sobota, 28 września 2013

Wierzenia i mity smoleńskie - mgła


Poranna mgła nad Szczecinem pozwoliła wreszcie na przeprowadzenie eksperymentu nie tylko myślowego. Widok z Wałów Chrobrego. Widzialność 200m, wysokość 20m nad poziom Odry.
Na początku muszę oświadczyć że  jako dziecko kleiłem modele samolotów, szybowce z balsy, świerku i japońskiej bibułki. Potem było żeglarstwo, egzaminy na kolejne stopnie żeglarskie z elementami wiedzy meteorologicznej. Typowe dzieciństwo człowieka ciekawego świata o dużych uzdolnieniach manualnych. Kiedyś takich nazywano majsterkowiczami. 
W dobie walki na słowa, cytaty, pseudo-autorytety i pseudo-pewniki nikt prawdopodobnie nie zwróci nawet uwagi na możliwość przeprowadzania eksperymentów śledczych i porównawczych w Polsce. Retoryczne gierki to znakomita możliwość ugruntowywania błędnych "grupowych " przekonań.
Co może wnieść do wiedzy Dyletanta jesienna mgła która zawitała do Szczecina w poranek 21 września ? Szczecin to nie Smoleńsk, nie ta szerokość geograficzna. Pora roku inna, jesienne zrównanie dnia z nocą. Wiosną nie było okazji, więc może teraz ? Jako żeglarz, bywałem we mgle, nie byłem ignorantem, miałem jednak niedosyt wiedzy na temat trzeciego wymiaru jakim jest wysokość. Jesteśmy wszyscy ; dyletanci, ignoranci, lemingi i akolici jedynej słusznej wiary, łatwym  celem kłamstwa i manipulacji. Wdrukowano nam że piloci w Smoleńsku lecieli na ślepo.
Poranny widok z okna i to co zobaczyłem na ekranie komputera - postawiło mnie do pionu.

Raport pogodowy jest odnawiany co 30 minut. Wyglądało na to że mgła jest dość stabilna, utrzyma się długo. Zjadłem śniadanie, wyrychtowałem aparat i wsiadłem na rower. Chciałem być na miejscu o określonej porze. 


Fotografuję PAZIM, drugi po Katedrze św. Jakuba budynek w Szczecinie. Na najwyższym, dwudziestym drugim piętrze "termosu" (jak tu mówimy) jest kawiarnia. Jej podłoga leży na wysokości 93 m ! Nad nią słabo widoczna (na zdjęciu !) część techniczna z nadajnikami telewizji, telefonii a nad nadajnikami niewidoczne anteny. Przypominam ! Widoczność 100 metrów  podstawa chmur 100 stóp czyli 30 metrów.
Nagle nad mgłą pojawia się słońce. Zastanawiam się czy warto pędzić na Wały Chrobrego ; mgła pewnie rozwieje się, zniknie w ciągu minuty. Mam zielone światło! Depczę na pedały, zgrzytam zębatkami powtarzając : MOŻESZ PRÓBOWAĆ ! JAK NAJBARDZIEJ ! MOŻESZ PRÓBOWAĆ !  gnam sześćset  metrów. Samolot przelatuje w tym czasie  sześć kilometrów. Warto było. Warto, choć może wolałbym zrobić serię zdjęć ustępującej w ciągu sekund mgły. Mam sporą kolekcję zdjęć we mgle: sylwetki, smugi światła. Zasięg widoczności we mgle dotąd nie był w moim kręgu zainteresowania. Wracam, mgła ustępuje.
Dwa kolejne zdjęcia trochę łamią chronologię : pierwsze zrobiłem zaraz po wyjeździe z domu  przy widoczności 100 metrów , następne przy powrocie i widoczności 600 metrów.



Co mi dała ta wycieczka? Więcej niż szperanie w internecie. Co prawda wyszperałem i teraz wiem co to : "Rayleigh atmosphere", poznałem (the Koschmeider equation) : xv = 3.912 / b ext. Ponadto dowiedziałem się że : ... in the cleanest possible atmosphere, visibility is limited to about 296 km ! 
Istotna informacja do zapamiętania : w czasie mgły wilgotność ZAWSZE WYNOSI 100 % !!! Jeżeli temperatura nieco wzrośnie mgła zrzednie bo powietrze będzie mogło wchłonąć więcej wody - wilgotność pozostanie 100 %. Jeżeli temperatura nieco spadnie woda z powietrza zamieni się w dodatkową mgłę, widoczność zmaleje, mgła zgęstnieje - wilgotność dalej 100 % !
Wiatr jest wrogiem mgły, rozwiewa ją, wykrapla wilgoć na drzewach i krzewach. W czasie mgły - cisza jest prawie regułą !
Tak więc następujące twierdzenia wbijane nam do głów są fałszywe : 
- nie wolno było lecieć na lotnisko gdzie panowała mgła. (mgła ustępuje błyskawicznie).
- na wysokości decyzyjnej nic nie było widać z kabiny.
- nie reagowali bo nie widzieli zbliżających się drzew.
- załoga Jaka mogła z czystym sumieniem rekomendować podejście próbne.
W szczególności ; konkluzja raportu Millera jest fałszywa !
Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, , a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.

autor: cyborg

Wierzenia i mity smoleńskie - wstęp


Powstała nam nowa zdumiewająca wiara. Wiara wywodząca się z ateistycznego, upadłego marksizmu. Wiara w nienormalność swojego narodu, zrzeszająca ludzi upadłych i tego upadku apologetów. Oparta na nienawiści, potrzebowała kulminacji.
    Na początku były słowa, a słowa niosły nienawiść : ...znajdzie się sposób na prezydenta - wieszczył premier....prezydent gdzieś poleci ....i sprawa się rozwiąże ! - wtórował  marszałek sejmu.
Za słowami szły czyny. Sterowana i nagradzana pogarda. Utrudnianie sprawowania urzędów, groźba impeachmentu w razie niepodporządkowania się woli nieznanych sił. Ktokolwiek przyłączał się do wyznawców, mógł liczyć na łaski, ochronę i wdzięczność. Nawet przestępca ! Byle ofiarami przestępstwa była "niedorżnięta wataha". Tak powstało zapotrzebowanie na "Mord Założycielski" *.  I ziściło im się !  Mieli nawet  swoje zwiastowanie :  Tusk, Komorowski i Klich ruszyli do stolicy tak, iż do dziś z czasu rozliczyć się nie mogą i dziwne okoliczności powiadomienia podają. Mieli i objawienie : na ich telefonach pojawiła się wiadomość; ostateczny niepodważalny wyrok ; sprawcami katastrofy są piloci których "ktoś" nakłonił do lądowania we mgle , pozostaje tylko stwierdzić kto. Już niedługo obejmą swe wierzenia ochroną prawną. Komitet do spraw wiary w katastrofę już powstał, jest ustawowo chroniony przed składaniem jakichkolwiek zeznań w sprawie "Raportu", badań.
 Zygmunt Białas pyta w wywiadzie z prof. Dakowskim :  Szukaliśmy, szukamy... Są tego widoczne efekty. Jednak wkrada się znużenie, coraz częściej brakuje cierpliwości i zaufania wśród Blogerów, którzy kiedyś zgodnie współpracowali. Także Czytelnicy są już zmęczeni i zdezorientowani. Czyżby następował nieuchronny koniec naszych dążeń do ujawnienia prawdy?
Moja recepta : demaskujmy kłamstwa, ośmieszajmy kłamców i propagandystów, to co pozostanie będzie zawierać znacznie więcej prawdy.
Ponieważ ta groźna sekta opiera się na wierze w mity które rozpowszechnia, nie pozostaje nic innego do zrobienia jak obalać je jeden po drugim.
"Mord Załozycielski "  - jest tytułem  trzeciej części tryptyku autorstwa Edmunda Wnuk-Lipińskiego, światowej sławy socjologa, specjalisty od teorii i praktyki przemian systemow społecznych.

autor: cyborg


Mijanek pozuje...


Mówiłem już, że każde z naszych tegorocznych źrebiąt wyróżnia się jedną, charakterystyczną cechą? Ostowarek prostolinijnością, Madeszir uporem, a Mijanek - inteligencją. Czego właśnie miałem dowód.
Zachęcony Państwa komentarzami z wczoraj, wyszedłem po porannym obrządku z aparatem przed chatkę (wziąwszy pierwej zimny prysznic, bo nie chciało mi się czekać, aż z kranu poleci ciepła woda i tracić chwili...). Niestety: podniosła się tak gęsta mgła na wschodzie, że nawet linii horyzontu nie było widać, nie mówiąc już o jakichś słonecznych "efektach specjalnych".
No to poczłapałem do koni. Jeden tylko Mijan zrozumiał o co chodzi i trochę popozował:



a nawet wymusił odrobinę kooperacji na siostrze:


i pokazał, jak koń może się zwinąć w kłębek:


Reszta w tym czasie monotonnie i bezmyślnie - skubała trawę:




Ponieważ "Koński Targ" odrzucił ostatecznie mój felieton antylegislacyjny w obecnej formie, to zapewne wkrótce go Państwu tutaj zaprezentuję. Natomiast sprawa się nie skończyła, jestem w kontakcie z panem Adamem z Bornego - Sulimowa, któremu dwóch gangsterów z tzw. "pogotowia dla zwierząt" ukradło parę koni, mam nadzieję że do listopadowego numeru "KT" przygotuję już nie felieton, a dobrze udokumentowany i zilustrowany zdjęciami reportaż.
Chwilowo nie mam czasu. W południe spodziewamy się kolejnych Miłych Gości - a tymczasem, trzeba koniecznie pojechać na zakupy. Byłem co prawda wczoraj w Radomiu, odebrałem z serwisu nasz zapasowy podgrzewacz do wody, nabyłem też zawór, który BYĆ MOŻE pozwoli naprawić naszą chińszczyznę toaletową (muszę tylko dokupić jeszcze jeden nypelek, którego w Praktikerze zabrakło - chyba już wspominałem, że moim zdaniem ta sieć się po prostu likwiduje, takie puchy na półkach..?). Ale zakupów innych nie zrobiłem. W pobliskim Realu... zepsuły się kasy!

autor: Boska wola

To ostatnia niedziela...


Do tego zdjęcia ustawili panią prezydent jej pracownicy. Świadczy to jak bardzo jest wśród nich popularna.


Ostatnio do dobrego tonu należy narzekanie na demokrację. Narzekający daje tym do zrozumienia, że wywodzi się z klasy niegdyś uprzywilejowanej i te przywileje odebrała mu demokracja socjalistyczna. Propozycję skorzystania z jakichkolwiek mechanizmów demokratycznych osoba taka pogardliwie odrzuca , jak szachista, któremu zaproponowano grę w salonowca.
Następnym po negowaniu demokracji krokiem jest deklarowanie się jako zwolennik monarchii, pouczanie kogo nie należy wpuszczać do swego salonu, odcinanie się od motłochu, który w demokratycznym systemie rzekomo rządzi. Głosiciele tych tez nie odróżniają władzy od społeczeństwa, które niesłusznie i obraźliwie- właśnie jak obecna  władza- traktują jako motłoch.
Po pierwsze - gdyby zliczyć tych wszystkich arystokratów nie tyle z pochodzenia lecz z dobrego samopoczucia okazałoby się, że liczebnie przekraczają połowę polskiego społeczeństwa.
Zjawisko to nazywa się w socjologii  syndromem  Mayflower.
16 września 1620 roku ( według kalendarza gregoriańskiego) z portu w Plymouth na statku Mayflower wypłynęło faktycznie 102 pielgrzymów i 30 osób załogi. Przed zejściem na ląd wszyscy dorośli męscy osadnicy podpisali umowę zwaną Mayflower compact, w której ustalili zasady funkcjonowania nowej społeczności. Gdyby teraz zliczyć osoby, które przypisują swojej rodzinie pochodzenie z tej elitarnej grupy okazałoby się, że Mayflower musiałby być przynajmniej wielkości stanu New York.

Nie ma wątpliwości, że demokracja jest listkiem figowym obecnej władzy, która- pogardzając społeczeństwem- doskonale  nauczyła się korzystać z jej mechanizmów. Jednak odrzucenie demokracji przez urażone społeczeństwo jest na rękę tej władzy. Na rękę władzy są również defetystyczne nastroje – wątpliwości co do prawidłowego liczenia głosów, wątpliwości co do klasy politycznej jako całości, oraz maksymalizm polityczny. „Wszyscy won”-  to bardzo piękne hasło ale nikt nie zaproponował jak to zrobić. Poprawię się- zaproponowali zwolennicy JOW, ale spotkali się z niezrozumieniem maksymalistów, którzy liczą na jakiś cud, po którym obecna klasa polityczna anihiluje, a oni dojdą do władzy. Jak na razie obecna klasa polityczna ma się doskonale i manipuluje społeczeństwem zniechęcając je do skorzystania z jednego z podstawowych mechanizmów demokracji jakim jest referendum.
Oczywiście, że wyniki referendum można sfałszować. Każdy z nas może jednak zgłosić się na obserwatora głosowania i pilnować, żeby w jego komisji wszystko było w porządku. Oczywiście, że możliwe jest fałszerstwo na poziomie liczenia głosów. Cóż szkodzi w takim razie przeprowadzić badania statystyczne odpowiednio dobranej próby.
Propozycja podobnych badań złożona opozycji przez grupę fachowców została jednak przy okazji ostatnich wyborów parlamentarnych zlekceważona.
Obowiązująca ordynacja wyborcza praktycznie  pozbawia nas biernego prawa wyborczego, skąd też wynika tak niski poziom klasy politycznej. Rozsądny człowiek, który pracuje zawodowo i daje sobie radę w życiu, nigdy nie zechce nosić latami teczki za jakimś przygłupem, żeby dostać się na listy wyborcze. W ten sposób władza pozostaje zarezerwowana dla niedouczonych elektryków i historyków, którzy mieliby kłopoty nawet  z zatrudnieniem się na budowie i  w szkole podstawowej.
Referendum to w obecnej chwili jedyny dostępny nam mechanizm wpływu na władzę. Dlatego nie należy go lekceważyć.
Inaczej mówiąc. Jesteśmy w sytuacji głodnego, któremu podano posiłek w metalowej misce. „Z czegoś takiego nie będę jadł” – powiada, „ wolę umrzeć z głodu”.
. Referendum to jedyna rzecz jaką możemy w obecnej chwili zrobić, żeby powiedzieć „nie” władzy.
 Kryterium uliczne miałoby znaczenie, gdyby społeczeństwa nie udało się władzy tak doskonale skłócić. Osobno maszerują związkowcy, osobno protestują przedsiębiorcy, osobno lekarze, osobno pacjenci. Interesy ludzkie są sprzeczne- to banał. Ale aby cokolwiek uzyskać należałoby określić wspólny program minimum nie zaczynając od utopii jakimi są koncepcje nowego, lepszego człowieka i idealnej cywilizacji.

Niezależnie od tego czy demokracja nam się podoba czy nie podoba, naszym obowiązkiem jest udział w referendum i odwołanie Hanny Gronkiewicz Waltz.
Niech niedziela 13 października okaże się ostatnim dniem jej władzy.

autor: Iza