niedziela, 1 września 2013

Jaja bzdyklaczy cz.I


”Wczoraj staliśmy nad brzegiem przepaści! Dzisiaj zrobiliśmy duży krok naprzód!”, czyli jolka a mentalność żydowska.





I jak tu nie wierzyć w ewolucję, postęp i świetlaną przyszłość?


Skoro wraca peerel, lada chwila pewnie wróci ulubiona rozrywka zażywana podówczas na zebraniach partyjnych, jaką było publiczne składanie samokrytyki .
Skoro tak, jako świadomy rzeczy obywatel, będę w awangardzie; wyjdę przed szereg i też wyznam cosik.
Otóż, miałam i ja ohydny nałóg.

Tak, niestety.
Co tydzień, w poniedziałek, po prostu musiałam rozwiązać jolkę.
I to żadną inną, tylko tę zamieszczoną w, za przeproszeniem, GW!
Stroskana rodzina próbowała mnie wyciągnąć ze szponów tego obrzydliwego nałogu, a ja nic! Co poniedziałek reszta gazety szła do pudła na makulaturę, a ja byłam stracona dla świata na parę godzin.
Tylko dzięki temu, że organowi Michnika przestało się wieść i jaką pierwszą - w ramach oszczędności - skasował jolkę, zdołałam otrząsnąć się z nałogu.

Ale też ta sama rodzina, choć zgnębiona moim uporczywym coponiedziałkowym nabywaniem owej polskojęzycznej gadzinówki, sama dopytywała się, co tym razem tam ciekawego znalazłam?
Bo zabawa wcale nie polegała na odgadnięciu haseł i ustawieniu ich we właściwej konfiguracji. To daje każda jolka. Zabawa polegała na wyłapaniu, co tym razem nachachmęcił stary, sowiecki Żyd, który tę jolkę układał!

Dlaczego sądzę, że musiał to być stary, sowiecki Żyd, zaraz wyłuszczę.


Razu pewnego dał on na przykład hasło: miecz Podbipięty. No cóż, nic prostszego! Zerwikaptur; każdy Polak to wie.
Szukam ja miejsca dla tego Zerwikaptura w jolce i nie ma go!
Za to w końcu wyszło Kropidło!
Czyli jak w tych odpowiedziach radia Erewań. Niby wszystko się zgadza, ale nie całkiem.
Nie miecz, tylko maczuga, nie Trylogia, tylko Pan Tadeusz, nie Longin Podbipięta, tylko Maciej Dobrzyński!
Ochrzczony Kropicielem od wielkiej maczugi,
Którą zwał Kropidełkiem...
Ale poza tym wszystko się zgadza...

Innym razem wrzucił hasło przedwojenny prezydent Polski.
Dużego wyboru nie ma.. Narutowicz, Rataj, Wojciechowski, Mościcki, no może wymyślił, że ńaczelnik Piłsudski. Ale żadne z tych nazwisk nie daje się wpasować do jolki!
W końcu wychodzi mi Naruszewicz!
Staremu Żydowi musiało coś dzwonić, ale w którym kościele, pojęcia nie miał.
Co zresztą i nic dziwnego, skoro starozakonny.

Ponieważ nad wyraz często wrzucal hasło dawniej Kalinin, domniemywam, że pochodził z Tweru.
W kazamatach NKWD w Twerze wymordowano Polaków pochowanych nieopodal w Miednoje. Ale hasła Miednoje jakoś nigdy nie użył.

Wrzucil tez razu pewnego hasło przewodniczący gminy.
Dla Polaka jest to wójt, sołtys.
W jolce wyszedł rabin – bo facet miał wyłącznie skojarzenie na gminę żydowską.

Dlatego też, kiedy dał hasło najlepszy wywiad świata - bez namysłu wytypowałam Mossad i nie pomyliłam się;)

Izraelskie ciągoty były widoczne i w haśle spółdzielnia rolnicza.
Moje pierwsze skojarzenie pegieer, kołchoz nigdzie nie pasowało. Bo to miał być kibuc.

Bardzo szczególne miał autor tych jolek podejście do świata zwierząt. Mianowicie głęboko go lekceważył.

Dla mnie, koniary, fakt, że wielokrotnie mylił koński kłąb z łękiem, było nie do pojęcia! Ale dla niego żaden problem. 
Wiadomo, że nic bardziej żałosnego na tym świecie nie istniało, niż zydowska, zaniedbana, zagłodzona szkapa.
Więc tu by się to też zgadzało.

Podobnie z dużym luzem podchodzil do ptactwa. Hasło ptaszek mniejszy od bociana wprawił mnie w osłupienie, wymienienie bowiem prawie całego atlasu ptaków jest męczące. Chodziło mu o wróbelka! No, rzeczywiście, jest mniejszy, co racja, to racja.

Był tez ci on typowym okazem walczącego ateisty w typie prymitywnym, podstawowym. Jeżeli dawał hasło szowinistyczna, nietolerancyjna religijność, można było z zamkniętymi oczami wpisac dewocja.
Jeżeli za to dawał hasło ideologia, w której wolność jest nadrzędną wartością – wiadomo było, że ma na myśli liberalizm.

Ale jeszcze się nie wytłumaczyłam, dlaczego sądzę, że był to stary, a nie – dajmy na to, młody Żyd.
Bo ilośc haseł w rodzaju imię trzeciego syna Aarona, czy szwagier Izzaka, czyli typowych dla kogoś, kto ukończyl cheder, czyli podstawową szkółkę zydowską, była niewiarygodna.


Pamiętam postać starego Szlangbauma z „Lalki”, który w pocie czoła wymyślał szarady, po czym wysyłał je do warszawskiej gazety, skąd je regularnie odsyłano z adnotacją, że nie są pisane prawidłową polszczyzną.

I jak tu nie wierzyć w ewolucję, postęp i świetlaną przyszłość?

W końcu doszliśmy już do stanu, że mamy polskojęzyczną zydowską gazetą i mowy nie ma, żeby umieścić tam polską krzyżówkę.
Oczywiście nie mówiąc o polskim artykule.

 Jak w tym przemówieniu Gomułki:”Wczoraj staliśmy nad brzegiem przepaści! Dzisiaj zrobiliśmy duży krok naprzód!” 



autor: sigma

Brak komentarzy: