sobota, 14 grudnia 2013

Jaka jest prawicowa blogosfera


Przede wszystkim rozbita i skłócona.

Prześledzenie, co się dzieje w polskiej prawidłowej blogosferze daje smutną odpowiedź. Jest kilka portali wiodących i sporo niszowych, lecz każdy z nich obraca się w swoim zaklętym kręgu.
Nie ma choćby jednego wiodącego, wyraźnie opiniotwórczego miejsca, gdzie zaglądałoby się z przyjemnością i ciekawością, wiedząc, że można się coś wiarygodnego dowiedzieć, bądź coś mądrego nauczyć.
Wszędzie raczej królują swary, miałkie idee, albo górnolotne hasła, typowe, tysiąc razy wałkowane kalki pojęciowe, albo utopijne, oderwane od rzeczywistości pomysły.

Gdy nagle okazało się, że niesłychanie łatwo wypowiadać się na forum publicznym, gdy wystarczy tylko najmarniejszy laptop i połączenie z siecią, miliony dosłownie ludzi rzuciło się do pisania w internecie.
W naszym polskim, spolaryzowanym społeczeństwie, przeciwnicy komunizmu i obecnej hochsztaplerskiej władzy, zaczęli poszukiwać właściwych miejsc do ekspresji swoich przekonań, wymiany poglądów i utwierdzania się, że istnieje duża grupa ludzi podobnie myślących.
Zaraz też, jakby w odpowiedzi na te zapotrzebowania zaczęły wyrastać, jak grzyby po deszczu, różnorodne portale prawicowe.
Mam wrażenie, że "w zamierzchłej przeszłości", czasach sławnej blogerki Kataryny, największy impuls blogotwórczy pochodził ze środowiska dziennikarskiego, które nie chciało się ograniczać do redakcyjnej dyscypliny i sztywnych ram gazety czy tygodnika. Dosyć szybko "nakręcili" oni parę portali, przyciągając do nich rzesze internautów. Można powiedzieć, że w tym pierwszym etapie ludzie w internecie szli za nazwiskami znanymi z prasy i polityki.
Tak w pierwszym etapie wielu poszło za Igorem Janke i zaczęło się udzielać na Salonie24, a reszta za Tomaszem Sakiewiczem i Gazetą Polską trafiło na niezależną.pl. Te portale, tworzone przez dziennikarzy, były w pewnym sensie wylęgarnią wielu znakomitych blogerów, którzy na przestrzeni ostatnich pięciu lat wyrobili sobie wysoką markę i zdobyli powszechny szacunek. Powoli blogosfera zaczęła sobie wypracowywać swoją oryginalną wartość, niezależną od profesjonalnych dziennikarzy i piszących polityków. Okazało się, że "zwykli ludzie", osoby przeróżnych zawodów i zróżnicowanej edukacji potrafią pisać mądrze, a co więcej interesująco.
A co jest najważniejsze, robili to bezinteresownie i nie byli skażeni zawodowym koniunkturalizmem. Tak powstała szczera i prawdziwa blogosfera obywatelska.
Powstały i zaczęły przyciągać czytelników blogerskie sławy, których nicki stały się dobrą marką, gwarantującą wielu czytelników.
Powstali niepoprawni.pl, który to portal zdobył uznanie i wysoką popularność. Pisali tutaj praktycznie najlepsi prawicowi, polscy blogerzy.
Jakiś czas potem powstał NowyEkran.pl, portal "wypasiony", o najlepszej jakości technicznej w naszej blogosferze. Też na początku zaczął tutaj pisać kwiat polskiego internetu. Prawie wszyscy, co trzeba.

Okres pozornego dobrostanu niestety nie trwał za długo. Począwszy od 2010 roku prawicowa blogosfera zaczęła się sypać.

Jakie mogły być tego przyczyny, że prawicowe portale, zamiast się wzmacniać, rosnąć w siłę i przyciągać coraz więcej obywateli, zaczęły upadać, przeżywać trudności i się zmieniać. Niestety na gorsze.
Przyczyn może być wiele, jak to w życiu, ale poniżej postaram się wskazać na najważniejsze.

Po pierwsze, jak zwykle – pieniądze.
Prawica ma z tym kłopot. A już szczególnie antyrządowa. Nie dostanie przecież pieniędzy od władz. Nie ma co również liczyć na pieniądze z Unii Eurpoejskiej. Chociaż podobno portal Salon24.pl takie pieniądze jakoś zdobył. Toteż prawicowe witryny powstają z pieniędzy prywatnych – albo od bogatego sponsora, albo ze składek grona entuzjastów. A taki portal jak niezależna.pl, mniemam, jest również współfinansowany z partyjnych pieniędzy PiSu.
Utworzyć w miarę dobry portal to nie są straszne pieniądze. To wydatek od kilku do ewentualnie kilkudziesięciu tysięcy, w zależności od tego, jaką profesjonalną jakość chcemy uzyskać. Schody zaczynają się już chwilę później, gdy nowo powstały portal chcemy utrzymac w ruchu, na dobrym poziomie. Tutaj potrzeba miesięcznie od kilku, do kilkudziesięciu (powiedzmy dwudziestu) tysięcy.
Jeżeli założyciel portalu potraktował utworzenie jako przedsięwzięcie biznesowe, które w końcu zacznie mu przynosić zysk, to źle zainwestował. Rynek tutaj nie jest tak duży, by można się spodziewać ruchu jak na portalach onet, otomoto, czy nawet pudelek.
Praktycznie, podejrzewam, do prawicowych witryn trzeba stale dopłacać.
Puki są na to pieniądze, to dobrze. Gdy ich zaczyna brakować, to również zaczynają się kłopoty, co natychmiast odbija się na portalu.

Po drugie – ambicje.
Rzadko się zdarza, żeby portal był całkowicie prowadzony przez jedną osobę. Zakres pracy i obowiązków jest bardzo duży. Portal o dużym ruchu wymaga prawie kilkunastu współpracowników. Mamy więc redakcję, często zarząd, administratorów i moderatorów. Musi być nieustanna współpraca z informatykami. Jak długo entuzjaści wolontariusze są w stanie pociągnąć? Dwa, trzy lata góra, a potem mają dosyć.
Najzdrowsza sytuacja jest wtedy, gdy trzon zarządu, redakcji i administracji można zatrudnić na klasyczne umowy o pracę. Jeżeli sporządzi się dobre umowy o pracę, ustali odpowiedni regulamin i zakres obowiązków, oraz oczywiście, jeśli pensje spływają regularnie, to wszystko zazwyczaj jest w porządku. Lecz jak widać, stały dopływ gotówki jest tutaj warunkiem podstawowym.
Przykro to mówić, ale w naszej nieszczęsnej ojczyźnie, "kapitalistycznie młodziutkiej", wiele takich spraw załatwia się połowicznie, na gębę, według zasady – jakoś to będzie. Tak było chociażby przy budowie autostrad i tak też jest w tworzeniu prawicowych portali.
Często powstaje jakaś rozmyta struktura, niby zarząd, faceci wyjmują forsę z kieszeni, ci finansujący mieszają się z wolontariuszami, nie ma żadnych formalnych umów. Już po niedługim czasie zaczynają się kłopoty. Jako, że nie ma rzeczywistej hierarchii, znajdują się ludzie mający inne zdanie, czy wizje. Tworzą się napięcia i rozpoczyna się walka. Ambicje powodują, że struktura, a za nią portal, zaczynają się rozłazić w szwach. Na portalu skażonym taką przypadłością tworzą się koterie i kliki. Walczący ze sobą współwłaściciele portalu wciągają w te gry piszących blogerów i w krótkim czasie mamy kocioł, w którym ludzie zamiast zajmować się tym co należy, Polską i społecznością, zajmują się sobą, walcząc, a w rezultacie niszcząc portal.
Tak właśnie dzieje się w tej chwili na niepoprawnych.pl.
Wniosek: taki – portal, by sprawnie działać, powinien mieć dokładnie określonego właściciela, zabezpieczonego umowami, który ma wizję swojego przedsięwzięcia i który dobrze wie, czego chce. Oczywiście, nie trzeba dodawać, musi mieć pieniądze na utrzymanie portalu.
Ambicje jego współpracowników muszą być podporządkowane nadrzędnej wizji i lini portalu, czyli woli właściciela.
Zadne tam demokracje, referenda, czy głosowania nie powinny wpływać na całokształt.

No i po trzecie – służby.
Panuje dosyć powszechna opinia, że wszystkie prawicowe portale są zakładane przez służby. Znawcy nawet rozróżniają – służby cywilne i służby wojskowe. Oczywiście wszyscy rozumiemy, że mowa jest o służbach tajnych, których w każdym kraju jest sporo. Polemizowałbym z tym twierdzeniem, o zakładaniu tylko przez służby. Bo jak ja portal założę, to na pewno nie będzie przez służby.
Natomiast nie ulega wątpliwości, że służby intensywnie starają się kontrolować, to, co na prawicowych portalach się dzieje. Nie mogą sobie przecież pozwolić, żeby "odpuścić" takie źródło opinii i poglądów, jakie reprezentują ich "wrogowie".
Lecz nie tu jest problem, to znaczy, czy tylko biernie kontrolują portale i blogi, prowadząc tzw, biały wywiad, czy może również usiłują wpływać na ruch i treść prawicowych witryn.
Tutaj należy się poważnie zastanowić, by po chwili odpowiedzieć – tak, oczywiście. Oni to cały czas robią.
Takie są współczesne założenia i szkoły różnych wywiadów, kontrwywiadów, czy agencji, by aktywnie wpływać na świadomość poglądy i wymianę myśli między obywatelami.
Czym jest na przykład słynny "agent wpływu", jak nie piszącym blogerem, sączącym nieustannie treści odpowiednie dla władz? Albo ośmieszającym i dewaluującym mądre i słuszne, choć dla służb szkodliwe, prawdy. Albo nagminnie rozbijającym poprzez trolling dyskusję.
Przyglądając się uważnie co się dzieje w naszej blogosferze, takich agentów jest całkiem sporo.
Część nawet tworzy niesłychane teorie, zakłada niemalże sekty, byleby tylko odwieść ludzi od rozsądku i budować na prawicy miano oszołomów. Powstają sekciarskie portale religijne, tworzy się pseudo filozoficzne i pseudo socjologiczne teorie, które mają się nijak do rzeczywistości. Zamula się umysły, rozbija się prawdziwe dyskusje, zmienia się wektory działań.
Często dochodzi do tego, że mamy spore wątpliwości, czy mamy do czynienia z zakręconym fanatykiem, czy z cynicznym, perfidnym agentem wpływu, wiodącym ludzi na manowce.
Wniosek jeden – służby potrafią uczynić wiele złego dla prawicowej blogosfery. Potrafią portal zniszczyć, potrafią czytelników otumanić, lub też, gdy trzeba, portal stygmatyzować. Tu znaczącym faktem jest przypięcie Neonowi24 metki portalu WSI. Uwierzcie, witryna ta już nie jest w stanie się od tego uwolnić. Czy słusznie, czy niesłusznie...


Jest ciągle kryzys. Tysiące firm w Polsce upada. Również prawicowe portale mogą upadać. Nie ma dosyć pieniędzy. Ludzie są wściekli i rozdrażnieni. Władze robią wszystko, by niszczyć przeciwników.
Ciężki jest żywot prawicowego internetu w Polsce.
I ludzie są już na prawdę zmęczeni. Siedem ostatnich lat, z wszystkimi tragicznymi wydarzeniami kosztowały nas bardzo dużo. Szczególnie emocjonalnie. Ciężko zachować optymizm.
A tak chcemy znaleźć ulgę, na naszych własnych prawicowych portalach.

autor: jazgdyni