sobota, 5 kwietnia 2014

Państwo łupeskie


Nie, nie... Nie będzie ani słowa o Rosji i o Putinie, bo mongolskimi barbarzyńcami nie mam zamiaru się zajmować w tej chwili.
Będzie o naszej ukochanej Ojczyźnie, którą niestety zaliczam również do państw łupieskich, jak Demokratyczną Republikę Kongo, czy Burkina Faso.

Co ja rozumiem pod pojęciem państwo łupieskie? To państwo, które w żaden sposób nie może, a najczęściej nie chce, uregulować na swoim terytorium stosunków własnościowych.

Padła komuna, która była państwem bandyckim i grabiła, jak chciała i kiedy jej pasowało. Minęło 25 lat niby-demokracji i co? Coś się radykalnie zmieniło? Guzik prawda.

Miła i rozsądna koleżanka blogerka ze słusznym uporem walczy, od początku swojej aktywności, o przywrócenie należytej miary pojęciu własność. Rozumiem ją i wspieram, choć może to tak nie wyglądać.
Bo nie widzę szans na przywrócenie zaszczytnej pozycji własności we współczesnej Polsce. Dlatego wprowadziłem pojęcie państwa łupieskiego.

Prawidłowo ukształtowane państwo demokratyczne, czy nawet monarchia, jeżeli są należycie uczciwe, mają raz na zawsze, w precyzyjnie skodyfikowany sposób rozwiązane stosunki własnościowe. Zawsze wszystko do kogoś należy i praktycznie nie ma rzeczy bezpańskich. Każdy biegający swobodnie pies musi mieć swojego właściciela. Każdy metr kwadratowy terenu należy do kogoś.
I jest to dokładnie zapisane w odpowiednich księgach i dokumentach. Nikomu o zdrowych zmysłach nie przyjdzie do głowy podważać takie status quo.

II Wojna Światowa, a jeszcze bardziej komunizm, który po niej nastąpił, zniszczyły ciągłość posiadania i praktycznie zniszczyły pojęcie własności. W czasie wojny zjawiał się nagle oddział z niemieckim urzędnikiem i rozkazywał, natychmiast, powiedzmy, w przeciągu godziny, opuścić swoją posiadłość na zawsze, zezwalając na zabieranie tylko rzeczy podręcznych. Tysiące Polaków straciło w ten sposób dorobek całego życia, ba, wielu pokoleń przodków.
Gdy wojna się skończyła i padła okupująca kraj III Rzesza, to nagle wiele majątku stało się bezpańskim. Bo wyrugowano prawdziwych właścicieli, a majątek stał się własnością tych pokonanych Niemców, którzy bezprawnie weszli w jego posiadanie.
Niestety, komunizm, który nastał po zakończeniu wojny, ani trochę nie myślał o naprawieniu doznanych krzywd majątkowych. Wprost przeciwnie. Będąc takim samym systemem zbójeckim jak hitlerowskie Niemcy, jeszcze bardziej pogłębił niesprawiedliwości dokonywane na majątku obywateli. Szereg błyskawicznych dekretów i rozporządzeń kontynuowało pozbawiania majątku prawowitych właścicieli, niszcząc tak zwanych obszarników, fabrykantów, a w dalszej kolejności chłopów i rzemieślników. Według komunistycznego wzorca ideałem jest ten  obywatel, który nic nie posiada. Pracę da mu dobre państwo. Ono też go wyżywi i da dach nad głową, gdzie będzie mógł wstawić łóżko, na którym się prześpi.
Posiadacze czegokolwiek byli tępieni i wytykani palcem, jako kułak, czy burżuj. To były naprawdę ciężkie oskarżenia.
Jeżeli ktoś chciałby się przyjrzeć osobiście, jak to funkcjonowało, zapraszam na wycieczkę do Korei Północnej.

Przyszedł rok 1989. Podobno komunizm padł. Optymiści pomyśleli – teraz będzie normalnie. Tęgie głowy, z niezapomnianym profesorem Balcerowiczem i ludowym przywódcą Wałęsą rozmyślały po nocach, czyli w nadgodzinach, co zrobić z olbrzymim majątkiem państwa. Przecież wszystko, ziemie, lasy, kopalnie i fabryki należały do narodu, do każdego obywatela. To każdy Polak był właścicielem dosłownie wszystkiego. Oczywiście, w odpowiednim procencie, który należałoby przeliczyć według tajemniczych algorytmów.
Lecz po co się trudzić i uszczęśliwiać na siłę obywateli, którzy już dobrze są przyzwyczajeni do nic nie posiadania. Czyż nie lepiej po prostu sprzedać to wszystko przyjaciołom, rodzinom i znajomym? Zarobi ten, który sprzedaje i ten, który kupuje. Mnóstwo ludzi będzie zadowolonych i będzie nam wdzięcznych. Że nie wszyscy? Że niektórzy nie będą zadowoleni? Przecież – "jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził".

No dobrze, ale co z tymi, co kiedyś byli sami, albo ich ojcowie lub rodzina, byli prawowitymi właścicielami konkretnych dóbr?
Oj tam, oj tam...
Jak już całą Polskę się rozsprzeda, czyli niedługo, bo niewiele już zostało, to tym natrętom może się coś odpali. Oczywiście, jak będą mogli precyzyjnie i bezspornie udowodnić, że naprawdę coś, kiedyś posiadali.
Jak ci amerykańscy adwokaci, co przyjeżdżają do Polski z żydowskimi papierami odnośnie kamienic w atrakcyjnych punktach. Nie ważne, że już za granicą raz dostali odszkodowanie i że więzy rodzinne, więc i prawo do posiadania, są bardzo wątpliwe. Ale to są obywatele obcych mocarstw. Nie jakieś tam polaczki.

W państwie łupieskim własny naród jest w jak najwyższej pogardzie. Naród, to słowo tylko do używania w górnolotnych przemowach w czasie kampanii wyborczych. Obywatel? Śmiechu warte! Jest, był i będzie poddany. Ma siedzieć cicho, a władza już o niego zadba.
Własność? Przecież mają ją Kulczykowie, Krauzowie, czy Gudzowaci!
Więc o co biega? Aha... kiedyś coś ci zabrano?
Wiesz, pracujemy dla przyszłych pokoleń. Trzeba patrzeć dalekosiężnie.
Kiedyś pewnie wszystko oddamy.

autor: jazgdyni


Czy resortowa Monika może jeszcze czymś zaskoczyć ?

Monika ( Stokrotka) Olejnik stojąca na czele zagończyków dzieci resortowych, w swoim stylu próbowała wczoraj zbić z tropu  Adama Hofmana w swoim  autorskim programie  „ kropka nad i”.

Olejnik jest do bólu przewidywalna. Ostra jak brzytwa w stosunku  do opozycji, szczególnie do PiS, w rozmowie z obecnymi władzami przyjmuje postawę lokaja a raczej pokojówki.  Generalnie tej pani ani tej stacji nie oglądam, z małym wyjątkiem. Gdy w programie Olejnik pojawia się  pan Brudziński lub pan Hofman audycja staje się ciekawa. Nie inaczej było tym razem.

Adam Hofman wyprowadził Olejnik z równowagi, dając jej odpór. Sam warsztat dziennikarski tej pani uwłacza wszelkim standardom dziennikarskim w  wolnej Europie. Zagadywanie interlokutora, przerywanie wypowiedzi, skakanie z tematu na temat  czyli wszystkie te cechy , które w krajach demokratycznych dyskwalifikowały by dziennikarza, w III RP w WSI 24 stanowią o jej popularności.

Pokazanie zdjęcia Putina z Tuskiem robiących zółwika  po katastrofie smoleńskiej oraz zdjęcia  pani Anodiny, wprawiły Olejnik w coś w rodzaj amoku. Ale wierzę w Olejnik, ona się nie zmieni i niczym  szahidka będzie prowadziła walkę ze swoimi przeciwnikami i prawdą.
 
http://wpolityce.pl/smolensk/189784-hofman-pokazuje-slynne-zdjecie-tuska...
http://www.tvn24.pl/kropka-nad-i,3,m/hofman-komentuje-sledztwo-smolenski...



autor: Andy51