niedziela, 24 listopada 2013

Nie pajacuj, stawiaj babki!


Jedno wam powiem: życie idioty to nie bułka z masłem (Forrest Gump)
Z początku, na tle innych piaskownic, nasza piaskownica nie wyróżniała się niczym szczególnym. Miała to wszystko co potrzebne było do stawiania babek z piasku. Powstała z inicjatywy kilku mieszkańców przy wsparciu finansowym lokalnego filantropa. Stworzona została z pasji, potrzeby, buntu i negacji innych piaskownic, w których wcześniej próbowaliśmy stawiać te nasze babki z piasku. Ja stawianie babek nazywam sztuką, bo sztuką jest z tego samego budulca postawić taką babkę, która na tle innych babek będzie się wyróżniała, czy to fantazyjnymi zawijasami tzw. esy floresy, czy to formą np. babka jajowata lub kulista. W innych piaskownicach szybko okazywało się, że nasze babki były nie takie jakie być powinny. Nie było miejsca na babki oryginalne, fantazyjne i niebanalne, obowiązywała sztampa i zapotrzebowanie na babki, jakie znamy. Według zarządzających tamtymi piaskownicami nasze babki były krzywe, nieproporcjonalne, śmieszne i w ogóle nie przypominały babek z piasku, jakie znaliśmy do tej pory z innych piaskownic. Sugerowano nam żebyśmy zabrali swoje łopatki tudzież wiaderka i przenieśli się do innej piaskownicy, a najlepiej żebyśmy postawili własną piaskownicę. Opornym zabierano łopatki, po prostu. I właśnie dlatego postanowiliśmy stworzyć własną piaskownicę. Inną niż wszystkie pozostałe. Lepszą. Co tam lepszą, nasza miała być najlepszą. W tym celu powołano Piaskownicy Radę Społeczną, która odpowiedzialnym za piaskownicę uczyniła Gospodarza Piaskownicy w osobie Tomka Prawnika. Wcześniej Tomka wyrzucono z innej piaskownicy, tej na wskroś nowoczesnej, za stawianie babek z za grubego piasku. Ta inna piaskownica - wg jej twórców - była nowoczesna, europejska i miała wizję. A my do tej piaskownicy nie pasowaliśmy. Tak więc nasza piaskownica miała być inna, mniej nowoczesna, mniej europejska, ale bardziej piaskowa. I miała się różnić od innych, szczególnie od tej, z której wyrzucono Tomka i nas. Wyróżniać ją miał pluralizm, demokracja, swobody obywatelskie i zawarte w nich wartości - wolność słowa tudzież sumienia oraz poglądów. Streszczając powyższe prostym językiem: każdy mógł stawiać takie babki, jakie lubił i potrafił najlepiej. Powtarzam: ta nasza piaskownica miała być inna od wszystkich. Mógł do niej przyjść każdy kto chciał, bo była nieogrodzona i dostępna przez całą dobę. Odwrotnie niż tamte piaskownice, z których nas wyrzucano i gdzie obowiązywała poprawność polityczna. Nasza piaskownica, jak to piaskownica, przewidziana była dla dzieci i służyć miała głównie zabawie czyli stawianiu babek z piasku. Mile widziane były zamki z piasku, ale to była wyższa szkoła twórczości, bo stawianie zamków z piasku było sztuką niedostępną większości z racji wymagań i uzdolnień. A właściwie ich braku. Wielu porywało się na budowę zamków, ale ich próby były i nieudolne i śmieszne. Zdarzały się przypadki podkradania cudzych zamków, co było rzeczą karygodną i dyskwalifikującą w oczach ogółu. Ale też nie zawsze.
Szybko się jednak okazało, że "nieograniczony dostęp" zaszkodził naszej piaskownicy. Tego nie przewidzieliśmy i na to nie byliśmy przygotowani. Niestety. Pierwsi skorzystali na tym okoliczni pijaczkowie, którzy bez krępacji uczynili sobie na jej terenie bar pod chmurką. Publiczne oddawanie moczu, wyzwiska i awantury były na porządku dziennym. Sporadycznie, bo sporadycznie, ale miały w niej również miejsce akty nierządne, posunięto się nawet do próby kradzieży. Często interweniowała milicja, czasem Gospodarz Piaskownicy. Gospodarze zmieniali się jak rękawiczki, przez co panował bałagan i zamęt. A w zamęcie łatwo o kradzież palta z szatni. Interwencje i zmiany Gospodarzy pomagały tylko na chwilę. Pijaczkowie prawie zawsze wracali, jeszcze bardziej skorzy do zadym, burd, wyzwisk i psucia atmosfery. Aspołeczni socjopaci rulez.
Potem kilku osiedlowych narwańców wymyśliło sobie, że piaskownica jest idealnym miejscem do głoszenia swoich oryginalnych (oryginalnych inaczej) poglądów. Brał taki skrzynkę po jabłkach i z jej wysokości ogłaszał całemu naszemu osiedlu straszną prawdę, że Żydzi rządzą światem, masoni okupują okoliczne piaskownice, a i na naszą mają ochotę, że Jezus był Żydem, Ziemia jest płaska, Kaczyński to Kalkstein, a Judeopolonia niszczy drewniane części piaskownicy. Kilku nawiedzonych wieszczyło bliski koniec świata, zanosiło modły w intencji naszego nawrócenia, często rozwijając przed nami wizję mąk piekielnych.. Każdy z nich miał też prostą receptę na ulepszenie naszej piaskownicy.
Pierwszy na skrzynkę wskoczył Zenek spod siódemki i oznajmił, że to jemu należy przekazać zarządzanie piaskownicą, że trzeba rozwiązać Piaskownicy Radę Społeczną, Żydów wysłać na Madagaskar, kaczystów zesłać do kamieniołomów, oponentów uciszyć, a reszta ma się uśmiechać i bić mu brawo. Zaraz po nim na skrzynkę wdrapał się kolejny narwaniec Zezowaty Gucio z parteru i ogłosił, że jego poprzednik, to czubek, agent wpływu, esbek, dno i metr mułu, a w ogóle to jest głupi, bije żonę i napastuje dzieci. Zanim Zenek zdążył zareagować, na skrzynke wdrapał się kolejny narwaniec Czesiek i zaczął wrzeszczeć, że Gucio i Zenek to agenci Watykanu, opłacani rublami transferowanymi szeroką strugą z Tel Awiwu, że ma dowody iż kradną piasek z piaskownicy, a ich psy srają do niej kiedy nikt nie patrzy.
Skupili oni wkoło siebie grupki podobnych im narwańców, nielicznych lecz krzyliwych, zaś cała reszta mieszkańców naszego osiedla była głęboko wycofana, czasem tylko nieśmiało próbowała oponować, że piaskownica miała być miejscem dla dzieci, wszystkich dzieci. Wtedy wszyscy narwańcy na chwilę zawierali koalicję, zwierali szeregi i zakrzykiwali oponentów, że to przez takich jak oni nasza piaskownica wpadnie w szpony ruskiej mafii o żydowskim rodowodzie.
W międzyczasie w lewym rogu piaskownicy usadowiła się grupa, która sama siebie nazywała oazą intelektualistów. Miejsce w niej zajęli byli prezesi byłych instytucji, niespełnieni pisarze i wieczni kandydaci do wszystkich funkcji i stanowisk. Mało kto ich słuchał, jeszcze mniej miało ochotę na dyskusję z nimi, tym bardziej, że "intelektualiści mianowani" prawie nigdy nie odpowiadali na wątpliwości rozmówców. Było tam też paru sensownych gości, ale ci nie cieszyli się większym zainteresowaniem bywalców piaskownicy z racji tego, że byli zbyt normalni. A normalność to wszak szczególny przypadek nienormalności, tak samo jak prosta jest szczególnym przypadkiem krzywej. Tylko nienormalność jest interesująca, im ktoś bardziej nienormalny, tym większe ma szanse na odniesienie sukcesu.

Jakby tego wszystkiego było mało prawy róg piaskownicy zawłaszczyli zwolennicy Wymiany Piasku na Torf. Ich guru ogłosił, że idea piasku w piaskownicy jest błędem, praprzyczyną klęsk, źródłem słabości i oznaką zżydzenia. To torf był pierwszy, z torfu powstaliśmy i w torf się obrócimy - tak pokrótce brzmiało główne założenie jego Manifestu. Kazał się tytułować per panie docencie, a od oponentów wymagał świadectwa szczepienia na judengrippe i okazania napletka.
Tego nie mogła zdzierżyć kolejna grupa, która szybko ogłosiła, że Docent to świr, manipulant i niebezpieczny demagog. Piasek ma być Piaskiem, bo na początku był Piasek, Piasek był i zawsze będzie Piaskiem, po wsze czasy i na wieki wieków amen!
Płynął czas, zmieniały się pory roku, a w naszej piaskownicy trwał wieczny tumult. Ubywało normalnych, przybywało czubków. Tracąc czas na jałowe dyskusje, idiotyczne spory, słowne utarczki i jawne napaści, mało kto dbał o samą piaskownicę. Rzeczą ogólnie wiadomą jest, że jeszcze żaden czubek nie zbudował niczego sensownego, trwałego i atrakcyjnego, a próby stawiania babek do góry nogami kończyły się zawsze niepowodzeniem. Lecz czubków to nie zrażało. Twierdzili, że ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle w tłoku, byle głupio. Im durniej, tym lepiej. Powstawały więc kolejne manifesty o wyższości Torfu nad Piaskiem, jeszcze bardziej torfiaste niż do tej pory, co oczywiście skutkowało kolejnymi kontrmanifestami o wyższości Piasku, jeszcze bardziej piaskowymi i jadowitymi niż te wcześniejsze.
Obecność w dyskusji o wyższości Piasku nad Torfem lub odwrotnie, była przewidywalna do bólu i ograniczała się do kilku, w porywach kilkunastu, osób. Zawsze ci sami, z tymi samymi "argumentami", niektórzy mieli przygotowane dawno temu sążniste gotowce, które wklejali przy nadarzającej się okazji. Przewidywalne również były epitety, którymi się wzajemnie okładali. Byli więc agenci watykańscy, onaniści, masturbantki, polskojęzyczna hasbara, robaki, wsioki...
Mało tego. Powstały listy proskrypcyjne osób, którym nie należy pożyczać łopatek und wiaderek. Krótko mówiąc - Cała para szła w torf i piasek!
A tymczasem drewniane elementy naszej piaskownicy próchniały, niezmieniany piasek coraz bardziej capił kocim moczem, a pod spodem czaiły się psie kupy. Normalni zaczęli omijać naszą piaskownicę szerokim łukiem, przyspieszając kroku i odwracając wzrok. Zdarzało się, że do piaskownicy zaglądał ktoś nowy, komu obce były fantasmagorie i urojenia miejscowych głąbów, o które toczono zażarte i wyniszczające wojenki. Ten, po krótkiej chwili, w której próbował zrozumieć ideę piaskownicy, pukał się w czoło i czym prędzej umykał goniony donośnym rżeniem i rubasznym rechotem tumanów z naszej piaskownicy. Mogło być już tylko gorzej, bo lepiej nigdy nie było.
Jeśli Drogi czytelniku dotarłeś do tego miejsca mojego tekstu, to zadajesz sobie zapewne zasadne pytanie: a co z dziećmi?
Jak to co? Ten tekst jest właśnie o dzieciach. To takie dziecinne przywalić komuś łopatką tylko dlatego, że zamiast torfu do budowy babki tradycyjnie używa piasku. Jeszcze bardziej dziecinnym jest odparcie ataku przez sypnięcie napastnikowi piaskiem w oczy. Jako że piasku ubywa, a nikt nie dba o piaskownicę, coraz częściej w kierunku przeciwnika lecą stare psie kupy.
PS. Pozdrawiam wszystkie skarżypyty, które z byle gównem lecą na skargę do naszego Szacownego Filantropa. To też jest takie dziecinne. Infantylna niedojrzałość, to często patologiczne zahamowanie psychicznego rozwoju człowieka, charakteryzujące się utrzymaniem typowych cech dziecięcych u dojrzałego osobnika. Publiczne ogłaszanie o zabraniu wiaderka i łopatki z piaskownicy, a potem powrót do tejże, to też jest dziecinada. 
Czytelników, którzy dysponują wyobraźnią, lecz nie taką jak u dziecka, ale opartą o doświadczenie życiowe i fakty uznane za powszechnie wiadome, zachęcam do zabawy intelektualnej. Wyobraźcie sobie tych wszystkich Gienków, Zenków i Franków w Sejmie. Piszących i uchwalających ustawy decydujące o nas i naszym Kraju. Kiedy im zwrócić publicznie uwagę, że kaleczą język ojczysty, to jedyną ich reakcją jest usunięcie postu. I dalej robią kompromitujące błędy. Jeżeli nie działają mechanizmy publicznego zawstydzania, to nie zadziała nic. Głąb będzie głąbem i tyle. Powiało grozą? I słusznie. Czy to źle? Pewnie nie stanowi to zbytniej przeszkody w obsłudze cepa, ale daje do myślenia. Przecież często wystarczy przecinek postawiony w złym miejscu i afera gotowa.
Zanim więc porwiesz się - w swym egotyźmie i autofilii - do stawiania pałacu z piasku czy torfu, postaw najpierw i sto zwykłych babek, pokaż innym, że masz podstawowe umiejętności w rzeźbieniu z piasku, a dopiero potem buduj coś większego, autorskiego. Autorskiego poprzez niebanalność formy, własnego przez oryginalność treści, atrakcyjnego dla innych. A siebie samego zostaw na drugim, a nawet trzecim planie. No, chyba że pisanie banalnych bzdetów uznajesz za najlepszą promocję własnej osoby. Tylko, że w tym przypadku dołączasz do milionowych rzeszy podobnych tobie amatorów i budowniczych z przypadku. Pamiętaj też o śmieszności, od której oddziela cię cienka linia, a która powoduje, że atrakcyjność przechodzi w bufonadę, zaś promocja własnej osoby przypomina bardziej reklamę podpasek lub proszku do prania. Pamiętaj też, że z perspektywy naszej piaskownicy większość spraw wygląda wręcz karykaturalnie, a twoja babka z wiaderka nie różni się zbytnio od innych babek.
I nie pajacuj, piaskownica to nie sala sejmowa, skrzynka po jabłkach to nie mównica, apele do Narodu, listy do Rosjan i temu podobne zostaw politykom.
Nie pajacuj, stawiaj babki!

autor: gallux


Brak komentarzy: