wtorek, 14 stycznia 2014

Sprawa Korusa (Marzec 68) – kolejny falstart

Zapowiadany na 14.01.2014 r. proces Zygmunta Korusa (po październikowym ubiegłorocznym falstarcie) znów nie ruszył z miejsca. Rozprawę bowiem postanowiono wznowić jako "utajnioną", bez udziału  zgromadzonej pod salą publiczności i licznych przedstawicieli mediów. W związku z powyższym mecenas Zbigniew Cichoń, w imieniu skarżącego Skarb Państwa Zygmunta Korusa (żądającego rekompensaty za komunistyczne represje), złożył wniosek o wyłączenie całego składu sędziowskiego z uwagi na pogwałcenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Obywatela, par. 6 pkt 1, gwarantującej jawność procesową.  Sprawa została przełożona na 21.02.2014, g.10.30, SO, Kraków, ul. Przy Rondzie 7, sala D-0018

Zaczęło się od bałaganu. Okazało się, że rozprawa została przeniesiona z dość dużej sali rozpraw, gdzieś do podziemii sądu, w zakamarki, wrażenie złe, co dodatkowo było potęgowane niebywałą ilością policjantów „rezydujących” w tym rejonie gmachu.

Przybyło kilkanaście osób z miasta i przyjezdnych jak również przedstawiciele mediów ze swoim sprzętem, zainteresowani tym procesem. Bądź co bądź jest to rozprawa w pewnym sensie historyczna, przybliżająca „sławny-niesławny-zniesławiany” rok 1968 i uczestników ówczesnych protestów.

Zaczęło się proceduralnie. Sąd poprosił wyłącznie Zygmunta Korusa wraz z jego adwokatem, senatorem Zbigniewem Cichoniem. Wcześniej Korusa bardzo skrupulatnie zrewidowano. Przed zamkniętymi za nimi drzwiami wejście dla publiczności odgradzała policja.

Sędzia prowadzacy, Zygmunt Długogórski, oznajmił, powołując się na stosowny paragraf, że proces będzie niejawny z powodu zagrożenia incydentami na sali rozpraw. A co za tym idzie wcześniejsze zgłoszenia przedstawicieli mediów o umożliwienie rejestracji rozprawy w postaci obrazu i dźwięku stają się nieaktualne.

Mecenas Cichoń zaprotestował do protokołu, powołując się na prawo jego Klienta do jawności rozprawy, zgodnie z europejskimi standardami, które Polska podpisała, czyli Europejską Konwencją Praw Człowieka i Obywatela, par. 6 pkt 1. Zaraz potem adwokat w imieniu Korusa zgłosił wniosek o wyłączenie składu sędziowskiego, jako że wg. strony obecny trybunał nie gwarantuje sprawiedliwego i obiektywnego procesu. Po tym wniosku sąd zarządził krótką przerwę w rozprawie.

Po powrocie na salę rozpraw (wcześniej ponownie zrewidowano Korusa) sędzia prowadzący stwierdził, że wniosek nie może zostać rozpatrzony, gdyż nie zawiera nazwisk składu sędziowskiego, mówi o wykluczeniu in gremium, a należy wyszczególnić konkretnych sądziów, co do których ma się zastrzeżenia.

Wówczas mecenas Cichoń podtrzymał wniosek i poprosił protokolantkę o dostarczenie informacji widniejącej przed salą. Wspólnie odczytywano skład sędziowski (wg wywieszonej wokandy): Aleksandra Almert (Przewodnicząca) oraz sędziowie Zygmunt Długogórski i Bogdan Jędrys. Mecenas wnioskował teraz imiennie o wyłączenie tychże sędziów z dalszej rozprawy Zygmunta Korusa. Jako że wszystkie formalności zostały spełnione, sędzia sprawozdawca Zygmunt Długogórski nie mógł już zrobić nic innego, tylko rozprawę odroczyć.

Dlaczego, wydawałoby się proste i słuszne procesy, napotykają na taki opór sytemu sprawiedliwości? Czemu wyłącza się jawność prewencyjnie? Pod pretekstem uniknięcia ewentualnych „zamieszek” ze strony widowni (sic!). Czy może istnieją wytyczne, żeby bohaterów walki z totalitaryzmem PRL-u traktować jakoś specjalnie? Oczywiście w sensie negatywnym.

Czy byli funkcjonariusze Komuny też są tak traktowani? Dlaczego System stara się takie sprawy, jak pana Korusa, maksymalnie wyciszać? Stosuje różnego rodzaju triki, "utajnia", nie dopuszcza widowni, dyskwalifikuje dziennikarzy i media elektroniczne, które reprezentują interes społeczny...
Co jest u licha!? To ma niby być ta wolna Polska!?
___________________________________

http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/malopolska/1301006-komu-przeszkadza-publicznosc-na-procesie-o-rekompensate-dla-przywodcy-strajku-z-1968-r.html

http://www.pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=4610#.UtZAebSRRhc


http://wkrakowie2014.wordpress.com/2014/01/14/proces-zygmunta-korusa/



autor: jazgdyni

Sie ma. G..g...gówno mi zrobicie!


Manipulacja trwa w najlepsze. Nawet tak subtelnie wpuszczono ludzi w maliny z finansami Owsiaka, by przykryć ten właściwy cel projektu.

Nie po to mnie wymyślono i wprowadzono do Systemu, żeby banda oszołomów i zawistników rozpierdzieliła taki piękny projekt. Najwybitniejszy zespól specjalistów, z panem Tymochowiczem dba, by moje czerwone spodnie i rajcowna koszula i te fajne teksty i nawet moja chrypa i jąkanie zrobiły ze mnie guru i żebym spacyfikował całą młodzież
Róbta co chceta, ja wytrzymam. Mam przecież za sobą cały system i jestem prominentnym członkiem układu.
Dzieciaki już się do mnie modlą. A niedługo zacznę uleczać...
 



Staram się jak mogę nie włączać się w główny nurt bieżących tematów, ale cóż, jestem tylko normalnym człowiekiem i obserwatorem naszej rzeczywistości.
"Święty" Jerzy Owsiak, podstarzały hippis, zakończył swoją kolejną komercyjną akcję. Przesiedziałem tą niedzielę w domu, bo nie chciałem robić przykrości tym wszystkim biednym, Bogu ducha winnym, zmanipulowanym dzieciakom.

Co to jest "Projekt Jerzy Owsiak"? Czy ktoś się już nad tym zastanawiał? Może tak, lecz ja świadomie nie śledzę wpisów o tym panu. Ponieważ jest on dla mnie odpychający.
Błazen w żółtej koszuli i czerwonych spodniach.,nawet jego brzydota jest wystudiowana, z kolczykiem w uchu i cudacznych okularach, podstarzały "młodzieniec" we wieku drugiego podobnego cudaka, Wojewódzkiego, uczy młodych dziwacznego slangu, jakby język polski nie był dostatecznie piękny. Mąci w głowach strasznie – naiwnym młodym i starszym idiotom.

Czy on sam siebie takiego wymyślił? Podejrzewam, że nie. Musiało nad tym intensywnie pracować grono fachowców systemu, żeby stworzyć kulturową przeciwwagę dla coraz bardziej narodowego harcerstwa i rozwijającego się katolickiego ruchu oazowego. To w założeniu ma być komercyjna kontrkultura, podpierana paskudnymi "sie ma" i "róbta co chceta".

Facet, ten cały Owsiak, miał do tego odpowiednie przygotowanie. Wychowany w domu ubeka i milicjanta, który, co jest istotne, do milicji wstąpił już w 1945 roku,. Fakt bardzo znamienny. Czyli, jak to się mówi wśród pijarowców, posiadał odpowiedni background.
Selekcji dokonano szczegółowo, opierając się na pierwowzorze, jakim był śp. Marek Kotański. Człowiek zaangażowany i uczciwy.
Teraz należało to kontynuować. Znaleziono rokendrolowca, brzydkiego, w okularach, jąkającego się i dziwaka. Czyli idealny autorytet dla młodzieży, która jak wiadomo przeżywa rozterki wieku dorastania i świetnie się identyfikuje z kimś trochę gorszym od siebie. Wybrano Owsiaka idealnie. Człowiek bezideowy, kompletnie wyprany z moralnych dylematów, nadawał się jak nikt na nowego mesjasza polskiej młodzieży.
"Projekt Owsiak" postanowiono skonstruować z dwóch, niby przeciwstawnych, ale wspaniale się uzupełniających przedsięwzięć – Przystanek Woodstock i Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
Czyli zgodnie z najlepszymi zaleceniami socjologii i psychologii, najpierw dać się dzieciakom wyszaleć i wytaplać w błocie, a następnie dać rozgrzeszenie szczytną, charytatywną akcją. I tak co rok, jak wzrastają następne roczniki, przygotowuje się kolejne pokolenia lemingów.

To nie jest żadna subkultura. To jest wiodąca kultura zalecana przez system, a właściwie przez całe europejskie lewactwo. Lecz z różnych subkultur czerpie pełnymi garściami, aby sprzedawany młodym towar uczynić atrakcyjnym i dającym złudzenie przynależności do grupy.
Mamy więc elementy subkultury knajackiej, niemalże więziennej. Te wszystkie "sie ma", "róbta co chceta", to slang, biorący swój początek z więziennej grypsery. Mamy elementy subkultury hippisowskiej i późniejszej heavy metalowej. To swoboda seksualna, rozpasanie i przymykanie oczu na narkotyczne ekscesy na Przystanku.
To wszystko ma stworzyć poczucie przynależności do wybranej grupy, by było później tym łatwiej wypuścić tych biednych małolatów, jako wolontariuszy, do corocznego dojenia obywateli.

Pragnę tu powtórzyć dobitnie – z tym całym Owsiakiem nie chodzi tylko o idiotyczną orkiestrę. To jest głęboko przemyślany projekt, aby zawładnąć młodym pokoleniem. Indoktrynować i wychowywać na taką modłę, żeby ich potem łatwo można było podrzucić Żakowskim, Sierakowskim, Olejnik i Lizutowi. A nade wszystko Michnikowi, nad którym się zastanawiam, czy to aby przypadkiem on sam nie był współautorem "Projektu Owsiak".

Jak napisałem w tytule, czepianie się Owsiaka o malwersacje, kombinacje finansowe, czy oszustwa, gówno da. Usłużne instytucje systemu wyliczą, a następnie wszystkie media na usługach ogłoszą wszem i wobec, że Owsiak praktycznie do tego całego przedsięwzięcia dokłada z własnej kieszeni.
To przecież taki biedny, sympatyczny, zabawnie pokraczny dziwak, który daje z siebie wszystko, nawet głos każdorazowo zdziera doszczętnie, co zawsze jest pokazane następnego dnia. A wszyscy się go czepiają. Taka niesprawiedliwość.

Dobre matki i dobrzy ojcowie, trzymajcie swoje pociechy daleko od złowrogiego gangu pana Owsiaka. Jeżeli chcecie by były normalne i miały dobrze pod sufitem. Inaczej w przyszłości, na nieszczęście dla was, zgodnie z poglądami Owsiaka, będą głosować za eutanazją i nawet emerytury nie doczekacie.




autor: jazgdyni