wtorek, 4 sierpnia 2015

Nam gwizdać zakazano

 

Jak to już jest w zwyczaju od wielu lat, pierwszego sierpnia o godzinie 17-tej, na Cmentarzu Powązkowskim, pod pomnikiem Gloria Victis, przedstawiciele znienawidzonego establishmentu, tym razem w osobach premierzycy Kopacz i prezydentowej Gronkiewicz – Waltz – Bufet zostali wybuczeni i wygwizdani przez niezależny lud Warszawy.
A prezydent – elekt Andrzej Duda, któremu tenże establishment uprzykrza życie do końca, jak tylko się da, został przywitany gorącymi oklaskami.

Czy to jakiś niespodziewany ewenement? Od lat wystarczy popatrzeć i posłuchać, by wiedzieć dobrze, że sympatie ulicy, jakże symptomatyczne i emocjonalne, bo podbudowane ludową mądrością, powodowały wygwizdywanie i pokazywanie nieprzystojnych gestów do takich gadów, jak Jaruzelski i Kiszczak, po faryzeuszy i krętaczy jak Tusk, Michnik, "profesor" Bartoszewski i wielu innych.
Jednakże niewątpliwym rekordzistom, jest król obciachu i żenady, na szczęście siedzący już na walizkach, nigdy przeze mnie nie akceptowany, bo do władzy doszedł w dziwny, niewątpliwie ubecki, sposób, ex- prezydent (dziękujemy ci Panie!), Bronisław Maria Komorowski.
Arogant, cham i niezbyt zborny osobnik autentycznie w końcówce znieść musiał potężną dawkę niechęci, wstrętu i kpiny, czym szczodrze obdarzał go polski naród. A on, w swojej prostocie i marności, nie potrafił tego zrozumieć! A jego durni doradcy, żeby szefa uspokoić, tłumaczyli, że to ten wściekły i wredny PIS, to wszystko organizuje. To nie żaden naród, który jest poczciwy i przyjazny, bo przecież obdarzał niedawno 80 procentowym zaufaniem. Oczywiście, jak podawały zaprzyjaźnione sondażownie, na usługach, albo na rozkaz.
W pale się nie mogło mieścić betonowym czerepom platfusiowskiej wierchuszki, łbom tak zakutym i zakłamanym, że słynny komunistyczny beton, to przy nich szczawiki, że mogą być niekochani.
Gdy wreszcie powoli to zaczęło docierać, najpierw tylko do co poniektórych, gdy wreszcie zrozumiał tą przykrą rzeczywistość wspomniany Bronisław Maria, to się po prostu w szczeniacki sposób obraził. Jego mściwość i gówniarstwo objawiło się przede wszystkim w maksymalnym utrudnianiu życia swojemu następcy, który pokonał go w wyborach, tym razem dosyć szczelnie kontrolowanych przez obywateli.
Lecz tegoż pierwszego sierpnia nie zdobył się na to by stanąć bezpośrednio na Powązkach, oko w oko z Warszawiakami. Bardzo mocno podejrzewam, że bał się on swoich własnych reakcji. Może by tylko wrzeszczał i machał rękami, a może by usiłował dać rozkaz warcie honorowej, by zaczęła strzelać do nienawistników? Oczywiście pisowców w jego oczach, lub jeszcze bardziej konkretnie, do każdego, mężczyzny, kobiety, lub dziecka, co tylko minimalnie przypomina Jarosława Kaczyńskiego.

- "Dobrze, że chociaż nie pluli" – stwierdziła przeurocza marszałka Kidawa Błońska, która, jako kobieta salonowa już się martwiła o rozmazujący się makijaż.
Kopaczowa niestety nie chciała przejść do historii, choćby stwierdzeniem, że może im wszystkim rozdać ciasteczka. Albo postawić lody.
A Gronkiewicz – Waltz – Bufet, jak zazwyczaj uwodziła wszystkich swym słynnym, enigmatycznym i mongolskim uśmiechem, na coraz młodszej twarzy.

To, czego Bronisław Maria nie był w stanie znieść, w obawie przed kaftanem, trzy damy, jak trzej muszkieterowie, opanowały i z kamiennymi twarzami (w tym ta, z tym mongolskim uśmiechem) dały odpór motłochowi.


Nie minęło wiele godzin, a wierne i jak zwykle niezawodne organa propagandy przystąpiły do ataku na ten żenujący incydent. Jak wspomniałem, natychmiast mądrzy eksperci i obserwatorzy sceny politycznej sformułowali dwie linie zaistniałego skandalu: - był to nie pierwszy i jakże typowy dla tej swołoczy, atak pisiorów; tezę tą wzmacniały nieprzystojne oklaski dla pana Dudy, drugi wątek naukowych rozważań koncentrował się nad zachowaniem zwykłego motłochu, chamskiego i prymitywnego. Zapewne kiboli.
Tak, czy inaczej, był to incydent godny najwyższego potępienia i najwyższej pogardy.

Nie ważne, kim byli gwiżdżący i buczący, ale tak w przyzwoitym warszawskim towarzystwie się nie postępuje drodzy pisowcy, a przede wszystkim panie Jarosławie Kaczyński i panie Antoni Macierewiczu. My, po stronie postępowej Platformy dobrze wiemy, że to dokładnie wy za tym stoicie.

...

Swoją drogą głupia jest ta Platforma, jak but. Wiadomo, że uroczą twarz Kopaczowej, twarz PO w zbliżających się wyborach, jak również twarze jej psipsiólek, filuternych kobietek skądinąd, należy chronić za wszelką cenę.
Więc dlaczego ponownie nie zmusili Bronka, by przyjął na swą skołataną głowę, ponownie tego wiadra pomyj? Przecież on już przyjmował jajka na klapy. I to na Ukrainie! Wytrzymał zagrożenie krzesłowe. Dzielnie przeciwstawił się paskudnej chorągiewce, którą mu ten wąż Duda zaserwował w czasie debaty. Widać, że to silny i dzielny osobnik. Nastajaszczij czieławiek, jak by powiedzieli jego przyjaciele.
Więc dlaczego jego nie użyto? Przecież i tak jest passe. No, chyba, że rzeczywiście załamanie groziło na prawdę.
A nasza Ewa Peronowa, po której, jak się wydaje, wszystko spływa jak woda po kaczce, nie cierpiała by niepotrzebnie, a jej koledzy psychiatrzy dobrze wiedzą, że stopniowe nagromadzenie stresów może złamać najtęższą brzozę, tfu... kobietę.


.

Brak komentarzy: