czwartek, 31 października 2013

Neronów dwóch: Kaczyński i Schetyna


Genialny mucholog prof. Niesioł już wie kto podpala Polskę. Dotychczas maił na oku tylko Kaczyńskiego, a tu maż babo placek, okazuje się, że znalazł się drugi podpalacz, kolega Niesioła, Grzegorz Schetyna.
Główny strażak kraju, przewodniczący komisji obrony narodowej, specjalista od muszek prof. Niesioł już wie kto podpala Polskę.  Dla  Niesiołowskiego, Kaczyński jest w tej sprawie aksjomatem, tym bardziej, że jeszcze nie dawno wspierał go w takim myśleniu Cimoszewicz.

Ale wróg nie śpi, każdy może wyhodować  żmije na swojej piersi, w szeregach PO znalazł się Brutus, którego wprawnym okiem entymologa wykrył  profesor od muszek.

Jakiż to musiał być cios dla muszkowego profesora, że w szczujni TVN24 niemal z pianą na ustach wykrzykiwał.

On chce podpalić Platformę, a przy okazji Polskę! Któż to jest trzeba zapytać? Nie, nie wierzę, to żaden Kaczyński, to kolega  Niesioła, były marszałek, Grzegorz Schetyna. Cóż percepcja Niesiołowskiego będzie musiała być podzielna, dotychczas na oku miał jednego piromana, który chciał podpalić Polskę, Kaczyńskiego, teraz doszedł mu drugi, Schetyna.



http://wpolityce.pl/wydarzenia/65901-w-po-musi-byc-bardzo-bardzo-zle-furia-niesiolowskiego-schetyna-chce-podpalic-platforme-a-przy-okazji-polske-bedzie-odpowiedzialny-za-recydywe-i-rzady-pis-oni-az-kwicza-z-rozkoszy


autor: Andy51

środa, 30 października 2013

Złapał Kozak Tatarzyna…2


Konsultowałam sprawę poduszki z dwójką uroczych łobuziaków. „Wolałbym sto razy dostać w tyłek niż siedzieć na jakimś idiotycznym jeżu” – zdecydowanie oświadczył młodszy z nich, a starszy gorąco go poparł.

Pewnego dnia kupując puszki dla psa w Rossmanie, byłam świadkiem następującej sceny.
5 letni na oko chłopczyk przebiegał koło półek zwalając na ziemie szampony i perfumy, które – ku jego radości- efektownie rozbijały się i rozlewały . Za chłopczykiem biegła zdesperowana matka jęcząc „Piotrusiu, proszę przestań.” Za matką przerażona ekspedientka. „Ja wszystko pokryję”- zapewniała matka.
Zrezygnowałam z zakupów i wyszłam, bo poczułam niepokojące mrowienie w palcach. Czułam, że za chwilę nie opanuję się i wyniosę smarkacza za uszy na dwór, gdzie dokończę egzekucji. Uważam , że byłaby to jedyna adekwatna reakcja na to co się działo i że matka zrobiłaby dokładnie to samo gdyby nie obawa, że znajdzie się jakiś idiota, który zadzwoni na policję, dziecko zostanie jej w trybie pilnym odebrane i umieszczone w domu dziecka lub w rodzinie zastępczej. Na pewno żadna matka tego dla swego dziecka nie chce. Dlatego staje się jego zakładnikiem.

Ustawodawca celowo lub przez głupotę stawia rodziców i dzieci w sytuacji patowej. Podobnie jak nauczycieli i uczniów. Podobnie jak hodowcę i zwierzę.

Kilka dni temu Astra pisała o przemocy wobec ludzi starszych.http://astra.neon24.pl/post/99947,dziecko-nie-przy-ludziach
Oczywiście, że taka przemoc nie jest normą. Ale jeżeli się zdarza - stary człowiek nie ma żadnego sposobu, żeby się jej przeciwstawić. Przede wszystkim człowiek po siedemdziesiątce jest dla instytucji państwowej całkowicie niewiarygodny.
Osobiście znam kilka przypadków oddania starych rodziców do zakładu opiekuńczego wbrew ich woli.
Jeden z tych przypadków dotyczył znanej działaczki katolickiej, która umieszczona w zakładzie  położonym 100 km od Warszawy błagała odwiedzających o pieniądze na autobus i pomoc w dojechaniu do miasta.
Nikt nie chciał tego zrobić z bardzo prostej przyczyny. Jej mieszkanko na Saskiej Kępie zostało natychmiast sprzedane, a ksiązki i pamiątki wylądowały na śmietniku. Kobieta zmarła bodajże po roku. Nie ujawniam nazwiska, bo nie chciałby kompromitacji swoich ukochanych, też ortodoksyjnie katolickich dzieci.
W innym przypadku do prywatnego zakładu przyjęto na podstawie podpisu syna dwoje starszych rodziców, choć nie byli oni ubezwłasnowolnieni i dawali sobie sami radę,  bez pomocy tego syna. Podobno w mieszkaniu było brudno. Ale oczywiście chodziło tylko o jego sprzedaż. Ponieważ ojciec bronił się przed przemocą pielęgniarek, został umieszczony w pasach, a potem faszerowany środkami farmakologicznymi. Obydwoje wkrótce zmarli.
Niedawno pochowaliśmy starszą panią, która swe piękne, ogromne mieszkanie w starej kamienicy przy  Śniadeckich  przeznaczyła dla siostrzenicy. W ramach rewanżu siostrzenica, wbrew jej woli, wepchnęła ją do zakładu, gdzie staruszka uprzejmie zmarła. Nic innego nie mogła zrobić.
Wyobraźmy sobie, że osoba zamknięta wbrew jej woli w zakładzie wzywa policję. Policja – jeżeli w ogóle się pojawi- chętniej wysłucha elokwentnego, dobrze ubranego młodego człowieka niż zdeprymowaną zamknięciem, starszą osobę. Potem policja odjedzie, a starsza pani za niesubordynację dostanie szpilę.

Każdy mądry powie, że trzeba dobrze wychować dzieci, a wtedy nie ma się takich kłopotów. Dobrze-  to znaczy bez przemocy i kar fizycznych. Bo przecież przemoc rodzi przemoc.

Są jednak dzieci trudne, z którymi nie radzą sobie nie tylko rodzice ale i instytucje państwowe.
Opiszę taki autentyczny przypadek. Zamożny dom pod Warszawą, służąca, dzieci którym nie brakuje ptasiego mleka. Młody człowiek wyłamuje już w wieku 15 lat i poświęca się handlowi narkotykami. Okrada rodziców. Nie chodzi do szkoły. Wysypia się do południa, potem zjada obiad podany przez gosposię i idzie „w miasto”. Rodzice chronią go jak mogą przed zakładem poprawczym. Wiadomo, że spotkałby się tam z prawdziwą przemocą, a poza tym jego przestępcza edukacja osiągnęłaby profesjonalny poziom. Nie chcą i nie mogą wyrzucić go z domu. I tak policja przywiezie go tam, gdzie jest zameldowany. Nie mogą wbrew jego woli oddać go do szkoły z internatem. Raz nawet próbowali. Ojciec wywiózł go do klasztornej szkoły w Anglii. Młodzieniec po kilku dniach powiadomił o przetrzymywaniu go siłą angielską policję, a przerażeni zakonnicy nie tylko go wypuścili, lecz oddali mu do rąk wszystkie pieniądze przeznaczone przez rodziców na jego  roczny pobyt w internacie.
Chłopak wracał do domu przez Lazurowe Wybrzeże. Jak się łatwo domyślić dotarł bez grosza.
Gdyby to było za czasów komuny ojciec – jak sam twierdzi- oddałby go na roczny rejs na statek rybacki do patroszenia śledzi czy łososi, z zakazem wychodzenia na ląd. Uważam, że (jak w opowiadaniu Londona, o zblazowanym złotym młodzieńcu, którego reedukacja polegała na czyszczeniu łańcucha kotwicznego), byłaby jakaś szansa na wyratowanie go. Ustawodawca odebrał rodzicom taką szansę wychowawczą, całkowicie ich ubezwłasnowolniając. Młody człowiek trafił wreszcie za narkotyki do więzienia. Oczywiście wrócił jeszcze gorszy. Terroryzuje teraz bezradnych rodziców. Nie pracuje. Nie mogą wyrzucić go z domu. Nie bardzo mogą go nawet straszyć wydziedziczeniem… Jak dobrze wie przysługuje mu zachówek.

Kształtowanie uległego, bezradnego społeczeństwa polega przede wszystkim na ubezwłasnowolnieniu każdego z jego członków przez prawo. Nie mogąc samodzielnie rozwiązać żadnych problemów rodzinnych, nie mając prawa do skarcenia własnych dzieci, do wymówienia im mieszkania, czy utrzymania ( prawo stanowi, że rodzice są obowiązani utrzymywać dziecko do jego usamodzielnienia się, natomiast nie precyzuje kiedy to ma nastąpić) ludzie tkwią w bezruchu, oplątani pajęczyną idiotycznych, wzajemnie sprzecznych przepisów. Czasami jedynym rozwiązaniem ich problemów jest zrobienie czegoś naprawdę złego, czego wcale nie chcą- uśpienie psa, który jest kłopotliwy, oddanie dziecka do zakładu poprawczego.
Jeszcze ważniejsze, że wdrukowuje się ludziom pewne stereotypy, które oni bezmyślnie akceptują, powtarzają  jak litanię, a być może nawet zaczynają w nie wierzyć:
„Nikogo nie osądzam…Nikogo nie potępiam…Wszystkie dzieci są nasze…Wszystkie dzieci są niewinne…Nie wolno dziecka uderzyć…Wszystkim dzieciom przysługuje ten sam start…”
.Rzadko kto odważy się – tak jak ja- stwierdzić. „Kogo trzeba osądzam, potępiam tego kto moim zdaniem na to zasłużył, nieprawda, że wszystkie dzieci są nasze, nieprawda, że wszystkie dzieci są niewinne, nieprawda, że wszystkie dzieci muszą mieć ten sam start”

Ten ostatni stereotyp, jest bardzo niebezpieczny, gdyż podobnie jak inne egalitarne utopie zrywa związek między staraniami rodziców i losem ich dzieci. Kształtuje postawę nieodpowiedzialności za swoje czyny.

Wracając do Piotrusia. O tym, że nie wolno dziecka uderzyć decyduje obecnie prawo. Wykreowana przez TVN jako ekspert od wychowania niania proponuje, żeby za karę sadzać niegrzeczne dziecko na 20 minut na poduszce w kształcie jeża. Ciekawe jak bez przymusu bezpośredniego potrafiłaby  zmusić tak rozwydrzone jak Piotruś dziecko do siedzenia na poduszce.
Konsultowałam sprawę poduszki z dwójką uroczych łobuziaków,  których zabraliśmy w czasie ostatnich wakacji  na rejs. „Wolałbym sto razy dostać w tyłek niż siedzieć na jakimś idiotycznym jeżu” – zdecydowanie oświadczył młodszy z nich, a starszy gorąco go poparł. Wierzę w ich zdrowy rozsądek.

autor: Iza

Zrozumieć wyniki badań opinii publicznej


Sponsorem tej notki jest literka "i" (and) ważny znak koniunkcji, umożliwiający manipulację przy przetwarzaniu danych zebranych w ankietach.
 Tuż przed II Konferencją Smoleńską, zorganizowaną przez Komitet Inspirujący i Doradczy oraz Komitet Naukowy zespołu Macierewicza pokuszono się o sprawdzenie czy aby społeczeństwo się nie znarowiło. Robią to co miesiąc, tylko pytania dostosowują do aktualnych wydarzeń.
Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” (281) przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich (face to face) wspomaganych komputerowo (CAPI) w dniach 3–9 października 2013 roku na liczącej 1066 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
51 proc. ankietowanych jest zdania, że nie ma potrzeby powoływać międzynarodowej komisji w sprawie badania przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Niby jasne i proste: vox populi… Ale, ale czytamy jeszcze raz: …nie ma potrzeby powoływać MIĘDZYNARODOWEJ komisji …Ja też uważam że komisja powinna być polska, boć przecie MAK to właśnie Miażdunarodnoj Awiacjonnoj Komitiet. TAK!! Międzynarodowy! Ponad dwie piąte badanych (43 proc.) dostrzega jednak celowość takiej inicjatywy. Reasumując: sześć osób na sto nie ma zdania na temat powołania nowej komisji, czterdzieści trzy chciałoby komisji miedzynarodowej, nieznana liczba, mniejsza niż pięćdziesiąt jeden, chce nowej, polskiej komisji, nieznana liczba chciałaby wznowienia prac dotychczasowej, nieznana liczba nie chce jakiejkolwiek komisji. Wzajemnych proporcji tych trzech opcji nie znamy! Śmiem twierdzić że jedynym, poprawnym wnioskiem jest to, że zaledwie sześciu  procentom respondentów problem jest obojętny. Połączenie: komisja - i (and) - międzynarodowa, pozwala manipulować rozmiarem zbioru.
Największa grupa badanych (45 proc.) jest zdania, że dla wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem rząd wiele zrobił, ale dopuścił się też wielu zaniechań.  No i znowu mamy zbiór składajacy sie z tych co uważają ze rząd wiele zrobił  i (and) tych co uważają że zaniechań było więcej niż działań. Dla odmiany, literka "i" zagra rolę ograniczenia zbioru do minimum. Prawie jedna trzecia (31 proc.) krytycznie ocenia postępowanie rządu w tej sprawie i jest zdania, że przez jego zaniedbania straciliśmy możliwość rzetelnego wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy. Oczywiście do tego zbioru wejdą tylko ci którzy spełnią oba kryteria, czyli nie dość że będą "krytyczni", to jeszcze muszą wierzyć że straciliśmy już szansę na wyjaśnienie! Oczywiście "poprawne media" w opisach odrzucą końcowe cześci zdań złożonych! 

autor: cyborg

wtorek, 29 października 2013

Strzeż się blondynki wieczorowa porą!


Przerażenie w oczach Moniki Olejnik, panika w zachowaniu Radosława Sikorskiego - to najbardziej zapamiętają widzowie z programu „Kropka nad i ”. A to tylko było logicznie nasuwające się pytanie ! Dotychczas nie wolno go było zadać.
Jak prawie wszyscy pamiętamy – już kilkadziesiąt minut po katastrofie rządowego TU -154 M – minister Radosław Sikorski oswiadczył, że to zdarzenie było spowodowane winą pilotów. Tak też zapamiętał wypowiedź telefoniczną Jarosław Kaczyński :  ....zadzwonił Sikorski kategorycznie stwierdził, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Pamiętam jego słowa " to był błąd pilota ! ” .....
Pan minister nie wypiera się, a wprost przeciwnie, pytany, po raz kolejny wygłasza starą partyjna formułkę, wzbogacając prywatną dawką dramatyzmu : "Mnie pytają różni partnerzy o wypadek smoleński i ja się dzielę swoją opinią. A moja opinia jest taka, że jeżeli piloci zbliżają się do lotniska, gdzie jest fatalne lotnisko, fatalne warunki pogodowe i zniżają się świadomie poniżej wysokości decyzyjnej, wbrew instrukcji samolotu, wbrew instrukcji lotniska, wbrew własnym uprawnieniom, z wyjącym systemem ostrzegawczym, to błąd - to jest najłagodniejsze określenie, jakim można to określić". Tym razem jednak wszedł blondynce na linię ognia ! Ona też postanowiła zaimprowizować coś od siebie.
M.O.: Ale tego dnia Pan jeszcze nie wiedziało tym,10 kwietnia o tym, że były ostrzeżenia i, że samolot leciał...
R.S. : A nie no to wtedy to stawiałem wyłącznie robocze hipotezy. Jeżeli z wieży mam wiadomość, że samolot zawadził o drzewa no to wiadomo, że zszedł za nisko, ano dlaczego mógł zejść za nisko.
Proponuję powołać kolejny  zespół pod kierownictwem dr Gaika do „ wytłumaczenia społeczeństwu” geniuszu intelektualnego p. ministra Radosława Sikorskiego.


autor: cyborg

Tadeusz Mazowiecki człowiek z plasteliny


Wczoraj zmarł Tadeusz Mazowiecki, człowiek któremu w każdym systemie było dobrze, człowiek, którym zapewnił postkomunistom godne życie w przeciwieństwie do tych którzy walczyli z komuną a dzisiaj nie starcza im na chleb.


Wczoraj zmarł śp Tadeusz Mazowiecki i jako człowiekowi należy  się Mu szacunek, lecz jego działalność polityczną należy oceniać.  W tej działalności było wiele czynów haniebnych  jak np. książka z 1952 r.  „Wróg pozostał ten sam”. Mazowiecki napisał ją wspólnie z Zygmuntem Przetakiewiczem, byłym działaczem przedwojennej „Falangi” i bliskim współpracownikiem Bolesława Piaseckiego. Książka była elementem bezwzględnej komunistycznej kampanii wymierzonej w polskie podziemie niepodległościowe i wszelką opozycję.

Należy wspomnieć co pisał po haniebnym procesie biskupa Kaczmarka :

„Kierowały ks. bp. Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego. Z tego stanowiska wynikało wiązanie się z imperialistyczną i nastawioną na wojnę polityką rządu Stanów Zjednoczonych” – pisał Mazowiecki w „WTK” 27 września 1953 roku.

Tadeusz Mazowiecki był posłem w okresie PRL-u w latach 1961 – 1972, należy dodać, że interpelował w sprawie wydarzeń z marca 1968 r, ale również to, że władze PRL-u wielokrotnie go odznaczały, z okazji 20-lecia  PRL jako redaktor „Więzi” otrzymał Krzyż Kawalerski OOP,  a z okazji 25 lecia PRL, Mazowiecki otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.

Bardzo negatywnie o Tadeuszu Mazowieckim wypowiada się Krzysztof Wyszkowski. Wydaje się, że Tadeusz Mazowiecki jako licencjonowany katolik świecki nie miał za PRL-u źle, w nagrodę po związaniu się w latach 70 – tych z opozycją w październiku 1989 r. został premierem.

Obecną Polskę, w dużej mierze zawdzięczamy Mazowieckiemu, który nie rozliczył komunistów, nie przeprowadził lustracji doprowadzając do tego, że byli władcy PRL-u spadli na cztery łapy, a ci którzy walczyli o wolną Polskę często żyją w nędzy.

Nie chciałbym, żeby  Tadeusz Mazowiecki był kolejnym złotym cielcem po Wałęsie, Kuroniu, Geremku. Marzy mi się , żeby znaleźli się w Polsce historycy, którzy na podstawie dokumentów napisali biografię  tych panów, a żaden salon, żaden premier nie decydowali, które biografie można pisać, a które nie.

Tadeusz Mazowiecki jawi mi się jako człowiek plastelina, człowiek, który potrafi się dopasować do każdej sytuacji.


http://blackblogsheep.salon24.pl/544225,nie-placze-po-mazowieckim-prawdziwa-biografia


autor: Andy51

Paradoks pańszczyźniany


Szerokie stosowanie pracy przymusowej jest nieomylnym sygnałem... braku rąk do pracy..!
To przecież oczywiste, czyż nie..? Kiedy Niemcy zaczęli na masową skalę "importować" robotników z łapanek i więźniów..? Gdy mieli u siebie 25% bezrobotnych - czy dopiero wówczas, gdy na front poszedł każdy mężczyzna, który był w stanie łopatę lub mausera utrzymać, obu moich dziadków, zdecydowanie do najbardziej uświadomionej i przodującej części "rasy panów" nie należących, nie wyłączając..?
Sowiety w latach 30-tych wydają się zaprzeczeniem tej tezy, ale to łatwo wytłumaczyć. Program forsownej industrializacji, który wdrażały był "ponad miarę". Przekraczał realne możliwości. Można go było zrealizować tylko drastycznie obniżając poziom życia ludności. Nikt by dobrowolnie nie pracował w kołchozach czy na "wielkich budowach socjalizmu" żyjąc w efekcie O WIELE GORZEJ niż wcześniej - gdyby nie druty kolczaste i karabiny...
Całkiem podobnie było z folwarkiem pańszczyźnianym. Z tym, że nie był to - jak w wojennej gospodarce III Rzeszy, czy w Sowietach - proces nagły, ani gwałtowny. Dostępne źródła wskazują, że otwartego gwałtu używano nader rzadko. A do pogorszenia się warunków życia ludności zależnej doszło tak naprawdę dopiero pod sam koniec funkcjonowania tego systemu.

Żebyście mnie starym capem nie nazywali, dzisiaj ilustracja dla pań...

W całej Europie Środkowej pańszczyzna, czyli tzw. "renta odrobkowa" poczęła się upowszechniać w drugiej połowie XV wieku. Wcześniej dominowała u nas tzw. "renta produktowa": mieszkańcy wsi, korzystający z gruntów należących do pana płacili mu czynsz w postaci części uzyskanych plonów. Oczywiście - już wcześniej wypełniali też pewne posługi. A niektórzy to nawet płacili i czynsz pieniężny, jakkolwiek - takie sytuacje były niezmiernie rzadkie.
Od połowy XV wieku powoli zaczyna się w Europie koniunktura na produkty rolne. Ceny rosną - zrazu powoli, by potem, gdy w pierwszej połowie następnego stulecia kontynent zaleje potop amerykańskiego srebra, skoczyć pod niebiosa.
Przyczyny są dość jasne: Europa Zachodnia odbudowuje się demograficznie po katastrofie "czarnej śmierci" z wieku XIV, pojawiają się nadmorskie ośrodki miejskie domagające się zboża, drewna na budowę statków, smoły, suszonego lub solonego mięsa i ryb, tranu, skór itp.
Z rosnącej koniunktury oczywiście w pierwszej kolejności korzystają ci, którzy mają najbliżej: rolnicy z Wysp Brytyjskich, Francji, nadreńskiej części Niemiec i Niderlandów. Ponieważ tkacze z Brugii czy Gandawy zgłaszają niemal nieograniczony popyt na wełnę owczą - właściciele ziemscy w Anglii zaczynają wyrzucać chłopów ze wsi, przekształcając swoje majątki w wielkie pastwiska (o tym, do jakich wyżyn doszła sztuka utrzymania takich pastwisk, pisał jakiś czas temu kolega Wojtek Majda...).
Trochę inaczej dzieje się w Europie kontynentalnej. Na co nie bez wpływu pozostają wydarzenia polityczno - militarne. Francuskie rycerstwo zwłaszcza - zmuszone było płacić sute okupy po serii klęsk w czasie Wojny Stuletniej. Żeby je zapłacić rodziny rycerzy zapożyczały się gdzie tylko się dało, w tym także - u własnych chłopów. Którzy skorzystali z okazji, aby uwolnić się od zdecydowanej większości feudalnych powinności. Przyszło im to tym łatwiej, że będąc blisko rynków zbytu i mając koniunkturę - nie cierpieli na brak gotówki czy kredytu.
Zupełnie inaczej jest u nas i w innych krajach Europy Środkowej. Klimat mamy gorszy. Co oznacza, jak wiele razy już powtarzałem - MNIEJSZĄ PEWNOŚĆ I BEZPIECZEŃSTWO uzyskania plonów. Żeby prowadzić u nas działalność rolną - trzeba to było robić na pewną skalę. Rolnik pojedynczy i indywidualny bardzo rzadko był w stanie przetrwać nieurodzaj. Nie miał wystarczających rezerw ani kredytu.
Jesteśmy też o wiele dalej od rynków zbytu. A to oznacza znacznie wyższe "koszty transakcyjne"! Żaden pojedynczy, indywidualny chłop nie spławi zboża do Gdańska (no chyba, że ma gospodarkę... w Pruszczu..?).
Wreszcie: już na starcie jesteśmy o wiele biedniejsi, brakuje nam kapitału (i nie chodzi mi tu tylko o kruszce, czyli mroczny przedmiot pożądania merkantylistów z wieku XVII i XVIII - lecz o "kapitał" w najszerszym możliwym sensie: obejmujący także inwentarz, budynki, narzędzia, a przede wszystkim - WIEDZĘ). Cóż poradzić..? Cholerni Rzymianie nie raczyli ruszyć tyłków i pobudować nam podstawowej infrastruktury, jak Francuzom i najzachodniejszym z zachodnich Niemców...
Przy tych wszystkich słabościach - i u nas jednak, z pewnym opóźnieniem w stosunku do Zachodu, ale zawsze - pojawia się owa koniunktura na towary rolne i leśne. Chłopi zaczynają się bogacić. Ich panowie, dysponujący wciąż częścią plonów niby też - ale, jak wskazują źródła z epoki: frustrująco powoli..!
Chamy, o niczym innym nie myślące, jak tylko o żarciu, chędożeniu i chlaniu chodzą w złotych łańcuchach i całymi dniami po karczmach w karty rżną - a panowie rycerze karku nadstawiający za ojczyznę po dawnemu, w jednej kapocie, po ojcu, jak nie po dziadku (jeszcze pod Grunwaldem krwią zaplamionej...) i z niemodnym mieczem..?
To oczywiście legenda... W rzeczy samej, przełom XV i XVI wieku to także wybuch epidemii "francuskiej choroby" - która w dużo większej mierze dotknęła elitę niż prosty lud. Bardzo wiele rodów rycerskich i magnackich kończy się... choć - niekoniecznie! U nas, mospanowie - wolność. W takiej Francyji czy u innych Angliczanów to mają rody szlacheckiej pospisywane co do głowy. Jak się ród kończy, Korona łapę na jego dobrach kładzie - i żegnaj majątku! A u nas? U nas żadnych spisów nie ma. Zawsze się jakiś pociotek do dziedziczenia znajdzie. Choćby przyszywany!
Tak więc w Anglii mamy "grodzenie" - a u nas: "wykup wójtostw". Co polega na tym, że szlachta przejmuje różnymi sposobami z rąk dotychczasowych posiadaczy (zasadźców, wójtów wsi - wynagradzanych wcześniej, w XIII czy XIV wieku większym niż inni mieszkańcy gospodarstwem, czasem prawem wyszynku, łaźnią lub innym urządzeniem "komunalnym"...) istniejące wcześniej folwarki lub... owi wójtowie, z dawna przywykli łączyć gospodarkę z wojaczką (bo bywali obowiązani do służby, czasem nawet konnej - jako lekka jazda...) stają się szlachtą. Ale już "nową szlachtą": ziemiaństwem - obywatelstwem, dla którego zawód rycerski jest tylko częścią stylu życiu. A prowadzenie interesów (rozmaitych! Tacy Lubomirscy wypłynęli na warzeniu soli z solanek - wcale nie na rolnictwie...) - rzeczą jak najbardziej naturalną...
Folwark się rozrasta. W miarę jak potop amerykańskiego srebra dociera i do nas (i jak sprytni Holendrzy przy pomocy Gdańszczan i Żydów organizują sobie siatkę zadłużonych dostawców - co daje im kontrolę nad cenami...). Rozrastający się folwark potrzebuje robotników. Tylko skąd ich wziąć..?
Najprostszym rozwiązaniem była zamiana dominującej wcześniej "renty produktowej" na "rentę odrobkową". Zboże, które chłop mógł wyprodukować pracując (własnym sprzężajem i narzędziami) na pańskim - było zwyczajnie więcej warte niż ta część plonów, którą wcześniej oddawał jako swój czynsz. A, żeby ograniczyć konkurencję - na chłopów spadają coraz to nowe restrykcje. Już nie tylko zakaz noszenia złotych łańcuchów, długiej broni białej przy boku czy gry w karty (to, było nie było, sprawa honorowa...). Ale i zakaz opuszczania wsi bez zezwolenia pana, zakaz podejmowania jakiejś ubocznej działalności nawet - zawierania małżeństwa poza pańską domeną (z czego potem narodziła się legenda - najzupełniej bzdurna - tzw. "prawa pierwszej nocy"...).
O męskich czytelnikach przecież też nie zapomnę...

Poziom życia chłopów DALEJ rośnie. To nie jest, jak w Sowietach - zagonienie ludzi jak bydła do zagrody. Widzimy przecież przez cały wiek XVI i pierwszą połowę wieku XVII intensywną kolonizację wewnętrzną, zagospodarowywanie pustek, zakładanie nowych wsi (i nowych folwarków!), wzrost liczby ludności, intensywny ruch budowlany, a nawet - jakkolwiek dane są mocno fragmentaryczne przez wzgląd na późniejsze, dotkliwe zniszczenia, także archiwaliów - poprawę poziomu alfabetyzacji.
Tyle tylko, że TERAZ - poziom życia chłopów rośnie wolniej niż szlachty. Szlachta, korzystając ze strategii "kija i marchewki", tj. wprowadzając prawne ograniczenia dla chłopów i grożąc im przemocą (jakkolwiek - nader oględnie...) a zarazem - podejmując się na szeroką skalę roli "powszechnego ubezpieczyciela" od ognia, głodu i wojny (z funkcji tej  W TYM SAMYM CZASIE, "wypisała się" szlachta angielska - zwyczajnie wyrzucając swoich chłopów na zbity ryj ze wsi i gruntów, które tamci zajmowali wcześniej przez setki lat... I, wbrew różnym legendom - w dupach mieli lordowie, czy ich byli poddani znajdą gdzieś przytułek w mieście lub w koloniach których, w tym czasie, Królestwo Anglii bynajmniej jeszcze nie posiadało...) - odwróciła trend, który groził jej deklasacją. No dobra: zrobili tak ci, którzy byli dostatecznie sprytni. Mniej sprytni - zaginęli bez śladu, mrąc bezpotomnie lub dając się "w chłopy obrócić" tak więc, jako nieobecni, racji nie mają..!
Niestety, w połowie wieku XVII cała ta idylla wzięła i się skończyła... Ale o tym - może innym razem..?
Pańszczyźniany "etos pracy" - ilustracja nawet z epoki...

Dzisiaj ważny jest "paradoks pańszczyźniany": sposób i okoliczności narodzin gospodarki folwarczno - pańszczyźnianej wskazują, iż w naszej części Europy praca ludzka była RELATYWNIE (bo wcale nie twierdzę, że w - jakkolwiek mierzonej - skali bezwzględnej...) droższa niż na Zachodzie. Skoro opłacała się nawet leniwa, niedbała, niestaranna praca pańszczyźnianych, patrzących tylko jak się uwalić brzuchem do góry, gdy ekonom odwróci się w drugą stronę - i czekać, aż słońce zajdzie, wyznaczając w ten sposób koniec dniówki..?


autor: Boska Wola

poniedziałek, 28 października 2013

Zostań Likwidatorem Zespołu!


Pomóż Marszałek Sejmu we wprowadzeniu porządku w wywrotowych działaniach poselskiej tłuszczy. Zredukuj niepotrzebne i groźne dla Polski Zespoły Parlamentarne.
Z poniższej listy wybierz dowolny zespół lub zespoły, następnie zaproponuj taki przepis regulaminu, który uniemożliwi temu zespołowi istnienie. Uwaga ! Przepisy nie mogą utrudniać działania zespołom postępowym, takim jak :  Parlamentarny Zespół ds. efektywnej regulacji gry w pokera  lub  Parlamentarny Zespół ds. Piastówanio Ślónskij Godki, nie zapominając o :   Parlamentarnym Zespole ds. Promocji Badmintona ! 
Zespoły parlamentarne :
Dolnośląski Zespół Parlamentarny
Karkonosko-Izerski Zespół Parlamentarny
Kaszubski Zespół Parlamentarny
Lubelski Zespół Parlamentarny
Łódzki Zespół Parlamentarny
Małopolski Zespół Parlamentarny
Parlamentarna Grupa ds. Autyzmu
Parlamentarna Grupa Kobiet
Parlamentarna Grupa Rowerowa
Parlamentarny Zespół Brydża Sportowego
Parlamentarny Zespół Cyfryzacji, Innowacyjności i Przedsiębiorczości
Parlamentarny Zespół Członków i Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich
Parlamentarny Zespół do spraw Białorusi
Parlamentarny Zespół do spraw budowy drogi ekspresowej S 11
Parlamentarny Zespół do spraw Kresów, Kresowian i Dziedzictwa Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej
Parlamentarny Zespół do Spraw Obniżenia Cen Paliw w Polsce
Parlamentarny Zespół Dobrych Zmian - DobreZmiany.org
Parlamentarny Zespół ds. Afryki
Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
Parlamentarny Zespół ds. Chorób Rzadkich
Parlamentarny Zespół ds. Diabetyków
Parlamentarny Zespół ds. Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej
Parlamentarny Zespół ds. Dzieci
Parlamentarny Zespół ds. efektywnej regulacji gry w pokera
Parlamentarny Zespół ds. ekonomii i przedsiębiorczości społecznej
Parlamentarny Zespół ds. Energetyki
Parlamentarny Zespół ds. energii wiatrowej bezpiecznej dla ludzi i środowiska
Parlamentarny Zespół ds. Gazu Łupkowego
Parlamentarny Zespół ds. Gospodarki Morskiej
Parlamentarny Zespół ds. Harcerstwa w Polsce i Poza Granicami Kraju
Parlamentarny Zespół ds. Inteligentnych Systemów Transportowych i Logistycznych
Parlamentarny Zespół ds. Kultury i Tradycji Łowiectwa
Parlamentarny Zespół ds. Leśnictwa, Ochrony Środowiska i Tradycji Łowieckich
Parlamentarny Zespół ds. Łuszczycy
Parlamentarny Zespół ds. Nowoczesnej Energetyk
Parlamentarny Zespół ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa
Parlamentarny Zespół ds. Obrony Wolności Słowa
Parlamentarny Zespół ds. Onkologii
Parlamentarny Zespół ds. Osób Głuchych
Parlamentarny Zespół ds. Osób Niepełnosprawnych
Parlamentarny Zespół ds. Osób Starszych
Parlamentarny Zespół ds. Piastówanio Ślónskij Godki
Parlamentarny Zespół ds. Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Profilaktyki
Parlamentarny Zespół ds. Pogranicza Polska-Obwód Kaliningradzki
Parlamentarny Zespół ds. Pogranicza Polsko-Czeskiego
Parlamentarny Zespół ds. Polityki Klastrowej
Parlamentarny Zespół ds. Polityki Miejskiej
Parlamentarny Zespół ds. Polsko-Japońskiej Współpracy Gospodarczej
Parlamentarny Zespół ds. Promocji Badmintona
Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski
Parlamentarny Zespół ds. przywrócenia ekspresowych i pośpiesznych połączeń pasażerskich na trasie Jelenia Góra, Wrocław, Opole, Częstochowa, Warszawa poprzez CMK
Parlamentarny Zespół ds. Racjonalnej Polityki Przeciwdziałania Narkomanii
Parlamentarny Zespół ds. Ratownictwa Górskiego i Wodnego
Parlamentarny Zespół ds. Rozwoju Polski Wschodniej
Parlamentarny Zespół ds. rozwoju rynku usług pocztowych w Polsce
Parlamentarny Zespół ds. Rozwoju Rzemiosła Polskiego
Parlamentarny Zespół ds. Samorządności
Parlamentarny Zespół ds. Służb Mundurowych
Parlamentarny Zespół ds. Sportów Motorowych
Parlamentarny Zespół ds. Stwardnienia Rozsianego
Parlamentarny Zespół ds. Unii Metropolii
Parlamentarny Zespół ds. Uniwersytetów Trzeciego Wieku
Parlamentarny Zespół ds. usunięcia z przestrzeni publicznej symboli nazizmu i komunizmu
Parlamentarny Zespół ds. Uzdrowisk
Parlamentarny Zespół ds. Warszawy i Mazowsza
Parlamentarny Zespół ds. Wędkarstwa
Parlamentarny Zespół ds. Wolnego Rynku
Parlamentarny Zespół ds. Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi
Parlamentarny Zespół ds. Wyścigów Konnych i Jeździectwa
Parlamentarny Zespół ds. Zielonej Gospodarki
Parlamentarny Zespół ds. Zrównoważonego Rozwoju Europy
Parlamentarny Zespół Karpacki
Parlamentarny Zespół Kociewski
Parlamentarny Zespół Lotnictwa
Parlamentarny Zespół Małych i Średnich Przedsiębiorstw
Parlamentarny Zespół Miłośników Historii
Parlamentarny Zespół Miłośników Motocykli i Samochodów
Parlamentarny Zespół Miłośników Ziemi Bydgoskiej
Parlamentarny Zespół na rzecz budowy drogi ekspresowej S6 Szczecin - Gdańsk
Parlamentarny Zespół na rzecz budowy obwodnicy północnej aglomeracji trójmiejskiej (OPAT)
Parlamentarny Zespół na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej
Parlamentarny Zespół na rzecz Ochrony Życia i Rodziny
Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Demokracji w Krajach Byłego Bloku Komunistycznego
Parlamentarny Zespół Narciarstwa i Turystyki
Parlamentarny Zespół "Następne Pokolenie"
Parlamentarny Zespół Obrony Chrześcijan na Świecie
Parlamentarny Zespół Obrońców Języka i Literatury Polskiej
Parlamentarny Zespół Olimpijski
Parlamentarny Zespół "Pakiet - Stop"
Parlamentarny Zespół Polska 2.0
Parlamentarny Zespół Polska-Afryka-Bliski Wschód Gospodarka i Rozwój
Parlamentarny Zespół Polska-Rosja-Gospodarka
Parlamentarny Zespół Polski Zachodniej
Parlamentarny Zespół Profesorów
Parlamentarny Zespół Promocji Żużla
Parlamentarny Zespół Przyjaciół Harcerstwa
Parlamentarny Zespół Przyjaciół Odry
Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt
Parlamentarny Zespół "Przyjaźni Środowisku"
Parlamentarny Zespół Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego
Parlamentarny Zespół Ratownictwa Wodnego, Brzegowego i Morskiego
Parlamentarny Zespół Siatkówki
Parlamentarny Zespół Sportowy
Parlamentarny Zespół Sportu Akademickiego
Parlamentarny Zespół Sportu na Wsi
Parlamentarny Zespół Sportu Szkolnego
Parlamentarny Zespół Surowców i Energii
Parlamentarny Zespół Szachowy
Parlamentarny Zespół Świeckiego Państwa
Parlamentarny Zespół Tradycji i Pamięci Żołnierzy Wyklętych
Parlamentarny Zespół "Wolna Kuba"
Parlamentarny Zespół Wspierania Inicjatyw Kulturalnych
Parlamentarny Zespół Wspierania Języka Esperanto
Parlamentarny Zespół Zrównoważonego Rozwoju - Ekologia, Energetyka, Turystyka, Gospodarka
Parlamentarny Zespół Zrównoważonego Rozwoju Społecznego - "Społeczeństwo FAIR"
Parlamentarny Zespół Związkowy
Podlaski Zespół Parlamentarny
Pomorski Zespół Parlamentarny
Poselski Zespół Strażaków
Warmińsko-Mazurski Zespół Parlamentarny
Wielkopolski Zespół Parlamentarny
Zachodniopomorski Zespół Parlamentarny
Zespół Parlamentarny ds. narodowego programu zdrowego żywienia
Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r.
Zespół Parlamentarny Polska - Kraje Partnerstwa Wschodniego
Zespół Parlamentarny Współpracy z Republiką Białoruś
Zespół Parlamentarzystów Województwa Śląskiego
Zespół Poselski ds. budowy dróg ekspresowych S-5 i S-3 
Propozycje w formie tekstowej, bez użycia słów powszechnie uważanych za obraźliwe, można zamieszczać pod notką lub wysłać w całości na adres Kancelarii Marszałka Sejmu.

autor: cyborg

Fikcje i prawdy albo nędza manicheizmu


Kultura wymaga przestrzegania pewnych "koniecznych fikcji". No chociażby takich, jak "wolność woli" (bez której niemożliwa byłaby odpowiedzialność karna - o czym już kiedyś pisałem). Czy "powszechna znajomość prawa".
Można domniemywać, że tego rodzaju "konieczne fikcje", "byty umowne" są czymś względnie relatywnym kulturowo (aczkolwiek nie spotkałem się z przypadkiem takiej kultury, w której władza powstrzymałaby się przed ukaraniem przestępcy tylko dlatego, że powołał się on na nieznajomość wydawanych przez nią praw - zaś eksperyment z odstąpieniem od fikcji "wolnej woli" i uznaniem przestępstwa za produkt "społecznej opresji" jest na tyle świeży, że trudno o nim coś powiedzieć, w każdym razie - coś pozytywnego...).
Skąd się takie "fikcje" biorą..?
Jak dla mnie ich istnienie jest pewnym ważnym tropem wskazującym na istnienie pewnej fundamentalnej ciągłości pomiędzy "naturą" a "kulturą". Wiemy przecież bardzo dobrze, że najpierw istniało społeczeństwo - a dopiero długo, długo potem, pojawiła się jakaś próba refleksji o tym, dlaczego ludzie łączą się w grupy, co te grupy spaja i dlaczego działają one tak, a nie inaczej. Najpierw istniało prawo - a dopiero długo, długo potem: nauka o prawodawstwie (przy czym, zresztą, i jedna i druga z tych refleksji nie zawsze i nie przez każdego będzie za "naukę" uznawana - chociażby dlatego, że brak im typowej dla przyrodoznawstwa ścisłości, mnóstwo jest za to ideologii...).
Tak samo jak nauka (a nawet "nauka"...) wyłania się stopniowo z pewnej praktyki - tak i kultura wyłania się z natury. Nie istnieje tu jakiś ostry, manichejski podział, przeciwieństwo! To, że ludzie żyją ze sobą w społeczności jest fenomenem NATURALNYM. Tak samo jak to, że uznają własność, władzę, prawo i jakieś restrykcje tyczące się życia seksualnego.
Gdy mój ulubiony libertarian, kolega GPS powołuje się na przykład małżeństwa jako dowód na to, że kultura może przezwyciężyć naturę (bo jego zdaniem"stanem naturalnym" był ciągły gwałt zbiorowy...), a tym samym - możliwe jest społeczeństwo bez "terytorialnego monopolu na przemoc" - to oczywiście bredzi, bo czegoś takiego NIGDY nie było. To znaczy - nigdy nie było żadnego "stanu totalnej płciowej anarchii", czy też "stanu zbiorowego gwałtu".


Przecież ŻADNA ze znanych nam społeczności uznawanych za prymitywne tak się NIE zachowuje..! Nie zachowuje się też tak ŻADEN gatunek znanego nam zwierzęcia (jakkolwiek, zachowanie się takich np. bonobo jest rzeczywiście - nader swobodne: zdaje się jednak, że to raczej samiczki przewodzą tam w promiskuityzmie, czyż nie..?). Skąd w ogóle taki pomysł..?

Oczywiście - koledze GPS ten pomysł był potrzebny właśnie po to, by "udowodnić" możliwość "przezwyciężenia natury", a tym samym - możliwość przezwyciężenia takich słabości jak żądza władzy, chętka na życie na cudzy koszt (i tu od razu odpowiadam jednemu z popleczników kolegi GPS na "Neonie24": NIE - z faktu, że ludzie LUBIĄ żyć na cudzy koszt - NIE WYNIKA, iż NIE LUBIĄ, gdy ktoś żyje na ICH koszt! To jest może nielogiczne - ale czy ktokolwiek UDOWODNIŁ, że człowiek jest istotą logiczną..? W rzeczywistości nadzieja na to, że uda się obłowić cudzym kosztem jest znacznie większa niż obawa przed tym, że kto inny popasożytuje na nas. Można sobie ten femonen badać, choćby ankietowo, ponieważ tak się składa, że on po prostu - rzeczywiście ISTNIEJE - a jego praktyczne skutki odczuwamy na co dzień...). Słabości, których skutkiem jest istnienie "terytorialnego monopolu na przemoc".


Natura może się manifestować na więcej niż jeden sposobów. Widzimy to po wielkiej mnogości kultur różniących się rytuałami, szczegółami pewnych instytucji społecznych, a nade wszystko - tym, w jaki sposób tłumaczą same siebie. Czy którakolwiek z tych kultur "przezwycięża" naturę - czy tylko: dorabia sobie jakąś ideologię do stanu, na który tak naprawdę kultura ma wpływ nader nikły..?
To, że musimy sobie TŁUMACZYĆ istnienie odpowiedzialności prawnej fikcją "wolnej woli", czy fikcją "powszechnej znajomości prawa" to wreszcie, że niektórzy próbują tłumaczyć sobie istnienie społeczeństwa np. fikcją "umowy społecznej" (acz moim zdaniem, takie tłumaczenie nie ma krzty sensu - tamte dwie fikcje są rzeczywiście potrzebne, podczas gdy ta jest ewidentnie szkodliwa..!) - to tylko dowody na to, że ani fenomen odpowiedzialności prawnej, ani fenomen życia społecznego, to nie są zjawiska "kulturowe" (gdyby takie były, to pewnie istniałaby tu jakaś zgodność między tłumaczeniem, a tłumaczonym, czyli - nie byłoby fikcji, a jakaś prawda...), tylko naturalne, zwierzęce, istniejące na długo przed pojawieniem się rozumu, artykułowanego języka, a tym bardziej - jakiejkolwiek nauki...
Próba zanegowania indywidualnej odpowiedzialności za popełnione czyny, realizowana obecnie na szeroką skalę w tzw. "cywilizacji zachodniej" - to jest właśnie bunt przeciw naturze. Próba zmiany tego, co zwierzęce i naturalne na to, co ideologiczne, językowe, kulturalne.
Takimi "buntami przeciw naturze" były też próby zniesienia własności prywatnej, próby zniesienia restrykcji w życiu seksualnym, czy też właśnie - owego "terytorialnego monopolu na przemoc". Jak do tej pory jeszcze się nikomu taki "bunt przeciw naturze" nie udał. Jak to mawiają: "ciągnie wilka do lasu"...

autor: Boska Wola

niedziela, 27 października 2013

Lot nad kukułczym gniazdem

Czeka nas wkrótce lot nad kukułczym gniazdem.




Chory na schizofrenię Arkadiusz K. trafił do aresztu za kradzież batonika wartego 99 groszy. Został skazany w trybie nakazowym, bez jego udziału w rozprawie. Nie wiedział o rozprawie również opiekun prawny chorego. Nikt nie zorientował się, że Arkadiusz jest psychicznie chory. Dopiero naczelnik Zakładu Karnego w Koszalinie, który natychmiast rozpoznał stan więźnia, wiedziony ludzkim odruchem, zapłacił za niego 100 złotych grzywny. Wiedział, że przebywanie z kryminalistami może się dla chorego źle skończyć i że nie ma sensu uruchamiać procedury prawnej w sprawie zwykłego aresztu za zabór mienia o wartości  99 groszy.
 Ciężko chory na marskość wątroby pan Tomasz Bober został przywieziony przez matkę z USA do Polski na leczenie.  Dwa dni po powrocie został aresztowany i umieszczony w więzieniu w Tarnowie. Miał do odsiedzenia wyrok za bardzo poważne przestępstwo. Za jazdę na rowerze po pijanemu. Przed przewiezieniem do aresztu został przebadany w izbie przyjęć miejscowego szpitala. Lekarz dyżurny nie raczył zapoznać się z dokumentacją lekarską z USA. Badanie trwało 10 minut. Lekarz orzekł, że pacjent może odbywać karę. (Przypomnijmy sobie ile razy lekarze uwalniali Kiszczaka i Jaruzelskiego od udziału w sprawach sądowych.)
Przez kolejne cztery dni cierpiący na silne bóle pacjent nie dostawał żadnych leków z wyjątkiem No-Spa. Leki przywiezione z USA i zalecenia amerykańskich lekarzy, dostarczone przez matkę w dniu aresztowania, nie zostały przyjęte przez dyżurnych funkcjonariuszy. Na to nie pozwoliła  im podobno procedura. Rzecznik ZK w Tarnowie twierdzi, że pacjent był w bardzo dobrym stanie. Jednak zmarł. Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Nikt nie czuje się winny.
 Pan Henryk Lachowicz  złowił 7 rybek o wartości 9 złotych w oczku wodnym na swoim własnym terenie. Straż wędkarska zabrała go na 24 godziny do aresztu do Gorzowa. Przyznał się, ale nie do winy lecz do odłowienia ryb z własnego stawu. Nikogo wszak nie upoważniał do jego zarybiania. Został skazany zaocznie na 3 miesiące bez zawieszenia i 1000 złotych kosztów sądowych. Związek wędkarski twierdził, że jest właścicielem pożytków ze stawu pana Henryka dlatego, że ten staw został ( zapewne)  zarybiony przypadkiem podczas powodzi, a właścicielem pożytków z wód płynących jest – jak stanowi prawo- związek wędkarski. Prokuratura w Gorzowie, która postawiła skazanemu zarzuty,   upierała się, że wodę w stawie pana Henryka należy zaliczyć do wód płynących gdyż kiedyś przez ten staw przepłynęła woda powodziowa. Jednak w procedurze apelacyjnej sędzia, pani Renata Nowosadzka uznała , że staw- jak sama nazwa wskazuje- jest wodą stojącą i uniewinniła pana Henryka , a kosztami postępowania obciążyła skarb państwa( czyli nas wszystkich drogi czytelniku).
 Swego czasu propagowano w Polsce program „ zero tolerancji” wprowadzony w Stanach przez burmistrza Nowego Jorku R. Giulianiego . Skierowany był on przeciwko osobom popełniającym drobne wykroczenia – gapowiczom, malującym graffiti i drobnym ulicznym handlarzom. Guiliani był przekonany, że walcząc z drobnymi przestępstwami zapobiega poważniejszym. Nie znaczyło to jednak, że te poważne przestępstwa lekceważył.
 Zasada zero tolerancji w polskim wydaniu natychmiast zdegenerowała się. Oznaczała i nadal oznacza : „ zero tolerancji dla drobnych wykroczeń, za to całkowita tolerancja dla poważnych przestępstw i zbrodni”.
 Nie trzeba długo myśleć, żeby zrozumieć, że o wiele łatwiej jest zatrzymać chorego psychicznie za kradzież batonika czy pijanego prowadzącego rower miedzą ( autentyczne, skazany na pół roku)  niż wojować z prawdziwymi bandytami, szczególnie w świadomości, że sąd  ich i tak uwolni. Funkcjonariusze policji i straży miejskiej chętnie dostosowują się do funkcjonującego w Polsce prawa.  
A nie ma przecież wątpliwości, że prawo jest w Polsce w stanie całkowitego upadku. Porażające w swej bezmyślności są praktyki prawne oraz  bezwładne, bezwolne, skorumpowane, instytucje i struktury. Przykładów nie brakuje. Sędziowie i komornicy uczestniczący w rabunku nieruchomości i fałszowaniu ksiąg wieczystych i testamentów. Prokuratorzy umarzający postępowanie w sprawach tajemniczych samobójstw. Kompromitujące śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dyspozycyjny sędzia Milewski oraz afera Amber Gold. Sprawa Olewnika. Zabójstwo Papały.  
I równie kompromitujące dla wymiaru  sprawiedliwości wyroki w sprawach o 99 groszy,  jazdę po pijanemu i o 7 rybek wartości 9 złotych.  
 Wiele osób uważa, że mniej ważny dla obywateli jest ustrój państwa w którym przyszło im żyć niż skutecznie funkcjonujący system prawny. Niektórzy twierdzą, że łatwiejsze do zniesienia dla człowieka jest nawet najbardziej surowe prawo , o ile jest ono konsekwentnie bez żadnych wyjątków przestrzegane, niż bezprawie i prawo niekonsekwentne, nielogiczne, wybiórcze. Jestem skłonna przychylić się do tej tezy.
Psucie prawa zaczyna się w instytucjach ustawodawczych , a przejawia się charakterystyczną laksacją legislacyjną. . Polega ona na tworzeniu przepisów i ustaw bardzo szczegółowych, oraz najczęściej wzajemnie i wewnętrznie sprzecznych. Takich ustaw, których nie da się przestrzegać, chyba, że w ramach strajku włoskiego.  Doskonale służą one natomiast jako przysłowiowy  kij na psa.
Przykładem, o którym już pisałam jest projektowana modyfikacja ustawy o zwierzętach zakazująca trzymania psów na łańcuchu,  co jest sprzeczne z przepisem nakazującym prowadzanie ich na smyczy.
O wiele poważniejszą jest jednak sprawa ludzi, którzy odsiedzieli już  wyrok za ciężkie przestępstwa , a zdaniem polityków nadal zagrażają bezpieczeństwu obywateli. Są to przestępcy seksualni, wielokrotni mordercy, pedofile i gwałciciele.
Jak  z lubością straszą nas  media-  przestępcy ci deklarują chęć powrotu do swego zbrodniczego procederu. Nie bardzo  w to wierzę - musieliby być idiotami, żeby opowiadać takie rzeczy,  niezależnie od tego co naprawdę myślą.  Niewątpliwie te „strachy na lachy” mają przede wszystkim za zadanie odwrócić  uwagę społeczeństwa od stanu państwa.
 Jednak na mocy przyjętej ostatnio przez sejm  ustawy,  ludzie uznani za zagrażających sobie lub innym, będą na podstawie opinii biegłych potwierdzonej przez sąd., dożywotnio umieszczani w specjalnych ośrodkach.
 Widać tu wyraźnie pewien ciąg logiczny. Podjęto kiedyś decyzję o likwidacji kary śmierci.W konsekwencji pewne osoby , być może nie nadające się do resocjalizacji, znajdą się wkrótce na wolności. Aby temu zapobiec psuje się prawo przyjmując specustawę , która rzekomo ma obowiązywać tylko w przypadku tych osób. Stawiam dolary przeciw orzechom, że ustawa ta będzie służyć przede wszystkim  jako wygodny środek do walki z osobami kłopotliwymi ale nieszkodliwymi. Z pieniaczami sądowymi, niewygodnymi sąsiadami. Również z politycznymi przeciwnikami. Dyżurnych ekspertów i dyspozycyjnych sędziów  wszak  u nas dostatek.
 Nie chciałbym otwierać kolejnej „ puszki z Pandorą” prowokując akademicką dyskusję na temat kary śmierci. Osobiście obawiałabym się jej stosowania w kraju z tak -jak w Polsce- funkcjonującym systemem prawnym. Jednak specustawa likwidująca konsekwencje decyzji o zniesieniu kary śmierci jest nie tylko bublem prawnym, jest  prawnym skandalem.
 Czeka nas wkrótce lot nad kukułczym gniazdem.

autor: Iza

Drugie podejście


Pośpimy sobie dłużej - zapewne, jak co roku gadała jakaś słodka idiotka czy inny pacan na ekranie tv. Nie wiem, nie oglądałem, ale zwykle tak jest...
Pośpimy sobie dłużej - taaa... Weź, idiotko, czy inny pacanie, przekonaj Knedlika, że śniadanie ma dostać godzinę później..! Knedlik poczciwości ogrzysko, muchy nie skrzywdzi - ale śniadanie, rzecz święta, a może nawet najświętsza ze świętych (obok obiadu i kolacji, ma się rozumieć...). Wcześniej - ależ proszę bardzo, zawsze. Ale czekać? Denerwować się..? Toż koń może wrzodów żołądka z tych nerwów dostać..!

Dobrze, że u mnie zwierzyna zawsze ma co jeść, jak nie trawę (w tym roku - na szczęście wciąż jest ciepło, to stado nocuje na Wielkim Padoku - a to daje dwie korzyści: raz, że ma tam trawę, zioła, gałązki, liście, w ostateczności korę drzew, więc nie ma prawa być głodne, a dwa - że ogrodzenie jest pod prądem - i to naprawionym po ostatnich wpadkach - i raczej nie uciekną...), to siano. Więc wrzodów nie dostanie.
Ale i tak - pamiętacie co było rok temu, jak mi się samochód zepsuł i spóźniłem się o godzinę idąc piechotą z Grójca..? Siano pod wiatą było! Tak samo jak i woda. A i tak - spierdzieliły w cholerę, skoro owsika (w symbolicznej przecież ilości...) na czas nie było.
Zresztą - mniejsza o większość. Co myślę o tym bezbożnym szaleństwie "zmiany czasu" to już dawno temu pisałem (i dla mnie ZAWSZE gorsza jest ta zmiana "zimowa"...).
Śniadanie dzisiaj było jak zwykle. No - prawie jak zwykle.
Za to wczoraj - wykonaliśmy drugie podejście do problemu "zdjęć zootechnicznych". Te zdjęcia są oczywiście o tyle paskudne, że nic ciekawego sobą nie przedstawiają. Ale z grubsza chodzi o to, żeby było widać wszystkie odmiany na nogach i pysku. Byłoby fajnie, jakby się przy okazji konisko wyprostowało i wyciągnęło - ale bardzo trudno jest do tego nakłonić dzieci kiedy im się akurat nie chce. Pokazuję zatem tylko te fotki, które Lepsza Połowa strzeliła przy okazji, kiedy ja czyściłem kolejnego delikwenta:



Głowa Mijanka. Jak ja mam właściwie go opisać..? No jak? Przecież wciąż nie wiadomo, czy on będzie ostatecznie jeleni, czy ciemno-jeleni (ewentualnie: jeleni z ciemnymi przerzutami..? W kropki? W kratkę?). 


A już o kształcie tych białych skarpetek na jego nogach, to nawet nie chce mi się gadać! Lepsza Połowa jest historyk sztuki (między innymi) - będzie to na formularzu malować. Ja umywam ręce...


A tu, proszę: brat z siostrą kręcą się przy płocie czekając na okazję, by pod nim czmychnąć. W rzeczy samej - czmychnęły chwilunię potem, jak tylko zajęliśmy się fotografowaniem najstarszego brata...


No i po małą siostrzyczkę musiałem się pofatygować na drugą stronę płotu z uwiązem. Przynajmniej mogę udowodnić, że nasze źrebięta nie takie znowu dzikie - przy boku chodzą.



Po małej siostrzyczce tego prawie że nie widać, ale ma całkiem sporą białą latarnię na pysku (trzeba się uważnie przyjrzeć) i ZDAJE SIĘ maluteńkie skarpetki na obu prawych nogach. Z tym, że tego to naprawdę nie jestem pewien - nie, nie o to chodzi, że się pobrudziła (wypucowałem jak mogłem...). Chodzi o to, że to jest tak nieznaczne, że równie dobrze może się potem okazać niewielkim wysiwieniem, które albo całkiem zniknie, albo będzie się pokazywało na futrze jedynie sezonowo (jej matka TYLKO zimowe futro ma lekko przysypane siwizną...). I bądź tu mądry..! A formularze wypełnić trzeba...

autor: Boska Wola