wtorek, 28 kwietnia 2015

Nadchodzi era głupców


 

 

Wreszcie będziemy mieli prawdziwą demokrację!
Bo przecież jak nauczano, demokracja to rządy większości.
Lecz na świecie tak się składa, nie bójmy się użyć tego brzydkiego sformułowania, że większość to niestety głupcy. Do głupców zaliczyłem też "przeciętniaków", czyli takich, co to życie sobie jakoś ułożą, ale jak to się brzydko mówi – "wyżej ch... nie podskoczą", czyli już raczej po raz drugi koła nie wymyślą.
Rozkład "mądrości" na świecie określa oczywiście słynna statystyczna krzywa dzwonowa i w tym wypadku granicę ludzi inteligentnych przyjęto na IQ=110. I okazuje się niestety, że ludzi naprawdę mądrych jest dokładnie 25,02%. Tyle samo zresztą, jak beznadziejnych tępaków i upośledzonych umysłowo, co to sobie sami butów nie potrafią zawiązać. Czyli tych niespecjalnie mądrych jest 74,98%.
Szokujące dla kogoś dane? Nie do wiary? Tak właśnie stwierdził świat nauki, czyli ci najwięksi mądrale, więc może coś podkolorowali?
Lecz można się samemu przekonać -   http://webspace.ship.edu/cgboer/intelligence.html

I nie ważne, czy skończony głupek, czy autentyczny geniusz – w demokracji i jeden i drugi ma jeden głos i głos głupka i geniusza waży dokładnie tyle samo.

Ktoś teraz może się zdenerwować, oczywiście, ten z klasy mądrali i zapytać: - po co to pitolenie, przecież to od lat powszechna wiedza.
Powszechna, nie powszechna, ale od paru lat, coraz bardziej rzucająca się w oczy. I to nie przy kasach w supermarketach, czy w przypadku słynnych policjantów, tylko w miejscach dla każdego najważniejszych: - w polityce, w rządzeniu, w wymiarze sprawiedliwości, a nawet na uniwersytetach.

Wszędzie nagle nastąpił wylew miernot. A co najgorsze dla wszystkich:  na kierowniczych, decyzyjnych stanowiskach.
Czym to grozi dla państwa i dla obywateli – dzisiaj dokładnie widać.
Skoncentrujmy się na naszym biednym kraju.
Choćby taka obserwacja – prezydencka. Przez minione 25 lat, dane nam było własnym wyborem (choć czasami słynne PKW na ruskich serwerach mogło pomóc) posadzić na tym najważniejszym stolcu takich ludzi:
Wałęsę, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego Lecha, oraz ostatnie nieszczęście, Bronisława Komorowskiego. Dokładnie czterech ludzi.
Kryterium ponad przeciętnej inteligencji spełniał tylko jeden. To profesor Lech Kaczyński. Według prawideł matematyki i rozkładu Gaussa, dwóch powinno mieścić się w średniej, która zawiera się w obszarze IQ>90 i IQ<110. Lecz tak nie było. Kryteria te od biedy, kryteria średniaka, spełniał jedynie "cwaniaczek" Kwaśniewski, natomiast dwóch pozostałych, czyli "mędrzec Europy" Wałęsa i skaczący po fotelach Komorowski lokują się w dolnym przedziale krzywej. I to nikogo nie obrażając.
Wbrew pozorom, ci dwaj z dolnych przedziałów, Wałęsa i Komorowski nie są najniebezpieczniejsi. To folklor. Rozrywka dla ludu i sposób na dowartościowanie się – patrzcie, nie jestem taki zły i głupi, jeżeli mamy takiego obciachowego prezydenta.
Niebezpieczni najbardziej są ci średniacy. Bo oni już kombinują. To tutaj jest najwięcej towarzyszy szmaciaków. Myślenie już jest na wyższym poziomie, czasem się nawet uda jakąś książkę przeczytać (lecz czy zrozumieć, to już nie takie pewne), lecz nie w pełni wykształcił się u nich żelazny kręgosłup moralny. Tu rządzi, tak ukochany przez lewicę i liberalne lewactwo, relatywizm. Wszystko, co nie jest zabronione paragrafem, czyli ewentualną odsiadką, jest dozwolone. Nawet zmiana płci na życzenie.
Prezydenci Polski są świetnym przykładem, że matematyka jest królową nauk. I jak już raz się niezbicie udowodni, że 2+2=4, to nijak nie może być inaczej. Tak samo z tym statystycznym rozkładem IQ.
Żeby przypadkiem nie było żadnych wątpliwości – to nie jest polska specjalność, to zależności ogólnoświatowe. Lecz do tego dojdziemy później.

Dlaczego to zjawisko w polityce nie było tak widoczne w poprzednich latach? To jest dosyć istotne i tajemnicze pytanie.
Czyżby decydowała o tym istniejąca, nawet szczątkowa klasowość? Czy może to były echa intelektualizmu i szacunku dla mądrości, które zdołały przetrwać lata okupacji, za nim toporna, komusza propaganda obiecała każdemu tępemu parobkowi buławę w plecaku.
Jaka by nie była przyczyna takich postaw to nierozgarnięci przeciętniacy nie pchali się do władzy całymi stadami. Woleli pozostawić rządzenie tym, którzy mieli autorytet. Oczywiście, nie mówimy tu o komunie, bo to był zupełnie inny cyrk.
Ale autorytetów coraz mniej. A nawet jak już są, to są wyśmiewani i na przykład przezywani kartoflami. Pamiętacie?

Mam swoją teorię. Prawdziwe autorytety, czyli jak rozumiem, ludzie mądrzy, którzy mają wpływ na opinię publiczną, świadomie się niszczy, a na ich miejsce podstawia się fałszywki. Najczęściej tak zwanych celebrytów.
Czy kiedyś Czesław Niemen, albo Andrzej Łapicki, niekwestionowane gwiazdy wypowiadały się do każdego podsuniętego przez idiotkę -dziennikarkę mikrofonu na każdy, dowolny temat? Oczywiście, że nie. Po pierwsze mieli oni poczucie własnej godności i własnych niedoskonałości. A po drugie, co nie mniej istotne, mało było wówczas wśród dziennikarzy takich skrajnych i bezczelnych idiotów, jak to ma miejsce dzisiaj. A dzisiaj? Taki powiedzmy Hołdys w kapelutku, z miną ponurego kretyna, czy pani Czubaszek, wg. mnie poważnie zaburzona, robią za niekwestionowane autorytety.

Zgroza i katastrofa.

Lecz najgorszy wniosek, który wysnuwam, to ten, że jest to świadome działanie. Jakieś tajemnicze stowarzyszenie "mędrców", pretendujących do władzy nad światem, czy to Klub Rzymski, który już w połowie lat 70-tych wyliczył, że Polaków powinno być tylko 15 milionów i co chyba właśnie jest realizowane, czy to jakiś inny Bilderberg, zdecydowało, że dla dobra ludzkości trzeba ograniczyć poziom świadomości ludzkości, jak tylko się da, obniżać współczynnik inteligencji, promować przeciętność, propagować głupotę i wykorzystując naturalne lenistwo i gnuśność ograniczać edukację, zdolność do samodzielnego rozumowania, a gotowe wzorce dostarczać propagandowymi massmediami.
Ukształtować nowego człowieka XXI wieku – durnia, ale bezczelnego i nie pojmującego swojej durnoty; chama, rozpychającego się łokciami, kompletnie niewrażliwego na społeczeństwo; chłopka-roztropka, co to wszystkie rozumy pozjadał, a który powtarza tylko kalki sprytnie podsunięte przez wszechobecną propagandę i reklamę.
Tacy mamy być według tych, którzy chcą zdobyć władzę nad ludzkością i całym światem. I niech mi tu kolejny mądrala nie wyjeżdża z kpiną – oto następna teoria spiskowa! Czy to nie najbogatsi ludzie na świecie spotykają się potajemnie w Nowym Jorku, by kształtować losy świata, czy z kolei najbardziej wpływowi, jak ci z Klubu Bilderberg, wynajmują całe odosobnione hotele, czy resorty i strzegą ich spotkania tysiące policjantów? A Putin nie chciałby władać całym światem? Lub, czy ostatnio w sprawie Ukrainy, Niemcy i Francja nie pokazały, kto tak faktycznie rządzi całą Europą? Ktokolwiek pytał się "prezydenta" Tuska o zgodę, albo, co robić?

Są wąskie gremia, które wymarzyły sobie Nowy Porządek Świata, słynny NWO – New World Order.(  łac. Novus Ordo Mundi). Znowu śmiechy chichy – kolejna teoria spiskowa. Tylko już dosyć niemłoda, bo zaistniała z utworzeniem ONZ.
A co niby ta śmieszna teoria m.in. zakładała?
"... utworzenie jednej zależnej religii (projekt Haarp i Blue Beam), praniem mózgu (projekt Monarch (następca MKULTRA)), wszczepianiem innym ludziom chipów pod skórę, propagowaniem transhumanizmu, uwięzieniem ludzi w ogromnych miastach-molochach, powszechnej inwigilacji za pomocą monitoringu i sieci Echelon oraz bezgotówkowym obrotem towarami."
 [ http://pl.wikipedia.org/wiki/Nowy_porz%C4%85dek_%C5%9Bwiata ]
Niech ktoś uczciwy zaprzeczy, że któryś z tych postulatów nie jest realizowany!
Wykorzenia się chrześcijaństwo; pranie mózgu to już od świtu do nocy – coraz mniej ludzi myśli samodzielnie; już zaczęło się wszczepianie mikroczipów i to nie tylko zwierzętom domowym – już wkrótce nam wszystkim – intensywnie pracuje się nad tym; a monitoring... ile już jest kamer w samej Warszawie, kto już nie ma komórki w kieszeni, która stale ciebie namierza; a satelity, które potrafią czytać nawet mały tekst w gazetach... Utopia? Normalna rzeczywistość proszę państwa.

Zachowując pozory demokracji i ułudę wpływu zwykłych ludzi, jednocześnie bardzo starannie, przynajmniej już w Polsce, zniszczono demos, czyli wg. jednej z definicji " Społeczność wolnych obywateli, dorosłych mężczyzn, stałych mieszkańców zamieszkujących dem, lub wywodzących się zeń, prawidłowo wywiązujących się z obowiązków wobec społeczeństwa, przez co ujętych w spisach obywateli jako demotes i posiadających polityczne prawo głosu. " To definicja klasyczna; dzisiaj oczywiście dodajemy tutaj kobiety. Ale od niedawna, gdzieś od 100 lat.

Nie ma już demosu, nie ma prawdziwych obywateli. Są poddani, niemalże niewolnicy, a już takimi są bez wątpienia pracownicy wielkich korporacji, dodatkowo omotani pajęczyną bankowych kredytów.
To nie obywatele z poczuciem przynależności do społeczeństwa i państwa, czyli bez żadnych wątpliwości patrioci. To wolne atomy, egoistyczne i samolubne, nie zainteresowane jakimkolwiek dobrostanem poza końcem nosa.
Po co tym ludziom mądrość, po co im inteligencja? Żeby za dużo rozmyślali, albo jeszcze nie daj Boże zabrali się za religię, naukę i filozofię?
Taki człowiek władcom jest absolutnie niepotrzebny.
Świat dąży w kierunku uczynienia z ludzkości rzeszy poddanych, sterowanych i kontrolowanych na każdym kroku przez bardzo wąską elitarną grupę, posiadającą całą władzę i wszystkie wyobrażalne bogactwa.
Już zresztą jest 80 osób, którzy posiadają tyle, co połowa ludzkości.
[ http://biznes.onet.pl/wiadomosci/swiat/80-osob-ktore-posiadaja-tyle-co-polowa-ludzkosci/bz2gc  ]

To nie wytarty slogan, albo takie sobie hasełko: Bogaci stają się coraz bogatsi, biedni coraz biedniejsi.
Kim myślisz jesteś? Może klasą średnią? Nie ma w Polsce klasy średniej, zniszczono ją prawie całkowicie przez ostatnie 25 lat. Bardzo się o to starali różni Balcerowicze, Kołodki, Kwaśniewskie, Lewandowskie i Jan Krzysztof Bielecki. Klasa średnia w państwie poddanych jest niepotrzebna.
Drobnych polskich przedsiębiorców, jak również handlarzy, czy powiedzmy aptekarzy wykończają wielkie międzynarodowe sieci i korporacje. Mimo, że na początku transformacji można było nie dopuścić do takiego upadku i przyjąć kurs na przedsiębiorczość i bogacenie się obywateli.
Bogacili się tylko ci nieliczni, wskazani przez centralny aparat, nadzorowany przez tajne służby.

W tej nowej rzeczywistości, którą nam się właśnie kreuje, również do polityki i rządzenia nie są potrzebni ludzie wybitni i jakieś umysłowe talenty. Toteż widzimy, to co widzimy. I to nie tylko w Polsce, a pan prezydent USA, Barack Hussein Obama, niech będzie jedynym przykładem światowej "elity intelektualnej".
Koncentrując się na kraju ojczystym, doprawdy mam poważne trudności, żeby wskazać choć jednego intelektualistę i zarazem uczciwego człowieka, który jest we władzach, albo w polityce. Choć nie, europosłem został prof. Krasnodębski. Ale prof. Zybertowicz już nie. No więc kto?
Piłkarzyk Tusk? "Szogun" Komorowski? Kłamczucha Kopacz? Bufon i narcyz Sikorski? "Niebezpieczny dla Rosji" Borusewicz? To sama góra. Gdybym chciał wszystkich wymienić, to pewnie musiałbym napisać z tysiąc nazwisk. Wszystko to totalne miernoty, którym na dodatek odbiło, jak łyknęli nieco władzy. W żadnym wypadku z grupy o IQ powyżej 110. Zyta Gilowska poza polityką. Podobnie prof. Staniszkis. Kandydat Andrzej Duda wygląda optymistycznie, ale muszę go zobaczyć w działaniu. Niech więc zostanie tym prezydentem, a notowania Polski na arenie międzynarodowej natychmiast podskoczą o 10 punktów – nawet w Japonii.

Jak widać spełnia się idea międzynarodowych macherów rzeczywistością, wyznawców, nie tylko w teorii NWO – głupcy wybierają głupców; albo odwrotnie – głupcami rządzą głupcy.

Mądrość i inteligencja jest passe. Gdy rozsądnie wypowiadasz się i dyskutujesz, to te dolne 75% przystępuje do ataku. Mądrość i wiedza jest niemile widziana. Wywołuje złość i opór. Chociaż w pewnym stopniu trudno się dziwić, bo omawiane miernoty, coraz częściej sięgają po akademickie tytuły doktorskie i łatwo, jak nigdy je zdobywają. Mamy więc i doktora Kulczyka, oraz doktor "Barbie" Ogórek. Nawet ta "poczciwina mentalna" Komorowski umieścił ten tytuł przed nazwiskiem, chociaż nie ma do tego prawa. Jak ex-prezydent Kwaśniewski do tytułu magistra, bo wyższej uczelni nie chciało mu się (albo nie zdołał) ukończyć.

Czy to zjawisko, które opisuję, jest już nieodwracalne i zafiksowane?
To przecież koniec naszej łacińskiej cywilizacji. To ponure wizje przyszłości o której pisali Huxley, Orwell, Fukuyama, czy nasz genialny Stanisław Lem.

Jestem optymistą i wydaje mi się, że ten diaboliczny wobec ludzkości projekt walnie i się rozpadnie. Takie auto – destrukcyjne i nihilistyczne ruchy zawsze mają miejsce w przełomowych momentach dziejów ludzkości. Lecz rozsądek zawsze w końcu zwycięża. Nie jesteśmy przecież samobójcami i urodzonymi niewolnikami. Po co Pan w Niebiosach dał nam wolną wolę? Po co pozwolił nam decydować o własnym losie?
Od nas wyłącznie zależy, czy przywrócimy tak zaburzony przez okropieństwa XX wieku, szczególnie faszyzm i komunizm, naturalny porządek rzeczy.
Słabsi i mniej lotni ponownie zaufają tym trochę mądrzejszym i obdarzą ich koniecznym szacunkiem. A ci nieco mądrzejsi nigdy nie będą działać egoistycznie, lecz tylko i wyłącznie dla dobra wspólnego. Dobra wszystkich – swojej rodziny, otoczenia, społeczeństwa i narodu.

Tak zazwyczaj do tej pory kończyła się walka dobra ze złem.
A pamiętajmy, że najsilniejszą bronią Szatana jest właśnie głupota.

 

Brak komentarzy: