środa, 8 stycznia 2014

Kłopoty z dziadkiem kombatantem, który nielegalnie dobiera się do komputera


Gdy tylko pogotowie ratunkowe odjechało, a dziadek leżał porządnie przywiązany na ceratce, na łóżku, bo potrafił się złośliwie zmoczyć, a pieluchy nie były takie tanie, Grzegorz, widać, ze zły powiedział:
 Marylko, przecież tyle razy prosiłem, żeby pilnować dziadka i trzymać go z dala od komputera. Mało było, jak ostatnim razem prawie co wyskoczył przez okno, gdy Maurycy puścił na tej tubie "Mury", a dziadek myslał, ze to zdradzeni stoczniowcy przyszli się mścić. Gdyby Murzyn nie złapał go za nogawkę, byłby na dole placek, a nie dziadek Jacek, ha, ha, ha.
 Och Grzegorzu, ty zawsze śmiejesz się z mojego taty. Nieładnie. A przecież on był wówczas w pewnym sensie bohaterski. Nie pomyślałeś, jak to było niebezpiecznie, tak niepostrzeżenie przemykać się do Komendy. Nie każdego wtedy było na to stać.
 Jasne  wtrącił się Maurycy,  o ile pamiętam płacili dziadkowi sto złotych od głowy. Latał, jak opętany, jak ojciec opowiadał.
 To prawda synu  odparł Grzegorz,  jednakże starszym należy się szacunek. Nawet kompletnie zdziecinniałym, jak twój dziadek Jacek.
 No to powiem wam, że dziadek Jacek zdobył skądś kabelek i podłączył w łóżku laptopa do sieci.
 Maurycy zamknij się  przerwała matka.
 A właśnie, że nie  zaparł się Maurycy  i wydaje się, że to właśnie mama dostarcza mu kable, bo jak siedzi pod kołdrą i gada z tym myszowatym, to w domu jest spokój i dziadek nie zakrada się do spiżarni.
 Maurycy! Ostrzegam!
 Nieważne... I znowu bawili się w agentów; jeden był CIA a drugi chyba Mosad.
 Marylko, do cholery jasnej  Grzegorz poważnie się zdenerwował  przecież wiesz, że rozmowy dziadka z myszowatym zawsze kończą się wezwaniem karetki pogotowia. W końcu nas oskarżą, że bezprawnie wyłudzamy świadczenia z NFZ. Ja nie dam ani grosza jak przyjdzie znowu komornik.

 Komornik ostatnim razem przyszedł niesłusznie  wtrącił Maurycy  skąd mogliśmy wiedzieć, że dziadek zgromadził w piwnicy tysiąc butelek maksymalnie zgazowanej wody sodowej, w celach bliżej nam nie znanych i one eksplodowały, tak, ze wyleciały szyby na całej ulicy, ci starzy Beckerowie przez dwa dni szukali schronu pe-lot, a Murzyn do dzisiaj ma tik nerwowy i dziwnie porusza ogonem, nie na boki, tylko góra-dół.

 Widocznie to przemówienie Maurycego rozbudziło jakąś isktę świadomości dziadka Jacka, bo nagle zaczął wywrzaskiwać:
 Wysadzić stocznię! Wszyscy pod mur! Ja was urządzę!

 Marylko, natychmiast daj mu butelkę ze smoczkiem, bo oszaleję  w Grzegorzu jeszcze tliła się wątła nadzieja spokojnego popołudnia i odpoczynku w domu.

Przecież jutro czekał kolejny pracowity dzień.


autor: jazgdyni



Brak komentarzy: