środa, 29 stycznia 2014

O tajnych służbach i panu Antonim


Bond. James Bond miał, jak powszechnie wiadomo numer 007. Miał też, co chciałbym tutaj podkreślić, licencję na zabijanie. To oznacza, ni mniej, ni więcej, że nawet wszelakie tajne służby mają swoje przepisy, regulaminy, kody. Bardzo ściśle ustalone metody i zakresy działania. Gdy to przestaje funkcjonować, to wszystko się rozpada, służby zamieniają eis w mafie, agenci w gangsterów i przestają obowiązywać wszelkie reguły.
To się wydarzyło w Polsce i z tą stajnią Augiasza zmierzył się Antoni Macierewicz. I za to teraz chcą go zlinczować.

Antoni Macierewicz to bohater wyzwalania Polski spod jarzma komunizmu. To stwierdzenie bezdyskusyjne. Lecz dlaczego był i jest tak znienawidzony przez niektórych? Tu trzeba sobie przypomnieć jego życiorys. A głównie to, że już od szkoły średniej był w opozycji. Na dodatek, z czego wielu sobie nie zdaje sprawy – często w opozycji do opozycji. Do tej licencjonowanej opozycji, która obecnie zawłaszczyła Polskę. I która mówi, co jest dobre, a co złe.

Antoni Macierewicz, rocznik 1948, już w wieku 17 lat był relegowany z Liceum Ogólnokształcącego za działalność polityczną. Pamiętajmy, to rok 1965 i jeszcze nikt w Polsce nie myśli serio o jakiejkolwiek zorganizowanej opozycji.
Potem już było z górki. Młody Antoni wszędzie podpadał. Już w 1968, za strajki studenckie odsiedział prawie pół roku w więzieniu. Tworzył niezależne harcerstwo, zbierał krew dla rannych w wydarzeniach 1970 roku. Organizował polskie podziemie. We wrześniu 1976 założył wraz z Kuroniem i Michnikiem KOR, Komitet Obrony Robotników.
I tu po raz pierwszy wydarzyło się coś, co rozpoczęło serię czarnego pijaru Macierewicza. Już w 1977 roku zorientował się, kim tak na prawdę są Kuroń i Michnik. Co ciekawe, po tym zaraz był w tym roku aresztowany, oraz ponownie wsadzono go do więzienia w 1979.
Gdy nastała "Solidarność" aktywnie się do niej włączył. Działał na najwyższych poziomach. Oczywiście, w stanie wojennym natychmiast go internowano. Tylko on nie mógł usiedzieć i zgrywać bohatera, tylko, jak to mówią młodzi, wziął i uciekł z aresztu w 1982 roku. Ukrywał się do 1984.

Przyszła transformacja. Macierewicz tworzył ZChN, działał i wyczerpująco pracował. W rządzie Jana Olszewskiego został ministrem spraw wewnętrznych.
Wtedy podpadł ponownie, tym razem okrutnie, bo praktycznie w swojej uczciwości i bezkompromisowości zadarł ze wszystkimi. Wykonując tzw. uchwałę lustracyjną Sejmu, opublikował dokument zwany później Listą Macierewicza. A tam na tej liście, jako tajni współpracownicy figurowali Lech Wałęsa i nawet partyjny szef Macierewicza, wówczas marszałek Sejmu, Wiesław Chrzanowski. Oraz wielu innych ówczesnych prominentów.
21 lipca 2006 został mianowany na stanowisko wiceministra obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, jako likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych, weryfikator ich kadr, a także pełnomocnik ds. tworzenia służby kontrwywiadu wojskowego.
Jak już wspomniałem, Antoni Macierewicz był sławny ze swojego stalowego charakteru . Powierzenie mu rozpracowania i likwidacji WSI, co ze strony Jarosława Kaczyńskiego było słusznym i logicznym pociągnięciem, rozpętało niebotyczną awanturę.

Tajne służby, w nowych czasach, szczególnie po Magdalence (przypominam – jedna z siedzib tajnych służb), czuły się panami sytuacji.
To one faktycznie rządziły. Szczególnie, jak sobie przypomnimy Jaruzelskiego, jako pierwszego prezydenta III RP i generała Kiszczaka w rządzie. Zresztą potem było jeszcze gorzej, z takimi ludźmi jak Mazowiecki i Geremek u władzy. Teraz wiemy dobrze, jaką role pełnili. A Macierewicz wiedział już to od początku.

Wszystko to by ucichło i przyschło. MON bez słowa sprzeciwu wypłacał wysokie odszkodowania agentom i byłym ubekom. Prezydentem został Komorowski, który jako jedyny z ówczesnej PO, głosował przeciwko likwidacji WSI. Wszystko by się jakoś ułożyło. Agenci odzyskaliby swoje wpływy, a Komorowski i Tusk, tańczyliby, jak by oni im zagrali.
Na nieszczęście dla tego ciepełka i smrodu, który znowu zaczynał panować w Polsce po zamordowaniu głównej przeszkody ubeckiej stabilizacji, Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Antoni Macierewicz 20 lipca 2010 został przewodniczącym, zorganizowanego przez parlamentarzystów PiS, zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154 w Smoleńsku.

Powiedzcie państwo, jakie tajne służby, w jakim kraju, zdolne byłyby tak długo tolerować tak nienawistnego człowieka, jak Antoni Macierewicz?

******

Przejdźmy na chwile do tajnych służb. To są najbardziej zbiurokratyzowane organizacje. Działające według precyzyjnych schematów i kodów. Praktycznie kroku nie można zrobić samowolnie, niezgodnie z instrukcją i bez napisania raportu. Chyba nie ma świecie takich drugich struktur, które by nie były tak ograniczone przepisami, rozporządzeniami i zasadami działania.
Oczywiście, mają dużą władzę. Ale bez demonizowania. W normalnym, demokratycznym państwie, kontrola nad nimi jest skuteczna. Praktycznie nie mogą sobie pozwolić na za dużo, bo natychmiast są stopowane.
Lecz w życiu rożnie bywa. CIA pozwalało sobie na lewe pieniądze z Nikaragui i sprawę Noriegi. Szwedzkie służby brały udział w nielegalnych transakcjach z KGB. To się zdarzało.
Jednakże nigdy i nigdzie znaczenie tajnych służb nie było tak wielkie, jak w państwach totalitarnych.
W Rosji, na czele państwa, manipulując konstytucją, raz jako prezydent, drugi raz, jako premier, od wielu lat stoi pułkownik KGB Władimir Putin.
Państwem, o największym nasyceniu tajnymi służbami było NRD. Jednakże, gdy upadł mur berliński, Niemcy się zjednoczyły, zdyscyplinowane tajne służby potulnie się poddały, częściowo się likwidując, a częściowo przechodząc do BND.

Jednakże inaczej niestety było w Polsce. Tajne służby PRLu, równie potężne i wpływowe, może nie aż tak, jak te z NRD, ale obok bułgarskich wymieniane w czołówce, już po 1980 roku, doskonale przewidując upadek komunizmu, zaczęły się deprawować i zwyradniać, przygotowując sobie grunt pod przyszłą działalność w nowym systemie politycznym. Powoli, zarówno wojskowe, jak i cywilne tajne służby zaczynały się przekształcać niemalże w struktury mafijne.
Wiadomo powszechnie, że za PRLu domeną tajnych służb wojskowych były wszystkie tzw. centrale handlu zagranicznego, wszystkie te – exy. Metalimpex, Stalimpex, a także nasz poczciwy Pewex. Tutaj były prawdziwe pieniądze, tutaj były dolary, tak zabronione zwykłym obywatelom. Przykładem coraz większego degenerowania się tajnych służb była tzw. Afera "Żelazo" (http://pl.wikipedia.org/wiki/Afera_%22%C5%BBelazo%22 ). Wtedy już zezwolono ma kradzieże, włamania, a nawet morderstwa.
To była wylęgarnia i stajnia zdeprawowanych tajnych agentów i skorumpowanych współpracowników. I to oni zasilili w dużym stopniu przyszłe WSI.
Można zasadniczo przyjąć, że wszystkie tajne służby PRL się kompletnie zdegenerowały, a jako, że w Polsce nie przeprowadzono dekomunizacji i "deubekizacji" i nie powstała instytucja na kształt niemieckiego Urzędu d/s STASI Joachima Gaucka, to agenci, już tak zepsuci, mieli wolną rękę.
Część z nich pootwierała swoje własne interesy, w ramach dziedzin, w których uprzednio pracowali. Tak więc, można przyjąć, że dużo firm ochroniarskich, kantorów wymiany walut i przedsiębiorstw importowo – eksportowych opanowali byli agenci.
Inna grupa, tych wyżej usytuowanych wraz ze swoimi tajnymi współpracownikami, przeszła do polityki w III RP, a reszta pozostała przy swoim zawodzie zasilając różne UOPy, ABW, czy właśnie WSI.
Władze, jakie by nie były po transformacji, dobrze o tym wiedziały. Tylko, że większość to tolerowała, a tylko tacy fanatycy, jak Kaczyńscy, Olszewski, czy właśnie Macierewicz, chcieli z tym skończyć.
Jak by nie było, w III RP służby czuły się coraz bardziej rozzuchwalone, I nie mam wątpliwości, że są do dzisiaj. Takie rzeczy się wyrabiały pod wpływem służb, jak upadek rządu Jana Olszewskiego, czy słynny "obiad drawski".
Może też dożyję czasów, że dowiem się, jaki był udział polskich służb w Tragedii Smoleńskiej.

******

I w poprzek tej wielkiej mafijnej strukturze, która kiedyś była polskimi tajnymi służbami, służbami niezbędnymi i ważnymi w każdym kraju, stanęło naprzeciw trzech facetów – bracia Kaczyńscy i właśnie Antoni Macierewicz.
 Lech Kaczyński już nie żyje. Na Jarosława Kaczyńskiego wysłano w Łodzi wariata, który miał go zastrzelić. Pomylił się, zastrzelił kogoś innego.
Natomiast z Antoniego Macierewicza robi się niebezpiecznego wariata, który bezwzględnie powinien siedzieć – albo we więzieniu, albo w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym.
Gdy tylko Macierewicz odkrywał z kim mamy do czynienia, czy to Michnik, czy następnie Wałęsa, przypuszczano na niego skomasowane ataki. Jednakże on nadal robił swoje. Nie dał się złamać, ani nie dał się kupić. Nieustannie ryje pod służbami, lub raczej pod tym, co one dzisiaj stanowią; jest bardzo bolesnym wrzodem na dupie ancien regime. Niszczono go na wszystkich frontach. Chyba żaden polski polityk nie miał tylu procesów sądowych. W większości wygranych przez niego.
Jako przykład można tu podać  procesy wytoczone mu przez Zygmunta Solorza, czy Jana Wejcherta, tak się dziwnie składa, onegdaj najbogatszych ludzi w Polsce, a jednocześnie o bardzo dziwnych powiązaniach i mglistej przeszłości.

Antoni Macierewicz jest nieprzemakalny i teflonowy. Nic do niego nie można przylepić.
Obecna fala ataków, znowu zapewne sterowana przez byłe służby, realizowana jest całą mocą aparatu propagandowego – GieWu, Polityki, Newsweeka, innych gazet gów(nia)nego nurtu, TVP, TVN i Polsatu. Wypuszczono funkcyjnych zagończyków – Palikota, jego prawą rękę Rozenka i towarzysza Millera.
Atak idzie pełną parą. Straszą maluczkich komisją sejmową. Ale się boją, bo Macierewicz wie tyle, że jakby zaczął mówić przed kamerami i posłami, to nie wiadomo, co by się rozpadło.
Wybór momentu ponownego ataku na Macierewicza – to mnie teraz zastanawia. Potem, po takim ataku, zawsze coś spektakularnego się działo. Lub też jest to atak wyprzedzający, na przykład po kolejnych, tym razem archeologicznych sensacjach na temat Tragedii Smoleńskiej. Pożyjemy – zobaczymy.

Muszę przyznać, że podziwiam Antoniego Macierewicza. Trzeba mieć niesłychaną odporność psychiczną i nerwy ze stali by być takim wiecznym opozycjonistą i tak, jak on walczyć z Systemem.
Dodatkowo, że w koło ludzie padają, jak muchy. Szczególnie ci, którzy drążyli za bardzo i za głęboko – generał Papała, Michał Felzmann, Walerian Pańko, Andrzej Lepper, generał Petelicki.
Cześć Ich Pamięci!

autor: jazgdyni

Brak komentarzy: