Co to takiego – Klub Dyletantów? To dobrowolne stowarzyszenie grupy niezależnych blogerów, pragnących pisać autorsko na różnorodne tematy, w oparciu o filozofię stałego pogłębiania wiedzy i smakowania życia. Jednocześnie w duchu głębokiego patriotyzmu i dokładnie pojętej kultury łacińskiej, która stoi na triadzie filozofii greckiej, prawa rzymskiego i religii chrześcijańskiej.
czwartek, 12 września 2013
Komentarze "Jaja bzdyklaczy cz.XII", część druga
Jazg
Ja nie chcę trolla, bo podobno norweskim trollom wali z kopyt.
Już wystarczy że Tapir nie myje racic.
Dawaj coś z Grecji.
Co mają w Grecji ? Przecież coś musi tam straszyć ?
Jakieś syreny Lorelaje czy cóś ?
Jak ktos korzysta z wyrobow Microsoftu (rozne Windowsy, Ofisy i tp), to po kliknieciu na menu "start" szuka w "zakladce" Programy" i tam jest taki prymitywny edytor tekstu - notatnik. Ma te dora strone, ze jako prymityw, "wspolpracuje" z roznymi miejscami, gdzie chcemy potem wkleic swoj tekst. Niestety jako prymityw ma tez wady - np. brak narzedzi typu "wyszykiwanie i poprawa bledow"
KLUB DYLETANTA dostał własną zakładkę i będzie się gospodarzyć na własnym podwórku. Łazarz obiecywał, a Andarian załatwił w trymiga.
Mamy wreszcie swój dział.
Trzeba pomyśleć co dalej.
ps Zeb musi poczekać.
Troll przyjedzie ze mną 20 kwietnia. Nie mówi po polsku, ale się szybko uczy. Jak się dowiedział, że jestem z Polski to z uśmiechem stwierdził: cytuję " fenomenalna p....a", jak go niecni ludzie nauczyli.
Uwaga - je dużo ryby i głośno beka. Ale jest przemiły.
Robią mi nadal ten waterboarding więc tu powtarzam koment do twojego sędziowskiego tekstu.
Zostawmy sędziów zawodowych.
Tragicznym problemem naszego społeczeństwa jest to, że jesteśmy skłonni do szybkich i pochopnych sądów. Wydajemy osąd, zajmujemy stanowisko, za nim jeszcze się dobrze zastanowimy. Niektórzy mają taką przywarę, że już inaczej nie potrafią rozmawiać, tylko w kategorii sądów, często ostatecznych.
Gdyby te osądy wiązały się jakoś z uśmierceniem osądzanego, to populacja ludzi na ziemi gwałtownie by się zmniejszyła.
otrząsnął się, przy okazji strząsając z karku koc i wczepionego w niego pazurami Qrfirsta. Potem jeszcze odczepił wgryzioną w ucho Gryzeldę, po czym usiadł na tłustym zadku i się uśmiechnął połtrąbkiem i rzekł;
- Bardzo dobrze. Tak właśnie należy reagowac na bezczelne uzurpacje. Trochę mnie zaskoczyliście, bo planowałem ten eksperyment społeczny na nieco później, ale może to i lepiej, bo przy większej widowni chyba bym z życiem nie uszedł.
Ale nieźlem to sobie wykoncypował, co? Posiedzieć trochę pod kanapą i od razu wszystko się we łbie układa, jak trza!
Próbuję się przedrzeć przez zaległe komentarze. Co Wy z tymi 40 krowami? Rozumiem, ze każdy musi też coś rzec w temacie?
Przypomina mi się tylko historia o tym, jak 40 krów chudych pożarło 40 krów tłustych, a deszcz potem padał przez 40 dni i nocy, po czym przyszło 40 rozbójników i te 40 chudych przerobiło na psią karmę dla 40 dalmatyńczyków.
Czygracja numero duo, czyli BeKaWu tkwiła w blokach startowych do następnego terminu, który ją gonił. Ponieważ jednak to termin ją gonił, więc dała nogę, podwijając peplum, coby się nie zaplątać w fałdy i nie wygruzić, bo jak termin dorwie, to zadusi.
Iza przeciągnęła swoją wieżę z prawdziwej psiakości na pozycje zbliżone do jaj, wlazła do środka, zatrzasnęła drzwi i nastawiła sobie koncert obojowy Vivaldiego. Nareszcie zasłużona chwila spokoju. No bo w końcu, ile można?
Korzystając z okazji spróbowała na kolanie przetłumaczyć niewielki foliał ze starocerkiewnosłowiańskiego na achałtekiński, ale jakoś nie bardzo jej to szło, więc cisnęła foliałem w pierwszego wiosennego komara i poszła się zdrzemnąc.
Cudna ta historia o najdłuższej agonii w historii medycyny:)))
Przyswajam i będę sprzedawać na lewo i prawo, bo znam więcej takich agonistów, i to niektórzy całkiem młodo tę agonię zaczynają;))).
"Wszyscy się nawzajem podejrzewają o najgorsze."
Nie dlatego odeszłam z Legionu, że kogoś podejrzewałam o najgorsze, tylko z powodu bardzo szczególnego, a entuzjastycznego podejścia grupy trzymającej waadzę na Legionie do owej historyjki o Aniele Mordercy. To był dla mnie spór o pryncypia. Na Pana Boga, który czyni zło, aby uzyskać dobro, ja się nie zgadzam.
Kwiat wiśni posłusznie wycofał się na dywan. Jednak po drodze zdążył podstawić nogę Woyciechowej, która runęła jak kłoda pomiędzy nenufary, soczyste żonkile i krwawe róże. Czułaby się prawie jak American Girl w kąpieli, gdyby nie pewien szkopuł, a właściwie dwa. Pierwszym była konieczność nabycia pęczka pietruszki w sklepiku na rogu. A drugim dochodzący z kuchni swąd wykipiałego mleka.
Wśród nenufarów tkwił jednak dalej spokojnie i horyzontalnie Tadzinek w stanie upojenia -częściowo alkoholowego, a częsciowo na samą myśl, że on lezy - jak ten goniec spod Maratonu, czy inszego Pułtuska, co to zawiadomił i padł. A reszta nalezy do historii.
//akie dziwotwory krążą po Twoim lesie po zmroku, Ptaszniku? Rozszerz temat, a my będziemy sie trząść ze strachu;)//
Ano kręcą się różne takie.
Latoś dużo dzików się pokazywało. Jadę a tu świecą czyjeś ślipia, zwalniam bo zderzenie z 200 kg prosiakiem to nie przelewki, wyhamowałem prawie do zera , faktycznie wielki czarny dziczysko wlepia we mnie gały na samym środku drogi.
Nacisnąłem klakson, on coś odburknął , odwrócił się , pokiwał ogonkiem i polazł w las.
Innym razem cała rodzinka , ze sześć sztuk przegalopowała mi przed maską w samo południe. Fajne stalowoszare wypasione prosiaki z czarną grzywką wzdłuż kręgosłupa.
Inną znowuż razą, zimą, około północy całe mrowie świecących ślepiów. Zatrzymałem się i obstąpiło mnie ze 20 saren i koziołków.
Obwąchiwały karoserię , wcale nie spłoszone aż żem sobie pomyślał że są naćpane, bo normalny dziki zwierzak ucieka od człowieka a już od samochodu to na 100%.
Pogapiły się, zaglądały przez szyby do środka wozu. A potem se poszły spokojnie.
Niesamowite jakieś. Musi to przez te dżędery i inne ewolucje seksualne.
A raz wychodzę sobie latem pomiędzy drzewa, było tak po północku.
Gacki ino furgają nad głową, cisza, ciepło, z dala pieski się odzywają.
Suka moja troszku ziewa, troszku udaje że pilnuje ale widać że śpiąca.
Wlazła między chabuzie , słyszę - łazi i niucha.
Nagle łoskot, szum i wielkie czarne ptaszysko oderwało się od sosny i pult pult czarnymi skrzydłami , poleciało w noc.
A kiedyś słyszę - suka ujada ale tak na poważnie.
Latem to było , z soboty na niedzielę, godzina około 23.00.
Ujada i drze japę i słyszę że wystraszona. Oho myślę, gruby zwierz.
Wziąłem żelazo z kąta, opatrzyłem i idę między drzewa. Przy samym domu to było.
No coś się szamocze i sapie i rzęzi. Zaświeciłem latarkę i aż mnie ciarki przeszły. Edzio Jagiełło narąbany w trzy dupy locha się na mojej ziemi, nieprzytomny jak czyżyk. Jeszcze chwila a byłbym mu łeb zdmuchnął.
Wziąłem dziada za fraki i ciągnę do komórki a ten jeszcze kurwami sypie i cóś mamroli. Rzuciłem go na starą otomanę , przykryłem derką i zamknąłem komórkę żeby mu suka dupska nie pogryzła.
Nie lubi dziewczyna pijaków.
Rano bardzo przepraszał za inkonwenięcję.
Woyciechowa ruszyła jak luxtoprpeda do kuchni ratować żelazne płyty swojego warsztatu pracy. Swąd mleka jeszcze krążył dostojnie, ale płyty były czyściutkie. Ki diabeł? -- sapnęła. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła siedzącą Irisę na oknie. Co ty tutaj stworzenie robisz? -- zdumiała się Woyciechowa widząc cętkowane puszyste futro. Ano wyczyściłam to, co było do wyczyszczenia -- szepnęła cichutko Irbisa. Wszytko mi się pląta -- wyksztusiła Woyciechowa i ruszyła do swoich obowiązków. Irbisa dostojnym, powolnym susem udała się do salunu na poszukiwania Tapira. Tapir leżał na kanapie, a jego raciczki w promieniach zachodzącego słońca lśniły jak koronne diamenty. Irisa westchnęła, wyciągnęła ogon i zaczęla polerować mu nożki.
Tapir był olśniony widokiem swoich wypucowanych raciczek i niemal oślepiony ich blaskiem. Jednak nic to było wobec wrażenia, jakie na nim uczyniła Irbisica.
- Co za gracja! - myślał z zachwytem.
- A jaki wdzięk! - dodawał w duchu .
- I jakież cudowne maniery! - wzruszal się mimowiednie patrząc jak z poświęceniem ogona poleruje ostatnią raciczkę.
Toteż nic dziwnego, że po wypolerowaniu tejże, Tapir posunął się pośpiesznie i zaprosił uroczą kotowatą, aby dotrzymała mu towarzystwa na kanapie.
z tydzień temu będzie, jak w środku nocy psy obudziły mnie warcząc ponuro. Wiadomo, cóś się dzieje na dworze, co się im nie podoba. Wyjrzałam przez okno. A chodnikiem lazło dyrdaczkiem i gęsiego pięć dzików!
Dla ułatwienia dodaję, ze zgodnie z planem mieszkam w centrum miasta;)
Paw pawiowi ogona nie wyrwie - rozmyślał agent O;o w przebraniu szwarccharaktera. Siedział już na tej lipie od miesiąca i powoli marzył o zmianie przebrania na jakiekolwiek inne.
Irbisica lekko jak motylek wskoczyła na kanapę. Tapir zanurzył swój nosek w jej puszyste futro. Jak ja kocham takie stworzenia o wilgotnych oczach i gładkiej skorze -- rozmarzyła się Irbisica. Tapir cichutko chrząknął. Leciutka bryza powiewała firankami z ikelandu. Dywan ścielił sie u ich stóp wszystkimi kolorami tęczy nenufarów, żonkili, róż i wiśni. Upojne aromaty tych kwiatow krążyły w powietrzu z szybkością smoka. Taka chwila powinna trwać wiecznie, ale niestety. Wraz z tupotem białych mew całe towarzystwo wpadło do salunu.
Szłam sobie kiedyś z pieskiem na spacer na górki w Sopocie ( Kamienny Potok) koło cmentarza. Jest tam taka łączka z boiskiem. A tu idzie wielki dzik. Pies nie ustąpił i dzik nie ustąpił.Obydwa postawiły irokeza ( pies miał nawet większego- chyba się trochę bał) i dzik- tup tup dostojnie pomaszerował w kierunku uliczki i śmietników:)
Co to to nie , psze Pani kierowniczki.
My nie takie żeby w chlewiku zamykać.
Po pierwsze primo, nie mam chlewika a po drugie primo komórka to była ogólnoużytkowa, czyli warsztat z graciarnią.
A co się tyczy Edzia Jagiełły to jest to postać owszem autentyczna ale jeszcze nie historyczna (jeszcze może pić).
Tamtego dnia po prostu jego mamusia dostała rentę, więc Edzio ruszył na podbój świata i do mnie zblądził.
A Grunwald to on mnie może ... dysponuję przewagą w sile ognia.
Dzików tu w naszych lasach dostatek, tak więc my zwyczajne ich,a nawet zblazowane.
Ale nie zapomnę, jak kiedyś przyjechały do nas jakieś Angliki. Zobaczyłam dziki i stwierdziłam, ze muszę tym cywilizowanym towarzystwem wstrząsnąć. Wziąwszy trochę chleba wyszłam z gośćmi, aby dziki pokarmić. Trochę nie byłam pewna przyjęcia, bo to były akurat dwie lochy z małymi, ale okazały się zupełnie oswojone.
A potem wróciliśmy do domu i dalej omawailiśmy politykę światową etc.
Ale traktowali mnie już znacznie powazniej;)
Pytali też, jakie jeszcze zwierzęta wychodzą u nas z lasu na ulicę. Z trudem się powstrzymałam, żeby nie powiedzieć, że białe niedźwiedzie.
Edzia Jagiełłę mam z głowy.
Pożyczyłem mu 10 zł i kiedy przyszedł po następną pożyczkę zapytałem go niewinnie czy pamięta że jeszcze nie oddał poprzedniej.
Na to Edzio się zacukał i już nie nalegał.
Za to jego kolega po flaszce , niejaki "Łańcuchowy" (robi piłą spalinową w lesie) zaskoczył mnie , bo sam podszedł do mnie pod sklepem żeby mi oddać 2 zł , które pożyczyłem mu przed dwoma laty, kiedy brakowało mu na wino.
Takie tu chłopy , charakterne.
Przodem wytwornym kłusikiem drobiła Irene w zachwycających ochraniaczach w różowe kaczuszki. Takież kaczuszki w formie tipsów miała też na kopytkach.
Za nią dyrdała nieco zgnębiona Czygracja numero uno w swoich baletkach, ktore całkiem niknęły wobec wspaniałości ochraniaczy i tipsów Irene.
Górą podfruwał Qrfirst - trochę ciężko mu szło podfruwanie, jeżeli wziąć pod uwagę ciężar biżuterii z Jablonexu, jaką na się wsadził.
Ze zdzikami to tylko kłopoty, szczególnie gdy nie są ululane
Idę o zmroku jesienią skrótem koło działek do domu. Kiedy jestem w połowie drogi moje ucho wychwyciło spośród szumu pobliskiej ruchliwej ulicy jakiś organiczny dźwięk. Był on dość cichy i nie za bardzo niepokojący, więc szedłem dalej. Ów dźwięk powtórzył się, a sądząc z odstępów między nimi było kilka źródeł jego emisji. Zatrzymałem się i zacząłem rozglądać się wkoło i w kontrze świateł padających z ulicy zobaczyłem kilka poruszających się sylwetek. Szybki rachunek sumienia i owo chrumkanie mogło pochodzić jedynie od dzików. Ponieważ byłem w połowie drogi to podjąłem decyzję by dalej iść skrótem. Na moje szczęście dziki były zajęte czymś ważniejszym i mogłem spokojnie wrócić do domu. Z ciekawości poszedłem następnego dnia obejrzeć miejsce żerowania dzików. Byłem zaskoczony, bo myślałem iż dziki ryją ziemię na sposób pługa, a tu były poodwalane kawałki darni, tak jakby ktoś ją podciął szpadlem i odwrócił na bok.
Dopiero w lokalnej prasie wyczytałem, że latoś dziki obrodziły i pokazały się w wielu miejscach. Podano wskazówki jak się zachować w przypadku spotkania ich. Mój sposób był tam zalecany, natomiast odradzano jakiegokolwiek karmienia.
Drugie opowiadanko mojego Ojca. Z kolegą wracali nocą z akcji przez las. W pewnym momencie zdali sobie sprawę, że ktoś za nimi idzie, bo z tyłu od czasu do czasy strzelały łamane patyki w ściółce. Zatrzymywali się kilka razy, ale nic z powodu ciemności nie mogli dojrzeć. Kiedy oni stawali to śledzący ich też przestawali się poruszać. Spocili się zdrowo, tym bardziej, że trwało to już długo. Postanowili się rozdzielić i za jedną zdrowaśkę podnieść hałas i spłoszonych śledzących ew. wziąć do niewoli ;).
Przy głośnym łamaniu gałęzi dziki nie wytrzymały i dały dyla przebiegając przecinkę.
Hipodrom. Późne lato, pod wieczór. Hanka, nasza maestra, prowadzi jazdę na odkrytym maneżu. Chodzi kilka koni. Nagle Hance robią się oczy jak szklanki: środkiem maneżu, prosto na nią, idzie wielki dzik , który jest straszny, który jest zły oraz ma bardzo ostre kły, jak wiemy. Konie zdębiały, a Hanka wskoczyła na przeszkodę /skrzynię/. Dzik wszystkich olał i pomaszerował dalej, na pobliskie osiedle.
Park oliwski i cmentarz dziki ryją systematycznie.
Pozdrowienia dla nocnych marków od marka porannego.
Januszek z własnym tatą przesiedział z dobrą godzinkę na drzewie, jak nie spodobali się pewnej dziczej rodzinie (oni pewnie nie z Orłowa, więc nie rozpoznali nas), kurczowo trzymając się gałęzi, bo drzewo dość cienkie było. Gdyby temu dzikowi przyszło do zakutego łba walić nim w ten nędzny pieniek, to byśmy pospadali na dół jak ulęgałki Niesiołowskiego. Posła znaczy się.
Acha, dla dzielnie dokarmiającej dziki sigmy, by zaimponować angolom,mam taki obraz: wezwano tatę w nagłej potrzebie do gościa, słusznej postawy, który z tego powodu (słuszna postawa) dzikom się postawił. Byłby się chojrak wykrwawił na śmierć, jak dzik mu poharatał nogę. Pilnie na szycie był wzięty.
Pamiętam, że dawniej wchodziła do sklepu pani, repatriantka ze Lwowa, i podawała tekst charakterystycznie śpiewną mową.
Pani mi da jakiś /ś a nie ś/ chabazi /zi a nie zi/ na zupę.
/ Podkreślam raz jeszcze nie chabazi jak u nas ale chabazi - inne zmiękczanie./
Da mi pani tuzin /zi nie zi/ swieży jajki. No były jeszcze świeży bułki z tylnojęzykowym ł i słyszalne w wymowie ch i samo h.
Teraz tego nie usłyszysz nigdzie. pokolenieoderwane od rodzinnych stron już odeszło z tego świata.
Prosmy wszyscy Madame, bo ona jest tu Pania, na kolanach i bijmy czolami, jednoczenie gilgajc delikatnie stopy. To twarda negocjatorka i a strach pomyslec czego zarzada. Pewnie by pojsc burzyc atomowki albo sie odszczepic.
Masz rację, Tadziu! Teraz sobie przypominam, jak psiapsiółka (z repatriantów) powiedziała kiedyś na temat choinki Bożonarodzeniowej: "Tatus przyniós taki chabazi, że hadko patrzec."
Kiedyś, kiedy Balunia była jeszcze młodą psicą, poszłam z nią do lasu. I w jakiejś chwili widzę, że uskakuje za sosnę i popiskuje do mnie znacząco. A środkiem ścieżki wali dzik! Stanęłam spokojnie, a psica co i raz zza tej sosny wystawiała pysk i skomlała, żebym sie salwowała ucieczką;)
OZu to nie tylko chałwa i tapir, ale jeszcze ulubiony śledź po staronorwesku (bardzo pożywny).
Czyli śledź solony, wypatroszony, moczony w kwaśnej zalewie (może być maślanka), posmarowany na ćwierć palca miodem i obsypany rodzynkami, pokrojonymi suszonymi śliwkami, potłuczonymi orzechami laskowymi, sezamem i łuskaną buczyną. (Sypać dopóty dopóki już nic nie jest się w stanie przykleić). Stary Wiking jak dziabnął takie dwa śledzie, to następnego łykał po przeprawie przez Atlantyk.
Nie odeszło. Moi rodzice jeszcze żyją. Oni wprawdzie z Wileńszczyzny, ale akcent mają podobny. A mnie się nigdy nie zdarza popełnić błędu ortograficznego : h czy ch. Dla mnie różnica w wymowie jest oczywista.
A ja mam tu w pracy 3 Ukraińców, mechaników. Przemiłe chłopaki. Podszkalam się w ruskim przy nich. I fajnie jest z tą ich wymianą "h" i :g" i odwrotnie (nie nauczyli się tam porządnie abecadła) - hora, zamiast góra, gospital, zamiast hospital, ale ch.. jest też u nich ch.., itd, itd,
Poszłam do mojej mamy i zapytałam:
-Mamusiu, co znaczy "chabazi".
Popatrzyła na mnie i zapytała:
-A po jakiemu to?
A ja:
- A może znasz "habazi" (wymówiłam jak trzeba).
- Nie mam pojęcia.
Wyjaśniłam, że to po "lwowsku" chaszcze,badyle, słowem roślinny burdel.
Nie znała tego słowa.
Wniosek:
Na Wileńszczyźnie panował porządek, więc takie określenie było niepotrzebne.
Nie excell, bo bym się wykończyła. Programy księgowe...Ale i tak trzeba zrobić swoje. Oczy stracić i wk**** na prawo podatkowe. Najbardziej nie lubię podawać kwot ZUS i PIT. Reakcje klientów zawsze powalające. Potem jest mi smutniasto.
Ja chcieć 40 krów:D No niech mi kto da :D i pozwoli zbudować domek. Resztę już poradzę :D Ech...Gupia BeKaWu i jej cholerne marzenia...
- No, Dyd, nie będziesz na razie miał wybiegu, wiec nie strój kretyńskich min do tego lustra!
- Pańcia jak zawsze raczy sobie żartować. Uzębienie sprawdzam, a nie miny stroję. Domek z ogródkiem i krowami na pastwisku na razie w sferze marzeń, ale cholera jasna, jak się spełnią, to chciałbym mieć zdrowe zęby na okoliczność świętowania.
"Cie choroba, skąd ten pies się wziął taki wylewny i przemundry?".
Qrdeusze jasne, jacy Wy płodni jesteście. Za sto faflonów zziębniętych nie nadążam.
Co do krów, 40, ujmujące są i najchętniej bym je przygarnęła- ot co - bez względu na to, jaką pozycję społeczną mi zapewnią - HA! Tyle serników bym zrobiła!!!!!
W języku ukraińskim czy też "chachłackim" (jak mówią niektórzy) bardzo mi się podoba zamienność u i w.
Może taki "Chacheł" powiedzieć "uże" ale miże i powiedzieć "wże" i obie formy są poprawne a znaczy to po prostu "już".
A dlaczego Chacheł (Chochoł) ?
Jest to pogardliwe określenie Ukraińca w języku rosyjskim (i w polskim-wschodnim).
Bierze się to z charakterystycznej podgolonej fryzury z czubem (chochołem) na górze, używanej przez Ukraińców jeszcze przed wojną.
Prawdopodobnie ten chochoł wywodził sie jeszcze z tradycji kozackiego sełedca .
A sełedec to po ukraińsku po prostu śledź (ale nie po norwesku).
Aj lulii ,lulii, lulii.....
Coś mi się kojarzy (dziadek tak nucił, gdy chciał, aby moja młodsza, maleńka wtedy,siostrzyczka usnęła - i kołysał kołyskę.....
Do końca życia wierzył, że będzie mógł kiedyś wrócić na swoją "Biarowszczynę"....
Testament spisał. Podzielił hektary między synów, jako że "córki dostały wyprawę w złocie".
Według tego tego testamentu jakieś parę hektarów by mi się należało.
Ale czy ten Łukaszenka to zrozumie?
Chałwa Grażce, chałwa rodzicom, może być wzmocniona.
O ile sobie przypominam to jaja.be nie obstawiły jeszcze Wrocławia i okolic, a tak to mamy swoich przedstawicieli w każdej guberni, z nadreprezentacją w dwóch rejonach. Jeden wiadomo stolyca, a ten drugi szykuje się do objęcia stolca, czy co?????
O rany -- zachłysnęła się Irbisica widząc tak szacowne grono. Jednym zwinnym susem zeskoczyła z kanapy i wypadła do hooolu. Tam stanęła w niemym osłupieniu. Tak ją zobaczyła Woyciechowa. To jakiś mamy nowy posąg? -- zawołała. Nie, to ja -- odrzekła Irbisica. To ty, co tutaj robisz stworzenie -- zapytała się Woyciechowa. Tam weszło takie wielkie grono, nie wiem kto jest kto -- odpowiedziała ze smutkiem Irbisica i uroniła perlistą łzę. Woyciechowej żal się zrobił tego stworzenia, tak marnie ono wyglądało. Chodź ze mną -- powiedziała. Zaprowadziła Irbisicę do wielkiej biblioteki, wzięła drabinę i wspięła się na wysokość drugiego piętra. Za chwilę wróciła z olbrzymią księgą z czerwonej skóry, inkrustowaną perłami i topazami. Masz, stworzenie, czytaj, będziesz wtedy wszystko wiedzieć -- powiedziała. Irbisica wzięła księgę i przeczytała "Ród bzdyklaczy". Zwinęła się w kłębek i zaczęła czytać i czyta, i czyta.
No popatrz! A właśnie zaczniemy pisać didaskalia do Jajec, bo to już postanowione i jest to najwyższy czas.
Na koniec Woyciechowa powiedziała:
- Niech nie ryczy, wysmarka nos, bo zara tu pani przyjdzie i to całe podejrzane towarzystwo /tu wierna sługa ściszyła głos, bowiem bardzo chciała być dalej wierną sługą/ i wtenczas kotowatej obronnej wszycho powiedzą. Ja tam się na tych pańskich numerach nie wyznaję bo im zaś zawsze coś odbija.
Co rzekłszy, pospieszyła do kuchni, bo już Święta powoli nadchodziły.
Dzisiaj żurfix nieco się opóźni, bowiem Gloria musi koniecznie udać się na wieżę, celem dokończenia konterfektu z perłami.
Niemniej jednak Irbisa udała się go gotowalni, gdzie przed wielkim tremo szczotkowała i tapirowała ogon, by mieć stosowne entre. Co wqrzyło Mimi Kólską, bowiem dotąd to właśnie jej ogon był najpiękniejszy w całej wsi. Widząc jednak słuszną posturę kotowatej obronnej - przylała Goci, bo Gocia skromną i spolegliwą kocurrką jest.
Andrzeju61, a jak jest z możliwością kupna ziemi w Niemczech dla obcokrajowców,są jakieś ograniczenia? Nie wiem gdzie tego szukać a poza tym mein Deutsch ist schwach...
-Morgen, morgen, nur nicht heute
sagen alle faulen Leute!
- powiedziała Czygracja numma dhaj, widząc porozrzucane zabawki na dywanie i śpiącego na jej ulubionym szezlongu Januszka.
A obiecał, że ładnie posprząta, gdy się już nabawi - mruknęła pod nosem.
Nawet piżamy nie założył, skaranie boskie z tym bachorem - westchnęła, odwróciła się i cichutko wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi.
-Trzeba pomyśleć o malowaniu jaj.
- No jasna choleha, tfu, cholera! Zróbcie coś, bo ja ocipieję od tych kantat!!! - wrzeszczał qrfirst, wpadając do salonu. Niestety, poza pochrapującym na szezlongu Januszkiem z opadnięta pończoszką - nikogo tam już nie było.
Frycek miotał się od okna do fortepianu, pobrzękując jablonexami, lecz gdy po chwili weszła nieprzytomna Gloria, szybko wskoczył na ryżandol i zaczął od niechcenia przegrzebywać ostatnie pióro w qprze, które jeszcze mu zostało.
Na widok wchodzącej Hrabiny, wydał z siebie tylko ciche: cip, cip ciesząc się, że z powodu Wielkiego Postu nie ma mowy o rosole.
Hrabina natomiast, mimo zmęczenia, zaczęła pisać didaskalia.
Zażądała od zaspanej Woyciechowej herbaty i papierosów. Następnie wyciągnęła kajecik i postanowiła, że na pierwszy ogień pójdzie Januszek - bo sam się prosił - siłą rzeczy. Januszkowi to nie robiło, bo jak zasnął - tak spał.
A więc Januszek. Syn doktorostwa z Orłowa, o kresowych korzeniach, ale te mu nie robiły. Robiła mu natomiast niania i te cholerne pończoszki, co je musiał nosić. Darł się wniebogłosy, gdy mu je zakładano. Poza tym podpylał doktorowi mentolowe z bonżurki. Po latach zostanie naszym legendarnym agentem ooO, którego życie i doprawdy niezwykłe przygody są dla nas nieustanną inspiracją. Baron Munchausen to małe miki przy ooO, naprawdę. Znosi to nad podziw cierpliwie, często przybierając minę znudzonego gutanga.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Ozu przeciągnął się, aż obolałe kości zrobiły trzask, trzask. Od dwóch godzin zajmował się pisaniem listów, ustaleniami, duperelami i takimi ami, że aż wypił czy kawy.
Dyletanci dostali własną zakładkę, której jaja są teraz stałą i integralną częścią i nigdy nie będą spadać. Ale roboty, jak to zwykle przy tzw, rozruchu (piękne słowo) sporo.
Tak że moi mili - kto czuje się dyletantem, człowiekiem otwartym, renesansowym, cieszącym się życiem, z poczuciem humoru i honorowym - zapraszamy do Klubu (pierwsza od lewej w drugiej linii zakładek).
A jak chcecie, żeby wasz unikalny tekst był w klubie, to na koniec, po napisaniu wpisu wybierzcie kategorie - Klub Dyletanta.
Pan Michałkiewicz jest zachwycający, alem nie taka wyrywna, zeby się od razu oświadczać.
Nb. szlag mnie trafia, bo w tym liście sygnatariuszy zrobiono klasyczną komuszą fałszywkę, czyli wstawiono jakiegoś Stanisława Barańczaka. Zrobienie tak potwornej nikczemności umierającemu poecie (prawdziwy Stanisław Barańczak od wielu miesięcy jest bez kontaktu) - jest odrażającym dowodem chamstwa pomysłodawców tego listu sygnatariuszy.
Renesansowi zrobili pijar lemingi oświeceniowe i do dziś to się czkawką odbija.
Tak samo tzw. Oświeceniu robią pijar dzisiejsze lemingi.
A kimże byli ci oświeceniowi luminarze, jak nie lemingami ?
Ot taki Wolter (ówczesny Michnik) , który za pieniądze carycy Katarzyny II publicznie dziękował jej za rozbiór Polski.
Kurwiszony i tyle i pies ich je... (byle nie mój, bo mój za porządny).
Popatrz, co za świnie, do czego w swojej podłości się posuwają.
Ja tą idiotkę z teatru, z Poznania obserwuję już od roku, bo jest gwiazdą i primabaleriną na Tłumok FM, którego słucham, gdy prowadzę, a mam za mało adrenaliny. To taka szurnięta cyrkówa, tylko w drugą stronę.
Nie obrażaj się, tylko popatrz, jak po parytecie, wredne i głupie baby dorwały się do robienia polityki i są gorsze od Niesiołowskiego. Taka Szczuka, czy Środa, czy Nowicka. I jeszcze ta opiniotwórcza dla lemingów z Poznania.
A lista poparcia świadczy albo o totalnym idiotyzmie podpisanych, albo o skrajnej hipokryzji i oportunizmie, albo są na nich haki i musieli podpisać.
W średniowieczu nie było wodociągów i kanalizacji. W starożytności były. Renesans nieśmiało zaczął przypominać białym ludziom owe zdobycze cywilizacji. (Hehe, w naszym rejonie była w miastach kanaliza w średniowieczu a wodociąg nawet przed Mieszkiem. Ale to były wyjątki.) Oświecenie też tylko paczyło na owe zdobycze. Dopiero potem się ucywilizowaliśmy;). Tak, że jak dla mnie historia cywilizacji wygląda tak:
Starożytność (z podziałem na kultury), wieki smrodu (z podziałem na epoki i kultury), wychodzenie ze smrodu (gdzieś tak od XIX w. do dziś).
No, do tego doliczyć trzeba powrót do innych starożytnych osiągnięć, takich jak prawo, normalny proces sądowy i parę innych temu podobnych drobiazgów.
:)
Gryzelda, zobligowana przez Irbissę oraz zdezorientowana w temacie ilości Gracji/gracji postanowiła uczynić dopisek do didaskaliów:
W jajachbe udział swój ma ona, Gryzelda. Świnka morska rozetka tricolor. Do twarzy jej idzie indygo i turkusy. Nie pija kawy, tylko odwrócone kapuczino (śmietanę zabarwioną kapką kawy). Z herbat to biała. Erlgrej tylko do towarzystwa.
Miejsce zamieszkania: Pchlew. Miejscowość z pretensjami i władziami (czyt. władzami) budzącymi niekiedy ostre reakcje Gryzeldy (przeważnie wkurw).
Zwyczaje: mało gada, więcej myśli. Skacze do uszu, jak musi. Zaiwania w kołowrotku produkując prąd (do zameczku), dobry nastrój (sobie).
Gryzoń. Z filozoficznym podejściem do marności życia i świata tego.
Lubi muzykę lekką, łatwą i przyjemną. Lubi też sztukę. Byle nie tą trzaskaną na sztuki.
Za to ją właśnię lubię:D
Skoro Gryzia w Pchlewie, to BekaWu zamieszkuje na stałe - Krachkrów :) a BekaWu jest oswojona przez Dydzia zwanego aligancko Dydosławem. Ale tu didaskalia później, bo Bekawu dobiła bardzo późno i najmniej istotna.
Tadziu, piszmy wszystkie didaskalia pad zagławiem: "Didaskalia". Każdemu coś się przypomni i to będzie git. Po prostu uzupełniajmy opisy i obgadywanie Jajcarzy! ;)
W punkt. Zwłaszcza co do tej facetki, tak ślicznie opisanej przez Michalkiewicza. Ona ma jeszcze i tę właściwość, że nikt jej specjalnie nie zna i ma parcie na szkło i łącza, jak to przechodzone aktorzyce.
Dawajta to pod "Didaskaliami", dziewczynki. My się z pewnością dołączymy celem poobgadywania etc.. Jak zrobimy porządki świąteczne, naturalnie. Oraz zakupy.
Zakupki Dydosław zrobi przedświątecznie i zaprzężony w szeleczki, doczepione z kolei do takiego pięknego czerwonego wózeczka. W Krachkrowie wszyscy sklepikarze znają Dydosława. On przybywa (tak nie przybiega, nie przyjeżdża, ale dostojnie przybywa dźwiękając wdzięcznie i dźwięcznie żarówką u szyi) i obwieszczając wszem i wobec, że przynosi listę zakupów. Mięcho też mu sprzedawcy pakują do wózeczka, niemniej jednak, jeszcze się nie zdarzyło, by dotarło do domu w całości. Dyd zwala winę na jamochłony, a jamochłony kłócą sie, że to nie one. Porządki poczynią jamochłony.
Ech. Bekawu ma w d**** terminy, I to tak głęboko, że nie może się opanować przed ogórzeniem (leżeniem ogórem do góry) i to w pracy. Masakroza. Dajcie radę na ogórzenie.
Z Polonią może być kłopot. Ona jedyna z całego szacownego grona ma chyba wykształcenie teologiczne.
Nie wykluczone, że sama dyplomatycznie zrezygnuje.
Następny będzie ten,kogo wielebna uzna za najmocniejszą konkurencję, w sensie, że będzie maił najwięcej komentów.
Polonia ma sklonność myśleć o każdym jak najlepiej;)
Swego czasu z tego powodu poparła te całe Rzbiki. Trudno powiedzieć, kiedy ją olśni, że służy złej sprawie.
//Mięcho też mu sprzedawcy pakują do wózeczka, niemniej jednak, jeszcze się nie zdarzyło, by dotarło do domu w całości. Dyd zwala winę na jamochłony, a jamochłony kłócą sie, że to nie one. Porządki poczynią jamochłony. //
Zgadzam się, Polonia to inna klasa. Chyba nie będzie chciała odejść ze względu na posłannictwo misyjne (czyli po naszemu, będzie chciała ten burdel przypilnować).
Piszę na szybko bo mnie się wątroba przekręca jak czytam takie cós.
//Starożytność (z podziałem na kultury), wieki smrodu (z podziałem na epoki i kultury), wychodzenie ze smrodu (gdzieś tak od XIX w. do dziś).
No, do tego doliczyć trzeba powrót do innych starożytnych osiągnięć, takich jak prawo, normalny proces sądowy i parę innych temu podobnych drobiazgów.
:)//
W Lublinie i w sławnym grodzie Hrubieszowie wodociągi były już w XIV w. bo są na to dowody naukowe (materialne dowody archeologiczne i źródła pisane z epoki ).
O tym ze ludzie w Średniowieczu myli się częściej niż w innych epokach świadczy fakt że w XIV wiecznym Poznaniu (11 tys. mieszkańców) funkcjonowało 26 łaźni publicznych a w już w XVI w. ANI JEDNEJ.
Władze miejskie Krakowa musiały w XIV w. wydawać zarządzenia aby mieszczanie nie wracali z łaźni do domu nago, trzymając ubranie w tobołku (obraza moralności).
CZAS BRUDU i SYFU zaczął się właśnie w czasach Renesansu a jeszcze w 1863r. chirurdzy wojskowi nie widzieli związku przyczynowego pomiędzy myciem rąk przed operacją a przeżywalnoscią pacjentów.
Kiedy czyta się prace naukowe historyków oparte na twardych dowodach to historia przedstawia się zupełnie inaczej niż w telewizji.
"Normalny proces sądowy" , z oskarżycielem , obrońcą i domniemaniem niewinności wprowadziła Święta Inkwizycja a nie nasze "wspaniałe i cywilizowane" czasy.
"W Lublinie i w sławnym grodzie Hrubieszowie wodociągi były już w XIV w."
Phi. W jednej wsi na scianie (wschodniej) odkryto studnie z rułami wodociag. z XI w PNE:)
Co do lazni, to juz w sredniowieczu byla na nie jazda, jako na siedliska rozpusty. Ale mi to ganc pomada, bo czy sredniowiecze, czy renesans, to dla mnie wieki powszechnego braku wod-kanu (z akcentem na slowo "powszechny" a istniejace wyjatki, to wyjatki wlasnie, zreszta niejasno kojarze, zesmy pod tym wzgledem byli dosyc wyjatkowi w Europie, pod wzgledem mycia sie - chyba tez).
C odo mycia lap przez konowalow, to ja koncze takie dyskusje haslem "Semmelweiss". Jego starcia z oswiecona elita mowia same za siebie.
Telewizji NIE ogladam. Od poczatku:).
Co do procesu sadowego i jego normalnosci, to Rzym sie klania. Przynajmiej takie wrazenie robia lektury roznych staroswieckich rupieci.
Podsumowujac: malo mnie przejmuje, ktora epoka byla brudniejsza. Wszystkie (od upadku Rzymu do ok. polowy xix w. byly brudne a spieranie sie o ilosc brudu nie ma sensu, bo byl to BRUD). Ja mam, widzisz, stare zboczenie zawodowe - rzymskie prawo i budownictwo (wodne, wraz zeskutkami spolecznymi) i potem dlugo barbaria albo zgola nic az do teraz (w skrocie).
nie wiem, czy czytałeś, ale polecam, choć naszym dziewczynom (sigmie i KOSSOBOR) niespecjalnie się podobało, może polskie tłumaczenie kiepskie, a ja w originale czytałem - "Filary Ziemi" Kena Foleta. Ten twórca powieści sensacyjnych poświęcił 10 lat na studiowanie epoki z okresu królowej Maud, oczywiście Anglia, Francja I Hiszpania. To jest o budowniczych pierwszych katedr. Fantastyczny przegląd epoki, naukowo doskonały. Wiesz, kiedy wymyślono sypialnie? I ciekawostka. gdy bohater ruszył na południe aż do Andaluzji pod wpływem Maurów, to robiło się bardziej kulturalnie, porządnie i czysto.
Po zakupy chodziłam onego czasu samotrzeć z dwoma dogami. Funiem i Lulem, który był synkiem Funia i przez nas odchowanym. Wyrósł nad podziw pod czułą opieką nas wszystkich i ważył chyba tak ze 100 kg. Dopóki się nie ustatkował, miał odpały na widok każdego zwierzaczka po drodze. Toteż zawsze dawałam mu do pyska po wyjściu z rybnego zawiniętą w papier sporą rybę. Lulo był urodzonym tragarzem. Niósł tedy rybę zacięcie, aż zez zbieżny mu się robił i kapała ślina. Na widok przebiegającego kota jeno jęczał rozpaczliwie, ale ryby nie wypuszczał z pysia. Takoż i rąk mi nie wyrywał :)
PS. Z codziennych spacerów do lasów oliwskich przynosił zawsze wielki kawał drewna, który wyciągał z sągów, układanych przez leśników. Niósł taki balot przez całą Oliwę /mieszkałam bliżej morza/ no i wpuszczał mnie w koszty, bo potem musiałam najmować człowieka do pocięcia tego drewna. A w lesie drwale i leśnicy Lulowi wygrażali :) bo go już doskonale znali. Ale pozwalali. I nie strzelali. Tylko przeklinali.
Naturalnie rozkładałam bezradnie łapki i udawałam, że się sumituję ;)
Pani Ptasznikowa jest poza wszelką konkurencją i w ogóle. Pani Ptasznikowa to Pani Ptasznikowa i basta!
A my tu tylko krotochwilne som.
/Ale całej reszcie odmawiaj!/
Miałam w rodzinie dwóch znawców prawa rzymskiego /cywilnego/. Jeden był rektorem UW przed wojną, a drugi powojennym adwokatem. To mój stryj był. Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród kolegów z palestry właśnie z powodu swojej specjalizacji : prawa rzymskiego.
Ogniem wraz piekielnym chluśnie
I nie skończy, aż nie uśnie.
Bo jak śpi - nie grzeszy wcale.
Chyba czasem - w karnawale.
Ale w poście - ani dudu.
Cała droga pełna ludu,
Pędzi Irene, bzdyklacz nasza,
Idzie Ptasznik bez pałasza,
Chociaż czuje się nieswojo.
Bo co zrobi, jak rozbroją
Go do reszty korzystając ze sposobu
Oj, da im on zaraz bobu!
Postać wybitnie komiczna. Fajtłapa w pończochach i okularnik. Tutaj gruby, w naturze był chudy jak patyk. Mama, żeby go doszczętnie ośmieszyć zakładała mu kolorowe bereciki z antenką.
Minusy te nadrabiał intelektem i popalaniem mentolowych, w który to nałóg wpadł w wieku 5 lat. Kumpluje się z Tadzinkiem, a bezjedynkówki okrutnie nim pomiatają.
Nawet jak się bawią w rodzinę (typowa babska zabawa), Ewcia jest mamusią, Hańcia tatusiem, a Januszek dzidziusiem.
Tadzinek odpalił ENIACa, a Gloria zgodnie z nową świecką tradycją wypaliła w jego kierunku z dwururki, nie czyniąc mu i tym razem najmniejszej szkody. Tadzinek wlazł na KD i zdumiał się, bo poważne grono Dyletantów zachowywało się jak trzódka pijanych zajęcy.
To nie może się dobrze skończyć - pomyślał i spił się od samego czytania tej radosnej twórczości. Chichoczącemu Tadzinkowi gdzieś z tyłu czaszki przemknęło, że kiedyś musi skończy się ten wesoły czas i trzeba będzie zapalić pochodnie i ruszyć w lud niosąc mu światło wiedzy wszelakiej, bo zebrały tu się przecież specjalisty wszelakiego autoramentu.
Tadzinek potrząsnął ramionami, aby strącić uprzykrzonego autoramenta z pleców.
- Skąd to cholerstwo się tu wzięło - pomyślał.
Obrażony autorament oddalił się na stronę w prysiudach.
Jeszce te piekielne ognie
trzęsą mi się wszystkie spodnie.
Nocka idzie, dzionek mija
uśnie straszna ta bestyja.
Śpi nie grzeszy - sama rzekła
kapkę wytchniem z tego piekła.
Żarłacz żabę zeżarł żmudnie,
Pewnie po tym się nie schudnie...
Delfin duszkiem wypił kolę
Co sie dzeje?! Ja p...itolę!
A gdzie jaja? Same bieżą,
Byle się nie spotkać z dzieżą.
Północ zbliża się powoli,
A wielebna nie pozwoli,
Aby jakieś jaj bzdyklaczy
Wątki przeszły bez niej. Raczej
Się rozpuknie z złości. Taka
Jej natura wieloraka.
Dzisiaj inne ma zajęcie:
z Asem toczy bój - zawzięcie
Bój o pychę, piękną panią
Wszyscy pychę odpychają
i się do niej nie przyznają
Biedna pycha - w kącie płacze,
szuka swego posiadacza....
Pycha! Kłamstwo!
Kłamstwo! Pycha!
To dyskusja jest nielicha.
Niechże sobie przeto drążą
Tenże temat. Niechaj dążą
Do konkluzji. Krzyż na drogę.
A my stamtąd damy nogę;)
Ręce wszyscy załamują
Idź, odpocznij - nawołują,
Zostaw kompa, ruszaj w las,
choć na tydzień zostaw nas!
.....
Daremne prośby, próżny trud,
bezsilne złorzeczenia
nikt nie powstrzyma damy tej
od charyzmatu karcenia.
Hańcia - bezjedynkówka, koleżanka Ewci bezjedynkówki i tatuś Januszka bezjedynkówka. To proste. Tak po prawdzie, to Hańcia podpylała z tacinej /też doktorowej/ bonżurki carmeny doktora, bowiem jej tata mentolowych nie palił. A ponieważ Januszek jest wdzięcznym obiektem naszych bezeceństw, przeto Hańcia imputowała te mentolowe zdobywane w niecny sposób Januszkowi. Podejrzanie szybko się zgodził... W każdym razie nie protestował. Wraz ze swoją kumpelą Ewcią mają całą masę fatalnych pomysłów i w razie czego wprawnie posługują się łopatkami oraz granatami /resztki z wojny po piwnicach, wiadomo/. Szczególnie Ewcia w tym celuje. Po załatwieniu sprawy - wspólnie oskakują zwłoki, wydając radosne, indiańskie okrzyki.
//Iza nam zginęła. Gdzie una???//
Właśnie.
Boję się, że dopadła ją depresja z powodu zdymisjonowania.
A depresje się teraz niesamowicie panoszą.
Chwila nieuwagi i już siedzi taka na karku.
No dobra. Hańcia stanęła na obudowie piaskownicy i nie zważając na strzelającą właśnie do Tadzinka z dwururki Glorię, rozdarła się na całą okolicę:
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Ewcia stanęła obok i kontynuowała:
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Tadzinek, który kulom się nie kłaniał, doskoczył na trzeciego:
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Januszek już spał, przeto zawoła Izę rano.
Weź makutrę,
wtłlucz w nię kopę jaj,
głowy cukrowe do miałkości roztłucz,
ze dwie do niej wsyp,
weź dziewkę gospodarską,
daj jej pałkę,
niech cały dzień do białości uciera.
Uhm wieża Bambel - tam mieszkają wielkie, włochate, gady zwane zielonymi krodysiami. A ci przekupnie pod Gramą sprzedają ich rzeźbione facjaty. Można spokojnie tym straszyć wszelkie towarzystwa salonowe. Ot co- koszmareksy.
Jesteście niezmiennie cudowne i frapujące ludzie:D Ech, nadrabiać będę we święta. Czasu u mnie ani na lekarstwo.
OZU - no a jak inaczej jak nie jamochłony? Toć to z autopsyji piszę i twardo się tego trzymam. Strach się bać, bo BeKaWu teraz w pracy, a jamochłony z Dydosławem w domu. Jedno wiem, Dyd lodówki łącznie z nóżkami nie zeżre...Brrrr....
Jamochłony trzeba trzymać krótko. Np. zakładać im kratę na jamę. Albo zalewać galaretą, bo wtedy robią się ociężałe i nieruchawe.
Taki jamochłon, to potrafi narobić szkód, że hej.
Albo też posłuchać zacnego profesora Niesiołowskiego i tuczyć szczawiem.
No dobra, jak nieco odzipnę, napisze o jamochłonach. Une som sympatyczne i nad wyraz zachwycające. Ale szkód potrafią narobić, to prawda. Szczawiu nie jadają.
- Jestem cudowna i fłapująca! - powtarzała jedna za drugą bezjedynkówka mizdrząc się przed lustrem w szpilkach matki. - Ach, jakie my jesteśmy fłapujące! To po płostu fłapujące, jakie jesteśmy fłapujące.
Z tego Twojego przepisu (znaczy Ćwierciakiewiczowej) chwilowo mam w domu jeno pałkę. i makutrę. Jeszcze wczoraj była kopa jaj, a teraz jakieś mizerne resztki się plączą po lodówce. To chyba ten jamochłon...
Narobiłeś mi smaku na Trylogię. Chyba w Święta sięgnę po nią. Mamy to piękne wydanie z 1958 z ilustracjami Szancera. Lubię, jak dobre ksiązki są pięknie wydane. Od razu sie smakowiciej czyta;)
Irbiscica vel Irbissa z licem bladym i utapirowanym ogonem ostrożnie weszła do salunu. Powinnam się przedstawić -- powiedziała spłoszona jak źrebak na łące. Jestem Irbisica, herbu skalne groty. Tak mi mówiła moja babcia. Zamilkła na chwilę. Jestem taka zwyczajna -- kontunuowała szeptem, nie wiem co można jeszcze powiedzieć. Znowu zamilkła i za chwilę głośno powiedziała -- uwielbiam chałwę!
Do Ozu!
Czy można wyrazić heć przystąpienia do KD. Czynię to tutaj z nieśmiałości :((. A dla Ciebie, jako wilka rodowodowego specjalnie skleciłam obrazek.
Tadzinek jak zwykle szlajał się ze swoim kołonotatnikiem, chodził od jednych gości do drugich i coś bazgrał w nim ogryzkiem kopiowego ołówka.
Drodzy Czytelnicy, jak zapewne zauważyliście wczorajszy żurfix u Glorii był wyjątkowo udany. A teraz relacja, że tak powiem z pierwszej ręki.
Gloria wprawnym okiem rzucała to na napływających gości, to na stół z wyżerką, to na miejsca do siedzenia. - Woyciechowa pójdzie do doktohostwa naphzeciwko i pożyczy z tuzin khzeseł, bo przecież nie wypędzę moich gości na ławeczki do pahczku na ten śnieg – zapodała. - Ale – zaczęła Woyciechowa i usłyszała odpowiedź Glorii: - Hacja – stwierdziła Gloria i udała się do sekretarzyka, skąd wyciągnęła bilecik ciężki od wielu herbów i coś na nim napisała.
Tak uzbrojona Woyciechowa zawitała do doktorostwa. W domu była pani doktorowa, która ochoczo zgodziła się na wypożyczenie krzeseł, a po otrzymaniu bileciku zaczęła najpierw radować, które to radowanie przeszło w tament zakończony nieśmiertelnym - „ale ja nie mam się w co ubrać”.
Woyciechowa pozostawiła doktorowej trochę wolnego czasu na przygotowania, a sama z tuzinem krzeseł dotoczyła się do zameczku. Krzesła wstawiono i już żurfix mógł toczyć się bez przeszkód. W końcu zjawiła się doktorowa ubrana w kapę z łóżka, mały kapelutek na czubku koafiury i lorgnion z macicy perłowej, który trzymała w lewej dłoni. Ątre miała doskonałe, bo zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Ludzie przestali rozmawiać o polityce, obgadywać swoich znajomych, czy celebrytów. Qurfist nerwowym ruchem poprawił zsuwające się z szyi jablonexy i nerwowo przełknął ślinę.
Doktorowa wylewnie przywitała się z Glorią, dziękując za otrzymane zaproszenie. Oczywiście nie obyło się bez achów i ochów. Po niedługim czasie towarzystwo doktorowej okazało się być dość upierdliwe, bo zapewne uważała, że w dowód wdzięczności musi ciągle szlajać się za Glorią. Doktorowa zauważyła, że w rogu salonu stoi na sztalugach obraz przykryty białym płótnem. - Ach, droga hrabino, cóż pani skrywa przed nami? - Niech Woyciechowa odsłoni obhaz – zaordynowała Gloria. Białe płótno zostało odsłonięte i zebranym ukazał się obraz, cały biały z trzema kropkami – dwie były żółte, a jedna czarna. Pierwsza do obrazu dorwała się doktorowa i zaczęła komplementować: - Ach, co za zastanawiająca kompozycja - a podchodząc zupełnie blisko do obrazu wykrzyknęła: - O Boże, te dwie plamki to oczy. Coś niesamowitego! Przez te oczy można dojrzeć głębię Wszechświata. Niesamowite! To prawdziwy majstersztyk – dalej trajkotała, ale wisząc już na szyi Glorii. Wycisnęła na jej policzkach dwa pocałunki.
- Zaraz po żurfixie zadzwonię do mojego dobrego przyjaciela w Nju Jorku, Chaima Guggena, no wiecie, tego co ma najsławniejszą galerię, żeby kogoś tu przysłał w celu zakupienia tego arcydzieła.
- Ach Glorio, jeśli mogę tak do ciebie mówić, jestem oszołomiona i oczarowana, Nie wiedziałam, że tyle ciekawego dzieje się u ciebie. Zawsze denerwowały mnie te wasze nad wyraz głośne żurfixy. Teraz wiem, że wy tu spieracie się o rzeczy ważne, a nawet, że tak powiem ezoteryczne. U mnie na fajfach mówi się tylko o resekcjach, skrobankach, zestalaniach, rektoskopii i o nowych lekach promowanych przez przedstawicieli handlowych koncernów farmaceutycznych. - A tak bajdełej, to kogo sportretowałaś na tym obrazie? I nie mogę odgadnąć znaczenia tej czarnej kropki. - A, to Balunia, pies Mme, chowający się za bhzozę przed szahżującym dzikiem – objaśniła Gloria.
Doktorowa chwilowo straciła rezon, ale odzyskawszy go, po chwili zaczęła wchodzić na coraz wyższe rejestry.
- Ach, nie znam nikogo, kto miałby własny portret, a psa w szczególności. Chciałabym poznać Balunię, czy możesz Glorio zaprotegować mnie u Mme.
Mme sączyła krwawą Marychę i powoli przybierała podobny kolor. Mord rodził się w jej oczach.
Tadzinku, mord to ma nasza Mme w swoich niebiańsko - błękitnych oczętach zawsze! To tylko kwestia, na kogo wzrok skieruje. A łopatka, podręczny miotacz ognia i dymy są zawsze na podorędziu. Niekiedy, dla niepoznaki, zakłada berecik baskijski lub - dla zmyłki - z antenką /Władeczek za cholerę się w tym nie orientuje/ celem przykrycia i opanowania zbyt obfitego dymienia.
Poza tym Mme - czyli Madame Silvanne - posiada trzy krwawe bestie koloru biszkoptowego i dwie kotowate obronne.
Jej domiszcze - to istna twierdza, otoczona dzikim ogrodem z licznymi pułapkami na wrogów, co się czają.
Ale, powiedzmy prawdę, długo się nie czają... Po wszystkim zaś - następuje rytualne oskakanie zwłok.
Kumplują się z Glorią i tą kobyłą, Irene /wiadomo: rozenthal, kopytka, półzadek, otomana/.
Wczesna Madame Silvanne to nasza Ewcia kochana, z piaskowniczki z zimną fuzją.
Bezjedynkówka, mamusia Januszka.
Cher cousin Vladeczek z Transylwanii to przy naszej Madame małe miki z mleczkiem i na słodko.
Prawdziwe Faberge. Od lewej z tyłu: 1985, Rosebud Egg, 1903 Piotr Wielki Egg, 1899 Klech Egg
środek: 1898 Lilie z Doliny Egg, 1916 Cross of Saint George Egg
przód: 1894 Renaissance Egg, 1899 -- 1903 Scandinavian Egg, 1914 Nobel Ice Eg.
Wcięło mi komenta, jasny gwint!
To mi przypomina, że czasami mam na głowie pantograf. A kiedyś nawet doczepiliście mi kółka i zamontowaliście piekarnik!
Wykonałam dziś sałatkę śledziową na pułk wojska, zakupy, kolejny fragment sprzątania chałupy, byliśmy na dzisiejszym kawałku triduum i zaraz znowu lecimy. Zaraz padnę.
Rzecz dzieje się w końcu XIX wieku w Krakowie i w majątku pod Krakowem. Dużo psów i koni. Szczypta magii - nie magii. Ale to raczej na film, a nie na teatr.
Mme naturalnie usłyszała, ale została już tak zdeprawowana przez Glorię, że machnęła z wyrozumiałością łopatką: byle jaja jej nie robiły. Ale zima - i owszem! :{{{
Poza tym muszę się ując za - jak to ujęłaś - domiszczem. Niby nic na pierwszy rzut oka, cholerny płaski sześcian, ale to czysty gdyński konstruktywizm. Gropius jak by to zobaczył - gdyby oczywiście żył, to by się schlał ze szczęścia, - boć to Bauhaus w czystej postaci, jeno przerobiony na nasze, jak i cała Gdynia;)
Irbisica podeszła po cichutku do patery (platynowej, a jakże!) i puszystym ogonem zgarnęła biale jajo. Podeszła do Czygracji i go jej podała. To Nobel, chyba ktoś nazwał tak jakąś nagrodę -- powiedziała. Czygracja wzięła jajo. Było jakieś dziwne, białe, ale jakby przeźroczyste. Wyglądało jak z pokryte lodem.
Nagle jajo wydało cichy trach i otworzyło się, a z niego wyszedł na własnych nogach...
Szlag mnie chyba trafi z tym logowaniem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przecież NE to nie bank!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Już nie wiem, który raz się dzisiaj loguję.
----------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, to nie do Ciebie pretensje, ale może to ktoś przeczyta i zrobi z tym porządek.
Na tę melodię natknęłam się przypadkowo, szukając już nie wiem czego, spodobała mi się. Ale ja nie mam zbytniego "ucha" do muzyki. Wydaje mi się, że to węgierska melodia. Sprawdziłam u wujka G. i on podaje tytuł:
Oh, piękny dom w Siedmiogrodzie -- krajobraz Transylwania. Wykrył język węgierski.
Nożq! Mnie też szlag trafia z tym logowaniem! Kiedyś tak nie było! Pluuuuuuuuszaaaaaaaakuuuuuuuuu!!!!!!!!!
Aaa, Transylwaniaaaa.... no taaaaak, freudowski żarcik dla naszej Mme :) To jej ulubiony teren wypadów letnich... Jeździ tam w odwiedziny do naszego cher cousina Vladeczka... Świetnie się rozumieją....
Droga irbisso, chyba na lany poniedziałek obstaluję Ci ponadwymiarowy kubełek pachnącej a zimnej wody i chlusnę nie patrząc na nic.
Pytasz dlaczego? Ano dosyć tych podbechtywań, bo ja, który przyszedłem później niż Towarzystwo, łapię się na ochy zupełnie niepotrzebnie. Jeśli Tadzinka zaczyna się chwalić, to on zbyt często zagląda do piwnicy i wiadomo, że coś chemicznego może sprokurować.
Więc w ramach rewanżu mnie podoba się u Ciebie Babel, na Monte Lupich i Nowa Huta. Tego gdzie indziej nie uświadczysz. O Tobie samej nic nie napiszę, ale czasami mam wrażenie, że jak każdy drapieżnik rozpoznajesz teren i teraz się skradasz. ;) A capnij kogoś to będzie jedenasty blogerek.
Mme ma zdecydowaną słabość do kuzyna. Może i stosowal on nieco kontrowersyjne metody pozbywania się przeciwników , ale co ja bym dała, żebyśmy my mieli takiego władcę teraz zamiast tych eunuchów europejskich w nie-rządzie!
Zresztą wszystko zaczęło się, kiedy Vladowi zdradzieccy bojarzy zamordowali tatusia i brata.
Zresztą jego ojciec był członkiem powołanego przez Zygmunta Luksemburskiego do obrony chrześcijaństwa przed rosnącym w potęgę Imperium Osmańskim Zakonu Smoka, czemu zawdzięczał swój przydomek („Draco” – „Smok”, przekształcone w „Dracul” – „Diabeł”) – stąd pochodzi przydomek Włada Palownika „Drăculea” („Drakula”), rozpowszechniony potem w legendzie, oznaczający po prostu syna Smoka lub syna Diabła.
Jaki to był znakomity polityk!
Już Tadzinka nie chwalę, ale chałwa należy mu się za brak ciągot do arszeniku w stosunku do Irbisicy. Dla wszystkich mają być jajeczka mistrza. Czy trafię w ich "gusta"? Mam wątpliwości, poza tym jajeczek jest nie za wiele. Pewno, że jestem drapieżnikiem, ale takim innym od tych znanych. Poza tym nie zawsze rozpoznaję teren, nie tak dawno wpadłam do skalnej szczeliny, nie było to miłe. To jest nas jedenaścioro? Nie liczyłam. Nikogo nie będę capić, może się tylko skusić :) na mój piękny ogon :) Jak jajeczko się nie spodoba Tadzinkowi, to proszę o podanie swoich preferencyjej.
Dziękuję. Z powodu potwornie zdobionej siateczki Tadzinek nie dostanie się do wnętrza i nie skonsumuje jajeczka. :)
Jeśli idzie o niestandardowe jajeczko to podrzucam Irbisicy filmik z kolei z niestandardowym wykorzystaniem gitary, a pomimo tego da się tego słuchać. Kawałek bardzo przydatny podczas pielęgnacji ogona - będzie puszysty.
Muszę Isiastą popędzić z ta bzdyklaczową pisanką, bo to drzewko, jakie nam zamontowali jest po prostu bez jaj. Ohida.
Na pisance jest już Tapir, Qrfirst i Gryzelda - jak zywi;)
Tylko gdzie ja ostatni raz widziałam kabelek USB, żeby zdjęcie pisanki przenieść do komputra? Oto jest pytanie.
Tam wszystko jest z czapy! :) Bo o inne sprawy szło. Jak bachorek cyknie Frycka w cytrynach i turkusach, to Ci prześlę, cobyś nie myślał, że malarz jest głupkiem ;)
I w ogóle trzyma straż nad różnymi rzeczami i sprawami. To stąd to określenie "twierdza".
Aleć przeca nie będziem wpadać w patos na Jajach!!! Przeto - domiszcze.
Ooo, jajeczko dla Woyciechowej jest naprawdę piękne.
W którejś części Jaj jest długi opis wakacji Mme u naszego cher cousina Vladeczka. Oj, działo się... Naturalnie tajnym dyrdaczkiem podążył tam za Mme Stirlitz i objawił się nieoczekiwanie w siedemnastu mgnieniach wiosny.
Teraz jajeczko dla Ciebie. Zaczęłam czytać te wspomnienia, ale musiałam przestać, bo trochę zwaliło mi się na głowę, oprócz świąt. Może nadgonię w święta. Jak z jajeczkiem nie trafię w gusta, to proszę mię zawiadomić o tej reklamacyji. Być może znajdzie się jakieś inne :))))) Z Woyciechową było prosto, jedne takie drewniane-nierasowe, a inne rasowe, nawet te z bombami.
@pasmail 18:29:44
"TO I OWO czyli piehdoły o wszystkim".
Zaczynam:
tudej z rańca pojawił się jednopał z cukrzycą, bo nawet "Mazurkowi ochotnickiemu" przywalił jedną pałą. A potem obleciał wszystkich, którzy mu leżą na łątrobie. A leżą mu wszyscy Dliettanti i osoby zaprzyjaźnione. Biedny jednopał... Wprawdzie ukrywa się w zbożu, ale przecież domyślamy się, kto zacz. Jak ten jednopał wytrzymuje to stałe zaleganie na łątrobie?
A życie sobie płynie mimo.................
Wesołych Świąt, jednopale!
nadużycie link skomentuj usuń
KOSSOBOR 29.03.2013 12:10:31
Zaraz będę słuchać. Bo melodyji słucham na innym komputerze, z niego wychodzą inne dźwięki niż z mojego lapka, na którym piszę. Bo lepiej pisze się na lapku, przez ogon. Przy stacjonarce zawadza :( Ale uruchomię, Irbisica się położy i będzie tapirować ogonek. Dzięki.
No z czapy.
Jeśli idzie o malarstwo to Ty do mnie mów jak do Woyciechowy. Ot co. Raz mi się zdarzyło w Rijskmuseum, gdzie wszyscy gromadzili się przy Nocnej straży, a ja ślepiłem na obraz, może niezbyt dobrze pamiętam tytuł, "Portret kupca". Ponieważ wpadliśmy do muzeum godzinę przed zamknięciem to była gonitwa przez wszystkie sale do Straży. Bractwo odciągnęło mnie, bo już zamykali. W obrazie urzekły mnie dobre, mądre oczy.
Jednakże ZNienacka howeh... tfu! ... rower! Nikł i nikł, aż znikł. Gdzie się podział? Zdaje się, że postanowił sam przywieźć, kogo trzeba. Oczywiście howeh... tfu! ... rower.
Bardzo ładne. Ale chyba dla surykatek bardziej, niż dla qnia, nawet małego.
Kiedyś jeden z pułków na defiladzie na Polu Mokotowskim przestebnował przed Piłsudskim kłusem wysiadywanym do "Pije Kuba do Jakuba", granym przez orkiestrę pułkową :) Marszal się zaśmiewał. Ja też chichocę na samo wyobrażenie sobie tego numeru :)))
Huhha, huhha! Nienacek ist wiedeh da! A Ghyzelda? Phodukuje phąd i mazuhki?
Gloria wraz z Woyciechową układały starannie w kredensie wszystkie dwa mazurki, w tym jeden ochotnicki, a drugi poremańczowy pod czekoladą, migdałami i śnieżną posypką. Woyciechowa już, już - dla oszczędności - chciała onego na dziedziniec zameczku wystawić, bo właśnie śnieżyło, ale Hrabina jednak nie była od tego i spojrzawszy na wierną sługę przeciągle i złowieszczo, rzekła:
- Się Woyciechowa opanuje z tymi oszczędnościami. W końcu haz są Święta! A i tak nie ma kto tego wszystkiego zjeść, bo wszyscy się rozjechali, a dhogi właśnie zasypuje.
- Mnie tam niczego nie zasypuje! - wrzasnął Frycek, wpychając się na chama i na trzeciego do kredensu.
- Paszoł! - wrzasnęła Woyciechowa, rozglądając się za mokrą ścierką.
Na to wrzasnęła Hrabina:
- Wphawdzie powinien być biały bahszcz, ale i consomme nie byłoby do pogahdzenia! Nawet tylko z koguta!
Na to Frycek nic nie wrzasnął, a szybko drobiąc udał się do salonu i, obrażony, umościł qper na ryżandolu. Uprzednio odąwszy się, naturalnie.
Gryzelda istotnie w kołowrotku;), ale bez mazurków:(. (A jajeczko od Irbissy dostanie?)
Offtopic na tle ostatnich wydarzeń internetowo-duchowych: na stronie Radia Maryja (słucham liturgii via net) jest "hasło" z homilii jednego z biskupów "Moralizowanie, które nie szuka dobra":) - skąd on wiedział:)?
A wogle, to sie usprawiedliwiam za braki na jajach - robota goni, przegonić jej nie idzie:( a do tego staram sie choc troche skupic. O. i w zw. z tym nie obchodzi mnie, ze ktosik nas cytuje;). A jak juz mowa o pieknym nazwisku, to, Ozu, nie lzyj kawy zbozowej;)
Jeszcze o zimie palne pare zdan - swieta sa. Swieta zmartwychwstania, nie zas wiosny, wiec kij tam zimie w oko. Zaobroczeni swiateczna wyzerka damy jej rady tak, czy siak.
Trzymajcie sie wiec cieplo i radosnie:), z mysla nie tylko o wiosnie:)
Już wystarczy że Tapir nie myje racic.
Dawaj coś z Grecji.
Co mają w Grecji ? Przecież coś musi tam straszyć ?
Jakieś syreny Lorelaje czy cóś ?
Powtarzam:
ACHTUNG ACHTUNG !
KONKURS BŁYSKAWICZNY!!!
*** Z NAGRODAMI ***
Rzuć okiem na Stronę Główną i co widzisz ciekawego???
Koleżanko i kolego???
W nagrodę prawdziwy Troll z Norwegii !!
Nie wygrałeś. ;]
ZEB ZWYCIĘZCĄ!
KLUB DYLETANTA dostał własną zakładkę i będzie się gospodarzyć na własnym podwórku. Łazarz obiecywał, a Andarian załatwił w trymiga.
Mamy wreszcie swój dział.
Trzeba pomyśleć co dalej.
ps Zeb musi poczekać.
Troll przyjedzie ze mną 20 kwietnia. Nie mówi po polsku, ale się szybko uczy. Jak się dowiedział, że jestem z Polski to z uśmiechem stwierdził: cytuję " fenomenalna p....a", jak go niecni ludzie nauczyli.
Uwaga - je dużo ryby i głośno beka. Ale jest przemiły.
Zostawmy sędziów zawodowych.
Tragicznym problemem naszego społeczeństwa jest to, że jesteśmy skłonni do szybkich i pochopnych sądów. Wydajemy osąd, zajmujemy stanowisko, za nim jeszcze się dobrze zastanowimy. Niektórzy mają taką przywarę, że już inaczej nie potrafią rozmawiać, tylko w kategorii sądów, często ostatecznych.
Gdyby te osądy wiązały się jakoś z uśmierceniem osądzanego, to populacja ludzi na ziemi gwałtownie by się zmniejszyła.
- Bardzo dobrze. Tak właśnie należy reagowac na bezczelne uzurpacje. Trochę mnie zaskoczyliście, bo planowałem ten eksperyment społeczny na nieco później, ale może to i lepiej, bo przy większej widowni chyba bym z życiem nie uszedł.
Ale nieźlem to sobie wykoncypował, co? Posiedzieć trochę pod kanapą i od razu wszystko się we łbie układa, jak trza!
Przypomina mi się tylko historia o tym, jak 40 krów chudych pożarło 40 krów tłustych, a deszcz potem padał przez 40 dni i nocy, po czym przyszło 40 rozbójników i te 40 chudych przerobiło na psią karmę dla 40 dalmatyńczyków.
Korzystając z okazji spróbowała na kolanie przetłumaczyć niewielki foliał ze starocerkiewnosłowiańskiego na achałtekiński, ale jakoś nie bardzo jej to szło, więc cisnęła foliałem w pierwszego wiosennego komara i poszła się zdrzemnąc.
Przyswajam i będę sprzedawać na lewo i prawo, bo znam więcej takich agonistów, i to niektórzy całkiem młodo tę agonię zaczynają;))).
Nie dlatego odeszłam z Legionu, że kogoś podejrzewałam o najgorsze, tylko z powodu bardzo szczególnego, a entuzjastycznego podejścia grupy trzymającej waadzę na Legionie do owej historyjki o Aniele Mordercy. To był dla mnie spór o pryncypia. Na Pana Boga, który czyni zło, aby uzyskać dobro, ja się nie zgadzam.
Ja to raczej małomocny.
Ale jak Gallux szwarcharakterem potraktował to poczułem się jak ten ulubiony ptak cyrkowy, czyli paw.
Ano kręcą się różne takie.
Latoś dużo dzików się pokazywało. Jadę a tu świecą czyjeś ślipia, zwalniam bo zderzenie z 200 kg prosiakiem to nie przelewki, wyhamowałem prawie do zera , faktycznie wielki czarny dziczysko wlepia we mnie gały na samym środku drogi.
Nacisnąłem klakson, on coś odburknął , odwrócił się , pokiwał ogonkiem i polazł w las.
Innym razem cała rodzinka , ze sześć sztuk przegalopowała mi przed maską w samo południe. Fajne stalowoszare wypasione prosiaki z czarną grzywką wzdłuż kręgosłupa.
Inną znowuż razą, zimą, około północy całe mrowie świecących ślepiów. Zatrzymałem się i obstąpiło mnie ze 20 saren i koziołków.
Obwąchiwały karoserię , wcale nie spłoszone aż żem sobie pomyślał że są naćpane, bo normalny dziki zwierzak ucieka od człowieka a już od samochodu to na 100%.
Pogapiły się, zaglądały przez szyby do środka wozu. A potem se poszły spokojnie.
Niesamowite jakieś. Musi to przez te dżędery i inne ewolucje seksualne.
A raz wychodzę sobie latem pomiędzy drzewa, było tak po północku.
Gacki ino furgają nad głową, cisza, ciepło, z dala pieski się odzywają.
Suka moja troszku ziewa, troszku udaje że pilnuje ale widać że śpiąca.
Wlazła między chabuzie , słyszę - łazi i niucha.
Nagle łoskot, szum i wielkie czarne ptaszysko oderwało się od sosny i pult pult czarnymi skrzydłami , poleciało w noc.
A kiedyś słyszę - suka ujada ale tak na poważnie.
Latem to było , z soboty na niedzielę, godzina około 23.00.
Ujada i drze japę i słyszę że wystraszona. Oho myślę, gruby zwierz.
Wziąłem żelazo z kąta, opatrzyłem i idę między drzewa. Przy samym domu to było.
No coś się szamocze i sapie i rzęzi. Zaświeciłem latarkę i aż mnie ciarki przeszły. Edzio Jagiełło narąbany w trzy dupy locha się na mojej ziemi, nieprzytomny jak czyżyk. Jeszcze chwila a byłbym mu łeb zdmuchnął.
Wziąłem dziada za fraki i ciągnę do komórki a ten jeszcze kurwami sypie i cóś mamroli. Rzuciłem go na starą otomanę , przykryłem derką i zamknąłem komórkę żeby mu suka dupska nie pogryzła.
Nie lubi dziewczyna pijaków.
Rano bardzo przepraszał za inkonwenięcję.
Różne takie krążą.
Nie myślcie sobie.
- Co za gracja! - myślał z zachwytem.
- A jaki wdzięk! - dodawał w duchu .
- I jakież cudowne maniery! - wzruszal się mimowiednie patrząc jak z poświęceniem ogona poleruje ostatnią raciczkę.
Toteż nic dziwnego, że po wypolerowaniu tejże, Tapir posunął się pośpiesznie i zaprosił uroczą kotowatą, aby dotrzymała mu towarzystwa na kanapie.
Dla ułatwienia dodaję, ze zgodnie z planem mieszkam w centrum miasta;)
Naprawdę zamknąłeś Jagiełłę w chlewiku? To lepsze, niż historia z Zagłobą;)
I nie spuścił ci potem bitwy pod Grunwaldem?
My nie takie żeby w chlewiku zamykać.
Po pierwsze primo, nie mam chlewika a po drugie primo komórka to była ogólnoużytkowa, czyli warsztat z graciarnią.
A co się tyczy Edzia Jagiełły to jest to postać owszem autentyczna ale jeszcze nie historyczna (jeszcze może pić).
Tamtego dnia po prostu jego mamusia dostała rentę, więc Edzio ruszył na podbój świata i do mnie zblądził.
A Grunwald to on mnie może ... dysponuję przewagą w sile ognia.
Ale nie zapomnę, jak kiedyś przyjechały do nas jakieś Angliki. Zobaczyłam dziki i stwierdziłam, ze muszę tym cywilizowanym towarzystwem wstrząsnąć. Wziąwszy trochę chleba wyszłam z gośćmi, aby dziki pokarmić. Trochę nie byłam pewna przyjęcia, bo to były akurat dwie lochy z małymi, ale okazały się zupełnie oswojone.
A potem wróciliśmy do domu i dalej omawailiśmy politykę światową etc.
Ale traktowali mnie już znacznie powazniej;)
Pytali też, jakie jeszcze zwierzęta wychodzą u nas z lasu na ulicę. Z trudem się powstrzymałam, żeby nie powiedzieć, że białe niedźwiedzie.
Pożyczyłem mu 10 zł i kiedy przyszedł po następną pożyczkę zapytałem go niewinnie czy pamięta że jeszcze nie oddał poprzedniej.
Na to Edzio się zacukał i już nie nalegał.
Za to jego kolega po flaszce , niejaki "Łańcuchowy" (robi piłą spalinową w lesie) zaskoczył mnie , bo sam podszedł do mnie pod sklepem żeby mi oddać 2 zł , które pożyczyłem mu przed dwoma laty, kiedy brakowało mu na wino.
Takie tu chłopy , charakterne.
Za nią dyrdała nieco zgnębiona Czygracja numero uno w swoich baletkach, ktore całkiem niknęły wobec wspaniałości ochraniaczy i tipsów Irene.
Górą podfruwał Qrfirst - trochę ciężko mu szło podfruwanie, jeżeli wziąć pod uwagę ciężar biżuterii z Jablonexu, jaką na się wsadził.
Po prostu Wielkie Czarne Ptaszysko. Dziwotwór.
To już tylko powiedz mi, co to są chabuzie?
I dobranoc, pchły na noc:)
Dopiero w lokalnej prasie wyczytałem, że latoś dziki obrodziły i pokazały się w wielu miejscach. Podano wskazówki jak się zachować w przypadku spotkania ich. Mój sposób był tam zalecany, natomiast odradzano jakiegokolwiek karmienia.
Drugie opowiadanko mojego Ojca. Z kolegą wracali nocą z akcji przez las. W pewnym momencie zdali sobie sprawę, że ktoś za nimi idzie, bo z tyłu od czasu do czasy strzelały łamane patyki w ściółce. Zatrzymywali się kilka razy, ale nic z powodu ciemności nie mogli dojrzeć. Kiedy oni stawali to śledzący ich też przestawali się poruszać. Spocili się zdrowo, tym bardziej, że trwało to już długo. Postanowili się rozdzielić i za jedną zdrowaśkę podnieść hałas i spłoszonych śledzących ew. wziąć do niewoli ;).
Przy głośnym łamaniu gałęzi dziki nie wytrzymały i dały dyla przebiegając przecinkę.
Park oliwski i cmentarz dziki ryją systematycznie.
Januszek z własnym tatą przesiedział z dobrą godzinkę na drzewie, jak nie spodobali się pewnej dziczej rodzinie (oni pewnie nie z Orłowa, więc nie rozpoznali nas), kurczowo trzymając się gałęzi, bo drzewo dość cienkie było. Gdyby temu dzikowi przyszło do zakutego łba walić nim w ten nędzny pieniek, to byśmy pospadali na dół jak ulęgałki Niesiołowskiego. Posła znaczy się.
Acha, dla dzielnie dokarmiającej dziki sigmy, by zaimponować angolom,mam taki obraz: wezwano tatę w nagłej potrzebie do gościa, słusznej postawy, który z tego powodu (słuszna postawa) dzikom się postawił. Byłby się chojrak wykrwawił na śmierć, jak dzik mu poharatał nogę. Pilnie na szycie był wzięty.
No to tyle, bo dodatkowa robota czeka, Pa.
Znaczytsia żyw. Chwała Panu !
A chabuzie , proszę Pani kierowniczki to - w narzeczu tutejszego ludu - podszycie leśne, czyli nic nie warte zarośla i krzoki.
Interesują mnie tylko programy zapisujące bezboleśnie w tle.
Pani mi da jakiś /ś a nie ś/ chabazi /zi a nie zi/ na zupę.
/ Podkreślam raz jeszcze nie chabazi jak u nas ale chabazi - inne zmiękczanie./
Da mi pani tuzin /zi nie zi/ swieży jajki. No były jeszcze świeży bułki z tylnojęzykowym ł i słyszalne w wymowie ch i samo h.
Teraz tego nie usłyszysz nigdzie. pokolenieoderwane od rodzinnych stron już odeszło z tego świata.
Ale czasami w pośpiechu zapominam i jestem tam gdzie OZu. :(
Przywiążmy jaja, a co tam. Znaczy, poddaję rzecz pod rozwagę referendalną.
A tak w ogóle - już się odszczepiać i burzyć atomówki!
Ewciu - to wejdz do edycji jaj i zmien kategorie z polityczne na klub dyletanta i jaja wskocza do salonowego zurfixu.
Æøøæ
Czyli śledź solony, wypatroszony, moczony w kwaśnej zalewie (może być maślanka), posmarowany na ćwierć palca miodem i obsypany rodzynkami, pokrojonymi suszonymi śliwkami, potłuczonymi orzechami laskowymi, sezamem i łuskaną buczyną. (Sypać dopóty dopóki już nic nie jest się w stanie przykleić). Stary Wiking jak dziabnął takie dwa śledzie, to następnego łykał po przeprawie przez Atlantyk.
No i spił się chłop, choć rano.
Moi rodzice jeszcze żyją.
Oni wprawdzie z Wileńszczyzny, ale akcent mają podobny.
A mnie się nigdy nie zdarza popełnić błędu ortograficznego : h czy ch.
Dla mnie różnica w wymowie jest oczywista.
-Mamusiu, co znaczy "chabazi".
Popatrzyła na mnie i zapytała:
-A po jakiemu to?
A ja:
- A może znasz "habazi" (wymówiłam jak trzeba).
- Nie mam pojęcia.
Wyjaśniłam, że to po "lwowsku" chaszcze,badyle, słowem roślinny burdel.
Nie znała tego słowa.
Wniosek:
Na Wileńszczyźnie panował porządek, więc takie określenie było niepotrzebne.
Zalecam kąpiel w święconej wodzie, lub choćby umycie głowy.
I lekturę wspomnień Dody "Mój Idol Demon"
UWAGA
Iza, proszę zerknij na Priv - koniecznie i pilne!
- No, Dyd, nie będziesz na razie miał wybiegu, wiec nie strój kretyńskich min do tego lustra!
- Pańcia jak zawsze raczy sobie żartować. Uzębienie sprawdzam, a nie miny stroję. Domek z ogródkiem i krowami na pastwisku na razie w sferze marzeń, ale cholera jasna, jak się spełnią, to chciałbym mieć zdrowe zęby na okoliczność świętowania.
"Cie choroba, skąd ten pies się wziął taki wylewny i przemundry?".
Co do krów, 40, ujmujące są i najchętniej bym je przygarnęła- ot co - bez względu na to, jaką pozycję społeczną mi zapewnią - HA! Tyle serników bym zrobiła!!!!!
A teraz...
-Trututututut!!!! - Dydosław otrąbił odwrót - Pańcia - terminy! Sio!
Może taki "Chacheł" powiedzieć "uże" ale miże i powiedzieć "wże" i obie formy są poprawne a znaczy to po prostu "już".
A dlaczego Chacheł (Chochoł) ?
Jest to pogardliwe określenie Ukraińca w języku rosyjskim (i w polskim-wschodnim).
Bierze się to z charakterystycznej podgolonej fryzury z czubem (chochołem) na górze, używanej przez Ukraińców jeszcze przed wojną.
Prawdopodobnie ten chochoł wywodził sie jeszcze z tradycji kozackiego sełedca .
A sełedec to po ukraińsku po prostu śledź (ale nie po norwesku).
Oj li li lili li lili
świnki kartofli poryli
A kiedy ktoś chce się dowiedzieć wiadomości nie przeznaczonej dla niego, pyta: ta na co ci too, czego to ciebi interesuji ?
Coś mi się kojarzy (dziadek tak nucił, gdy chciał, aby moja młodsza, maleńka wtedy,siostrzyczka usnęła - i kołysał kołyskę.....
Do końca życia wierzył, że będzie mógł kiedyś wrócić na swoją "Biarowszczynę"....
Testament spisał. Podzielił hektary między synów, jako że "córki dostały wyprawę w złocie".
Według tego tego testamentu jakieś parę hektarów by mi się należało.
Ale czy ten Łukaszenka to zrozumie?
O ile sobie przypominam to jaja.be nie obstawiły jeszcze Wrocławia i okolic, a tak to mamy swoich przedstawicieli w każdej guberni, z nadreprezentacją w dwóch rejonach. Jeden wiadomo stolyca, a ten drugi szykuje się do objęcia stolca, czy co?????
Na koniec Woyciechowa powiedziała:
- Niech nie ryczy, wysmarka nos, bo zara tu pani przyjdzie i to całe podejrzane towarzystwo /tu wierna sługa ściszyła głos, bowiem bardzo chciała być dalej wierną sługą/ i wtenczas kotowatej obronnej wszycho powiedzą. Ja tam się na tych pańskich numerach nie wyznaję bo im zaś zawsze coś odbija.
Co rzekłszy, pospieszyła do kuchni, bo już Święta powoli nadchodziły.
Niemniej jednak Irbisa udała się go gotowalni, gdzie przed wielkim tremo szczotkowała i tapirowała ogon, by mieć stosowne entre.
Co wqrzyło Mimi Kólską, bowiem dotąd to właśnie jej ogon był najpiękniejszy w całej wsi. Widząc jednak słuszną posturę kotowatej obronnej - przylała Goci, bo Gocia skromną i spolegliwą kocurrką jest.
Jolka mi się spodobała,
ożenię się z Jolką.
Jolka cała taka mała,
a ..........
- a nie to było o Elce.
Spadam na wieżę.
Kontynuujcie didaskalia, dhogie dzieci.
Chyba nawet dzisiaj nie poczytam książki na dobranoc.
Spaaaaaaaaaaaaać
Załatwie wszystko rano.
sagen alle faulen Leute!
- powiedziała Czygracja numma dhaj, widząc porozrzucane zabawki na dywanie i śpiącego na jej ulubionym szezlongu Januszka.
A obiecał, że ładnie posprząta, gdy się już nabawi - mruknęła pod nosem.
Nawet piżamy nie założył, skaranie boskie z tym bachorem - westchnęła, odwróciła się i cichutko wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi.
-Trzeba pomyśleć o malowaniu jaj.
Chodź, Ptachu, razem oświadczymy sie PanuMichalkiewiczowi albo cy cóś, bo fenomenalnym ci on jest!
Frycek miotał się od okna do fortepianu, pobrzękując jablonexami, lecz gdy po chwili weszła nieprzytomna Gloria, szybko wskoczył na ryżandol i zaczął od niechcenia przegrzebywać ostatnie pióro w qprze, które jeszcze mu zostało.
Na widok wchodzącej Hrabiny, wydał z siebie tylko ciche: cip, cip ciesząc się, że z powodu Wielkiego Postu nie ma mowy o rosole.
Zażądała od zaspanej Woyciechowej herbaty i papierosów. Następnie wyciągnęła kajecik i postanowiła, że na pierwszy ogień pójdzie Januszek - bo sam się prosił - siłą rzeczy. Januszkowi to nie robiło, bo jak zasnął - tak spał.
Po latach zostanie naszym legendarnym agentem ooO, którego życie i doprawdy niezwykłe przygody są dla nas nieustanną inspiracją. Baron Munchausen to małe miki przy ooO, naprawdę. Znosi to nad podziw cierpliwie, często przybierając minę znudzonego gutanga.
Dyletanci dostali własną zakładkę, której jaja są teraz stałą i integralną częścią i nigdy nie będą spadać. Ale roboty, jak to zwykle przy tzw, rozruchu (piękne słowo) sporo.
Tak że moi mili - kto czuje się dyletantem, człowiekiem otwartym, renesansowym, cieszącym się życiem, z poczuciem humoru i honorowym - zapraszamy do Klubu (pierwsza od lewej w drugiej linii zakładek).
A jak chcecie, żeby wasz unikalny tekst był w klubie, to na koniec, po napisaniu wpisu wybierzcie kategorie - Klub Dyletanta.
Eee tam.
Ja tam się czuję człowiekiem średniowiecznym i dobrze mi z tym a komu to nie pasi, ten może dostać w kły.
Amen.
Chcesz to się oświadczaj.
Ja tam nie jestem aż tak postępowy.
Circ,
Izabela Brodacka-Falzmann
Jazgdyni
Karoljozef,
Kossobor,
Lju,
Pokutujący Łotr,
Polonia,
Rebeliantka,
Sigma
została połowa:
Circ,
Lju,
Pokutujący Łotr,
Polonia,
Asadow
Może zaczniemy obstawiać, kogo następnego zeżre ten czerwony śledź?
Obstawiam Polonię;)
Nb. szlag mnie trafia, bo w tym liście sygnatariuszy zrobiono klasyczną komuszą fałszywkę, czyli wstawiono jakiegoś Stanisława Barańczaka. Zrobienie tak potwornej nikczemności umierającemu poecie (prawdziwy Stanisław Barańczak od wielu miesięcy jest bez kontaktu) - jest odrażającym dowodem chamstwa pomysłodawców tego listu sygnatariuszy.
Tak samo tzw. Oświeceniu robią pijar dzisiejsze lemingi.
A kimże byli ci oświeceniowi luminarze, jak nie lemingami ?
Ot taki Wolter (ówczesny Michnik) , który za pieniądze carycy Katarzyny II publicznie dziękował jej za rozbiór Polski.
Kurwiszony i tyle i pies ich je... (byle nie mój, bo mój za porządny).
Dopieroś mi się oświadczała i cały internet to słyszał a teraz chcesz mnie porzucić dla Michalkiewicza ?
Toż ja musiałem odmówić wszystkim damom, które stoją u mnie w kolejce !
Nie masz stałości na tem świecie i wszystko to marność.
Vae mihi !
Idę ładować liworwer.
Popatrz, co za świnie, do czego w swojej podłości się posuwają.
Ja tą idiotkę z teatru, z Poznania obserwuję już od roku, bo jest gwiazdą i primabaleriną na Tłumok FM, którego słucham, gdy prowadzę, a mam za mało adrenaliny. To taka szurnięta cyrkówa, tylko w drugą stronę.
Nie obrażaj się, tylko popatrz, jak po parytecie, wredne i głupie baby dorwały się do robienia polityki i są gorsze od Niesiołowskiego. Taka Szczuka, czy Środa, czy Nowicka. I jeszcze ta opiniotwórcza dla lemingów z Poznania.
A lista poparcia świadczy albo o totalnym idiotyzmie podpisanych, albo o skrajnej hipokryzji i oportunizmie, albo są na nich haki i musieli podpisać.
Starożytność (z podziałem na kultury), wieki smrodu (z podziałem na epoki i kultury), wychodzenie ze smrodu (gdzieś tak od XIX w. do dziś).
No, do tego doliczyć trzeba powrót do innych starożytnych osiągnięć, takich jak prawo, normalny proces sądowy i parę innych temu podobnych drobiazgów.
:)
W jajachbe udział swój ma ona, Gryzelda. Świnka morska rozetka tricolor. Do twarzy jej idzie indygo i turkusy. Nie pija kawy, tylko odwrócone kapuczino (śmietanę zabarwioną kapką kawy). Z herbat to biała. Erlgrej tylko do towarzystwa.
Miejsce zamieszkania: Pchlew. Miejscowość z pretensjami i władziami (czyt. władzami) budzącymi niekiedy ostre reakcje Gryzeldy (przeważnie wkurw).
Zwyczaje: mało gada, więcej myśli. Skacze do uszu, jak musi. Zaiwania w kołowrotku produkując prąd (do zameczku), dobry nastrój (sobie).
Gryzoń. Z filozoficznym podejściem do marności życia i świata tego.
Lubi muzykę lekką, łatwą i przyjemną. Lubi też sztukę. Byle nie tą trzaskaną na sztuki.
Skoro Gryzia w Pchlewie, to BekaWu zamieszkuje na stałe - Krachkrów :) a BekaWu jest oswojona przez Dydzia zwanego aligancko Dydosławem. Ale tu didaskalia później, bo Bekawu dobiła bardzo późno i najmniej istotna.
Dobra idę do kąta ostrego, a Ty juz liworwerm nie machaj. Zwłaszcza z rańca.
W punkt. Zwłaszcza co do tej facetki, tak ślicznie opisanej przez Michalkiewicza. Ona ma jeszcze i tę właściwość, że nikt jej specjalnie nie zna i ma parcie na szkło i łącza, jak to przechodzone aktorzyce.
Ech. Bekawu ma w d**** terminy, I to tak głęboko, że nie może się opanować przed ogórzeniem (leżeniem ogórem do góry) i to w pracy. Masakroza. Dajcie radę na ogórzenie.
Nie wykluczone, że sama dyplomatycznie zrezygnuje.
Następny będzie ten,kogo wielebna uzna za najmocniejszą konkurencję, w sensie, że będzie maił najwięcej komentów.
Swego czasu z tego powodu poparła te całe Rzbiki. Trudno powiedzieć, kiedy ją olśni, że służy złej sprawie.
Booooooooooskie !!!!!!!!!! :]]]]]]]]]]]]
Też będę zwalać wszystko na jamochłony.
//Starożytność (z podziałem na kultury), wieki smrodu (z podziałem na epoki i kultury), wychodzenie ze smrodu (gdzieś tak od XIX w. do dziś).
No, do tego doliczyć trzeba powrót do innych starożytnych osiągnięć, takich jak prawo, normalny proces sądowy i parę innych temu podobnych drobiazgów.
:)//
W Lublinie i w sławnym grodzie Hrubieszowie wodociągi były już w XIV w. bo są na to dowody naukowe (materialne dowody archeologiczne i źródła pisane z epoki ).
O tym ze ludzie w Średniowieczu myli się częściej niż w innych epokach świadczy fakt że w XIV wiecznym Poznaniu (11 tys. mieszkańców) funkcjonowało 26 łaźni publicznych a w już w XVI w. ANI JEDNEJ.
Władze miejskie Krakowa musiały w XIV w. wydawać zarządzenia aby mieszczanie nie wracali z łaźni do domu nago, trzymając ubranie w tobołku (obraza moralności).
CZAS BRUDU i SYFU zaczął się właśnie w czasach Renesansu a jeszcze w 1863r. chirurdzy wojskowi nie widzieli związku przyczynowego pomiędzy myciem rąk przed operacją a przeżywalnoscią pacjentów.
Kiedy czyta się prace naukowe historyków oparte na twardych dowodach to historia przedstawia się zupełnie inaczej niż w telewizji.
"Normalny proces sądowy" , z oskarżycielem , obrońcą i domniemaniem niewinności wprowadziła Święta Inkwizycja a nie nasze "wspaniałe i cywilizowane" czasy.
Dobra, bede odmawiał (za wyjątkiem Pani Ptasznikowej).
"W Lublinie i w sławnym grodzie Hrubieszowie wodociągi były już w XIV w."
Phi. W jednej wsi na scianie (wschodniej) odkryto studnie z rułami wodociag. z XI w PNE:)
Co do lazni, to juz w sredniowieczu byla na nie jazda, jako na siedliska rozpusty. Ale mi to ganc pomada, bo czy sredniowiecze, czy renesans, to dla mnie wieki powszechnego braku wod-kanu (z akcentem na slowo "powszechny" a istniejace wyjatki, to wyjatki wlasnie, zreszta niejasno kojarze, zesmy pod tym wzgledem byli dosyc wyjatkowi w Europie, pod wzgledem mycia sie - chyba tez).
C odo mycia lap przez konowalow, to ja koncze takie dyskusje haslem "Semmelweiss". Jego starcia z oswiecona elita mowia same za siebie.
Telewizji NIE ogladam. Od poczatku:).
Co do procesu sadowego i jego normalnosci, to Rzym sie klania. Przynajmiej takie wrazenie robia lektury roznych staroswieckich rupieci.
Podsumowujac: malo mnie przejmuje, ktora epoka byla brudniejsza. Wszystkie (od upadku Rzymu do ok. polowy xix w. byly brudne a spieranie sie o ilosc brudu nie ma sensu, bo byl to BRUD). Ja mam, widzisz, stare zboczenie zawodowe - rzymskie prawo i budownictwo (wodne, wraz zeskutkami spolecznymi) i potem dlugo barbaria albo zgola nic az do teraz (w skrocie).
nie wiem, czy czytałeś, ale polecam, choć naszym dziewczynom (sigmie i KOSSOBOR) niespecjalnie się podobało, może polskie tłumaczenie kiepskie, a ja w originale czytałem - "Filary Ziemi" Kena Foleta.
Ten twórca powieści sensacyjnych poświęcił 10 lat na studiowanie epoki z okresu królowej Maud, oczywiście Anglia, Francja I Hiszpania. To jest o budowniczych pierwszych katedr.
Fantastyczny przegląd epoki, naukowo doskonały. Wiesz, kiedy wymyślono sypialnie?
I ciekawostka. gdy bohater ruszył na południe aż do Andaluzji pod wpływem Maurów, to robiło się bardziej kulturalnie, porządnie i czysto.
Przeczytaj koniecznie
PS. Z codziennych spacerów do lasów oliwskich przynosił zawsze wielki kawał drewna, który wyciągał z sągów, układanych przez leśników. Niósł taki balot przez całą Oliwę /mieszkałam bliżej morza/ no i wpuszczał mnie w koszty, bo potem musiałam najmować człowieka do pocięcia tego drewna. A w lesie drwale i leśnicy Lulowi wygrażali :) bo go już doskonale znali. Ale pozwalali. I nie strzelali. Tylko przeklinali.
Naturalnie rozkładałam bezradnie łapki i udawałam, że się sumituję ;)
A my tu tylko krotochwilne som.
/Ale całej reszcie odmawiaj!/
Byłam pod metafizycznym wręcz wrażeniem. A na poszczególnych kamlotach były inskrypcje, wyryte antykwą - podpisy i westchnienia robotników...
I zapewne dużo sprośności i sporo bluzgów pod adresem majstra.
patrzaj moja kumo droga.
- Śnieżek pada, świeci słonko.
- Patrz kto idzie ze święconką.
Raz dwa, raz dwa, trzy i cztery
to bzdy-klacze, bzdy-ogiery.
Pieszo, w siodle i w powozie,
idzie Tapir na powrozie.
(Tapir grzeczny jest, nie brudzi
ale dziś idzie do ludzi.
Chociaż też stworzenie Boże,
musi ubrać się w obroże.)
Czas, ach czas poświęcić jaje,
niech więc każdy w rządku staje.
Oto kilka moich propozycji (tych łatwiejszych ;)), czekam na lepsze, ew. zatwierdzenie poniższych.
No i oczywiście dalsze.
Jest Januszek, wielki Ozu,
nie bał się norkowskich mrozów.
Kroczy dumnie Woyciechowa,
Woyciech z nią idzie bez słowa.
A to kto, ta kwaśna minka,
nie poznajecie Tadzinka.
Ywzan Zeb 27.03.2013 19:07:44
idzie Nonejm z jajeczkami
W stylu wolnym i jajcarskim.
By nie spotkać się z kotami,
Glorii, które idą z Panią
I z kuzynem. Zaraz za nią
Pędzi też Gryzelda świnka
Mimo zasp - bojowa minka.
Ma już pełno donosików.
Kto i ile niesie jajek
Czysty konkret! Żadnych bajek!
Ja niestety...
Naspałeś się chyba wystarczająco wczoraj....
Zaraz stoczy pojedynek.
Bo Januszek wraz zkumplami
Obrzucają je śnieżkami.
czekać może pjur - z gazrurką!
jamka taka jest nieduża
i pokryta maskowaniem
starach pomyśleć, co się stanie.
niech no tylko miną święta
już ja jemu dam konkrety:
Z donosami na kobiety.
swoich jajek nieść nie chciała.
Dziku /ululanemu/ zaspy nie robiły
ciągnął jaja z całej siły.
co się brzydko bawią z nami.
Ale my som nie od tego
by się bawić w chowanego.
jamka taka jest nieduża
i pokryta maskowaniem
starach pomyśleć, co się stanie."
Jak Madame wraz z niej wyskoczy
Ciało mdłe, lecz duch ochoczy!
I da bobu adwersarzom
Co się na nią dybać ważą
Ostrzy ząbki przednie sobi(e)
I do skoku się sposobi
Co nie dobrze wrogom wróży
bo mu żona sprzątać każe.
miast dożywiać adwersarzy
tak, wiem bobu się gotuje,
lecz się wrzątek nie rymuje.
I nie skończy, aż nie uśnie.
Bo jak śpi - nie grzeszy wcale.
Chyba czasem - w karnawale.
Ale w poście - ani dudu.
Cała droga pełna ludu,
Pędzi Irene, bzdyklacz nasza,
Idzie Ptasznik bez pałasza,
Chociaż czuje się nieswojo.
Bo co zrobi, jak rozbroją
Go do reszty korzystając ze sposobu
Oj, da im on zaraz bobu!
co ten Tadzik kombinuje?
Niby gwiżdże, niby śpiewa...
Dam ja jemu, z prawa, z lewa
Święta idą, pracy masa
A ten po portalach hasa!
Postać wybitnie komiczna. Fajtłapa w pończochach i okularnik. Tutaj gruby, w naturze był chudy jak patyk. Mama, żeby go doszczętnie ośmieszyć zakładała mu kolorowe bereciki z antenką.
Minusy te nadrabiał intelektem i popalaniem mentolowych, w który to nałóg wpadł w wieku 5 lat. Kumpluje się z Tadzinkiem, a bezjedynkówki okrutnie nim pomiatają.
Nawet jak się bawią w rodzinę (typowa babska zabawa), Ewcia jest mamusią, Hańcia tatusiem, a Januszek dzidziusiem.
On na prawdę nie ma letko.
To nie może się dobrze skończyć - pomyślał i spił się od samego czytania tej radosnej twórczości. Chichoczącemu Tadzinkowi gdzieś z tyłu czaszki przemknęło, że kiedyś musi skończy się ten wesoły czas i trzeba będzie zapalić pochodnie i ruszyć w lud niosąc mu światło wiedzy wszelakiej, bo zebrały tu się przecież specjalisty wszelakiego autoramentu.
Tadzinek potrząsnął ramionami, aby strącić uprzykrzonego autoramenta z pleców.
- Skąd to cholerstwo się tu wzięło - pomyślał.
Obrażony autorament oddalił się na stronę w prysiudach.
Ywzan Bez bywały w świecie
Więc z Tadzinkiem tworząc duet
Skomponowali menuet
bez pałasza? Mnie nie nęci!
trzęsą mi się wszystkie spodnie.
Nocka idzie, dzionek mija
uśnie straszna ta bestyja.
Śpi nie grzeszy - sama rzekła
kapkę wytchniem z tego piekła.
Za Chiny druha nie słucha
I w nosie ma jego rozkazy!
Nawet wydane trzy razy!
I z koszyków wyjadają
W drodze wszystkie wiktuały.
Czy doniosą koszyk cały?
Bardzo wątpię. Ale przecie
Jest niejeden koszyk w świecie
@KOSSOBOR 21:46:17
Ptachu wąsa groźnie kręci:
bez pałasza? Mnie nie nęci!
Wezmę ja liwolwer jeden
i ubiję babów siedem.
Na to dictum Ptacha /aka Pani Ptasznikowa/ bieży,
wbija kopę jaj do dzieży
i dodaje bez niechęci -
teraz będziesz babę kręcił.
Ptachu westchnął, wziął pałasza:
vivat baba! Byle nasza.
I do dzisiaj kręci w dzieży.
Kto tam wierzy - niech se wierzy.
KOSSOBOR 27.03.2013 22:03:12
jam jest trąba ty fujara,
Lama Miąższ zaś kręci mordą,
Bo w koszyku nie ma zioła!
To i po co ten trud zgoła?
będzie piękniutka symfonia
Sztyrlic jako małe dziecię,
Agent O;o nam znany
jako jego ciocia z Ghany.
Albo li też Bzdyklaczowa.
Sunie stara cyrkówa po linie
Gros charyzmatów z niemocy
Śle na Dyletantów tej nocy
ja nic z tego nie pojmuje.
Kto przebiera się za kogo?
Patrz jak śpi Sztyrlicuś błogo.
I rozmyśla. Czy jej wolno
Święcić jaja bez powodu
Gdy przewodnią siłą jest narodu.
skoroś tu wezwał upiora.
Taka u nuch już maniera.
Części - jest w archiwum. Znaczy,
jeśli chcesz obłędu dostać,
Możesz wszystkie części dostać;)
Pewnie po tym się nie schudnie...
Delfin duszkiem wypił kolę
Co sie dzeje?! Ja p...itolę!
A gdzie jaja? Same bieżą,
Byle się nie spotkać z dzieżą.
Aż się już cała gotuje
Lecz się nieboga zwarzyła
Bo nieświeżego mleka użyła
A wielebna nie pozwoli,
Aby jakieś jaj bzdyklaczy
Wątki przeszły bez niej. Raczej
Się rozpuknie z złości. Taka
Jej natura wieloraka.
z Asem toczy bój - zawzięcie
Bój o pychę, piękną panią
Wszyscy pychę odpychają
i się do niej nie przyznają
Biedna pycha - w kącie płacze,
szuka swego posiadacza....
Kłamstwo! Pycha!
To dyskusja jest nielicha.
Niechże sobie przeto drążą
Tenże temat. Niechaj dążą
Do konkluzji. Krzyż na drogę.
A my stamtąd damy nogę;)
Idź, odpocznij - nawołują,
Zostaw kompa, ruszaj w las,
choć na tydzień zostaw nas!
.....
Daremne prośby, próżny trud,
bezsilne złorzeczenia
nikt nie powstrzyma damy tej
od charyzmatu karcenia.
Ehhata:
A my stamtąd dalim nogę!
Iza nam zginęła. Gdzie una???
Ciągnie swą wieżę z psiakości
Iza - przymiar łagodności.
Za nią dyrda Czygracja
A jaka na niej kreacja!
Hańcia - bezjedynkówka, koleżanka Ewci bezjedynkówki i tatuś Januszka bezjedynkówka. To proste.
Tak po prawdzie, to Hańcia podpylała z tacinej /też doktorowej/ bonżurki carmeny doktora, bowiem jej tata mentolowych nie palił. A ponieważ Januszek jest wdzięcznym obiektem naszych bezeceństw, przeto Hańcia imputowała te mentolowe zdobywane w niecny sposób Januszkowi. Podejrzanie szybko się zgodził... W każdym razie nie protestował.
Wraz ze swoją kumpelą Ewcią mają całą masę fatalnych pomysłów i w razie czego wprawnie posługują się łopatkami oraz granatami /resztki z wojny po piwnicach, wiadomo/. Szczególnie Ewcia w tym celuje.
Po załatwieniu sprawy - wspólnie oskakują zwłoki, wydając radosne, indiańskie okrzyki.
ty się pjurze szybko zmień!
Właśnie.
Boję się, że dopadła ją depresja z powodu zdymisjonowania.
A depresje się teraz niesamowicie panoszą.
Chwila nieuwagi i już siedzi taka na karku.
Drugim wcieleniem Hańci /tzw. późna Hańcia/ jest Gloria. I jej koty.
A ta koty to płcie jakie posiadają?
Czy wszystko dżendery?
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Ewcia stanęła obok i kontynuowała:
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Tadzinek, który kulom się nie kłaniał, doskoczył na trzeciego:
- Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Izaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Januszek już spał, przeto zawoła Izę rano.
Ptachowi we wąsy kurzą.
Łżą, zmyślają z ostentacyą,
z wielką mą abominacyą.
Koncepta u Ks. Baki
pochwytali leda jakie,
ćmią, gaworzą niczym pjani,
bełkocą jak bisurmani.
Drwią, szargają sanctitatem,
kłamią i nie dosyć na tem,
bo kąśliwe jak insecta,
kłują wszystkich bez respektu.
"Łże jak Moskal" tak mawiano
kiedy rad ktoś klimkiem rzucić.
Wszystkich tu sponiewierano.
I Ptasznik się musi smucić.,
Bo się rzecz straszliwa stała
- kompanija zmoskwiciała.
Nescio, co czynić mi wypada.
Na diaska taka parada.
Dignitatem zachowajcie,
błazeństwom już pokój dajcie.
Veritatem szanujcie,
głupoty ex mentem wyzujcie.
Ale pytamy:
ukręciłeś już tę babę z kopy jaj?
jeno mnie baba nagnała
bym chrzan tarł, więc natarłem
chrzanu dwie misy bez mała.
Przeto nad wami łzy ronię,
tym łacniej , że po chrzanie.
Jaj zaś lepiej nie kręcić
bo co z nich po tym zostanie ?
Dobranoc Wszystkim.
Jutro - dzień na mazurki.
pchły na noc,
karaluchy
pod poduchy
żeby Wam się dobrze spało.
INWOKACJA
Weź makutrę,
wtłlucz w nię kopę jaj,
głowy cukrowe do miałkości roztłucz,
ze dwie do niej wsyp,
weź dziewkę gospodarską,
daj jej pałkę,
niech cały dzień do białości uciera.
A potem to już z górki. :)
Ptachu, ale jestem niezwykle techniczna-a :)
OZU - no a jak inaczej jak nie jamochłony? Toć to z autopsyji piszę i twardo się tego trzymam. Strach się bać, bo BeKaWu teraz w pracy, a jamochłony z Dydosławem w domu. Jedno wiem, Dyd lodówki łącznie z nóżkami nie zeżre...Brrrr....
Taki jamochłon, to potrafi narobić szkód, że hej.
Albo też posłuchać zacnego profesora Niesiołowskiego i tuczyć szczawiem.
Właśnie na poczekaniu stworzyłam nową frapującą teorię naukową;)))
- Ale laska - pomyślał.
Czy można wyrazić heć przystąpienia do KD. Czynię to tutaj z nieśmiałości :((. A dla Ciebie, jako wilka rodowodowego specjalnie skleciłam obrazek.
Czuj się przestąpiona i masz stopień dyletanta niuchającego (wyniuchałaś właścicieli Legionu ;])
A co wy dzieci na to?
Taaaaaak!
Drodzy Czytelnicy, jak zapewne zauważyliście wczorajszy żurfix u Glorii był wyjątkowo udany. A teraz relacja, że tak powiem z pierwszej ręki.
Gloria wprawnym okiem rzucała to na napływających gości, to na stół z wyżerką, to na miejsca do siedzenia.
- Woyciechowa pójdzie do doktohostwa naphzeciwko i pożyczy z tuzin khzeseł, bo przecież nie wypędzę moich gości na ławeczki do pahczku na ten śnieg – zapodała.
- Ale – zaczęła Woyciechowa i usłyszała odpowiedź Glorii:
- Hacja – stwierdziła Gloria i udała się do sekretarzyka, skąd wyciągnęła bilecik ciężki od wielu herbów i coś na nim napisała.
Tak uzbrojona Woyciechowa zawitała do doktorostwa. W domu była pani doktorowa, która ochoczo zgodziła się na wypożyczenie krzeseł, a po otrzymaniu bileciku zaczęła najpierw radować, które to radowanie przeszło w tament zakończony nieśmiertelnym - „ale ja nie mam się w co ubrać”.
Woyciechowa pozostawiła doktorowej trochę wolnego czasu na przygotowania, a sama z tuzinem krzeseł dotoczyła się do zameczku. Krzesła wstawiono i już żurfix mógł toczyć się bez przeszkód.
W końcu zjawiła się doktorowa ubrana w kapę z łóżka, mały kapelutek na czubku koafiury i lorgnion z macicy perłowej, który trzymała w lewej dłoni.
Ątre miała doskonałe, bo zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Ludzie przestali rozmawiać o polityce, obgadywać swoich znajomych, czy celebrytów. Qurfist nerwowym ruchem poprawił zsuwające się z szyi jablonexy i nerwowo przełknął ślinę.
Doktorowa wylewnie przywitała się z Glorią, dziękując za otrzymane zaproszenie. Oczywiście nie obyło się bez achów i ochów. Po niedługim czasie towarzystwo doktorowej okazało się być dość upierdliwe, bo zapewne uważała, że w dowód wdzięczności musi ciągle szlajać się za Glorią.
Doktorowa zauważyła, że w rogu salonu stoi na sztalugach obraz przykryty białym płótnem.
- Ach, droga hrabino, cóż pani skrywa przed nami?
- Niech Woyciechowa odsłoni obhaz – zaordynowała Gloria.
Białe płótno zostało odsłonięte i zebranym ukazał się obraz, cały biały z trzema kropkami – dwie były żółte, a jedna czarna.
Pierwsza do obrazu dorwała się doktorowa i zaczęła komplementować:
- Ach, co za zastanawiająca kompozycja - a podchodząc zupełnie blisko do obrazu wykrzyknęła:
- O Boże, te dwie plamki to oczy. Coś niesamowitego! Przez te oczy można dojrzeć głębię Wszechświata. Niesamowite! To prawdziwy majstersztyk – dalej trajkotała, ale wisząc już na szyi Glorii. Wycisnęła na jej policzkach dwa pocałunki.
- Zaraz po żurfixie zadzwonię do mojego dobrego przyjaciela w Nju Jorku, Chaima Guggena, no wiecie, tego co ma najsławniejszą galerię, żeby kogoś tu przysłał w celu zakupienia tego arcydzieła.
- Ach Glorio, jeśli mogę tak do ciebie mówić, jestem oszołomiona i oczarowana, Nie wiedziałam, że tyle ciekawego dzieje się u ciebie. Zawsze denerwowały mnie te wasze nad wyraz głośne żurfixy. Teraz wiem, że wy tu spieracie się o rzeczy ważne, a nawet, że tak powiem ezoteryczne.
U mnie na fajfach mówi się tylko o resekcjach, skrobankach, zestalaniach, rektoskopii i o nowych lekach promowanych przez przedstawicieli handlowych koncernów farmaceutycznych.
- A tak bajdełej, to kogo sportretowałaś na tym obrazie? I nie mogę odgadnąć znaczenia tej czarnej kropki.
- A, to Balunia, pies Mme, chowający się za bhzozę przed szahżującym dzikiem – objaśniła Gloria.
Doktorowa chwilowo straciła rezon, ale odzyskawszy go, po chwili zaczęła wchodzić na coraz wyższe rejestry.
- Ach, nie znam nikogo, kto miałby własny portret, a psa w szczególności. Chciałabym poznać Balunię, czy możesz Glorio zaprotegować mnie u Mme.
Mme sączyła krwawą Marychę i powoli przybierała podobny kolor. Mord rodził się w jej oczach.
Prawdziwe Faberge? ;]
Tadzinku, mord to ma nasza Mme w swoich niebiańsko - błękitnych oczętach zawsze! To tylko kwestia, na kogo wzrok skieruje. A łopatka, podręczny miotacz ognia i dymy są zawsze na podorędziu. Niekiedy, dla niepoznaki, zakłada berecik baskijski lub - dla zmyłki - z antenką /Władeczek za cholerę się w tym nie orientuje/ celem przykrycia i opanowania zbyt obfitego dymienia.
Poza tym Mme - czyli Madame Silvanne - posiada trzy krwawe bestie koloru biszkoptowego i dwie kotowate obronne.
Jej domiszcze - to istna twierdza, otoczona dzikim ogrodem z licznymi pułapkami na wrogów, co się czają.
Ale, powiedzmy prawdę, długo się nie czają... Po wszystkim zaś - następuje rytualne oskakanie zwłok.
Kumplują się z Glorią i tą kobyłą, Irene /wiadomo: rozenthal, kopytka, półzadek, otomana/.
Wczesna Madame Silvanne to nasza Ewcia kochana, z piaskowniczki z zimną fuzją.
Bezjedynkówka, mamusia Januszka.
Cher cousin Vladeczek z Transylwanii to przy naszej Madame małe miki z mleczkiem i na słodko.
środek: 1898 Lilie z Doliny Egg, 1916 Cross of Saint George Egg
przód: 1894 Renaissance Egg, 1899 -- 1903 Scandinavian Egg, 1914 Nobel Ice Eg.
To mi przypomina, że czasami mam na głowie pantograf. A kiedyś nawet doczepiliście mi kółka i zamontowaliście piekarnik!
Wykonałam dziś sałatkę śledziową na pułk wojska, zakupy, kolejny fragment sprzątania chałupy, byliśmy na dzisiejszym kawałku triduum i zaraz znowu lecimy. Zaraz padnę.
Czy ktoś może coś zrobić z tą cholerną zimą?!
Ale jaaaaaaajaaaa..... - powiedziała cicho, aby Mme nie usłyszała.
Mól ukochany koncert: Friday Night in San Francisco :)
n
Nagle jajo wydało cichy trach i otworzyło się, a z niego wyszedł na własnych nogach...
Gdzie jest tak pięknie?
Przecież NE to nie bank!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Już nie wiem, który raz się dzisiaj loguję.
----------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, to nie do Ciebie pretensje, ale może to ktoś przeczyta i zrobi z tym porządek.
Na tę melodię natknęłam się przypadkowo, szukając już nie wiem czego, spodobała mi się. Ale ja nie mam zbytniego "ucha" do muzyki. Wydaje mi się, że to węgierska melodia. Sprawdziłam u wujka G. i on podaje tytuł:
Oh, piękny dom w Siedmiogrodzie -- krajobraz Transylwania. Wykrył język węgierski.
"A łopatka, podręczny miotacz ognia i dymy są zawsze na podorędziu."
... oraz specjalne jajeczko.
Aaa, Transylwaniaaaa.... no taaaaak, freudowski żarcik dla naszej Mme :) To jej ulubiony teren wypadów letnich... Jeździ tam w odwiedziny do naszego cher cousina Vladeczka... Świetnie się rozumieją....
A Gloria bardzo lubiła kiedyś malować ślimaki Faberge.
Pytasz dlaczego? Ano dosyć tych podbechtywań, bo ja, który przyszedłem później niż Towarzystwo, łapię się na ochy zupełnie niepotrzebnie. Jeśli Tadzinka zaczyna się chwalić, to on zbyt często zagląda do piwnicy i wiadomo, że coś chemicznego może sprokurować.
Więc w ramach rewanżu mnie podoba się u Ciebie Babel, na Monte Lupich i Nowa Huta. Tego gdzie indziej nie uświadczysz. O Tobie samej nic nie napiszę, ale czasami mam wrażenie, że jak każdy drapieżnik rozpoznajesz teren i teraz się skradasz. ;) A capnij kogoś to będzie jedenasty blogerek.
Zresztą wszystko zaczęło się, kiedy Vladowi zdradzieccy bojarzy zamordowali tatusia i brata.
Zresztą jego ojciec był członkiem powołanego przez Zygmunta Luksemburskiego do obrony chrześcijaństwa przed rosnącym w potęgę Imperium Osmańskim Zakonu Smoka, czemu zawdzięczał swój przydomek („Draco” – „Smok”, przekształcone w „Dracul” – „Diabeł”) – stąd pochodzi przydomek Włada Palownika „Drăculea” („Drakula”), rozpowszechniony potem w legendzie, oznaczający po prostu syna Smoka lub syna Diabła.
Jaki to był znakomity polityk!
Jeśli idzie o niestandardowe jajeczko to podrzucam Irbisicy filmik z kolei z niestandardowym wykorzystaniem gitary, a pomimo tego da się tego słuchać. Kawałek bardzo przydatny podczas pielęgnacji ogona - będzie puszysty.
Na pisance jest już Tapir, Qrfirst i Gryzelda - jak zywi;)
Tylko gdzie ja ostatni raz widziałam kabelek USB, żeby zdjęcie pisanki przenieść do komputra? Oto jest pytanie.
A to dla Woyciechowej.
Aleć przeca nie będziem wpadać w patos na Jajach!!! Przeto - domiszcze.
W którejś części Jaj jest długi opis wakacji Mme u naszego cher cousina Vladeczka. Oj, działo się... Naturalnie tajnym dyrdaczkiem podążył tam za Mme Stirlitz i objawił się nieoczekiwanie w siedemnastu mgnieniach wiosny.
Mme z pewnością postawiła bombajajo na parapecie i tylko czeka........
"TO I OWO czyli piehdoły o wszystkim".
Zaczynam:
tudej z rańca pojawił się jednopał z cukrzycą, bo nawet "Mazurkowi ochotnickiemu" przywalił jedną pałą. A potem obleciał wszystkich, którzy mu leżą na łątrobie. A leżą mu wszyscy Dliettanti i osoby zaprzyjaźnione. Biedny jednopał... Wprawdzie ukrywa się w zbożu, ale przecież domyślamy się, kto zacz. Jak ten jednopał wytrzymuje to stałe zaleganie na łątrobie?
A życie sobie płynie mimo.................
Wesołych Świąt, jednopale!
nadużycie link skomentuj usuń
KOSSOBOR 29.03.2013 12:10:31
;]]]]]]]]]]]]]]]]]]]
Jeśli idzie o malarstwo to Ty do mnie mów jak do Woyciechowy. Ot co. Raz mi się zdarzyło w Rijskmuseum, gdzie wszyscy gromadzili się przy Nocnej straży, a ja ślepiłem na obraz, może niezbyt dobrze pamiętam tytuł, "Portret kupca". Ponieważ wpadliśmy do muzeum godzinę przed zamknięciem to była gonitwa przez wszystkie sale do Straży. Bractwo odciągnęło mnie, bo już zamykali. W obrazie urzekły mnie dobre, mądre oczy.
Kiedyś jeden z pułków na defiladzie na Polu Mokotowskim przestebnował przed Piłsudskim kłusem wysiadywanym do "Pije Kuba do Jakuba", granym przez orkiestrę pułkową :) Marszal się zaśmiewał. Ja też chichocę na samo wyobrażenie sobie tego numeru :)))
Też to mam, że czemuś wciągnie mnie jakiś obraz, wcale nie najsłynniejszy.
Gloria wraz z Woyciechową układały starannie w kredensie wszystkie dwa mazurki, w tym jeden ochotnicki, a drugi poremańczowy pod czekoladą, migdałami i śnieżną posypką. Woyciechowa już, już - dla oszczędności - chciała onego na dziedziniec zameczku wystawić, bo właśnie śnieżyło, ale Hrabina jednak nie była od tego i spojrzawszy na wierną sługę przeciągle i złowieszczo, rzekła:
- Się Woyciechowa opanuje z tymi oszczędnościami. W końcu haz są Święta! A i tak nie ma kto tego wszystkiego zjeść, bo wszyscy się rozjechali, a dhogi właśnie zasypuje.
- Mnie tam niczego nie zasypuje! - wrzasnął Frycek, wpychając się na chama i na trzeciego do kredensu.
- Paszoł! - wrzasnęła Woyciechowa, rozglądając się za mokrą ścierką.
Na to wrzasnęła Hrabina:
- Wphawdzie powinien być biały bahszcz, ale i consomme nie byłoby do pogahdzenia! Nawet tylko z koguta!
Na to Frycek nic nie wrzasnął, a szybko drobiąc udał się do salonu i, obrażony, umościł qper na ryżandolu. Uprzednio odąwszy się, naturalnie.
Offtopic na tle ostatnich wydarzeń internetowo-duchowych: na stronie Radia Maryja (słucham liturgii via net) jest "hasło" z homilii jednego z biskupów "Moralizowanie, które nie szuka dobra":) - skąd on wiedział:)?
A wogle, to sie usprawiedliwiam za braki na jajach - robota goni, przegonić jej nie idzie:( a do tego staram sie choc troche skupic. O. i w zw. z tym nie obchodzi mnie, ze ktosik nas cytuje;). A jak juz mowa o pieknym nazwisku, to, Ozu, nie lzyj kawy zbozowej;)
Jeszcze o zimie palne pare zdan - swieta sa. Swieta zmartwychwstania, nie zas wiosny, wiec kij tam zimie w oko. Zaobroczeni swiateczna wyzerka damy jej rady tak, czy siak.
Trzymajcie sie wiec cieplo i radosnie:), z mysla nie tylko o wiosnie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz