piątek, 28 lutego 2014

Pycha i buta, gdy słoma z butów...


Pan euro-poseł, prawa ręka Tuska, Jacek Protasiewicz, podobno nawet jakaś szycha w europejskim parlamencie, nie wiem dokładnie, bo nie śledzę karier tych farbowanych lisów, dał plamę. Dużą – na miarę całej Europy. I ten biedaczek, nie zdaje sobie z tego kompletnie sprawy. Albo rżnie, co gorsza, głupa. A nas ma za idiotów.
 
Bardzo dużo podróżuję i chyba już zaliczyłem większość lotnisk w Europie. Jak wszędzie – raz jest lepiej, a raz gorzej. W Niemczech bywam często na lotniskach we Frankfurcie, w Monachium i w Hamburgu. Frankfurt to moloch, ale dobrze zorganizowany i profesjonalny. Nie odczuwa się tam takiego chaosu jak w Paryżu na CDG, czy na Heathrow w Londynie. Nie jest to łatwe, gdy codziennie przez obszar lotniska przewala się kilkadziesiąt tysięcy ludzi w podróżniczym amoku.
A między nimi jednostki dysfunkcyjne i podejrzane, jak właśnie nasz wybitny przedstawiciel ludowy euro-poseł Protasiewicz.

Protasiewicz ma jeden kłopot, który go trapi. Otóż nie jest celebrytą i nie jest powszechnie rozpoznawalny. A już szczególnie boli go to bardzo po wypiciu dwóch małych butelek wina w samolocie, w sumie 350 ml, 13% alkoholu. Przyznam, że ja po takiej konsumpcji w czasie lotu, bądź co bądź, w nietypowych warunkach, jestem lekko zawiany.
Musiał być też zawiany Protasiewicz, bo nagle pycha i buta wylała się mu uszami, a kompleksy z powodu nie bycia rozpoznawalnym celebrytą, zasnuły mu mgłą oczy, a na język podały słowa z wojennych filmów o okupacji – Hande hoch!, Hitler! Heil Hitler, Auschwitz! Wykrzykiwane zresztą gromkim głosem.

Czterdzieści lat latam po całej Europie i przyznam, nie miałem żadnego incydentu ze służbami na lotniskach. Może japo prostu jestem pokorny, słucham, co do mnie mówią i nie mam należycie wysokiego poziomu testosteronu, który, jak wiemy, oprócz agresji, wyzwala także u prymitywnych osobników, pychę i butę (patrz – postawa pawia).

Cóż, lekko podpity zaufany Tuska Protasiewicz, do tej pory głównie znany, jako wyborczy manipulant, zaczął się na lotnisku, w hali odbioru bagażu zachowywać podejrzanie, wzbudzając zainteresowanie personelu.
Zabrał innemu pasażerowi jego bagaż, a na koniec wdał się w niepotrzebną dyskusję z młodym funkcjonariuszem celnym. Po słowach sfrustrowanego, z powodu powszechnego nierozpoznania, euro-posła, celnik obrzucony nagle hitleryzmem, nazizmem i Oświęcimiem poczuł się urażony i wezwał na pomoc, zgodnie z procedurami, policję.

A dalej już było, jak zawsze, gdy ma się do czynienia z potencjalnym przestępcą, choćby tylko lekko podpitym, sprawiającym kłopoty pasażerem.

Cóż może być gorszego dla człowieka tak napompowanego pychą i butą?
Potraktowano go, jak zwykłego, sprawiającego kłopoty pasażera! I to kto? Niemcy!!! Jego – Polaka!!! Przecież – nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!
Tego totumfacki Tuska, przypominam, jakaś szycha w euro- parlamencie, nie jest w stanie znieść, a jego podniecenie i nerwowość w czasie konferencji prasowej wskazują, ze najprawdopodobniej nabawił się syndromu stresu pourazowego i długo, nawet z pomocą medycyny, nie będzie mógł dojść do siebie.

Nagłe przekłucie, na obcym lotnisku, przez młodego celnika, dopiero co napompowanego balonu pychy i buty, u osobnika, który jeszcze nie całkiem dokładnie pozbył się gnoju z butów, jest traumatycznym przeżyciem.

Interesujące jest to, że to właśnie Platforma Obywatelska tak pompuje ego swoich członków, sugerując, że są jakąś super-elitą, iż w zetknięciu z rzeczywistością świata, robią z siebie błazna. To już drugi przypadek, po Janie Maria Rokicie, wojny Peowsko – Niemieckiej, ku wielkiej zgryzocie wielkich przyjaciół Niemiec, Donalda Tuska i Radka Sikorskiego.
Rokita za to poleciał. Teraz Protasiewicz poleci?

autor: jazgdyni

Brak komentarzy: