pracy.
Warto tu przypomnieć tym wszystkim, którzy są za młodzi, by pamiętać, albo za starzy, żeby już zapomnieć, że podatek VAT (podatek od wartości dodanej – Value Added Tax), czyli własnie podatek konsumpcyjny, wprowadziliśmy w Polsce w 1993 roku i zmodyfikowaliśmy (podnosząc go okrutnie) po wejściu do Unii w 2004 roku. Za komuny nie było żadnego VATu, czyli ludność płaciła wówczas podatki o ponad połowę mniejsze !
A VAT daje wpływy do budżetu w wysokości 45% wobec 14% opodatkowania pracy.
Oraz istnieje jeszcze taki piękny podateczek, który nazywa się akcyza i który daje też 22% wpływu do budżetu. Akcyza to taki podatek pośredni, nałożony na dobra, aby ograniczyć ich spożycie. To taka teoretyczna bzdura. Bo niby co ma ograniczać akcyza nałożona na węgiel, czy benzynę? Kolejne oszustwo państwa wobec obywateli. Kiedyś było uczciwiej i akcyzę nakładano raczej na towary luksusowe, wcale nie niezbędne do życia – alkohole, papierosy, futra, złotą biżuterie itp. Teraz nasze złodziejskie państwo ładuje akcyzę gdzie się da.
Było nie było, podatek VAT i akcyza to w sumie 67% wpływów podatkowych do budżetu. I VAT oraz akcyzę płacą wszyscy. Przy każdym zakupie i każdej transakcji. I są to podatki natychmiast i automatycznie pobierane, więc może dlatego naród tak łatwo się na nie godzi i płaci je bez szemrania.

W poszukiwaniu nowych strumieni podatkowych, tak, aby nie uszczuplać dochodów państwa naukowcy zajmujący się na serio podatkami (a nie jak magicy Rostowski, Balcerowicz, czy Petru), widzą wiele niewykorzystanych możliwości.
Główna z nich, to tak zwane uszczelnienie systemu podatkowego. Mamy najniższą ściągalność podatków w Europie i największe oszustwa na podatku VAT. Mamy największą w Europie szarą strefę – 25%, głównie właśnie dlatego, że system podatkowy jest tak zabójczy dla ludzi.
"...wydajność w zakresie poboru podatków pogorszyła się istotnie podczas kryzysu i nie uległa poprawie". "Łączna wydajność poboru podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT), podatku dochodowego od osób prawnych (CIT) oraz podatku od towarów i usług (VAT) w Polsce osiągnęła wysokość około 16 punktów PKB w 2008 r. i spadła do 14 punktów w 2009 r. Przez kilka lat wydajność poboru podatków była stabilna, ale w 2013 r. spadła do 13,1 punktów; projekcja na rok 2014 wynosi 13,5 punktów PKB" To słowa z Raportu MFW[2].
Zamiast egzekwować niezapłacone podatki nieudacznicy z ministerstwa finansów i jego służb, wymyślają nowe, coraz bardziej kretyńskie, jak  pomysł uzbierania 1,7 miliarda zł mandatów od kierowców za przekraczanie szybkości, albo co jest tak samo paskudne, ze większość kontrolo skarbowych w przedsiębiorstwach ma kończyć się karą i egzekucją.

Drugim ważnym celem obok uszczelnienia systemu jest walka ze wspomnianą już optymalizacją struktury podatków. To właśnie to, czym Viktor Orban tak się naraził międzynarodowej finansjerze. A jest to po prostu wyprowadzanie pieniędzy z zysków uzyskanych w Polsce poza granice kraju.
To głównie te słynne sieci handlowe, banki i korporacje z centralami w innych krajach, które właśnie z pomocą tej optymalizacji wykazują zero zysków i ogromne sumy transferują za granice.
Ale to również coraz więcej polskich przedsiębiorców, którzy swoje firmy rejestrują poza Polską i w ten sposób unikają naszych idiotycznych podatków. I nie muszą nawet szukać daleko, bo szybsi i mądrzejsi Czesi, Słowacy i Austriacy, tak zmodyfikowali i obniżyli swoje podatki, że każdemu Polakowi opłaca się założyć interes tam, a nie u siebie w kraju.

W dziedzinie podatków w Polsce toczy się gra oszustw, podstępów i kombinacji. Nic nie jest czyste, wszystko maksymalnie zagmatwane, a na dodatek rządzą nie przepisy, ale ich interpretacje, powodujące, że coś na Pomorzu jest w porządku w Urzędach Skarbowych, natomiast na Śląsku to jest surowo karane przestępstwo.
To musi być zmienione. I to jak najszybciej. Rządząca Platforma nie miała w tym najmniejszego interesu, bo jako władza całkowicie skorumpowana, świetnie się miała dzięki temu całemu bałaganowi. A narodem nigdy się nie przejmowała.

Hipokryzja i fałsz pięknie się uwidoczniła w czasie ostatnich wyborów prezydenckich. Gdy, podówczas jeszcze, kandydat Andrzej Duda przedstawiał programy powrotu z wiekiem emerytalnym do tradycyjnego modelu, czy postulował podniesienie kwoty wolnej od podatku, to przeciwnicy – rząd i jego propagandowe tuby ryczały grzmiącym głosem – A skąd on na to pieniądze weźmie ?! – starając się ośmieszyć Dudę, lecz gdy już Komorowski przegrał i Platforma zaczęła lawinowo zjeżdżać w sondażach, to premier Kopacz nagle znalazła pieniądze na podwyżki, premie i zakupy, których przecież w trakcie kampanii nie było.
Tak to już niestety jest, jak rządzą złodzieje i oszuści, którym nagle zrobiło się gorąco koło d.

Czas zerwać z fikcją systemu podatkowego w Polsce. Także z olbrzymimi kosztami obsługi systemu podatkowego i dziesiątkami tysięcy ludzi przy tym zatrudnionych. To jest parodia uczciwego rozwiązania.

Jak widać, mamy poważnych ekonomistów, którzy mają wizję i wiedzą, co robić, by uzdrowić stan finansów państwa i system podatkowy na którym to się opiera.
I wreszcie po raz pierwszy od II WŚ zrobić to tak, by obywatele swobodnie i uczciwie mogli się bogacić. A państwo przestało być prześladowcą traktującym każdego obywatela, jako potencjalnego przestępcę.

Jak zlikwiduje się opodatkowanie pracy, to tysiące urzędników sprawdzających PITy obywateli będzie mogło robić coś na prawdę pożytecznego.

Mimo pozytywnych refleksji po wysłuchaniu debaty profesorskiej o konieczności stworzenia zupełnie nowego systemu podatkowego, jest pewien element wzbudzający niepokój. To szeptana dyskusja, od dłuższego czasu, na temat ewentualnego wprowadzenia podatku katastralnego. Dla niezorientowanych, jest to opodatkowanie nieruchomości w wysokości zależnej od wartości katastralnej tejże nieruchomości. A wartość katastralna to wartość urzędowa dokonana w wyniku masowej wyceny.
Boję się tego, bo znów za dużo władzy i możliwości daje się urzędnikom. Poza tym, zdobycie nieruchomości, czy to poprzez zakup, czy też budując samemu, było już obłożone podatkami na początku, więc dlaczego jeszcze raz obywatele mają za to płacić. Uważam ten podatek za niesprawiedliwy.
Natomiast, przy restrykcyjnym określeniu granic, uczciwym podatkiem jest podatek od luksusu, czyli podatek od dóbr majątkowych o wysokiej wartości.
Jak ktoś sobie stawia pałac o 16 pokojach na dziesięciu hektarach, to niech za to płaci dodatkowy podatek, także za samochód z sześciolitrowym silnikiem i 400 KM. Albo za prywatny samolot lub pełnomorski jacht kabinowy. W Grecji za luksus uważane są przydomowe baseny.
Tutaj nie mam litości. Jeżeli kogoś stać na ostentacyjną rozrzutność, to niestety musi za to państwu zapłacić.

Bogaczy, czy miliarderów mamy niewielu. Nie mieszczą się nawet w pierwszych 500 najbogatszych rankingu Forbesa. Czyli nawet nasi najbogatsi nie są na tym świecie tacy bogaci. Trzeba jednak wziąć poprawkę, że nie mają oni majątku wypracowanego lub dziedzicznego, tylko spekulacyjny, zdobyty w podejrzanych okolicznościach. Dlatego nie mam do nich żadnego szacunku.
A i tak, jak tylko mogą, unikają oni płacenia podatków. Zrozpaczony po przegranej Komorowskiego pan Mazgaj, właściciel sieci Alma i Krakowskiego Kredensu oświadczył: - "Trzeba będzie wyprowadzić się do Monaco".
I tak będzie, gdy zaczniemy zmieniać system podatkowy. Szachraje i macherzy, grube ryby mętnej wody uciekną z Polski. Lecz na ich miejsce, gdy system podatkowy będzie jasny i przyjazny, pojawi się tysiące inwestorów ze świata, uczciwych i rzetelnych, bo takich też jest mnóstwo.

Dajmy spokój tym promilom Polaków, którzy krętymi drogami dorobili się majątku (Prawda panie Kulczyk? A co pan, panie Krauze powie o firmie państwa Kajkowskich, z której pan wyszedł, a założycieli zrujnował?)

My, dokładnie 96% obywateli chcemy państwa z prostym, przejrzystym i sprawiedliwym systemem podatkowym. Takim, który nie będzie nas gnębił, dawał kwiaciarkom na rynku kasy fiskalne, będzie prosty i jasny, tak, że każdy swobodnie wypełni zeznanie podatkowe, bez pomocy biegłych księgowych.

Nie chcemy złodziejskiego systemu podatkowego, w którym po 40 latach pracy, ba... nawet 50 latach pracy i uczciwego płacenia podatków, nasza marna emerytura, minimum 885 złotych, obłożona jest ciągle podatkiem! To już jest takie ordynarne, że słów brak. Emerytury muszą być wolne od podatków. To nie jest żaden pieprzony zysk. To własne z trudem gromadzone pieniądze, już tysiąc razy opodatkowane.

To tylko fragment dywagacji o wielkiej niesprawiedliwości finansowej, jaka w Polsce panuje. Przyjdzie czas i trzeba będzie zając się Zakładem Ubezpieczeń Społecznych – ZUSem, stawiającym sobie pałace w każdej gminie, z milionem pracowników i absurdalnie wysokimi premiami. Trzeba rozpieprzyć Narodowy Fundusz Zdrowia z tysiącami darmozjadów niszczącymi służbę zdrowia,
Jest tego wiele.
Ale zacznijmy od podatków i dajmy Polakom odetchnąć głębiej.





[1]    http://www.alternatywapis.pl/debaty/debata-ekonomiczna/debata-ekonomiczna-4/ 
[2]   http://www.forbes.pl/mfw-sciagalnosc-podatkow-w-polsce-kuleje,artykuly,194375,1,1.html#
[3] 

...............

Ps.

" W czwartek 5 maja br. rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2012 r. Dochody wyniosą 292,7 mld zł, wydatki nie więcej niż 327,7 mld zł, a deficyt nie przekroczy 35,0 mld zł. Największe wydatki zostaną poniesione na dotacje i subwencje, potrzeby bieżące jednostek budżetowych oraz obsługę długu publicznego.
Podatkowe dochody budżetu państwa oszacowano na 269,4 mld zł (to 92% wpływów budżetowych), w tym:
  • VAT – 132,5 mld zł, czyli 45% dochodów państwa,
  • akcyza – 63,4 mld zł to 22% wpływów do budżetu,
  • PIT – 42,4 mld zł, czyli 14%,
  • CIT – 29,6 mld zł, czyli 10%.
Niepodatkowe dochody wyniosą 21,5 mld zł. Z prywatyzacji do kasy państwa ma wpłynąć 10 mld zł.
http://www.pit.pl/aktualnosci-podatkowe/2011/archiwum-2011-v/0905-ile-panstwo-zarabia-na-podatkach-9854/