czwartek, 4 lutego 2016

Mały wredny donosiciel


 
Grzegorz Schetyna ponownie wybrał się do Brukseli i Strasburga by skarżyć się i donosić na zmiany i procesy, które zachodzą w Polsce, a których niestety on i jego trupa nie są beneficjentami. Biedaczek?

Chyba każdy z nas ma w swojej pamięci wspomnienia ze szkoły, gdzie w każdej klasie był taki Grzesio lub Ewunia, którzy zawsze czuli się najlepiej, gdy poinformowali Panią o drobnych grzeszkach, jakie zawsze i wszędzie mają miejsce w klasach, pośród różnych dzieciaków. A jakie to potem było wspaniałe uczucie, gdy Pani wytargała za ucho takiego krnąbrnego delikwenta, lub choćby publicznie, na oczach całej klasy potępiła małego złoczyńcę.

Większość kablarzy i gumowych uch wyrasta z tej donosicielskiej przywary. Ale nie wszyscy.
Sam miałem w ogólniaku taką parkę: Zbyszka i Elunię, którzy oprócz tego, że mieli się ku sobie, notorycznie donosili wychowawczyni, co dzieje się w klasie i czego nauczyciel nie powinien wiedzieć. A wiedzieliśmy o tym dokładnie, bo kontrwywiad działał sprawnie i syn pani profesor, niezły i fajny gagatek, zdawał nam szczegółowe relacje w zamian za fajki (tak zwane amerykany).
Zbyszek i Elunia zostali małżeństwem, podjęli karierę urzędniczą i dali się poznać z jak najgorszej strony w miejscu swojego zatrudnienia.
Wniosek z tego jeden – małe klasowe skarżypyty często w wieku dojrzałym zostają dużymi, wrednymi skarżypytami.

Skarżypyta - J.Brzechwa

-Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole,
Wanda obrus poplamiła,
Zosia szyi nie umyła,
Jurek zgubił klucz, a Wacek
Zjadł ze stołu cały placek. [...]

Grzegorz Schetyna ma dwa powody szeptania na uszko w korytarzach i toaletach brzydkiemu Martinowi Schulzowi lub kabaretowemu Claude Junkerowi:
- pierwsze to ściganie się i walka o prymat z drugim, nie mniej utalentowanym donosicielem, Ryszardem Petru;
- a drugie, to maksymalne obrzydzanie na europejskich forach i salonach Prawa i Sprawiedliwości, tego bękarta poronionych idei Jarosława Kaczyńskiego.

Jeździ więc biedny Schetyna, znany w Europie jako Szetyna albo Sketino (co wywołuje pewne skojarzenia z niesławnym, tchórzem, kapitanem Francesco Schettino, który wpakował statek na skały, a potem pierwszy z niego uciekł) i wylewa wiadra pomyj na polski rząd, na polskiego prezydenta oraz na bezprawia polskiego sejmu i senatu.
Jak zawsze, ale to zawsze, w przypadku każdego skarżypyty, robi on to dla dobra. Nie ważne, jakiego dobra... powiedzmy dla dobra ogółu, albo dla dobra świata.
Zresztą wystarczy tylko sobie na niego przez chwilę popatrzeć i od razu widać, jak fałsz i obłuda wylewa się z jego słów.

Taki słynny francuski spaślak (i aktor), Gerard Depardieu, choćby pod jednym względem był lepszy i uczciwszy od naszego małego Grzegorza: - gdy przestało mu się w kraju podobać, wziął i się spakował i wyjechał do Rosji, by się tam całować i obściskiwać z Putinem.
Grzesiu nie wyjedzie. Jako klasyczny kurdupel jest mściwy i pamiętliwy. Do końca będzie siedział, donosił i jątrzył.

Ci dwaj donosiciele – Schetyna i Petru nie są zbyt mądrzy i inteligentni. Gdyby takimi byli, zdawaliby sobie sprawę, że Polacy organicznie nienawidzą kablarzy, donosicieli i skarżypyty. To zawsze najniższa kategoria. W czasie II Wojny Światowej, Armia Krajowa goliła takim głowy na łyso (w najłagodniejszych przypadkach). Może warto do tej tradycji powrócić?

Poza tym, donosiciele zawsze popełniają ten sam błąd: - donoszą temu, którego oni uważają za władzę i autorytet.
Tak, jak my w ogólniaku mieliśmy panią wychowawczynię w głębokim poważaniu, tak dla Polski panowie Schultz i Junker są tylko takimi pryszczami: - dosyć uprzykrzonymi, ale niezbyt groźnymi.
Szetyna i Petrescu jeszcze nie pojęli, co tak na prawdę w Polsce się dzieje. Ciągle myślą po staremu, kategoriami płynięcia w głównym nurcie i przywilejem bycia głaskanym po główce przez Schultza i Junkera, a nawet przez Wielką Angelę. Zapewniam, że Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, czy Beata Szydło dostają natychmiast wysypki na samą myśl o takim głaskaniu. I ręka im się zgina, jak dziób pingwina. To już nie te czasy, co udowodniają Orban, czy Cameron.
Złośliwi nawet mówią, że ktoś im za to dobrze płaci, by tak ciągle pluli na PIS i Polskę. Faktycznie, były takie przypadki w historii Polski.
Lecz, czy dzisiaj opłaca się donosicieli i kablarzy?
No nie wiem.